• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 63 (25/28 grudnia 1930)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 2, nr 63 (25/28 grudnia 1930)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 63 Rok II

MUCHA

C D

s

9

u m e r ś w i ą t e c z n y

TADC

G w i a z d k a w R o d z i n i e W o j s k o w e j

(2)

Ż Ó Ł T A M U C H A

Posłowie mili, coście widzieii?

Posłowie mili, coście widzieli;' W i cl z ie li ś my Świtalskiego Na marszałka wybranego, Gdy na Zaniku byl, gdy na

Zamku byt.

A co za to miał, gdzie gospodą stal \ Lokal w sejmie przyzwoity, Dyetami dobrze kryty,

1 „dodatki" też, i „dodatki też!

Czy był w wygodach, w ja­

kich swobodach:' Pełnię władzy on sprawował, Mowy posłów cenzurował,

Stałą większość miał, stałą większość miał1 Kto asystował, kto go pilnował ? Był zastępcą sam Car przecie I, jak dobrze również wiecie,

Polakiewicz też, Polakiewicz też!

Jakie kapele, nuciły trele?

Opozycja mu śpiewała, Na pulpitach wygrywała,

Skoczno wesoło-, skoczno, wesoło!

A jakie dary dali w ofiary?

Wojtek wniósł interpelację, Wicuś swą wyłożył rację,

Aż go zemdliło, aż go zem­

dliło.

Co za bankiety on mial na wety?

Mandaty unieważniono, Większość w Sejmie też zmie­

niono, Przestał władzą być, prze­

stał władzą być!

Lulaj-że mój sejmie.

Lulajże mój sejmie, Bebków perełko, A dla opozycji dziś pieścidełko.

Bądź cichy, posłuszny, lulajże lulaj, A ty go marszałku, w większość otulaj.

Patrz okiem łaskawem na klub swój cały 1 pilnuj, by posły dyety brały,

Protekcją bebeków stale otulaj, Z opozycją zato czasem pohulaj*

Oddalaj nieszczęścia od swoich ludzi, Niech o ich „wydanie*1 nikł się nie trudzi, 1 słuchaj, co nasz Pan zrobić rozkaże, A dawne twe winy przez to się zmaże.

Tymczasem powolni, co On nam każe, Regulamin Nowy niesiem ci w darze, Co zmianę nam zrobi „konstytucyjna"

I władzę utrzyma też sanacyjną.

Więc lulaj, mój Sejmie i trwaj w posłuchu.

Dopóki badania nie będzie w ruchu Nadużyć wyborczych. Tymczasem lulaj I pełnią swej mocy Bebków otulaj.

wnet powie rzono, Co się działo, nic nie wiemy, Dowiedzieć się jednak chcemy,,

Jak i co było?

Dzisiaj z nich wielu już na;

wolności., Chorzy i siwi z wielkiej „bło­

gości"',.

Wkrótce śledztwo nam pokaże,, Jak się sprawa ta rozmaże,

Co w Brześciu było!

Ciągle leży...

Ciągle leży, któż pobieży- Zgodę w Polsce budować, Waśń zażegnać, łotrów prze-

,§na<L Ludzi „czynu" miauow^ać..

Dobrzy ludzie, przybywajcie I pracować się starajcie,

Żeby Polskę ratować.

Źli sąsiedzi, jak kto siedzi, Dobrize wiedzą i czują, Oczekują i radują,

Gdy się w Polsce rujnują.

Bezrobocie ludzi morzy, Wszędzie zastój plajiy tworzy,

I dzielni emigrują!

Najprzód tedy niechaj wszę­

Zabrzmi nuta miłości, dy- Polska cała, to nie mała Rzecz dla prac i przyszłości., Więc podajcie sobie dłonie, Złych zastawcie już na stronie-.

Niechaj radość zagości!

Zagrzmiała, runęła.

Zagrzmiała, runęła wiadomość dziwna, Niema już, niema już Józefa w domu.

Kędyżeś, kędyżeś Józefie bywał?

),W Macierze, w Maderze jam odpoczywał.

Gcły większość, gdy większość w Sejmie dostali, Beze mnie, beze minie „chłopcy" zoBtnli, Niech sobie, niech sobie dawają rady, A ja im czasami zrobię „wywiady1*.

- Zlituj się, zmiłuj się nasz możny panie, Ach, wracaj, nam ciężkie z tobą rozstanie!

W UROCZYSTYM D N IU BOŻEGO NA RO ­ DZENIA PRZESYŁAMY WSZYSTKIM NASZYM CZYTELNIKOM I PRZYJACIOŁOM SER­

DECZNE ŻYCZENIA LEPSZEGO JUTRA ORAZ ZAPOMNIENIA CHOCIAŻ W CIĄGU TYCH PARU D N I ŚWIĄTECZNYCH O C O D ZIEN ­ NYCH TROSKACH.

REDAKCJA.

