• Nie Znaleziono Wyników

Próba interpretacji : "Przedmowa" do pierwszego wydania "Krytyki czystego rozumu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Próba interpretacji : "Przedmowa" do pierwszego wydania "Krytyki czystego rozumu""

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Michalski

Próba interpretacji : "Przedmowa" do

pierwszego wydania "Krytyki

czystego rozumu"

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (27), 11-29

(2)

Szkice

K rzy szto f M ichalski

Próba interpretacji.

„Przedmowa” do

pierwszego wydania

„Krytyki czystego rozumu”

1. Ja k im i zasadam i k ieru jem y się m yśląc? P rzed e w szystkim — tw ierdzi K a n t —

takim i, bez k tó ry c h nie b yłoby w ogóle m ożliw e do­ św iadczenie czegoś („ich użycie w toku dośw iadcze­ nia jest nieu n ik n io n e”) \ D ośw iadczenie to „pozna­ w anie przez pow iązanie z sobą spostrzeżenia” (B 161), a zasady, o k tó ry c h mowa, to w łaśnie za­

sady pow iązania z sobą poszczególnych spostrzeżeń. Dośw iadczenie m usi więc potw ierdzać te zasady (,,a zarazem przez nie) (tj. przez dośw iadczenie —

K. M.) dostatecznie w y p rób o w an e”). K a n t nazyw a

je „zasadam i im m an en tn y m i” (A 296).

2. Zasady im m an en tn e pozw alają nam na przecho­ dzenie od pojęcia jakiegoś spostrzeżonego stan u rzeczy do pojęcia innego sta n u rzeczy, rów nież d a­ nego w spostrzeżeniu (ak tu aln y m lub możliwym). 1 Cytaty bez podania źródła pochodzą z tekstu interpreto­ wanego. Przekład polski za: K r y ty k a Czystego Rozumu. Przeł. R. Ingarden. W arszawa 1957. Cytaty oznaczone lite­ rami i cyframi (np. A 764) pochodzą z K r y t y k i Czystego

Rozumu; „A” oznacza pierw sze wydanie, „B” — drugie,

cyfry zaś — strony.

O zasadach immanentnych

(3)

Poszukiwanie warunków

(„D oświadczenie jest (...) tak ą syntezą spostrzeżeń, k tó re m oje pojęcie, jakie za pośrednictw em pew nego spostrzeżenia posiadam , wzbogaca przez in ne (poję­ cia) dołączające się” (A 764) — a zasady im m an e n tn e to przecież w łaśnie zasady tej syntezy). Zasady im ­ m an en tn e — m ożna powiedzieć — w iążą nasze p o ­ jęcia w w iedzę o tym , co m ożna spostrzec, w w iedzę em piryczną. W łączają pojęcie czegoś spostrzeżonego w pew ną w iększą całość, co pozw ala u jąć je jak o elem ent, człon jakiegoś powiązania.

Innym i słowy: zasady im m an en tn e um o żliw iają przejście od pojęcia czegoś spostrzeżonego do p o ję ­ cia w aru n k ó w (i konsekw encji). W arun k i te (i k o n ­ sekw encje) są jed n ak także czymś, co zostało spo­ strzeżone lub m oże zostać spostrzeżone — są po p ro stu in ny m elem entem tego sam ego zw iązku — tak więc i one m ają sw oje w aru n k i itd., itd. Tak n a przy k ład zasada przyczynow ości pozw ala przejść od jakiegoś stan u rzeczy do pojęcia jego w a ru n k u (przy­ czyny), ten z kolei każe zapytać o w aru n ek (p rzy­ czynę) i tak dalej. („P rzy ich pom ocy (...) wznosi się

(rozum — K. M.) (...) do coraz bardziej odległych w a ru n k ó w ”).

3. W ażność zasad im m an en tn y ch ogranicza się, ja k z tego widać, do dośw iadczenia. Jed nak że m yśląc nie zatrzy m u jem y się tam , gdzie dośw iadczenie się k o ń ­ czy. W ybiegam y m yślą poza to, czego dośw iadcza­ my. Co to w łaściw ie znaczy?

a. M yślenie polega nie tylko na bezu stanny m poszu­ k iw an iu w aru n k ó w — dążym y także do znalezienia w aru n k ó w ostatecznych, a więc czegoś b ezw aru n k o ­

wego. M yśl postęp uje nie tylko w edle zasad im m a­ n e n tn y c h (a w ięc jest nie ty lk o w iedzą em piryczną), lecz także w edle „zasady bezw arunkow ości” gło­ szącej, że „gdzie dane jest coś w arunkow ego, d ane jest także coś bezw arunkow ego” (A 307). Zasada ta nie jest już zasadą pow iązania jednego pojęcia em pi­ rycznego (tj. pojęcia czegoś, co je st lub może być spostrzeżone) z drugim . Nie m ów i o czymś, co spo­ strzeżone, lecz o sposobie w iązania spostrzeżeń; głosi

(4)

13 P R Ó B A IN T E R P R E T A C JI po p ro stu , że poszukiw anie w aru n ków nie może ciągnąć się w nieskończoność „(inaczej — K. M.) jego (rozum u — K. M .) praca m usiałaby (...) zostać zaw sze nie dokończona, gdyż p y tan ia (tj. k olejne p y ­ ta n ia o w aru n k i — K. M.) nigdy nie p rze stają się po­ ja w ia ć ” . Zasada bezw arunkow ości nie może w ięc n a ­ tu ra ln ie spraw dzić się lu b nie spraw dzić w dośw iad­ czeniu: m ówi po p ro stu o czym ś innym . („Z asady te n ie u z n a ją już żadnego prob ierza dośw iadczenia”). P o szuk iw anie w dośw iadczeniu, a więc w śród pojęć e m piry czn y ch, pojęcia czegoś bezw arunkow ego b y ­ ło b y oczywiście d arem n e — każde pojęcie w cho­ dzące w skład dośw iadczenia je st przecież z zasady e le m en te m w iększej całości, członem nieskończonego łań cu ch a pow iązań, a więc jest pojęciem czegoś u w aru nk ow anego i w arunkującego. Ale nie jest to dow ód na niem ożliwość pojęcia czegoś b ezw aru nk o­ w ego; to raczej postępow anie podobne do szukania tw ierd z eń w staw ie. Dowodzi to tylko, że o czymś, co bezw arunkow e, nie m ożem y mieć w iedzy em pi­ ry cznej.

