ŻOŁNIERZOW I POLSKIEM U W ROCZNICE HUSZTU
NiależytoSć pocztową opłacono ryceałtem . C!i
ROK IV. NR. 7. L W Ó W , 9. L U T EG O 1921. CENA N łJM EttU Id
WIELKA GRA ' R y . Z . K u rc z y ń ak ie g '
Żołnierzyk polski: Nic się nie bój D ziadku!-C hoćbyś nawet tam przebrał, zawsze jeszcze liczyć możesz na mój karabin
B E Z I M I E N N E M U Żołnierzu polski
/p rzy im ten skromny
[dar, Który składam y męziwu i za słu d ze.
Tych, którzy p a d li
—szereg bladych [m ar, Swoiem wołaniem więcej nie obudzę, Lecz tym, co żywi, lau r na skronie włożę, I swoje serce p rzed nim i otworzę.
Ody słońce dla nas zachodziło w mgle, I g ro t ju ż leciał, co złowrogo warczy,
Czembyśmy byli w owe krwawe dnie, Odyby nie miecza hartowność i tarczy
/te ofiary składane bez liku,
I trud twój ktw aw y polski żołnierzyku?
W noce zwątpienia, gdy za p a d a ł mrok, A do drzw i chaty ju ż pukały kruki, Całą otuchą był twój ciężki krok,
Jakim co chwila rozbrzm iewały bruki.
Gdyś szed ł na szańce po rany i blizny, Dla swej najsłodszej kochanki Ojczyzny.
I obroniłeś ją p rze z swoją krew, O d nowej męki i nowej Gehenny,
Więc przyjm ij w darze serca mego śpiew, Żołnierzu polski, szary, bezimienny
,Ginący w rowach
wgłodzie i mozole, I w jakim ś wspólnym zakopany dole
.H e n r y k Z b i e r z c h o w s k i .
SER C E ŻO ŁNIERSK IE
Serce bijące, żyw e, gorące, ukryte pod lew ą klapą łachu żó łtaw ego, u- wiązane taśmą plecaka, co rozmokła na deszczu tak boleśnie wrzyna się w ży ły , serce żołnierskie...
Nie opisać ani twych kołatań lęku, co rodzi się w ulew ie o ło w iu u każ
d eg o , prócz bohaterów now elek —- czy w moment, g d y w ódz ma przycze
piać krzyżyk na w stążeczce...
Serce żołnierskie — pałac m iłości.
Szerokie ono i w ąskie. Szerokie i o b szerne, b o w niem m ieści się Polska cała, z paskarzami, partyjnikami, p róż
niakami, pozerami, pasożytam i na g le bie krwi, z serca żołnierskiego utoczo
nej. A takie wąskie i dziurawe. Dziś H ela, jutro Lola, pojutrze rano Zosia, w ieczór Janka, czasem jedna rok albo i d łu żej, za grób, ale zawsze tylko jedna ta.
Serce żołnierskie, tmenażerjo cudna!
Konik tam m ieści się, dła którego ty żołnierzu kraść pójdziesz, choć dla sie bie nie u rw ałbyś źdźbła. Konik i O- sieł-Józek, nieśwarna pokraka plutono
wa, ale dusza-chłopiec, przeklęty c y w il, nieglajza. Jeno nie markirant.
Serce żołnierskie, co lubisz wrzask i ciszę.
Wrzask kochasz porucznika. Bo po- rucznik — chłop m orow y; krzyczy, gdy s ię słu żb y nie robi, ale krzyczy i na intendanturę za każdego papierosa, o każdą zelów kę ujada się.
1 cichy kochasz blaszkę m etalową.
T ę pamiątkę u m ilk łeg o gwaru na „ od cinku" lw ow skim .
Serce żołnierskie. Bijesz, bijesz...
C hoć bić przestaniesz, w dole z b io rowym przysypane ziem ią ojczystą, tętno tw e g o bicia rozpływ a się w e
terze i nad naszą ziem ią, nad p ado
łem skom lenia codziennego i nad kw i
kiem gryzących się przy korycie dwu- n ogów dzwonisz w rytm niewidzialny, siłą w iekuistą, co bije i dław i zjada
czy chleba — z cudzej pracy... pi Z CYKLU „O P O W IE ŚC I A R A B SK IE "
0 C H A L I F I E i W O J O W N I K A C H I sta ło się, że dzikie plemiona tu- rańskie p o częły podsuw ać się ku g ra
nicom chalifatu.
