• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 4 , nr 5 (1921)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 4 , nr 5 (1921)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

KOLĘDA ŚLĄSKA.

Wśród nocnej ciszy Głos się rozchodzi:

Wstańcie górnicy Polska się rodzi

I pod skrzydła Wielka, Święta Garnie wszystkie swe pisklęta Swoi piastowy lud-

Niemiec przebrzydły Wyciąga ręce.

Wszystko chce posiąść W chuci zwierzęcej.

Ale górnik się nie boi Twardo na swej ziem i stoi Wrósł w nią niby dąb

R y s Z K u rczyńslciego

W ręce ma kilof, Co g ła z rozbija.

Pomagaj w walce Jezus Matyja.

Dłonią białą i łaskawą

Pobłogosław naszym sprawom I kilofy świeć-.

Nie damy Śląska Pruskie padalce, Niech nas Korfanty Prowadzi w walce,

I niech miotłą swą wymiecie

Z naszych progów wszystko śmiecie- Tak dopomóż Bóg!

H e n r y k ZbierzchowsJci.

Korfanty przy pracy

2 -

(3)

ŚW IATŁA, i CIENIE O, panno K unegundo! Zawsze m ów iłem , że w pani bije serce P o l­

ki, z tych, co to nazyw ały się Chrza­

nowskie, Platerówne, Pustow ójtów ne ' t. d.

— Zbyt przecenia pan moje skrom ­ ne zasługi, panie Eugenjuszu!

— O, nie, moja m osterdziejko! O, n ie ! Jedyna z pani, po obywatelsku myśląca niewiasta w naszym p o w ie ­ cie, która uzyskawszy w spadku tych kilka miljoników, ofiarow ała 500 mk.

na plebiscyt górnośląski. Ojczyzna i wdzięczny naród nie zapominają ta­

kich rzeczy! Akt ofiarności pani b ę ­ dzie uwieczniony w parafjalnej kro­

nice i potom ności św iecić będzie przy­

kładem. N ie chodzi o to, ile kto daje, ale jakiem sercem kto daje, m oster­

dziejko łaskawa...

*

Herr Schulze, zbieramy datki na propagandę plebiscytow ą, mającą na ce'n zatrzymanie G órnego Śląska przy sztandarze N ibelungów . W iem y wpraw- dzie, że przestał pan dawno być b o ­ gatym człow iekiem , ale sądzimy, że me uchyli się pan. od obowiązku prze­

pędzenia der Polakai vom Boden der nralten preussischen Gebiete...

He na mnie wypada, moi pano­

wie ?

— Dwakroć sto tysięcy marek n ie­

mieckich...

Pan Schulze podchodzi do kantorku 1 bez jednego słow a podpisuje czek na żądaną kwotę.

— ‘n T ag, meine Herren!

'n T a g !

*

Koniecznie musimy coś zrobić z t.Vni Górnym Śląskiem! Jesteśm y tu razem, w ięc m oże pan minister w y ­ powie sw oje zdanie...

- Odstępuję g lo s kierownikowi Zje­

dnoczonej Propagandy!

Pan kierownik ma g ło s !

~~ Hm! hm !.... Propaganda ma za zadanie bezw zględne przeciwdziałanie obcym w pływ om na terytorjum spor- n5m > przy równoczesnym przestrzega­

n y zarządzeń koalicyjnej komisji p le ­ biscytowej... Już w starożytności byli kapłani egip scy mistrzami propagandy religijnej za czasów Amenemheta III., Ramzesa II. i Sesostrysa król per­

ski Cyrus utrzymując sw oich kurjerów, znanych w historji pod nazwą ,,u5zu ' OCzu królewskich", dalej emisarjusze polityczni do czasów ostatniego Cesar­

stwa we Francji byli niczem innem, jak tylko propagandystami... Legatowie Papiescy, M esdames Sorel, Dubarry i

°nipadour, panie Grabowska, Lubo- mirska i W alewska, w ychodząc z fa­

talnego położenia....

Ależ m ieliśm y m ów ić o plebi­

scycie górnośląskim i...

