• Nie Znaleziono Wyników

Obieg niezależnej informacji w PRL-u - Marianna Kozioł - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Obieg niezależnej informacji w PRL-u - Marianna Kozioł - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIANNA KOZIOŁ

Miejsce i czas wydarzeń Polska, PRL

Słowa kluczowe Projekt Wagon 2010, Radomski Czerwiec, KOR, wolne słowo, obieg informacji w PRL

Obieg niezależnej informacji w PRL-u

Ulotki funkcjonowały już od [19]76 roku. Ja byłam w Radomiu, [kiedy] tam był Czerwiec Radomski. Jak wyglądał Radom po tych wydarzeniach, to powiem jedno:

na ulicy Żeromskiego, to na pewno wszystkie szyby były wstawione i czyste wystawowe, więc tam byli robotnicy prześladowani. Niektórzy nawet do dziś nie powiedzieli dokładnie, w jaki sposób odbywały się „ścieżki zdrowia”. Wtedy już zaczął działać KOR i pierwsze ulotki z tamtych czasów pamiętam; to już był ten obieg, kiedy były ulotki KOR-u, „Robotnika”. Tutaj jak przyszłam do pracy po stanie wojennym, to faktycznie z uczelni, z uniwersytetu najwięcej było ulotek. Pracownicy, starsi projektanci nam zawsze podrzucali. Pamiętam taki plakat, ja go mam w domu, była to trupia czaszka taka i było [napisane]: „Program rządu to głód” – był to okres wielkiego niedostatku. I takie znaczki były piękne z tego okresu strajku, wydawane przez drugi obieg. Najwięcej się wtedy nasłuchałam Radia Wolna Europa. Studenci byli mobilni, nawet w owych czasach można było i zadzwonić do akademika dowiedzieć się, miało się znajomych po całej Polsce, czyli do Gdańska też, no ale wtedy w czasie strajków do Gdańska nie można się było dodzwonić. Pociągi nie dochodziły, przecież to był okres urlopowy, ale tam nie można było dojechać, więc cóż można było zrobić.

Jednak docierała informacja – kolejarze przewozili trochę rzeczy, jak tam się prosiło, żeby do akademika doszły przesyłki, to też dochodziły, więc można było coś załatwić.

Ale czasy – powiem tak – czasem trudne, czasem niewdzięczne, czasem ciężkie, taka beznadzieja, ale patrząc z perspektywy – ciekawe. Przyszło nam żyć w ciekawych czasach. Wtedy poznać można było ludzi, można było poznać i zobaczyć, że ludzie są inni, nawet jak nam do tej pory wydawało się, że nie. Ja wspominam takiego dziekana na uczelni i chłopca, [który] miał też jakieś [problemy] z milicją ówczesną, działał oczywiście w Niezależnym [Zrzeszeniu] Studentów i był przygotowany do skreślenia i dziekan go nie skreślił. Wiedział, że ten chłopak jest chory, on miał raka mózgu, ale on to zrobił tak delikatnie, że my byliśmy przekonani, że może ktoś gdzieś mu kazał, żeby tego chłopca ocalić, a po prostu on z nim w rozmowie dowiedział się, że on jest chory i nie zrobił tego. A naprawdę wszyscy

(2)

wkoło mówili, że na pewno wyleci z uczelni.

Data i miejsce nagrania 2010-08-08, Łódź

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Maciejewska

Redakcja Piotr Kotofil, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzisiaj to każdy kawałek miejsca jest przez kogoś wykorzystany, a to ktoś postawi jakąś budę, gdzie popcorn wydają, a to coś innego, a wtedy nie, najwyżej jeśli dobrze

Syrenkę kupiłem używaną, chyba w [19]64 roku i od tamtej pory nie mam dnia bez samochodu, nie umiem się inaczej poruszać. Nie znam żadnych autobusów, jeżdżę

Słowa kluczowe Lublin, PRL, przedmioty codziennego użytku, telewizor Agat, znajomości w PRL, projekt historia zamknięta w mieszkaniu.. Opowieści

Jeśli nie miało się [jej] o określonej godzinie, o północy, czy kończyło się pracę po zmianie, nie można było na ulicy przebywać, bo już to było podejrzane czy zakazane,

Jak się zrobiło dzieżę czy coś, to ona nie usychała ze względu na to, że ten słój był gęściutki, nie było tych przyrostów letnich i zimowych, bo letni przyrost jest

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie

Modne były takie kurteczki dla kobiet, to się lejbiki nazywały, takie rozkloszowane i też kolorowe.. Wcale nie czarne, nie szare, tylko właśnie czerwone, niebieskie,

[W tym Markuszowie] prowadziłem księgarnię, tam byłem kilka miesięcy, tylko przez zimę, bo w zasadzie nie było innego miejsca w „Domu Książki” wtedy i tak sobie, żeby się,