• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 4 , nr 17 (1921)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 4 , nr 17 (1921)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

'HJUlłUtllkIłWtij

POMNOŻYCIELE WALUTY

Rys Z. Korczyńskiego

> M«le*utoś€ pocztow ą opłatom ! rycęaHew.

Nr. 17. ' r o k ’rv.

C E N A N U M R R tf 15 M fc , t .W O W , O N I* 21.

Fał»w»p« mon*t; Pilnością

i

pracą łud»if si# bofseą

(2)

PO BITWIE Ryn. } Onłirn-włbo^fn

SKARBEK KONTRA PETLURA

(na nutę: Stoi jawor)

Siedzę sobie ja w Tarnowie Z memi Kozakami ,

Com ci zrobił Luendecjo ,

Że tak walczysz z nami ? Po utarczkach, ofenzywach I mordęgach tylu,

Wszak już sobie zasłużyłem Na prawo asylu-

Miałem złoto , miałem władzę Gorzka moja dola.

Nic mi więcej nie zostało Oprócz parasola-

Dokąd teraz powędrować IP jednej swej koszuli,

Chyba, żt mię hrabia Skarbek W Rudkach swych przytuli.

Na komisji hrabia Skarbek

W imię wyższej racji ,

Żądał, jak dzienniki piszą Mojej likwidacji-

Z Belwederem źle mu poszły Wszystkie awantury,

A więc teraz niepoprawny Czepia się Petlury.

By oddalić raz na zawsze Brzydką likwidację,

Gotów jestem z endekami Zacząć pertraktakcje.

Do rozumu jak wiadomo Człek przychodzi z wiekiem- Luendekiem być nie mogą Będę Luesdekiem

H e n r y k Z M e r z a h o w s k i

2

-

(3)

PAN DZI Ś

Z aad e go wszyscy. W idu je m go o,a lite o ‘dock-teach w haUach modnych Kaf- fehausów ; siedzi rozparty w lożach pro­

sceniowych teatrów, okupow anych przez noveau-riche‘ó w ; rozbija się autami po gwarnych ulicach; tańczy fox-trotta zp ó ł- dziewicaml sprzedającemi się tytko za fran­

ki i dolary; m ów i głośno o sztuce w gro ­ nie wzbogaconych kom iw ojażerów mydta i skupuje na licytacji ży d a współczesnego dzieła twórczości ludzkiej, okruchy etyki, przekonania, wiarę, dogmaty, partje po­

lityczne, w ybrakow ane hasła, Inwentarz de- mobllizacyjny, praw a, sumienia i uczciwość ludzką.

Znacie go wszyscy. Pan Dziś, to poten­

tat. Pan Dziś to synonim życia współcze­

snego — to władca wyciskający piętno aa czołach ludzi korzących się potulnie do jego stóp — to w ykw it i kwintesen­

cja nowych wartości powstałych 1 w yro­

słych na szlamie i bagnie, które wartki prąd ży d a współczesnego naniósł drogą denudacji na ubitą ziemię naszego byto­

wania...

Pan Dziś ma spasioną gębę człowieka z dobrobytowego opasu, nosi tip-top la­

kiery, najmodniejsze żakiety w dęte w p a ­ sie, krawaty z d u żą szpilką brylantową i przedział na gładko w ypom adow anej g ło ­ wie. Pan Dziś ma zawsze hum or, du^o pobłażliwości dla ludzi żyjących ze sta­

łych dochodów i ogrom ną dozę arogancji, którą usiłuje zneutralizować w oczach wy- g łodzonydi uczonych, profesorów , litera­

tów , artystów i ludzi dobrze urodzonych, błyskiem brylantów na krótkich, zaczerwie­

nionych palcach i portfelem pełnym szelesz­

czących banknotów .

Pan Dziś, to potęga. Pan Dziś, to moc!

*

Siedzieliśmy w chambre separee n ajm o­

dniejszej restauracji hotelowej. Było nas kilka osób: pan Dziś, pan W czoraj, pani futro i ju. Dyskretnie przyćmione światło różo w y d i lamp — śnieżna biel obrusów z piram idą kryształowej zastawy i derplar- uinnych kw iatów — bezszelestnie przesu­

wające się sylwety wyfraczonych kelne­

rów , nalewających szam pana i tony u p o j­

nej m uzyki, dochodzącej z nyży, zakrytej jedw abną kotarą.

Pan Dziś rozparł się na stylowej ko­

zetce 1 splótłszy tłuste, czerwone ręce nu zaokrąglonym brzuszku, rezo no w ał:

— A, ot col... Dobrze nam jest — nie­

praw da?... Zapłacę gabinet, zapłacę kola­

cję, wino, muzykę — wszystko!... Stać ranie na tol Nie lubię tej melancholji, psia wasza m atka!... Co za djabeł!... Panie W czoraj, czy pan napraw dę myśli, że po to tu prosiłem pana, aby pan mi siedział od parady?... M ó w pan coś o sobie.