Kolendy roku Pańskiego 1930

Hej, Polacy! Opiece „Kostka1 Hej, Polacy, czy wy śpicie,

Czy też dobrze nie widzicie, Co się w Polsce dzieje,

Jak się wróg z nas śmieje, Do niezgody dopomaga l się w kraju kryzys wzmaga!

Wszystkie partje pokłócone, W Sejmie posły powaśnione, W kraju pełno nędzy, Wciąż brak inam pieniędzy, A tymczasem różni rzeszą Tylko się do „żłobu“ spieszą!

Drodzy bracia posłuchajcie, Wiairę słowom moim dajcie, Dzisiaj od tej chwili, Byście się zmienili, I o swarach zapomnieli, Tylko Polsce służyć chcieli.

Wśród nocnej ciszy...

Wśród nocnej ciszy glos się rozchodzi, Wstańcie posłowie ,,depeśza“

wchodzi.

Czemprędzej się ubierajcie I cło auta pośpieszajcie,

Aresztują was!

Poszli i wsiedli, jak im kazali, Z domu do Brześcia wywieźć

się dali, Na miejscu ich rozbierali, Głowy strzygli, odbierali

Sznurowadła też!

Wszystkich od świata izolowa­

no,

(3)

Wielka szopka tradycyjna na święta Bożego Narodzenia

17. V,

II.

u n it".

Chór (jpiema)

Wśród1 mocnej ciszy głos się rozchodzi.

Spieszcie Bebeki, Dziadek nad­

chodzi,—

Brygadami się zbierajcie.

Koło żłobu ustawiajcie, Szopkę nie&iem wam. (bis!) Choćby najgorszy pomajowy

kwieć, Spełnienie życzeń może dzi­

siaj mieć, — Prędzej, prędzej drodzy goście, Zbierzcie się na trzecim moście, Zaśpiewajcie nam. (bis)!)

(Wysuwa się grupa oficerów niż­

szej rangi, wśród których przewa - żają oficerowie żandarmerji, Ii-go Wydziału Szt. Gł. oraz odkomen­

derowani do pomocniczych funkcji dla wyższych szarż, desygnowanych do ministerstw i Sejmu. Ci ostatni rozkładają szopką, która łudząco przypomina trzeci most na • Wiśle pod Warszawą. Światła w szopce i gwiazdę zapalają oficerowie Ii-go Wydz. Szt. Gł., a solistów (kukły) na scenę, (most trzeci) wprowadza­

ją oficerowie pierwszej kategorji.

1. PŁK. WALERY.

(śpiema)

Jam dziś człowiek już nie no­

wy, Pogromca jestem sejmowy.

Od wyborów specjalista, I premjer — recydywista.

Dziś, ja rządzę Bebekami, Gdzie książęta wraz z żydami, Konserwą, pułkownikami, Chłopami, urzędnikami Stałą większość w Sejmie ma-

. j% — J rwałe rządy zapewniają.

2. PAŃ FELICJAN.

(onże generał, i minister) A jeżeli nie pomoże

Większość w Sejmie? Mój Wa­

lery, Kio ci lepiej dopomoże?

Buntowników wsadzi w dziu­

ry?!

Przecież mamy, do cholery.

Różnych więzień „bycze" mu- xy.

3. PUŁK. PRYSTOR.

I ja wam chwacko dopomąga- łein, Gdy (h o rą Kasę fest sanowa­

łem.

Choć dużo zdolnych powyrzu­

całem, Zato wojskowych poumiesz­

czałem

Dziś, gdym z rozkazu objął M. P. H.

Będzie dla naszych nowa ucie­

cha.

4. PUŁK. MATUSZEWSKI.

Na rozkaz tekę skarbu obją­

łem, Znaną sportsmenkę za żonę

wziąłem, Na wybory też wam dałem, Zapałkami ratowałem Pusty skarbu trzos!

5. CYWIL INŻ. KUHN.

Gdy zapałki nic pomogą, Ja koleje jeszcze mam, Na potrzebę floty srogą

Pod ten zastaw dadzą nam.

6. PUŁK KOC.

Dobry pomysł mieli, Że mnie zrobić chcieli Choć ministrem wice, Bo przez moje ,,witze“

Skarb się wykuruje.

Gdy ja wam zbuduję, Pomoc Komorników.

Na postrach dłużników, Jak w ,,Polskiej Gazecie“, Bom wszak Koc jest przecie.

7. PUŁK. BECK.

A wczora z wieczora, Z Belwederu dwora.

Nadeszła nowina Dla wiernego syna, Zastępcy premjera,

Co się w pracy zd'ziera, — Że z rozkazu Jego - Mam wyjść na wielkiego S. Z. dyplomatę.

Bo, znając armatę, Polskę uratuję, Wrogów ustatkuję.

8. CAR (W POLSCE).

Dziś nie spadnie na mnie kara.

Nietykalny jestem w Sejmie.

Nawet, gdy jakaś poczwara O wydanie wniosek stawi, Większość go w Komisji „zdej­

mie1' I. jak Czechowicza, zbawi.

Zato, klnę się świętą Łucją, Zrobię z naszą Konstytucją, Co Marszałek mi rozkaże, Mimo wszelkie siły wraże.

