• Nie Znaleziono Wyników

Nauki dla dzieci przez Panią Barbauld po angielsku napisane, a teraz z francuskiego na oyczysty język przełożone przez Przyjaciela Dzieci dla dobrych matek. T. 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nauki dla dzieci przez Panią Barbauld po angielsku napisane, a teraz z francuskiego na oyczysty język przełożone przez Przyjaciela Dzieci dla dobrych matek. T. 1"

Copied!
170
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

NAUKI DLA DZIECI

(4)

■ .

y

(5)
(6)

, VIrM'Z' cM.f//i'o

(7)

ruiüio 2DILA

FnzEX

PANIA BARBAULD

PO ANGIELSKU NAPISANE, A TAKAŻ t FKANCUSKIBW) NA OYQZYSTY JĘZYK

PRZEŁOŻONE PRZEZ

PBZYIACIELA DZIECI.

dla dobrych matek. TOM I.

W WARSZAWIE,

NAKŁADEM HUGHES I HERMEN.

tv DRUKARNI A. OAŁĘZO W SKIEGO I KOMP.

PRZY ULICY ŹAB1KY *r 427.

1830.

(8)

Za pozwoleniem Cenzury Rządówey.

■■■—'' ... ...

(9)

fV S T Ę P.

Pomyślne skutki

,

wynikłe z dziełka pod tytułem

: Nauki Pani Barbauld,

naylepiey świadczą zalety Onego.

Dziełko było iuz wielokro­

tnie w Ang lii przedrukowy­

wane.

Wydawca ninieyszego, ni­

czego nie szczędziły cokol- wiekby tylko mogło uczynić dziełko to godnieyszem ła­

skawego przyięcm, iakiego ono od Publiczności oświe- coney iuz doznało.

1

(10)

PRZEDMOWA

Tłumacza Francuzkiego.

Pani

Barbauld, autorka wielu poematów, które imię iey iuż unieśmiertelniły w Anglii

,

wzbogaciwszy lite­

raturę dziełem pod tytułem:

Korrespondcncya Rychardso- na, autora Klarysy,

nieró­

wnie większą ieszcze uczy­

niła przysługę swym współ-

(11)

(III)

obywatelom przez poświę­

cenie części swego drogiego czasu na nauczanie ich dzieci. Jeżeli praca ta iest malowazna, iak ona sama skromnie o niśy mówi,prze­

cież nierównie iest trudniej­

szą do wykonania, aniżeli się zdaie. Do tego bowiem trzeba zyć ciągle z dzie­

ćmiaby mówić ięzykiem

,

który one naylepićy rozu­

miem; trzeba nabyć pe­

wnego taktu

,

który szybko

(12)

( IV )

wskazuie, czyli lakowy wy­

raz, lub lakowy zwrot my­

śli, łatwo będzie zrozumia­

nym przez młodych wy

Cho­

wańców. Trzeba umieć od­

dać to ieszcze prościey, le­

szcze iaśniey

,

co iuz i lak samo przez sięiest zbyt ia- snćm i zrozumiałem dla człowieka, uczonego, a któ­

ry tego nie zna, do i akie go stopnia prostoty należy sic zniżyć, aby bydź zrozu­

mianym od dzieci.

(13)

Teraz przytoczą tutay to tylko, co wyrzekł ieden roz­

sądny i znakomity autor w swey przedmowie do dzieł­

ka pod tytułem:

„Znaio- mość początkowey Jcografii „

bowiem nie można nic le­

pszego w tym iczględzie po­

wiedzieć: „Może Pani Bar­

ii bauld iest iedyną w swym a rodzaiu, która się potra- iifila rzeczywiście zastóso-

wać do wieku dziecinnego,

a Bowiem mówiąc zupełnie

(14)

( VI )

„ich ięzykiem

,

wpaia w ich

„młodociane serca zasady

wszystkiego dobrego

,

i

„przedstawia im przed o-

„czy ogólny zarys wszy-

„stkiego dobrego

,

co nas

„ otacza

.

Dobra

,

których

„dzieci wychowane w mia-

„ stach powszechnie nie zna­

nia, a których doszedłszy

„do lat, kiedy się namię-

„ tności w nich iuż obudza-

„ ią i obowiązki przyszłego

„ich powołania do siebie

(15)

(VI!)

wzywaią

,

bynaymniey ce­

lnie nie umieią. Przecież,

„zpoznania tego dobra wy-

nika prawdziwa bogoboy-

„ność i wdzięczność, które

„są iedynąpodslawąwszel-

„kich powinności względem

„Boga i społeczności.„

Książka la, znayduiąc się

w ręku dzieci, nie sprawi

im źadnćy odrazy, bowiem

one znaydą w niey przed'-

mioty, które im są iuz zna-

ionie, albo raczey, zdaicać

(16)

(vm )

im się będzie, iakoby same z sobą rozmawiały, lub tćż, Ze słuchaią powieści

,

któ­

rych z chciwością słuchać

lubią.

(17)

O

uy

/% Pau/AiAu

(18)

-

^

%

' _ 3

(19)

I

*++*+++*+■*++++++ +++•*++*+*•***•**+++*+++*++£ 4 +4+4

NAUKI DL A DZIECI

od trzech do czterech lat.

Chodź tu Paulinku, chodź do mamy.

Spiesz się!

Usiądź na kolanach. x Teraz czytay na książce.

Gdzie iest skazowka?

Oto iest skazówka.

Nie psuy książki.

1

(20)

Tylko niegrzeczne chłopcy psuią swe książki.

Paulinek będzie miał pię­

kną , nową nauczkę.

Zgłoskuy to słowo. Dobry chłopiec.

Teraz idź się bawić.

A gdzie kotek ?

Kotek iest pod stołem.

Nie możesz złapać kotka.

Nic ciągniy go za ogon, bo go będzie bolało.

Wypędź kota. Ty nie u- miesz wypędzać kota. Tędy go trzeba wypędzać.

Ale, mości panie kocie, za coś WP. udusił królika f

(21)

WP. powinieneś tylko my­

szy Iowie, ale nie powinie­

neś dosie' królików!

Cóż teraz powiesz? nieudu- silźcś królika?

Czemu nic nic mówisz, brzydki kocic!

Kot nie może mówić.

Czy chcesz Paulinku dadź kurom ieść ?

Oto ziarnin o dla gołąbków.

O iakic to piękne gołąbki Słońce świeci. Otwórz ocz- ki, mała dziewczynko. Wsta­

waj-.

Ludwiko, chodź ubrać mo- ię małą córeczkę.

(22)

Zeydźmy ze wschodów. — Zjedz swoie śniadanie.

Ludwiko, każ przegotować trochę mleka dla tey malcy, ho iey się bardzo ieść chce.

Psie rozley mleka.

Trzy may łyżkę drugą ręką.

Me rzucay chicha.

Chleb icst do jedzenia, nie trzeba go psuć.

Ze zboża robi się chleb.

Zboże rośnie w polu.

Trawa także rośnie na po­

lu ; krowy icdzą trawę i ko­

nie też iedżą trawę.

Dzieci nie icdzą trawy; nie, one icdzą chleb i mleko.

(23)

Papo, gdzie icst Jasio?

Ach! gdzież on icst, ten mały chiopczyna?

Papa nic może znaleźć ma­

łego chłopczyka. Zaczckay trochę, nic bądź niecierpli­

wą ! — Aha! on tu icst. On icst pod suknią mamy.