Płacę za tol...

—- I cóż panu pow iem ? — zapytał ze znużeniem na arystokratycznej tw arzy, pan W czoraj. — To pana może nie zajmie;

stare dzieje 1...

— Do bani z taktem gadaniem ! — rzu-

aij sl.ę pun Dziś. C u . iw autujzy: uje iajm ie?.., Pan może chce powieiłżieć, że te historje nie dla rrune?... Gw izdam uu to l.. W szystko jest dla mnie — ją pła­

cę I Zechcę, a spiszede dla mnie całe to­

my o tern co było; zechcę — napiszecie, że wszystko się dla mnie działo... Dla mnie szumiały skrzydła husarskie na polach bitew ; dla mnie rozszerzano granice, pi­

sano praw a, budow ano pom niki i pisano księgi. W szystko dla mnie — jam Dziś!...

Gdy zapłacę, to do herbarzy wpiszecie m o ­ je nazw isko zaraz po Bolesławie C hro­

brym ; wyrysujede mi drzew o genealogi­

czne z pniem w prostej linji od Rzepichy;

m alarze wym alują m i antenatów — histo­

rycy w yszukają mi w rodzinie senatorów i biskupów — heraldcy przysięgną, że herb m ój znany był za Ziemomysła, a a- rystokracja obecna uzna we mnie... austrja- cklego hrabiego... M nie wszystko w olno!,..

Na mące rumuńskiej, nafcie 1 skórze'.^ro­

biłem m iljardy i kpię ci w oczy, panie...

panie W czoraj!...

— Panu kpić nie w olno, panie Dziś z naszej świętej przeszłośd — zauw ażył pan W czoraj — sięgając łapczywie po k a­

w ał sera. — Przeszłość narodu, to święta rzecz...

Pan Dziś ś d ą g n ą ł rękę w kułak i w y­

prężył ramię zdobyw czo przed siebie.

— Ja wszystko, co zechcę, kupię!....

Ot, ty, Jaśnie W ielm ożny Panie W czoraj, m ów isz ciągle ,,naród‘‘ i bajdy ględzisz o przeszłośd i ojcach swoich — a ja to­

bie kilka tysiączek dam i ty rai napiszesz, że nigdy żadnego narodu nie było, ani żadnych prym asów jeżdżących na koniach w czerwonych pelerynach, ani żadnych oj­

ców, — a tylko byłem ja, Dziś...

— Ohyda, ohyda! zaw odziła pani Jutro, ocierając batystową chustką oot kro- plisty z czoła.

— Ty m i, pani Jutro, nie puszczaj się na fochy, bo gdy zechcę, to i ciebie kupię.

Pieniądze — to grunt!... Nie chcę p a ­ trzeć za siebie, ani przed siebie. Co mnie to obchodzi, kiedy mnie przedtem nie by- to. W szystko, co zechcę, nogą rozdepcę!

)a jestem, mój spryt jest, moje pieniądze

— nic więcej!...

Pani Jutro podniosła się oburzona.

— Rzuć pan okiem przed siebie, pa­

nie D ziś! Patrz pan na tę dal, gdzie przed w rotam i nowowschodzącej Jutrzni scho­

dzą się nasi bracia na mocarny Czyn i Dzieło, co w ykują hartow ną Dłonią w o- poce Przeznaczenia... Patrz pan na ow ą ofiarną krew , co płynie z nieznanych krain rubinow ą strugą I użyźnia jałow ą ziemię, na której nagle w ykw itają łany chlebnych zbóż i drzewa uginające się pod ciężarem ow oców ... W id zisz Przyszłość, co idzie ku nam jasna, uśmiechnięta i święta w aureoli wywalczonych zwycięstw nad potworami naszej zachłanności, nieróbstwa, przekup­

stwa i przewrotności... Czy wiesz, że gdy­

by nie w iara we mnie, w Jutro — mnogo m nogo najszlachatnlejszych serc by skonało pod tw oim obuchem, panie D ziś?... Czy wiesz o tem, że jesteś tylko znoszony,

juk* kloiy me dojrzał jetsjseee * • operacji? Ty mnie swoim lokdem nie

mierz, bo ja wszystko przemierzę n a n o ­ wo, tw oja miara, panie Dziś, jeno dla cherlaków stworzono, nie dla mnie... Jam jutro!...

Pan Dziś pociągnął szampana,

— Oj durna ty babo, jak każda b a ­ ba 1... Kto z tobą pójdzie w ten ,pc;- tyczny świt nowej Jutrzni?... Pójdziesz, p ó j­

dziesz, ale z m oim i synkami 1 córeczkami...

