• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 4, nr 49 (1921)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 4, nr 49 (1921)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

i“! Konto P. K, 0 . 149.247. — Nalożytość pocztową opłacono ryctahem . — Abonament kwartalny^M. 806. _ _ Nr 49. Kok IV. LWÓW-WARSZAWA - KRAKÓW-POZNAŃ-WILNO — 1. GRUDNIA 1921. Cena nr. 60 Mk.

/7 C Z U T E K

TYGODNIK. SATYHYCZNO-POLITYOZNY

Drogi dyplomacji.

Rys, K. G rusa (W arszaw a)

D yplom ata Boliwji: Wsio w poriadku]?

D yplom atta z D urazzo: A ja k ż e ! K ilkunastu wydaliliśmy z granic p ań stw a ; jeżeli zaś

panowie sobie tego życzą, m ożem y jeszcze p aru powiesić.

(2)

Rys. H Kunzek, (K raktiw )

ROZBROJENIE.

Waszyngton, 24. listopada.

(PAT) Posiedzenia kongresu odroczone zostały na czas nieograniczony.

Co ju ż ? w yjaśnień bliższych nic w y m ag a T re ść telegram u krótka i dosadna,

W ięc pocóż b y ła ta blaga dostojna, T a poza w dzięczna, milutka* i ładna,.

T o u roczyste;'p rzyb ieran ie t-ohu

Jak nam donosił kabel z W aszy n g to n u .

) . ' ' ' .

W szystkie, m ocarstw a o k azały zgodnie Do rozbrojenia z a p a ł ja k najszczerszy, Lecz każdy innym p ragnął ściągnąć spodnie, A sam się nie chciał rozbroić najpierw szy,

W iedząc, że kto się pod staw ia pod kije Choć n ajm ocniejszy, m oże skręcić szyję.

A nglia F ran cu zó w (daj jej Boże zdrow ie) Do ro zbro jenia p c h a ła z całą siłą,

Z apom inając, co m ów i p rzy sło w ie:

„N ie rób drugiem u, co tobie niem iło1*.

W szy stk o z przyjaźni i dla ideału,

Bo s ły n ą z cnót sw y c h ludzie [z za k anału.

H u gh es g ra ł pięknie n a pfokoju tonie, Briand w alcz y ł sło w em tale ja k toreador.

Mówili w szy scy w tem d ostojn em gronie, T y lk o jap o ń sk i m ilczał am basador,.

A le kto na nim sw ą u w ag ę skupi W y cz y ta w oczach jedno sło w o : GłUpi!

A w ięc o d razu się zaczęły fochy ł każd y czuł się głup io i niesw ojsko, N a w e t podobno . w szędo w ścipsk ie W łoch y, C hciały rozbroić dzielne polskie w ojsko,

L ecz Briand ich zgrom ił, sp o jrzaw szy .z u k o s a : Nie pchajcie nosa do cudzego prosa!

S ko ro pow iedział k ażd y to co w iedział I n ik t do o brad nie m iał chęci 'dalej, K ażdy zam ów ił na okręcie przedział, J a k przyjechali tak się rozjechali,

A rozbrojenia piękny, w zn io sły p r z e k a z ' Znów odroczony ad calendas g raecas!

H E N R Y K ZBIERZCHOW SKI.

(3)

Emerancja I.

(obrazek przyszłości.)

Spiski monarchiczne oplątały już dostatecznie całą republikańską, wol­

nościową odrodzoną przez wielką wojnę Europę. Już tu i ówdzie wró­

cił na teren przodków jakiś „poma­

zaniec Boży “, tu i tam czapka fry- gijska legła w piasku.

1 w Warszawie endecja wraz wszyst­

kimi swoimi sojusznikami, pomocni­

kami, jurgieltnikami i pappenhejme- rami podłożyła ogromną dźwignię pod Belweder.

Jeden tylko ruch, jeden nacisk — i wrócą dobre czasy do Polski, gdy to mieliśmy Najjaśniejszego Pana, można było zostać kamerjunkrem, by­

wać u Dworu itp.

Prócz koła monarchicznej młodzieży akademickiej najwięcej na niwie tej zbożnej pracy zasłużyły się panie na­

sze, kandydatki na frejliny, na dzie­

wice honoris causa na kawalerki or­

derów, dewotki, tęskniące do momen­

tu, kiedy to ksiądz — prymas maścić będzie świecącą wazeliną najjaśniejszą głowę.

Cóż kiedy nie było w obozie en­

decji zgody co do przyszłej najjaśniej­

szej osoby. Legitymiści nie chcieli o kimś innnym słyszeć jak o W. ks.

Pawle Michajłowiczu, inni — radykal­

niejsi chcieli Henryka Ludwika d ’Orle- ans, ludzie więcej swojscy Romana Wielkiego, pobożniejsi myśleli ó ks.

Theodorowiczu, pozostający zaś pod wpływem anonimowego mocarstwa — o Rabskim z domu Lewental.

Niewiasty, niecierpliwiły się tym brakiem decyzji u mężczyzn. Oni za­

wsze tacy sami — myślą i myślą.

Aż zjawiła się kobieta opatrzno­

ściowa, druga Dziewica Orleańska.

Była to Emerancja Bezmenska, pre­

zeską klubu „Babam“ (Bogobojności, abstynencji, bojkotu absolutnego mę­

żczyzn) Cały upał jesieni swej, całą chęć zniszczenia rodu męskiego do korzenia i vendetty na matce natu­

rze, który dał jej taką urodę, że tru­

dno było odróżnić front od reversu, wywarta na pole polityki.

Zwołała ogólny wiec kobiet.

Przyszły arystokratki, narzekające na wpływ ludzi źle urodzonych i osła­

bienie ludzi dobrze urodzonyclj, przy­

szły panie z finansjery, dyszące głę­

boko pod ciężarem biżuterji w dzień a kochanków w nocy, przyszły me- gery, gotujące bezpłatne filantropijne lury dla inteligencji, wiedźmy, łatające dobroczynne kalesony dla „naszych ż o łn ie rz y k ó w S ta w iły się puszkarki kwiatkowe, piegowiate i strupiate n a­

uczycielki, komitetowe plotkarki, po­

etki i wyjce obchodowe. Zbiegły się smagane tęsknotą do czegoś niezna­

nego osobiście studentki, biuralistki i znudzone panny na wydaniu.

Lecz to był tylko szary tłumik.

Wiec był tylko marjonetką w ręku

„fascistek" wojującego panbalizmu polskiego.

Selekcyjna bojówka, złożona ze zde­

mobilizowanych legjonistek, z 'naj- wścieklejszch dziennikarek, najbar­

dziej zamaszystych żytek, z wyposzczo­

nych dewotek, z najwabniejszych odprawionych konduktorek tram wa­

jowych trzymała cały wiec w posłu­

chu i w rygorze stalowej dyscypliny.