— Zdążam do tego, moi panowie.

Otóż chodzi przedewszystkiem o prze­

ciwdziałanie w pływ om niemieckim na terenie plebiscytow ym . Mojem zdaniem należy tam bezw zględnie o żyw ić pro­

pagandę. N ależy w najbliższych dniach w ydać odezw ę do ludności G órnego Śląska; należy napisać broszurę, która - by historycznie, etnograficznie, etym o­

logicznie i ślicznie wykazyw ała prawa Polski do tej ziem i; należy urządzić lotny kabaret w głów n ych ośrodkach przem ysłow ych; należy w ydać bal re­

prezentacyjny pod protektoratem w y ­ bitnej osob istości; należy uskuteczniać w ypłaty na Śląsku tylko w dolarach lub frankach — a m ożem y być sp o ­ kojni o los G órnego Śląska!

— Brawo! brawo!...

M ówca łyka w od ę i odbiera g ra­

tulacje.

*

— M eine Herren! Odnośnie do w y ­ m uszonego przez nas na koalicji za­

rządzenia, m usimy w y sła ć kilkaset p o ­ ciągów do Kolonji i 500 innych miast Rzeszy niemieckiej, któreby przyw iozły em igrantów niemieckich do Górnego Śląska. Ludzie ci wiedzą, że mają g ł o ­ sow ać i czekają z utęsknieniem, by m óc spełnić sw ój obow iązek w obec Vaterlandu. Zapytuję pana, panie m i­

nistrze, co pan uczyniłeś dotychczas w tej spraw ie?...

— M eine Herren! Dotychczas w y ­ słaliśm y do em igrantów kilka tysięcy zdolnych organizatorów, którzy przed­

łożyli mi do dziś przeszło 2 5 0 .0 0 0 p i­

sem nych zobow iązań, że w szyscy zde­

klarowani jawią się w celu oddania g ło só w . W porozumieniu z panem m i­

nistrem skarbu w yasygnow aliśm y dwa miljardy marek na koszta, które mają ponieść em igranci w czasie podróży i jako ekw iw alent za utracone dnie ro­

bocze. Nadto ośw iadczył mi pan m i­

nister koleji, że 5690 kompletnych w a ­ g on ów ll-giej klasy i potrzebna ilość parow ozów czeka w każdej chwili na odjazd, by przewieźć tych ludzi. S k oń ­ czyłem .

— M eine Herren, m ożem y pójść na bombkę św ie żeg o ,,Schpattenbrau‘u“ .

*

Bal będzie, panno Stefo! Cudny, prześliczny epokow y bal na plebiscyt G órnego śląska. Będą karnety, kasta- niety, piruety i w ety! Sanie zaprosze­

nia malowane na w elinie, będą pam iąt­

ką drogocenną, bo netto kosztują nas sam ych 15.000 marek. Luś aranżuje -

toalety królewskie muzyka firstclass kwiaty i szampan lampjony, re­

flektory, konfetti, cariandolli, oficero­

w ie zagranicznych misyj, niespodzian­

ki... Bal będzie prześliczny na plebi­

scyt !...

O, jakże się cieszę, panie W ła ­ d ysław ie! Tańczym y, panie W łodziu, do upadłego!...

— Dla pani, panno Stefo, nawet do śm ierci!...

Ach, panie W łodziu!...

*

...A po krainie plebiscytow ej chodzą zacięci i nieubłagani w rogow ie nasi od domu do domu. M ów ią, tłumaczą, za­

klinają i przekupują...

Nauczyciel m ów i w szkole — ksiądz kaza z am bony — „W erkfuhrerzy“ o d ­ bierają zobowiązania od robotników fa ­ brycznych — sypią się miljardy ,,Bundy", „Vereiny“ , ,,W ehrm achty“ ;

„Sicherheitswehry" i „Landesschutze“

organizują, teroryzują, płacą i zobowiązują do głosow an ia za naro­

dem , którego dewizą nie przestało je ­ szcze być: „W ir Deutsche fiirehtcn nur Gott allein!"

*

A u nas...

Hej, upamiętajcie się, ludzie!