W id ziałaś ty m o id i bękartów ?... Powiadam ci, draby — mnie samemu na podziw !...

Ty się przed nim i powieś, albo serce sobie z piersi pazurami wydrzej i do krwi rozdrap, a oni d tylko w to twoje żywe serce naplują I śmiać się będą z twoich poetycznych fanaberji!,.. Co mi tam wasze czyny, wzloty, upadki i sny o potędze I...

Pies was trącał I...Moi synkowie na w a ­ szych »mo>giłach się prześpią i traw ę co m ogiłki porosła sprzedadzą na paszę I...

W am nie do żyda!... Na J. W , Pana W c zo ­ raj nie patrzę; co mi tam wasze cugi, w a ­ sze lokaje, wasze liberje!... Ciebie, piękna pani Jutro kupię sobie. Nie myśl, że dla mnie, broń Boże! Ja za stary 1 nie zdzierżę d więcej... Dla synka najstarszego clę ku­

pię; to ponoś w modzie mieć własną m etresę!... C h a ! c h a ! cha !,..

Grzm otnąłem pana Dziś szam panów ką w łeb. Usłyszałem dźw ięk rozpryskującego się szkła na łbie rechoczącego bydlaka.

Z biegli się kelnerzy. Podkręcono kilka płomieni św iatła — dyskretne tony m u­

zyki umilkły... W biegł gospodarz i lamen­

tując w skazyw ał mi na duże lustro ro­

boty weneckiej, które rozbiłem fiaszką.

— Gdzie to bydlę? — wolałem ochry­

ple, pieniąc się ze wściekłości. — Gdzie pan Dziś ?

Tłumaczono ml, że piłem wiele bez ż a ­ dnego tow arzystw a, że kazałem muzyce grać, że wiele m ów iłem ze sobą samym i że później rozbiłem flaszką lustro.

— Tu nikogo nie było z panem do bro­

dziejem w separatce! — tłumaczył mi u n i­

żenie gospodarz, gdym p ła d ł za rozbite lustro. — Absolutnie nikogo!...

W yszedłem na ulicę. Był blady 4wit.

Na rogu ulicy stał pan Dziś i zm ar­

szczywszy groźnie brw i, groził ml grubym palcem, na którym błyszczał brylant bez­

cennej w artośd.

RAORT.

3

(4)

Ponura perspektywa

Siadaieliśrny rui ławeczce ja jakiś przeciętnego w yglądu obywatel chmur­

ny, skrzywiony, niezadowolny.

Słońce, piękne, wiosenne niebo, m nó­

stwo ładnych kobiet, trzewiczki, migające na bruku, jak różnobarw ne iskry.

W szystko dobrze.

Sąsiad m ój przyglądał się przechodniom z nietajoną pogardą. Wreszcie .a w in ął się szczelniej W płaszcz i przem ów ił Uk- ffw a żąc o , wyniośle:

— No — i jakże się pan tu czuje?

T u? Na tej ławeczce? Doskonale,

— Nie! W państwie polskiem, w Polsce.

— W ie pan co? Szczerze m ów iąc mimo wszystko —- woale nieile. Praw da, jest jeden kardynalny błąd — zawsze za mało maro pieniędzy —

Sąsiad m ój uśmiechnął się pogardliwie.

—■ ale panu, jako człowiekowi obcemu

—- m ówiłem dalej — mogę powiedzieć szczerze, iż pochodzi to stąd, że zawsze wydaję zadużo. Nie jest to tedy winą państwa. Pozatem — wszystko byłoby dobrze.

Sąsiad m ój m achnął ręką.

— Gadasz pan głupstw a! — rzekł tw ar­

do. — Nic a nic pan nie rozumiesz. My

— uw ażasz pan — zupełnie nic w święcie

nie znaczymy. i

— No — nie powiedziałbym tego. Z n a ­ czymy właśnie tyle, ile znaczymy I — w y­

kręcałem się. |

— Nie znaczymy nic! Nie umiemy ro­

bić historji! Patrz pan na Rosję — o ile ona wyżej od nas stoi! Tam jest jakiś ruch — bolszewicy, Trockij, Dzierżyński, terror, ciągle nowe republiki — wszystkie kinematografy o tem piszczą! Tam , panie

— choćby taki Kronsztad — tysiące ioz- strzelanych. Ruch dzisiejszy, ruch ideowy

— historja na wielką skalę — a a ras co?

Zapalił papierosa.

— Ja, panie, długi czas w Rosji by­

łem. W idziałem . Na przykład taki Deni- kln. T aż to, panie, rabuje, jak cholera.