— Palce do góry — przysięgać!

Dziś my na górze, albo n igd y! W pra­

wdzie któraś westchnęła. „Niech bę­

dzie i nie na górze" ale zamilkła z głosem protestu, gdyż fascistki miały o zgrozo — karabiny maszynowe, poukrywane w krynolinowatych mo­

dnych podówczas szatach.

1 nocy cień okrył wychodzące z wiecu.

Poranek rzucił na Polskę całą wieść która zaelektryzowała wszystkich. Te- lefoniczyne druty rozjęczały się orę­

dziem nowej monarchini.

Emerancja I objęła tron Polski.

Rzeczpospolita została monarchją babokratyczną.

Najjaśniejsza Pani z Bożej łaski, Emerancja 1. zarzuciła Warszawę i kraj cały odezwami.

Urządzono nieustający dzień kwiat­

ka na potrzeby monarchji, utworzono centralną radę komitetów plotkarsko- dobroczynnych, każda obywatelka zo­

stała zobowiązana do zakładania kó­

łek wokalno-klerykalno-deklamacyjno- filantropijnych, stworzono wydział nadzwyczajny grafomanek* urządzono obławy na masonów, nihilistów, wol­

nomyślicieli, niemanicurowanych, bez- mankietowców.

Lec? to jeszcze nie zadowoliło E- merancji I.

Następnego poranku, — Drugiego Dnia Monarchji — znowu pofrunęły

ptaki odezw, wylęgły baony fascis­

tek na ulice miast, okupując cukier­

nie, biura, hotele, parki, schody d o ­ mów i apteki.

Zakazana miłość.

Wysadzano w powietrze teatry — sklepy z perfumami — redakcję Szcu- łka i mieszkanie p. Ejsmonda. (Ad­

resu Owidjusza policja nie mogła podać).

Belweder, rezydencję Emarancji I., obstawiono minerkami w obawie przed zemstą mężczyzn.

Wogóle do pojawiających się męż­

czyzn strzelały młode panny z pisto­

letów, starsze z karabinów maszy­

nowych, mężatki z haubic, co naj­

większego kalibru.

Tak było do południa.

— Nadejdzie wieczór — wtedy zła­

miemy potęgę tych bezwstydnych, bezbożnych mężczyzn.

Fascistki strzegą Emarancji I.

Bramę belwederską pr?echodzi d e ' putacja stenotypistek z departamentu Wyznań.

Ah, atak religijnej instytucji — pe­

wnie niosą medal dla Najjaśniejszej Pani, pogromczyni wyuzdania repu­

blikańskiego.

Trach, trach — zastrzelono na bocz­

nej ulicy znowu jakiegoś okrutnika męskiego.

Nagle — co to ? B uum !

Tron z Emerancją 1. i z D worem Najjaśniejszym wyleciał w powietrze;

ni strzępu z monarchji Ładu i Zboż- ności.

To te panienki wysadziły w powie­

trze Emerencję I. — a z nią monar-

chję... pi

Kochany Szczutku!

Dawniej robiło się wierzch-osła- wice.

Dziś należałoby robić zmierzch-osła- wice.

* * * *

„Goniec Krakowski" narzeka, że brak u nas jaj, bo wywozi się je do Anglji.

Jest w tern powiedzeniu dużo racji.

Każdy przyzna, że Anglja ma jaja, a my nie.

i* *

i *

„Wiek Nowy" inserował:

Żebrak 2-letni, gniady, z dobrego gniazda, tanio na sprzedaż.

* *

*

Nauczyciel: Staszek, uformuj zdanie, w którem znachodziłby się wyraz Petlura.

Staszek Tupet lura ma...

Nauczyciel: Głupiś! Powiedz mi, ty Moryc, czemu Trocki nazywa się czer­

wony car?

Moryc (po namyśle): Bo un może...

.od ciągłego strachu... ma krwawą bie­

gunkę. St. B.

(4)

I

$00

Vk r*T ;'.^-i'Vv.

w-ur • .<

•MSi

mm w m m w < y ^ ą

^» W ;* ■'••■'•■ w*-:-:-! . ^ ^

^■afe-,- Ly^-^^ycw *^ " ■■—

Rozbrojenie Polski w Waszyngtonie.

Rys. J. Z aruby (W arszaw a)

John^BulI: N am ów iłem W łochy, a żeb y p o sta w iły w niosek na rozbrojenie Polski, bo dość ju ż sprzedałem B olszew ikom broni i amunicji.

Ostatnie posiedzenie.

— Więc sejm wydal sądom posłów Okonia i Dąbala.

— A tak brali tyle razy udział w posiedzeniach sejmowych i w licznych posiedzeniach komunistycznych a te­

raz prokuratorja poprosi ich o posie­

dzenie w kryminale. Boguś

Pieśń bez słów.

Interesant: Czy głuchy: mówię do

a on nic nie odpowiada może jemu trzeba gadać do ucha?

W oźny: E, niech pan lepiej pogada

do ręki. A B

Aktualna sztuka.

— Byliśmy wczoraj w Rozmaito­

ściach na „Dziejach salonu". Powia­

dam ci na scenie prawie sami paska- rze!

— I w lożach — także I A B 4

-

Zniżka cen.

— Jak nasi kupcy podwyższali ce­

ny ?

— Co dwa dni o 50 procent.

— A jak je zniżają?

— Co dwa tygodnie o pół pro­

cent. A B

Małe nieporozumienie.

Matka: Te piękne suknie jedwabne pochodzą od obrzydliwego robaka.

Synek: Mamusiu nie obrażaj tatka.

ten urzędnik jest

niego kilka razy,

(5)

Nr 49___ ____ Kok ,v

Dodatek „SZCZUTKA”

Samob6jstwo z prem adjtacją.

Donoszą z Radomia, że pan Zyg­

munt B. (zdaje się chory umysłowo) zakupił wczoraj mimo tendencji zni­

żkowej 5000 dolarów.

Bandyta gentleman.

(Telefonem).

Na ulicach Warszawy rozegrał się wczoraj ponury dramat. P. Szymon (Symcha) Guzik wracał w nocy z klu­

bu do domu i na rogu ul. Wspólnej i Niecałej napadł nań jakiś bandyta i zrabował mu grubo wypchany por­

tfel. Podszedłszy jednak d o ' latarni przekonał się, że zawiera on same marki niemieckie, chciał więc zwrócić właścicielowi bezwartościowy łup, ten jednak z szyderczym śmiechem zniknął szybko w bocznej ulicy i prze­

padł bez śladu.

Rano znaleziono bandytę martwego na chodniku. Lekarz pogotowia stwier­

dził śmierć z powodu apopleksji.

Perskie Oko.

Ppłk. Szt. gen. MALINOWSKI T.

(Szef V. wydź.

p ers.