I d o chalifa rzekł dow ódca tw ier
dzy:
— Trzeba, następco proroka, zw ołać kążdego w iernego, któremu broda u- rosła, a jeszcze nie pobielała.
Ale wielki w ezyr b ył zawsze skory do now szych p o m y słó w :
— N ie, urządzimy św ięto Zachęty:
niecli :.się dobrow olnie zapisują pod sztandar. Muezyni będą imiona ic h w y - w o ły w a ć z minaretów. H eroldow ie b ę dą trąbić p o bazarach i w ykrzykiw ać:
„w szyscy d o o b o z u !", „wszystko dla w ojow ników !",, pierw szy eunuch b ę dzie jeździć na w ielbłądzie z w o sk o w e-
mi g łow am i ofiar Turkomanów, m łodzi softow ie będą przyczepiać skórki za
jęcze tym, co jeszcze noszą turban a nie szyszak...
Chalif przerwał m u :
— N ie chcę ochotnych do op isyw a
nia w ojny, jeno takich, co dokonają czynów , które opisyw ane będą i d zię
kuję ci, wezyrze, za takich, co daktyle sprzedawać będą w szyszaku...
Na drugi dzień na bazarze w ystaw ił zieloną chorągiew proroka i topór ka
towski.
ZE W S P O M N IE Ń H IST O R Y C Z N Y C H K. u. K. ARM EE
B yły „cesarskie m anewry". C. i k.
genjusz, Conrad v. Hótzendorf w y sła ł dw ie brygady, chcąc pozornie bronić mostka na płyciutkiej rzeczce, w rze
czyw istości, aby w ykonały „oskrzydle
nie w wielkim stylu". Tym czasem obaj brygadjerzy niczego nie dom yślili się i „bronili" kładki, w ystrzeliw ując „ śle paki".
Szef sztabu w ściek ły w o ła pierw sze
g o brygadjera. Niestety, b y ł to p ó ź niejszy wielokrotny „zw ycięzca" arcy- książę Józef Ferdynand...
— Jego Cesarska M ość raczyłeś dać dziś klasyczny przykład obrony „defi- lć", w imieniu słu żb y wyrażam moje posłuszne uznanie...
Arcyksiążę od szed ł zadow olony. — W tedy jen. Conrad owraca się do ad- jutanta, każąc przyw ołać późniejszego ministra wojny, z w yk łego Schem uę.
— Poprosisz tego drugiego krety
na!...
P'.
Tylko nie Tobie żołnierza...
Żołnierzu polski — pam iętasz?...
Pam iętasz ten krwawy znój i ból, g d y wraże kule trzaskały po twych rozpryskujących się kościach i ż ło b i
ły krwawe bruzdy w twem ciele?...
Pam iętasz tę chwilę, gdy ręce ch w y
tały za strzaskane ło że karabinu i o- pędzały się dzikiej czerni, co gnana kulom.otami komun stów i Chińczyków darła się naprzód po ciałach twych braci wprost w trzewia i serce twej O jczyzny?...
Pamiętasz te chwile, gd y brocząc sw ą ciepłą, purpurową krwią, o b w ią zyw ałeś Drudną szmatą rany i w a l
czyłeś na p ięście przeciw setkom z e zwierzęconych w ojow ników z czasów Tamerlana, Dżingischana i Atylli ?...
Pam iętasz?...
1 czy pamiętasz, g d y gnany jedynie g ło sem sumienia i pow innością w o bec Matki, co ledw o zmartwychwstała z' grobu, nadstaw iałeś sw e piersi i ser
ce gorejące, niby stos ofiarny na ba
gnety i kartacze, co w pasy darły twe m łode ciało?...
O, T y pam iętasz! Pam iętasz, boś sw ój w ysiłek ofiarny przypieczętował w łasną krwią, boś w oparach w ła sn e
g o potu w idział cud zm artwychwstają
cej Jutrzni i w e w łasnej m ęce odczu
w ał szczęście tych, dla których w a l
czyłeś o „naszą i waszą w olność".
T y skromny, szary żołnierzu w p o dartych portkach i połatanych butach
— żołnierzu, konający na palach dru
tów kolczastych, wśród rozwydrzonej tłuszczy łaknącej krwi i męki — bądź pozdrow iony!...
