• Nie Znaleziono Wyników

Górnoślązak, 2016, nr 11 (18)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Górnoślązak, 2016, nr 11 (18)"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

GÓRNO ŚLĄZAK

Gazeta Związku Górnośląskiego

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY LISTOPAD NR 11 (18) / 2016 ISSN 2391‒5331

Źródło: Urząd Miasta Katowice / Fot. R. Kaźmierczak

(2)

Od kilku lat Tramwaje Śląskie S.A. intensywnie pracują nad znaczącą poprawą jakości świadczonych usług. Zmodernizowane torowiska, przebudowane przystanki, nowe i zmodernizowane tramwaje to efekt prac realizowanych w ostatnich latach, dzięki którym znacznie

poprawił się komfort podróży, ale również jakość życia w pobliżu linii tramwajowych.

To jednak nie koniec zmian. Tramwaje Śląskie S.A. przygotowują nowy, jeszcze większy projekt inwestycyjny, którego realizacja rozpocznie się na początku 2017 roku.

W dalszym ciągu zmieniamy się dla Ciebie!

Zapraszamy na stronę www.tramwajeslaskie.eu

Tramwaje Śląskie S.A.

Zmieniamy się dla Ciebie

Dajemy Ci

chwilę dla siebie

(3)

3

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK

Potencjał tkwi w każdym z nas

Dwa lata temu wybraliśmy władze samorządowe naszego regionu. Dziś, gdy minęła połowa ich kadencji, warto pomyśleć, czy był to właściwy wybór. Warto przyjrzeć się pracy poszczególnych osób i całych ugrupowań. Warto zadać sobie pytanie, czy samo- rządowcy dobrze zarządzają naszymi wioskami, dzielnicami, gminami, miastami, po- wiatami i województwami.

Często narzekamy, że coś jest źle zrobione albo nie zro- bione wcale. Często zachwycamy się czymś nowym albo odnowionym. Najczęściej jednak stajemy w pozycji ocenia- jących, do czego oczywiście mamy absolutne prawo.

Związek Górnośląski przez 27 lat swej działalności wy- kreował wielu samorządowców. Związek Górnośląski współpracował i współpracuje z władzami samorządowymi różnego szczebla – czego dowodem chociażby to wydanie

„Górnoślązaka”, współfinansowane ze środków Miasta Katowice. Jak wszyscy, mamy swoje oczekiwania, propozy- cje i oceny. Nigdy jednak otwarcie nie powiedzieliśmy, że wiemy, co trzeba zrobić i jak to zrobić. Być może jest to właśnie ten moment, kiedy powinniśmy zaprezentować własną wizję Górnego Śląska i poddać ją społecznej we- ryfikacji.

Zachęcam wszystkich członków i sympatyków Związku Górnośląskiego do de- baty o regionie. Rozmawiajmy o tym, jakiego chcemy Śląska dla siebie i przyszłych po- koleń, bo potencjał tkwi w każdym z nas! Każdy z nas może wnieść coś pozytywnego.

W Związku Górnośląskim są ludzie różnych profesji i o szerokich zainteresowaniach, często z ogromnym bagażem doświadczeń we wszystkich dziedzinach życia społecz- nego. Dlaczego mielibyśmy z tego nie skorzystać dla wspólnego dobra?

Otwórzmy nasze głowy i rozmawiajmy. To zdecydowanie lepsze od krytykowania i narzekania. Powiedzmy najpierw sobie, a potem tym, którzy razem z nami żyją tutaj, jak powinna wyglądać nasza gmina, nasze miasto, nasz region. Dyskutujmy na argu- menty i przekonujmy się wzajemnie. Z tego na pewno urodzi się coś dobrego.

Związek Górnośląski to najlepsze miejsce do zgromadzenia osób, które kochają tę ziemię i uważają, że jest ona najlepszym miejscem do życia. Historia Związku Górno- śląskiego pokazuje wyraźnie, że jesteśmy społecznością mającą wszelkie predyspozy- cje do tego, by dobrze zadbać o swój region i dla jego dobra znaleźć sojuszników. Nie odkładajmy tego na lepsze czasy.

Tak myślmy, tak działajmy i tak pracujmy, by wkrótce hasło Związek Górnośląski oznaczało lepszy czas dla Śląska. To jest całkiem możliwe i zależne od nas.

Szczęść Boże!

Grzegorz Franki Prezes Związku Górnośląskiego

Wydawca: Związek Górnośląski www.zg.org.pl

Redaguje zespół: Mirella Dąbek, Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa.

Stali współpracownicy:

Waldemar Cichoń, Sławomir Jarzyna, Marcin Melon, Ilona Urbańczyk, Krystian Węgrzynek, Anita Witek.

Korekta: Dominika Kraus.

Adres redakcji: 40‒058 Katowice, ul. Pawła Stalmacha 17, tel. 32 251 27 25

• gornoslazak@zg.org.pl Dystrybucja: Wiktor Franki

• wiktor.franki@zg.org.pl

DTP: Kazimierz Leja • dtp@zg.org.pl Druk: Drukarnia im. Karola Miarki 43‒190 Mikołów, ul. Żwirki i Wigury 1 tel. 32 326 20 90 • www.tolek.com.pl ISSN 2391‒5331

W numerze między innymi…

Temat wydania:

Katowice – serce metropolii:

Katowice to przede wszystkim ludzie | s. 4 Rozmowa z Mateuszem Skowrońskim,

Naczelnikiem Wydziału Obsługi Inwestora UM Katowice | s. 5-6 Śląskim szlakiem | s. 6-7

Katowickie Portrety Historyczne: John Baildon | s. 8

Rozmowa z Grzegorzem Augustynem o 110-leciu Giszowca | s. 10-11

oraz rubryki stałe…

Śląskie sprawy: Partia regionalna | s. 12-13 Z życia Związku | s. 16-19

Śląski Trzeci Sektor: Ślōnskŏ Ferajna

| s. 20-21

Posłowie – po słowie, po cztery: | s. 23 Po naszymu…: Marcin Melon | s. 24

„Górnoślązak” dla bajtli | s. 25 Porady prawne: Ignorantia iuris nocet

| s. 26

„Górnoślązak” dla seniorów | s. 27 Kultura: Twarze mordercy | s. 28

„Górnoślązak” poleca | s. 29 Emma | s. 29

Śląskie larmo | s. 30

a także…

Prof. Kaczmarek o Edukacji Regionalnej

| s. 14-15

#Ślązak na uchodźstwie | s. 15 FAJRANT wraca! | s. 31-34

(4)

4 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Katowice to przede wszystkim ludzie

22 dzielnice, a właściwie jednostki pomocnicze – bo tak właśnie, terminem wyjętym wprost z ustawy o sa- morządzie terytorialnym, władze miasta zdecydowały się nazwać mniejsze organizmy wchodzące w skład Katowic. Blisko 300 tys. mieszkańców. Budzący się do życia coraz prężniejszy sektor pozarządowy. Miasto wielokulturowe i, jak samo się w jednej z kampanii wi-

zerunkowych nazwało, miasto wielkich wydarzeń. Teraz zaś – Katowice dla odmiany. Katowice – serce metropolii.

Geograficznie patrząc, Katowice znajdują się raczej na wschodnich obrzeżach Górnego Śląska. Historia jednakże i różne polityczne decyzje spowodowały, że w kontekście wo- jewództwa śląskiego (w jego obecnym kształcie, od 1999 r.) ist- niejące od 1865 r. miasto stało się centrum aglomeracji skupia- jącej miasta Górnego Śląska, Zagłębia i fragmentu Małopolski, a także stolicą województwa obejmującego również ziemię czę- stochowską czy tereny dawnej domeny habsburskiej. W zasa- dzie ciężko dziś podważyć (mimo aspiracji Częstochowy czy Bielska) stołeczny charakteru Katowic względem całego re- gionu. Czy słusznie?

Z różnych raportów wyłania się obraz jednego z najprężniej rozwijających się miast, w którym giganci pokroju IBM lokują swoje potężne oddziały. Spora w tym zasługa włodarzy miasta – mam na myśli nie tylko rządzącego przez lata Piotra Uszoka i jego kontynuatora Marcina Krupę, lecz także doświadczony aparat urzędniczy pokroju naczelników wydziałów Urzędu Miasta, dyrektorów spółek i jednostek miejskich, prezydenckich doradców czy pochodzących z wyboru, a nierzadko sprawują- cych mandat od ponad dekady, miejskich radnych. Inwestorzy cenią sobie stabilność, przewidywalność, a zarazem otwartość na nowe inspiracje i wyzwania. Trzeba śledzić trendy i umieć na nie odpowiadać. To się Katowicom udaje.

Rzecz jasna nie wszystko jest idealne. Przed Kato- wicami jeszcze wiele wyzwań. Mimo wielu inwestorów, mimo wkładanych w rozwój miasta środków publicz- nych i prywatnych, mimo budowy nowych mieszkań, napływu nowych mieszkańców, przybywających tu za atrakcyjną pracą i pozostających ze względu na rozrost osiedli dla nowej klasy średniej (nazwijmy tak menad- żerów, wysoce wykwalifikowaną kadrę ekspercką, pracowników sektora nowych technologii etc.), nie udało się póki co odwrócić niepokojącego trendu, jakim jest wyludnianie się miasta. Czy proces ten da się zatrzymać? Czy dotyka on Katowic ze względu na ich specyfikę lub decyzje włodarzy, nastawionych na wskaź- niki zadowolenia inwestorów, bo z kolei ci mają w przyszłości przynieść pieniądze, które puszczone zostaną w obieg dla pod- niesienia jakości życia mieszkańców? Czy może jednak tak po prostu być musi, a przyczyn tego stanu rzeczy szukać trzeba ra- czej w globalnych procesach niż na własnym podwórku? Nie wiem. Nie jestem ani socjologiem, ani urbanistą, ani badaczem przemian czy opatrzonym naukowym tytułem obserwatorem mobilności współczesnych społeczeństw.