Jedź sobie konno na lasce papy.

Oto masz biczyk.— Galop, galop, pędź prędko koniku!

Chodź, Jasiu, chodź pręd­

ko, pocałuy mamę trzy razy.

Raz, dwa, trzy. Male chło­

pczyki powinni zawsze na­

tychmiast przychodzie, sko­

ro mama ich zawoła.

1*

(24)

Ktoś kołacze we drzwi.

Otwórzcie drzwi.

Proszę wcyść.

Proszę wziąść sobie krze­

sło.

Proszę siedzieć.

Proszę przybliżyć się do o- gmia.

Jak się WP. masz?

Bardzo dobrze.

Przybliż, proszę, trochę drzewo, rozpal ogień.

Ob mi cc popiół.

Gdzie iest szczotka?

WP. suknię swoią popio­

łem zwalałeś.

Oto iest szczotka. Obchę- doź sobie sukienkę. Jasio

będzie pisać.

(25)

Co to lest, ta czerwona la­

seczka , która tak iest gład­

ka za dotknięciem ?

Jest to laska laku do pie­

czętowania.

Cóż z tym lakiem robią?

Pieczętuią się nim listy.

Jabym chciał wziąść zega­

rek papy.

Nic można, bobyś szkło stłukł.

Wszakże inż raz ie stłu­

kłeś.

Przypatrz mu się.

Przyłóż go do ucha.

Co on mówi ? Tyk, tyk, tyk!

(26)

Oto piękny motylek. Chodź, złapiemy go.

Motylku dokąd lecisz?

On ucieka na plot, on nie chce się dać złapać.

Oto pszczoła wysysająca sok z kwiatów.

A nic ukąsi cię pszczoła?

Nic, pszczoła cię nie ukąsi ieżeli iey dasz pokóy.

Pszczoły robią wosk i miód.

Miód icsl słodki.

Karolek będzie miał kawa­

łek chicha z miodem na w ie­

czerzę.

Gąsienice zjadaią kapu­

stę.

Oto biedny śliniaczek pel-

(27)

Moüf/hi*

qdzM Zs<rw% £

(28)
(29)

znic po murze, dotkniy się go małym palcem.

Ach! śliniaczek się schował w skorupkę.

Jego skorupka, iest iego domkiem. Dobranoc, ślinia­

czku.

Nie dotykay się go, to on znów wylezie ze skorupki.

Jabym rad obiad ieść; trze­

ba nakryć do stołu.

Stół będzie wnet nakryty;

naówczas dzieci będą miały obiad.

Połóżmy obrus.

Gdzie są noże, grabki, łyż­

ki i talerze?

Zegar biic, otóż i obiad.

(30)

( 10 )

A będziemy mieli mięso

i

Nie, bo mięso iest niezdro­

we dla małych dzieci.

Oto są dla was kartofle, groch szablasty, marchew, rzepa i trochę sosu do ma­

czania w nim chleba.

Oto są wiśnie.

Ale nie połykaycie pestek.

Jabyin chciał trochę wina.

Co! wina dla dziecięcia3 Tegom nigdy nic słyszała. — Nic, ty nie dostaniesz wcale wina Karbiku. Oto iest wo­

da. Nie przybliźay się zbyt do ognia. Póydź na drugą stronę.

Nie depcz mamie sukni.

Teraz idź się bawić.

(31)

(11)

Karolinko, do czego nam oczy są potrzebne ?

Do widzenia.

A uszy do czego są potrze­

bne?

Do słuchania.

Do czego potrzebny iest ię- zyk?

Do mówienia.

Do czego zęby są potrze­

bne

i

Do iedzenia.

Do czego nos iest potrze­

bny ?

Do wąchania.

A nogi do czego są potrze­

bne ?

Do chodzenia.

(32)

( 12 )

Więc tedy piastunka nie po­

winna cię iuź nosić. Ty sa­

ma będziesz iuż chodzić. Ty masz iuż dobre nogi.

Chcesz póyść na przechadz­

kę ? Weź swóy kapelusik.

Pójdźmy w pole, będziemy się przypatrywać owieczkom, iagniątkom, krówkom , na drzewa będziemy patrzeć, na ptaszki i na wodę.

Oto iakiś człowiek na ko­

niu.

Dokąd WP. iedziesz?

On nam nie odpowiada, on ciągle sobie iedzie. Teraz się iuź bardzo oddalił.

(33)

Teraz go iuż wcale nie wi­

dać.

Oto pies, pies szczeka.

Cóż z tego, nic bóy się, on ci nic złego nic zrobi.

Chodź tu, piesku.

Biedny piesek!

Jasio iuż się zmordował;

chodź, wrócimy do domu.

Atrament iest czarny, i trze­

wiki papy są także czarne.

Papier iest biały.

Trawa iest zielona.

Firmament iest błękitny.

Trzewiczki Jasia są czer­

wone.

( 13 )

2

(34)

( 14 )

Ach ! iakie piękne te czer­

wone trzewiczki!

Pierwiosnka iest żółta.

Stół iest brunatny.

Biały, czarny, czerwony, zielony, błękitny, żółty, bru­

natny.

Proszę mi dać ieden roże­

nek.

Oto masz ieden.

Jabyrii chciał ieszcze ieden.

Oto masz ieszcze ieden.

Jeden, dwa.

Jabym chciał ieszcze kupa, kupa; iabym chciał dziesięć.

Oto masz dziesięć. Jeden, dwa, trzy,cztery, pięć, sześć,

(35)

siedm ; oś tu, dziewięć, dzie­

sięć.

Cóź teraz ze wszystkieini tenii rozcnkanii zrobisz? Day ich kilka Henrysiowi i Zo­

si twoiey siostrzyczce. Dobry chlopczyna. Oto iest spilka.

Podeymią. Day ią mamie.

Ale nic kładź iey w buzię >

bo to bardzo zły zwyczay.

Wetkniy ią w poduszcczkę.

Przynieś koszyk mamy od robotek.

Ale nie siaday na nim, bobyś go zgniótł; usiądź sobie na swoim małym stołeczku.

Mamo, co tam robisz?

( 15 )

(36)

C 16 )

Mama robi sukienkę dla Ka­

rolinki.

Mamo, porzuć swoię robo­

tę , a baw się zemną.

Teraz zima, teraz mróz, tęgi mróz.

Sadzawka zamarzła.

Grad pada.

Śnieg pada.

Czy ęhccsz sobie na dworze po śniegu pobiegać?

To chodźmy.

Róbmy śnieżki, czyli gałki ze śniegu.

Ach! iaki piękny śnieg!iak on iest biały, i iak delikatny!

Przynieś śniegu do ognia.

Patrz iak on się topi! On

(37)

( 17 )

iuż całkiem zniknął; w wo­

dę się obrócił.

Czy pójdziemy na prze­

chadzkę

i

Nic, bo iuż wielkie się zro­

biło błoto.

Jak Karluś będzie iuż słu- sznjni chłopcem, naówczas będzie miał parę bócików, i wtenczas będzie chodzie po błocie; on też będzie miał swego pięknego konika, sio­

dełko, strzemiona, ostrogi, Uzdeczkę, bieżyk; wtenczas też poiedziena koniu z papą.

Jak wiosna powróci, to bę­

dą zielone liście, kwiaty, sto­

kroć, łiioiki, żonkile, róże, 2*

(38)

( 18 )

będą także młode iagniątka i na dworze będzie iuź cie­

pło. Przybywayże wiosno!