M. S. Wojsk.) Komunikaty.

Zwyżka waluty.

Warszawa 31. listopada. P. F. E.

W związku ze zwyżką waluty pol­

skiej Minist. poczt i telegrafu w ystą­

piło do Rady Ministrów z projektem podwyższenia od 1. grudnia taryfy pocztowej o 50 procent.

Konkurs.

Lwów 31. listopada. P. I. F. Zawo­

dowy Związek Spekulantów Giełdo­

wych rozpisuje konkurs na najbar­

dziej skuteczny, radykalny środek do powstrzymania spadku obcych walu4 i cen krajowych. Nagroda w dolarach celem uzależnienia zysku wynalazcy od skutecznożci sposobu.

Nowy plebiscyt.

Poznań 31. listopada. P. A. F. Na wczorajszym wiecu wyłonił się pro­

jekt urządzenia plebiscytu w Wielko- polsce celem rozstrzygnięcia kwestji przynależności b. dz. pr. do Polski względnie do Czechosłowacji. Polska marka spadła o 967 punktów. Spo­

dziewany jest dalszy spadek, o ile województwo lubelskie przyłączy się do tych postulatów.

mnie jeszcze.

Jam dobry człowiek i we wszysko [wierzę Więc blaguj dziewczę ile tylko chcesz Mów mi, że Trocki Leib chrzest [święty bierze I spokój nastał w Rosji wzdłuż i [wszerz.

Zyta z korony już zrezygnowała, Ze Litwa Kowno nam odstąpić chce, Anglja apetyt swój umiarkowała, George chce do Polski gwałtem prze-

[nieść się, Że Stinnesowi wnet zabraknie cze­

ków, A Niemiec przestał knuć odwetu [plan, Że sobie „Dziadek" coś robi z ende- [ków, Co się z porażki wylizali ran.

Że w Sejmie spokój niema burd [wrzawy Rząd stałą większość wkrótce będzie [miał, Że poseł Dąbal jest najbardziej prawy Gabinet będzie cztery lata trwał.

Że Diamand Skarbka jest ciotecznym [bratem, Belwederczykiem wściekłym Stroń- [ski jest, Witos codziennie stroi się krawatem

W niedzielę żadnych już nie będzie [kwest, Ze wieszcz Maykowski w „Wieczor­

n e j" pisuje,

„Kurjer Powszechny" wielki nakład [ma, W „Chwili" artykuł Neuwert wydru-

_ . i . . tkuie>

Uo „Hajutu* recenzję Pieńkowski da.

Mów mi, że marka równa dolarowi Ze Baczewskiego wódeczka jest zła Ze znów Poznańczyk Kongresowia-

[kowi Chętnie gościnę w swoim domu da.

Ze smaczny objad zjemy za mareczkę A lwowskie bruki czyste są jak szkło Opioła w głowie mózg ma a nie sie-

[czkę, W krotce na posła Lwów wybierze go.

Ze miejski teatr przynosi dochody, Gdy dasz łapówkę portjer powie: fe, Ze Rusin rękę wyciąga do zgody, Ze ziemia, stół, słońce kręci się.

Mów nawet dziewczę, że mnie ko­

ch asz szczerze, Ze nigdy znikiem już nie zdradzisz

[mnie, Ja ci we wszystko najchętniej uwierzę Każdemu słowu twemu wierzyć chcę.

Lecz gdybym uwierzył malutka, To byłbym osioł skończony lub wół Ze mi za wierszyk ten redakcja

[„Szczutka"

Dziesięć tysięcy wypłaci na stół.

K a w a le r ja .

Porucznik z kawalerji pyta kolegę:

— Cóż nowego u ciebie?

— Źle, przegrałem wczoraj w po­

kera trzy słowa honoru. Mn.

Nasze dzieci.

— W co się bawicie miłe dziate- czki ?

— W lekarza i chorego miły tatu ­ siu.

— A co robi Wicuś tam na piecu?

— Wysłaliśmy go w góry na świe­

że powietrze. Lotos

Cud.

— Panie stójkowy, proszę ni! ła­

skawie powiedzieć — czy gdybym w tym stawie złowił kilka ryb - było by to przestępstwem?

— Nie, szanowny panie — ale cu

dem. Mit.

(6)

Na św. Mikołaja i na Gwiazdką

NAJTAŃSZE i NAJPIĘKNIEJSZE PODARKI

Wydawnictwa Spółki Nakładowej „ODRODZENIE"

Lwów, ul. Zimorowicza 11—15.

Książki dla dzieci i m łodzieży b ogato ilustrow ane i oprawne:

H. Z b ie rz e h o w sk i: Oczyma dziecka, ilu str. o p raw n e Mk. 240 — W. M łodnicka: Na Muraniu, pow ieść „ „ 300 —

— T ru p a C avaletti, „ „ „ 400-—

O naszych górach „ 400‘—

J. B a n d ro w s k i: W kraju Orangutanów i Rajskich pta­

ków,_ p o w ieść podróżniczo -p rzy ro d n icza. ilu s tr. opr. . 540' — Bajki i opowiadania przyrodnicze, z lieznem i ilu str. opr....560'—

Bajki i Baśnie Ludów Słowiańskich, „... 5 6 0 — J. Ł ad a-W alick a: Wierna Straż, o b razk i z w alk k re s o ­

w ych, o p r a w n e ... ... 280'—

J. Ł a d a -W a lic k a : Ułani, Ułani, malowane dzieci, opr. . 360'—

A. L ic h te n b e rg e r: Król dziecię, pow ieść, o p ra w n e . . 480"—

Selm a LagerlOff: Legendy Chrystusowe, o p raw n e . . 540'—

F . B a r a ń s k i: W co się bawić będziem y,

Tom I. „G ry i zabaw y p o kojow e", o p raw n e ...600'—

Tom II. „G ry i zabaw y na w olnem p o w ie­

trz u " , o p ra w n e ...560"—

Książki dla starszych, wytworne i efek tow n ie o p raw n e:

R ab in d ran a tli T agore: Król ciemnej komnaty, opr. Mk. 600"

’ ‘ ... 800'

600' 480'- 400-- 600- 560- J. S tu r: Na prze o "ie, o now ej i sta re j poezji, opr.

R. Ż elazow ski: Plęćdzie iąt lat Teatru Polskiego, opr. .

A.

de P e im e

:

S iostra W eronika, pow ieść, opr. . Br. J e re jn i: H enryk hr. Lis, pow ieść, o p r...

.1, K ichepin: Lep, pn-wie-ć, o p r...

H. Z b ie rz e h o w sk i: Stepow a Panienka, p o w ieść’ opr.

J . L a m : K oroniarz w G alicji czyli powagi powiatowe, p ow ieść o p r a w n e ... ...