Zastanawiam się jednak nad fenomenem Katowic. Urodzi- łem się tu 30 lat temu i ani przez moment nie pomyślałem, by stąd wyjechać – na studia, do pracy, aby coś w swoim życiu zmienić. Idealnie czuję się w Pradze, zjeździłem na rowerze pół Szwajcarii i Austrii, odwiedziłem setki miast. A jednak zawsze tu wracam. Przypadek? Nie sądzę.

Bo jest nas wielu.

Krzysztof Kraus Autor jest Prezesem Górnośląskiego Bractwa Kulturalnego Związku Górnośląskiego, animatorem kultury, działaczem społecznym, jednym z liderów środowiska aktywistów dzielnicowych. Od 2010 r. jest Rad- nym, następnie Wiceprzewodniczącym, a od 2014 r. Przewodniczącym Rady Osiedla Witosa (Jednostka Pomocnicza nr 8).

Katowice – serce metropolii

Źródło: Urząd Miasta Katowice / Fot. R. Kaźmierczak

(5)

5

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK

Katowice coraz bardziej atrakcyjne inwestycyjnie

Z Mateuszem Skowrońskim, Naczelnikiem Wydziału Obsługi Inwestorów Urzędu Miasta Katowice, rozmawia Mirella Dąbek.

Mirella Dąbek: W 2014 roku anglojęzyczny dwumiesięcz- nik z grupy Financial Times, specjalizujący się w problema- tyce zagranicznych inwestycji bezpośrednich – „fDi Maga- zine” – sklasyfikował Katowice na 9. miejscu wśród dużych miast europejskich pod względem atrakcyjności inwestycyj- nej. Zostały one również uznane najlepszym miastem Europy Środkowo-Wschodniej pod względem strategii przyciągania zagranicznych inwestycji bezpośrednich i drugim wśród du- żych ośrodków w Europie. W marcu 2016 roku Katowice za- jęły w pierwszym z rankingów 5. miejsce. Na czym polega strategia przyciągania zagranicznych inwestycji bezpośred- nich i w jaki sposób jest wdrażana?

Mateusz Skowroński: Strategia dotyczy zarówno podej- mowania kroków w celu przyciągania nowych inwestorów, jak i kompleksowej opieki poinwestycyjnej – czyli obsługi tych, któ- rzy są już w Katowicach. Staramy się proaktywnie przyciągać in- westorów, spotykając się z nimi również w ich krajach macierzy- stych oraz na konferencjach i targach międzynarodowych (jak chociażby targi nieruchomości i inwestycji Mipim w Cannes).

Organizowaliśmy konferencje w Nowym Jorku i Kalifornijskiej Dolinie Krzemowej. Należy podkreślić, że dla inwestorów jest ważne, że rozumiemy ich problemy i próbujemy je rozwiązy- wać. Proponujemy im rozwiązania dopasowane do ich indy- widualnych potrzeb, w tym akcje marketingowe, takie jak np.

kampania „W Katowicach znajdziesz pracę”, które zwiększają rozpoznawalność ich marek na lokalnym rynku pracy.

Jacy inwestorzy do tej pory skorzystali z oferty inwestycyj- nej miasta Katowice?

Na przestrzeni lat z naszej oferty inwestycyjnej skorzystało wielu inwestorów, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Warto wspomnieć o inwestycji amerykańskiego giganta informatycz- nego IBM, który zatrudni w Katowicach docelowo 2000 osób.

Centrum Dostarczania Usług IT w Katowicach dołączyło do sieci strategicznych ośrodków IBM na całym świecie, świadczą- cych szeroki zakres usług IT, w tym zarządzania systemami ope- racyjnymi serwerów, ochrony i bezpieczeństwa systemów, usług dla klientów końcowych, w tym utrzymania i monitorowania sprzętu IT oraz systemów oprogramowania. Kolejnym z przy- kładów może być Teleperformance, dla którego zorganizowa- liśmy kampanię „Zaangażujmy Śląsk”. Celem tej kampanii było zachęcenie Teleperformance do wyboru Katowic jako kolejnej lokalizacji, a afektywność samej kampanii była jednym z czyn- ników decydujących. Z naszym przekazem dotarliśmy do ponad połowy mieszkańców Aglomeracji Katowickiej i dzięki temu in- westor zdecydował się zainwestować w Katowicach, a nie w in- nym mieście. Katowice wybrał również Rockwell Automation, który oprócz działalności produkcyjnej prowadzi w naszym mieście zaawansowane centrum usług. Dzięki prowadzonym działaniom promocyjnym w Katowicach pojawiło się również wielu deweloperów powierzchni biurowej, jak Skanska czy Ghe- lamco, oraz inwestorów hotelowych – jak Warimpex, który wy- budował hotel Angelo.

Prezydent Marcin Krupa zapowiedział zintensyfikowa- nie działań w obszarze współpracy z inwestorami z amery- kańskiej Doliny Krzemowej. Co w tej dziedzinie udało się już osiągnąć?

Współpraca z Doliną Krzemową polega głównie na wymianie infor- macji w zakresie nowych technolo- gii, przyciąganiu amerykańskich in- westorów, jak również na promocji śląskich firm, start-upów na rynku amerykańskim i ułatwieniu im dotar- cia do inwestorów w celu pozyskania finansowania na rozwój innowacyj- nych pomysłów. Aby zweryfikować

swój produkt, usługę w skali globalnej, rynek amerykański jest pierwszym, do którego powinna dotrzeć firma. Dlatego, orga- nizując 27 października br. w Katowicach konferencję o po- zyskiwaniu kapitału i wsparcia finansowego dla firm, zapro- siliśmy do udziału światowej klasy specjalistów z tej tematyki, wśród których znalazł się dr Dominik Schmidt, szef inwesty- cji technologicznych w funduszu QVT, niegdyś wiceprezes ds.

technologii firmy Intel (Intel Custom Foundry), który specjal- nie przyleciał z Kalifornijskiej Doliny Krzemowej na zapro- szenie Urzędu Miasta Katowice. Podczas prezentacji i krótkiej sesji pytań dr Schmidt wyjaśnił mechanizmy, na podstawie któ- rych działają fundusze istniejące w Dolinie Krzemowej, podając przykłady dynamicznie rozwijających się firm wspartych przez fundusz QVT. Dr Schimdt uczestniczył również w tzw. pitch ses- sion. Przed gościem z USA zaprezentowano drony, multime- dialne lustra, gogle VR czy beacony, nad którymi pracują firmy z Katowic. Najlepszym start-upem pod względem gotowości technologicznej, w ocenie dr Schmidta, okazał się Cmoar, który wygrał bilet lotniczy do Doliny Krzemowej i udział w Poland Day 2017, na którym prezentowane będą firmy z Katowic zain- teresowane rozwojem na rynku amerykańskim. Naszym sukce- sem jest już zaznaczenie obecności Miasta Katowice w Dolinie Krzemowej, przyciągnięcie uwagi, jak również budowanie wza- jemnych, długofalowych relacji, aby jak najskuteczniej pomagać firmom w „lądowaniu” w Stanach Zjednoczonych. W ramach prowadzonych działań w dniu 31 października br. zorganizo- waliśmy na portalu Wykop.pl specjalną sesję z profesorem Uni- wersytetu Stanforda Piotrem Moncarzem, doradcą prezydenta Miasta Katowice ds. współpracy z Doliną Krzemową, pn. „Ask Me Anything”. W jej trakcie przedstawiciele firm mieli okazję za- dawać profesorowi Moncarzowi pytania dotyczące inwestowa- nia, pozyskiwania funduszy i współpracy z Doliną Krzemową.

Po  miesiącu wzmożonych działań związanych z otwieraniem biura w Dolinie Krzemowej mogę powiedzieć, że udało się do- trzeć z  informacją do firm. Mamy bardzo pozytywny odbiór naszych działań i jest to dla nas duży sukces. Nie zwalniamy tempa prac i na najbliższe miesiące planujemy liczne wydarze- nia i spotkania w temacie współpracy z Doliną Krzemową.

Miasto wspiera również katowickie start-upy w ich ekspan- sji na światowy rynek. Jakie to są firmy i czym się zajmują?