Wielki deszcz pada.

Patrz iak leie. Kaczki lu­

bią deszcz.

Kaczki pływaią i gęsi pły­

wała. Kury nie pływaią.

A Adolfek, czy umie on teź pływać

1

Nie, nie umie.

Gdyby Adolfek wlazł w wo­

dę , toby się utopił.

Będziesz się też uczyć pły­

wać , iak urośniesz.

Przynieście kawę.

Przynieście mleko dla dzie­

ci.—

(39)

( 1!> ) Gdzie icst chleb

l

Oto dla ciebie clileb.

Dzieci nic piiaią kawy.

Maczay swóy clileb w mle­

ku.

Mleko leszcze za gorące, nie trzeba go leszcze pićv

Żaczekay trochę.

Wy ley ic na spodek od fi­

liżanki.

Cukier się leszcze nie roz­

topił.

Któż to iest, ta dama?

Czy znasz ią ? Póydź pocałny ią.

Zdeym kapelusik.

Nikt w domu kapelusza nie nosi na głowie. Kapelusze

(40)

służą tylko do wychodze­

nia.

Chodź na kolana.

Czy kochasz swoią mamę?

Biedna mama!

Karolek się wywrócił.

Podnieśże się.

To nic nie szkodzi.

Co tam masz na ręce?

To kot go zadrasnął.

Kochana rączka! day mnie ią pocałować.

Teraz się iuź zgoiła.

Kot nie chciał cię skaleczyć, on chciał tylko igrać z tobą.

Uderzyłem się głową o siół ten brzydki stół!

( 20 )

#S

(41)

( 21 );]

Nic, stół nic iest brzydki, ale Karluś iest niezgrabny chłopiec.

Stół nie wpadł na Karlusia;

ale Karluś wpadł na stół.

Stół zawsze stoi na swolem mieyscu.

Słyszę, że ktoś krzyczy;

kto tam tak krzyczy?

Mnie się zdaic, że to musi bydź iakieś niegrzeczne dzie­

cko.

Grzeczne dzieci nigdy nic krzyczą.

Dzieci w pieluchach krzy­

czą.

Małe dzieci w pieluchach

(42)

( 32 )

nic mogą ieszcze ani mówić, ani biegać; nie mogą więc tylko krzyczeć.

Liii (*) był dawniey też ma­

lern dziecięciem w pielusz­

kach ; w swoiey kolebce wten­

czas tylko krzyczeć umiał.

Tak, aleś teraz nie powi­

nien krzyczeć. Teraz iuź ie- steś małym chłopczykiem i ieździsz iuź konno nakiiu.

Oto piastunka powraca z tar­

gu.

A coś przyniosła piastunko?

Ona przyniosła dla Liii fu- zyykę, 'pałasik, bębenek i

(*) Liii, pieszczące iinic Karluś.

(43)

(23 )

pierniczek. Wyśmienity pier­

niczek.

Dziekuię ci, moia piastun­

ko.

Przypascsz teraz pałasik do boku.

Nabiy swoię fuzyykę.

Teraz wystrzel— Puk!

Nie zjedz od razu całego pierniczka, bobyś zachoro­

wał.

Schoway kawałek na iutro.

Ja go schowam do szafki.

Buzię masz zwalaną.

Póydź, day ią sobie obmyć.

Umyy rączki.

Teraz to z ciebie piękny chłopczyk.

(44)

( 24 )

Ach! oto pieniądze1. Co to za pieniądze?

To iest pieniądz złoty; to iest dukat dwadzieścia pięć złotych.

Ta sztuka biała ze srebra, iest to pięciozłotówka. Oto dwuzłotówka, to złotówka, to tutay, iest dziesiątka, a ta iest piątka.

Będziemy kulać' pięciozło­

tówką po stole.

Ona spadła.

Podeym ią.

Oto masz grosz.

Jabym chciał tę dużą białą sztukę.

Nic, mama tylko powinna

(45)

( 25 )

mieć te duże sztuki białe, do kupienia za nic mięsa, skopowiny, mleka.

Ab! oto mały biedny chło­

pczyk u drzwi; on wcale nic ma pieniędzy, ani kawałka chicha.

Czy można mu dać ten grosz?

1 owszem.

Póydź, i day mu grosz.

Już noc.

Przynieście świecy.

Obiaśniy świecę.

Zamkniy okiennice w ewnę­

trzne.

Nie zamykaj ich ieszcze.

3

(46)

Patrz na xiężyc.

O świetny xiężycu! O pię­

kny xięźycu!

Xiężyc świeci w nocy, gdy iuż sionce zaydzic.

Czy sionce iuż zaszio ? Więc iuż czas, ażeby też i dzieci spad poszły.

Kury iuż śpią, male pta­

szęta śpią, słonce spi i Kar luś także powinien iśdź spad.

Kochany chiopczyna, on iuż zasypia.

Trzeba go będzie zanieść po wschodach.

Zdeyni mu pończoszki i su­

kienkę.

(47)

( 2? )

Włóż nm czapeczkę nocną.

Przykryy i otul go.

Połóż mu główkę na po­

duszce.

Dobra noc. Zamkniy oczki i spiy dobrze.

(48)

( 28 )

NAUKI DLA DZIECI

od czterech do pięciu lal.

Dzień dobry moie kochane dziecię! Jak się masz? Przy­

nieś swóy stołeczek i siądź sobie przy mnie, bo mam ci wiele rzeczy do powiedzenia.

Myślę źeś był grzeczny, i żeś czytał wszystkie wyrazy, którcm dla ciebie napisała.

(49)

Czytałeś, iak mówisz; i ta­

kes ie czytał, żeś się aż zmordował od czytania, ale teraz potrzebni esz nowey nauki.

Jaki dzień dziś mamy ? Dzisiay iest niedziela.

A intro, iaki to dzień bę­

dzie?

Jutro będzie poniedziałek.

A po iutrze?

Po iutrze będzie wtorek.

A następnego dnia po nim ? Następnego dnia, będzie srzoda.

A potem ieszcze co?

Potem, będzie czwartek.

3* ( 29 )

(50)

( 30 )

Po nim znów co będzie?

Będzie piątek.

A daley icszcze?

Sobota.

A iakiź to dzień nastąpi po sobocie?

Co! niedziela znów nastąpi.

Niedziela, poniedziałek, wtorek, srzoda, czwartek , piątek, sobota, składają siedm dni, a te siedm dni składają tydzień.

A teraz, czyi iż wiesz co tworzą cztery tygodnie?

Wiele?

Jeden miesiąc, a dwanaście miesięcy składnią iedcn rok.

(51)

( 31 )

Styczeń, Lufy, Marzec, Kwiecień, May, Czerwiec, Lipiec, Sierpień, Wrzesień, Październik,Listopad, Gru­

dzień.

To Styczeń.

W tym mie­

siącu iest bardzo zimno;

śnieg pada; marznie; nie- masz liści na drzewach. Oli­

wa marznie, mleko marznie, rzeka zamarza, i wszystkie inne rzeczy.

Male chłopczyki chodzą na ślizgawkę. Ty się też nau­

czysz ślizgać. Oto ieden czło ­ wiek biegaiący na łyżwach.

Ach! iak prędko pędzi! On ma parę łyżew. Strzeż się!

(52)

ł

( 32 )

Oto otwór czyli płoń w lo­

dzie. Póydźmy do domu.