Z asad y bezw arunkow ości i inne zasady, k tó re dadzą się z niej w yprow adzić, nazyw a K a n t zasadam i tra n sc e n d e n tn y m i (A 296) (względem doświadczenia). S ą to, jego zdaniem , tak ie tw ierd zen ia jak o istn ie­ niu Boga, o nieśm iertelności duszy, o początku w szech św iata — w tra d y c y jn e j term inologii kw estie teologiczne, psychologiczne i kosmologiczne. K w estie, k tó re zw ykło się obejm ow ać w spólną nazw ą m eta fi­ zyki.

M yśl w yb iega więc poza dośw iadczenie o tyle, o ile p osług uje się zasadam i tran scen d en tn y m i, „które w y k ra c za ją poza w szelkie m ożliw e posługiw anie się dośw iadczeniem ” . Inaczej m ówiąc: m yśląc nie tylko w iążem y nasze spostrzeżenia w pew ne całości, co um ożliw ia nam w ogóle dośw iadczenie czegoś — n a ­ sza m y śl reg u lu je także samo to postępow anie i o ty le „w ybiega” poza dośw iadczenie: nie m ówi w te d y nic o spostrzeżeniach ani o ich pow iązaniach,

nie m a w ogóle treści em pirycznej. Zasady tra n ­

Zasady tran­ scendentne a m etafizyka

(5)

Rozum zm uszony sw ą naturą

scendentne (a więc m etafizyka) nie m ogą nas pouczyć,

jaki jest św iat, k tó ry dośw iadczam y, lecz jed y n ie

o tym , jak o n im m y ś lim y . M yślenie o św iecie d o ­ św iadczanym to coś w ięcej niż wiedza.

M yślim y w edle zasad tra n sc en d e n tn y ch nie z w y b o ru , nie m ożem y się więc od tego pow strzym ać. W ybiega­ nie m yślą poza zakres dośw iadczenia n ależy do isto ­ ty naszej m yśli po p ro stu („rozum ludzki (...) czuje się zm uszony (...)”). S tąd m etafizyka nie je st błędem , k tó ry m ożna napraw ić: p y tan ia m etafizyczne zad aje rozum ow i „jego w łasna n a tu r a ” .

b. M ożemy także „w ybiegać poza dośw iadczenie” w nieco in n y m sensie. Z darza się bow iem , że u ży w a­ m y zasad im m an en tn y ch niezgodnie z ich p rze z n a ­ czeniem ; w iążem y nim i pojęcia nie m ające treści em pirycznej. K a n t nazyw a to „ tra n sce n d e n ta ln y m używ aniem lub n ad używ aniem ” zasad im m an e n t­ n ych (A 296). M am y z nim n a p rzy k ład do czynienia w tedy, gdy p rzy p isu jem y em piryczną treść tw ierd z e ­ niom m etafizycznym : gdy stosu jem y zasady im m a- n en tn e do tak ich pojęć, jak Bóg, „dusza” czy „w szechśw iat” , ta k jak b y Bóg, dusza czy w szech­ św iat b y ły przedm iotam i tego sam ego ro d zaju co stół, drzew o czy b itw a pod G ru nw ald em — p rze d ­ m iotam i m ożliwego dośw iadczenia.

„W ybiegając poza dośw iadczenie” przez „ tra n sc e n ­ d e n ta ln e użycie” zasad im m an en tn y ch błądzim y po prostu. To w łaśnie owe „błędy, k ry ją c e się gdzieś u podłoża” , o k tó ry c h pisze K an t. P rosty ro zu m nie jest w stan ie ich odkryć — bo „p ro sty ro zu m ” to rozum posługujący się w yłącznie sp raw dzianem do­ św iadczenia, a ten jest w ty m w y p ad k u n ie p rz y d a t­ ny. A jed n ak w y k ry cie ty ch błędów jest m ożliw e; to w łaśnie chce zrobić K ant. Chce doprow adzić do tego, b y „rozum w b rew swej w oli (ujaw nił) sw ą u k ry tą d ia le k ty k ę ” (por. Prol. § 52b).

„W ykraczanie poza dośw iadczenie” w pow yższym znaczeniu nie jest więc nieuchronne (inaczej nie m ożna b y nazw ać go „błędem ”). M etafizyka (w po­ w yższym sensie) należy w praw dzie do isto ty nasze­

(6)

15 P R Ó B A IN T E R P R E T A C JI go m yślenia — ale nie m usim y się m ylić co do jej praw dziw ego sensu. Co nie znaczy, że m yślenie nie m a przyrodzonej skłonności do tego ro d zaju błędu — ale to już inna spraw a.

c. J e s t w reszcie trzecie znaczenie, k tó re m ożna p rzy ­ pisać zw rotow i „w ykraczanie (w ybieganie) poza do­ św iadczenie” . Dotychczas m yślą „w ybiegającą poza dośw iadczenie” n azyw ana była m yśl w ychodząca poza zakres dośw iadczenia, tj. m yśl nie odnosząca się do przedm iotów , k tó re m ożna spostrzec. Gdy jed n a k w eźm iem y pod uw agę nie zakres, lecz treść m yśli, „w ykraczanie poza dośw iadczenie” będzie m iało in n y sens. M yślą w y k raczającą poza dośw iad­ czenie będzie wówczas tak a m yśl, której treść jest od dośw iadczenia niezależna, czy inaczej: k tó re j treść pochodzi nie z dośw iadczenia, lecz z sam ej m yśli. Bez w zględu na to, co przynoszą i co m ogą przynieść spostrzeżenia, m yśl ta k a je st praw d ziw a albo nie: jej w ażność nie opiera się po p ro stu na dośw iadcze­ niu.

M yślam i tego rodzaju są same zasady im m anen tne. Są one w aru n k am i dośw iadczenia: bez nich nie b y ­ łoby ono przecież m ożliwe. Ź ródłem zasad im m a- n e n tn y c h nie może być te d y dośw iadczenie — m uszą być od niego niezależne. „W ypróbow anie” zasad im - m a n e n tn y ch w dośw iadczeniu nie oznacza więc, że ich w ażność opiera się na nim — dośw iadczenie po­ tw ierd za zasady im m anen tn e, bo sto su je się do nich po p ro stu (jest przecież zw iązkiem pojęć o spostrze­ żonych stan ach rzeczy, pow iązanym wedle zasad im - m anentnych).

