• Nie Znaleziono Wyników

Polski Restaurator, 1937, R. 8, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polski Restaurator, 1937, R. 8, nr 1"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Oplata pocztowa uiszczona gotówką. Cena egzemplarza 50 gr, rocznie 5 zł.

Organ Związku Restauratorów, Właścicieli Kawiarń i Hoteli na Województwo Śląskie

BROWARY TYSKIE

r polecają swoje słynne piwa

4332/ '

#7f93

/>

MARKA OCHRONNA

em«L tttXy

16 2 9

z Browaru Książęcego Tychy

fasne

ciemne książęce kuracyjne słodowe

Żądajcie wszędzie!

z Browaru Obywatelskiego

Spółka Akcyjna w dzierżawie

jasne

Żądajcie wszędzie!

1-2

NR. 1 KATOWICE, STYCZEŃ 1937 ROK VIII

(2)

Browar

Piwa Słodowego

Spółka z ogr. odpow.

Siemianowice Śl.

poleca swoje znane z pierwszorzędnej

jakości

PIWO SŁODOWE

Znawcy piją

piwa

i wódki Cieszyńskie

Państwowe Zamkowe Zakłady Przemysłowe w Cieszynie

Browar Zamkowy w Cieszynie — Rok zał. 1848.

Fabryka Wódek i Likierów w Błogocicach. — Rok zał. 1814.

Fabryka Soków i Lemoniad w Błogocicach. — Rok zał. 1908.

Fabryka Kwasu Węglowego

Q.0

Katowice Rybnik

Telefon nr 341-34 Telefon nr 121

(3)

POLSKI

Organ Związku Restauratorów, Właśc. Kawiarń i Hoteli na Woj. Śląskie ATOR

Ukazuje się co miesiąc • Redakcja i Administracja: Katowice I, ulica Moniuszki 5, telefon 302-10 • Konto P. K. O 307022

NR 1 KATOWICE,

31

STYCZNIA

1937

ROK VIII

Treść I. 1. Słowo wstępne p. W. Nowakowskiego, prezesa Związku.

I. Artykuły ogólne.

2. Struktura przemysłu restauracyjnego — Jan Grabiec.

3. O lepsze jutro — wytyczne programowe prac Zarządu Głównego na przyszłość.

4. Refleksje •podjazdowe — J. O.

II. Technika i organizacja przemysłu restauracyjnego.

Ił. Sprzedawajmy więcej i lepiej — napisał Jabłowski Kaz.

III. Przegląd branżowy.

III. Odpowiedzialność hotelarzy — napisał Kamieniecki M.

zeszytu:

IV. Podatki i opłaty.

IV. 1. Uwagi noworoczne o świadectwach przemysłowych — napisał dr Harhat-Załuski, dyr. Izby Przem.-Handl.

w Krakowie

2. Zeznania podatkowe — Biegli — Ulgi.

V. Prawo i ustawodawstwo.

VI. Oświata i propaganda.

VII. Przegląd organizacyjny.

Słowo wstępne

W lat już minęło od założenia Związku Polskich Restauratorów, Właścicieli Kawiarń i Hoteli na Wojew.

Śląskie, który jako naczelne hasto wpisał sobie w swój pamiętnik: „Wszelkimi środkami dźwigać poziom re- stauratorstwa w Polsce, a szczególnie na Śląsku, i po­

lepszyć byt swoich członków.“

Dużo sukcesów zanotowaliśmy na nasze dobro, ale i od różnych przykrych ciosów niestety w ciągu tych minionych 10 lat — nie byliśmy wolni. Sukcesem bodaj­

że najdonioślejszym, była chwila, kiedy przed 7 laty opuścił drukarnię pierwszy numer naszego własnego miesięcznika. Dziś rozpoczynamy rocznik VIII, pełni nadziei osiągnięcia dalszych sukcesów w walce o polep­

szenie dobrobytu w przemyśle restauracyjno-gospodnim.