Już czwarta godzina. Już ciemno. Piastunko! zapal też świecę i przynieś drzewa do zapalenia na kominku.

huty

lest także bardzo mro­

źny, ale dni są iuź nieco dłuż­

sze i pączki od dziwanny iuż pękaią i iemioia kwitnie, a male bukiety kaliny wodney pokazują iuż swe łebki. Pię­

kne kaliny wodne z zieloną łodyżką! Czy mogę i a iednę z nich zerwać

l

Owszem, mo­

żesz; ale zawsześ powinien prosić o pozwolenie nim zer­

wiesz iakowy kwiat.

(53)

( 33 )

Ach iak te wrony krakaią!

kra! kra! kra! i iak one są zaięte! One zapewne ścielą sobie gniazda.

Oto, tam człowiek, który uprawia rolę.

Otóż Marzec.

Teraz wia­

try wicią! Ten wiatrby por­

wał małe dzieci i dalekoby ic zaniósł.

Oto wywrócone drzewo.

Oto młode iagniątka.

Biedne malutkie! Jak one się tulą pod płot! Co to za kwiatek ?

To iest pierw iosnek.

Nastał Kwiecień

; ptaszki

(54)

śpicwaią, a drzewa są pokry­

te kwieciem, kwiaty się roz- wiiąią, motyle Iataią i słoń­

ce świeci. Teraz deszcz pa­

da. Deszcz pada, a słońce świeci. Oto tęcza na niebie.

Ach! iakież to piękne kolo­

ry! Piękna, świetna tęcza!

Mc dosięgniesz iey, ona iest na firmamencie. Ona się od­

dala. Ona niknie. Ona iuż z u pełnie zniknęła. Słyszę ku­

ka w kę. Ona woła: kuku! ku­

ku ! kuku! Ona przyby ła zwiastować nam wiosnę.

Otóż Maif.

O przyiemny May! Póydźmy na prze­

( 31 )

(55)

( 33 )

chadzkę w pole. Ciernie kwi­

tną. Pójdźmy nazbierać tro­

chę kwiatu cierniowego. A tutay stokroć, dzwonki i wie­

le innych kwiatów. Zrobimy sobie bukiet. Oto lest kawa­

łek nitki do % wiązania go.

Powąchaj! Ach iak on pię­

knie pachnie. A co tam Lu- dwiś ma? On ma gniazdo z malcrni pisklętami. On w lazł aź na sam wierzchołek wy­

sokiego drzewa, dla zdięcia tego gniazda. Biedne pisklę­

ta ! One icszcze nie są opie­

rzone. Trzymaj ic w cieple.

Będziesz ic piórkiem kar­

mić. Będziesz im dawać

(56)

( 36 )

chleb z mlekiem. Są (o mło­

de szczygielki. One będą bar­

dzo piękne, iak dostaną czer­

wony kolor na łebkach, a żół­

ty na skrzydełkach. Tylko ich głodem nie zaniorz. Pa­

pa i mama tych piskląt bar- dzoby żałowali, żeby one miały pozdychać. Ach! nie iedz zielonych porzyczek

!

Oncby ci zaszkodziły.

Nastał Czerwiec.

Wsta- way! teraz nic powinieneś tak długo spać; teraz trzeba się przechadzać przed śnia­

daniem.

Co tam za hałas? To kosarz

(57)

( 37 )

ostrzy kosę. On będzie ciął trawę. Czy też i wszystkie kwiatki z nią będzie ścinał?

Tak icst, on wszystko bę­

dzie ciął. Kosa icst bardzo ostra. Nie przy bliżay się zbyt do niey, bobyś się mógł w nogę skaleczyć. Teraz bę­

dziemy siano trząść. Gdzie są twoie widełki i twoic gra­

bie? przetrząsaj siano! Te­

raz układaj ie w kopy. Wleź na kopę siana! Stocz się z niey! Schowajmy się w sia­

no. Ach! iak miły ma zapach i iak icst ciepłe to siano. Jn- źeśmy się dosyć bawili, teraz trzeba pracować póki słońce

4

(58)

( 3S )

świeci. Ty będziesz dobrze pracować. Patrzay, 0(0 wszy­

stkie chłopcy i dziewczęta pracuią. Oni dostaną wina, chleba i sera. Teraz nałóżmy siano na furę. Chcesz iechać nawozie? llcy! Siano iest dla koni; one ic będą iadły w zimie, gdy iuż nic będzie traw y na łąkach.

Lipiec,

iest bardzo gorący, a trawniki i kwiaty iuż po- schły, booddawna iuż deszcz nie padał. Powinicnbyś po­

lewać sw óy ogródek, boina- czey bez polewania wszy­

stkie roślinyby poschły.

t—

(59)

( 39 )

Gdzież lest polewaczka?

Póydźmy pod drzewa. Tam iest cień; tam nic tak gorą­

co. Póydźmy do altanki.

Oto pszczoła na wonnym powoiu, ona miód zbiera, ona go zaniesie do swego li­

la. Chcesz się kąpać? Oto iest woda. Ona nie głęboka.

Rozbierz się. Wskocz w wo­

dę. Nie obawiay się. Zmocz naprzód głowę.

Teraz iuż dość długo sie­

działeś w wodzie; wyydź z nicy, obetrę cię ręcznikiem.

Teraz Sierpień.

Póydźmy w pole zobaczyć czyli zboże

(60)

( 40 )

już doyrzałc. Tak iest, zbo­

że iuż zupełnie żółte; iuź doszło. Gospodarzu Rolan­

dzie! Przynieście też ostry sierp, trzeba żąc to zboże:

ono iuź doyrzałe. Rozgryź to Paulinku; a t o u trzyy w ręce. To iest ziarno pszeni­

cy : to iest kłos pszenicy. To źdźbło nazywa się słoma. Te­

raz ic trzeba wiązać' w snopy.

Teraz poskładay snopy na kupę i zrób z nich mendel.

Włóżcie ią na wóz gospoda­

rzu Rolandzie! Zawieź ie do swóy stodoły dla wy młóce­

nia. Śpiewaj cie: iuź zbiory nasze w domu! Już zboże na-

X

(61)

( 41 )

szc w domu! Oto biedna sta­

ruszka zbierająca kłosy, a z nią biedna dziewczynka pra­

wic bez odzienia. One zbić- raią kłosy. Day im garstkę kłosów, Paulin ku. Oto ma­

cie biedna matko! z tego mo­

żesz mieć bochenek chlcba.

Biedna niewiasta! Ona iuż bardzo stara; ona bardzo iuż iest utrudzona od schylania się.

Otóż Wrzesień.

Słuchayno, ktoś tam wystrzelił z fuzyi.

On zabiia biedne ptaszęta.

Ach! otóż właśnie przed no­

gami naszemi upadł ptak.

4*

(62)

( 42 )

Cały zakrwawiony. Biedna ptaszyna! Jak on się trze­

pie. Skrzydła ma połamane;

nie może latać. On iuź zdy­

cha. Co to za ptak? To iest kuropatwa. Czy nic żałuiesz Paulinku ? Ona niedawno by­

ła ieszcze żywa.

Przynieś drabinkę i postaw­

ią przy drzewie. Teraz przy­

nieś koszyczek. Będziemy zbierać iabłka. Nie, ty nie możesz leźć na drabinkę;

będziesz tylko trzymać ko­

szyk i będziesz zbierać iabł­

ka leżące pod iabłonią. Trzą­

śmy drzewo, one iuż spa- daią. Wiele iuż masz? Po-

(63)

( 43 )

móź mi zanieść te iabika do składu owoców. Z iabłek ro­

bi się iabłecznik. Na wiecze­

rzą będziecie mieli gruszki gotowane z chlcbem. Czy to są iabika? Nie, to są pigwy;

z nich się robi marmolada.