Gdzie przejdzie — pustynia. To pie są żadne, żarty — warto popatrzeć. A jak panu pogrom urządzi — to moje uszano­

wanie, czegoś podobnego na całym świe- cie nie zobaczy! Albo choćby, uw ażasz pan, W łosi. Taki Malatesta, anarchista — wszystko do góry nogam i przew racał — Człow iek, rozumiesz pan, siła! U nas — ludzi niema. Co W ito s? Legitymista, zw y ­ kły chłop a w Piasta się baw i, podatki ściągać każe, porządku pilnuje i zdaje mu się, że historję robi. Jaka to historja? Co za historja?

W zruszył ramionami.

— Na świecie, panie, coś się robi, lu­

dzie, uw ażasz pan, zbierają się w kupę, krzątają się. W e ź pan na przykład tych głupich A n g lik ó w ! Ja już nie m ów ię o Egipcie, o Indjach, ale bodaj ta Irlandja!

Co za robota — miasta p alą, ludzi w ie­

szają, człowiek wie przynajmniej, że żyje, jest co przeczytać' w gazetach. A tera2 znów zalanie w odą prawie stu szybów !

WiąrwtwiH k.ksij! Wtpiputnee wuj ale powiedzieć n.i« m ożna, starają się. Cały świat o nich wie. A m y? U nas, jak mi Górnym Śląsku parę tych głupich szybów ktoś chciał zalać, gw ałt się zaraz zro­

bił i sami robotnicy przeszkodzili. To nie jest żadna robota! Tak to nie pójdzie!

W lepił we mnie przygnębione, smutne oczy.

— Co znaczą sądy ludzkie! — rzeki z westchnieniem. — Ile o nas pisano i jak ! Anarchiści, polska partyjność, nietoleran­

cja, coś tego ow ego — cały świat się nas bał!... A jak co do czego przyszło, pokazało się — że nic. 1 żeby to jeszcze jakie trudności były, militarne rządy, m nó­

stwo policji — ale tu policji prawie nie znać, żandarm erja, pożal się Boże, pół żandarm a na dziesięć tysięcy ludzi i nikt nie potrafi wykorzystać położeniu!

I to jest naród?

Splunął kunsztownie przez zęby.

— Św iat dokoła nas aż tańczy a u nas cisza, żadn eg o ruchu. Chodzi to, panie, po tym świecie, każdy robi, co chce, nikt się do niego nie wtrąca, nikt nie spyta — zupełnie żadnego sensu w tem wszystkiem niem a! To już choćby w M e­

ksyku lepiej. Pow iadam panu, jak tak da­

lej pójdzie, pies ze złam aną nogą w ie­

dzieć o nas na świecie nie będzie.

Śm iejąc się, żartując, przeciągały kulo nas tłumy pogodne, swemi własnemi spra­

wami zajęte.

—: Patrz pan. na te m asy! - żachnął się mój sąsiad. — Jakąby z tego bajeczną demonstrację m ożna zrobić!... A to chodzi, chodzi, bruki tylko szlifuje i marnuje się!

Patrzyć rui to nie m ogę! Ten naród po­

jęcia nie ma o życiu!...

Z ak lął siarczyście, zerwał się i odszedł, z oburzeniem, w zruszając ramionami.

Ter«yte».

P O D ŁA RESTAURACJA

— Dlaczego ententea przeciwną jest restauracji H absburgów ?

— Bo dzięki niej organizm Europy cier­

pi na ciężką niestrawność!

J d

C ; ' NA PAW IAKU

— Z powodu dobrego zachowania si?

zostaje panu reszta kary darowaną. Może pan więzienie opuścić!

Ani m yślę! To sprzeciwia się usta- wie o ochronie lokatorów !

— Ja kto?

— Przecież w myśl ustawy tylko za złe zachowanie się można wypowiedzieć mie­

szkanie! t,

- 4 —

(5)

iggl

PO W RÓ T KAROLA

R y a . Ca«i u i a i i a k » « g o

Ze znanych motywów Lehara Głupi, głupi itździec len..

HISTORJA O RÓ W N O U P R A ­ WNIENIU KOBIET

Sufrażystki nasze, oburzone niesprawie­

dliwościami, które naw et dobry Stwórca popełnia na niekorzyść kobiety, wyslaty pewnego razu delegację do nieba.

Po formalnościach przedwstępnych, Pan Bóg przyjm uje je bardzo uprzejmie. Baby grzm ią na niesprawiedliwość boską, uja­

w niającą się choćby w rozdziale funkcji przy tworzenia potom stwa, przyczem cały ciężar i męka rodzenia przypada kobiecie.

W zruszony Stwórca cofnął S w ą odw ie­

czną wolę, oświadczając, że odtąd, gdy matka będzie rodzić potom stwo, bóle z tem zw iązane, będą udziałem ojca.