Drugim zdarzeniem w dziejach ostatnich 10 lat — było scalenie Związku Polskich Restauratorów z dotychczas istniejącym Centralnym Związkiem, aczkolwiek dotych­

czas niektórzy z dawniejszych „dygnitarzy“ związko­

wych nie mają odwagi nad faktem tym przejść do po­

rządku dziennego.

Wspomnienia, jakie mimowoli nasuwają nam się na przełomie roku 1936, nie są zbyt wesołe. Obserwujemy w całej Polsce zjawiska: poprawienia się obrotów, pod­

wyższenia stanu zatrudnienia, wzmożenia się dochodo­

wości, a w naszym zawodzie ani mowy nie ma, poza nielicznymi, wyjątkami, o poprawie bytu. Obroty i do­

chody w przedsiębiorstwach restauracyjnych dalej zma­

lały w stosunku do roku 1935. Zbadanie i wykazywanie przyczyn tej anomalii, oraz wskazanie możliwości i środ­

ków do przezwyciężenia tego kryzysu w przemyśle restauracyjno-gospodnim, będzie naszym naczelnym za­

daniem w roku 1937. Niezbędnym warunkiem w urze­

czywistnieniu tego zadania, jest przystosowanie naszego miesięcznika do poziomu pisma ogólno-polskiego, po­

święconego wszystkim zagadnieniom życia w naszym zawodzie.

Drugim ■ warunkiem jest rozbudowanie organizacji na wszystkich restauratorów śląskich, obudzenie kole- gdw z Zgfgrgw zawodowego ż przynggożgde eA^zzye/z da.

współpracy nad polepszeniem bytu nas wszystkich.

Prace nad urzeczywistnieniem tych celów obecny Zarząd Związku kontynuował już z pewnym uporem przez cały niemal rok ubiegły, na skutek czego głośną a nieraz i gwałtowną była reakcja, na niektóre niezbędne i ko­

nieczne posunięcia Zarządu. Ale bywa tak wszędzie, gdzie pracuje się uczciwie i wytrwale dla dobra ogółu,—

jak również ogólnie znane jest zjawisko, że wszelkie prace, podjęte w większym zakresie dla stworzenia po­

żądanej i trwalej platformy dobrobytu na rzecz pewnej warstwy zawodowej, napotykają już w zarodkach na głośne sprzeciwy tych jednostek niezadowolonych, któ­

rym praca rzetelnych jednostek odbiera rzekome prawa do synekur związkowych.---

Nie bez celowego przemyślenia wypuszcza więc Zarząd Główny ten oto pierwszy numer rocznika VIII w zupełnie nowej szacie, opartej jakoby symbolicznie na prastarej i tradycyjnej gościnności polskiej, z której wyłonił się nasz zawód gospodzki, — żywiąc nieplonne nadzieje, że dobrana treść pisma walnie przyczyni się do ziszczenia naszych wielkich zamierzeń.

Treść jego uporządkowana została według pewnego systemu; na współpracowników postaramy się pozyskać najwybitniejszych znawców naszego zawodu i życia gospodarczego, więc na przyszłość prosimy wszystkich zadowolonych o wyrażenie nam tego zadowolenia, jak również niezadowolonych prosimy o podanie nam swych uwag krytycznych, by móc poprawiać i polepszać tam, gdzie tego zajdzie potrzeba.

Zarząd Główny wypracował na przyszłość pewien program swoich prac i zadań. Podajemy go na lamach tego numeru i apelujemy do wszystkich światłych i chęt­

nych członków, by poparli nas w naszych zamiarach wydatną współpracą i informowali o wszystkich prze­

jawach naszego życia zawodowego, w imię hasła: „jed­

ność i współpraca wszystkich wzbogaca11.

Wojciech Nowakowski,

Prezes Zarzadu Głównego Związku Restauratorów,

■js Właścicieli Kawiarń i Hoteli na Wojew. Śłaskie.