P irre Louys: P rzygody K róla Pausola, pow ieść, opr. . Hr. E. S a lb u rg : Nowości z w ysokich sfer, (O rozm aitych

h n b in a d i), pow ieść, o p ra w n i . • .

H enri L avedan: Łóżko (Le Lit), 19 scen w esołych i fry- w olnych, bogato i w y tw o rn ie ilu stro w a n y c h , o p r a w n e ... ... 540'

6 0 0 - - 6 4 0 - - 480"-

78 Ceny bez dod atk u drożyżnianego.

Wszystkie powyższe ksfążki oprawne sa wytwornie i efektownie.

Do nabycia we wszystkich księgarniach oraz we firmie nakładowej.

99 SPOŁEM I I

Związkowe Towarzystwo Handlowe

IWÓW - TRZECIEGO MAJA 19.

Nr. telefonu 548.

p o le c a d la d o s ta w y p o Zboże wszelkich gatunków krajowe i zagra­

niczne, mąkę krajową i zagraniczną, tłuszcze zagraniczne, jaja krajowe i rosyjskie, bukowy

węgiel drzewny z własnych palarni.

Posiada oddziały w:

Śniatynie (ruch handlowy do i z Rumunji), Drohobyczu (dostawa przetworów naftowych

oraz aprowizacja Zagłębia naftowego), Podwołoczyskach

S k a l e ń ” 16 Handel graniczny polsko-

Łanowcach rosyjski,

Równem

A dres telegraficzn y:

S p o łem

L w ó w c e n a c h k o n k u r e n c y jn y c h :

Gdańsku ) l . . ,

Wiedniu j ' landel graniczny i tranzytowy.

Przeprowadza wszelkie transakcje handlowe z Rosją i Rumunją, Gdańskiem i Niemiecka Austrją. Posiada zastępstwa fabryk zagranicz­

nych. Posiada magazyny we Lwowie i w O d ­ działach.

Rachunki bieżące: Akcyjny Bank Związkowy we Lwowie — Bank Przemysłowy we Lwowie — Ra­

chunek żyro wy w P. K. K. P. we Lwowie — Ra­

chunek P. K. O. Nr. 148.540.

(7)

■ f*1 *— — ■' <*»..- -...— - - --- - .1 .

RATUJCIE

Precz z obłudnym wstytem!

S zy ller- Szkolnlk (autor prac naukowych) po dokładnem zbadaniu, poleca mężczyznom i kobietom, wszystkim komu zdrowie jest drogie, następujące

pouczające książki, me mające nic wspólnego z pornografją:

Dr. S t B reyor: „Najnowszy obszerny lekarz domowy*. Przyczyny, objawy 1 leczenie wszystkich chorób. W 2 częściach. Duża książka z mnóstwem ilustracji. Tysiące cennych porad i wskazówek na wszelkie choroby. Cena Mk. 500--

Dr. Karol W ernert .Bezsenność*. Środki nasenne. Poradnik dla wszystkich.

Treść: Znaczenie i istota snu. Bezsenność i Jej przyczyny. Leczenie. Środki nasenne i ich działanie. Cena Mk. 150 —

Dr. L . Bo....mant: Małżeństwo i prostytucja. Upadła kobieta. Dwa odczyty w jednej dużej książce. Cena Mk. 300 —

Dr. Arno K ruche: .Poradnik dla cierpiących na podagrę i reum atyzm * Treść:

Istota reum atyzm u i podagry. Tryb życia. Środki leczenia. Dyeta. — Cena Mk. 150 —

M. K rólikow ska-R zeszelskai „Nauka gotowania dla średnich warstw społe- ozeństwa“. W 13 rozdziałach, 242 najdostępniejszych s osobów smacznego, zdrowego i taniego przyrządzania potraw. Cena Mk. 200’—

H. Podonkowshai „Zdrowa, hygieniczna, oszczędna kuchnia". Najlepszy pre­

zent d ła młodych gospodyń. Tysiące najnowszych sposobów goto wania smacznych, zdrowycn i oszczędnych obiadów. Pieczenie legumin, ciast, mazurków, bułek, tertów , smażenie konfitur, soków, marmelad, spo zą- dzanie kompotów, lodów, wódek, napojów chłodzących. Cena Mk. 600’—

Dr. Iondotowltzi .Poradnik lekarski dla mężczyzn i kobiet*. Choroby wene­

ryczne. Ja k zapobiegać i leozyć. Najobszerniejsze wskazówki co do lecze­

nia rzeżączki .tryper* i wszelkich innych chorób płciowych. Cena Mk. 150 — Dr. Oh. S ponoeri L tyka stosunków płciowych. Cena Mk. 15Q'—

Dr. BhrUoh 1 Dr. Hala: Najnowszy wynalazek XX. wieku. 006. Nowy środek przeoiw syfilisowi. Cena Mk. 130*—

Dr. Braun i .Sam ogwałt" u mężczyzn, kobiet, Jego skutki, nadużycia płciowe.

Niemoc płciowa. Po czem poznać samogwałt. Leczenie. Rady praktyczne dla młodzieży, rodziców i opiekunów. Cena Mk. 150-—

Dr. Paazkowakli „Jak zapobiegać zarażeniu ai^ chorobami wenerycznemi oraz niemocy płciowej". Mnóstwo cennych rad i wskazówek. Środki ochronne naJbartŁsiej wypróbowane ku zapobieganiu. Lecaenie. Cena Mk. 100 — Dr. UL Durenforthi .Epilepsja" PrayozYuy, aapobleganie, leczenie. Treść: Wa­

runki powstania. DaiedzicanoAć. Rozmaite formy epilepsji. Doświadczenie.

Zapobieganie i leczenie epilepsji. Źyoie i los epileptyków. Cena Mk. 150 — Dr. P. W elgeUti .Ja k się mamy żywić, czyli pożytek pokarmów*. Zawiera szereg eennyoh rad 1 wskazówek co do odżywiania się chorych jak również i zdrowych. Cena Mk. 75 —

Dr. Swetl M ardeni .Żyć, nie umierać* 1 Szereg rad wskazówek i myśli głębo- kioh, słoneoznych i rozumnych, wywierających wpływ niezwykle dodatni 1 ożywczy na zdenerwowane i skołatane troską o byt um ysły współcze­

snych ludzi. Cena Mk. 900*—

Ch. S zyller -Szkatułki Hypnotyzm. Sugestia. Telep itjn. Chcesz byćć odważnym, Silnym i energicznym ? Chcesz, by ludzie ulegali twej woli?* Praktyczny podręcznik hypnotyzm u zawiera wiele nowych rad i wskazówek. W 98 roz-

ZDROWIE!

Niech łyje iw ia d s m o iil

działach uczy co czynić by w pływ ać na ludzi, sugesljohov. ać bez zasy­

piania, odgadywać myśli, wyzbyć się pijaństwa, palenia, onanizmu, gry ha-

i zardowej. Cenne i praktyczne wskazówki co robić, jak żyć, l»y osiągnąć powodzenie i szczęście. Ćwiczenia psychiczne. Najnowsze metody sugestji.