Nazajutrz w pewnym domu miał przyjść nowy obywatel na świat. Istotnie matka z promieniejącą tw arzą, bez najmniejsze­

go wyrazu cierpienia odbyw a sw ą rzecz.

Natomiast zaniepokojeni przyjaciele ota­

czają w ciąż zapracowanego w swym g a ­ binecie m ęża, obaw iając się o to, żeby go nagłe bóle nie pozbawiły przytom no­

ści. Ale m ąż ani myśli o tern, czując się zupełnie dobrze... „W idzicie więc, pow ia­

da, jakie te baby histeryczki! Od początku świata krzyczą tyle o swem bohaterstwie,

a to wcale nie boli.“

W tej chwili rozlega się gdzieś o pię­

tro wyżej przerażający, m rożący krew w żyłach okrzyk boleści. Przestraszeni męż- ezyini biegną na drugie piętro, gdzie w

okropnych kurczach wewnętrznych wije si\;

młody oficer, stały gość w domu obdarzo­

nych nowym potomkiem rodziców.

Gtllt.

Z NIEDAWNEJ WYCIECZKI DZIENNIKARZY PO WiELKO-

POLSCE

(Autentyczne)

K o l e ż a n k a z M a ł o p o l s k i : Ładne są te wasze okolice, ale zawiele tutaj płaszczyzny.

K o l e g a P o z n a ń c z y k : Były tu przedtem takie góry i doliny, ale kazali­

śmy je zrów nać. U nas musi być p o rzą­

d e k !...

(6)

DEPESZE PRZYSZŁOŚCI

1R Z Y IĘ C IE TO W. KS. O&OLEftSKIŁGO POSŁA S O W IE T Ó W W W A R SZA W IE.

W a r s z a w a (PAT) Dziś poseł Rosyj­

skiej Socjalistycznej Federalistycznej Repu­

bliki Rad, ks. Oboleński, wręczył Naczelni­

kow i Państwa swe papiery uwierzytelnia­

jące. O godzinie 12-tej przybył powozem do Belwederu w towarzystwie radcy le- gacyjnego W odoglow skiego z eskortą ho­

norow ą szwadronu szw oleżerów . W je ż d ż a ­ jącego pow itano dźw iękam i „M iędzynaro­

d ó w k i" a warta honorowa sprezentowała broń. W ręczając swe dokumenty p. p o ­ seł przem ów ił po francusku do Naczelniku Państwa, podnosząc, że za wielkie szczę­

ście i honor uw aża sobie, iż m oże ośw iad­

czyć, że dążeniem władcy, który go w y ­ słał, będzie podtrzymać nić tych uczuć, jakie Rosja żyw iła zawsze dla Polski. Na to Naczelnik Państwa odrzekł, że znając sympatje Rosji do Polski z własnych d o ­ świadczeń młodości cieszy się niew ym o­

wnie, że może oglądać tak znakomitego dyplomatę w W arszaw ie, poczem ks. Obo- leński przedstawił Naczelnikowi Państwa personal poselstwa, poczem nastąpiła dłu ż­

sza, swobodna audjencja. O godzinie 12-ej minut 5 audjencja była skończona. W y je ż ­ dżającego posła pożegnano dźw iękam i hymnu narodow ego, a w drodze po w ro ­ tnej przez Nalewki zgromadzona publi­

czność wznosiła gorące okrzyki.

FRZY JĘCIE Di. S G RABSKIEGO PO SŁA RZECZPOSPOLITEJ W MOSKW IE.

M o s k w a (Rosta). Dziś poseł polski Dr. St. Grabskij przedstawił się tow. Le- ninowi. Już w ygląd zewnętrzny sam jtnlle nastroił i symptycznie rozczarował tłumy proletarjatu, które z ciekawością oglądały posła białogwardejskiej Polski.

U w rót Kremlu oddział przybocznych Chińczyków sprezentował wobec posła g ło ­ wy Ukraińców. W ręczając swe papiery p o ­ seł Grabskij zapew nił, że wytyczną polity­

ki dyplomatycznej jego będzie stare hasło, któremu zawsze było w ie rn y : zaw sze z R o ­ sją, jakąkolwiekby była! i prosił, by nie identyfikować osoby jego z m ilitarną k li­

ką rządzącą w Polsce.

Tow. Lenin w serdecznych słowach a szczerych wyraził radość oglądania męża, który dał ju ż enuncjacjami o Galicji wscho­

dniej daw no w yraz swemu zrozumieniu d ą ­ żeń proletarjatu rosyjskiego, zwłaszcza, że obaw iał się, iż może przybyć do M oskw y jakiś socjalzaprzaniec świeższej daty, np.