Ja k z tego widać, pojęcie „em p iryczny” („em pi- ry zm ”) m a w K rytyce... podw ójne znaczenie; ozna­ cza po pierw sze coś, co m ieści się w ramach do­ św iadczenia (w ty m znaczeniu będzie się potem mó­ wiło o „em pirycznej realności czasu i p rze strz e n i”, w ty m znaczeniu też m ówiło się dotąd o „em pirycz­ nej tre ś c i” pojęć), po d ru g ie zaś coś, co pod w zglę­ dem treści pochodzi z dośw iadczenia (tak jak np. „em piryczna naoczność” czy „sądy em piryczne”). P o­

Wykraczanie poza doświadczenie

Dwa znaczenia em piryczności..

(7)

... i m yśl czysta

M etafizyka u Kanta

dobna dw uznaczność obciąża pojęcie „ m e tafizy k a ” : oznacza ono m yśl w ykraczającą poza zakres d o ­ św iadczenia (w sensie a lub b), lub też niezależną od jego treści (c). (Por. Prol. § 1).

4. M yśl „w ybiegając” poza dośw iaczenie (w sensie a, b lu b c) s ta je się „m yślą sam ą” , „m yślą c z y stą ” („czystym ro zu m em ”). „C zysty rozum ” — an alo ­ gicznie jak „czyste złoto” — oznacza m yśl pozba­ w ioną w szelkich dom ieszek, zdaną tylk o n a w łasne siły, niezależną od dośw iadczenia, ó w „czysty ro ­ zum ” — w postaci niezależnej od dośw iadczenia s tr u k tu ry m yśli; zasad im m an en tn y ch i tra n s c e n ­ d e n tn y c h — określa naszą wiedzę o Bogu, duszy i kosmosie, z d ru g iej stro n y zaś — o świecie, którego dośw iadczam y, o czym kolw iek, czego m ożem y do­ świadczyć. Co znaczy: „czysty rozum ” to p raw a (za­ sady tra n sc en d e n tn e i im m anen tne), bez k tó ry c h w iedza ta nie b y łab y w ogóle m ożliwa.

W iedza o Bogu, duszy i wszechśw iecie, podobnie jak i w iedza o w a ru n k a ch naszego dośw iadczenia w ogó­ le — to dla K an ta, jak w idzieliśm y, m e ta fizy ka . Czym różni się to pojęcie od tradycyjnego?

„M etafizyką” zwano tra d y c y jn ie wiedzę o Bogu, duszy i w szechśw iecie (m etaphysica specialis), a ta k ­ że o bycie jako tak im (metaphysica generalis czyli

ontologia). J a k w idać K a n t w isto tn y sposób m ody­

fik u je to określenie: m etaphysica generalis jest dla niego w iedzą o bycie w ogóle, jed n ak że ty l k o w tej

mierze, w jakiej jest on doświadczany. M odyfikacja

ta w ynika z podstaw ow ego przekonania K a n ta , p rze­ konania, że m etafizy ka w ogóle jest jed y n ie w e ­

w n ę trzn ą prawidłowością autonomicznego rozumu.

S tąd m e taphysica specialis sta je się dla K a n ta w ie­ dzą w y kraczającą poza zakres dośw iadczenia (zasa­ dy tran scen den tn e), metaphysica generalis — w ie­ dzą leżącą u p o dstaw dośw iadczenia w ogóle (zasady im m anentne). Chcąc ujaw nić m etafizykę, rozum m usi w ięc po p ro stu poznać siebie (A XI).

(8)

.17 P R Ó B A IN T E R P R E T A C JI je s t więc przekonanie, że podstaw ę naszej wiedzy sta n o w i czysty, niezależny od dośw iadczenia rozum , że praw a m etafizyczne, praw a, n a k tó ry c h opiera się nasza wiedza w ogóle, a w szczególności wiedza o tym , co ponadzm ysłow e, są p raw am i czystej m yśli po prostu.

5. P rzek o nanie to nie było jed n ak już now e w tedy, g d y K a n t pisał sw oją K r y ty k ę ..., i nie ono stanow i o jej oryginalności. P rzek o n an ie to legło już bow iem u podstaw p rzew rotu , od k tórego rozpoczął się roz­ w ój now ożytnego przyrodoznaw stw a. P rz e w ró t ten — rew o lucja w dotychczasow ym sposobie odnosze­ n ia się do p rzy ro d y — u jaw n ił się po raz pierw szy w ek sperym entach G alileusza w dziedzinie m echa­ niki.

Z godnie z fizyką A rystotelesow ską ciała ciężkie sp a­ d a ją szybciej, lekkie w olniej, całkiem lekkie w zno­ szą się n aw et w górę. Tego w łaśnie uczy nas zresztą codzienne dośw iadczenie: kam ień spada szybko, liść w olno, dym wznosi się k u górze. Z daniem G alileusza je d n a k w szystkie ciała sp adają z ty m sam ym p rzy ­ spieszeniem , po upływ ie tego sam ego czasu m uszą w ięc mieć tę sam ą prędkość. Z p u n k tu w idzenia co­ dziennego dośw iadczenia tw ierdzen ie to je st jaw nie fałszyw e. D latego G alileusz dowodzi jego p raw dzi­ wości nie przez odw oływ anie się do dośw iadczenia codziennego, lecz przez „ek sp ery m en t m yślow y” ; w yob raźm y sobie, pow iada, jakieś spadające ciało. P o d zielm y je n astęp n ie — w w yobraźni — na pół: o trz y m am y dw a jednakow e ciała, spadające oczy­ w iście z jednakow ą prędkością. Ale jeżeli tak, to prędkość spadania całego ciała rów na jest prędkości spad ania jego połowy — a więc prędkość spadania ciała nie jest zależna od jego wielkości.

Sprzeczność z dośw iadczeniem codziennym nie była z resztą kłopotliw a d la Galileusza. Ciała spadałyby bow iem — tw ierdził — tak, jak on to opisał, gdyby zn ajd o w ały się w próżni, a więc gdyby nie n ap o ty ­ k a ły żadnych przeszkód na sw ojej drodze. Dla w y ­

Autonomiczny rozum Galileusz poza codziennym doświadcze­ niem

(9)

Doświadczenia podporządko­ w ane prawom

jaśnien ia sprzeczności sw ej hipotezy z codziennym dośw iadczeniem G alileusz pow ołał się w ięc na in n ą hipotezę, rów nież z ty m dośw iadczeniem sprzeczną: n ik t n a co dzień nie m a do czynienia z czym ś ta k im jak próżnia, sam G alileusz nie p o tra fił zresztą jej w yprodukow ać.