Rozwój zdolności talentu, usuw anie strachu, spo ęgowanie woli, usuwanie złych nałogów i przyzwyczajeń. Duża książka, mii stwo ilustracji, wykwin­

tna okładka, ostatnie wydanie. Cena Mk. 3000'—

Ch. Szyller - Szkolnlk s .Ratujcie włosy*. Wszys.kim cierpiącym na łupież i wypadanie włosów, wysyła się bezpłatnie broszury, zawierające i en re wskazówki i rady.

WIEDZA TAJEMNA! OKULTYZM!

Ch. S zjrller-Szkolnlk: „Najpewniejszy sposób poznania siebie i innych*4. Chi­

romancja, fizjognomlka, frenologja i astrologja. Książce lej ; utor oiwięcił szereg lat poważnej pracy. Księga wyszła w nowem, poprawionem i do­

pełnić nem wydaniu. Zawiera wykład nauk: chiromancja (linja rąk), fizj )- gn mika (rysy twarzy), astrologja — nauka o wpływie gwiazd i planet na losy. Księga popularna i dostępn i dla wszystkich. Dla człowieka oznaj­

mionego z j j treścią niema t-jemnie. Wykwintne wydanie w pięknej płó­

ciennej złotemi 1.terami ozdobnej oprawie z portretem autora i z wielu ilustracjami w tekśoie. Cena Mk. 750‘—

Dr. Helidzyńskii „Teozofja“. Kurs praktyczny. Szkice teozoficzne, Praca wybi­

tnych adeptów wiedzy hermetycznej. Dr. Hartman. Joga Karma. — Cena Mk. 200 —

Hrabina Eleonora Raj . . . po długich studjach na Wschodzie stworzyła sy­

stem trafnego stawiania kabały z kart. Przepowiada przeszłość, teraźniej­

szość. Europejskie wróżki „Leir rmand", „Thebes“ p sługiwały się tym sposobem. Ilustrowane wydanie. Cena Mk. 200 —

Mt, Łucjan B 5ttcher: (Spirytyzm). Całkowity kurs zawierający wskazówki pra­

ktyczna prowadzenia seansów, czyli pos.edzeń spirytystycznych, inedjumi- cznych, 26 pięknych ilustracji. Cena Mk. 2000 —

Ch. Szyller-Szkolnlk: „Nowa kabalistyczna astrologja", za pomocą której łatwo określ ć charakter, zalety wady, bez specjałnych wiadomości i trudu, ze­

stawić horoskop dla wszystkich. Cena Mk. 150 —

Miss Ghassó: „Wielki ilustrowany sennik egipski*. Zawiera wykłady snów.

60 iluslracyi, 36 rycin kabały. Oznaczenie dni feralnych i szczęśl wych Op sanie własności 7 planot. Kortommicja. Wróżenie z kart i chiromancja Wróżenie z ręki, wróżenie z twarzy i czoła. Cena Mk. 250 —

Lenorm and: „Nauka stawiania kabały z lcarf. Sposoby „Lenormand- , ,The- bes* oraz dokładny sennik. Dodatek 48 kart ilustrow anych bezpłatnie. — Cena Mk. 250 —

Adres i Psy oho - grafolog Szyllor-Szkolnlk. W arszawa, Piękna 25 12.

P. S. Książki wysyłam tylko po otrzymaniu gotówki. Opakowanie i koszta pocztowe przyjmujemy na nasz rachunek. Przy obstalunku na sumę niemniej

Mk. 5001— dodajemy jt dną ciekawą książkę bezpłatnie.

Saneczki warszawskie.

Ledwo śnieg- cokolwiek pocukrzy ulice Warszawy, zjawiają się na niej sanki, a raczej saneczki, specjalnie saneczki.

Takich saneczek nie ujrzesz ani w Krakowie, ani we Lwowie, nie wiem, może gdzie w Rosji.

Nie są onę ani piękne, ani okazałe, ani wygodne.

Przeciwnie 1 Są nieco dłuższe nad jeden metr, a szerokie może na łokieć.

Są zaprzężone w jednego konia, ale łatwo uciągnąłby je i pies łańcu­

chowy.

Mają, jak gdzieindziej, dwie ławe- czki: z przodu dla „dorożkarza", z tyłu dla „gośoia“.

1 właśnie dlatego, że na tylnej ła­

weczce jest miejsce tylko dla jednej najwyżej półtorej osoby (o ile są szczu­

płe), są saneczki rozchwytywane przez rozmaite pary i pareczki. Brak miej­

sca, ciasnota, konieczność znikania conajmniej połowy jednej osoby pod drugą, niemożliwość trzymania kolan przy sobie są tajemnicą ieh szalonego powodzenia.

Inne miasta Polski powinne pójść za przykładem stolicy i zaprowadzić u siebie również takie lilipucie sane­

czki.

Gdyż wiedzą o tem pary zakocha­

ne całego świata: Im mniej miejsca, im ciaśniej, tem więcej przyjemności, więcej rozkoszy l Mar.

Antynikotynista.

Pan Mentolowski był zapalczywym antynikotynistą i gdzie mógł agito­

wał przeciwko paleniu.

Pewnego dnia widzi starszego je­

gomościa stojącego przed kamienicą i palącego cygara.

— Przepraszam pana, czy pan już od dawna pali ?

— Ja, proszę pana, od trzydziestu lat.

— Otóż widzi pan, ile pan pienię­

dzy z dymem puścił, za te pieniądze mógłby pan już dzisiaj mieć ten dom.

— Przepraszam pana, pyta się z ko­

lei jegomość pana Mentólowskiego, a pan pali?

— Nie panie, nigdy nie miałem papieru w ustach.

— A ma pan kamienicę?

— Nie, nie mam.

— Nie ? ano widzi pan, a ta ka­

mienica jest właśnie moja.

Ponoś potem nie agitował już prze­

ciwko paleniu. Mn.

On już taki mruk!

Proboszcz: No cóż tam Wojciecho­

wo, co parabia wasz m ąż?

Wojciechowa: Ja już proszę księdza proboszcza od dwóch lat z nim nie gadam.

— C o? co? przecież przed paru

tygodniami chrzciliście jeszcze dzie­

cko!

— Ta to niby tak, gadać to on ni«

gada, on już zawsze taki mruk.

Mn.

Skutek.

Ależ pański list gończy — panie prokuratorze, odniósł skutek nadzwy­

czajny. Słyszałem, że: ścigana zbrod- niarka sama się zgłosiła.

Tak jest — vv liście gończym był bowiem wiek jej podany „lat 42“ — a ona przeczytawszy zgłosiła się — aby zapewnić, że ma lat 32.