Żołnierzu głod n y i niem yty, mający za majątek kilka naboji i puszkę sta
rej konserw y — bądź pozdrow iony!
Żołnierzu, coś w sw em prostem ser
cu i duszy niezatrutej trucizną życia w sp ółczesn ego, w yczarow ał nam le g en d ę o Potędze i sen o Szpadzie — bądź pozdrow iony!
Dobrze czyniłeś, żołnierzu polski, nie patrząc za siebie w tej nierównej w a l
ce. Dobrze czyniłeś!...
Ręce b yłyb y ci opadły w zdłuż cia
ła i zdrętw ienie op rzęd ło twe w ie l
kie serce, niby sieć pajęcza trzepocą
cą się m uchę.
B yłbyś ujrzał uherbowanych panów, w yjeżdżających w autach na gw ałt nad sine morze, gdzie spokój i ci
sza goszczą...
B yłbyś ujrzał kretynów, dław iących się wzajem nie za gardła i plujących sobie w twarze...
B yłbyś w idział ludzi, kupczących przed twem niezastygłem jeszcze, cia
łem i targujących się o skrwawiony łachman po tobie...
*
Na strasznych uroczyskach, skąd w y- w ygnano M yśl C złow ieczą i Ducha, parow ał się czarną nocą sęp i hyje-
iw pod krzakiem, gdzits bandyta g w a ł
cił wenerycznie chorą dziewkę. P ło d zo no paakarzy i w isielców 1
Na gwarnych targowiskach ludzkich sprzedawano Ciebie i T w oją Mać za funty szterlinjgów, dolary i franki. Pro
pagow ano e x - i import!
U wrót fałszyw ych św iątyń odpra
wiali wyuzdane inisterja fałszyw i ka
płani i wyuzdane W estalki. Propago
w ano m onoteizm !...
W zaśw inionych karczmach b ełk o tali pijani rycerze zajęczej skórki o n o w ych rozbiorach i granicach etnografi
cznych. — Robiono politykę!
W jasnych i wytwornych pracow niach pisano odezw y na maszynkach pisarskich i redagow ano broszury o ks;ęgosuszu. — Robiono propagandę.
A T yś walczył, żołnierzu kochany i konał cichutko, jak strzaskana la
winą samotna limba, w śród śm iertel
nie pustej kotliny górskiej.
*
A teraz?...
Jeżdżą panow ie w pociągach d y p lo matycznych p o metropoliach świata i dziękują zamorskim generałom za to, że raczyli być obecni w chwili, gd yś T y żołnierzu polski konał i umierał...
Jeżdżą dyplomaci i dziękują kup
czykom marmelady i perfum pachną
cych za trud i ofiarę, którą poniósł Twój. wielki W ódz — Dziadek P ił
sudski...
Jeżdżą prałaci do nuncjuszów papie
skich i dziękują za „cud", który Bóg z e sła ł w tych dniach krwi i chw ały...
Dziękuje się generałom i dyplom a
tom zamorskim, kupczykom, nuncju
szom i Bogu, za „poparcie" i „cud"
— ale nie T obie, żołnierzu kochany...
Tylko nie T obie!...
RAORT.
Z R EPUBLIK I PA R A G W A J Zdarzyło się w republice Paragwaj, że na prow incję San Cretino napadli czerwonoskórcy.
Runęło h asło: „brońm y kraju!".
Ale nim doszli Indjanie do stolicy prowincji, do samej Abderanuova, na m oście pobiła ich gwardja narodowa.
I stw orzono order „Obrony San Cre
tino".
I zaczęli ludzie sarkać:
— Ładny mi order, że ktoś bronił np. M atoles Grandę, gdzie nikt In- djan nie w idział!
1 stw orzono order „Obrony Abdera- nuoyy".
Poczęto urągać.
— Także order — ma g o alead, który ze strachu siedział w ratuszu, gdy m yśm y bili się na m oście.
I stw orzono order „Krzyża m osto
w ego" .
W m ig rozległy się śm iechy:
— T eż odznaczenie, ma g o Juan, który natrząsł się ze strachu za drze*
w em k oło mostu...
I stw orzono order „Fortitudlni Mi- litum". Miano g o nadać 27 sztuk, tyle, ile b y ło ludzi w ogniu na m oście.