Sens p rze w ro tu dokonanego przez G alileusza je s t więc a k u ra t odw ro tny niż to, co głosi o nim po­ w szechnie p rz y ję ty m it: G alileusz, m ów i się, p rz e ­ ciw staw iał się sp ek u laty w n ej fizyce A ry sto te le so w - skiej, opisując św iat tak, ja k go rzeczyw iście do­ św iadczam y. Tym czasem w rzeczyw istości to w ła ś­ nie teo ria A ry sto telesa była dopasow ana do d ośw iad­ czenia codziennego, G alileusz n ato m iast jako p ie rw ­ szy odw ażył się opisać św iat takim , jakim nie je s t w dośw iadczeniu.

S y stem atyczn ą postać nadał tem u opisowi N ew ton. P ra w a m echaniki N ew tona — np. praw o bezw ład ­ ności, którego m odyfikacją jest sform ułow ana przez G alileusza praw idłow ość, o k tó re j w yżej b yła m o­ w a — są więc ściśle biorąc niezależne od dośw iad­ czenia: żadna poszczególna o bserw acja nie je st w s ta ­ nie ich potw ierdzić lub obalić (tak jak np. ob ser­ w acja, że liść spada w olniej od kam ienia, nie m oże obalić p raw a bezw ładności). P ra w a te pozw alają na rozłożenie zjaw isk przyrodniczych n a poszczególne elem en ty i n astęp n ie na złożenie ty ch elem en tów w now ą całość; na konstrukcją now ej całości do­ św iadczenia. Ta now a całość będzie oczywiście po­ tw ierdzać p raw a, k tó re legły u jej podstaw . N ie p raw a sto su ją się tu do dośw iadczenia, lecz dośw iad­ czenia (jako całość) do p raw (jako zasad jego ko n ­ stru k cji).

Istotą nowego podejścia do przy ro d y je s t więc n ie­ zależny od jakiegokolw iek dośw iadczenia p ro je k t (konstrukcja) całości m ożliwego dośw iadczenia. Teo­ ria k o n stru u je „przy ro d ę” tak , by m usiała odpow ia­ dać na zadane jej pytania. „(Od czasu G alileusza naukow cy — K. M.) zrozum ieli, że ro zu m w n ik a

(10)

19 P R Ó B A IN T E R P R E T A C JI w to tylko, co sam , w edle w łasnego p ro je k tu , w y ­ dobyw a na ja w ” (B X III). A zatem także nowo­ czesne przyrodoznaw stw o opiera się n a przekonaniu, że podstaw ę naszej w iedzy (o przyrodzie) stanow i czysta, niezależna od dośw iadczenia m yśl (rozum). 6. N a czym w łaściw ie polegała odw aga Galileusza? O dryw ając się od dośw iadczenia, opisując św iat

w b r e w tem u, czego uczy codzienne doświadczenie,

G alileusz pozbaw iał się zarazem oparcia, uzasadnie­ nia przez odw ołanie się do tego, co w idzim y. N ie­ zależnie od dośw iadczenia, „poprzedzający” je (lo­ gicznie) p ro je k t nie może być oczywiście przez nie uzasadniany — m usi więc uzasadniać sam siebie. W śród tw ierdzeń, k tó re sk ład ają się na ów pro jekt, trzeb a zatem znaleźć takie, k tó re uzasadnia samo siebie i z którego dałoby się w yw ieść pozostałe. Z a­ danie to podjął K artezju sz. W ątpienie, od którego zaczyna swe Medytacje..., nie jest więc w ątpieniem sceptyka, lecz poszukiw aniem abso lu tnej podstaw y: m yśli, k tó ra uzasad n iałaby sam ą siebie.

Gdzie znaleźć tak ą m yśl? U p rzy to m n ijm y sobie przede w szystkim , co w ty m w y p ad ku znaczy m yśl: m yśl jako taka, m yśl czysta, to p ro je k t całości m ożli­ wego dośw iadczenia, to nie określone z góry usta­

nawianie, k o n stru k c ja tej całości. K iedy ta k pojęta

m yśl — tak ie „u stan aw ian ie” — uzasadnia samo siebie? Tylko w jed n y m w ypadku: wówczas, gdy u stan aw ia sam o siebie. „ Ja m y ślę”, „ja u stan aw iam ” ; oto tw ierdzenie, k tó re nie stosuje się do niczego, co dane uprzednio, z góry — jedynie do tego, co p rzy ­ nosi ono samo. W szelka m yśl, czegokolwiek dotyczy, zakłada „ja m yślę” jak o coś, co już jest, jako swą podstaw ę. U stanaw iając cokolwiek, m yśl ustanaw ia przede w szystkim i zawsze sam ą siebie — i tylko w tej m ierze jest uzasadniona.

Myśl, po jęta jako ustanaw ian ie, jest więc ściśle bio­ rąc „czystą m y ślą” (tzn. m yślą, k tó ra zależna jest tylko od siebie) o tyle, o ile m yśli sam a siebie. „Czy­ sta m y śl” , „czj^sty ro zu m ” w ścisłym sensie — to

Kartezjańskie m edytacje

(11)

Obiektywność czystej m yśli

„ja m yślę” i tw ierdzenia, k tó re dadzą się z tego wyw ieść.

7. „C zysta m y śl” uzasadnia więc sam ą siebie. Ściślej: je st uzasadniona o tyle, o ile m yśli sam ą siebie. Czy jed n ak je st o b iek tyw n ie ważna — a więc, czy obo­ w iązuje także przedm ioty? Tylko w te d y przecież „czysta m y śl” m ogłaby być podstaw ą naszej w iedzy o przy ro dzie (jak w przyrodoznaw stw ie od G alileu ­ sza i N ew tona) czy podstaw ą naszej w iedzy em p i­ rycznej i naszej w iedzy o tym , co ponadzm ysłow e (jak dla K anta). Inaczej m ówiąc: skoro „czysta m y śl” jest podstaw ą naszej w iedzy o św iecie — ta k jak sądzi K an t, i jak w istocie jest w now ożytnym p rz y ­ rodoznaw stw ie — p y ta n ie o je j obiektyw ną ważność jest zarazem p y tan iem o obiektyw ną ważność n a ­ szego dośw iadczenia (naszej w iedzy em pirycznej), naszej fizyki (nauki o przyrodzie) i naszej m e ta ­ fizyki.