(4)

I. Arłylcuły ogólne

Struktura przemysłu restauracyjnego na Slqsku

Ażeby dokładnie zobrazować strukturę przemysłu restauracyjnego na Śląsku, sięgnąć muszę w moim refe­

racie do czasów zaborczych, z przed roku 1922. Pod zaborami pruskim i austriackim stan średni za ziemiach Śląska nie cieszył się poparciem władz i był raczej upośledzonym. Silnie rozwinięty przemysł ciężki na naszym terenie, sprzyjał powstaniu w ośrodkach prze­

mysłowych zwykłych karczem, nastawionych prawie wyłącznie na sprzedaż napojów alkoholowych, piwa i wódki, dla licznej klienteli robotniczej.

Bardzo mało natomiast powstawało restauracyj lepszych, których klientelę stanowiło stosunkowo nie­

liczne grono urzędników przemysłu. Ludzie ci sprowa­

dzani byli przeważnie z głębokich Niemiec, mieli swoje przyzwyczajenia i do ich upodobań przystosować mu­

siały się -nasze lokale restauracyjne.

Za dawniejszych czasów niemieckich, klientela skła­

dała się w przeważającej liczbie z gości, którzy po zjedzeniu posiłków w zaciszu domowego ogniska, w gro­

nie rodziny, nie szukali zakładów gastronomicznych dla konsumpcji, lecz uczęszczali do lokali wyłącznie po to, aby przy wódce i piwie pogawędzić z kolegami. Taki typ lokali, nastawiony przede wszystkim na sprzedaż napojów alkoholowych, mamy całe mnóstwo jeszcze do dziś dnia na Śląsku, gdyż koncesje wyszynkowe, jakie na Śląsku obecnie istnieją, użytkowane są w dużej mierze jeszcze przez starszych ich właścicieli.

Inaczej zupełnie kształtowało się życie w lokalach gastronomicznych na innych terenach Rzeczypospolitej Polskiej. Podczas licznych zjazdów i zebrań, jakie od­

bywały się w całym szeregu większych miast Polski, dokładnie mogliśmy fakt ten zaobserwować. Tam gość odwiedzający restaurację, przenosi się niemal z całą rodziną na kilka godzin do tej restauracji, gdzie je obficie, zakrapiając przy tym jedzenie wódką i innymi napojami. W tych warunkach restaurator napewno liczyć mógł na to, że gość przychodzący do lokalu, posiedzi dłuższy czas i pozostawi ładną sumkę. Tego na Śląsku restaurator czy właściciel wyszynku o swoich gościach powiedzieć absolutnie nie może. Restauracji takiego typu, jakie spotyka się np. w Warszawie, Kra­

kowie czy Lwowie posiadamy zaledwie kilka tylko.

Lokali, w których goście jedzą i piją obficie i siedzą dłuższy czas, a tym samym dadzą restauratorowi moż­

ność odpowiedniego zarobku, u nas na Śląsku jest bar­

dzo mało.

Gros gości w restauracji śląskiej stanowi robotnik;

przychodzi po pracy tylko na krótką chwilkę, do t. zw.

wyszynku, aby nałykawszy się przez cały dzień przy pracy kurzu i pyłu, przepłukać gardło wódką czy pi­

wem. Konsumuje wódkę we większych ilościach, po­

dawanych mu w kieliszkach dużych rozmiarów i zapija wódkę piwem. Ponieważ zarobki obecnie są bardzo szczupłe, co w największej mierze spowodowane zo­

stało licznymi świętówkami i turnusami, przeto robotnik pragnie otrzymać tej wódki jak najwięcej i za jak naj­

tańszą cenę.

mal wyłącznego prowadzenia wódek monopolowych, które kalkulują się tanio, równocześnie jednak dają mu bardzo mały zysk brutto.

Frekwencja w restauracjach śląskich przed wojną jeszcze bardzo liczna, obecnie tak zmalała, że obszerne lokale wyszynkowe, przystosowane do przedwojennej wielkiej frekwencji, obecnie stoją zupełnie puste; ponie­

waż jednak opalane i oświetlone być muszą, przyczy­

niają się bardzo poważnie do wzrostu kosztów han­

dlowych.