RAORT.

Z GÓRNEGO ŚL Ą SK A N iem iec do P o lsk i:

— Kobieto — mąż twój, ojciec i brat śpią pod Verdun, a ty dzieci chcesz oderwać od kości dziadków ?

— Juści! Chciałabym, żeby przy­

najmniej ich znowu lf e popędzono pod, V erdun!...

*

— K ogo ślązak w o li? — pyta An­

glik.

— Jesce nie woli, ale jak przyjadą sztostrupy, to będzie w olić, ponie i f e s t !

*

Gdyby Henryk Brodaty wstał ze sw e g o grobu, plunąłby po piastowsku i ofuknął:

— Trzeba b yło, psiochkrwie, M on­

g o łó w nie bić pod Lignicą, a puścić na Zachód, kiej tak łacno zapomniał świat, co polskiemu Śląskowi zaw dzię­

cza !...

M Y ŚL I RO ZRZUC O NE

Przed miljonami lat, w epoce kar- bonu, na dzisiejszym Śląsku szeleściały lasy paproci i w idłaków , wśród któ­

rych w ygrzew ały się na słoń cu olbrzy­

mie gady i płazy. Dziś zw ęglały pa­

procie i widłaki. Tylko płazy i gady są nieśm iertelne, w pancernej łusce i w pikielhaubie.

P'

(4)

Ry§ . Z . K u r c z y ń s k ie g o

W ersalsko-Polska egzekutywa w sprawie G órnego Śląska

N E M E S IS

Przed dwom a laty przeszło szala dziejów zaczęła coraz gw ałtow n iej prze­

chylać się i widać b yło, że z niej zleci naprzód Arcyhun o opancerzonym m ózgu, potem jego junkry, pastory i profesory, aż wreszcie N em ezis w ie ­ kuista pchnie w przepaść całe pru- sactwo.

Zostaną N iem cy wśród innych w o l­

nych narodów, ale zniknie przemoc z łaski berlińskiego boga i szucmana.

I srodze odpokutują ci, co strzelali do bezbronnych w Kaliszu, palili bibljo- tekę low ańską, zarzynali dzieci serb­

skie, handlowali robotnikami polskimi, w ojow ali z kobietami i starcami przy p om ocy Zeppelinów i U nterseebotów .

Śnił się ludziom dobrej w oli i pro­

stej m yśli sen o spółżyciu ludów bez przem ocy i o sądzie szlachetnej koa­

licji nad m ałpoludam i, ryczącymi „Nur feste druff!"

Z w yciężyła koalicja. Nieśm iertelna p ieśń W ielkiej Rewolucji w ion ęła tryumfalną fanfarą:

Obok n iezw yciężonego „tricoloru"

p ły n ę ły flagi kochanki w olności — An- glji, co od tysiąca lat sw obodam i cie­

szy się — p o w iew a ły proporce Italji i Ameryki, na których niedawna w o l­

ność perliła się jeszcze purpurowemi kroplami krwi naszej, w ytoczonej z o- krzykiem :

— W szyscy w olni są braćmi!

śn ił się sen cudny. ■— —

N ie wszystkim . B yło kilku trzeź­

wych.

Trzeci rok po pogrom ie pomazańca pom ylonego.

A czystopolski Śląsk opolski jeszcze nie nasz.

I przyjaciółka nasza, w ielka Fran­

cja znak zapytania kreśli...

Amerykę to całkiem nic a nic nie obchodzi.

Bardziej interesujące są Haiti i Ni- caragua dla niej.

Mój Boże...

Prusactwo jakie b y ło , takie zostało.

Czy m oże okazało skruchę, chęć poprawy i przebaczono mu ?

N igdy w św iecie!

C ały krzyk o zabicie szlachetnej sa- nitarjuszki M iss Cavell, o storpedow a­

niu „Lusitanji", o rzeź M alines — to b y ł prosty krzyk kupiecki, żeby o d ­ pow iednio „urobić" konkurenta i — w ciągn ąć do sw ej klijenteli. Pokazało się, że „N em ezis" to nazwa firmy, któ­

rej w łaścicielem jest Mr. Shopkeeper.