Nastał Październik.

Już liście z drzew opadaią i wszy­

stkie kwiaty iuż poschly. Nic, oto leszcze są gwoździki In- dyyskie i astry.

Czy chcesz trochę lasko­

wych orzechów

i

Póydź i przynieś dziadka do tłucze­

nia ich. Obierz ten orzech. Ja ci zrobię male czółenko z tey

(64)

( 41 )

orzechowey skorupki. Bę­

dziemy zbierać winogrona;

boby ie ptaki obiadiy. Oto grono czarnych winogron, a tu drugie białych. Któreż z nich chcesz ? Z winogron ro­

bi się wino. Co tam masz za ptaka? On nieżywy; ale bar­

dzo piękny. On ma czerwo­

ne oczy, piórka zielone, pur­

purowe i czerwone. On lest dosyć wielki Jest to bażant.

On iesl bardzo dobry do je­

dzenia. Oskubiemy go i po­

wiemy Maryannie kucharce, ażeby go upiekła. Otóż je­

szcze i zaiąc. Biedny zając!

strzelcy go ubili.

(65)

( 45 )

Ponury i czarny Listopad nastał.

Już nicmasz kwia­

tków ! Już nicmasz iasnego słońca! Już siana nic można zbierać! Niebo iest całe za­

chmurzone; deszcz leie. Cóż czynie! niechże i tak będzie.

Siądziemy sobie u kominka przy ogniu i będziemy czy­

tać; będziemy sobie opowia­

dać rozmaite historyyki i bę­

dziemy się przypatrywać o- brazom. Gdzie iest Jasio, Henrys i mały Achilles? Te­

raz mi powiedźcie, kto nay- Iepicy potrafi zgioskowaĆ?

Dobry chłopczyna! Oto pil­

ny uczeń! Teraz każdy z was dostanie po ciasteczku.

(66)

( 46 )

Otóż Grudzień,

i 13oże Na­

rodzeni e się zbliża, aMary- annna zatrudniona. Cóż ona robi? Ona obieraiabłka, sie­

ka mięso, tłucze korzenie.

A to do czego? Do ciast świą­

tecznych. Czy lubisz struccl- ki? Ach, to wyśmienite rze­

czy! Dzieci na święta idą

z

pensy i do swoich rodziców.

Proszę okryy ic iak naycic- plćy, bo bardzo iest ziumo.

A cóż, wszakże niezadługo wiosna powróci.

Chłopczyku kochany, po­

wiedz mi też, ile masz pal­

ców?

(67)

( 47 )

Oto mam cztery palce u tey ręki. A ten iak się nazywa?

Jest to wielki palec- Więc cztery palce i ieden wielki palec, to czyni pospołu pięć palców.

A wicie masz palców u dru- giey ręki ?

Mam także pięć palców.

Która to iest, ta ręka?

Ta, iest prawa ręka.

A ta ?

Ta iest lewa ręka,

A teraz mi powiedz, ile masz palców u tey nogi? Po­

liczmy ie.

Pięć u tey nogi i pięć u tam tey.

(68)

( 49 )

Pięć a pięć czyni dziesięć;

a dziesięć palców u dwóch rąk i dziesięć palców u dwóch nóg.

Ile masz nóg?

Oto iest iedna, a to iest druga.

Ten mały chłopczyna ma dwie nogi.

A koń, wiele ma tez nóg?

Koń ma cztery nogi.

A pies, wiele ma nóg?

Cztery; i krowa też ma czte­

ry nogi, i owca ma cztery no­

gi i kotka też ma cztery nogi.

A kurczęta po wiele też maią nóg.

(69)

( 49 )

Zobaczmy.

Kurczęta maią tylko po dwie nogi. Dzwońce, wró­

ble i wszystkie inne pta­

ki, maią tylko po dwie nogi.

Ale ia wam też powiem, co ptaki maią leszcze oprócz nóg; one maią leszcze skrzy­

dła do latania, za pomocą których bardzo wysoko w po­

wietrzu lataią.

Mały chłopczyk nic ma skrzydeł.

Nic, bo mały chłopczyk nie lest ptaszkiem.

Mały chłopczyk ma dwie ręce.

5

(70)

( 50 )

Krowy nic maią rąk i pta­

ki tez nie matą rąk.

Czy ptaki maią zęby?

Nie, one nie maią zębów.

Jakże więc mogą ieść ? Ptaki maią dziób. Przy­

patrz się kurczętom, one bio­

rą ziarniwo w swe mate dziobki. Przypatrz się iak one prędko te ziarnka zbie­

rają.

Usta małego chłopczyka są miękkie; a dziób u kurcząt icst prawic tak twardy iak

kość. i '■

>

t '

A ryby wiele też maią nóg ?1*

Ryby wcale nóg nic maią.

(71)

( 51 )

Jakże one mogą chodzie'

l

Ryby nie chodzą; one tyl­

ko pływaią w wodzie; ho o- ne zawsze w wodzie źyią.

Jasio by nic mógł żyd w wodzie. Nie, bynaymniey, bo Jasio nie iest rybą.

Oto ktoś złapał rybkę. Bie­

dna mała rybka! Połóż ią na trawę. Patrz iak ona usilnie się zanurzyć! Ona ma węd­

kę w pyszczku. Weź ią za ogonek. Ona iest lepka i śli- zka, to iey nie utrzymasz.

Patrz, oto są iey płetwy.

Ona ma płetwy do pływania, ona ma łuskę i ostre zęby.

Ona wnet uśnie. Ona zamrze.

(72)

( 52 )

Prawic iuż wcale się ruszać nie może. Teraz iuź zupeł­

nie nieżywa. Ryba śnie, bo wyięta iest z wody, a Jasio umarłby, gdyby całkiem był w wodzie zanurzony.

Co to Karlusia ma takiego na sobie, co ią w cieple u- trzymuic?

Karlusia ma dobrą spódni­

czkę i dobrą sukienkę.

A biedne owieczki, czy ono też maią sukienki'?

Nie, owieczki maią tylko wełnę gęstą i bardzo ciepłą.

Potkniy się iey.

(73)

( 53 )

Ach! ona icst wyśmienita!

Otóż to icst ióy suknia.

A konie co maią na sobie?

Konie maią sierc, i krowy też maią rzęsistą sierć.

A ptaki iakic maią pokry­

cie?

Ptaki maią pierze; pierze miękkie, czyste i świecące się.

Ptaki ścielą swe gniazda na drzewach; te są ich domami.

Lew ma swą jaskinię; ta iest dla niego domem.

Pies ma swą budę.

Pszczoły maią swóy ul.

Krowy maią swą oborę.

5*

(74)

( 51 )

Czy mały Wiktor może wleźć na drzewo?

Nic, nie może.

Ale on się nauczy. Jak tyl­

ko będzie miał spodnie, za­

cznie się uczyć łazić na drze­

wa.

On poprosi kotka ażeby go nauczył; bo kot umie łazić po drzewach.