Długie lata kryzysu, — które mamy nadzieję, minęły dla nas już wreszcie, — wyczerpały wszystkie środki pieniężne, jakie pozostały jeszcze niektórym restaura­

torom z lat dawniejszych. Dlatego też obecnie brak kapitałów na przystosowanie lokali do obecnych wymo­

gów. Krótka przechadzka po niektórych naszych ślą­

skich ośrodkach przemysłowych, przekonać nas może, że tak jest naprawdę.

---Zewnętrzna szata naszych lokali przedstawia się niestety w licznych wypadkach bardzo skromnie.

Stoją one od szeregu lat nieodnawiane i nieodświeżane, okna wystawowe zaniedbane, a jedyną tylko ich ozdobę stanowią szyldy reklamowe browarów itp. ozdoby.

O wiele gorzej jeszcze przedstawiają się wnętrza tych lokali. Gdy pytamy kolegów naszych o powody tego zjawiska, to stale usłyszymy narzekania, że władze skarbowe nie uznają ich koniecznych wydatków, ponie­

sionych na odnowienie lokali, wobec czego nie mają środków na ich ponoszenie.

Poza tym, że frekwencja bardo jest nikłą i szczu­

płymi są obroty, przeto i zarobki, jakie uzyskuje się dziś przy niemal wyłącznej sprzedaży wyrobów mono­

polu spirytusowego, są jeszcze mniejsze i pozwalają zaledwie tylko na wegetowanie właścicieli przedsię­

biorstw i ich rodzin, natomiast nie ma mowy o jakiejś rentowności i zaoszczędzeniu grosza na czarną godzinę.

Do tego stanu zubożenia przyczynia się w wielkiej mierze bezplanowa akcja udzielania koncesji i różnych zezwoleń wyszynkowych. Obecnie posiadamy na tere­

nie Województwa Śląskiego łącznie z Bielskiem i Cie­

szynem 1.966 koncesji z prawem wyszynku, a 915 kon­

cesji bez prawa wyszynku. Stosunek ten, z warunków wykazanych na początku referatu — jest niemoralny a to głównie z tej przyczyny, że władze udzielały kon­

cesji bez prawa wyszynku, bez uwzględnienia tak prostej i słusznej zasady, jaką jest szanowanie praw nabytych. W niejednym wypadku zaobserwowaliśmy, że tam, gdzie istniała od szeregu lat koncesja z prawem wyszynku, w najbliższej odległości a nawet w tym samym domu, udzielano nowej koncesji, bez prawa wyszynku.

Stwierdziliśmy niestety, że właściciele takich kon- cesyj bez prawa wyszynku, posiadają często bezpo­

średnie połączenia z ubikacjami bocznymi, gdzie można na miejscu wypić zakupione napoje. Władze dotychczas za mało na fakt ten zwracają uwagi i w ten sposób po­

średnio tolerują odbywający się w składach wyszynk wódek, co dzieje się oczywiście z wielką szkodą dla re­

nie- stauratorów, którzy obarczeni są nieproporcjonalnie Restaurator śląski wobec tych warunków ekono­

micznych gości, z konieczności przystosować się musi do żądań klienteli i w konsekwencji ograniczyć do

(5)

Numer i POLSKI RESTAURATOR Strona 3

Jaśnie 'Wielmożnemu (Panu

Qrof. Ignacemu TOościcktemu

Prezydentowi Rz. Q.

w dniu 'Imienin składa najserdeczniejsze życzenia

Związek Restauratorów cTVof. Śl

wysokimi opłatami skarbowymi, komunalnymi i t. p., a którym w ten sposób odbiera się możność najskromniej­

szego bytu. A przecież restaurator, jako właściciel kon­

cesji napojów alkoholowych w naczyniach zamkniętych, z prawem wyszynku także sprzedaje, przynajmniej tu na Śląsku, dużo wódki monopolowej i "gatunkowej w ory­

ginalnych butelkach i po cenach oryginalnych poza dom.