9. NOW ICJUSZ (Minister dziewiczy).

Gruchnęła, gruchnęła nowina w mieście, Ministrem, ministrem zostałem

wreszcie.

Ten zaszczyt, ten zaszczyt

„prawnie" zdobyłem, Carowi, Carowi wiernie słu­

żyłem.

Więc bądźcie, więc bądźcie o- pieki pewni,

Gdy na was, gdy na was ze­

chcą być gniewni.

10. MARSZALEK SEJM U ..

Gdy mówiłem im uprzejmie, Słuchać mnie nie chcieli w

sejmie, Nie klaskali, wyśmiewali, Potem votum nieufności dali, Wreszcie „liścik" napisali I „przysłali" mi.

1 )ziś się losy odmieniły,

Gdy marszałkiem mnie zrobiły.

Bebki karne, nawet „śwarne".

Mimo opozycji głosy marne, Regulamin uchwalili,

,,Cenzorem" mnie też zrobili, Władzę dali mi...

CHÓR BEBE.

Marszałku drogi, zaufaj nam pan, W każdej potrzebie chętnie

pójdziem w tan.

Co nam rozkażesz, wykonamy już, Póki nad nami czuwa Anioł -

Stróż.

GŁOS ROZKAZODAWCZY.

Chodźcie tu sławy i Sławki.

I ministrowie, marszałki.

Za wasze zasługi, sprawki, Mam nagród' pełne kobiałki.

Chodźcie sanacji goście, Chodźcie najmilsze dzieci, Gwiazdkę dam wam na moście,

Na waszym moście, na trzecim.

CHÓRY OPOZYCY]

(pienia żałobne).

W dzień Bożego \ a l odzenia sanacji ludzie, weseli wszę­

dzie, Moc prezentów otrzymują,

błogo im będzie.

Nam nie dali, naszych „brali"

si odizy sędziowie, chociaż

„ojcowie".

Krzyczą dziatki, płaczą matki, i mdleją żony!

Lepszych czasów oczekują, wnioski szykują i protestują, Niebo głosy przebijają, gdy

konfiskują.

Droga Polsko wyzwolona nawróć swych synów, ukróć

Kainów.

Bo niezgoda nas rujnuje, a wzmacnia wrogów.

CHÓRY NIEBIAŃSKIE.

Gdy się zgoda zrodzi, W naród się rozc hodzi, To najcięższa chwila W szczęście się przerodzi, Polacy się rozradują, I trudności opanują, Wiwat! Wiwat! Wiwat!

Niechaj żyje zgoda!!

(4)

Ż Ó Ł T A M U C H A

U c n

Z N

0 4

QQ

O O

£

r>*

OQO

0a

X,

\ g

►» * 0 E9

bo

*CU

►»c ed

NIm

‘ O (A

cd fi

OM 'TJ

O

Nbo UJ

00

<

ZJ Ul S X U

<d

u

"o a aT

*

"5 -o

N(6

- fiU

(0*

N(O H0)3

LU

§ CQ O

*V

N fc.

M O

►>

5 E >>

■ N

”0 3

* LU Z Z o UJ N Q

UJ

*

<J)

lir

UJ

*co

<

t a o E J Nieuleczalny recydywista, Jędruś

Moraczewski, radosny twórca oszczerstw na zamówienie.

W SZKOLE M IĘ D Z Y K O L E G A M I - Twój ojciec to musiał być partacz!

— Dlaczego??? —

— A no bo jesteś garbaty.

AUTENTYCZNE.

— Moryc, kogo ty się najwięcej boisz?

— Ojca —

— No i już! A kogo jeszcze, wię­

cej niż ojca!? No, mów, Pana...

— Już wiem: Pana Marszalka.

T e ra z ja m am g ło s ! Kochane kobity i chłopy!

Byczą dziś wiadomość dla was i dla mnie mam. Oto na moją prośbą główny komitet wyborczy Bebe uzyskał jeszcze jeden mandat i to akurat dla mnie. A więc szacunek! Wstać, granda! Jestem posłem! Kła­

niać mi sie, a wiedźcie tylko, kto spróbuje coś powiedzieć.

to chociaż tykalny jestem, bo się nie odpowiedzialności zrze­

kłem, to (itolera za mordę /, jakiem poseł z Bebe, do Brześ­

cia wyślę! A niech kto spróbu­

je kartki rozrzucać z napisem ..Brześć" to rany Józef! (Z tym Za rembiakiem to już zrobię tak, żeby było prawdziwe na­

zwisko). Muszę mam teraz zro­

bić małą ekspoze. . I więc, ko­

chani wyborcy!

(głos- Kto pana wybierał?

Nie my). Cicho tam!

Obywatele Wolnej Rzeczy­

pospolitej!

(głos: jakiej „wolnej"?) (gwizdy, śmiechy. wycia, krzyki, ryki, wołania, wrzaski, pitki, jazgoty, hałasy, stukania pukania, walenia, tupania, szurania, trzeszczenia, brzęki, szczęki i t. d.).

iApe*Q Poseł HOCEK-KLOCEK, uniwersalny specjalista od ko­

morników, „Gazety Rolskiej“ , sprawy brzeskiej; — ostatnio od­

komenderowany do Skarbu.