W ministerstwie.

— Panie referencie 1 Kiego licha przychodzisz pan do biura w ubraniu sportowem i butach z ostrogami?

— Alboż mało się najężJżę na...

szymlach urzędowychl Mar.

W sądzie.

— Dawid Kindermacher oskarżony jest o handel żywym towarem.

— Przepraszam szanowne delikatne sądowe osoby, za co ja potrzebuję być oskarżony? albo u nas jest wolny handel, albo jemu niema I A B

Drażliwa kwestja.

— Ach Jadziu! jaki ty masz śliczny kapelusz! co za niego dałaś ?

— O chl co za niedykretne pytanie

(8)

r

Lwów, ul. Rejtana 3.

p o d . c l y r e i t c j ą S T . S L I W I I S T S E L I E G O .

Od 16-go listopada 1921 r. wspaniały program solowy:

WYSTĘPY GOŚCINNE:

Nina B urska

(w odew iliska)

M. Lerche

(tańce)

H an ka O rdonów na

(P ie śn iarka i tancerka)

M arek W indheim

(U lu biony p io s e n k a rz Lw ow a).

M. Rentgen

(Stylow y p io s e n k a rz przy gitarze).

J. Szpineterów na

(T a n ce rk a klasyczna).

Pozatem dwa arcywesołe sketsche z udziałem całego personaiu.

Przy fortepianie prof. MANISSALY.

Ze względu na zwyżkę marki polskiej ceny od 4. listopada b. r. zniżone.

P o c z ą t e k o g o d z in ie 8 m ej w ie c z o re m .

Bilety wcześniej do nabycia w sklepie W. P. Gabryela — ul. Legjonów 3.

MIESIĘCZNIK

dla spraw handlu i przemysłu

ukazuje się każdego miesiąca NAJLEPSZE ŹRODŁO INFORMACYJNE

Rewja przemysłu i handlu służy sprawom zwią­

zanym z handlem, przemysłem i rękodziełem.

Rewja otwiera swe łamy dla swobodnego wy­

powiadania się biorących udział w życiu han­

dlowo- przemysło wem.

Rewja dąży do nawiązania między-miastowych stosunków kupieckich.

Rewja przeprowadzać będzie kampanje rekla­

mowe i służyć wszystkiemu, co broni i pod­

nosi przemysł, handel i rękodzieło.

M ik cla I H m in lM a : Lwów. ul. lim o m itia S.

17

W. R A O R T A

WESOŁE IMPERTYNENCJE

( S A T Y R Y ) ---

Do nabycia we w szystkich księgarniach, Główmy skład w Lud. Tow. Wydawniczem we Lwowie, Syk stosk a 21.

CENA EGZ. 200 Mkp. 15

' W a ż n e d l a o u l Ł l e r n

ANNA KRAUSE

Lwów, Murarska I. 34.

P ierw sza k rajo w a fabryka w yrobów papierow ych i tek tu ro w y ch dla cukierń, założona w roku 1903, odznaczona złotem m edalem i krzyżem zasługi w zno­

wiła sw ą działalność i poleca się P. T. O dbiorcom . 82

(9)

Rys. T. Rożankowski (Poznań)

Chciałbym też być w katedrze św. Jura.

Nie radzę,, może się pan mimowoli narazić na nieprzyjemności.

Dlaczego ?

Licho wie, może pan akurat trafić na kongres bolszewicki.

Muzykalne ucho!

Onegdaj byłem na posiedzeniu po­

tężnego klubu włościańskiego naszego Sejmu.

Pora była poobiednia.

W silnie zgęszczonem powietrzu snuły się chmury dymu fajkowego, niczem płachty mgieł na zboczach Giewontu.

Cuchnęły suwerennie baranie ser­

daki, parowały onuce, przebojem wa­

lił w pułap odór spoconych koszul.

Zresztą panowała atmosfera senna.

Sekretarz, traktowany przez wszyst­

kich per non esł, odczytywał jakieś przedłożenie rządowe, do którego nikt nie miał nabożeństwa, jakoże było — pisane. A tylko co niektóry klubo­

wiec dawał sobie radę z drukowa- nem.

Wtem przez pogwarek tylnych krzeseł przebił się przeciągły ton. Je­

dnemu z posłów zdarzyło się popro- stu — coś ludzkiego.

Prezes nie podniósł głowy z nad aktów, ale rzuci! w tylny lewy kąt sali gromkie:

„A cichoj ty tam, Wojciech"!

Po chwili doleciał z środkowej grupy siermiężnych ustawodawców podobny ton, ale krótszy, a gruby.

Drugiemu z posłów przydarzyło się po prostu — coś ludzkiego.

I znów prezes, nie przerywając roz­

mowy z sekretarzem, posłał — tym razem w stronę centrum — słowa:

— Dajcież pokój, kumie Józefie!

Nie upłynęło i pół minuty, aż tu innemu z wybrańców ludu zdarzyło się — coś ludzkiego.

Nie zdołał tego jeszcze zatrzeć skrzętnem szuraniem krzesła, gdy z ust prezesa padła admonicja:

— Przestańże, Kuba, bo ten gaze­

ciarz... (tu wskazał na mnie wzro­

kiem).

B A

Ciekawość mnie przemogła.

— Jak on wie zawsze, kto...? py­

tam szeptem najbliższego sąsiada.

— Po głosie, jucha, poznaje! rze­

cze z nieukrywanym podziwem.

M. Głóg.

Kochany „Szczutku".

Polska musi się przyczyniać do utrzymania Karola i Zyty. Czy nie mógłby tego obowiązku przejąć w ar­

szawski zakład aprowizacyjny? Wtedy ród Habsburgów zdechłby do mie­

siąca.

* *

*

Pierwszy paskarz: Ty, może kupisz wagon konopi?

Drugi paskarz: (daje mu w pysk).

(10)

BALFOUR

angielski delegat w Waszyngtonie.

Literatura.

Pan Nowotorski — niepoprawny pismak, o sercu rom antyczno-roz­

wichrzonym, ponowił próbę zażywa­

nia opium. Nie mogąc przejść w trans równowagi, ani zaczerpnąć płucami oddechu zdrowia, zmuszony był al­

truizm swych myśli poddać skutecznej narkozie. Znudzony monotonją i po- wszednością dni, uprzykszonych, jak bolesna migrena, postanowił patrzeć na wszystko obecne przez pryzmat swego oszołomienia i swej duszy, uśpionej błogością nastroju. W ciszy maleńkiego pokoiku brzmiały melo­

dyjnie poszmery godzin mijających.

Światło, osłonione zielonkawem aba­

żurem, przędło p;'smo, lekkich skrzy­

deł motylich i słaniało się po kątach komnaty w rozkosznym omdleniu.

Nowotorski z uśmiechem na rstach śledził cienie swych myśli i obrazy, zarysowane na zasłonie okiennej, jak na płótnie iluzjonu.