Jestem przekonany, że nadawanie koncesji bez prawa wyszynku, wyłącznie restauratorom, razem z koncesją na wyszynk, na pewno nie zmniejszyłoby zbytu wódek monopolowych, a stworzyło natomiast poważne i zdro­

we placówki gastronomiczne.

Jeszcze gorzej ma się sprawa wolnej sprzedaży pi­

wa w kioskach i różnych składach. Dziś wygląda to po- prostu tak, jakoby stan rzeczy, który miał być tylko le­

karstwem na czas szalejącego kryzysu i bezrobocia, — w ciągu którego Państwo chcąc zapewnić utrzymanie niektórym ze swoich obywateli, udzieliło im przez po­

szczególne Magistraty czy urzędy gminne, zezwolenia na postawienie takiego kiosku, — miał być ustabilizo­

wany. A przecież pamiętam, że początkowo zezwolenia na otwarcie kiosku warunkowo tym, że kiosk musi być ruchomy i w każdej chwili może zostać usunięty.

Właściciele kiosków, nadużywając swoich przejścio­

wych zezwoleń, przerobili z czasem swoje szczupłe po­

mieszczenia na wyszynki, które jednak równocześnie urągają wszelkim nawet najprostszym wymogom higieny.

Przez wprowadzenie wolnej sprzedaży piwa, otrzy­

mali oni możność, na podstawie zwykłego zgłoszenia, do prowadzenia wyszynku piwa i w bardzo licznych wy­

padkach, władze wogóle nie zwracają uwagi na to, w ja­

kich to warunkach taki wyszynk piwa się odbywa.

Stwierdziliśmy niejednokrotnie, że w kioskach nie ma ani bieżącej wody, ani ustępów, ani odpowiedniej wen­

tylacji, czego wynikiem konsekwencje, o których szkoda mówić. Odzie tylko w jakimś mieście czy wsi, nawet i na ulicach głównych znajdzie się malutki kawałek wol­

nej ziemi, to w mig powstaje taki kiosk, a sąsiad jego, restaurator, opłacający wysokie świadczenia, załamuje ręce i traci wiarę w sprawiedliwość i w istnienie ochro­

ny słusznych praw.

Czytamy i słyszymy wszędzie, że kryzys minął; nie minęła jednakże era kiosków, gdyż zaobserwowaliśmy, że w najruchliwszym miejscu wojewódzkiego miasta Katowic, buduje się nowy kiosk.

Dodatkowo chciałbym tu wspomnieć jeszcze o jednej poważnej bolączce, trapiącej restauratora śląskiego, o której szeroko pisała „Codzienna Gazeta Handlowa“

w artykule p. t. „Dzień kupca“. W artykule tym autor rozwodzi się szeroko, jak przechodzi taki dzień po­

wszedni kupca, w naszym wypadku restauratora, w cią­

gu którego odwiedza go cały szereg różnych organów kontrolnych, które przeprowadzają lustracje, badania, dochodzenia i t. d. Zdawałoby się, że przyjmowanie tych wizyt jest jedynym przywilejem ludzi, posiadają­

cych jakiś skład czy lokal.

Obarczeni jesteśmy różnymi przepisami ważnymi, a nawet, jak to mieliśmy możność stwierdzić, i nieważ­

nymi, —- gdyż różne organa kontrolujące, nie zawsze orientują się w tym, czy te i owe przepisy nie zostały już uchylone. A ileż by miały wdzięcznego pola do po­

pisu te kontrole w kioskach, tajnych wyszynkach wód­

ki, w powstających coraz liczniej różnych jadłodajniach i innych pokątnych handlach wódkami, które w końcu spowodują zupełne wygaśnięcie legalnego zawodu re- stauratorskiego.

Muszę tu jednakowoż w imię sprawiedliwości wska­

zać też niektóre wady, jakimi grzeszą sami nasi koledzy.