Miasto Katowice wspiera start-upy w skalowaniu swojego bi- znesu. Natomiast ważne jest dla nas również, aby coraz więcej start-upów powstawało na terenie miasta. Dlatego nasze dzia- łania skierowane są na informowanie, szkolenie, inspirowanie młodych ludzi do przekuwania swoich pasji, działań w projekty biznesowe. Obecnie trwa Festiwal Innowacji INno Katowice,

(6)

6 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl którego Urząd Miasta jest współorganizatorem. W ramach festi-

walu prowadzone są szkolenia, konkursy, inspirujące spotkania, warsztaty, które służą pobudzeniu przedsiębiorczych postaw mieszkańców naszego regionu. W ramach pitch session, zorga- nizowanego w dniu 27 października br., wystąpiły start-upy po- siadające produkty takie, jak: drony, multimedialne lustra, gogle VR, beacony, gry komputerowe. Były to między innymi: EON Beacon, MovStat, AR Guide, Kartingmanager, Anshar Studios, SOS App, Cmoar, Abyss Glass. Podczas ostatniego wydarzenia Kato Startup City zaprezentowało się 14 start-upów z całą gamą produktów i usług: Motee, DDOB, SMOKE FREE RE:BORN, Delitapp, Dermoapp, Wirtualna przymierzalnia obuwia, Mana Game, Teslar, Cmoar, Sosapp, Inspido, Menu+, Obiektyw 60+, CardioCube. Jury i publiczność, przydzielając punkty, mogły wskazać tylko trzech głównych zwycięzców. Wygrał „hardware”

– Cmoar z goglami VR i kamizelką pozwalającą na interakcję w wirtualnej rzeczywistości, Cardio Cube ze sprzętem i syste- mem wsparcia dla chorych z niewydolnością serca oraz Motee z modułami do budowania robotów. Miasto otwarło się na in- nowacje i współorganizuje wiele wydarzeń, które gromadzą fa- nów technologii oraz wszystkich zainteresowanych szeroko ro- zumianą innowacją i kreatywnością.

To jakie warunki trzeba spełnić, żeby miasto udzieliło start-upowi pomocy?

Aby uzyskać wsparcie Miasta Katowice trzeba do nas napisać – to jedyny wymóg. Nasz zespół analizuje każdą prośbę, zapyta- nie i na nie odpowiada.

Jak wygląda taka pomoc?

Udzielana pomoc jest dopasowywania indywidualnie. Naj- częściej jest to szeroko rozbudowana forma wsparcia w postaci udzielanych informacji nt. organizowanych wydarzeń i istnieją- cych możliwości wsparcia, sieciowanie, szkolenia i porady.

Czy po ogłoszeniu rankingu zauważalne stało się większe niż w latach poprzednich zainteresowanie inwestorów?

Z pewnością tak. Inwestorzy są świadomi, że Katowice są im przyjazne, a ostatnie wyniki rankingów „fDi Magazine” po- twierdzają słuszność podjętych przez nas działań wynikających

z przyjętej strategii. To właśnie dzięki tym rankingom inwesto- rzy – nie tylko z sektora nowoczesnych usług biznesowych – za- interesowali się lokalizacją swoich przedsięwzięć w Katowicach.

Warto w tym momencie chociaż wspomnieć o deweloperach, którzy coraz częściej lokalizują nowe projekty zarówno biurowe, jak i mieszkaniowe, w Katowicach.

Jakie firmy zgłosiły się do katowickiego magistratu?

Z firm, które w tym roku podjęły decyzję o inwestycji w Ka- towicach, warto wspomnieć dla przykładu o kilku. Na przykład o  firmie Epam – amerykańskiej firmie z branży IT, która za- trudni docelowo pięćset osób. Szuka pracowników m.in. na sta- nowiska Java Developer, Java Technical Leader oraz JavaScript Developer. Firma Sapiens – jeden z największych producentów oprogramowania dla firm branży ubezpieczeniowej – utworzy centrum badawczo-rozwojowe. Altium, międzynarodowy kon- cern IT, otworzy biuro w biurowcu Skanskiej Silesia Business Park przy ulicy Chorzowskiej w Katowicach. Altium to globalny lider w zakresie rozwoju oprogramowania do projektowania kluczowych podzespołów urządzeń elektronicznych. W grud- niu ogłosimy utworzenie centrum finansowego globalnej firmy.

Z kolejnymi potencjalnymi inwestorami prowadzimy rozmowy, które mają charakter poufny i firmy nie zgadzają się jeszcze na podawanie informacji o ich potencjalnych projektach inwesty- cyjnych.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia. q

Start-up – przedsiębiorstwo lub tymczasowa organizacja stwo- rzona w celu poszukiwania modelu biznesowego, który gwaran- towałby jej rozwój. Przedsiębiorstwa te mają zwykle krótką histo- rię, są w fazie rozwojowej i aktywnie poszukują nowych rynków.

Przedsiębiorstwa start-up powstać mogą w dowolnej branży, jed- nak najczęściej związane są z nowymi technologiami. Do ich cech charakterystycznych zalicza się: niskie koszty rozpoczęcia działal- ności, wyższe niż w  przypadku „standardowych” przedsięwzięć ryzyko, potencjalnie wyższy w stosunku do „standardowych”

przedsięwzięć zwrot z inwestycji. (Na podstawie Wikipedii)

Śląskim szlakiem, czyli historia o tym, z czego słyną Katowice

Miasto nad Rawą, polskie Chicago, którego niewątpliwym znakiem rozpoznawczym jest zabudowa modernistyczna. Spa- cer ulicami Kopernika, Drzymały czy Kościuszki pozwoli uchwycić wyjątkowość katowickiej moderny. Przy tej samej ulicy Kościuszki wytwarzano kiedyś egzotyczne likiery cu- raçao, a na Załężu w roku 1937 powstał legendarny MOJ 130 – ikona designu. Katowice to również radio Capello, porcelana Giesche oraz… krem Nivea.

Jakie dziś są Katowice? Jak bardzo zmieniły się w ostatnich latach?

Dzisiejsze Katowice to unikalne połączenie tradycji i nowo- czesności. Tak, jak Portugalia słynie z przepięknych ceramik azulejo czy dawna Persja z dywanów Tabriz, tak i Katowice mają ogromny dorobek kulturowy, czego dowodem i przykładem jest chociażby architektura miasta. Obecnie nie ma takiego miasta w Polsce, gdzie znajduje się aż tyle ikon architektury – nowo-

czesne obiekty o nietuzinkowych bryłach, z ciekawym wzorni- ctwem, które podejmują dialog ze śląską tożsamością.

Doskonała lokalizacja, potencjał gospodarczy oraz konse- kwentna polityka miasta, sprawiły, że Katowice są nie tylko liderem na Górnym Śląsku, ale są również konkurencyjne względem miast z innych regionów Polski. To miejsce, gdzie organizowane są wydarzenia o bardzo dużym znaczeniu kul- turowym, sportowym i gospodarczym. To miasto kreatywne, miasto spotkań.

Spragnieni prawdziwej uczty duchowej niewątpliwie znajdą coś dla siebie w Narodowej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia czy w ciekawym repertuarze kina Światowid. Ci, którzy preferują inną formę rozrywki, chętnie odkryją bogactwo zbio- rów Muzeum Śląskiego. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, bowiem w Katowicach znajduje się ponad 50 obiektów roz- rywkowo-kulturowych. W sierpniu i we wrześniu rokrocznie w kalendarium wydarzeń miasta pojawiają się jedne z najwięk-

(7)

7

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK

szych i najbardziej interesujących koncertów w Polsce, Europie i na świecie: Festiwal Tauron Nowa Muzyka, OFF Festival oraz Rawa Blues Festival.

Miasto proponuje bogatą ofertę rekreacyjno-sportową.

Wolny czas można spędzić chociażby w Parku Kościuszki albo malowniczej Dolinie Trzech Stawów, zabierając rodzinę czy znajomych na piknik, wyprawę rowerową, imprezę plenerową albo jeden z wielu festiwali.

Katowice są atrakcyjnym miejscem do życia, łączą bowiem urok mniejszego miasta z zaletami metropolitarności. We- dług Newsweeka Katowice to najlepsze miasto do zamieszka- nia w kontekście stopnia zazielenienia. Całkowita powierzchnia terenów zielonych to ponad 45 proc. powierzchni miasta – tzw.

zielone płuca aglomeracji, które są zarazem ulubionym miej- scem wypoczynku mieszkańców oraz turystów. Siła nabywcza katowiczan w kontekście zakupu mieszkań jest dużo większa niż mieszkańców największych miast Polski (z wyłączeniem War- szawy). Rocznie mieszkańcy Katowic mogą kupić o 2,3 m2 wię- cej niż mieszkańcy pozostałych miast.

Katowice to również miasto z nowoczesną infrastrukturą społeczną. Publiczne oraz prywatne placówki medyczne ofe-

rują wysoką jakość usług opieki zdrowotnej. Na 1000 miesz- kańców przypada aż 5,2 lekarza, co jest bardzo dobrym wyni- kiem w odniesieniu do największych miast Polski. Katowickie szkolnictwo może poszczycić się znakomitą opinią oraz pozio- mem nauczania. Szkoły dostosowują swój program nauczania do obecnych trendów i wymogów rynku pracy.

Wyniki badania przeprowadzonego w 2015 roku podczas ogólnopolskiej konferencji ABSL w Krakowie pokazują rów- nomierny udział pozytywnych skojarzeń względem Katowic wśród respondentów, którzy bywają w Katowicach kilka razy w roku, miesiącu bądź codziennie. Ankietowani, którzy bywają w Katowicach raz na kilka lat albo nie bywają w ogóle, mają po- zytywne skojarzenia najrzadziej. Wniosek zatem, jaki z tego pły- nie, jest następujący: w ujęciu dychotomicznym mieszkam-nie mieszkam czy bywam często-bywam rzadko, udział pozytyw- nych skojarzeń znacząco rośnie wraz z częstotliwością pobytu w Katowicach. Katowice przedstawiają się bardzo korzystnie w obszarze przyjazności dla biznesu. 100 proc. przedstawicieli sektora nowoczesnych usług biznesowych, którzy brali udział w badaniu i są jednocześnie mieszkańcami Katowic, uważa, że Katowice są „przyjazne” i „bardzo przyjazne dla biznesu”. Po-

dobne odpowiedzi pojawiają się rów- nież w grupie ankietowanych, któ- rzy bywają w Katowicach kilka razy w miesiącu bądź w  roku (kolejno 83 proc. i 73 proc.).

