• Nie Znaleziono Wyników

Krzysztof Paczuski – do końca życia był mocno związany z „Akcentem” - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Krzysztof Paczuski – do końca życia był mocno związany z „Akcentem” - Waldemar Michalski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WALDEMAR MICHALSKI

ur. 1938; Włodzimierz Wołyński

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Koło Młodych przy Związku Literatów Polskich, czasopismo Akcent, hotel Unia, Krzysztof Paczuski

Krzysztof Paczuski – do końca życia był mocno związany z „Akcentem”

Życie literackie lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych było życiem właściwie młodo literackim. Młodzi nadawali ton i charakter wszelkim wydarzeniom dotyczącym literatury. Zmieniały się pokolenia.

Powstawały kluby. Różne grupy literackie, różne roczniki studenckie wprowadzały nowych, ciekawych, uzdolnionych ludzi. W latach siedemdziesiątych na zebraniach i spotkaniach literackich pojawił się młody człowiek o niezwykłej wrażliwości, delikatności. Szczupłej postury, w okularach i z małą bródką. Po kilku rozmowach w Kole Młodych przy Związku Literatów widziałem, że jest to poeta, który zaczyna drukować, zaczyna aktywnie uczestniczyć w życiu literackim. Był to Krzysztof Paczuski.

Kiedy w maju 1980 roku wystartował „Akcent” próbowaliśmy –jako ludzie Koła Młodych –jednać do współpracy najzdolniejszych. Taką osobą był Krzysztof Paczuski. Później stał się redaktorem „Akcentu”i właściwie do końca swojego życia był bardzo mocno z nim związany. W „Akcencie”publikował nie tylko wiersze, ale także recenzje i omówienia. Nawet wtedy kiedy w ostatnich latach życia przeniósł się do Warszawy, od czasu do czasu przyjeżdżał do „Akcentu” Niestety, już wtedy wyraźnie widziało się, że stwardnienie rozsiane powoduje jego nieszczęście, ubytek mięśni. Trzeba było czasami podać mu rękę czy wezwać taksówkę.

Kiedy jeszcze Krzysztof był w Lublinie, to bodajże w hotelu „Unia”miał swój stolik.

Przesiadywał przy nim regularnie w określonych dniach i godzinach. Umawiał się tam z przyjaciółmi i kolegami po piórze. Zawsze go można było tam spotkać.

Korzystaliśmy kiedyś z tej jego regularności. Jak trzeba było mu coś dostarczyć czy go zaprosić do „Akcentu” to ktoś z naszego grona szedł do hotelu i go informował o takim czy innym wydarzeniu organizowanym przez „Akcent”albo też brał od niego wcześniej zamówione teksty.

Czasami niektórzy ironizowali, że to jest troszeczkę pozerstwo na miarę przedwojennych skamandrytów: stolik w jakiejś „Europejskiej”czy gdzieś indziej. Ale

(2)

to był kontakt chyba podyktowany też jego uwarunkowaniami rodzinnymi. On nie mógł się spotykać w domu. Nie było też innego jakiegoś stałego miejsca poza redakcją „Akcentu” Bo w redakcji, jak wiadomo, zawsze panował młyn: przychodzili interesanci, załatwiało się bieżące sprawy. Tak że na spokojne rozmowy nie było czasu. Ale kiedy Krzysztof przyjeżdżał z Warszawy, to wtedy oczywiście wyłączaliśmy się z bieżących spraw i byliśmy razem z nim. Ale to była kwestia dwóch, trzech godzin. Natomiast wcześniej zafundował sobie taki literacki adres w hotelu koło KUL-u.

Data i miejsce nagrania 2012-09-18, Lublin

Rozmawiał/a Aleksandra Zińczuk

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na miesiąc przed swoją śmiercią (oczywiście nie przypuszczał, że został mu tylko miesiąc życia, ale już jeździł na wózku) w Warszawie zawarł związek małżeński z

Taksówkarz, gdy zobaczył, że wyprowadzam kogoś, kto czuje się niepewnie na nogach, od razu powiedział wulgarnym głosem: „Ja pijanych nie wożę” Powiedziałem, że tutaj nie

Nie miał żadnego hobby, a jeśli już, to tylko dobra książka, bo na pewno miał ich dosyć dużo. Kiedyś go namawiałem, żeby sobie

Ja ciągle byłem pod urokiem sonetów i ciągle Krzysztofowi recytowałem je fragmentami i mówiłem: „Pisz sonety, jesteś mistrzem.. Po Petrarce i Szekspirze jesteś

Do Lublina przyszła wiadomość ogromnie piękna, radosna i zapowiadająca święto literatury: miał do nas przyjechać Czesław Miłosz, już po otrzymaniu nagrody Nobla, jako

Przyjeżdżali do „Akcentu” ci, którzy na Polskę patrzyli jako na kraj Zachodu, kraj wolny.. Zjawiali się, żeby albo złożyć swoje materiały, albo umówić się na

To prawda, że poranne lektoraty, które wówczas się zaczynały o siódmej rano, szczególnie zimą, były nie do przeżycia.. Ja się ciągle ratowałem

Po ukończeniu matury przyjechałem do Lublina z tekturową, brązową walizką w garści.. Rozpocząłem studia polonistyczne na