P rz ed K a n te m znane b y ły dw ie odpowiedzi na p y ­ tanie, czy „czysta m y śl” je st obiektyw nie w ażna. Je d n i tw ierdzili, że tak (racjonaliści), in n i — że nie (em piryści). Stanow isko racjonalistyczne polega na w ypro w ad zen iu drogą deduk cji w iedzy o p rze d ­ m iotach z czystego rozum u. E m piryzm głosi, że wiedzę o rzeczyw istych przedm iotach m ożna zdobyć tylko w oparciu o doświadczenie, a podstaw ow e za­ sady naszej w iedzy o św iecie są po p ro stu uogólnie­ niam i spostrzeżeń. Obie odpowiedzi są jed n a k nie do utrzy m an ia. U ogólnienie danych spostrzeżenio­ w ych zakłada bow iem w ażność zasad samego uogól­

nienia, k tó re nie m ogą być już uogólnieniam i (pod

groźbą reg re su in infinitu m ). Z dru g iej stro n y d e ­ d u k cja (naw et popraw na) z „czystej m y śli” jest n am w stan ie dać tylko tw ierdzenia pew ne czy koniecz­ ne — ich ważność o biektyw na jed n ak pozostaje zagadką. R acjonalizm d e k la ru je więc ty lk o obiek­ ty w n ą ważność czystej m yśli, nie uzasadnia jej. E m piryzm nie może dowieść, że w iedza o p rzedm io­ tach jest m ożliw a bez czystej m yśli. R acjonalizm do­

(12)

21 P R Ó B A IN T E R P R E T A C .il w odzi ty lk o konieczności czy pew ności czystej m y­ śli — nie dowodzi, że obow iązuje ona przedm ioty. 8,. W odniesieniu do p y tan ia o obiek tyw ną ważność czystej m yśli racjon alizm jest więc poglądem do­

g m a t y c z n y m ; „dogm atyzm em ” nazyw am y „postaw ę

um ysłow ą, k tó rą c h a ra k te ry z u je przyjm ow anie po­ glądów bez dow odu” , a racjo nalizm nie p o tra fi p rze­ cież dowieść, że czysta m yśl odnosi się do p rzed­ m iotów . „D ogm atyzm em ” w ty m sam ym znaczeniu m ożna też nazw ać pogląd przeciw ny, em piryzm — o tyle, o ile jest s c e p ty c y z m e m , tzn. o ile neguje przedm iotow ą ważność czystej m yśli i także nie p o tra fi tego dowieść. (W istocie, em piryzm , jak to zostało wyżej pow iedziane, nie jest w stan ie do­ wieść, że wiedza o przedm iotach jest m ożliw a bez czystej m yśli — tzn. nie p o tra fi dowieść, że czysta m y śl nie ma odniesienia do przedm iotów ).

9. O pozycją do dogm atycznego rozstrzygnięcia p y ­ ta n ia o obiektyw ność czystej m yśli jest postaw a staw iająca sobie za cel zbadanie przede w szystkim

możliw ości czystej m yśli. Chodzi tu o to, by zba­

dać, co czysty rozum może, a czego nie — a więc o zakreślenie g ranic czystego rozum u, odgraniczenie w łaściw ej m u dom eny. „O dgraniczać” , „oddzielać” , „w yodrębniać to, co szczególne” — to po grecku

krinein: słowo, od którego pochodzi nasza „ k ry ty k a ” .

S tą d nazw a postaw y przeciw staw nej dogm atyzm ow i: k ry ty c y z m . „ K ry ty k a czystego ro zu m u ” to zatem zak reślen ie granic czystej m yśli, w ykazanie jej moż­ liwości, krótk o — w ydobycie na jaw jej istoty. „ K ry ty k a czystego ro zu m u ” nie odnosi się więc do żadnej szczególnej treści naszej czystej m yśli. Cho­ dzi o ocenę naszej zdolności („w ładzy”) do m yślenia (niezależnie od dośw iadczenia) w ogóle, tzn. o zba­ d an ie „źródeł, zakresu i g ran ic” tej zdolności. K ant: „R ozum iem y zaś przez (k ry ty k ę czystego rozum u — K. M.) nie k ry ty k ę książek i system ów (a więc nie «faktów » czystego rozum u, nie jego treści — K. M.), lecz k ry ty k ę sam ej w ładzy rozum u w ogóle w od­

Możliwości czystego ro­ zumu

(13)

Uzasadniona odpowiedź krytycyzm u

n iesieniu do w szelkich poznań, do k tó ry c h by rozu m mógł dojść niezależnie od w szelkiego dośw iadczenia, a więc rozstrzygnięcie m ożliwości lub niem ożliw ości m etafizyki w ogóle i określenie zarów no jej źródeł,

jak jej zak resu i g ran ic” .

1;0. „K ry ty c y z m ” jest więc p rzeciw staw n y „dogm a- tyzm ow i” w te j m ierze, w jakiej podnosi p y tan ie o m ożliwości czystej m yśli (tzn. o isto tę czystej m yśli), podczas gdy dogm atyzm zakłada (lub od­ rzuca) z gó ry odpowiedź na to pytanie. Ja k ie jk o l­ w iek odpowiedzi udzieli k ry ty c y z m n a p y tan ie o obiek ty w n ą ważność czystej m yśli, będzie to odpo­ w iedź (przy n ajm n iej w zam ierzeniu) uzasadniona: opierać się bow iem będzie na uprzedniej analizie m ożliwości (istoty) czystej m yśli w ogóle. K r y ty ­ cyzm różni się w ięc od dogm atyzm u tym , że u siłu je uzasadnić swe tw ierdzenia.

Leżące u podstaw K antow skiego ujęcia m etafizyki przekonanie, że podstaw ą naszej w iedzy jest czysty, niezależny od dośw iadczenia rozum , nie stanow i, jak się okazało, o oryginalności K anta. „C zysta m y śl” — ap rio ry czn y p ro je k t św iata — stanow iła fu n d am e n t now ożytnej rew olu cji w przyrodoznaw stw ie i w fi­ lozofii. Osobliwością now ożytnej m yśli było w łaśnie to, że w opisie św iata opierała się na niezależnym od dośw iadczenia projekcie, na „czystej m y śli”. Do­ piero jed n ak K a n t zapytał o prawomocność takiego postępow ania: zap y tał o uzasadnienie, pozw alające nam w iedzę o świecie opierać na w iedzy od dośw iad­ czenia niezależnej. P y ta n ie K a n ta jest więc z a ra ­ zem p y tan ie m o uzasadnienie m yślenia w sposób

n o w o ż y tn y w ogóle. I na ty m w łaśnie polega jego

oryginalność.