Katowice są miastem prężnie roz- wijającym się gospodarczo, z ogrom- nym potencjałem przyciągającym in- westorów z branży nowoczesnych usług dla biznesu. Według raportu Fundacji Schumana Katowice pla- sują się na 6. miejscu w kategorii mia- sta uczącego się, co daje im pozycję lidera na Górnym Śląsku. Jest to nie- zbity dowód na to, że gospodarka Ka- towic oparta jest na wiedzy i nowo- czesnych technologiach.

O Katowicach można napisać wiele, ale najlepiej przekonać się samemu, jak wiele miasto ma do zaoferowania biznesowo i turystycznie. Wycieczka do Katowic to doskonały pomysł na długie dni i wieczory. q Źródło: Urząd Miasta Katowice / Fot. R. Kaźmierczak

Pozytywne skojarzenia względem Katowic w korelacji częstotliwości pobytu w Katowicach

Źródło: Adaptive, na podstawie badania przeprowadzonego w 2015 r.

podczas konferencji ABSL w Krakowie

Nastawienie względem stopnia przyjazności dla biznesu w korelacji z częstotliwością pobytu w Katowicach

Źródło: Adaptive, na podstawie badania przeprowadzonego w 2015 r.

podczas konferencji ABSL w Krakowie

(8)

8 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Katowickie Portrety Historyczne

John Baildon, czyli przygody Szkota na Śląsku

Lubił podróże i konną jazdę. Po szkockich przodkach odziedzi- czył szacunek do pieniędzy – wszystkie wydatki pedantycznie za- pisywał w specjalnym notesie. Nazwany przez potomnych ojcem śląskiej metalurgii, popchnął z szybkością światła rozwój przemy- słu na Górnym Śląsku. Bez niego krajobraz dookolny wyglądałby zgoła inaczej – bez kilku hut, fabryk i jednego przynajmniej mia- sta… Jakie wiatry przywiały Baildona ze szkockich gór? Oto cała historia.

Rodzina Baildonów, legitymująca się herbem z trzema przedzie- lonymi belką liliami na srebrnym tle, od średniowiecza zamieszki- wała miejscowość Baildon, leżącą niedaleko Bradford w hrabstwie York. Członkowie rodziny, począwszy od dwunastowiecznego sze- ryfa Huberta Baildona, cieszyli się szacunkiem lokalnej społecz- ności. Po osiedleniu się w Szkocji, rodzinnym biznesem stało się hutnictwo. Ojciec, Wiliam, pracował jako inżynier w Zakładach Żelaznych Carron w Falkirk, tych samych, które produkowały działa dla okrętów admirała Nelsona. Hutnicze fascynacje ojciec przekazał dwóm synom – Wiliamowi juniorowi i naszemu bohate- rowi Johnowi (urodzonemu 11 grudnia

1772 r. w Larbert). Trzeci z braci, Adam, został lekarzem. Wiemy, że ojciec po- słał Johna na naukę do huty Carron, za- chował się bowiem zapis z  roku 1787, w którym nauczyciel Daniel Mansos of Stirling poświadcza, że uczeń John Ba- ildon zdobył wykształcenie w dziedzi- nie mechaniki, hydrauliki oraz rysunku technicznego.

Kiedy w 1789 r. na kontynencie euro- pejskim rozszalała się rewolucja francu- ska, siedemnastoletni John Baildon za- warł znajomość, która, jak się później okazało, odmieniła jego życie. Anglię przemierzał wtedy dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu Wilhelm von Reden. Szukał on zdol- nych fachowców, którzy wsparliby roz- wój śląskiego przemysłu. Widocznie młody adept hutnictwa zrobił wrażenie

na Redenie, gdyż w kilka lat później John otrzymał zaproszenie do Gliwic. Miał oto zaprojektować i nadzorować budowę wielkiego pieca hutniczego opalanego koksem. Było to prestiżowe i niezwy- kle trudne zadanie. Dwudziestojednoletni Baildon przybył więc na Śląsk, gdzie objął odpowiedzialne stanowisko doradcy tech- nicznego przy Królewskiej Odlewni Żelaza w Gliwicach. Okazało się, że hrabia Reden postawił na właściwego konia. Piec powstał w 1796 r. jako pierwszy, czyli najstarszy, tego typu obiekt na kon- tynencie. A Baildon dopiero się rozkręcał… W późniejszym czasie takich rekordów ustanowił znacznie więcej – najstarszy na konty- nencie most żelazny w Łożanach nad Strzegomką (1796), najno- wocześniejsza huta żelaza w Chorzowie (1802), Kanał Kłodnicki, Wielka Kluczowa Sztolnia Dziedziczna… i tak dalej. Oczywiście te działania podejmował we współpracy z Redenem, jako pomysło- dawcą i sponsorem, oraz innymi projektantami i konstruktorami.

Jednak to Baildon stanowił mózg i koło zamachowe tych przedsię- wzięć. A tak na marginesie – on nie tylko projektował żelazny most na Strzegomce, ale też osobiście nadzorował jego postawienie, co zajęło 15 tygodni. Czy przeszło dwa wieki później możemy się

zmierzyć z tą jakością i szybkością pru- skich inżynierów i robotników?

Wracając do Johna Baildona – do- biegając trzydziestki, postanowił popro- wadzić biznes na własną rękę. Założył spółkę z księciem Friedrichem Ludwi- giem von Hohenlohe, podjął inwesty- cje na Morawach (tam osiadł jego brat Wilhelm), zbudował hutę cynku na ka- towickim Wełnowcu, założył mieszczań-

ską spółkę akcyjną i… zbudował w Katowicach kolejną hutę, na- zwaną jego imieniem. Stał się człowiekiem zamożnym. Przyszedł więc czas na ustatkowanie się i założenie rodziny. W roku 1804 ożenił się więc z cudnej urody córką gliwickiego kupca Franciszka Galli. O 12 lat młodsza, piękna Helena wniosła swojemu Parysowi w posagu spory majątek i przekazała dzieciom włoskie geny swo- ich przodków. Wkrótce przyszły na świat trzy córki i pięciu synów.

Rodzina początkowo mieszkała w kamienicy na gliwickim rynku, a  z  czasem przeniosła się do pałacu w Łubiu (gmina Zbrosławice).

Baildon aż do śmierci pozostał ak- tywny zawodowo. Do tego podróżował, odwiedzał swoje zakłady, cieszył się ży- ciem rodzinnym. Zmarł w Gliwicach, w roku 1846, w 74. roku życia. Na jego grobie, który znajduje się na cmentarzu hutniczym w tym mieście, postawiono piękny pomnik, odnowiony przez…

Królewską Odlewnię Żelaza w Gliwi- cach. I tak historia zatoczyła koło.

Cały majątek odziedziczył syn Ar- tur. Po zakładach, do rozwoju których przyczynił się jego ojciec, dziś niewiele zostało. Królewska Huta w Chorzowie działała później jako Huta Piłsudski, a  potem Huta Kościuszko, lecz dzisiaj już nie istnieje; tak, jak Huta Baildon.

Jedynie Królewska Odlewnia Żelaza w Gliwicach działa nadal pod nazwą Gli- wickich Zakładów Urządzeń Technicznych. Potomkowie rodziny Baildonów mieszkają dzisiaj w Anglii.

Wkład Johna Baildona w rozwój śląskiego przemysłu jest nie- oceniony. To on zrewolucjonizował miejscowe hutnictwo żelaza i cynku, nadając jego rozwojowi kosmiczną prędkość. Pracowity, inteligentny, potrafił zaryzykować i udać się do obcego kraju, gdzie zbudował sobie nowy dom. Tu odnalazł szczęście w życiu zawo- dowym i osobistym. Ślązacy, od wieków otwarci na przybyszów, żyjący w wielokulturowej społeczności, zawsze cenili sobie pra- cowitość i samodzielne dochodzenie do majątku – niekoniecznie z urodzenia czy nadania. Tu profesjonalizm liczył się zawsze bar- dziej niż pochodzenie.

Czy w dobie rozważań nad „problemem uchodźców” nie warto byłoby przypomnieć tych, którzy przyczynili się do rozwoju tej ziemi, przybywając z różnych stron świata? Kto, jak nie Ślązacy, wie najlepiej, że weryfikacji talentu czy człowieczeństwa nie doko- nuje się paszportem? No chyba, że ktoś ma kompleksy, ale to już

całkiem inna historia… q

Anita Witek Fot. Domena publiczna

(9)

9

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK

Unikatowo, czyli jak?

Bogactwo zaczyna się tam, gdzie ktoś, komuś, za coś zostawia swoje pieniądze. Zostawia, bo coś, za co płaci, jest mu potrzebne.

Na tej prostej filozofii oparta jest gospodarka na całym świecie. Jedni oferują, drudzy kupują. Problem w tym, że tych, którzy oferują, a do- kładnie tego, co oferują, jest więcej od zapotrzebowania na ich ofertę. I tu za- czyna się konkurencja. A konkuren- cja ma swoje prawa i wygrywają ci, którzy najlepiej oferują, nieko- niecznie mając coś lepszego od innych, którzy w owej konkurencji sobie nie radzą.