W IE LK A RÓŻNICA.

— Gdy wracam późno do domu moja żona nic nie mówi, tylko po­

trząsa głową.

— Ale czyją?

Rozmowy pod choinką

— Jak ci się udała tegoroczna Gwiazdka?

— l ak, jak Polsce całej, wyjąwszy sanato-

rów. *

- Na jakiej podstawie sądzisz, że wszędzie ii nas daje sic zaobserwować duży postęp?

- Przedewszystkiem na podstawie •codzien­

nych wiadomości o plajtach i samobójstwach.

- Jednak w oczach marszałka Piłsudskiego redaktor Święcicki jest więcej wart od red. po­

sła Miedzińskiego.

— ?????

- No bo. według ostatniego wywiadu, Świę­

cicki pytał tylko ,,nielogicznie i oryginalnie", gdy, jak wiadomo z pierwszego wywiadu, Mie­

dziński pytał „głnpio“.

*

- Co powiesz o aferze Brzeskiej?

- Po uprzednich faktach z Zdziechowskiin.

Nowaczyńskim, Mostowiczem, Wójcikiem i t. p.

obecnie pozostaje tylko stwierdzić, że mamy już ujawnione zaczątki rodzimej czrezwyczajki.

- Jak myślisz, czy oficerowie W. P. pójdą śladami swych żon. które zdobyły się już na po­

tępienie, Kostka-Biemackiego i jego wyczynów przez znane ustosunkowanie się do jego żony w Rodzinie Wojskowej w Przemyślu?

- Wątpię, tymbardziej, że nie chodzi w da­

nym wypadku o jednego tylko oficera, a poza- tem, pod patronatem sanacji, zdołało się już

wyrobić specyficzne kryterjum osądu honoru i godności.

— Dlaczego w ostatnich czasach nie mogę ciebie zrozumieć, mimo, że do niedawna zapa­

trywania nasze i sposób myślenia były prawie identyczne.

— Od chwili, kiedy z ostatniego wywiadu dowiedziałem się, że pan Marszałek myśli ina czej, aniżeli przeważnie myślą inni ludzie, posta­

nowiłem i ja pójść również za tym przykładem.

*

- Dziękuję ei. serdecznie za pamięć, ale po­

co aż 4 talje kart dajesz mi w upominku gwiazd­

kowym ?

— Przecież podróżujesz dużo i stale jesteś w rozjazdach, więc chciałem, żeby ci kart wystar­

czyło na stawianie pasjansów aż do przyszłej gwiazdki.

— Wiesz, jakie są najmodniejsze tegoroczne prezenty gwiazdkowe?

— Sądząc po wzmożonym imporcie z krajów pierwotnych, — to różne amulety i talizmany szczęścia.

*

— Ale talizman szczęścia Dr. Polakiewicza, podarowany Marszałkowi, b\Tł jednak krajowe­

go pochodzenia?

— Widocznie był to rzemyk, albo sznur wisielca, który uważany jest za wyjątkowo szcze śliwy talizman. Nie mogę ci jednak powiedzieć komu pomógł oin przenieść się do prawdziwej krainy szczęścia.

(5)

Bajeczki aktualne

i.

O, teraz będziem, gdy w nas jedność żywię, Święta nadeszle obchodzić gorliwie!

Bo jedno teraz, czy m panu czy w chłopku, — Że wszyscy myślą, gorąco — o żłobku!

H.

Przyjaźń wiosko-sowiecka? pytanie ktoś czyni, O dpowiedź: w cel tradycji godzi Mussolini — G dyż ja k . ongi, na schyłku rzym ianów cesarstwo Pragnie zbliżyć z Italją barbarzyńskie psiarstwo

UL

Mówią alkoholowi: — pamiętaj, m ój panie, Wkrótce ciebie w śród ludzi kropla nie zostanie!

A alkohol: — To nowość fizyczna się stała -—

Dotąd jestem składowa część ludzkiego d a la ’ IV.

Prusak ryczy, aż pianą paszcza mu ocieka:

— W krótce ze mną rozprawy ten wschód się do­

czeka!

Europa przestrzega: — N ie b ryk a j psi synu!

Wkrótce zbraknie ci szwabskich rąk do kara­

binu.

Em.

ROZCZULENI PODOBNYM UZlEŁEM

„HURJERA WARSZAWSKIEGO11

„ P o l e c a m y m i ł o s i e r d z i u c z y t e l n i ­ k ó w " n a s t ę p u j ą c e o s o b y :

— Staruszkę, ukryw ającą starannie swój wiek. Cho­

ruje na uporczywą grafomanję. Doktór nakazał staranną opiekę lub pobyt w szpitalu. Brak środków do tycia. Ła­

skawe ofiary, portrety i posążki marszałka składać do

„Kurjera Porannego" dla M. J. W ieloplotskiej.