Zaciera ręce: M ichel m usiał zlicy­

tow ać sw e dom y handlow e „Kamerun"

i „ T o g o " itd. Teraz w stępuje do fir­

m y Mr. Shopkeepera. Będzie tęgim pro- kurzystą.

1 jemu odebrać Górny Śląsk?

T o nie jest interes.

— Co tam cywilizacja, ludzkość —

bujda, p a n ie! Ja czytałem w księgach tylko słow a „winien" i „ma"...

A „N em ezis" to był taki szyld...

Dziś inne nazwy w modzie.

Z GEOGRAFII GÓRNEGO ŚL Ą SK A Jest jedna m iejscow ość, którą stale b łęd n ie nazywają nasze „Paty" i „East Expressy", którą fałszyw ie cytują - zgodni raz przynajmniej w życiu i pepeesi i endecy.

T o T a r n o w s k i e G ó r y .

Bestje szwaby przezwali je T ;^r 11 o- w i t z . A w ięc w loką się przez naszą prasę T a r n o w i c e .

*

Jest miasto na Górnym Śląsku, co zw ie się G ł u p c z y c e .

S zczęśliw y Śląsk! Tam jedno m ia­

sto za słu ży ło na to miano. A w P o l­

sce? Gdy się widzi, jak ludzie szy b ­ ko odwracają stronę dzienników z w ia­

dom ościam i z terenu plebiscytow ego, chciałbyś prawdę pow iedzieć...

P>'

4

(5)

M Y ŚL I R O ZRZUCO NE

Polska cierpi na anem ję. N ieo d zo w ­ nym jest dla niej żelazo — gó rn o ­ śląskie.

*

W obecnych czasach w ęgiel kam ien­

ny jest kamieniem w ęgielnym sam o­

dzielnej budow y państw ow ej...

*

Śląsk opolski, to jeden z w ę g łó w Rzeczypospolitej. I do tego w ęg lo n o ś- ny...

*

P ow inniśm y w szystko postaw ić na jedną kartę, by Śląsk b ył na jednej karcie z nami — na karcie Polski.

p i.

N IE SZ C Z Ę Ś L IW Y W Y P A D E K W ostatniej chwili donoszą, że nasz now y minister skarbu, Steczkowski, z ła ­ m ał rękę — chciał bow iem podnieść markę polską.

R O Z M O W Y N A N O W Y M ŚW IE C IE

— Co oznacza wyraz „plebiscyt" ?

— M ilczenie ludu.

— Jakto?

— „Plebs" to lud,. genetivus: „ple- bis", a cyt — p o łó ż palec na ustach.

*

— Dlaczego nie czytujesz pan „M y­

śli N iep od ległej" ?

— Bo chcę zachow ać m yśl niepod- ległą...

— O ! Zbyt w ysoko cenię pański um ysł, m ożesz pan czytać bez obaw y.

U L O U R SA

— W idzisz, jaki to piękny kawałek neutralnego pije oranżadę?

— Tak, istotnie. O kawałek nosa za dużo mu do w iększości narodowej.

Z W A R S Z A W Y (Autentyczne)

Zjechała do W arszawy zacna misja amerykańskich M orm onów; misja ta m iała za cel zaopatrywanie ubogiej lud­

ności polskiej w żyw n ość i odzież.

Z głosiła się do „od n ośn ego" referen­

ta, który przeklinał nudziarstwo i na­

trętną w ła ź liw o ść Am erykanów, to te ż zbyw ał ich odsyłaniem ustawicznem do następnych dni.

Aż wreszcie misja w yjechała wraz z bogatem i zasobami do... W iednia. — A odnośny polski referent odetchnął z ulgą:

— Nareszcie pozbyłem się raz tych przeklętych amerykańskich nudziarzy!

*

W spółpracow nik pisma hum orysty­

cznego do redaktora:

— Honorarjum stanowczo za małe.

Na takich warunkach być dłużej nie m ogę. Kradnij pan sam d o w c ip y ! Że*

gnam ... J W Ż P .