Potrzebna jest wiedza, umiejętności i, co oczywiste, pieniądze.

Atrakcyjność oferty jest gwarancją na jej zakup. Wśród cech tej atrakcyjności najważniejsza jest jej unikatowość. Coś, czego nie ma konkurencja, a co pobudza wyobraźnię kupujących, chęć po- siadania lub skorzystania.

Konkurencyjność miast, wsi oparta jest na tych samych zasa- dach. W procesie konkurowania wygrywa ten, który ma coś atrak- cyjniejszego. Stwarza lepsze warunki dla inwestorów, pokazuje

atrakcje dla turystów. Ważne, by potrafił to pokazać tak, aby ktoś to zobaczył. Zachęcony przyjechał i zostawił swoje pieniądze. Posta- wił fabrykę, chociażby otworzył małą firmę, zechciał zamieszkać.

Słowem: zainwestował. Kiedy spełnią się te oczekiwania zarządza- jących naszymi miastami czy małymi miejscowościami, następuje rozwój. A rozwój oznacza wzrost komfortu życia mieszkańców miejsca, w którym następuje. Pomysł, jego unikatowość, umiejęt- ność sprzedaży prowadzą do zarabiania, a kto zarabia, ten ma.

Muzyczne Katowice wpisują się w to myślenie. Mają i robią coś, czym wyprzedzają innych. Znakomite sale koncertowe, świetne orkiestry i coraz więcej słuchaczy. Tych „od nas” i tych innych.

Przyjeżdżają, mówią o nas, zachęcają innych.

Szansę na rozwój ma każdy, więc warto podglądać, co robią inni i uczyć się. Wyznaczać ambitne cele i konsekwentnie je realizować.

Czekać na sukces, a ten przyjdzie na pewno.

Zbigniew Widera

Autor jest doktorem habilitowanym, profesorem Uniwersytetu Eko- nomicznego w Katowicach, Przewodniczącym Rady Związku Górno- śląskiego, Prezesem Zarządu Centrum Innowacji, Transferu Technolo- gii i Rozwoju Fundacja Uniwersytetu Śląskiego.

Katowice pęcznieją

Gigantyczna ilość nowych mieszkań w Katowicach daje nam więcej informacji o kondycji mia- sta i regionu, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. To, że ludzie chcą tu mieszkać, nie bierze się przecież znikąd.

Pod koniec wakacji miał swój finał zorganizowany przez portal RynekPierwotny.pl konkurs na najlepsze nowe inwestycje miesz- kaniowe. W Katowicach pierwsze miejsce zyskał Dom w  Dolinie Trzech Stawów przy Sikorskiego. Pozostali laureaci budują się też na Franciszkańskiej i Rolnej, a to ciągle nie koniec długiej listy nowych adresów, pod które wprowadzą się lokatorzy. Piętro za piętrem po- wstają też budynki przy Sławka, Pułaskiego i w wielu innych miej- scach Katowic. W Bażantowie w Kostuchnie powstało miasto w mie- ście – osiedle z przedszkolem i szkołą, centrum sportowym, centrum handlowym i domem seniora. Jeszcze bardziej ambitne projekty są w  planach – jak choćby 21-piętrowy wieżowiec obok Tysiąclecia, o którym niedawno było w prasie całkiem głośno.

Dużo biurowców – dużo mieszkań

Przyglądając się rynkowi, możemy zauważyć, że deweloperzy co- raz częściej wpadają na pomysł budowania osiedli w strefach bizne- sowych. Z czego to wynika? Pracownicy dużych firm i korporacji za- rabiają przyzwoite pieniądze i nierzadko decydują się nie na zakup mieszkania, a na jego wynajem. Do tego młodzi ludzie niekoniecz- nie chcą – lub nie mogą – brać kredyty. Tu pojawia się kolejny gracz na rynku – inwestor, który przeczuwając dużą liczbę zainteresowa- nych najmem, decyduje się na zakup mieszkania właśnie w takiej lo- kalizacji. Coraz chętniej buduje się też mieszkania po prostu blisko istniejących węzłów komunikacyjnych. Osiedla dobrze skomuniko- wane z biurami to jeden z trendów widocznych także u nas – przy- kładami są chociażby Francuska Park sąsiadująca z budynkami m.in.

Capgemini i IBM czy Dębowe Tarasy, będące tak naprawdę tuż obok wszystkiego.

Bezrobocie w mieście zawsze mniejsze

Więcej znaczy mniej. Skąd ten fenomen? To proste – więcej ludzi, więcej usług, więcej rozrywki, więcej administracji, więcej komunika- cji. To samonapędzająca się spirala, której efekty widać bardzo wyraź- nie: z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach wynika,

że stopa bezrobocia rejestrowanego na Śląsku sukcesywnie spada, z ok. 8,5 proc.

na początku roku do niecałych 7 proc.

w sierpniu. W Polsce ten wskaźnik rów- nież spadł, z ponad 10 proc. do 8,6 proc.

– to pokazuje różnicę w sytuacji ekono- micznej. W Katowicach bezrobocie sza- cuje się natomiast na poziomie 3,1 proc.

Kolejny raport opublikowany w ostat- nim czasie przynosi z  kolei więcej in- formacji na temat zarobków w regionie.

Z  badania „Zarobki mieszkańców Śląska w 2016 roku” Regional- nych Portali Pracy wynika, że najlepsze średnie zarobki netto, czyli

„do ręki”, mają pracownicy branży Technologia informatyczna/IT – to 4384 zł. Kolejną branżą w zestawieniu jest Bankowość i finanse ze średnią w wysokości 4 316 zł. Na samym końcu tego zestawienia zna- lazły się z kolei branże Kultura i sztuka (1 412 zł netto) oraz Rolnictwo (1287 zł netto). Z zestawienia wyraźnie wynika, że obecność dużych firm i korporacji międzynarodowych zajmujących się operacjami fi- nansowymi i informatyką wpływa na to, ile zarabiamy. A od tego, ile zarabiamy, zależy przecież, ile wydajemy – także na nieruchomości.

Trafne podsumowanie trendów gospodarczych na Śląsku padło z ust prezydentów Katowic i Zabrza podczas tegorocznego Europej- skiego Kongresu MŚP w Katowicach. Musimy nauczyć się patrzeć na nasze miasta jak na zespół miast, metropolię, o której dużo się mówi, ale wokół której mniej się dzieje. Żyjemy w specyficznym regionie, któremu potrzebna jest ścisła współpraca, a nie tylko boom w jego największym ośrodku.

Mateusz Przybylski Autor jest specjalistą ds. public relations Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach. Stale współpracuje z „Górnośląza- kiem”.

(10)

10 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Giszowiec? Piękne miejsce!

Z Grzegorzem Augustynem, Przewodniczącym Rady Jednostki Pomocniczej nr 17 Giszowiec i Pre- zesem Zarządu Stowarzyszenia Blok Aktywni Razem rozmawia Krzysztof Kraus.

Krzysztof Kraus: Czy Giszowiec to piękne miejsce?

Grzegorz Augustyn: Oczywiście. Pięknem Giszowca można zachwycać się o każdej porze roku. Architektura sięga tu po- czątku XX wieku (dokładnie lat 1906-1910). Piękny jest Gas- thaus z parkiem. Do tego cały Plac Pod Lipami to też świade- ctwo sporego kawałka historii – mieściła się tu między innymi dawna szkoła podstawowa czy dawne nadleśnictwo. Teraz jest tam przedszkole i sporo punktów usługowych. Można więc po- wiedzieć, że u nas historia spotyka się z teraźniejszością. A do tego uliczki Giszowca zachęcają do spacerów – warto przejść się np. do zabudowań Kolonii Amerykańskiej czy wieży wodnej.

Mamy u nas zielono. Możesz na przykład przejechać się na kole do Rybaczówki. To popularna trasa.

Giszowiec obchodził w tym roku swoje 110. urodziny. Czy teraz Wy, jako stowarzyszenie Blok Aktywni Razem, piszecie jego historię?

My po prostu robimy swoje. Blok Aktywni Razem od 2014 r.

działa na rzecz Giszowca, ale także innych społeczności lokal- nych w Katowicach i poza nimi – tak mówi nasz statut. Oczy- wiście chcemy w pierwszej kolejności przybliżać piękno naszej ziemi, naszych tradycji, poprzez różne środki. Ale czy piszemy historię, to historia właśnie dopiero pokaże. Jeśli chcesz zgłę- bić historię Giszowca, polecam galerię obrazów Ewalda Gawlika z Grupy Janowskiej w naszym MDK-u.

Ta historia obecna jest bodaj w każdym skrawku Twojej dzielnicy…

Mamy tu silny wpływ tradycji górniczej, pielęgnowanej u nas przez pokolenia. Co prawda budowa szarych bloków nieco stłamsiła urokliwy widok Giszowca i jego niepowtarzalny cha- rakter, ale jednak klimat udało się zatrzymać. Ludzie są coraz bardziej świadomi tego dziedzictwa i chętni do współpracy.

W Giszowcu, jak w zwierciadle, odbija się historia – stare prze- nika się z nowym. I to jest piękne!

Tu w ogóle jest pięknie…

Dbamy o parki, skwery, wygląd uliczek i chodników. Trzeba mieć nie lada szczęście, by zdobyć tu mieszkanie.

Nie uwierzę jednak, że nie macie swoich problemów.