— Byłego ministra. Pożądany dłuższy wypoczynek.

Przed dwoma tygodniami przechodził ciężką chorobę Bloku „Combatantów“. W ybitne pozostałości tej ehorobv przykuły go do .dobrowolnego wycofania się z życia.

Stare ubrania i pisma z jaśniejszych dni składać do na szej redakcji dla Kwiatuszka w niełasce ‘.

K I E R C E L A K Je st w Warszawie targowisko,

Końca miasta jest już blisko.

1 cudackie ma nazwisko.

J e ś li komuś coś przepadnie, Tam sprzedaje, ten co skradnie, Chodzić tam jest nieco zdradnie Bo, gdy forsę masz w kieszeni, Zaraz ktoś ci ją w ypleni I na flachę ją zamieni.

Tam towarów różnych masa, Handel tam, ja k nigdzie, hasa, Tam tandeta — pierwsza klasa.

W bród tam jad ła i napoi, G d y o zdrowie ktoś nie stoi, Tanio głód tam zaspokoi.

T ylko karmią tak ohydnie, t e ,gdy komuś życie zbrzydnie, Niech tu przyjdzie dusza cho-

Na wywczasach na M aderze

— Byłego premjera, obecnie redaktora, chorego na megalomanję i zdolności oszczercze. Czytelnicy proszeni są o szybkie datki w celu umożliwienia mu natychmia­

stowego wyjazdu gdziekolwiek, byle za granicę Polski, byle zdaleka od serdeli sejmowych, do których „dwój- ka“ go nie zawiozła. Przyjmowane są również pióra i butle atramentu, wszystko dla ,,Jędrusia“ z zagasłegc Przedświtu.

— Kierownika ministerstwa. Potrzebna jest koniecz­

nie maszyna do łatania dziur w::: budżecie: Łaskawe ofiary do naszego działu.

Z podziękowaniem

„Wydział Miłosierdzia"

..Żółtej Muchy":

List małego Józia do dziadka!

Kohany dziatkó!

Pisze do ciebie a to z -potoo- dó tego czfartego sejmó. S ły ­ szałem jusz o Nim coś niecoś Wczoraj wieczorem tatós pszy- szedł do domu strasznie poka­

leczony. Mama uśmiechnęła się na to i zapytała:

„Stachu, czy v. Mokotowa“ ? Co się stało?

J a zaś pułkłosem dodałem :

„Nie, pefnie z Brześcia".

Tatóś zaś odpowiedział, rze to tylko pomyłka, między ko-

To śmierć znajdzie... bez dok­

tora!

„Zimne ognie".

legami i nie ich mina, rze jest podobny do kogoś z opozycji.

Opowiadał tatóś podem, rze w Sejm ie kszyczą na męczenie posłuf w więzietdu i rze morze być z tego heca!

Musiało coś tam być bó fs z y scy hoży, co i kohanemu dział­

kowi rzyczy

wnók Józio.

(6)

Następują już śrointa, Wiru: tyż dziadek paminta, By z okazji Narodzenia Złożyć znajomym życzenia, Gdyż tak grzeczność wymaga Zaczynam roinc od „ M uchy", Dodaje je j otuchy,

By w sw yj pracy nie ustala, I by nadal wciąż kąsała, Różnych ludzi niedobrych.

Prasa „ czerwoniakowa Brukoroo - rynsztokowa,

\iechaj ludziom nie blaguje, Niech się ,,odbudkierviczuje Ciardyrobe zrzucić trza.

Sejm nos niek bandzie scery.

Spokojne oficery,

Blocio rpódki niek nie pije, i.okietek niek juz nie bije, Bo juz dosyć tygo jest.

Sław ek niek bandzie „sławny . Lec nie taki, ja k „daw ny", Niek nie grozi łamać kości, Nadużywać cierpliwości K iej urząd w ielki dostał.

Zaś Prystorek „kochany", K iej jest ,,przehandlowany", Niek nie rzuca sie, nie hasa, Bo to nie je Chorych Kasa, Je n o Przemyśl i Handel.

Beck niechaj bandzie Beckiem,

„Przyzwoitym “ BeBekiem, Niechaj nie pcha sie na fljri-s Je ś li cego nie potrafi,

Choćby rozkaz nawet bel. . K iej rok nowy nastanie, Uslysycie śpiwanie,

Dziś skuńcyłem swe zyczenia, Zegnom wsyćkich, dowidzenia!

Aze w roku następnym.

KARTKI ZC SZTAMBUCHÓW

WIELKICH LUDZI (powydzierał Tade) Gdy opuścisz sejmu mury I w daleki pójdziesz świat, Wspomnij sobie w dzionek który Przyjaciela z dobrych lat.

Sympatycznemu Minsbergowi ku pamięci

ks. Żongołłowicz:

Sejm 9. X II: 1930.

,,Miej ser...del i patrz w serdel“.

Kochanemu Bogusiowi . Miedzińskiemu współpracowniczka po piórze

red. Marysia Dąbrowska ,,Oaza“ 9: X II. 1930.