Tym czasem na jakimś odpuście w Pascario naliczono kawalerów „Forti- tudini" — 313....
Stworzono w ię c order „Medal m ę stwa".
Przychodzi Don Antonio Sabijacco do prezydenta republiki i skarży się:
— Medal m ęstwa mają...
A prezydent, poryw czy będąc, prze
rw ał mu odrazu:
— Niech djabli w ezm ą te ordery i w ieczne skargi, zresztą i tak na siódm y order nie ma miejsca na surducie...
1 ufundow ał ...jeden zbiorow y order.
Tamte zostały.
Z LEGIONÓW
Legioniści, musdeli w „Stanie s łu ż by" w ypełnić robrykę „Stosunek do c. i k; armji";
Starszy legjonista i literat (obecnie kpt. W P.) wpisał, „życzliw y".
W drugiej brygadzie używano oczy w iście obf.cie salonow ych wyrażeń w oj
skow ych, np.:
— C o do cholery trącasz, skórczy- byku. pflanzerowaty ?
Podporucznik K., artysta i ideow iec, próbuje cyw ilizow ać legunów .
— N ie plugaw m ow y ojczystej!...
Czyż nie przystojniej b y ło b y żołnierzo
wi zmartwychwstającej Ojczyzny rzec:
— Czyż nie m ożesz przeprosić?!
Na drugą noc znowu wracający z posterunku żołnierz nadeptał kolegę.
Ten uprzejmie:
— Czy ty skórczybyku pflanzerowa
ty nie m ożesz rzec „przepraszam" do ciężkiej cholery?...
H U M O R ŻO ŁNIERSK I
Kto ma duszę odczuwającą w ielkość i piękno, m ilczy na widok najpotężniej
szych cudów przyrody.
Jeno płazy skrzeczą przed m ajesta
tem Tatr:
— Ach, jakie to śliczne!
Żołnierz gaduła jest i dow cipniś za
w ołany.
On to w o ła ł do jenerałów : „Daj mu rumu!"
Śpiew ał naw et o O jczyźn ie:
„...i ni z tego, ni z o w e g o będzie Polska na pierw szego..."
T o znowu kom ponow ał marsze try
umfalne.
Jedno im ię n igdy nie padło z ust żołnierza — ni w błysku dow cipu(
ni w piosence uw ielbienia:
Józef Piłsudski. —
Żołnierz odczuł moc twórczą i to co tej m ocy n ależy się.
I jednakow o nie troszczy się o p ig m eja panegirystę, jak i o m ałpozw ie- sza paszkwilanckiego ludu.
P'.
— 3 -
Gen. Zaw adzki
Gen. Puchalski G en. So snków skl
Gen, Babiański
G en. B erb eckI G en. J ó z e f Haller
S e n . Lind * G en Leśn iew ski
Gen. Rozw adow ski
D O W Ó D ZC Y POLSCY W KARYKATURZE Z CZERMAŃSKIEGO
S en M Linda Kapalan ks. P a n a s
- 5 -
R k Bruno Olbrycht Płk. Zagóraki
A d j. pik. W leniaw a-Długoszew ski
G an. Rządkow skl S e n . H f. Lamazan Satins
S e n . W Sikorski
Z OPOW IADAM ŻOŁNIERSKICH JÓZEK ŚWIRK MA GŁOS
A b yło to tak. Już trzy tygodnie siedzieliśm y pod tym lasem, tak du
żym , jak sto tysięcy „Kaiserwaldów“
do kupy i bijemy wszy, bo ci nic innego ,nie b y ło do roboty.
Go nocy słyszym y z lasu takie strasz
ne ryki, jakby kto rodzoną matkę m or
dow ał. M yślę sobie, co to jest? Albc się Trocki z djabłein żeni, albo inna cholera.
Zachodziłem ci w g ło w ę co nocy, co za jasne pioruny tak ryczą w le- sie, ale nie chciałem się nikogo pytać 10 to, bo mi w styd b yło pytać zielo nych rekrutów o takie rzeczy, które ja, stary legun, nijak wym iarkować nie m ogłem .
Z ły ci byłem , jak nieszczęście, bo 00 się w nocy zdrzemnę, a tu z lasu ryczy coś, aż człow iekow i koło p ęp ka kręci i ciarki chodzą po grzbiecie, jak łazikowi przed komisją poborową.