Patrz iak on prędko lezie na drzewo! On iuż wlazł na wierzchołek drzewa. On chce iednego z tych ptaszków zła­

pać. Proszę cię kotku, nie łap tych ptasząt, któ­

re tak pięknie śpiewaią! Ora iuż ma wróbla w pysku. Ora

(75)

( 55 )

go całego iuż pożarł. Nie, Oto iest jeszcze kilka piórek z niego całkiem zakrwawio­

nych. Biedny wróbel!

Pies szczeka. Świnia chrzą- ka. Prosię kwiczy. Koń rży.

Kogut picie. Osieł ryczy. Kot mruczy. Kocię miauczy. Bąk mruczy. Krowa ryczy. Cielę beczy. Owce beczą. Lew ry­

czy. Wilk wyic. Tygrys mru­

czy. Lis szczeka. Mysz pisz­

czy. Żaba kwaka. Wróbel świergocze. Jaskółka cierko- czc. Kruk kruczy. Gołąb grucha. Jcndor gclgocze.

Chrząszcz brzmi. Szarańcza

(76)

( 56 )

brzęczy. Kaczka kwaka. Gęś gęga. Sroka skrzeczy. Sowa huczy. Puhacz puha. Wąż

syczy. Jasio mówi.

Zimno Kalixcie, bardzo zi­

mno !

Jak ten czas nazywaią, kie­

dy tak bardzo zimno bywa?

Nazywaią to zimą, wszakże w iesz o tein. Nie wiem co się stanie z te mi małemi dzie­

ćmi, które nie maią ani o- gnia, ani pończoch, ani trze­

wiczków, któreby ich ogrze­

wały i które nie maią dobre­

go oyca i matki, którzy by mieli o nich staranie, i kto-

(77)

( 57 )

rzyby ie żywili. Biedne ma­

łe dziatki! Nic płacz kocha­

ny Kalixcic, oto masz grosz, a iak zobaczysz iakie małe biedne dziecię, to mu go day: ono sobie za ten grosz kupi chleba, bo zapewne bę­

dzie bardzo głodne; i powie ci: Dziękuię ci Panic Kalix- cic, WP. iesteś bardzo do­

brym dla mnie.

Jeszcze ci coś powiem; nie­

zadługo będzie icszcze zi- mniey, będzie śnieg padać.

Naó wczas małe rudziki przy­

lecą do okien. Otwórz okno.

Witam cię móy rudziku, a czego chcesz? Proszę tylko

(78)

( 58 )

kilka okruszyn chicha. Day mu kilka okruszyn, a on bę­

dzie latał na około w salo­

nie, usiądzie sobie na drąż­

ku od firanek i zacznie śpie­

wać. — Ach! on będzie przez cały dzień śpiewał! Teraz proszę cię tylko, pilnuy, a- żeby ten niedobry kot go nie złapał. Nie kotku! Idź sobie łapać myszy, ty nie dosta­

niesz biednego rudzika.

Pewnego czasu był niclito- ściwy i zły chłopiec. Ja ci opowiem o nim historyykę.

Był to ieden zły chłopiec, nic wiem iego nazwiska, ale

(79)

(

59

)

to nic był ani Karolek, ani Adolfek, ani Jasio; bo te wszystkie imiona są bardzo piękne; lecz pewnego poran­

ku podczas tęgiego mrozu przyleciał do iego okna o- drętwialy iuż prawie cał­

kiem rudzik, tak, iż serce ięgo iuż prawie przestawało bić. On mu nic chciał dać ani kruszynki chleba, ale prze­

ciwnie, włóczył go za ogo­

nek, trząsał nim. Nakoniec zamęczył biednego rudzika.

Lecz wkrótce potem papa i mama od (ego złego chłopca oddalili się i zostawili go sa­

mego iednego, a wtenczas

(80)

(GO)

on nic mógł nic ieść, bo sam nic umiał icszczc na chleb zarobić. Chodził więc od ie- dncgo do drugiego, mówiąc:

Proszę, daycie mnie też co ieść, bo iestein bardzo gło­

dny, a każdy mu mówił: Nie, ty nic nic dostaniesz; bo ia nic lubię nielitościwych i złych chłopców. Tak więc chodził ziednego micysca na drugie, aź dostał się do lasu, w głębi którego się zabłąkał.

Noc nadeszła, ciemna noc.

Usiadł więc pod drzewem i zaczął płakać. Nie mógł iuź wyyść z lasu; i sądzę, źc dra­

pieżne zwierzęta go tam zdy-

(81)

( Gl)

bały i pożarły, bo od tego czasu nic więcćy o nim nie słyszałam.

fi

(82)

( 62 )

********

NAUKI DLA DZIECI

od pięciu do sześciu lal.

Która teraz godzina? Już południc. Pójdźmy na dwór.

Gdzie teraz iest słońce ? 0- bróc się twarzą do niego.

Patrz prosto na nic, tam iest południc. Zawsze podczas po­

łudnia gdy patrzysz na słoń ­ ce, twarz twoia ióst obróco-

(83)

( 63 )

nu ku południowi. Teraz o- bróć się na lewą stronę. Patrz przed siebie. Tam iest wschód.

Zrana, iak tylko dzień się zrobi, patrz w tę stronę, a wnet uyrzysz wschodzące słońce; patrz ciągle w tamtą stronę; bo słońce wschodzi na wschodzie. Teraz obróć się tyłem do słońca, patrz prosto przed siebie; tam iest północ. Obróć się znowu na lewą, tam będzie zachód. Gdy iuż zjesz wieczerzę, a wnet potem ma nastąpić noc, to patrz na słońce, ono zawsze się tam znayduic gdy zacho­

dzi , ponieważ słońce na za­

chodzie.

(84)

Północ, południc, wschód, zachód.

Wiatr świszczę. Z którćy strony wiatr wicie?

Weź swoię chusteczkę i ci śniy ią na powietrze. Wiatr ią w tamtę stronę poniesie;

więc wiatr wicie od północy;

wiatr iest północny. On iest bardzo zimny, wczoray był z zachodu; wtenczas było cie­

pło.

Deszcz pochodzi z chmur.

Patrz na gromadę czarnych chmur. Ach! z iaką szybko­

ścią ono się rozpościerają na

( 64 )

(85)

fi& tyc/ urüvtr F

(86)

1

(87)

( G5 )

firmamencie!

Teraz zasło­

niły słońce. One zakryły słoń­

ce tak, iak kiedy ty zakry- iesz sobie twarz chustką.

Jeszcze widać cząstkę nie­

ba. Ach! iuż zniknęła. Cały firmament iest zakryty czar- nemi chmurami. Prawie tak ciemno się zrobiło, iakbyiuż noc nastała. Wnet deszcz za­

cznie padać. Ach! otóż i deszcz. Ale iakie wielkie kro­

ple! Kaczki się cieszą; ale małe ptaszęta się smucą, szu- kaią schronienia pod drze­

wami. Już deszcz nie pada.

To była tylko nawałnica — Kwiaty wydaią teraz miły za-

6*

(88)

( 6G )

pach, słońce świeci, ptaszę­

ta na nowo zaczęły śpiewać, a powietrze się ochłodziło.

Będziemy podwieczorek icść na dworze; włóż swóy kapelusik. Bardzo piękna po­

goda. Ale tutay nicmasz sto­

łu, iakże to będzie bez sto­

łu? Oto widzisz icst wielki pień, on nam będzie służyć

zamiast stołu. My tutay nie mamy krzeseł; oto iest ła­

wka z darniny i pagórek pra­

wic całkiem pokryty liiolka- mi: usiądziemy na nim, a wy dzieci możecie sobie u- siąść na kobiercu. Kobierzec

(89)

( 07 )

iest w salonie, trzeba go póyść przynieść. Tak, w salonie iest kobierzec; ale i tutay icst kobierzec. — A to gdzie?