,.Nie szata zdobi człowieka, lecz... *. krata“

Kochanem^ Wojciechowi sublokator... Wincenty.

Brześć nad Bugiem. Październik:

,,W iara, Bug i Bojczyzna**

Kochanemu podwładnemu Kostek Przed wyjazdem zagranicę

na kurację.

Dwa serca złączone, Klucz rzucony w morze, Nikt nas nie rozłączy,

Chyba ty o... Marszałku!“

Kochanemu Bojce Radziwiłł książę.

Na g w i a z d k ę

(Humoreska)

Referent Dyzio siedział w swoim gabinecie i m y­

ślał, oo mu się a propos rzadko przytrafiało. Zbliżały się święta. Należało najdroższym z najbliższych posłać coś na ..gwiazdkę". Ongi, przed lały, otrzymał Dyzio w prezencie od wujaszka swój własny zaprotestowany weksel. Nie był to podarek wielkiej wartości, albowiem Dyzio nawet nie zamierzał weksla wykupywać, ale za­

wsze, co prezent — to prezent. Dzięki niemu stosunki urzędowe układają się serdeczniej, następuje zbliżenie między ludźmi. Na takiem zbliżeniu zależało szczególnie Dyziowi, zawdzięczającemu wyłącznie protekcji swe obecne stanowisko. Dyzio nie stronił od ludzi, ale i sam się nigdzie nie wpraszał, innemi słowy był dżentelme­

nem w każdym calu.

Ale kwcstja: — kogo i czem obdarować?

Więc przedewszystkiem Punia, o której łapki; z przyległościami starał się z powodzeniem Dyzio. śliczne, rozkoszne, słodziutkie dziewczątko, jedynaczka państwa Migdałkiewiczów, włuścicieli sześciopiętrowej kamie­

nicy. Co do „gwiazdki" dla niej, o to się Dyzio nie kło­

potał. podobnie jak i o prezent dla cioci. Gorzej było z innemi osojjami, jak np. z redaktorem prorządowogo pisemka — ,,Moje uszanowie" — lub z jednym z wpły­

wowych posłów z Bebe.

Wszak prasa, to potęga, mocarstwo, zaś poseł mogl zostać ministrem! Byli to ludzie wpływowi, dekorowa­

ni, poważani w życiu codziennem i politycznem (wyro­

bili Dyziowi posadę). Dyzio. marząc o lepszej przysz­

łości, nie mógł o nich zapominać.

Któż jeszcze pozostał?

Aha... krewny księżulek,.. braciszek cioteczny, do­

piero co mianowany podporucznikiem... potem...

Dyzio wyszedł z biura i wkrótce znalazł się w lia- laśliwem centrum miasta'. Przebiegając przez jezdnię wpadł na jakiegoś przechodnia. Osobnik zaklął. Dyzio spojrzał nań i oniemiał. Miał przed sobą Fredzia, kocha­

nego Fredzia, koleżkę ze szkolnej ławy. druha zabaw i „wagarów", z którym się razem wkuwał, i zlewał na egzaminach.

Przyjaciele skrupulatnie wycałowali się, wyściskąli.

z radością zapłacili posterunkowemu karę za wstrzyma­

nie ruchu kołowego na ulicy, następnie, ująwszy się pod ręce, ruszyli naprzód.

No, no... Kopę lat... Góra z górą... Fredzio był juz żonaty. . Miał chłopczyka... a jakże?... Genjalne dziecko, zupełnie niepodobne do ojca... Lada dzień spodziewał się drugiego potomka...

Może wstąpimy na jednego?...

Kolejka jedna, druga, trzecia*. Teraz coś ciepłego..

Koledzy wyspowiadali się sobie szczerze. Okazało się, że Fredzio bawi! na mieście w tym samym celu, co i Dyzio. Żonusi kupi coś z garderoby, dziecku zabawkę, pomyśli i o drugiem... Nie zapomni o znajomych, o so­

bie,.. Tak... Jest szczęśliwy, chociaż, co jest prawdziwe szczęście, mężczyzna poznaje dopiero po ślubie, ale nie­

stety wtedy jest ju ż zapóźno...

Rozpoczęła się wędrówka po sklepach, księgarniach

(7)

Ż Ó Ł T A M U C H A 7

Pieśń Pi-Ki-Li-Fu

(melodja z księżn, Dolarów):

Gdy przyjdzie m i ochota Kulisom' zwiększyć stan, Wnet znajdzie się id jota,

„Błękitny“ naroet pan.

Za pieniądz dziś na śmiecie Dojść można mszęlkich praw, Za medal sprzeda przecie Się m służbę namet graf.

Niegdyś u nas znane były pro■

Niezależnych. Dziś pójdą dofr nogi Wszyscy, albomiem wiedzieć

muszą mszak, Służba skacze tak!

Za pieniądz mój, ząplmanych zdrajców rój.

Pójdzie nawet w bój.

Gic*.

P I M

Przepowiednie słynne Pima....