11. M yśl now ożytna (Galileusz, D escartes) opisuje św iat, w ychodząc od niezależnego od dośw iadczenia p ro jek tu . K a n t p y ta o praw om ocność sam ego tego p ro jek tu . P y ta n ie K a n ta k ie ru je się więc nie k u św iatu, lecz k u naszej zdolności określania go „z gó­ r y ”, p ro jek to w an ia go. „K ry ty cy zm ” m ożna więc

(14)

23 P R Ó B A IN T E R P R E T A C JI u ją ć także jako nastaw ien ie „ku podm iotow i” , „su­ b iek ty w n e ” — „dogm atyzm ” jako bezpośrednie od­ niesienie do przedm iotów . „Filozof dogm atyczny to oko, którego przedm io tam i są rzeczy (lub ich ap rio ­ ryczne określenia); filozof k ry ty c z n y to optyk, k tó ­ rego przedm iotem jest (...) samo w id ze n ie ” (V aihin- ger). N azwa „dogm atyzm ” także w ty m znaczeniu odnosi się ta k do racjonalizm u, jak i do em piryzm u — o ile zarów no pierw szy, jak i d ru g i u siłu ją opisać św iat, nie zadając sobie pytan ia, jak ie są w aru n k i tego opisu.

12. Myśląc — tw ierd zi K a n t — w y kraczam y nie­ uchronnie poza dośw iadczenia. Zw ykle błądzim y wówczas, nie mogąc spraw dzić w dośw iadczeniu swej wiedzy. Nie m ożem y przekonać się naw zajem — b rak nam bow iem probierza, za pom ocą którego zw ykliśm y oceniać sw oje poglądy (tj. dośw iadczenia właśnie). Nie d y sk u tu jem y , lecz „w alczym y” z in ­ nym i poglądam i; „rozum zn ajd u je się (wówczas) n ie­ jako w stan ie n a tu ry i inaczej nie może nadać racji sw ym tw ierdzeniom i roszczeniom lub ich zabezpie­ czyć, jak tylko przez w o jn ę” (A 751). W tedy w łaśnie m etafizyka jest „polem b itw y ”.

S ta n taki nie jest jed n ak n ieu ch ro n n y — choć poza dośw iadczenie w ybiegam y w istocie z konieczności. J e st przecież in stancja, do k tó rej m ożna odwoływać się p rzy sporach m etafizycznych — jest nią „ k ry ­ ty k a czystego ro zu m u ” . „ K ry ty k a ” w ydobyw a bo­ w iem na jaw granice czystego rozum u, w yznacza jego możliwości — a więc pozw ala ustalić, kiedy użycie czystego rozum u jest praw om ocne, kiedy zaś nie. K ry ty k a czystego rozum u um ożliw ia więc r o ­ zumowi w yjście ze sta n u „w o jn y ” ; pozw ala p rze­ kształcić „w ojnę” w „proces sądow y” . W ojna, b i­ tw a — to sym boliczny obraz „przedkrytyczneg o” s ta n u rozum u, proces sądow y — rozum u k ry ty c z n e ­ go. W aru n kiem p rzem ian y „w o jn y ” w „proces” jest u stanow ienie „ try b u n a łu ” — k ry ty k i czystego ro ­ zum u.

(15)

Rozum przed­ miotem czy podmiotem

Dziękj „k ry ty ce czystego ro zu m u ” m ożliw e jest w ięc rozstrzyg an ie sporów m etafizycznych nie w edle w łas­ nego w idzim isię, ja k rów nież nie przez odw oływ a­ nie się do „ a rg u m e n tu ” siły.

13. „ K ry ty k a czystego rozum u” to jednak , ściśle biorąc, w yrażen ie dw uznaczne: może ono znaczyć, że czysty rozum jest p rzedm iotem k ry ty k i, jak też, że to on tę k ry ty k ę przeprow adza. W istocie, m ożna u K a n ta znaleźć m iejsca przem aw iające za obiem a w ersjam i. W przytoczonym w yżej fragm encie (A X II) m am y n iew ątp liw ie do czynienia z pierw szą m ożli­ wością — ale gdzie indziej (np. w w y k ładach z m e­ tafizyki, cyt. za V aihingerem ) pisze K an t: „Innego ro dzaju postępow aniem (poza dogm atycznym ), k tó re m ożna b y było w ybrać, jest k ry ty k a albo postępo­ w anie rozum u polegające na b adaniu i ocenie” . Czy obie te w ersje dadzą się z sobą pogodzić?

K ry ty k a czystego rozum u — pisze K a n t — to „ K ry ­ ty k a sam ej w ładzy rozum u w ogóle (...) na p o d sta­ w ie zasad n aczelnych” (aus Prinzipien). Co to są za zasady?

„ K ry ty k a ” czystego rozum u to w ydobyw anie na jaw , odgraniczanie jego istoty. Ale jeżeli jest to rzeczyw iście „czysty” rozum — to jego istota nie może być o kreślana przez nic, co byłoby w stosun ­ ku do niego zew nętrzne, zastane: bo „czysta m y śl” w łaśnie dlatego została nazw ana „czystą” , że nic nie zastaje, że jest „pierw sza” . Zasadam i, na któ ry ch opiera się określenie isto ty czystego rozum u — a więc jego »,k ry ty k a ” — mogą być zatem tylko jego w łasne zasady.

„ K ry ty k a czystego rozum u ” je st więc określeniem isto ty czystej m yśli przez sam ą tę m yśl. Inaczej m ówiąc: „ k ry ty k a ” m usi być także „czystą m yślą” , m usi spełniać te sam e ry g o ry — a więc przede w szy­ stk im m usi być niezależna od dośw iadczenia. D latego w łaśnie K an to w sk a k ry ty k a n ie może opierać się

na „f a k ta c h ” , n a niczym , co doświadczone, lecz m usi

(16)

p rOb a i n t e r p r e t a c j i

Obie m ożliwości rozum ienia zw ro tu „ k ry ty k a czy­ stego ro zu m u ” są zatem popraw ne. „C zysty rozum ” je s t zarów no przedm iotem , jak i podm iotem „ k ry ­ ty k i” : jest ona niczym innym , jak w ydobyw aniem na jaw isto ty czystej m yśli przez sam ą tę myśl, sam opoznaniem czystego rozum u.

14. Czy jed n ak k ry ty k a czystego rozum u nie jest zadaniem p rzek raczający m nasze możliwości? Nie, nie jest tak. P rz ed e w szystkim rozum , jak w idzie­ liśm y, poznaje tu tylk o sam siebie; przedm iot k r y ­ ty k i d a n y jest w raz z nią sam ą. P y ta n ia m etafizycz­ ne zadaw ane są przez sam rozum — ale i odpowiedź na nie (k tóra jest m ożliw a dzięki „ k ry ty c e ”) nie w ym aga w yjścia poza „czystą m y śl” . Co więcej — czysta m yśl nie je s t niezgłębiona, jej poznanie nie m usi ciągnąć się w nieskończoność. M ożliwe jest p rzeprow adzenie jej do końca — a więc zupełne ro zstrzygnięcie sporów m etafizycznych.