Z dalekiej wędrówki przybyły, po­

zornie opanowane myśli.

...Oto jesteśmy wszystkie wokół ciebie — pismaku. My siostry Twego smutku — myśli twoje. Nasze drobne przenikliwe uderzenia o twój czerep oblewają cię krwią. Pukamy zawsze, codzień, uparcie, ciągle. Ty śpisz...

To nie ty jesteś ? Uciekasz, wyrywasz się, podstępnie zawiązujemy ci oczy baśnią ułudy. Odrywamy twe pióro

od kart zapisanych twoją wyrobniczą ręką. Zimny kompres nielitościwej pustki kładziemy na rozpalone czoło, idąc za tobą wszędzie.

Nie wierzysz w nas, nie chcesz wie­

dzieć kim jesteś? Odgradzasz się od nas narkotykiem marzenia. Jesteśmy twoje wierne siostry nierozłączne. — Patrz! Podziwiaj coś stworzył...

*

— Jestem bohaterem twojej książki:

„Młodość11.

— Ach tak — proszę...

— Czemu pan kłamie?

— Piszę...

— To nie powód bym zdychał na barłogu.

— Nie możliwe. Pan miał ładną duszę, tyle słońca, radości życia i buntu...

— Co się rozbiło o kraty pańskiej blagi. Kto pana upoważnił do robie­

nia ze mnie durnia, łykającego gwia­

zdy.

— Dusza...

— Biedne, papierowe bydle! Py­

tam pana po co to wszystko ? Mę­

czył się Pan przez tyle bezsennych nocy, aby stworzyć id jotę, co żebrze 0 posadę, błazna, którego kopią w uprzywilejowaną część ciała, bo rąk długich niema do kradzieży — ulicznika, co dachu nad głową nie może znaleźć.

1(1 to wszystko dlatego, że Panu się podobało, abym był młody i jak Pana kolega Tuwim, chodził po ulicach 1 krzyczał:

„Hej — jak to dobrze, że mam takie jasne oczy11!

— Doprawdy — ja nie chciałem, aby Panu źle było...

— Nie przepraszaj Pan. Już się stało. Najgorszego łajdaka Pan stwo­

rzył. Mieszkam w Polsce, a nie w egzo­

tycznej krainie wiepznej wiosny. Mia­

łam znaleźć Człowieka, Dobroć, R a­

dość, a znalazłem ruję, sejm, kon­

certy dobroczynne (przykryj gołego ze swej kliki) — i małpy latające za żerem. Z głouu zdycham!

— Trzeba być cierpliwym,..

— Ach — ty fujaro nastrojowa!

Jeść i spać chcę.

— Gwiżdżę na twoją „Młodość1'1 Jak będziesz pisał, to się mnie spy­

taj! Do widzenia, błaźnie!

— Jestem kochanką tego Pana z „Młodości11.

— Słucham Panią.

— Panie Nowotorski! Ten Pan nie umiał mnie pieścić, szalałam za nim, daję słowo, byłam wierną; ale moje ładne ciało pragnęło otaksowania swej faktycznej wartości.

— I co, co?

— Oddałam się paskarzowi.

— Słucham Panią.

— Panie Nowotorski! Ten Pan nie umiał mnie pieścić. Szalałam zanim,

KRAMARZ minister Czecho-słowacji, daję słowo, byłam wierną; — ale moje ładne ciało pragnęło otaksow a­

nia swej faktycznej wartości.

— I co, co?

— Oddałąm się paskarzowi.

— Wszak Pani była samem pię knem — ową różdżką czarodziejską, co ludzkość uzdrawia; modlitwą do Boga — hymnem słońcai ^iemi. Jak można...

— Bardzo proste...

— To zbrodnia!

— Nie to tylko zaspokojenie grze chu namiętności. A Pan myślał, że ja potrafię żyć z jednym — i to z takim apostołem w szmatach podartych ? Także przepuszczenie! Dziękuję Panu za moją „Młodość". Bardzo, bardzo ciekawa. Zawarłam mnóstwo wykwin­

tnych znajomości. Przyda się... A móże Pan kiedy, jak czas pozwoli, przyjdzie do mnie... Ciepluśko, miluchno — zo­

baczy Pan...

— Precz — ladacznico!

Od czasu pamiętnych odwiedzin osób, majaczonych w powieści p. t.

„Młodość" — pan Nowotorski prze­

stał pisać poważnie, bowiem zacho­

rował na anemję serca, śmiertelnie

obrażonego. Z. Lioicz.

(11)

Cnlop N ow obogackith.

Najmożniejszym i najpopularniej­

szym obecnie u nas jest ród Nowo­

bogackich.

Ze wszystkich istniejących polskich rodów, jest on liczebnie największy, składa się bowiem z setek tysięcy członków, rozsianych po całym kraju z główną rezydencją w stolicy.

Drzewo genealogiczne Nowoboga­

ckich bierze swój początek ód biblij­

nego Chama w dalszych zaś okresach czasów, odznacza się bynajmniej nie banalnem bogactwem odcieni i różnic socjalno społecznych.

Wśród licznych antenatów Nowo­

bogackich znajdują się też dostojnicy i ludzie okryci sławą na polu sztuki i przemysłu rodzinnego.

Są tam w ięc: rycerze przemysłu dzielni i nieustraszeni bandyci, sławni mistrze kunsztu rzeźnickiego, szews­

kiego, biegli w sztuce kulinarnej, poe­

tyczni, sielscy pasztuszkowie, pełni zasług społecznych sklepikarze i knąj- piarze, oraz liczni przedstawicielewielu innych zawodów i kunsztów.

Rodzinny he*b Nowobogackich sta­

nowi wielka jasnoczekoladowa tarcza której jedno pole wypełnia wieniec z tysiąc markówek,*dolarów, franków i marek niemieckich, w pośrodku zaś drugiego póła, lśnią ułożone z bry­

lantów — dwa zera; przez całą zaś szerokość tarczy biegnie silnie skrę­

cony pasek, zakończony misternej ro ­ boty kajdankami.

Z rodem Nowobogackich są spo­

krewnione rodziny Nowodrańskich, Nowoświńskich i Nowochamskich, bliskie koligacje łączą ich też z tra­

dycjonalnym, sławą okrytym rodem Majcherków, Cwaniaków i Doliniarzy pewnemi zaś nićmi pokrewieństwa są też spowinowaceni ze'znaną, francu­

ską rodziną Nouveauriche.

Społeczeństwo, chcąc uczcić zasługi tego bezzaprzeczenia sławetnego rodu pragnie wybitniejszym jego przedsta­

wicielom oddać — jako dożywotnią rezydencję — zamek w Wiśniczu, oraz w Warszawie piękny gmach na P a­

wiaku. Boguś

Namyśl się, nim co powiesz.