W nich on rekord blagi trzyma!

Jeśli pisze, że pogoda

Sucha będzie, to jest... moda.

Jeśli ciepło nam- przepowie, Kto szanu je smoje zdromie, Ten kto dba, by żyw był jutro, Niech z lombardu taszczy futro.

Bo mróz będzie pemno srogi.

(Niech bezdomnych chronią bogi!) Vioat Pima przepomiednie,% Gdy przeczytasz jego brednie, Jeśli nie chcesz mpaść sromor-

nie, Co on pisze przyjm odwrot­

nie".

A. Mariani.

BC 7 D V A T M C I CZY T E LN IK O M

L r Ł A 1 IN Ej i „Ż Ó Ł T E J M U C H Y ” Jeżeli ci brak energji, równowagi,

jeżeli cierpisz moralnie i nie znasz wyjścia— napisz imię, nazwisko, tok i miesiąc urodzenia, kiwaler. żona­

ty, wdowiec, ilość osób najbliższej rodziny ^7 napisz również szczerze i otwarcie, co jest główną przyczy­

ną twoich cierpień, a otrzymasz bezpłatnie od uczonego psycho- grafológa Szylieia-Szkulnika, auto­

ra prac naukowych, redaktora pisma „Świt”, analizę cha­

rakteru, określenie zalet, wad, zdolności i przeznacz< nia.

szereg rad i wskazówek, jak f\ć, czynić i postępować, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi, poznasz kim jesteś, kim być możesz! Adresuj: W ARSZAWA, PSYCHOGRA- F O L n a SZYLLER SZKOLN1K, REDAKCJA „SvMT” N O­

W OW IEJSKA 32—6. — Ogłoszenie niniejsze i 75 gr. — znaczkami pocztowemi na przesyłkę, załączyć do lis tu .—

Przyięcia osobiste płatne godz. 11— 3 i 4 — 7 wiecz.

P E R F U M E R J A

Z Y G M U N T S Z E P N I E W S K i

W arszawa ul. Żórawia 18 tel. 815;95.

R E P R E ZE N T A C JA i SK ŁA D GŁÓ W N Y KREM U, MYDŁA I P U D R U

„ H A L I N A “

wszelkie nowości perfumeryjne 1 kosmetyczne w wielkim wyborze firm k-ajowych 1 zagranicz.

Krem, mydła i puder „HALINA" to prawdziwy przyjaciel kobiet.

Usuwa radykalnie piegi, wągry, pryszcze i t.p.— odmJjdza Stosowanie niezawodnego kremu „HA.LINA“

daje gwarancję do pozbycia się szpetoty

Ż Ą D A Ć W S Z Ę D Z I E ! !

a że po drodze zawsze trafiały się restauracyjki, więc

* przyjaciele raz po raz zaglądali do nich, bo wyobraźni i i lotnośę umysłu przecież wyczerpują się, a słaba natura ludzka wymaga ciągle wzmacniania, w dodatku, ta straszna grypa... Wreszcie koledzy, obładowani pakun­

kami, wstąpili po raz ostatni (tego dnia) do baru, a za nimi pluton posłańców.

Wódeczka. Zakąska tta zimno,

Fredzio na arkusikach wonnego papieru kreślił ste*

fgotypowe świąteczne życzenia. Dyzio gryzmolił adresy łiń kopertach.

Po „barszczyku" wyekspedjowaho podarki.

Czy przyjaciele za wiele wypili, czy też napoje by ły za mocne, o to mniejsza, dość, że stało się nieszczę­

ście, katastrofa, a mianowicie: adresaci Dyzia otrzymali prezenty Fredzia.

Punia rzewnie płakała.

— „Cały dom śmieje się 'oraz ze mnie“, — . szlocha­

ła —. „wszyscy widzieli, ja k listonosz niósł dla mnie ko­

łyskę... Co za wstyd"!...

Rodzice usiłowali pocieszyć córuchnę.

— ,;Ja dotychczas nie mogę zrozumieć, coś ty w i­

działa w tym... Dyziu. Ulegałam ci... Jeszcze nic straco­

nego... Zerwiesz z nim.... Poznałaś swego ukochanegj

zawczasu, przed ślubem... Masz szczęście, bo ja.. — mama obejrzała się.

Papa Migdałkiewicz ulotnił się dyskretnie z pokoju,

Redaktor sanacyjny dostał A. Kryńskiego „Jak pi sać poprawnie po polsku". Poseł Bebek — ,»Męty spo' łeczne“ — Lombroso‘a. Braciszek, świeżo upieczony podporucznik — „Poradnik dla emerytów". Poczciwy księżulek ze zdziwieniem oglądał damskie jedwabn.f pończochy.

— Ależ ten nasz Dyzio zupełnie zwarjował! — lino siła się korpulentna ciocia.

— Spójrz, co mi przysłał na „gwiazdkę",

Wujaszek spojrzał i parsknął śmiechem na wido*

kucyka na biegunach.

- Dziwię się tylko, że takiego nie wyrzucą z mini stcrstwa.... — sapała niewiasta.

