• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 24, nr 16 (1892)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 24, nr 16 (1892)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 24 Kwietnia 1892. B o i

mi

SZCZUTE 14

P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L I T Y C Z N E .

P ren u m erata we Lwowie wynosi ca­

łorocznie 10 7.ir.. półrocznie 5 złr., ćwierć- rocznie 2 złr. 50 et., miesięcznie 85 et.

N um er pojedynczy kosztuje 20 ot.

D odatek zawiera łam ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

ln se raty dru k u ją się za o płatą fi ct.

od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. S tronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

Inseraty przyjm ują : A dm inistraca

„S zczutka“ przy ul. Łyczakow skiej 1. 3 W W iedniu B iura ogłoszeń: H aasen- stein a & Voglera, Rudolfa Mossego i A.

Oppellika.

W P a r y ż u : A dam . łiu e de St.

Peres 81.

S z c z u te k wychodzi od roku 1868 P ren u m erata zamiejscowa z przesył­

ką pocztową wynosi całorocznie 10 złr.

półrocznie 5 złr.. ćw ierćrocznie 2 złr, 50 ct.. miesięcznie 85 ct.

W W ielkiem księstw ie PoznańsKieui :f talary 50 fen.

We F rancji, Szwajcarji i W łoszech całorocznie IG franków .

Prenum erow ać można w A dm inistra­

cji „Szczutka" przy ulicy Łyczakow skiej I. 3.. we wszystkich księgarniach ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Reklamacyj nie łac a się.

Listy przyjm uje i tylko opłacone M anuskryptów nie zwraca się.

O, Matko-Polko! Ty o twoim synio

Różowych nadziej nie snuj zbyt pochopnie.

Bo w nicość każda ta nadzieja spłynie,

Ho czego pragniesz, dziecię twe nie dopnie.

-Jeśli pod carskim zrodzony jest knutem, Sybir go czeka, albo kazamaty;

Niemiec mu w sercu rozbudzi zatrute:n Wzgardę dla polskiej myśli, mowy, szaty...

Z wiary go odrą, z ojcowizny odrą 1 wepchną między czarne n ih ilisty!...

0, Matko-Polko! T u n a w e t , gdzie szczodrą Swobodę głoszą, pogrom oczywisty.

Bo ty na złudnym nie buduj frazesie, Kiedy obmyślasz przyszłość swego syna.

Ozy wiesz, co chwila niedługa przyniesie?

I tu być polską nie śmie twa dziecina.

Ledwie porzuci pieluch upowicie,

Znak obcy weźmie —• rzecz już obmyślona...

O, Matko-Polko! syn twój wkroczy w życie, Strojny w dawnego czapkę landsdrntj ona.

Hasła ojczyste w samym już zarodzie Obca czapeczka w niwec mu rozwieje;

Nie będzie gmachów budował „na lodzie"

— Na tej czapeczce oprze swe nadzieje...

Nie darmo ojce przezacni w Chyrowie Wzór obmyślili, mądry niesłychanie;

Ta czapka z bączkiem stłumi w młodej głowie Pochop do marzeń i za jarzmo stanie.

Myśl to, zaprawdę, godna -Jezuity — O, Jezuici — w pomysłach jedyni!

Czapeczka z bączkiem, środek znakomity,

W ł a s n e g o s y n a w s t r ę t n y m c i u c z y n i . . .

(2)

STRACHAJŁO.

— K toś p u ścił plotkę, że nasi studenci m usieli nosić czapki takie, ja k w Chy- rowie noszą. No i proszę p ań stw a, u nas n a to zaczynają oburzać się. S łyszałem w czoraj rozm owę naw et sta ry c h ludzi — ale j lo taką rozm owę, że się aż pow tórzyć boję. j

J a ju ż przeczuw am , co z tego będzie.

’* *

* I

— K toś w idocznie n aum yślnie n a stra sz y ł remi czapkam i, ażeby tylko rozdrażnić. Ho. , ho, ja się znam na takich sztuczkach. Ale udało się, bo n aw et spokojni ludzie w yrażają j

się tak, że niepodobna słuchać, bo sam em słuchaniem m ożna się skom prom itow ać.

* Hf

>):

Ale wiecie państw o, że nie pojm uję, ja k ci P ary żan ie m ogą teraz żyć. Jab y m do Paryża albo do M adrytu teraz nie pojechał, choćby m ię ananasem w abili. Pow iedział ktoś w kasynie, że do w szystkiego przyzw yczaić się m ożna, a więc i do bomb. P adam do nóg za takie przyzw yczajenie.