Jodko. Opuszczającemu Kreml posłowi tłum zgotow ał proletarjacką ow ację, w ołając po polsku: „dołoj flnasjera! dołoj masonerjal'*

DM OW SKI ZAPISUJE SIĘ DO „P IA «T A “ I A więc Dmowski ma zostać ludowcem!

Usłyszymy w net zapewne więc, że Józef Piłsudski zapisuje się do Chrześcijańskiej Demokracji, a ks. Adamski daje mu buła­

w ę m arszałkow ską do wypraw y k rzyżo­

wej na wydarcie Rzym u z rąk bezbożni­

ków — gen. Sosnkowski, nabraw szy sm a­

ku w Paryżu do francuszczyzny, przystę­

puje NZL.

Andrzej Niemojewski zostaje komunistą, bo jeszcze lam nie był, a lubi komunały — ks. Theodorowie? wreszcie dla symetrji nosów orientalnych wejdzie do PPS.

I>'

UPARTY SYMULANT

W szpitalu wojskowym pozostaje cho­

ry, na którego chorobie lekarze nie m ogą się poznać. „Sym uluje" — zaw yrokow ał wobec tego szef sanitarny i kazał mu dać na w ew nątrz aspiryny, a na zew nątrz jo ­ dyny.

Chory pomim o tego nie czuje się le­

piej, uporczywie trzym ając się łóżka. — Oburzeni lekarze dają mu olej rycynowy z zagrożeniem, że jeśli mu to nie po m o­

że, dostanie kasarniaka za symulację.

Na drugi dzień podczas wizyty ok a­

zuje się, że nieszczęśliwiec umarł.

A to uparty symulant — wyrokuje major, szef sanitarny. — W o la ł umrzeć, żeby tylko postawić na swojem i poka­

zać, że on miał rację.

Janek

JESZCZE O R O Z D Z IA L E ZB O Ż A

Obliczenie rozdziału zboża, o którem doniesiono w „Szczutku" z 7. kwietnia, wym aga uzupełnienia, świadczącego o po­

chlebnej wyższości urzędników m ałopol­

skich nad urzędnikami w ładz centralnych w W arszaw ie.

Gdy mianowicie do okręgow ego w y­

działu aprowizacyjnego wschodniej M a ło ­ polski nadeszło 28 w agonów zboża z p o ­ leceniem z ministerstwa, by rozdzielono to zboże między 7 najbardziej zniszczonych pow iatów i to w ten sposób, aby każdy z tych pow iatów dostał 31 w a gon ów , o d ­

nośny referent okręgow ego wydziału a- prowizacyjnego zorjentow ał się w oka mgnieniu, że zaszła tu pomyłka w w yra­

żeniu, że więc należy zamiast słowa „ w a ­ g o n ó w " ustawić „w o rk ó w " (czyli ctm.).

Dzięki wysokiej inteligencji małopolskiego urzędnika nastąpił ostatecznie rozdział zbo­

ża według klucza, w jedynie właściwy sposób rozw iązującego problem rozporzą­

dzenia m inisterjalnego:

28 w agonów zboża 2800 eta.

między 7 po w iatów rozdziela

się po 31 ctwm. 217 ctm.

pozostaje 2583 ctm.

które wkrótce konsumenci nabyw ać mo-

y ii w jednej ze zuttnycjU hupiełSuob firm żydowskich, Ju t w gotow ej do konsumji formie chleba i bułek po przystępnej ce­

nie 110 rak. za zgrabny bocheneczek diłe- ha, a 15 mh. za smaczną bułeczkę.„

A FO R Y ZM Y SEJMOWE

Nawet przysłow iowe gadulstwo starydi bab, nie jest w stanie zrobić konkuren­

cji niektórym naszym „złotemstym" po­

słom.

*

Obstrukcje sejmowe są najzłoSliwszą formą wszystkich obstrukcji.

Dotychczas utrzym yw ano, że tylko w rosyjskim języku m ożna komuś porządnie nawym yślać, sejm nasz jednak dow iódł, że i polski język posiada w tym zakre­

sie niewyczerpane bogactwo.

*

Coby w art był sejm, gdyby w nim nie było — bufetu I

*

W iększość reprezentantów narodu w a l­

czy w czasie debat nie tylko słowami, ale i — pulpitami.

N ajw ymowniejszy poseł w sejmie, nie jest w stanie w dom u przegadać — sw o­

jej żony.

*

Nie jeden śmiertelnik przez całe swe życie ani nie śpiew ał, ani nie grał na żadnym instrumencie,, dopiero gdy został posłem, pokazało się, że ma pierw szo­

rzędny talent kodo-muzyczny.

PORÓW N A N E

— Co to jest moralny katzenjammer?