Jak każdy, mamy. Bolączką jest coraz większa liczna samo- chodów, brak miejsc parkingowych, przy czym zdajemy sobie sprawę, że to nie tylko nasz problem, to problem także poza Gi- szowcem i poza Katowicami. Zimą dochodzi zanieczyszcze- nie powietrza – palenie w piecach i kominkach w domach nie wpływa na nie pozytywnie. Mamy niebezpieczne skrzyżowa-

nie ulic Pszczyńskiej i Górni- czego Stanu, zdarzają się tam nawet wypadki śmiertelne;

z  problemów komunikacyj- nych jest jeszcze wjazd i wyjazd na ul. Kolistą – spore natężenie ruchu oraz kolej, która jak je- dzie, to hamuje wszystko. Nie- korzystne było dla nas oddzie- lenie przed laty Giszowca od Janowa-Boliny autostradą skut- kujące brakiem szlaku spacero-

wego do tego naturalnego, zdawałoby się, dla nas zielonego te- renu wypadowego – rozwiązaniem byłby tu tunel pod nasypem kolejowym. No i jeszcze marti nas brak miejsc pochówkowych na cmentarzu parafialnym. Ludzie wrośnięci w dzielnicę chcą tu zostać pochowani, co jest zrozumiałe. Trzeba go poszerzyć.

To raczej sprawy dla Urzędu Miasta czy rady dzielnicy – której także jesteś Przewodniczącym. Wróćmy jednak do działalności pozarządowej. Co jeszcze robi Blok?

Jednym z głównych priorytetów jest dla nas organizacja i  promocja inicjatyw kulturalnych, pielęgnowanie i promo- wanie lokalnych tradycji, współpraca na rzecz osób niepełno- sprawnych (bo jest ich na Giszowcu sporo, a ponadto mamy tu dla nich ośrodek). Zajmujemy się też wspieraniem kultury, edu- kacji i życia intelektualnego, a także promocją sportu; pobudza- niem do wspólnotowej aktywności, wspólnych działań. Jeste- śmy otwarci na współpracę z innymi organizacjami, zwłaszcza Związkiem Górnośląskim, także prężnie – i to od lat – działają- cym na Giszowcu oraz z samorządem – Urzędem Miasta, Rad- nymi Rady Miasta czy Radą Jednostki Pomocniczej właśnie.

W ramach wsparcia dla lokalnej samorządności promowaliśmy mocno ostatnie wybory do RJP.

Pomówmy o konkretach. Co udało się Wam już zrobić?

Gdy pytasz o sukcesy, to przede wszystkim redagowanie ga- zety dzielnicowej „Nasz Giszowiec” – nakład 6 tysięcy egzem- plarzy, za nami już 2 wydania (w obu półroczach 2016 roku).

Od kilku miesięcy regularnie wspólnie z RJP wyciągamy sąsia- dów na koło i na wspólne bieganie. Współorganizujemy im- prezy kulturalne, m.in. Noc Świętojańską.

Sporo jak na młode stowarzyszenie…

Giszowiec z lotu ptaka. Fot. Domena publiczna

Gieschewald Susannastraße – pocztówka z roku około 1915

(11)

11

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK

A idziemy także w inne dzielnice – latem w Parku Zadole zorganizowaliśmy we współpracy z Miastem Katowice cykl im- prez biesiadnych ze śląską muzyką i kabaretem. Chcemy to kon- tynuować. Wiadomo – zawsze największym wyzwaniem jest pozyskanie środków; na szczęście jesteśmy wiarygodni i chcemy robić coś dobrego, co będzie także rodziło kolejne dobro.

Może najwyższy czas podjąć współpracę?

Jesteśmy na to otwarci.

Grzegorzu, łączysz naraz dwie odpowiedzialne funkcje:

szefa dzielnicy i prezesa stowarzyszenia działającego na jej rzecz. To model bliski także i mnie. Powiedz, jak budować wspólnotę lokalną?

Przede wszystkim muszą być ludzie mający czas i chęci.

Trzeba się włączać w dobre akcje. Zaczynamy od szkoły i przed-

szkola. I ucząc się samemu, i posyłając tam dzieci. Bardzo ważne jest świadectwo nauczyciela, który zachęci, zmobilizuje do po- kochania swojej najmniejszej ojczyzny – dzielnicy. Wtedy two- rzą się więzi emocjonalne, jak w rodzinie. Odkrywamy wspólną historię. Tak to właśnie działa: jestem mocno związany z Gi- szowcem i czuję potrzebę działania dla niego i dla mieszka- jących tu ludzi. Każdy lokalny aktywista z pewnością ma tak samo. Pokażmy mieszkańcom, że jak coś razem robimy, to za- kończymy to sukcesem.

A Twoje miejsce w tej układance jako szefa obu struktur?

W każdej wspólnocie musi być jakaś lokomotywa dla dzia- łań. I czasem tak się czuję, że mam być lokomotywą i ciągnąc wagoniki do przodu. Ale sama lokomotywa jest, jak wiadomo, bezużyteczna. Dobrze, że są organizacje, rady dzielnic. Tam są ludzie do roboty, tam są wagoniki nadające sens kolejce. Wspól- nie razem się wysilamy, a w przyszłości owoce bogato obrodzą.

Przy dzielnicowych wyborach szliśmy od drzwi do drzwi i za- praszaliśmy na wybory, i to odniosło skutek – ludzie zaintere- sowali się tematem. Owoce zatem będą, staną się świadectwem dla niedowiarków, wieszczących koniec trzeciego sektora. Tylko czynami pociągniemy innych do wspólnej pracy, a nie czczą ga- daniną!

Jak odnajdujesz się we współpracy stowarzyszenia z mia- stem?

Współpraca z Urzędem Miasta jest dobra, nadajemy na po- dobnych falach. Czuć powiew świeżości dla działań lokalnych.

I to sobie cenię.

Życzę, aby tak było zawsze. Dzięki za rozmowę.

Ja również dziękuję. Do zobaczenia. q Zabudowa dzielnicy Giszowiec w Katowicach. Lic. CC

Katowice Giszowiec – willa Uthemanna. Lic. CC

(12)

12 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Czy Śląsk potrzebuje partii regionalnej?

Takie pytanie pojawia się raz po raz wśród działaczy śląskich. Powraca zwłaszcza w sytuacjach, gdy sprawy Śląska i Ślązaków stają się sprawami ogólnopolskimi. Powraca też teraz, gdy połą- czone Komisje Sejmowe głosami posłów PiS i Kukiz’15 odrzuciły obywatelski projekt ustawy zakła- dającej uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną. Zaprzepaszczono też szansę do merytorycznej dyskusji nad złożonym projektem.

Z

wiązek Górnośląski także zabierał i zabiera głos w tej spra- wie. W roku 2014, na zaproszenie prezesa Jana Micha- lika, w dyskusji wzięło udział sześć osób, w tym członko- wie Związku Górnośląskiego: Joachim Otte, Roman Hermann i Jan Michalik; sekretarzował spotkaniu Mariusz Tracz. Przywo- łujemy ich opinie, które nie straciły na aktualności.

Czy Śląsk potrzebuje partii regionalnej?

Tak postawione pytanie nie spotkało się z jednoznaczną od- powiedzią. Paneliści zwracali uwagę, że próby utworzenia re- gionalnej partii były już podejmowane 20 lat temu. Zwracano uwagę na specyfikę ustroju Polski i związane z tym bariery

uniemożliwiające kreowanie autentycznej polityki regionalnej.

Stwierdzono, że żadna z obecnych partii nie odpowiada regio- nalnym aspiracjom mieszkańców Śląska. Uwaga rozmówców zwróciła się także w stronę odpowiedniego reprezentowania in- teresów Śląska we władzach centralnych, a właściwie jej braku, gdyż posłowie z tej ziemi nie współpracują ze sobą w celu re- alizowania postulatów śląskich wyborców. Trzeba mieć silne struktury regionalne, niekoniecznie partyjne, a wtedy centrum zacznie się z nami liczyć – zauważono. Zacząć należy od zdoby- cia jak największej liczby mandatów w Sejmiku Śląskim przez organizacje regionalne – zanotował Mariusz Tracz.

Śląskie sprawy

Joachim Otte: Na Górnym Śląsku powinna powstać partia regionalna

Pytanie: „Czy na Górnym Śląsku potrzebna jest regionalna partia polityczna?” pojawia się ponownie w momencie, gdy spo- łeczeństwo nasze coraz wyraźniej dostrzega, że obecne ogólno- polskie partie nie dążą do zaspokojenia naszych regionalnych potrzeb i pragnień. Widzimy, że staliśmy się przedmiotem ogól- nopolskiej gry politycznej.

Można zapytać: „Co też takiego się dzieje, że jako region ma- rzymy o lepszej władzy?”. Otóż dzieje się wielce niepokojący proces spychania naszego regionu z zasadniczego nurtu roz- woju Polski. Nasze województwo, nasze miasta coraz bardziej obsuwają się w różnego rodzaju rankingach. Od lat 90. ubie- głego wieku odbudowały i zrewitalizowały się takie miasta, jak: Wrocław, Gdańsk, Szczecin, Kołobrzeg, Elbląg, Warszawa, a u nas obraz miast niewiele się zmienił. Takie miasta, jak By- tom, Ruda Śląska, Świętochłowice wskazywane są jako „czarne dziury” bez przyszłości.