— W ogóle sytuacja taka, że należy chyba uszy w atą zatkać i oczu nie otw ierać, .

DF1

Pacierz za mamą,

(idy się chwieję wśród życiowej drogi Gdy mnie zwątpień opadną katusze, Wtedy wzywam jeden obraz błogi, Co łagodzi moją smutną duszę.

Wzbiera w sercu rzewnych uczuć fala, W dal pierzchają zniechęcenia mgły I znów uśmiech usta me okala, Choć po twarzy spływają mi łzy.

Widzę dziecko bez grzechu i winy, 0 wesołych oczkach, słodkiej mince, Jak w kołysce, złożywszy rączyny, W swojej białej klęczy koszulince.

Ja k co wieczór, tak i dziś tak samo, Dobry anioł bierze nad niem straż—

Dziecko pacierz powtarza za mamą 1 usteczka szepczą: „Ojcze nasz!“

Obok matka stoi pochylona, Modre oczy w dziecko zatopiła, Ach, jej znana walka serc szalona

aby nic nie słyszeć i nie nie czytać. To | m oja recepta.

O O -

Gogo bardzo je s t uprzejm y, N aw et oper ju ż n ie g a n i ; W ybadałem osobiście

To, co stw o rzy ł p an M ascagni.

Podziw iałem z w yżyn loży J e g o głośną „C avallerię“...

No — i fakt je s t — w cale nie złe Te m uzyczne fanaberje.

A ni dziwi m nie, że n aró d Rzecz ogląda tę ta k s k rz ę tn ie ;

„C avallerię“ bez w a h a n ia W m ych zapiskach upam iętnię...

N a n ieuprzedzonych widzów E fe k t ona wywrzeć m usi — D ekoracje non p lu s u ltr a , Ś w ie tn y Warmufc, pyszna Bnsi.

T reść, co praw da, n iezb y t ja sn a ,

Lecz w tem w łaśn ie k u n sz t się m ie ś c i;

J a n ie lubię takich rzeczy, Gdzie bez tru d u dopaść treści.

Lecz po ch w ały w yrażając Z asłużone M a scag n iem u ; Mu zę przytem doń skierow ać Jed n o b ard zo w ażn e: „C zem u ?"

To życzliw ość przez me usta Szle m u skrom ne zap y ta n ie ; Ma on ta le n t — niechże tylko Na w pół drogi nie ustanie.

Gdy operą try u m f zyskał, N iechaj wyżej po la u r sięga —

ie: j- l e

rr

o

I trawiąca rozczarowań siła.

Przeto skłania smutną skroń w pokorze Z głębi duszy swą modlitwę śle :

„Memu dziecku,nie daj cierpieć, Boże!

Tyle głogów nic daj, ile innie!... “ I bolesna pochyla się głowa

Nad tą główką z włoskami jasnem i—

„Niech twa łaska w szczęściu nas zachowa, Daj spoczynek tym, co spią już w ziemi...

Blado lampa na stole się pali, W pokoiku łagodny półzmrok, Szepczą pacierz usteczka z korali, I „do Bozi" kieruje sic wzrok...

Okiem ducha na ten obraz patrzę, Taki smutny i samotny ta k i : Na mej drodze kwiaty coraz rzadsze, Coraz pustsze chmurne życia szlaki.

Więc gdy piersi miłość nie odświeża.

Gdy mi ciemno wśród światowych pól, Dziecęcego zazdroszczę pacierza I tej ciszy, która koi ból...

W operetce n ie c h się spisze O peretka to p o tę g a !

D y n a m it.

C odziennie z in n ej strony Telegraf n iestru d zo n y P rzynosi w ią zkę wieści,

A w k a żd e j z nich się m ieści Szczegółów co n iem ia ra

0 bombach, dynam icie...

Zaprawdę, n a sza stara Europa w iedzie życie Trosk pełne, pełne trwogi...

1 jeszcze — Boże drogi D zień p rzyjd zie, że j a cała Rarachol ja k iś śm iało

Eksplozja bomb rozszczepi...

M oże to i najlepiej ?

Dwa Michały.

Było szumu, huku dużo, Aż gdy wrzaski już ustały7, Wyszedł na jaw fakt niezbity7,

Ż e p rz y sterze M ichał biały'.

Tryumfator dumnym wzrokiem Wodzi w koło, jak po dziczy.;

W kącie zaś siadł czarny Michał I wściekłością zdjęty rj7czy...

Nie płacz nad nim Lwowie tkliwy, Zanim lat upłynie troje —

Wróci walka, wrzawa, hałas I zacięte wrócą boje.