Zamiast zastanawiać się nad istotną przyczyną kurczenia się obrotów, sami wobec siebie uprawiają nielojalną kon­

kurencję i podkopują w ten sposób nietylko własny, ale i innych kolegów dobrobyt. Dzieje się to w ten sposób, że restaurator obniża ceny pewnego artykułu, który dla niego nie stanowi ważniejszego źródła zarobku, posu­

wając się przy tym nawet do sprzedaży bez zysku, trak­

tując czyn ten jako reklamę dla swego lokalu. Stosunki jego osobiste mogą mu niekiedy na taką rzecz pozwolić, ale zapomina o tym, że siłą faktu, cały szereg innych lo­

kali, później czy prędzej, także będzie musiał obniżyć ceny tego artykułu, który w niejednym wypadku stano­

wić może niemal wyłączne źródło zarobku dla danego przedsiębiorstwa, i w ten sposób taki niesolidny i źle kalkulujący kolega, narazić może wszystkich innych re­

stauratorów na ruinę. A przecież solidny restaurator, pragnący utrzymać lokal swój na jakim takim poziomie, musi przeprowadzić ścisłą kalkulację, poniżej której sprzedawać mu nie wolno. Musi więc uzyskać pewne minimum zarobku, które siłą faktu w lokalach restau­

racyjnych wyższe jest od minimum w innych branżach, które nie potrzebują ponosić całego szeregu kosztów handlowych, specyficznie obciążających restaurację.

Nic od rzeczy będzie wspomnieć tu, — by z okazji obecnej akcji ustalenia cen maksymalnych, — pomyśleli koledzy nasi także o cenach minimalnych, poniżej któ­

rych żaden z nas sprzedawać nie może, aby nie narażać siebie i całego szeregu innych innej zamożnych kolegów na ruinęę.

Oprócz szkodliwej pauperyzacji naszego zawodu na Śląsku, chciałbym omówić jeszcze jedną sprawę, tak znamienną dla jego struktury. Może się czasem wyda­

wać, że restauratorzy na Śląsku wprost starają się o to, aby lokal ich przedstawiał się na oko niekorzystnie, więc nie czynią w nim żadnych inwestycyj oraz nie starają się o zewnętrzny jego wygląd. Czynią to z tego

(6)

powodu, że taki lokal, który w dodatku jeszcze nie po­

siada na wystawie żadnego, albo mały asortyment za­

pasów wódek i innych artykułów, prowadzonych w lo­

kalu, traktowany jest przez miarodajne władze jako ma- ło-zarobkujący i dlatego też bywa podciągany pod wy­

miar niższych świadczeń podatkowych i opłat. Mają oni 0 tyle słuszność, że w naszej polityce skarbowej decy­

dują niestety przeważnie cechy zewnętrzne.

Sumienniejszego natomiast restauratora, który posia­

da na wystawie nieco większy asortyment towarów 1 którego lokal jest obszerny, czysty i jasny, traktuje się jako dobrze usytuowanego i nic mu nie pomoże, że wska­

że sumiennie małe stosunkowo obroty i zarobki. Tylko za chlubny wygląd swego lokalu pociągnięty zostanie do wyższych świadczeń podatkowych i innych. Fakt ten powinien ulec zasadniczej zmianie, gdyż niesprawiedli­

wym byłoby, opierać wymiary na takich niewłaściwych zewnętrznych cechach.

O całym szeregu przepisów władz policyjno-budo- wlano-sanitarnych, akcyzowych i innych, nie będę się szeroko rozwodził. Chciałbym tylko zaapelować, aby przepisy, jakie stosuje się w odniesieniu do restauracyj, z taką samą surowością przestrzegane były w stosunku do nielegalnych i tajnych przedsiębiorstw, o jakich wspominałem już w moim referacie.