— C o to tak do kibani mamy ry- czy? — pytam wreszcie Józka Zadzie
rżystego, co leżał koło mnie i przez sen ciągle gad ał te dwa s ło w a : „Och, M ańka!“
Józek nie odpow iedział zaraz, w ięc kopnąłem g o grzecznie pod zęby i po- poprosiłem o odpow iedź.
— T o niedźw iedzie! — m ówi Józek 1 le g ł dalej kimać, po to, aby po chwili znowu skom leć sw oje „och, M ań
ka!..."
— W ięc to niedźw iedzie! — m yślę sob ie i cały strach mnie odszedł, bo
— muszę wam przyznać się — że m y
ślałem , że to ryczą jakieś bolszewickie djabły, albo inne zatracone czarownice.
— Dobra jest! — m yślę sobie. — Już ja z tymi niedźwiedziam i dam s o bie radę! I jak Boga m ego, że d o trzymałem słow a. Słuchajcie!...
P oszedłem do lasu nazbierać sobie liści bukowych do fajki. — N azbie
rałem już całą kupę i chcę odw alić na pozycję, a tu raptem staje ci prze- dem ną niedźw iedź pierwszej klasy.
Kudłaty, jak poeta, duży jak choroba i szczerzy d o mnie zęby, jak w szech- polak do Dziadka.
— O u! — m yślę sobie. — Albo m ój, albo twój koniec!...
Nie miałem przy sobie żadnej bro
ni, ani nawet scyzoryka, w ię c z p o czątku b y ło m i'troch ę niewyraźnie, ale po chwili pom yślałem sob ie: Raz k o zic Śmierć!...
N ied źw ied ź tymczasem idzie na mnie i ohlizuje się, jak po m enaży, bo taki ci skurczybyk m iał na mnie apetyt.
P ozw oliłem mu przyjść całkiem b li
sko sw ej o so b y , a g d y cholera już m yślał, że mnie ma, b o pyszczysko ci otw orzył jak w rota — -— w jednej chwili w pakow ałem mu rękę w pysk i pcham dalej, jak cholera.
Li
[G e n . Zieliński
Pcham, pcham i pcham rękę przez gardło, szyję i brzuch, aż doszedłem d o ogona. W tedy ci chw yciłem za o - gon od środka i :— szast! — w y w róciłem niedźw iedzia ha drugą stro
nę, niby mantel podszew ką na wierzch.
Patrzę się — a cały niedźw iedź stoi przedemną przenicowany, gd yż tam, gdzie była jego morda, trzymałem o gon w garści. M ysio zdum iał i w yrw ał, jak cholera, a ja w róciłem do de- kunku, jakby nic!
Oto, co znaczy stary żołn ierz!N ie tak, jak w y zielone rekruty, co portki trzymacie w garści, g d y za Ojczyznę trzeba kitę zaw alić!... Rt.
ZE W SP O M N IE Ń H ISTO R Y C ZN Y C H K. u. K. ARM EE
— Infanterist Kociuba, coby ty zro
bił, jakby ty stał na poście przy pul- werm agazynie i ten pulwermagazyn w yleciałby do luftu?
— Herr Feldwebel, melde gehor- sam st: jabym poleciał do wachkoinen- danta ta m eldow ał gehorsam st, że p u l
werm agazyn leci do luftu!
— T y ścierwo rekruckie, tyby z e
szed ł z postu? T y masz tak d ługo lecieć d o luftu, jak d łu g o nie przyj
dzie ablezunek!
i" I ; • ! •
— Czy w y rozumiecie, co to jest
„Habt'acht!“ ? N i! O tóż jakby tu stał twój tato i twoja mama a tu jaki Vorgesetzter, np. ja albo pan lajtnant i krzyknął ,,Habt‘acht!“ , to choćby tata i mamę szlak trafił, to tobie nie w ol-
iio ruszyć s i ę ! Powtórz, infanterist Ko- ro tn esło !
— Hapiak to je: jakby tu sta ł tato i mama i pan kapral i pan lajtnant, to choćby ja nie ruszył się, żeby was wszystkich szlak trafił!...
*
Jednym z najtrudniejszych „przed
m iotów" szk oły pokojow ej rekruta b y ły nazwiska przełożonych. Proszę s o bie wyobrazić „bojka", „czikosa“ czy
„likana", w ykuw ającego nazwiska ary
stokracji hiszpańskiej, szkockiej, bur- gundzkiej, sługującej cesarzowi.