Na czym K a n t opiera to przekonanie?

W róćm y do początkow ego rozróżnienia zasad im - m an en tn y ch i tran scen d en tn y ch . Pow iedzieliśm y, że te pierw sze w iążą nasze postrzeżenia w pew ne ca­ łości, te d ru gie zaś reg u lu ją samo to postępow anie, u k ład ając poszczególne całości w jedną, zam kniętą całość. Tak na przykład zasada przyczynow ości (tj. p ew na zasada im m anentna) pozw ala nam po­ w iązać nasze spostrzeżenia w łańcuch przyczyn i skutków , zasada bezw arunkow ości zaś (tj. pew na zasada tra n sc en d e n tn a) pozw ala nam zam knąć ten łańcuch — a w ięc u jąć go jako pew ną skończoną całość („bez zasady bezw arunkow ości — K. M.) jego (rozum u) p raca m u siałaby zostać zawsze nie dokończona”). Pojęcie tak iej całości nazyw a K a n t

ideą (A 832); zasady tra n sc en d e n tn e to przeto za­

sady podporządkow ujące pow iązane z sobą spostrze­ żenia pod pew ne pojęcia całości, pod ideę. Idee o k reślają zatem sposób, w jaki m yślim y — ściślej: n a tu rę naszego m yślenia. A naliza n a tu ry naszej m yśli doprow adza zaś — zdaniem K a n ta — do

M ożliwości k rytyki CR

(17)

Trzy idee...

... i system

w niosku, że są tylk o trz y ściśle pow iązane z sobą idee: św iat, dusza i Bóg (por. S y s te m idei transcen­

dentalnych). Myśl jest więc jednością — o tyle, o ile

podporządkow ana jest jak ie jś idei.

Jedność tego ro dzaju nazyw a K a n t s y s te m e m („przez sy stem (...) rozum iem jedność różnorodnych poznań podporządkow anych pew nej idei” (A 832). , S y stem jest całością określonego rodzaju — jego części nie są po p ro stu nagrom adzone, jak zgrom adzone na ku p ę kam ienie; jego s tru k tu ra w ew n ętrzn a jest a n a ­ logiczna do budow y ciała („den Gliederbau des S y ­

s te m s ”). „R ęka” , „szyja” czy „głow a” nie istn ieją

niezależnie od całości, k tó ra czyni je „ rę k ą ” , „ szy ją” czy „głow ą” w łaśnie (tzn. niezależnie od ciała) — z drugiej stro n y zaś ciało je s t zam kniętą całością, do k tó re j nie sposób dodać jeszcze jed nej „szyi” . M yśl jest więc „sy stem em ” w ty m sam ym sensie co „system n e rw o w y ” czy „system tra w ie n n y ” . C zysty rozum w iąże nasze spostrzeżenia w pew ne całości (o tyle, o ile sk ład ają się n ań zasady im m a- nentne), te zaś z kolei łączy w jed n ą całość (o tyle, o ile sk ła d a ją się n ań rów nież zasady tra n sc e n d e n t­ ne). C zysty rozum to zatem nic innego jak nasza m yśl w ogóle, u ję ta w aspekcie swej jedności, m yśl jako całość, s y s te m naszej m yśli. D latego w łaśnie czysty rozum może być poznany w sposób zu peł­ n y — i w konsekw encji spory m etafizyczne mogą zostać ostatecznie ro zstrzygnięte. O ile bowiem całość uporządkow ana, np. tak, jak k u p a kam ieni, poznaw alna je st tylko przez poznanie w szystkich poszczególnych części (a więc w w ypadku, gdy częś­ ci ty ch byłoby nieskończenie wiele, poznanie całości nigdy nie byłoby zupełne), do zupełnego poznania

s y s t e m u w y starczy poznać zasady jego kon struk cji.

Zasady k o n stru k c ji system u, jakim jest nasza myśl, to zasady im m an en tn e i tran scen d en tn e, przede w szystkim te o statn ie — w tej m ierze, w jakiej tw orzą z m yśli pew ną całość, podporządkow ując je pod skończoną ilość ściśle pokrew nych idei.

(18)

27 P R Ó B A IN T E R P R E T A C JI K rótko: nasza m yśl d aje się w zupełności wydobyć n a jaw o tyle, o ile jest system em , a więc czystą m yślą. K w estie m etafizyczne — jako p y tan ia zada­ w an e i rozstrzygane przez czystą m yśl — m ożna w ięc rozw iązać ostatecznie.

15. J a k z tego widać, upraw om ocnienie czystej m y śli — k ry ty k a czystego rozum u — może być albo zupełne, albo żadne. Częściowe upraw om ocnienie je s t niem ożliw e — bo czysta m yśl je st system em , a więc ta k ą całością, w k tó re j część i całość są nie- rozdzielne („czysty rozum je st (...) jednością, w k tó ­ rej k ażdy człon, jak w ciele organicznym , istnieje d la w szystkich innych, a one w szystkie dla niego

jed nego ” — B X X III).

Zupełność k ry ty k i czystego rozum u je st zatem nie ty lk o m ożliwa, ale i konieczna; jej przedm iot, czysta m yśl, jest bow iem system em .

W aru n k iem roszczenia do zupełności jest więc cha­ ra k te ry sty c z n a dla K a n ta zm iana perspektyw : nie przedm iotow ość w ogóle jest tu obiektem z a in tere ­ sow ania, lecz nasza zdolność do w yrokow ania o tej przedm iotow ości a priori. „Że (przedstaw ienie zupeł­ nego sy stem u czystego rozum u — K. M.) jest m ożli­ w e (...), to m ożna już na tej podstaw ie z góry oce­ nić, że p rzedm iot bad an ia stanow i tu nie n a tu ra rzeczy, k tó ra nie d a się w yczerpać, lecz in telek t, k tó ry w y daje sądy o n a tu rz e rzeczy — a i on znów ty lko z uw agi na swe poznanie a priori” (A 12f). K ry ty k a czystego rozum u może i pow inna być zu­ pełna, bo jej przed m io tem jest nie to, co wiedzieć m ożna, lecz ap rio ry czn y p ro je k t m ożliw ej wiedzy. P rzek onan ie, że u podstaw naszej w iedzy leży jej ap rio ry czn y p ro jek t, jest więc w aru n k iem na to, by m ożna było ująć naszą wiedzę jako sy stem — a w k onsekw encji i n a to, b y nasza sam ow iedza była sam ow iedzą zupełną. W istocie, skoro w iedza o św ie- cie opiera się n a sam ouzasadniającym się projekcie, „w iedzą” w ścisłym sensie je st tylko to, co da się uzasadnić przez odw ołanie się do tego pro jektu .

