• Nie Znaleziono Wyników

Chłopięce zabawy w latach 40. i 50. - Andrzej Żołnierowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chłopięce zabawy w latach 40. i 50. - Andrzej Żołnierowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ ŻOŁNIEROWICZ

ur. 1943; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieść o mieście, Lublin, PRL, ulica Stanisława Leszczyńskiego, ulica Czechowska, rzeka Czechówka, życie codzienne

Chłopięce zabawy w latach 40. i 50.

Muszę powiedzieć, że cały czas graliśmy w piłkę, na łąkach tam, gdzie w tej chwili jest boisko gier małych Lublinianki. Poniżej stadionu Lublinianki była rzeka Czechówka i przepiękne łąki, na których od rana do nocy graliśmy w piłkę. Rolnicy wypasali krowy, a my graliśmy w piłkę, szczególnie starsi chłopcy. Rzeka Czechówka była bardzo czysta, była rybna, były setki kiełbi, karasie, płocie. Byłem jeszcze łepkiem i tutaj jak jest stadion Lublinianki starsi chłopcy urządzili tak zwane kąpielisko. Tam zaraz obok był basen. Nawet skakali z brzegu na głowę do Czechówki. Ja skakałem na nogi. W tej rzece były raki. Chłopcy wyciągali z dziur raki.

Tam często szczur był schowany i gryzł ich w ręce. W każdym razie było wesoło.

Zresztą klimat był zupełnie inny. W tej chwili, jak na przykład mówi się dzieciakom, to aż wierzyć nie chcą. Wtedy zima trwała cztery miesiące. Lodowiska były przy każdej szkole, w wielu miejscach Lublina i jeździło się na łyżwach. Na łyżwach, na sankach jeździliśmy właśnie z góry od Wieniawskiej do Leszczyńskiego. Później te kocie łby zostały zlikwidowane i ulice wybrukowano kostką granitową. Tam jeździło się z naprawdę wielką szybkością. To nie było tak jak w tej chwili, człowiek idzie kupuje sanki. Mało osób miało sanki, często były robione, we własnym zakresie. Sanie były duże, olbrzymie, żelazne, siadło czterech, pięciu i te zasuwały się tam w dół.

Co było jeszcze przeciekawe? Właśnie jak zaczynały się łąki, później wybudowano przy ulicy Czechowskiej, na rogu Czechowskiej i Leszczyńskiego, przy stadionie, myjnie samochodowe. Był zakład naprawczy samochodów i myjnia samochodowa.

Zanim wybudowano tę myjnię, to w tym rejonie były dwa stawy, gdzie biły źródła, była bardzo czysta woda. Tam między innymi kiedyś się topiłem, jako taki szkrab, cztero pięcioletni. Pośliznęła mi się noga, wpadłem do wody. Brat cioteczny, który mieszkał na Starym Mieście, mnie uratował, bo starsi chłopcy grali w piłkę nożną. Ja ze swoimi rówieśnikami, nad stawami łapaliśmy i wypuszczaliśmy rybki. Po kilku wyjściach ze stawu brzeg stał się po prostu śliski. Wpadłem, a tam była głębokość półtora do

(2)

dwóch metrów. Moi koledzy zaraz zaczęli krzyczeć do tych starszych. Ten mój brat cioteczny w butach, we wszystkim wskoczył, wyciągnął mnie za głowę i uratował.

Wielka była radość, jednocześnie przerażenie na całej ulicy. Zaraz przybiegła przerażona mama, przyniosła całą miskę pięknych truskawek. Ja wielu nie zjadłem, bo ci moi ratownicy tę michę truskawek zjedli.

Drugie oczko wodne, jeziorko było między obecnym pawilonem Lublinianki i Czechówką. Było obrośnięte wysokimi drzewami, była bardzo przejrzysta woda i tam pływały przepiękne traszki, podobne do jaszczurek. Była piękna, czysta woda i ryb tam nie było.

Chodziło się na stawy Wierzchowskiego na ryby. Stawy były bardzo rybne.

Jeden staw był duży i w kierunku zachodnim były dwa mniejsze stawy, z tym, że wszystkie stawy na dobrą sprawę miały ze sobą połączenie. Groble były troszkę rozkopane. Tam mój ojciec łapał ryby. To nie było ogrodzone. Tam łapało się karasie, było trochę karpi. Tak spędzaliśmy czas wolny.

W okresie jesieni chodziło się po ogrodach, jabłka się zrywało, gruszki, śliwki.

Chodziliśmy na tak zwaną Czechówkę, więc między Górkami Czechowskimi a ulicą Drobną. Tam były tylko domki jednorodzinne, takie chałupki i mnóstwo ogrodów.

Jeden znaczący elementem to był, będący jeszcze w tej chwili, kościół Mariawitów.

Tam sygnaturka dzwoniła, pięknie był położony patrząc od nas z Leszczyńskiego.

Dalej w około były ogrody, sady i maleńkie chałupki.

Chodziliśmy na Wolę Sławińską, na ryby, tam gdzie jest w tej chwili Ogród Botaniczny. Tam też były stawy, biły źródła. Między innymi były takie kręgi betonowe, przepiękna woda, którą się piło, czyściutka woda, którą się piło, a obok były stawy, które jeszcze w tej chwili są w Ogrodzie Botanicznym. Łapało się ryby, karpie, karasie. Tam gdzie w tej chwili jest skansen, też były stawy, na których łowiliśmy ryby.

Data i miejsce nagrania 2013-07-31, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Łukasz Kijek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tam była kawiarnia z dancingiem, grali bardzo dobrzy muzycy, między innymi z filharmonii lubelskiej, zespół Müncha, doskonały taneczny zespół, można było

Oni po prostu się skrzykiwali, bo wiadomo było, że po sylwestrze następuje cały cykl zabaw w „Jedynce”.. Kilku muzykujących chłopców mieszkało bardzo blisko ulic Skłodowskiej

W kilku klubach lubelskich, w Lubliniance, w Starcie, AZS KUL były sekcje hokejowe, gdzie normalnie grano mecze, było mnóstwo hokeistów i to ciągnęło się przez parę

W parku była duża waga, na której za pieniądze można było się zważyć.. Siadało się i jakaś pani czy pan dawała wydruk ile

Tak się mocno rozpędziłem, z tej części przybrzeżnej, gdzie był gruby lód, że pośliznąłem się i wyjechałem na środek stawu.. Lód pode mną

Nie miał kto się tym zająć, sekcja widocznie była droga. Skoczkowie wyjeżdżali na obozy, miedzy innymi do Szklarskiej Poręby, gdzie oddawali skoki w granicach trzydziestu,

Słowa kluczowe Lublin, PRL, ulica Kosmowskiej 112, dzieciństwo, rodzina, praca w cegielni, zabawy dziecięce, czas wolny, cegielnia Czechówka Dolna, projekt Lubelskie cegielnie..

Były prysznice, wchodziło się w pięciu, dziesięciu, dwudziestu, każdy pod prysznice, mył się, moczył się, mył się i później spłukiwał się i szedł się ubierać..