Nie wypada mi pominąć milczeniem, kwestii samej sprzedaży artykułów monopolu spirytusowego, która tak silnie przyczynia się do upadku nietylko naszego zawo­

du, ale nawet w pewnym stopniu do upadku moralności i zdrowia naszych współobywateli. Chciałbym zwrócić uwagę na niektóre tylko znamienne objawy. Wypusz­

czono do sprzedaży wysokoprocentowy spirytus, który najwyraźniej jest przeznaczony na cele domowo-leczni- cze. Jak wygląda w rzeczywistości spożycie tego arty­

kułu i kto go spożywa? W każdym razie nie ludzie chorzy; spożywa go każdy kto zechce i różni ludzie, naj­

częściej robotnicy, bezrobotni a nawet dzieci, a spożycie to umożliwiają im różni niesolidni handlarze wódkami i kioskarze, a wreszcie sam Monopol Spirytusowy, przez wprowadzenie buteleczek o pojemności ł/10 litra.

Kwotę pieniężną, potrzebną do zakupienia takiej ma­

łej buteleczki spirytusu, czy zwykłej czystej, nazbierać mogą nawet i dzieci szkolne, jeżeli złożą się po kilka groszy, a o skutkach ujemnych, jakie z tego już wynikły, i nadal wynikają, nie ma komu pomyśleć.

Na dalszym planie dopiero chcielibyśmy zwrócić uwagę na to, jakie wprost nieobliczalne szkody przynosi sprzedaż butelek o objętości l/10 litra naszemu przemy­

słowi restauracyjnemu, jak również fabrykantom wódek gatunkowych i soków, którzy siłą faktu tak samo musieli wprowadzić do handlu takie małe buteleczki.

Jak w tych warunkach przedstawia się sytuacja na­

szego zawodu na przyszłość?

Wspomnieć chciałbym tu o zestawieniu wpływów z danin publicznych i monopoli, preliminowanych w budżecie państwowym na rok 1937/38. Zmniejszono w nim o 170.000 złotych w porównaniu z rokiem ubiegłym wpływy z podatku od wina, o 620.000 złotych wpływy z podatku od piwa, natomiast podwyższono o niespełna 12 milionów zł wpływy z Monopolu Spirytusowego. Dla­

czego przytaczam tu te cyfry? Wynika przecież z tego, że sam rząd przewiduje spadek wpływów z podstawo­

wych artykułów, prowadzonych w naszych lokalach, którymi są piwo i ewtl. wino, na których zarobek jest jeszcze jaki taki i umożliwia nam utrzymanie naszych warsztatów, a natomiast przewiduje podwyższenie się obrotu wódkami monopolowymi i spirytusem, przy któ­

rych zarobek nasz jest tak minimalny, że nie warto na­

wet o nim wspominać.

Musimy zastano.wić się przeto nad tym, w jaki sposób przywrócić rentowność naszych lokali i jak zabezpie­

czyć sobie naszą przyszłość.

Z naszej strony zapewnić mogę, że Związek jako taki w przyszłości poczyni wszelkie starania, aby uświa­

domić i nauczyć naszych kolegów-restauratorów, jak prowadzić powinni swoje lokale, aby zapewnić sobie pewną zyskowność. Poza tym, starać się będziemy o po­

lepszenie naszego wzajemnego stosunku z władzami, ażeby one nareszcie przekonały się o tym, że zawód restauratorski nie jest zawodem niegodnym i zasługuje raczej na poparcie i uprzywilejowanie go, — co zresztą wynika chociażby z faktu, że do wykonywania tego za­

wodu potrzebna jest specjalna koncesja, która uzyskać może w niejednym wypadku tylko obywatel uprzywi­

lejowany.

Dużo jeszcze w tym kierunku mamy do zrobienia, tak w samym naszym zawodzie, jak też i w opinii pu­

blicznej. Do przedstawicieli władz i prasy, którzy tu obecni są na sali, apelujemy jak najgoręcej, aby przy­

czynić się zechcieli ze swojej strony, do ułatwienia nam naszych prac, mających na celu poprawę położenia na­

szego zawodu, a za udzielenie tego poparcia będziemy im szczerze wdzięczni.