Rządy PIS-u czy też Platformy Obywatelskiej w sposób wręcz modelowy ogrywały i ogrywają Ślązaków. Przypomnijmy, że to poprzedni rząd zadecydował, że nie jesteśmy godni EURO 2012 i jednocześnie ten sam rząd rozdzielił środki europejskie (tran- sze na lata 2007-2013) w ten sposób, że licząc na jednego miesz- kańca, otrzymaliśmy ich najmniej. Z kolei Platforma Obywatel- ska przed wyborami obiecała ustawę metropolitalną, a potem skutecznie ją sabotowała. W Warszawie zbudowano drugą linię metra, a u nas, w dwumilionowej aglomeracji, przestają jeździć pociągi.

Powinna więc powstać partia regionalna. Zdając sobie sprawę, jak bardzo jest to trudny proces, wydaje się, że w tej sytuacji najlepiej wspierać ugrupowanie, które już zanotowało pewne sukcesy polityczne.

Joachim Otte

Jan Michalik: Utopia?

Bawaria i Śląsk – dwie krainy, dwa organizmy tak różne, a jednak mające wiele wspólnego. Bawarię poznaję, odwiedzając przyjaciół, którzy osiedlili się tam po 1980 r. Nie zazdroszczę im dobrobytu, też go sobie wypracujemy. Zazdroszczę im systemu politycznego. CSU, siostrzana partia CDU, jest partią regionalną Bawarii; CDU zaś – ogólnoniemiecką. Jedna bez drugiej nie po- trafią się obejść. A niejednokrotnie bawarska CSU jest „języcz- kiem u wagi”. Pamiętam ich przywódcę, Franza Josefa Straußa, niekwestionowanego lidera i osobę nr 2 w rządzie. Przy takim przywódcy i w takim układzie politycznym można się świetnie rozwijać i dlatego Bawaria jest kwitnąca.

Wracam na Śląsk. Jesteśmy pracowici – to widać. Radzimy sobie dobrze w samorządach – to też widać (z małymi wyjąt- kami). Jednak już w Sejmie, w gremiach decyzyjnych, mamy niewiele do powiedzenia w swoich własnych, śląskich sprawach.

Partie wykorzystują naszych posłów i naszych urzędników pań- stwowych, nie dając satysfakcji Ślązakom, nam, mieszkańcom województwa (z małymi wyjątkami).

Moja wizja politycznego działania jest taka: kilku lub kilku- nastu znakomicie przygotowanych do działania politycznego Ślązaków i mieszkańców naszego województwa występuje we wszystkich ugrupowaniach politycznych, a równocześnie two- rzy jeden centrowy organizm partyjny. Przekonują do siebie programem dla Śląska wybitnych i pracowitych członków or- ganizacji pozarządowych i stowarzyszeń regionalnych. Wspól- nie tworzą listę w wyborach do Sejmiku. Wygrywają. Następ- nie ogłaszają, że chcą być partnerem dla ogólnopolskiej partii politycznej, która zaoferuje najlepsze dla mieszkańców Śląska rozwiązanie naszych problemów i jednocześnie zrezygnuje ze struktur w naszym województwie. Tworzą koalicję w wyborach do Sejmu. Wygrywając je, mamy w Sejmie i rządzie naszych au- tentycznych przedstawicieli, którzy są liczącym się partnerem, bez których nie można wyobrazić sobie trwałości władzy, a co za tym idzie – rozkwitu Śląska, całego województwa śląskiego!

Że to niemożliwe? Że to utopia? Może faktycznie tak jest, ale

(13)

13

www.zg.org.pl

GÓRNOŚLĄZAK

chciałbym mieć możliwość sprawdzenia tego scenariusza w re- alnym świecie, naszym, śląskim.

Jan Michalik

Roman Herrmann: Czy koniecznie chadecja?

Upływ czasu ugruntowuje w człowieku sentymentalny ogląd nie tylko młodości własnej, ale sprzyja także mitologizowaniu minionych zjawisk i wydarzeń. Reguła ta zdaje się znajdować potwierdzenie także w odniesieniu do „zjawiska społecznego”

chadecji oraz funkcjonowania tej formacji politycznej w czasach dwudziestolecia międzywojennego. Trzeba nam jednak pamię- tać, że mimo silnej tradycji katolickiej w społeczeństwie pol- skim ruch chrześcijańsko-społeczny w poszczególnych zabo- rach nie odgrywał znaczącej roli politycznej i społecznej. […]

Tylko w Sejmie Śląskim chadecja była siłą realnie wpływa- jącą na decyzje polityczne. Osoba Wojciecha Korfantego po- czątkowo była czynnikiem utrudniającą integrację środowisk chadeckich z całej II Rzeczpospolitej. Nie dopomogło chade- cji także wstrzemięźliwe stanowisko ówczesnej hierarchii kato- lickiej. Większości Episkopatu było wtedy zdecydowanie bliżej do Narodowej Demokracji aniżeli do chadecji. Dopiero w latach trzydziestych, dzięki swemu konsekwentnie antysanacyjnemu stanowisku, Wojciech Korfanty stał się powszechnie akceptowa- nym liderem chadecji, a totalitarne tendencje Narodowej De- mokracji kazały biskupom łaskawiej spoglądać na poczynania środowisk chadeckich. Tak więc górnośląska perspektywa po- strzegania chadecji w latach międzywojnia zasadniczo różni się od postrzegania tej formacji w innych środowiskach II Rzecz- pospolitej. Jeżeli więc mitem założycielskim regionalnej partii na Górnym Śląsku miałaby być osoba Wojciecha Korfantego i przedwojenna chadecja górnośląska, to na samym początku formacja ta prędzej zgromadziłaby środowiska jej przeciwne, aniżeli zintegrowała pod swymi sztandarami sympatyków kato- lickiego ruchu społecznego.

W rozważaniach o organizowaniu na Górnym Śląsku regio- nalnej partii chadeckiej warto pamiętać, że po 1945 roku za- równo prymas August Hlond, jak i prymas Stefan Wyszyński świadomie dystansowali się wobec pomysłów tworzenia partii chadeckiej. W sytuacji, gdy istniał wyrazisty przeciwnik ideo- logiczny, a przytłaczająca większość społeczeństwa deklarowała swój związek z Kościołem katolickim, taka postawa obu pryma- sów daje dużo do myślenia. […]

I na koniec warto nawiązać jeszcze raz do specyfiki chadecji górnośląskiej w XX-leciu międzywojennym. Różniła się ona nie tylko od środowisk chadeckich w innych częściach II Rzeczpo- spolitej, ale różniła się także od partii chadeckich działających w innych państwach Europy Zachodniej. Zbyt często chyba sen- tymentalne wspomnienie przedwojennej chadecji zastępuje nam poszukiwanie informacji o współczesnych partiach chade- ckich. Sytuacja taka przynosi szkodę dyskursowi regionalnemu, gdyż niejeden sympatyk poglądów Wojciecha Korfantego po zapoznaniu się z działalnością i programem chadecji holender- skiej czy belgijskiej poważnie zastanowiłby się, czy aby chce na- leżeć do partii o takiej samej nazwie.

Warto więc nie rezygnować z dalszej dyskusji o reformie ustrojowej państwa, o partiach regionalnych w ogóle i o par- tii regionalnej na Górnym Śląsku. Dla dobra samego dyskursu warto chyba uwolnić ten ostatni wątek od ścisłego związku z chadecją.

Roman Herrmann

Mirella Dąbek: Wierzę w to!

Dyskusje na temat, czy potrzebna jest na Śląsku partia regio- nalna, toczą się już od kilkunastu lat. Zwłaszcza przed wybo- rami parlamentarnymi pojawiają się głosy, że takie ugrupowa- nie jest w naszym regionie potrzebne. Potem zwykle następuje pewne „uśpienie” tematu. O potrzebie powstania partii regio- nalnej mówią nie tylko liderzy ugrupowań regionalistycznych (oczywiście nie wszyscy), ale również ich członkowie.

Moim zdaniem partia regionalna powinna powstać, ponie- waż kolejne wybory parlamentarne pokazują, jak politycy partii ogólnopolskich traktują nie tylko nasze regionalistyczne postu- laty (uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną), ale również fun- damentalne problemy, od których zależy poziom życia miesz- kańców regionu (górnictwo, służba zdrowia). Z przykrością stwierdzam, że jesteśmy potrzebni ugrupowaniom ogólnopol- skim tylko raz na cztery lata i to do momentu wrzucenia głosów do urny wyborczej. Potem o nas zapominają. Nie są przedsta- wicielami regionu, nie są naszymi przedstawicielami, ale swo- ich partii politycznych i działają zgodnie z ich wytycznymi. Gdy tylko zasiądą w ławach poselskich, stają się głusi na nasze po- stulaty. I takie rozczarowanie przeżywam nie tylko ja, ale rów- nież wielu moich znajomych. Często zadajemy sobie pytanie – jaka powinna być śląska partia regionalna, bo przecież w swoim programie musi ona określić swój stosunek nie tylko do kwestii uznania Ślązaków za mniejszość etniczną czy narodowości ślą- skiej, ale również przyjąć określoną politykę społeczną, gospo- darczą i zagraniczną. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, bo wiem też, jak bardzo spolaryzowany jest stosunek Ślązaków-re- gionalistów do tych trzech ostatnich kwestii. Jest nad czym pra- cować.