OGŁOSZENIE

„Ktokolwiek w iedziałby o synu na­

szym, trzynastoletnim W ładysław ie, podchorążym W ojsk Polskich, który za­

g in ą ł w tłum ie podczas ostatnich uro­

czystości na placu Zam kowym , d on ie­

sie stroskanym rodzicom pod podanym hiżej adresem , za wynagrodzeniem ".

TEŻ Z A W Ó D

— Czem twój tata z zawodu ?

— Muzykant...

— Nu, a na czem on gra ?

— Na g iełd y !...

S u i ć z y k

|R EFLEK SJE LOKATORA Mój gospodarz stale dolicza mi do kom ornego dość pow ażną kwotę za u- żyw alność windy.

Mniejsza już o to, że winda ciągle jest popsuta i prawie nigdy nie funk­

cjonuje, ale przecież - o gorzka iro- njo! — ja mieszkam — na parterze!

N A S I ZA SŁU ŻEN I

— N o, Zosiu, kiedyż ty wychodzisz za sw eg o kapitana ?

— Niestety, nie tak jeszcze prędko!

— D laczego ?

— Bo mój narzeczony dopiero » i dwa lata będzie p ełn o letn i!...

ROTA GÓRNOŚLĄSKA Ry*. Z . C zerm ańtkiego

Nie damy ziemi skąd nasz ród...

(6)

A G IT A T O R K SIĄ D Z U LIT ZK A K y * Z . K u r c z y ń s lc i ^ f ló

Górnoślązak: Dla takich papierów znamy tylko jeden użytek..

N O W A SZK O ŁA

W przecudny św it w iośniany z w y ­ żyn Parnasu sp łyn ęła na ziem ię uro­

cza Muza. Stanęła cicho u okna poety i m iędzy przeźrocze tafle szyb złożyła prześliczne dziecię, a obok znak, że to jej dar... Zniknęła... A w łaśnie dro­

g ą szła m łoda wieśniaczka, w iodąc na sznurku przeróżow ą i przetłuściuchną św inkę. Ale widok dziecka tak ocza­

rował w ieśniaczkę, że zostaw iw szy św inię zabrała dziecko.

Poeta z rozkoszą pow itał nazajutrz św inkę...

Patrzcie — m ów ił do braci — oto przecudny Muzy dar...

I p oszły za nim m łodzianów roje...

Za mistrzem sw oim poszli uczniowie.

1 nowa pow stała szkoła...

L .

D R ZA ZG I

Chcesz m ieć pojęcie o nieskończo­

ności — badaj głu p otę ludzką.

Najdrożej kosztuje nas często to, co otrzymujemy w podarunku.

P R Z E D ŚL U B IE M O n a : Kocha, trocha, m ało, nic...

O n ; Ona ma miljon, pół miljona, pięćset tysięcy, mniej albo nic...

6

(7)

DZIEJE STU RUBLI (Autentyczne zdarzenie)

Pan Hipciio, v. zawodu polityk ka­

wiarniany, przed sześciu laty, celem w yekw ipow ania się, p ożyczył od sw eg o przyjaciela sto rubli, za które natych­

miast kupił s o b ie : garnitur marynarkowy, lakierki,

p ó ł tuzina koszul dziennych, trzy jedwabne krawaty, kamizelkę sztuczkową w kraty.

I dopiero w tym roku, zapewne pod w pływ em odbytej spow iedzi, pan dawnionym długu i zapłonął chęcią Hipcio „przypomniał sobie" o prze- w spaniałom yślnie zwrócenia pożyczonej kw oty przyjacielowi, znajdującemu się nota bene, w arcykrytycznem położeniu.

I w tym cęlu — wielkoduszny pan Hipcio — sprzedał mocno już zdyzelo- waną ow ą kamizelkę sztuczkową w kratki za 900 marek. P o ło w ę tej su- mu u ży ł na kupienie pudełka czeko­

ladek dla swej narzeczonej, za p o zo ­ stałą zaś sum ę nabyt stu-rublówkę, któ­

rą z wdzięcznym uśm iechem i kilku ciepłem i sło w y zwrócił podupadłemu przyjacielowi.