Będzie wszystko, znów jak było, Prócz tej jednej zmiany marnej, Że zaryczy biały Michał, Tryumfować będzie czarny7.

UST.

Coraz cichsze słowa w przestrzeń płyną, Senne oczki mrużą się, a mrużą —

„Spij spokojnie, śpij moja dziecino, Jutro mama da ci lalkę dużą..."

Błogi uśmiech oplótł buzię białą, Drobne ustka zawarły sio tuż, Matka duma... Nad kołyską małą Srebrnopióry czuwa anioł stróż...

Niech się święcą te wieczorne chwile!

Te za matką mówione pacierze!

Życie złudzeń odbiera nam tyle,

Lecz tych wspomnień serce nieodbierze!

One, pełne tajemniczej siły, Nęcąc duchy lat dziecięcych snem, Od kolebki strzegą do mogiły

Naznaczonych tym matczynym chrztem.

• «* . . .

Jakże biedni ci, którym nie dano Matczynego mieć pamięć pacierza, Czemże leczą swoją pierś troskaną, Kiedy życie gromem w nią uderza?

Obce dla nich były swojskie gniazda Tak, jak obcy cały wielki ś w ia t!

(3)

Imci pan Onufry.

P rzeciek raz jak o ś w ykonopadzili się w m aistracie z tem stru ty n ju m i onegdaj sta ra rad a poszła sobie h e t — a po praw dzie pow ied ziaw szy , poszła sobie ino nib y het, bo ta nowa rada to w łaściwie stara rada - - ty ła ino, że pan llaj wachowicz i jeg o banda została wy- k in ię ta z m aistra tu całkiem. Człowiek oś nieprzynależy ani do p a rtji m aistra- ckiej, ani nie trzym a z panem llajWa­

chowiczem, więc w łaściwie człow iekowi w szystko jedno. Tak czy siak, to zawsze będzie kum z g u b e rn ji sobie pokpiw ał, bo kum zawsze będzie tym m ajstrem , co nakręca, i nakręcać będzie, czy oś czarny pan Michał będzie siedział w m aistracie, czy biały Michał. Teraz niby w ygrał

Ach. i żadna nie świeci im gwiazda W tej dolinie tęsknoty i strat...

Gdy się chwieję wśród życiowej drogi.

(idy mnie zwątpień opadną katusze:

Wtedy wzywam jeden obraz błogi, Co łagodzi moją smutną duszę.

Wzbiera w sercu rzewnych uczuć fala.

W dal pierzchają zniechęcenia mgły I znów uśmiech usta me okala Choć po twarzy spływają mi łzy...

O r-ot.

Pieśń bez echa.

i i i. Hej, h e j! Cień na niebie, Hej, z wiatrem się kolebie, Hej, pada na to dróżkę, Hej, com nią szedł od ciebie.

Hej, h e j! Płynie rzeką, Hej, z wiatrem gdzieś ucieka, Hej, serce we mnie płacze, Hej, żeś mi tak daleka!

właściwie pow iedziaw szy biały pan Mi- I chał, a czarny przegrał, bo właściwie i pan lłajw achow icz to ino trębacz je s t : czarnego Michała. My oś ze starej p a rtji j profesora, choć niby nasza p a rtja się

\

rozlazła, to m y się nie pchali teraz na ! m aistrat, taj dlatego nam w szystko jedno.

Takich oś starych mieszczanów, ja k daw niej, co to żadnego betelu nie słu ­ chali, tera z ju ż w mieście nie ma, a mo­

że ju ż i nie będzie; więc naj sobie sie- ! dzi w m aistracie, kto ino chce. Trza ino pilnow ać, coby te m aistrackie figu- ran ty dobrze oś pam iętali, że nam za nasze" podatki p rzynależy się porządek w mieście, ale ta k i praw dziw y porządek, ja k kum Jacek powiada, niby porządek, ale bez parady i fanaberyj jen te lig e n - ckich, ino porządek gospodarski, coby było zawsze porządnie pozam iatane m ia­

sto i coby po kam ienicach na podw órzach nie było śm iecia żydow skiego, a u nas na przedm ieściu coby raz ju ż przeciek studni porządne porobili, taj drogi uczci­

we i latarnie lepsze i trocha więcej.