Drużba do panny młodej przed ślubem:

— Panno Zosiu czemu pani wy­

gląda tak nie w yspana? pewno nie nie mogła pani zasnąć ze wzruszenia.

— To nie, ale narzeczony całą noc kaszlał.

Nieporozumienie.

W jadalni pospiesznego pociągu Warszawa-Lublin.

Pan Jonas Feinschmecker spożywa menu. Pod koniec obiadu przystę­

puje do .niego kelner z tacą obłożoną serami:

— Szwajcarski czy Holender?

— Nie, żid.

Pochlepstwo.

— Był na w ystaw ie? Oglądał pan moje obrazy?

— Tak, to jedyne rzeczy, które można oglądać.

— Pan mi pochlebia!

— Bo przed innymi obrazami .stoi za wiele ludzi.

Dedykacja.

Znany i wielce ceniony lwowski le­

karz doktor Położnicki zastanowił się nad prezentem ślubnym dla panny Zosi, u której rodziców latami by­

wał.

A że był dusigroszem i nie lubił wydatków wyszukiwał zwykle wśród swoich rzeczy, a otrzymywał wiele po­

darków, jakiś odpowiedni prezent.

W padło mu w oko aksamitne czer­

wone pudło. Znajdowała się w nim duża srebrna łyżka do nabierania zu­

py i po dwanaście łyżek, noży i wi­

delców.

Uznał ten podarek za bardzo od­

powiedni i posłał go pannie Zosi w dzień ślubu.

Podarunek był piękny, panna mło­

da szczerze się ucieszyła a gdy przy uczcie weselnej zabrakło przyborów użyto zaraz podarek doktora Poło- żnickiego.

Jakież było jednak zdumienie we­

selnych gości, gdy przeczytali na no­

żach, widelcach i łyżkach dotąd nie­

zauważony napis: „Od wdzięcznych lwowskich akuszerek".

Państwo Nowobogaccy.

— Niech pan kupi ten obraz — patrz pan na podpis — Corotl

— Mężu, nie kupuj wedle podpisu tylko wedle ładności, inaczej powie­

dzą, że my parweniusze 1

— Idź głupia, czy n. p. profesor Krytycki popatrzyłby na Raffaela, gdyby nie wiedział, że to Raffael?

Każdy patrzy na podpis — tylko je­

den coś wie, a drugi nie odróżnia W attean od waty sterylizowanej.

*

Nowobogaccy na dramacie klasy­

cznym.

— Jak to fajnie, że człowiek nie chodził ani na żadną filozofję, ani nawet weterynarję — może śmiało sobie powiedzieć: jaka to nudna piła.

Patriota z Wielkopolski.

Odkąd Polska „wybuchnęła"

Wszystko dla niej zrobić gotów — Więc popatrzmy, jak wygląda

Ten najświeższy z patrjotów.

Rzućmy okiem w jego przeszłość (Ta się jeszcze nie zatarła)

A wstrzymamy z trudem ślinę, Co się nam wydziera z gardła.

Jeszcze temu tak niedawno Nie czuł się tej Polski synem, Wolał być Moskalem, Niemcem Syngalezem, lub murzynem.

Nie uznawał naszej mowy, Chociaż polskie miał nazwisko.

Posen, Gnesen, Berlin, Hamburg, Były mu tak samo blisko,

Na przesławnych jego mapach Polska nie istniała w cale;

Bowiem Niemcy z wielką Rosją Graniczyły doskonale.

Miasto, skąd się Lech wywodzi, Słynne z pierwszych książąt grobu, Było tam na „pograniczu"

Rabuśniczych mocarst obu.

Jak reklamy wszystkie głoszą, Wynalazca niegdyś „russki"

I dziś niezna jeszcze Polski Tylko „były zabór pruski*.

Przyszła Polska — zwolna przepadł Kult dla Niemca i Moskala.

Skądże nagle ta przemiana, Ta patrjotyzmu fala?

Czy ruszyło go sumienie Po upartem tak zaprzaństwie?

Czy zrozumiał, co to znaczy

Wolnym być w swem własnem pań- [stwie?

Wątpię, bowiem takich typów Już od dawna znamy cenę.

To czciciele są zasady : Ubi patria ibi bene.

Bronisław Libecki

Jeremiady szewskie.

— Cóż te klijenty moje powarjo- wali czy co ?

Wywiesiłem napis: Ceny znacznie zniżone! i nic nie pomaga, pies się nawet o buty nie s p y ta !

— A czy pan rzeczywiście ceny znacznie obniżył?

— To się wie! na każdej parze o

dziesięć marek! Boguś

(12)

Rys- K. K o stv n o w icia (Lwów)

Niepokoje byłego podsekretarza stanu.

Jedną ręką trzymałem sroczkę“ pokoju w Rydze, drugą ręką sroczkę z ulicy Mio­

dowej, a dziś z obu srok zostało mi tylko piórko krótkotrwałego poselstwa.

Kedalctor n .c ic ln y i kier. literacki: Henryk ZbierzchowskL — Kierownik a rty st: Zygm unt Korczyński. — Zastępstwo Redakcji na War- Je n y Garanowtki. — Nakładom wydawnictwa .S ic * u t « k \ Klisze wyk. w sa k i „Unia". Redakcja i Administracja, Lwów, Zimorowl-

« » 5. - W arsiawa, N ow y Ś w ist 46. — Bosnań. K rastóskisio 13. — O rokien .Prasy* Sokola 4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pan Megalomański postarzał się 0 dziesięć lat, wyłysiał, zgarbił się 1 dygotał z przemęczenia.. — Urwę łeb tej

Począł wić się w męce okrutnej i oszalały w gniewie, rozlał się szerokim wylewem głów zbiedzonych po wszystkich ludnych i odludnych ulicach.... Daleki

sza, swobodna audjencja. Dziś poseł polski Dr. Grabskij przedstawił się tow. Opuszczającemu Kreml posłowi tłum zgotow ał proletarjacką ow ację, w ołając po polsku:

Ogromne podrożenie papieru i ceny druku, które skłoniło wszystkie prawie wydawnictwa codzienne i tygodniki do znacznego podniesienia prenumeraty — zmusza i

Dość tei szatańskiej gry, Wieczność przed nami czeka- Nie przerażą mnie mgły, Idę szukać człowieka- Jeden był jako głaz, f. Drugi jak chytra żmija, Trzeci jak

Niechaj dzwoni piosnka znana, Hupajsiupaj-' aż do rana!. A cAy znasz ty bracie młody Te wojenki dziwne

Już teraz często o rannej porze dnia wychodził ze swego ukrycia:. nadsłuchiwał i

Za chwilę zjawia się ów sąsiad z wagonu, przedstawia się jako mój towarzysz podróży i po­.. wiada że również jedzie do Gdańska Rozbiera się wdziewa