Ten zaś otrzymany banknot w y m ie­

n ił w banku na 380 marek i kupił s o ­ bie za nie — parę skarpetek...

Ali rig h t!...

B o g u ś

Ratujcie zdrowie!

Precz z obłudnym wstydem!

Niech żyje świadomość!

S Z Y L L E R - S Z K O L N I K (a u to r p ra c n a u k o w y c h ) p o d o k ła d n e m z b a d a n iu p o le c a m ężczyznom i k o ­ b ie to m w szy stk im , kom u z d ro w ie j e s t d ro g ie , n a s tę ­ p u ją c e książk i, n ie m a ją ce nic w sp ó ln e g o z p o rn o g rafją:

D r . H e r b a t : „ J a k z a p o b ie g a ć z a ra ż e n iu sio c h o ­ ro b am i w e n e r y c z n e m i" . C h o ro b y w e n e ry c z n e [Ś ro d k i o c h ro n n e n a jb a rd z ie j w y p ró b o w a n e ku z a p o b i e g a ­ n iu . L e c z e n ie . J a k ro z p o z n a ć z a ra ż e n ia . J a k o s ią g ­ n ąć z u p e ł n e w y z d ro w ia n ie . C e n a M k 1 5 ' — D r . F r u c h t m a n : „ S y filis " . N ie w ie lk a le c z t r e ­ ś cią b o g a ta k sią ż k a z a w ie r a : N a jn o w s z e p o g lą d y n a je g o u le c z a ln o ś ć , ro z p o z n a w a n ie , s p o s ó b z a p o ­ b ie g a n ia ,? z a w ie ra n ia z w ią z k ó w m a łż eń sk ic h o raz

d z ie d z ic z e n ie . C e n a M k 1 5 ’—

D r. G . M u l l e r : „ N a jn o w s z y le k a rz d o m o w y " . N a jn o w sz y z b ió r u d o s k o n a lo n y c h s ta ry c h i n o w y c h ś ro d k ó w d o m o w y c h i ro d z a jó w p rz y ro d o le c z n icz y c h n a w sz e lk ie c h o ro b y . 5 3 0 p o ra d z ilu stra c jam i

C e n a ’ M k . 4 0 — D r . L y m a n S p e r r y : „ Ż y c ie p łc io w e z w ie tz ą t — lu d z i" . T r e ś ć : P łc io w y ro z w ó j z w ie rz ą t N a rz ąd y p łc io w e m ężczy zn . P rz e d w c z e s n a d o jrz a ło ś ć . P r o ­ sty tu c ja . C h o ro b y p łc io w e . Ś ro d k i p o d n ie c a ją c o - o d u iz a ją c e . L e c z e n ie C e n a M k . 4 0 —

D r . M . M i s i e w i c z : „ S a m o g w a łt" u m ężczyzn i k o b ie t" . J e g o sk u tk i N a d u ż y c ie p łc io w e N ie m o c p łc io w a P o czem p o z n a ć sa m o g w a łt. L e c z e n ie R a d y p ra k ty c z n e d la m łn d z ie ż y , ro d z ic ó w i o p ie ­

k u n ó w . C e n a M k 4 0 '

D r . K r a f f t - E b i n g ; „ Z b o c z e n ia u m y s ło w e na tle z a b u rz e ń p łc io w y c h " . M n ó s tw o n a d z w y c z a jn y c h d o ś w ia d c z e ń . S z e re g a n o rm a ln y c h ty p ó w C h o ro b liw e p łc io w e p rz e d sąd e m karnym C e n a M k . 9 0 ’ —

AUGUST KOLESZA

m e c h a n i k

Lwów, ul. Sykstnska L. 10 W a rsta t ieperacyjny w szel­

kich maszyn do pisania, ko­

piowania, rachowania i po­

wielania pism. — Taśm y do maszyn do pisania, kalki i t. p.

Za k ażd ą n a p ra w ę .daję g w a ra n cję .

