• Nie Znaleziono Wyników

Pobyt w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück - Anna Jelinowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pobyt w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück - Anna Jelinowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANNA JELINOWSKA

ur. 1924; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Niemcy, II wojna światowa

Słowa kluczowe Niemcy, II wojna światowa, okupacja niemiecka, obóz koncentracyjny w Ravensbrück, apele, warunki obozowe, Niemcy, nadzorczynie, numery obozowe

Pobyt w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück

Myślę, że wszystkie podstawowe informacje [o Ravensbrück] myśmy znali. Może bez jakichś takich szczegółów, ale to, że są obozy, w których stosuje się bardzo ostry reżim, rozmaitego rodzaju metody prześladowania ludzi, tośmy wiedzieli właśnie z tej prasy konspiracyjnej, to nawet trudno dokładnie określić, jakimi rozmaitymi kanałami te wiadomości do nas docierały. Ale wiedzieliśmy na przykład bardzo dobrze o Oświęcimiu, o Dachau. Oczywiście o Ravensbrück tak samo. To były takie jakby równorzędne w naszych wyobrażeniach obozy, co nie było zupełnie słuszne, jak teraz mi się wydaje. Oświęcim był w większym stopniu obozem nastawionym na wyniszczenie wszystkich, którzy tam przybywali. W Ravensbrück było to może trochę w mniejszym stopniu. No ale też było krematorium.

To może być trochę zaskakujące, że na podstawie tego, co wcześniej wiedziałam, ja sobie wyobrażałam [obozy] znacznie gorzej, dlatego że w takich informacjach, opisach, pewne sprawy podaje się w sposób skoncentrowany, a w takim codziennym dniu [obozowym] nie było tego, żeby co chwila kogoś mordowano. Przede wszystkim najbardziej uciążliwe były apele, to trudno jest z kolei opisać. Ja się nie dziwię, że z tych przekazów pisanych tego się może tak nie odbierało, jak to potem było w rzeczywistości, bo trudno jest wyrazić, co się czuje, jak trzeba stać sześć, osiem godzin i właściwie zupełnie nie wiadomo, co z tego ma wyniknąć. To jest wprost bardzo ciężko fizycznie, zwłaszcza gdy się jest wygłodzonym, osłabionym. Różne były warunki pogodowe, raz było zimno, raz deszcz padał, i to takie poczucie zupełnego podporządkowania temu, co ten personel robił, że jak przeszedł przed frontem i wrzasnął, żeby stać na baczność, to trzeba było stać na baczność, chociaż już było bardzo ciężko, już się chciało troszkę poluzować nogi, mięśnie. Poza tym nigdy nie było wiadomo, dlaczego na przykład kogoś wyciągają z tych szeregów.

Zupełnie nie było wiadomo, dlaczego ni stąd, ni zowąd bito po twarzy te więźniarki.

Tak że to może w większym stopniu dawało się we znaki niż ta świadomość, że

(2)

można zginąć w każdej chwili również.

Poza obóz wychodziły dość licznie grupy więźniarek do pracy, przede wszystkim do pracy przy zbiorach warzyw na polach [znajdujących się] po sąsiedzku. Nie wolno było się po obozie ruszać swobodnie. Byłyśmy przydzielone do określonych bloków, czyli takich dużych baraków i każdy blok na komendę wychodził na apel. Czasem było tak, że te apele były ogólne, a czasem było tak, że tylko niektóre bloki stały na przykład dłużej na apelach. Czasem było tak, że właśnie z jakiegoś bloku wychodziły więźniarki do pracy, to apel był krótki, bo potem szły do pracy, a te, które nie szły do pracy, stały w dalszym ciągu. Ale tak nie można było sobie swobodnie chodzić po obozie. Nie mogę sobie przypomnieć, jak wyglądały te Niemki, które były dozorczyniami. Pamiętam, że chodziły w pelerynach, ale na przykład twarzy zupełnie nie pamiętam.

Myśmy otrzymały numery, które trzeba było sobie wyszyć na takich niewielkich czerwonych skrawkach materiału. Ja miałam numer 70420, mama 70421. Nawet mam ten numer swój w domu. Jeżeli przychodziło do jakichkolwiek kontaktów z personelem, to nie było imienia, nazwiska, tylko tym numerem te tak zwane aufzejerki zwracały się do nas. Jeżeli się było wyzwanym, to trzeba się było zameldować:

„Melduje się numer taki i taki”.

Ja myślę, że zarówno przypadki zabijania więźniarek, jak przypadki jakichś takich tortur raczej odnosiły się do osób, które miały indywidualne wyroki i w efekcie tych wyroków były kierowane do obozu koncentracyjnego. Natomiast myśmy były jakimś takim ciałem zbiorowym, że tak powiem, nie rozróżniano nas indywidualnie.

W tym czasie były dość często organizowane transporty z Ravensbrück do różnych podobozów czy miejsc pracy, w szczególności na przykład do fabryk zbrojeniowych.

Akurat mnie do niczego nie przydzielono, dopiero do tego podobozu, do którego jechałam transportem.

Data i miejsce nagrania 2005-05-14, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tylko to było przez okres krótszy może nieco, bo przygotowania [wiązały się] z przestrzeganiem adwentu, [był] okres zapustny no i okres postu.. No to najbardziej niechętnie

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Pamiętam ze mną chodziła do szkoły, Zezula się nazywa, ale ona też taka nie wiem skąd była.. Matka taka

To tak ta beczka stała pod dachem, bo to już było lato przecież, żeby to po kapuście namoczyć, bo to czuć te kapustę kiszone, i jak ona się odważyła.. Ale

Właściwie chyba dopiero, jak rząd Olszewskiego został powołany, to wtedy trochę inne spojrzenie było. Data i miejsce nagrania

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości

Ja wychodziłam sama, [poruszałam się] w najbliższej okolicy tej lecznicy, ale na ulicy, gdzie się mówiło po niemiecku, w kościele, gdzie msza święta była po niemiecku,

I kiedyś przyniósł mi tylko informację, że jest awantura w jakimś baraku przeznaczonym na mieszkania dla pracowników budowlanych, ponieważ mieszkańcy tego baraku nie