M ożliwe osta­ teczne rozwią­ zania Sam ouzasa- dniający się projekt

(19)

W nioski

„W iedza” s ta je się całością uzasadnień, p rzy czym zasady k o n stru k c ji tej całości określa w łaśnie p ro ­ jekt. D opiero ta k p o jęta da się przedstaw ić jako system .

A zatem u źródeł dążenia filozofii do system u leży ten sam p rzew ró t w sposobie m yślenia, k tó ry za­ początkow ał now ożytne przyrodoznaw stw o. W a ru ­ nek tw orzenia system ów w filozofii jest tożsam y z w a ru n k ie m po w stania nauki w jej now ożytnym kształcie. W aru n k iem ty m jest przekonanie, że pod­ staw ę naszej w iedzy stanow i czysta, niezależna od dośw iadczenia m yśl.

17. R e a su m u ją c: m etafizyk a tra k tu je o po dstaw ach naszej w iedzy w ogóle, naszej zaś w iedzy o Bogu, duszy i świecie w szczególności. Tego rod zaju w ie­ dza — w iedza źródłow a, w iedza pierw sza, w iedza o p odstaw ach — nie da się z isto ty spraw dzić w do­ św iadczeniu. A jed n ak jest rozstrzy g aln a — dzięki

„ k ry ty ce czystego ro zum u” .

Czy k ry ty k a ta jest jed n ak w ogóle m ożliwa? Czy nie przek racza naszych możliwości? Nie — odpo­ w iada K a n t — k ry ty k a jest zadaniem rea ln y m i nie m ożem y zasłaniać się „niem ocą ro zum u ” przed jej przeprow adzeniem . „ K ry ty k a ” jest bow iem sam o- w iedzą czystego rozum u, czysty rozum zaś jest sy ­ stem em (naszej wiedzy), da się więc poznać w spo­ sób zu pełn y i w yczerpujący.

18. Dlaczego jed n a k K a n t u znaje naszą w iedzę za system ? K oniecznym w aru n k ie m takiego u jęcia jest — jak w idzieliśm y — przekonanie, k tó re K a n t dzieli z G alileuszem , K a rtezju szem i innym i, przekonanie, że p odstaw ą naszej w iedzy jest niezależna od do­ św iadczenia k o n stru k c ja (projekt) m ożliwego do­ św iadczenia jako całości. W edle K a n ta ów p ro je k t to c z y s ty ro zu m podporządkow ujący to, co w iem y, pod pew ne idee — i ty m sam ym k sz ta łtu jąc y naszą wiedzę w system . W iedza je st system em , bow iem nasza m yśl regulow ana jest przez idee (inaczej: bo m yślim y w edle zasad tran scend entn ych ). Skąd się

(20)

29 P R Ö B A IN T E R P R E T A C JI je d n a k b iorą idee? W jaki sposób dadzą się uzasad­ nić? Taka jest po p ro stu n a tu ra naszej m yśli — odpow iada K ant. M yślim y z konieczności w edle za­ sa d tra n sc en d e n tn y ch — tzn. nasza m yśl z koniecz­ ności u kład a się w p ew ną zam k n iętą całość.

Idee (a w ięc i zasady tran scen d en tn e) nie m ają więc u K a n ta żadnego uzasad nien ia poza odw ołaniem się do „ n a tu ry ” ludzkiej m yśli. Co w ięcej — nie mogą m ieć żadnego innego uzasadnienia. Idee i zasady tra n sc en d e n tn e m ają przecież jedynie re g u la ty w n y c h a ra k te r: nie m ów ią o tym , jak i św iat jest, lecz ty lk o o tym , jak o nim m yślim y.

N asza w iedza o św iecie jest te d y sy stem em nie d la ­ tego, że b y t jest w rzeczyw istości pew ną całością. To ty lk o nasza m yśl m a całościow y c h a ra k te r. D la­ czego ta k jest? — n a to p y tan ie nie m a już (z p e r­ sp e k ty w y K anta) odpowiedzi.

Literatura

1. H. Vaihinger: K om m en tar zu Kants «K ritik der reinen

Vernunft». Stuttgart — Berlin — Leipzig 1922 (2 wyd.).

2. M. Heidegger: Die Frage nach dem Ding. Tübingen 1962. 3. M. Heidegger: Kant und das Problem der Metaphysik. Frankfurt a.M. 1965 (3 wyd.).

4. M. Heidegger: Schellings Abhandlung «Über das Wesen

der menschlichen Freiheit» (1809). Tübingen 1971.

5. C. F. v Weizsäcker: Die Tragweite der Wissenschaft. Stuttgart 1971 (3 wyd.).

Natura ludz­ kiej m yśli

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po nich wydano kilka podręczników teorii względ- ności zaczynających się od zwięzłego wykładu analizy tensorowej ukierunko- wanego na teorię Einsteina, zwykle niekompletnego

Jako uzupełnienie wprowadzo- na została definicja transformacji między krzywoliniowymi układami współ- rzędnych w przestrzeni euklidesowej, bowiem stanowi prototyp takiej

A utorow i niniejszego arty k u łu , specjaliście z dziedziny fizjologii i biochemii porównawczej, jako pierwszem u udało się odkryć konkretne drogi oddziaływ ania

Biosynteza RNA odbywa się w oparciu o inform ację zaw artą w sekwencji nukleotydów długich łańcuchów DNA, a dla syntezy białka niezbędna jest inform acja,

Oddając z radością w ręce polskiego czytelnika przekład Słów kluczy, myślę z wdzięcznością o wszystkich tych, dzięki którym publikacja polskiej wersji tej książki

Współpraca niemieckich i polskich naukowców w  zakresie historii gospodarczej – trzeba to przyznać – nie jest dobra, pomimo istnienia wielu historycznie

Bolecki: „Jak zachować się wobec krowy?” (Wstęp do bestiarium Witolda Gombrowicza). Morta: Świat egzotycznych zwierząt u Soli- musa. Solińska: Pchła jako bohater literacki.

Pisarz to na pozór prosty, tak jasny, tak klarowny, że – zdawałoby się – opra- cowanie jego twórczości będzie jednym z  najłatwiejszych zadań historyka