— To takie uczucie, jakiego Niemcy doznają teraz, po plebiscycie na Górnym Śląsku.

f

HARM ONJA

Gdy waluty zagraniczne szły w górę, to i ceny szły u nas w górę.

A skoro nasze marki polskie poszły nieco w górę, ceny —- znów ta k ie po­

szły w górę...

B«»«»

(7)

OPUŚCIŁY PRASĘ :

W. R A O R T A

„WESOŁE IMPERTYNENCJE"

S A T Y R V .

DO NABYCIA WE WSZYSTKICH KSIĘGARNIACH C IÓ W N Y S K Ł A D W LUDOW EW TO W . W TDA W N IC ZEM

W E L W O W IE.

C E N A E G Z . 100 M K .

CO LEPSZE?

— Tu złodziej jeden! To ty nuiie prze­

stajesz łafszywy d o lar? Ażebyś spadł z d r u g i e g o piętra i złam ał choć j e d u y ręki l

— A ja tobie życzy, żebyś zledał tyl­

ko z p i e r w s z e g o piętra i połam ał obie ręce.

W SZYSTKO JEDNO

R o s e u d u f t um izgując się do swojej nowej buchalterki, dyktuje jej list; ..Panno Malcio, pani całkiem zakochana!... R gdzie data?"

M a l e i a (zad^sana): „Nie wiem, k tó ­ rego dzisiaj in am y !“

R o s e n d u f t : „No, no, nie szkodzi. }a szę nie gniew am . Napisz pani datę w czo­

rajszy L . “

W IE L K a RÓŻNICA

G o ś ć (do czeladnika fryzjerskiego): A to eo takiego? Taż to mydło strasznie śm ierdzi! Jak pan śmie takiem mydłem mnie golić?

F r y z j e r : Przepraszam ! Pan szę cał­

kiem niesłusznie rzuca! Przedewszystkieni ja pana golę nie z midłem, tylko z brzy­

tw ą, a po drugie to midło wcale nie szmierdzi, tylko moje palce ciuć troszkę od szledzia...

NIEODPOWIEDNIE MIEJSCE

Podczas przedstawienia komedji S za ­ niawskiego ,,E w a ‘‘ w teatrze miejskim para m ałżonków półgłosem rozmawia.

G o ś ć z t y ł u : A to co za m o d a ? Jak państw o chcecie się bawić, to prosię pójść do domu...

W REDAKCJI , SZCZUTKA"

P o d lo t e k (rozkochany aa zabój w jednym z redaktorów ): Pańskie „drzazgi"

w ostatnim numerze zachwyciły mnie. Nie bądźże pan nieznośni) i pow iedz rni, jak pan robi te drza zg i?

R e d a k t o r : Prosta rzecz. Co tygodnia rąbię drzewo i mam ich całą kupę...

D R Z A Z G I

Najbiedniejszy nawet samotnik, jeśli dziś umiera, zostawia po sobie skarb bezcenni):

jeden wolny pokój.

Gdyby ludzie ofiarowali dziś dla dobra drugich bodaj jedną dziesiątą z tego, co w ydają, by innym szkodzić, świat nie w ie ­ działby, co to nędza.

Kto szuka myśli duje własne.

rzadko tylko zn.ij-

Gdyby dziś powstał z grobu Jan Chry­

zostom Pasek, zmieniłby stanowczo z m iej­

sca swoje nazwisko.

<h)

MIĘDZY PRZ> JACIÓŁKAMI

W iesz, zaręczyłam się dzisiaj z A dol­

fem !

T ak ? W cale mię to nie dziwi. Gdy mu wczoraj dawałam kosza, powiedział mi, że wobec tego popełni wielkie głu p­

stwo !

NOW Y KOMPLEMENT

Pari Daw id Najracb przedstawili swą otyłą żonę nowemu w spólnikow i:

R to jest mein „fett“ Akorapltl!

WN RA ŹN A ALUZJA

Ż o n a : Czy wierzysz w w ędrów kę dusz?

M ą z: W ykluczonem nie jest, źe w poprzedniem życiu byłem osłem!

MĄDR\ PO SZKOD ZIE

— C o? Ty pow tórnie żenisz się z w d o ­ w ą ? Przecież nieboszczka wniosła ci sie­

dmioro własnych dzied w posagu!

— Tak, to było ryzykowne! Nie miałem czasu wtedy nadtem się zastanaw iać! Ale obecnie ma ich tylko pięcioro!

© X

NIEGRZECZNY

W petwnem towarzystwie ubezpieczeń przyszło do ostrej wymiany zdań między wyższym urzędnikiem tej instytucji a jakimś ajentem.

Podczas tej sprzeczki woła nagle ajent:

„Pi niecli szlak trafi te elektryczne tram ­ w aje1'.