Trawnik icst kobiercem w polu- Piękny i miękki ko­

bierzec zielony. A nadto on icst bardzo wielki; ponie­

waż się na wszystkie strony rozpościera; aż po nad brze­

gi dróg i na wszystkie łąki;

on też icst bardzo wygodny dla owieczek i iagniąt , na nim spoczy walących. Nie wiem coby one bez takiego kobierca robiły; bo nie ma- ią łóżeczek do spania na

nieb.

(90)

( GB )

Ach! jak piękny wieczór!

chodźcie tu moie dzieci, pa­

trzcie na słońce, ono te­

raz iest na zachodzie. Tak, słońce iest na zachodzie, bo zaraz zajdzie. Ach iakie pię­

kne słońce! Teraz na nic mo­

żemy patreć; nie iest ono iuż tak jaskrawe, iakbyło w po­

łudnie, gdy się najwyżej na firmamencie znajdowało. — Ach! iak te pyszne są obło­

ki ! Oto obłoki fioletowe, inne purpurowe, i jeszcze inne, które się zdaiąbydź pozłacane. Teraz słońce ra­

ptownie zachodzi; nic widać go tylko połowę; teraz go

(91)

( 09 )

iuź wcale nic widać. Do zo­

baczenia sionce. Do zobacze­

nia, aź do i utrą rana. Obróć się teraz w przeciwną stronę ku wschodowi. Co tani tak świeci za drzewami? Czy to ogień? Nie, to iest xiężyc.

Jak on iest wielki; ach! iak on czerwony! Jak krew . Xię- źyc teraz okrągły, bo iest na pełni; ale iutro wieczorem iuź nic będzie tak okrągły;

utraci on małą cząstkę swey okrągłości; po i u trze utraci ieszcze większą część; na­

stępującego dniaicszcze wię­

kszą część; i tak daley, a

l

póki się nie zmnieyszy tak

(92)

(70)

dalece, iż będzie wyglądać tylko lak natężony luk; na- ówczas nic będzie świecić aż dopiero potem, iak się iuż spać połoźemy; nako- nicc co noc będzie późni ey świecić przez czternaście dni, po upłynicniu których, wca­

le iuż nic będzie widać xię- życa. Potem znów będzie nów xięźyca; będziecie go widzieć zaraz z południa;

zrazu po nowiu będzie bar­

dzo wazki tylko brzeżek; ale codziennie będzie przyby­

wać i zaokrąglać się, aż na- Ivonicc, za drugie czterna­

ście dni, znów będzie pel-

(93)

(71 ) \

nią xiężyca tak iak teraz, i znów uyrzycie iak będzie wschodzić poza drzewami.

Czy znacie rozenki? To są winne iagody suszone. Wie­

cie o tein, że iagody winne rosną na winnym szczepie;

ale te rozenki czyli te winne iagody suszone są większe od pospolitych, które rosną w ogrodach i sprowadzaią ie z dalekich kraiów. Czy wie­

cie zkąd pochodzi cukier?

On pochodzi ze trzciny po- dobney do laski, którą się podpieramy chodząc. Ta trzcina cukrowa rośnie

(94)

w ziemi. Wyeiskaią z nióy sok, który polem wywarza- ią mocno, i z tego robi sit;

cukier. A herbata? Herbata, są to listki rosnące na krze­

winie , które bardzo mocno wysuszaią, a obiedwic te ro­

śliny tylko w ciepłych kra- iach się hoduią.

Przypominacie sobie moie dziatki o gąsienicy, którą- śmy włożyli w papierową lul­

kę, wraz z morwowemi list­

kami dla iey pożywienia?

Pójdźmy ią zobaczyć. Jey iuż niema!.... Już niema gąsienicy!.... Ale tu coś iest

( 72 )

(95)

( ?3 )

w lulce; co to jest 2 Ja nic wiem. To iest mala gałka z żółtych pakuł. Otwórzmy ią, może w niey znaydziemy gą­

sienice. Mc, nic w niey nic- masz, lak tylko iakis malu­

tki robaczek okrągły twar­

dy, brunatny; on nieżywy;

przynaymniey mi się tak zdaie, bo się wcale nie ru­

sza. Weź go powoli za ogo­

nek. Otóż rusza ogonkiem, on nie iest całkiem nieży­

wy. Kochane dziatki, ten ro­

baczek brunatny i twardy, iest to wasza gąsienica; ona to iest, istotnie. Tc pakuły żółte, iest to jedwab. Gąsic-

7

(96)

( 74 )

nica u przędła wszystek ten iedwab, poczeui sama się nim oplątała, a potem przy­

brała tę postąc, w iakićy ią widzicie. Weźcie ią i wy­

stawcie na słońce; iutro ra­

no przyydziecic ią znów zo­

baczyć. Ach! iak to rest za- dziwiaiące! robaka iuż tam nie masz. Wszak żeś go wczorayszego wieczora na tym papierze położyła? Tak iest; wszakże nikt nie cho­

dził do tego pokoi u?— Nic, nikt nie chodził. — Czyli wcale nic tam nie masz na papierze? — Owszem, oto iest biały motyl. Dziwno mi

(97)

( 75 )

zkąd on sit; tu wziął, kiedy okna są zamknięte. Może robak zamienił się na moty­

la. To prawda; ale patrz, kadłub lego robaka icst pró­

żny. Patrz którędy motyl z niego wyszedł. Ale motyl icst zbyt wielki; kadłub ten nic mógł go w sobie mieście.

Mylisz się; on się w nim mieścił; skrzydełkaiego by­

ły złożone, a pomimo tego, bardzo był tam wygodnie.

To on, zapewniam was, moic dzieci. Wszystkie piękne motyle, które widzicie lata­

jące, były gąsienicami i peł­

zały po ziemi.

(98)

(

76

)

Złoto ma kolor ciemno żół­

ty. Ono iest bardzo piękne i bardzo świetne, ono iest bar­

dzo ważne, ważniejsze od wszystkich innych kruszców.

Ludzie wydobywają go z zie­

mi. Czy możemy wziąść mo­

tykę i wydobyć sobie trochę złota? Me, bo go nie masz w naszey ziemi, ono pocho­

dzi z dalekich kraiów; nad­

to, bardzo leży głęboko w ziemi, tak, iż nie mogliby­

śmy go wydobyć motyką.

Dukaty dwudziestu pięciu zlotowe są ze złota; robią także zegarki ze złota, a ramy od zwierciadeł i obra­

zów pokryte są złotem.

(99)

( 77 )

Co to icst papierkowe zło­

to? Jest to kawałek bardzo cienki złota, daleko cieńszy niżeli papier.

Srebro iest białe i świetne:

sztuki pieniędzy: (pięciozło­

towe) pięciozłotówki, dwu­

złotówki, złotówki i dzie­

siątki są ze srebra. Srebro także z dalekich kraiów do nas przychodzi.

Miedź iest czerwona, Rą- dle i kotły są z miedzi zro­

bione. Mosiądz iest świetny i żółty, prawic tak iak sło­

to. Robią klamki do drzwi i lichtarze mosiężne. Gryn-

7*

(100)

( ?S )

szpanem byś się struł, gdy­

byś go zjadł.

Żelazo iest bardzo twarde.