W mazurskim pułku ułanów p u ł
kownikiem b y ł graf Portico-Massina, a brygadjerem Fre.herr d‘Albori.
— Jak się nazywa pan „oberszt" ?
— Gra w portki masyna!
— A brigadekommandant ?
— Kwarta baraboli!
T ylko dywizjonera łatw o spamiętali.
B ył to późniejszy ostatni cesarski namiestn'k Galicji, Huyn.
Jednozgłoskow e nazwisko...
Pi.
NIEPOROZUM IENIE
— G ew ałt! Ja poczebow ałem p ołi- kacz ig ły !
— N u... co robisz taki krziki, masz tu inszy igły...
W Y G O D N Y
Starszy pan oświadczając się pannie, o którą się stara, klęka przed nią i prosi ją o rękę.
G dy panienka nie daje mu o d p o w ie
dzi lecz chw ilę się namyśla — w oła konkurent zniecierpliwiony:
— Proszę się prędzej decydow ać, bo mi nogi cierpną...
W SĄ D ZIE S ę d z i a : Czy pan żonaty ?
O b w i n i o n y : Tak panie sęd zio ,a le szramy na twarzy pochodzą z innej bójki...
W T R A M W A JU
W przepełnionym w ozie traniwaju lw ow sk iego zwraca się starszy, eleg a n cki g o ś ć do obok niego stojącego m ło dzieńca z uprzejmem zapytaniem:
— Przepraszam pana, ile pan w ła śc i
wie liczysz lat?.
— O śm naście — odpowiada m łod zie
niec.
— Tak... — rzecze starszy pan — to w łaściw ie byłby już czas, abyś pan stanął na w łasnych nogach...
PR ZEZO R N Y
— Jeżelibym się ewentualnie zgodził na pożyczenie panu 100.000 marek, ja
kie mi pan dasz zabezpieczenie ?
— S ło w o honoru uczciw ego c z ło wieka.
— Dobrze — proszę mi g o w ię c tu przyprowadzić...
Mn.
— 6 -
N IEW D ZIĘC ZN Y Ś W IĄ T
— św iat jest w łaściw ie w obec na
szego zaw odu bardzo n iew d zięczn y.—
Czy w idziałeś pan kiedy na publicznem miejscu pomnik postaw iony lekarzowi?
— A leż panie konsyljarzu, proszę się tylko przejść po cmentarzu...
Mn.
[U R A T O W A N A
— Jakżeż m ogłaś przeiść cało obok zgraji dzikich zw ieiząt — pytano m ło dą owieczkę.
— O — odrzekła ona — p oszło to d o sk o n a le.' W prawdzie każda z dzi
kich bestji spoglądała na mnie krwio
żerczo ale zarazem spoglądała w około groźnie na sw e towarzyszki. I tak u- szłam cało...
JAK M O ŻNA N A UCZYĆ SIĘ M Ą D R O ŚC I
— U kogo m ogłabym się nauczyć mądrości — pytała młoda sow a sw ą matkę.
A ta jej na to:
— W pierw m usisz iść do mędrca i poznać głu p otę, potem do głupca, by poznać m ądrość...
C ZA R N Y ORZEŁ I M AŁE P T A SZ Ę
— C óż ci złe g o zrobiłem — pytało m ałe ptaszę, schwytane przez czarne
g o orła.
— A cóż mi zrobić m iałeś — on na to. — Chcę przecież tylko zjeść cię...
U R Y W K I
Jeden wnuk w ięcej pyta, ijjż dwóch dziadków odpow iedzieć m oże.
*
W m ałżeństw ie, które jest rachun
kiem zawsze jedna strona się przera- chówuje.
D Z IW N E U M O T Y W O W A N IE ' B u c h a l t e r : Liczę na podw yżkę od następnego m iesiąca!
. S z e f: Tak? A w ięc muszę panu ośw iadczyć, że pan bardzo źle liczy, takich buchalterów ja nie potrzebuję.
Na pierw szego m oże pan odejść...
Z E M ST A
A u t o r : Proszę sobie wyobrazić, że moją sztukę w ygw izdano! Ach, jak
bym chciał zem ścić się na tej idjo- tycznej publiczności...
K r y t y k : Napisz pan jeszcze jedną sztukę i postaraj się o jej w ysta
wienie.