Zdziwienie ogólne, gdyż sprzeczka nie zostawała w żadnym zw iązku z elektrycz­

nym tramwajem.

Na zapytanie jednego z obecnych co ran znaczyć ten w ykrzyknik, odpowiada ajent:

Bo od czasu jak tramwaj elektryczny za­

prowadzili w miejsce konnego - to w szy­

stkie konie poszły do asekuracji.

OSTROŻNY

Pewien restaurator skarży się;

Interes mój szedłby wcale dobrze, gdyby niektórzy z moich gości nie byli tego zdania, że ł y ż k a jest lekarstwem, które należy b r a ć po jedzeniu.

M n .

ATA Z A K Ł A D F O T O G R A F I C Z N Y

P I . M A R I A C K I L . 4 . ( H o t e l E u r o p a J l M ) ZDJĘCIA P O R T R ET O W E, O R U PY, TA BLEA U K , R EPRO D U K CYE,

PRZEZROCZA, POW IĘKSZEN IA, SZKICE, A KW A RELE I t. d.

ATA

Sp ecyalisła w w yro b ie b a n d a iy prze*

puklinow ych I rupturow ych, M. L. PO . LACZEK W SAMBORZE 225 ponadto p oleca:

O paski brzuszne na gumach lecznicze i t. p. Opaski dla poprawienia figury. Peaary przeciw wypadaniu macicy. Pończochy i owrjacze gumowe na żylaki Mocznik) dla osłabionych na pęcherz. Pr os to trzyma czf.

Waialkt* s k e n ia M latw fi p o c ił' aatrcfcaiaat. — l la a ł r o m a katalogi gratis.

iOK)OIOaiOOIOCM 3CtOatXtO<XXXi

W YT W O RN Y KINOTEATR W E LW OW IE

.KO PERN IK" I

(UL KOPERNIKA) 2

WYŚWIETLA DRAMAT CYRKOWY w 5. W 1 E U AKT. |

UDAREMNIONE PLANY

(BU FFA LO • BILL)

BOHATERKĄ DRAMATU JEST PRZEŚLICZNA ARTYSTKA CYRKOWA x *> aio aio cK > o «x »at> aiC K *x »cr> aio c*K »o o rx »o arx )K > c)*o ^

P

tlf a l /o do dysporycyi Skarbu Państwa Polskiego

W/ltw&rn a c i t k o lad y I cukr6<w d e se ro w y c h

LWÓW, Marka 2

(ró g Zyblikiew ieia)

Karol

L

= ]

Z a l e s k i i S * » Sk* » ogr- por.

Poleca swe wyroby P. T. Publiczności

H U R T O W N YM O D B IO R C O M ZN A CZN Y OPUST*'

I I y

Nowy adres Redakcji:

L W Ó W , U L IC A B A T O R E G O 36.

Redaktor naczelni? i kierownik literacki: Henryk Zbierzchowski. Kierownik artystyczny; Zygmunt Kurcsiyński.

Nakładam wydawnictwa „Szczutek" Redakcja i administracja L w ó w , Batorego 36 Drukiem tgn Jaagera l w ó w . Sykstuaka 33

(8)

Żołnierz polski: Panowie! Psiakrew!! D iś ć już tych konferencji, komisji i narad •— oddajcie co nasze!

S A M U M

__ i , • / • ___

K O N F E R E N C JE B EZ K O N C

a

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pan Megalomański postarzał się 0 dziesięć lat, wyłysiał, zgarbił się 1 dygotał z przemęczenia.. — Urwę łeb tej

Począł wić się w męce okrutnej i oszalały w gniewie, rozlał się szerokim wylewem głów zbiedzonych po wszystkich ludnych i odludnych ulicach.... Daleki

Ogromne podrożenie papieru i ceny druku, które skłoniło wszystkie prawie wydawnictwa codzienne i tygodniki do znacznego podniesienia prenumeraty — zmusza i

Wojna była rozpoczęta Z a spalone wsie i miasta, Za łez nie ot ar tych rzeki, Za miliony naszych trapów, Za sieroty i kaleki.. Nie pomogą, żadne targi, Nie pomoże

Im krótsze stają się sukienki paska- rzyc, tem krótsze (od strzępienia się nie­.. powstrzymanego) spodnie uczonych,

Podparłem się mocno, więc i to całe tałałajstwo uniosę w swym tornistrze. Kierownik literacki I redaktor edpowledzlalny: Henryk

Dość tei szatańskiej gry, Wieczność przed nami czeka- Nie przerażą mnie mgły, Idę szukać człowieka- Jeden był jako głaz, f. Drugi jak chytra żmija, Trzeci jak

nistrem skarbu w yasygnow aliśm y dwa miljardy marek na koszta, które mają ponieść em igranci w czasie podróży i jako ekw iw alent za utracone dnie