Ono niema połysku; ale nie- wicin cobyśmy robili, żeby go nic było, bowiem ono do­

starcza nam nieskończoną ilość potrzebnych narzędzi.

Póydź i zapytay się kucha­

rza, iakimby on sposobem mógł pice mięsiwo bez ro­

żna. A cóż tedy, co on ci po­

wiedział? On powiedział że­

by wcale nie mógł. Rożen zrobiony iest z żelaza, ró­

wnie iak wilki, kleszcze i łopatka. Zapytay się ora- czów, czyli mogą orać bez

(101)

( 79 )

żelaznego lemiesza u sochy;

oni ci odpowiedzą, że nie mogą. Lemiesz od sochy iest zrobiony z żelaza. Czy żela­

zo się topi w ogniu? Włóż kleszcze w ogień i sprobuy.

Cóż tam, czy się stopiły?

Nic, ale się zaczerwieniły i zmiękły; oneby się zgięły.

Ale ia wam powiem moie kochane dzieci, że żclazoby się stopiło w bardzo wielkim ogniu i do tego gdyby w nim długo pozostało. Póydźmy do magazynu kowalskiego.

Co tam robią? Jest tam ku­

źnia; dymaią ogień dwoma du żerni miechami, aby żela-

(102)

( SO )

xo rozpalić. Teraz żelazo inż lest rozpalone; teraz bierze go swetni kleszczami i kła­

dzie na kowadle. Teraz ic biic młotem. Ach! iak praca i ego iest ciężka!

Iskry na około niego pry­

ska ią. Piękne i świetne iskry! Co robi kowal? On robi gwoździe do podków i podkowy dla koni i wiele innych rzeczy.

Stal się robi z żelaza. Stal iest świetna, bardzo twarda i bardzo ostra. Noże i noży­

czki robią się ze stali.

Ołów iest miękki i bardzo ważny. Oto macie kawałek:

(103)

( 81 )

podnieś go. Rury do wodo- skoków robią z ołowiu. Czy ołów topi się w ogniu? Spró­

bujcie: połóż kawałek oło­

wiu na łopatkę i trzymay nad ogniem. Otóż cały się stopił.

Blacha iest biała i miękka;

blacha także iest świetna.

Pudełko od kawy i łopatka od śmieci są także zblachjr.

Żywe srebro iest tak świe­

tne iak srebro; ono iest bar­

dzo ważne. Patrzcie iak ono biega! Nie możecie go złapać. Nic można go wziąśd w rękę. Żywe srebro znay- duie się w Barometrze.

(104)

( S2 )

Złoi o, srebro, miedź, że­

lazo, ołów, blacha, żywe srebro. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedm.

Co? kruszce. Wszystkie wy­

dobywają z ziemi.

Marmur wydobywają z zie­

mi. On iest bardzo twardy.

Nic można go kraiae nożem;

ale piłą można go kraiae.

Jest marmur biały, czarny, czerwony, zielony i żółty.

Wierzch u kominka iest z marmuru, także i pomniki w kościołach.

Kamienie i krzemienie po­

chodzą z ziemi. Oto są dwa krzemienie; one są bardzo

(105)

( 83 )

twarde: uderz ic ieden o drugi. Ach ! ogień; oto iskry.

Żwir wydobywają z dołów żwirowych. Kładą go nawo­

zy i pos) puią nim alce w o- grodach, a nawet i gościńce nim wysypuią.

Kreda także z ziemi się wydobywa.

Węgiel kamienny także z łona ziemi się wydobywa.

Ludzie kopią wielkie doły, włażą w nie, dobywaią wę­

gle motykami i wykładają na wierzch ziemi. Ludzie tacy zowią się węglarzami, równie iak ci, którzy wypa­

lają węgle z drzewa; oni są

(106)

( 84 )

bardzo czarni, ale oraz są też bardzo użyteczni. Wiele rzeczy pochodzi z ziemi;

ziemia iest bardzo głęboka, tak, ona iest bardzo głębo­

ka. Gdybyś przez kilka ty­

sięcy lat kopał, tobyś nigdy dna wniey nie znalazł.

Moie dzieci, oto iest pier­

ścionek. Patrz iak on się świeci! wystaw go na słoń­

ce. Ach! ia w nim widzę roz­

maite kolory. Co to za ka­

mień tak oślcpiaiący? Jest to

dyament.

On iest bardzo twardy; możnaby nim pisać na szkle.

Rubin

iest czer­

wony, ma piękny kolor kar-

(107)

( 85 )

mazynowo-czerwony.

Szma

- r#giest zielony.

Topaz

icst żółty.

Szajlr

niebieski. J-

metyst

purpurowy.

Granat

ciemno-czerwony.

Beryl

ia- sno - zielony. Wszystkie te kamienie wydo bywałą z zie­

mi. Nazywała ie kleynotami czyli drogiemi kamieniami.

Ach! patrzaycie iakie tu ziarnko białe, okrągłe, bar­

dzo piękne! Ono iest w kol­

czyku. Co to takiego? Jest to perła. Czy i to także z ziemi pochodzi? Nic, to po­

chodzi z morza. Znayduią perły w skorupkach pewne­

go rodzaiu ostrzyg.

8

(108)

(SG)

Czy kamienic topią się w ogniu? Nie.

Czyli szkła z ziemi pocho­

dzą?

Nic. Szkło robią w hutach szkłannych. Ci, którzy ro­

bią szkło, utrzymują tęgi o- gicń przez dzień i noc. Po- iedzicmy do huty, abyś tam zobaczył iak się szkło robi.

Drzewo ma korzeń, który głęboko w ziemię idzie. Ko­

rzenie są tem u drzewa, co nogi u zwierząt. Drzewo nie mogłoby stać prosto bez ko­

rzeni. Drzewo ma pień; pień ten iest prosty i gruby; to

Cytaty

Powiązane dokumenty

ZAINTERESOWANIA USŁUGOWE – przydatne do pracy z ludźmi i techniką, w zawodach, w których świadczy się różne usługi ludziom, głównie w zakresie żywienia, opieki osobistej,

Program nauczania języka polskiego jako obcego/drugiego i języ- ka edukacji szkolnej dla klas IV-VI w oparciu o ramowy kurs języ- ka polskiego dla cudzoziemców, stanowiący

Tylko prawdziwej księżnicz- ce mogło przeszkodzić w za- śnięciu maleńkie ziarenko groszku, które znajdowało się pod takim stosem mate- raców – odparła

Pomińmy stworzeń mnóstwo, którym służę, Pomińmy które człowiek umie odnieść ze mnie Korzyści, wywołanej na świat nie daremnie I w jednym obok ciebie

Ponadto skarżący twierdził, że postępowanie w sprawie jego zarzutów nie było skuteczne z uwagi na postanowienie o umorzeniu śledztwa przeciwko Policji..

Roger. Tak iest, oyczc, mnie się zdaic, że toby był jedyny sposób... Ale gdyby przez nawóz nid użyźniał ziemi, iakimże sposobem mógłby mieć obfite plony; a gdyby zbiór

W arto jeszcze raz przypomnieć, że pierwsze teksty przeznaczone dla dzieci i młodzieży podporządkow ane były pedagogice, a dydaktyzm przybierał w nich form ę

pomocą swoich małych nóżek i skrzydełek wydobyć się z tam- tąd. Lecz nie była dosyć silna. Lucia była bardzo zasmucona położeniem psczoły, lecz bała się jej