UROK
P a n n a Y . : Jakżeż ta Ela nieszczę
śliwa. Już dwa lata zam ężną a je
szcze nie m oże zapomnieć o swej n ie
szczęśliw ej m iłości do malarza P.
M ł o d a m ę ż a t k a : Ależ dziecko z ciebie!... T oż m iłość taka to najw ię
kszy urok w m ałżeństw ie konwencjo- nalnem...
L.
ENTENTE
Tatku, z czego pochodzi wyrw.
,,entente“ ?
— Z niem ieckiego sło w a „Ente“
(kaczka), dwa razy pow tórzonego.
L ,:,.. BE333
: W KANCELARII^
Rzecz w kaneelarji pułku X.
M a j o r : Kapral Siwek, co słychać now ego ?
K a p r a l : Nic, panie majorze... a pan major co sły sza ł ?!
ANONS
M ężczyzna atletycznej budow y poszu
kiwany celem kupna biletu na pociąg kurjerski do Odańska. W ynagrodzenie sowite.
PRZYWIĄZANY
— D orobiłeś się pan tak olbrzym ie
g o majątku, że m ó g łb y ś pan już chy
ba przestać zajmować się paskarstwem!
— Nie m o g ę, panie, ja się do tego zawodu całą duszą przyw iązałem !
POZN AJ SIEB IM ---
P rzy ślijcie charakter pisma, zakom uni
kujcie rok i m iesiąc urodzenia, z ilu osób składa się najb liższa rodzina, otrzym acie od uczonego psycho-grafologa S Z Y L I E R - S Z K O L - N IKA (autora dzieł naukowych) naukową szczegółow ą ana'izę charakteru, określenie w ażn iejszych zdarzeń życiow ych. Odpowiedzi na zadane pytania. Analizę wysyłam y po otrzymaniu Mk. 100 — A d re so w a ć: Psycho*
grafolog Szyller-Szkolnik, W arasaw a, Piękn a Nr. 25.
ATA Z A K Ł A D F O T O G R A F I C Z N Y
■ P L. MARJACKI L. 4 . (Hotel Eu ro p ejski) ■
ZDJĘCIA P O R T R ET O W E, G R U P Y , TA BLEA U X , R EPRO D U KCYE,
PRZEZROCZA, PO W IĘKSZEN IA, SZKICE, A KW A RELE I ł. d.
ATA
PRZEDSIĘBIORSTW O
TECHNICZNO- H A N D L O W E
L W Ó W , L W O W S K A 4 8 d o starcza I kupuje
M A S Z Y N Y
WSZELKIEGO RODZAJU.
Pierwsza Krajowa Fabryka Kapeluszy
Rudolfa Neuwelta
otrzymała już ostatnie modele na sezon letni w kape
luszach damskich i uprasza P. T . Panie o załatwienie już sprawunków w zakresie przeróbek, bo w sezonie niemożtiwem będzie P. T . Publiczność obsłużyć tak,
rrrr^-7-r— jg^ obecnie. =============
AUGUSr KOLESZA
m e c h a n ik
Lwów, ul. Sykstuska L. 10.
Warstat reperacyjny w szel
kich maszyn do pisania, ko
piowania, rachowania i po
wielania p-sm. — Taśm y do maszyn do pisania, kalki i t. p.
Za k a id ' naprawt daj* fwarancyę
♦ KONK.URENCYA SIĘ DZIWUJE ♦ ■+
1 OKRUTNIE ZŁA JEST O TO, A ZE NAJWIĘCEJ OFIARUJE
*/ Vł ZA BRYLANTY. PERŁY, ZŁOTO J j
(* LWOWSKA FIRMA KATOLICKA /%
NR. G AKADEMICKA
f/
1
Vi KTO TO? POWIEM Cl DO USZ<A J
♦ FIRMA WŁADYSŁAWA BUSZKA. ♦
POLSKI ATLAS Ry». Z
Podparłem się mocno, więc i to całe tałałajstwo uniosę w swym tornistrze
Kierownik literacki I redaktor edpowledzlalny: Henryk Zblercchewskl. ... ... Nakładem wydawnictwa ..Szczutek- Klisze wykonan* w zakt. art.-graf. „Unia". Redakcja I Administracja, Lwów, Sekela 4. Drukiem tan. Jaegera Lwów, Sykstuska 33