Czy Rada Górnośląska, skupiająca 14 regionalnych stowarzy- szeń, może przekształcić się w partię polityczną? Na razie je- steśmy na etapie jej zinstytucjonalizowania, tzn. nadania ram prawnych. Trwają prace nad zarejestrowaniem Rady Górnoślą- skiej w Krajowym Rejestrze Sądowym. Uważam, że dzięki temu zwiększą się jej możliwości działania, stanie się bardziej opinio- twórczym ciałem, a co za tym idzie – wzrośnie jej prestiż poli- tyczny w regionie. Może to właśnie ta nowa Rada Górnośląska stanie się zaczątkiem partii regionalnej? Głęboko w to wierzę.

Mirella Dąbek

Jak podaje Wikipedia, „partie, które można zaliczyć do nurtu chadeckiego, w większości powstały dopiero po dru- giej wojnie światowej, kiedy nastąpiło zbliżenie partii ka- tolickich i protestanckich. W praktyce politycznej Europy Zachodniej chrześcijańska demokracja doszła do ogrom- nego znaczenia politycznego”. Ugrupowania wprost okre- ślające się jako chadeckie lub ideowo pokrewne chadecji przez wiele lat rządziły lub odgrywały istotną rolę we Wło- szech, Niemczech, Belgii, Austrii, Holandii, Szwajcarii czy na Ukrainie.

Czy zatem Śląsk potrzebuje partii regionalnej? Z tym py- taniem zwracamy się do naszych Czytelników. Wypowiedzi będą nagrodzone!

Łucja Staniczkowa

(14)

14 GÓRNOŚLĄZAK

www.zg.org.pl

Edukacja regionalna

Po co edukacja regionalna w województwie śląskim?

Bardzo trudno dyskutować o edukacji regionalnej bez sprecyzowania tego, co rozumiemy pod pojęciem regionu. A przecież nie jest to termin jednoznaczny, szczególnie w województwie ślą- skim. Bez wzajemnego zrozumienia, czego chcemy uczyć, nie będzie ani dobrego programu nauczania, ani dobrego podręcznika, ani nie przekonamy też do tej idei nauczycieli, uczniów i rodziców.

Ile kryteriów, tyle klasyfikacji regionów

Pierwotnie terminu „region” używano do zdefiniowania za- kresu władzy na pewnym terytorium. Przestrzeń i zarządzanie były składnikami pierwotnymi pojęcia regionu w wielu języ- kach europejskich. Jednak dzisiaj nie mówimy już tylko o re- gionach jako jednostkach administracyjnych. W potocznym użyciu wręcz negujemy takie pojmowanie regionu, uważając, że niezbędne są i inne czynniki, poza polityczno-prawnymi, przede wszystkim wspólna tradycja. W specyficznych warun- kach województwa śląskiego takie definiowanie regionu zmie- rza do prostej konstatacji, że województwo nie jest regionem kulturowo-historycznym, bo przecie co łączy tak różne histo- rycznie i kulturowo miasta jak Częstochowa, Katowice, Sosno- wiec czy Cieszyn?

Rzadko dostrzegamy różnorodność definiowania pojęcia re- gionu w zależności od czynników, które chcemy analizować.

A mamy przecież do czynienia z różnymi rodzajami regionów w zależności od przyjętego kryterium podziału: historycznymi, socjologicznymi, geograficznymi, etnicznymi, kulturowymi czy gospodarczymi. Nie można, używając jednych kryteriów, odwo- ływać się do wartości, które legły u podstaw zupełnie innych po- działów.

Dzisiaj wolimy widzieć region jako wspólnotę metafizyczną, wspólnotę ludzi (a więc region kulturowy), a nie tylko po- wierzchnię wykreśloną cyrklem i linijką. To doświadczenie wynikające ze sposobu kształtowania się państw narodowych w  XIX wieku w tej części naszego kontynentu, gdzie wspól- nota narodowa wyznaczała granice terytorialne państwa naro- dowego, a tak było w Europie środkowo-wschodniej. W Euro- pie zachodniej to państwo (panująca dynastia bądź kształtująca się biurokracja państwowa) wyznaczało granice regionów, które w związku z tym kształtowały się bardziej na podstawie decy- zji politycznych, niż w oparciu o poczucie kulturowej jedności.

Dlatego w wielu krajach zachodniej Europy przekonanie, że region administracyjny, niezależnie od tradycji historycznej, także pełni ważne funkcje dla jego mieszkańców, upowszech- niło się wraz z ukształtowaniem społeczeństwa obywatelskiego w ostatnich dwóch stuleciach. Zrozumiano, że interesy miesz- kańców regionu można realizować, także tylko ograniczając się do wspólnoty celów politycznych i gospodarczych, nie wnika- jąc w kontekst metafizyczny wspólnoty kulturowej (wspólnot kulturowych) ukształtowanych w toku rozwoju historycznego.

Mówiąc wprost, nie narzucając własnego wzorca kulturowego można także skutecznie prowadzić politykę regionalną.

Nie ma jednolitego modelu edukacji regionalnej

Tak jak nie ma jednolitości w rozumieniu regionu, tak i nie ma w związku z tym czegoś, co można nazwać jednym mode-

lem edukacji regionalnej. W państwach, gdzie regiony mają charakter prawie wyłącznie administracyjno-polityczny (w Unii Europejskiej nazywamy je tzw. regionami formalnymi i wystę- pują najczęściej w państwach unitarnych), edukacja regionalna ma charakter przede wszystkim poznawczy. Najważniejsza jest wiedza, konieczna dla sprawnego funkcjonowania regionu. Z kolei w państwach federalnych czy tzw. regionalnych, gdzie wy- stępują regiony zwane w Unii Europejskiej integralnymi, edu- kacja regionalna odnosi się już nie tylko do wiedzy, ale także do problematyki tożsamościowej i poziomu postaw. W praktyce powoduje to akcentowanie nie tylko politycznej, ale i historycz- nej oraz kulturowej odmienności regionów, a także subregio- nów, których terytoria nie pokrywają się przecież z podziałami administracyjnymi. Jednak wiedza na temat tego, skąd pocho- dzą i kim są moi sąsiedzi daje szansę na wzajemne zrozumienie i wspólne działanie.

Edukacja regionalna najczęściej rozumiana jest w wojewódz- twie śląskim, niestety, jako próba budowy (narzucania) jedno- litej tożsamości regionalnej mieszkańcom. Pochodzenie, język, historia stają się w związku z tym często problemami spornymi, polami walki politycznej. Dziedzictwo kulturowe przestaje być subiektywnym wyborem, prawem każdego mieszkańca do za- chowania własnej tożsamości narodowej, etnicznej, wyznanio- wej, prawem do bycia nie tylko Polakiem, ale także, jeżeli tego chce osoba tutaj mieszkająca, Niemcem, Ślązakiem, Cieszynia- kiem czy Zagłębiakiem. Podwójna czy nawet potrójna tożsa- mość są zaś dzisiaj europejską normą i to, że jestem Polakiem, nie jest sprzeczne w żadnym stopniu z poczuciem bycia Euro- pejczykiem czy Ślązakiem.

Edukacja regionalna w województwie śląskim budzi lęk, po- nieważ widzi się ją często jako: 1. edukację śląską (górnoślą- ską), próbę narzucenia jednego wzorca kulturowego całemu województwu; 2. dodatkowe, niepotrzebne obciążenie i tak już przeładowanych programów szkolnych, a formy tego nauczania uważa się za nieatrakcyjne, często wręcz za archaiczne i bliskie skansenowi; czemuś na kształt XIX-wiecznego krajoznawstwa, a nie nowoczesnego nauczania opartego na szukaniu wiedzy, która ma znaleźć zastosowanie w praktyce XXI wieku.

Dlaczego edukacja regionalna w województwie śląskim?

Z jednej strony wykorzystajmy tę szansę ukształtowania społeczeństwa obywatelskiego w oparciu o wiedzę o regionie.

Z  drugiej nie możemy na pewno poprzestać tylko na takim technokratycznym ujęciu celów edukacji regionalnej. Regiony kulturowe przecinające granice administracyjne województwa śląskiego, w tym ten terytorialnie największy – górnośląski, ist- nieją i wiedza o nich nadal będzie ważna dla kształtowania po- czucia wspólnot kulturowych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Europie, obok ochrony kultowej, w XV wieku pojawi³a siê po raz pier- wszy, powodowana racjonalnymi pobud- kami, ochrona prawna. W Polsce pier- wszy przepis prawny chroni¹cy

Pod- stawowym założeniem Mapy jest przedstawienie tematyki złożowej – udokumentowanych złóż ko- palin na terenie Polski, stanu ich zagospodarowania, potencjalnych

Stan zachow ania zarów no chronionych, ja k i rzadkich niechronionych, owadów saproksylicznych obecnie i w przyszłości jest bezpośrednio zależny od kondycji, jaką

czej okazały się cennym siedliskiem zastępczym dla wielu ramienic, co szczególnie interesujące także dla tych, które nawet na pojezierzach odnotowuje się

Biuletyn Przyroda Górnego Śląska jest wydawnictwem przeznaczonym do publikacji oryginalnych prac, krótkich komunikatów i artykułów przeglądowych o przyrodzie

procie wodne tworzą zarodniki duże (ma- krospory) oraz małe (mikrospory), z których rozwijają się odpowiednio makro- przedrośla z rodniami i mikroprzedrośla z

licznych przypadkach, szczególnie tam , gdzie nadal istnieją czynne cegielnie (jest ich około 10), część z odsłoniętych skał kwalifikuje się do podjęcia

Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska jest państwową jednostką budżetową powołaną Zarządzeniem Nr 204/92 Wojewody Katowickiego.. z dnia 15 grudnia