I niby jeszcze różne inne oś gospodar­

skie porządki zdałoby się pilnować, ino że ciężko ta k naraz w szystko powiedzieć na pamięć. Ale niby o to chodzi, co ja k b y był tak i porządek, to w łaściwie w szystko jedno, kto je s t figurą m aistracką. Żal ino dlatego za panem EajW achowiczem, że nie będzie kom u urządzać kom edji w m aistracie, i że oś ju ż n ik t porządnie besztać nie będzie radnych. Bo kto im te ra powie, że oni są właściwie albinosy, szm endefery, ja k to byw ało zawsze pan Raj wachowicz n a wielkie św ięta pow ia­

dał. Chyba oś po za m aistratem będzie teraz kom edja, ale naj będzie, bo i tak

IV.

Zaszła zorza po za góry, Zaszła zorza po za pola...

Jaskółczemi kiedyś pióry, Poleciała moja dola.

Oj ty dolo wichrem gnana, Szumem borów kołysana, Nie zakwitłaś ty mi kwiatem, W majowego blaskach rana.

Nie zabłysłaś ty mi w kłosach, Ani gwiazdą na niebiosach, Aleś poszła w świat szeroki, Po zdeptanych tych pokosach.

V.

Nie dla mnie ta pociecha.

Co z łanów się uśmiecha...

Nad cudzem leci polem Piosnka bez echa!

Nie dla mnie złota strzecha, Co z sadów się uśmiecha, Nad cudzym leci dachem, Piosnka bez echa...

M. K.

ciężko żyć we Lwowie — i ja k b y oś nie było czasem komedji, toby człow iek m ankolj i dostał — taj ty lk o !

ROZMOWA GOGĄTEK.

— T y ! papa mój bardzo k o n te n t że do staniemy, czapeczki z brożkiem .

— A to d laczeg o ?

— J a nie wiem , ale papa od czasu jak je s t szatnbelanem ciągle je st ze w szystkiego

k o n ten t.

Korespondencje redakcji.

M r. w e L w o w ie . D w a l is ty w tej sp ra w io m a m y ju ż od p a n a. M oże b ęd zie dosyć. — R . w K . Z a le ż y od c h w ili. — B . w P . Z a n a d to s e n ty m e n ­ ta ln e .

Z działalności „podskarbich4*,

Siedli rajce i radzili

Raz, gdy bardzo się zawzięli:

Czy ma przymus kanałowy Spaść na krnąbrnych włścicieli ? Ktoś rzekł: dobra tutaj wola, To czczy wybieg — czczy i stary - Tylko siłą na ty c h p a n ó w

Lub pieniężne sypnąć k a r y ! Ludzkie zdrowie przede wszy stkiem ! Lecz wtem bf.nkier sic odzyw a:

„ A gdzie wolnoszcz sobie pójdzie

„ Co w człowieku zawsze bywa?

„ J u ż nam życie, z t e k a n a ł e ,

„ Niezgoda zdań nieraz struła —

„Mus — brzydkie słowo! Ja wnoszę

„ Żeby sobie wolnoszcz b u ła ! „ Czy wolności bankier broni, Wdzięcną mocą swego słowa?

Eh, nie ! Źydków-właścicieli, Z Zarwaniey, Ghulta Lwowa.

(4)

naszą młodzież czeka!

Jezuita do rady szkolnej: „Niech no pani oczu nie zakrywa, bo będziesz musiała pójść za moim konceptem*.

Wydawcai odpowiedzialnyredaktor Liberat Zaczkowski.Z drukarni i litografii Pillerai Spółki.(TelefonuNr. 714

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie chcących zapanować nad wadami swemi Pieniądze ludzi robią często fałszyweini, A ludzie zaś w napadzie odwetu, ja k sądzę, Poczęli robić

(Telefonu

Bo grandowio kastylijscy, Gdy którego lichwa trapi, Szuka jakiejś Donny Clary, By swę minę mógł ozłocić, A to zawsze w myśl zasady, Która m ów i: „Piękność

Więc myślę sobie : to chyba musi być jakaś choroba i chociaż mnie to dużo kosztowało, zebrałem się i przyjechałem do pana

wił wyjechać do Rosji, ażeby tam użyć błogosławieństw wolności i dobrobytu, i udał się z tem pragnieniem do gubernatora Niżno-Nowogrodu, Baranowa.. Baranów

Taka już duszy ruskiej struktura, Że z niej wyłazi wciąż szydło gbura... Wczoraj oświadczył się o

Fulgenty, patrzysz na.świat płytko, Bo wesołości zbierasz żniwa, Gdzie raj związany grzechu n itką;.. Naiwni, cienia skiyci

Wydawcai odpowiedzialny redaktor Liberat Zajączkowski.Zdrukarni i litografii Pillera