D r . K a r o ! W e r n e r : „ M a s a ż " . S a m o u c z e k p r a ­ k ty c z n y 14 ś w ie tn y c h ry su n k ó w . 5 ro z d z ia łó w ' B e g a la tre ś ć . L e c z e n ie c h o r ó b : n e rw o w y c h , ak ó r- n y e h , p łc io w y c h , reu m aty zm u M a s a ż £ tw a r z y , szyi, o c zu , n a rz ą d ó w tra w ie n ia , b rz n e h a. S p o s ó b le c ze n ia ła tw o z ro zu m iały d la k a ż d e g o . C e n a M k . 3 0 —

D r . E r n e a t B r i i c k e : „ J a k o c h ra n ia ć ży cie i z d ro ­ w ie d z ie c i" . B o g a ta tre ś ć . D u ż o cen n y c h ra d d la ro d z ic ó w i o p ie k u n ó w . 4 0 ro z d z ia łó w 3 0 0 s tro n ic

te k s tu . C e n a M k . 9 0 —

C H . S z y l l e r > S z k o l n i k : C h c e s z b y ć o d w ażn y m , siln y m i e n erg ic zn y m ? C h c e s z b y lu d z ie u le g a li tw e j w o li) P ra k ty c z n y p o d rę c z n ik h y p n o ty z m u z a w ie ra w ie le n o w y c h rad i w sk a z ó w e k . W 9 8 ro z d z ia ła c h uczy, c o czy n ić, by w p ły w a ć n a lu d zi. S u g e s tjo n o - w a ć b e z z a s y p ia n ia , o d g a d y w a ć m y śli, w y z b y ć się p ija ń s tw a , p a le n ia , an o n izm u , gry h a z a rd o w e j. — C e n n e i p ra k ty c z n e w sk a z ó w k i co ro b ić , . j a k żyć, b y o sią g n ą ć p o w o d z e n ie i s z c z ę ś c ie . Ć w ic z e n ia p * y c h ic z n e : N a jn o w sz e m e to d y s u g e s tji R o z w ó j, z d o ln o śc i ta le n tu , u s u w a n ie s tra c h u , s p o tę g o w a n ie w o li, u s u w a n ie z ły ch n a ło g ó w i p rz y z w y cz a jeń . D u ż a k sią ż k a , m n ó s tw o ilu s tra c ji, w > k w in tn a o k ła d ­ ka, o s ta tn ie w y d a n ie C e n a M k . 295*—

C h . S z y l l e r - S s k o l n i k : „ R a tu jc ie włosy**. — W sz y s tk im c ie rp ią cy m n a ł u p ie ż i w y p a d a n ie w ł o ­ s ó w w y sy ła a ie b e z p ła tn ie b roszu y z a w ie ra ją c e c e n n e w sk a z ó w k i i ra d y .

A d r e s :

P s y e h o - g r a f o l o g Szyller-Szkolnik

W a r s z a w a , P i ę k n a 2 5 / 1 2 .

P . S . K sią ż k i w y sy łam p o o trzy m an iu g o tó w k i, gd y ż p o c z ta z alicz e k n ie p rzy jm u je O p a k o w a n ie i k o szty p o c z to w e przy jm u jem y na n a sz ra c h u n ek . P r z y o b a ta lu n k u n a su m ę n ie m niej M k 2 0 0 - d o d a je m y je d n ą c ie k a w ą k s ią ż k ą b e z p ła tn ie .

N A P L E B I S C Y T .

Prof. Dobrzański ze Z ło czo w a nad esłał nam prze­

kazem poczt, kwotę J.500 M p. z następującem pismem:

„ W o d p o w ie d z i na z n ak o m ity a r ty k u ł o s ta tn ie g o n u m eru , ( R a o r la ) p rz e sy ła m 3 .5 0 0 M p . na p le b is c y t G ó rn e g o ś lą z k a z u p rz e jm ą p ro ś b ą o tw a rc ia ru b r y k ie k ł a d e k n a ła m a c h „ S z c z u tk a " . W ita ją c z ra d o ś c ią p a ń sk ą in ic ja ty w ę , o tw ie ra m y z d n iem d z i“

aiejszy m Iiitę s k ła d e k n a p le b is c y t:

P rof. D o b rz a ń s k i . . . . 3 .5 0 0 M p .

