• Nie Znaleziono Wyników

Spektakl pokazywany na obozie w 1975 roku - Wiesław Kaczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Spektakl pokazywany na obozie w 1975 roku - Wiesław Kaczkowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WIESŁAW KACZKOWSKI

ur. 1950; Tomaszów Lubelski

Miejsce i czas wydarzeń Susiec, PRL

Słowa kluczowe Susiec, PRL, obóz tearalny, teatr Provisorium, anegdoty, spektakl, improwizacja

Spektakl pokazywany na obozie w 1975 roku

Mieliśmy efektowne kostiumy. Teatr repertuarowy, kostiumowy, pełną gębą tylko w warunkach wędrownych. Podzielone na akty, wszystko jak trzeba. Myśmy zrobili dużo skrótu, to trwało myślę między 30 a 40 minut, akcja toczyła się bardzo wartko, sceny zmieniały się niemalże błyskawicznie i było przy tym dużo zabawy i takiej nauki teatru i nauki bycia w miejscu i jednocześnie nauka odporności na wariację i pomysły aktorów, szczególnie Sławek Skop brylował w tym. On miał tam kilka ról, był i Żydem karczmarzem, i służącym, i kimś tam jeszcze. W trakcie tych antraktów, gdzieś tam za tymi bardzo szczupłymi blejtramami przebieraliśmy się jeszcze z kostiumu w kostium, reflektory się wtedy wygaszało, żeby to było w mroku i kolejna nowa scena i jest scena, kiedy Sławek, jako lokaj, taki pokojowiec przynosi list panu, głównemu bohaterowi tejże komedii, którym był Jacek Brzeziński, przynosi list i podchodzi do niego i mówi: „List panie”, podając mu kopertę, a Jacek zgodnie z tekstem pyta: „List od kogo?”, a Sławek zamiast powiedzieć „Nie wiem.”, mówi „Od Dostojewskiego.”, teraz Jacek musi wytrzymać sytuację. „Od Dostojewskiego?”, pyta taki zaniepokojony, „Czy aby na pewno?”, coś w tym rodzaju, „Tak, bardzo proszę. Cóż tam pisze.”, a potem nie wiem jakoś to musieli wyprostować. Albo jesteśmy na wsi, to była Rybnica niedaleko Suśca kilka kilometrów, gdzie poszliśmy na piechotę niosąc na plecach wszystkie potrzebne rzeczy, to była niespodzianka dla ludzi, bo się nie spodziewali, że teatr przyszedł na piechotę. Zorganizowali nam jakieś miejsce, jakąś salkę w jakimś budynku, w jakimś mieszkaniu i tam było strasznie duszno. Ludzi trochę ze wsi się naschodziło i siedzimy z tyłu schowani za kulisami, a na scenie jest karczmarz w takim żydowskim chałacie i jest cisza. Zawsze Sławek zaczynał w momencie pojawienia się światła swoim tekstem, a tu jest cisza, światło rozjaśnione i cisza tylko słychać chodzenie i za chwilę słyszymy takie klapnięcie klap, klap i jakieś podskakiwania, i potem leci tekst „Zaraza, muchi tno.”, a ten biegał po sali, tłukł czapką muchy na ścianie. „Muchi tno.”, a ludzie siedzą w skupieniu i oglądają, pełna cisza na sali, a tu wypada potem jak to usłyszał, grająca żonę karczmarkę Ewka,

(2)

wypada i mówi „A ty zarazo jedno, ty się weź za normalno robote, a co ci muchi przeszkadzajo, do roboty mi tu, goście zaraz przyjdą.” i potem już jedziemy z tym. To były takie zabawy, improwizacje. Prawdopodobnie przez niemalże wszystkich widzów przyjęte za dobrą monetę i nieodczytane, jako rodzaj zabawy i trochę naigrywania się z widza, ale no to były rzeczy nie do przewidzenia, ta spontaniczność była cechą tego zespołu i tej grupy. Ja grałem [w tej sztuce] jakiegoś wójta, a Janusz był na scenie przez chwilę, ale nic nie mówił. Tam było wszystko, tam był taniec w tej komedii, był śpiew, pary tańczyły poloneza, wszyscy śpiewali, nie było podgrywania żadnego.

[Raz graliśmy na] sali widowiskowej fabryki mebli w Bondyrzu, taka wieś też gdzieś tam na Roztoczu. Dosyć ciasna scena i strasznie ciasne kulisy, trzeba było tak jakoś bokiem żeby przejść i na scenę wejść, ciemno, duszno i grająca główną rolę kobiecą, Ania wówczas Dziurkocka, zemdlała za kulisami. [Miała] ciasny kostium jakiś tam taki jedwabny, nieprzepuszczający powietrza, normalnie osunęła się i zemdlała, ale że to było w jakimś tam antrakcie tak zwanym, kiedy na moment się zasłaniało, bo tutaj mieliśmy nie tylko blade ramy, ale korzystaliśmy z kurtyny, którą się zasłaniało, to w ciągu 3 minut przebrała się [inna] dziewczyna. Po prostu z omdlałej Ani zdjęliśmy sukienkę, kostium, wcisnęliśmy na drugą, która była z nami na obozie, a która akurat w tym przedstawieniu nie brała udziału, ale będąc z nami na wszystkich próbach, na wszystkich przedstawieniach niemalże na pamięć już się nauczyła tekstu, tam nie było tego tak dużo i weszła, i zagrała, bo to już była jakaś tam epizodyczna rólka w tej ostatniej części tej komedyjki, a Ankę tam ktoś ocucił w między czasie. Ludzie byli trochę zdziwieni, że w tym samym kostiumie, a inna osoba, dużo niższa i bardziej korpulentna taka, że ledwośmy tą sukienkę na nią wcisnęli, ale myślę, że to są zwyczajne takie sytuacje, które zdarzają się w każdym teatrze, to nic niezwykłego.

Data i miejsce nagrania 202-03-12, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja się opiekowałem grupą ze Lwowa, Jurek Dobosz się opiekował grupą chyba z Wilna, były jeszcze jakiś tam przyplątany chłopak z Danii z Kopenhagi, ktoś tam jeszcze, już

[Braliśmy udział w] „Wiośnie Teatralnej” i tłumy waliły do nas w [19]74, bo gdzieś w kwietniu chyba był Białystok, a „Wiosna” była zawsze w maju, na przełomie kwietnia

W drugiej części był przebrany za kobietę, która niby była narzeczona tego właśnie poszukiwanego, który w pierwszej części gdzieś tam był i musiał uciekać, bo był

Dzisiaj to każdy kawałek miejsca jest przez kogoś wykorzystany, a to ktoś postawi jakąś budę, gdzie popcorn wydają, a to coś innego, a wtedy nie, najwyżej jeśli dobrze

Nie było to stałe miejsce, ponieważ łatwo byłoby wtedy tych ludzi namierzać, chociaż nie przesadzajmy – to nie był aż tak wielki terror, żeby się aż tak bać, żeby się

Herody były nagrywane, filmowane, były robione zdjęcia, ale to robili ludzie z widowni, nawet nie wiedzieliśmy kto to robi, z tym że mieliśmy pewność, że nie [są to]

Te wyjazdy do rodziców na święta były takim rytuałem, ale wtedy ten wyjazd był szczególny, bo jechaliśmy jakimś zdezelowanym autobusem kilka godzin, ponieważ co parę kilometrów

dużo ludzi, przebieraliśmy się w jakimś pomieszczeniu od strony głównych drzwi wejściowych, tak że mieliśmy takie wejście wszyscy razem na scenę – wszyscy w kostiumach weszli