- Właśnie, tylko tacy robią dzisiaj karjerę — 6;t parł mąż.

Tymczasem Fredzio i Dyzio spali zgodnie obok siu bie na kozetce, gdzie ich troskliwie ułożyli kelnerzy.

Biedny Dyzio! Śnił rozkosznie... Nie przypuszc^ d nawet, że wyrządził sobie tyle nieszczęść... przez swoi1:

dobre serce! Leonard Michnowski.

(8)

8 Ż Ó Ł T A M U C H A

W

G w i a

z

d

k

a

O D REDAKCJI.

W związku z naszym jubileuszowym mi merem o trzymaliśmy ze wszystkich stron kraju liczne wyrazy uznania i zachęty do dalszej pracy w obranym kierunku, za co na tem miejscu składamy serdeczne podziękowa­

nia. Między innymi miłą niespodzianką i prawdziwa gwiazdką był dla nas list p. Zofji K: stałej czytelniczki w Warszawie, która, przesyłając nam dodatkową roczną prenumeratę, poleca w y b r a ć z księgi adresowe) parę miejscowości, dokąd jeszcze ,,Żółta Mucha** nie dociera, by ją tam co tydzień wysyłać, za każdym razem pod in ­ nym adresem, bowiem::: „Kio przeczyta pismo, napewno je dalej puści i z tych, co przeczytają, niejedna za­

prenumeruje, czyli w ten sposób żółta Mucha" będzie się rozpowszechniać, co ze względu na uczciwy kierunek i charakter pisma jest bardzo pożądanem“.

Niech nam wolno będzie na tein miejscu prosić pa nią K., naszą życzliwą zwolenniczkę, o przyjęcie wvr«.

razów głębokiej wdzięczności wraz z zapewnieniem że życzenie Jej jest dla nas najmilszym rozkazem.

ODPOWIEDZI REDAKCJI.

Omega — Ostrów W lp. Z listu pańskiego SĄclzini - że intencja Nr. 60 naszego tygodnika nie została nale­

życie oceniona — zato udał się nam nasz ,,kawal“

Niech pic; Pan nie obawia: — „Tse-Tse“ pozostanie nadil par cxcl lence politycznym owadem, chociaż czasami ma­

ły odpoczynek nie szkodzi, rat/oj pomaga, dodaje sil :lj dalszych ..ukliir", W danym wypadku wymagał tego również numer 61 — jubileuszowy.

W. Sosińska — Warszawa. Prezenty dla prenume­

ratorów rozlosujemy 6-g'o stycznia. Wcześniej nie mo­

żemy. gdyż dopiero T-go stycznia upływa termin n a d ­ syłania kuponów. Natomiast premje rozpoczęliśmy już wysyłać.

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwartalnie zł. 2,50, — półrocznie zł. 4.50, — rocznie 8,00.

Zagranicą 10()n/» drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17440. Przesyłka pocztowa opłacona ryczałtem.

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2szpaltowa)—300zł. a/2 k f— 150 zł. %—75 zł. ‘/8—40 zł. Marg.—50 zł.

Adres R eda»iji i Administracji: W arszaw a, Z łota 40, tel. 702-16.

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Xawery Gawroński. Wydawca: Tow. Wyd. „ S W A S I .

Druk, „Stołeczna", Warszawa, Wolska 16. Tel. 688-6?

rCl N/'N ■ 5>\

Cytaty

Powiązane dokumenty

Majowe słonko uśmiechnięte smutnie, Jakby się kwiatom takim radziwiłło, Że wszystkie rosną za hardo i butnie, W wiślickie fale do snu się chyliło... W kącie

ków Sanacji mało komu wiadomem, jaki jest ich rodowód. Be-be nie jest czemś, co datuje się od czasów pomajowych. Już Adamowi Mickiewicz'wi znane było to

-— to jest cacyt Pan Kazimierz, premjer pierwszy, Światopogląd miał coś szerszy, 'Wyjazd z kraju on wprowadził 1 prześwietnie sobie radził..;.. Lubił zawsze sp&gt;rt

głębiający&#34; się dobrobyt* Ludzie się bogacą. Czyż nie jest wystarczającym przykładem legendarny wprost Kon. Prawie każde przedsiębiorstwo w Polsce — kona,

Dlatego wprost nieoceniona jest kategorja prawa niepisanego; bo można się zawsze powołać, że istnieje jakiś zwyczaj, a jeżeli naród lub jego

Studenci — to najgorszy materjał obywatelski, któremu ,u% zdaje, że ich 10 czy 13 lat nauki oraz zapał młodzieńczy upoważnia do interesowania się

Przejeżdżający przez Berlin ks, Rad • Para-Rampa wyszedł na dworcu do specjalnego wysłannika Kurjera Czerwonego w czapce, żywo przypominającej nasz strój naro-

1 dowiedziałem się od sanacji... Swoją drog^ podziwu godne jest to wytrwałe poszukiwanie przyczyn rozłamu... Człowiek bystry powinien umieć przewidzieć wypadki,