R e d a k c y a „ S z c z u tk a " . . . 5 0 0

______ R az e m 4 0 0 0 M p

P R E D SIĘ B IO R ST W O

TECHNICZNO- H A N D L O W E

LWÓW, LWOWSKA 48

d o s t a r e s a I k u p u j ą

M A S Z Y N Y

WSZELKIEGO RODZAJU.

RENOMOWANE KINOTEATRY WE LWOWIE

MARYSIEŃKA K O P E R N I K

PL. SMOLKI 4. UL. KOPERNIKA 9.

W Y Ś W IE T L A J Ą O B E C N IE Romans awanturniczy w 7 seryach p. t. :

Labirynt Nowego Jorku

S e r y a p ie r w s z a .

„Stowarzyszenie czarnej reki”.

N i e b y w a ł a s e n z n e y a .

Pierwsza Krajowa Fabryka Kapeluszy

Rudolfa Neuwelta

otrzymała już ostatnie modele na sezon letni w kape­

luszach damskich i uprasza P. T . Panie o załatwienie już sprawunków w zakresie przeróbek, bo w sezonie nięmoiliwem będzie P. T . Publiczność obsłużyć tak,

jak obecnie.

*■ K O N K .U R E N C Y A SIĘ D Z IW U JE V

1 I O K R U T N IE Z Ł A J E S T O T O , V

Z E N A JW IĘ C E J O F IA R U J E

V- Z A B R Y L A N T Y , P E R Ł Y , Z Ł O T O i

* L W O W S K A F IR M A K A T O L IC K A »\ « NR. 6 AKAD EM ICKA

J+ K T O T O ? P O W IE M Cl D O U S Z K A J l

FIR M A W ŁA D Y SŁA W A B U SZK A .

(8)

W PR Z E D E D N IU W Y Z W O L E N IA Ry. w. Bi.i.cki.go

Z pod chytrego Niem ccTpięści, Do swej^Polski się w yryw a Który darmo m ieszkiem kiwa, I m acierzy niesie św iętej Nasz robotnik G órnośląski W ęgiel droższy nad djamenty.

Kierownik literacki i redaktor odpowiedzialny: Henryk Zbierzchowski. Nakładem wydawnictwa „S zczu tek"

Klisze w ykonan" w zakł. art.-graf. „U nia". Redakcja I Administracja, Lwów, Sokoła 4. Druklfim lan. Jaegera Lwów. Sykstuska 33

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pan Megalomański postarzał się 0 dziesięć lat, wyłysiał, zgarbił się 1 dygotał z przemęczenia.. — Urwę łeb tej

Począł wić się w męce okrutnej i oszalały w gniewie, rozlał się szerokim wylewem głów zbiedzonych po wszystkich ludnych i odludnych ulicach.... Daleki

sza, swobodna audjencja. Dziś poseł polski Dr. Grabskij przedstawił się tow. Opuszczającemu Kreml posłowi tłum zgotow ał proletarjacką ow ację, w ołając po polsku:

Ogromne podrożenie papieru i ceny druku, które skłoniło wszystkie prawie wydawnictwa codzienne i tygodniki do znacznego podniesienia prenumeraty — zmusza i

Wojna była rozpoczęta Z a spalone wsie i miasta, Za łez nie ot ar tych rzeki, Za miliony naszych trapów, Za sieroty i kaleki.. Nie pomogą, żadne targi, Nie pomoże

Im krótsze stają się sukienki paska- rzyc, tem krótsze (od strzępienia się nie­.. powstrzymanego) spodnie uczonych,

Podparłem się mocno, więc i to całe tałałajstwo uniosę w swym tornistrze. Kierownik literacki I redaktor edpowledzlalny: Henryk

Dość tei szatańskiej gry, Wieczność przed nami czeka- Nie przerażą mnie mgły, Idę szukać człowieka- Jeden był jako głaz, f. Drugi jak chytra żmija, Trzeci jak