Sądzę, że w wywodach moich wykazałem choć w części, że przemysł restauracyjny na Śląsku, który pod względem fachowym wykazał już swoje wyrobienie, pod niejednym względem potrzebuje wydatniejszej opie­

ki a zarazem atmosfery przychylności, aby już w nieda­

lekiej przyszłości, mógł w całej rozciągłości sprostać obowiązkom na nim ciążącym, podążać za ogólnym po­

stępem i być twórczym ogniwem naszego organizmu go­

spodarczego.

Grabiec Jan.

Z DOBRVCH HAJLEPSZi

Z PRftUUDZmUUCM MAimńSZ

(7)

Numer j POLSKI RESTAURATOR Strona 5

O lepsze jutro

Wytyczne programowych prac na przyszłość

Chcąc mówić o programowych pracach Zarządu Głównego na przyszłość, nie od rzeczy będzie rzucić nasamprzód krytycznym okiem na zdobycze, jakie orga­

nizacja restauracyjno-hotelowa wywalczyła sobie po długich latach.

A więc wprowadzono scalony podatek obrotowy od niektórych artykułów, prowadzonych w naszych zakła­

dach, udzielono pewnych ulg przy nabywaniu świadectw przemysłowych, obniżono opłatę akcyzową, poprawił się cokolwiek stosunek władz do organów związkowych, obniżono cenę za kwas węglowy, — w dziedzinie peda­

gogicznej stworzono dział fachowy w szkole dokształca- jęcej, wprowadzono rejestrację uczniów jak również egzaminy kelnersko-kucharskie; przeprowadzono wybór i ustalono cały szereg biegłych podatkowych, ławników do Sądu Pracy, członków Komisji Odwoławczej i przed­

stawiciela do Izby Przemysłowo-Handlowej. Jeden z czołowych członków Związku mianowany został sę­

dzią handlowym przy Wydziale Handlowym Sądu Okrę­

gowego. Możnaby dość długo jeszcze wyliczać różne korzyści, jakie organizacja nasza dotychczas osiągnęła.

Byłoby naprawdę czym się szczycić, ale czy zdo­

bycze te mogą nas już zadowolić?

Odpowiedź na to pytanie daje nam samo życie, które daje odpowiedź przeczącą. Życie bowiem samo uczy nas, że wszystkie te zdobycze są tylko połowiczne, nie usuwające całokształtu bolączek i niedomagać naszego zawodu. Są jakoby kroplą rzuconą na gorący kamień i nie mogą dać dostatecznego upustu dla nadmiaru niezadowolenia, jakie od szeregu lat nurtuje wśród restauratorów. Zawód restauratora to z jednej strony za­

wód uznany za najlepsze, złotodajne źródło dla różnych opłat, dopłat, nadpłat, „dobrowolnych“ i przymusowych dla niemal wszystkich instytucyj i władz, lecz z drugiej strony, zawód to niejako upośledzony, o czym przykro mówić. Naprawić to zło — jest zadaniem silnej i zwar­

tej organizacji zawodowej w Polsce.

Mówiąc o znaczeniu prasy, stwierdzamy, że nie po to posiadamy prasę zawodową w wolnej Polsce, by naduży­

wać jej do niepotrzebnych kampanii lub wspierania aspi­

racji jednostek ambitnych, a dla szerzenia wiedzy za­

wodowej — do urabiania! opinii władz dla całego szeregu czekających na uwzględnienie postulatów, do wyrabiania zmysłu organizacyjnego wśród restaura­

torów, do propagowania szkół zawodowych i dla roz­

wiązania szeregu innych, pilnych zagadnień w zawodzie restauracyjno-hotelarskim. Szczęśliwe położenie geo­

graficzne siedzib trzech redakcyj pism naszego zawodu w Polsce, stanowiące jakoby trójkąt przymierza, mu­

siałoby dodatnio wpłynąć nie tylko na rozwój naszych wydawnictw, ale wpływać na istotny rozwój organi­

zacji zawodu restauracyjno-gospodniego w Polsce.

Więc chwytajmy się pracy dla dobra naszego i Pań­

stwa Polskiego. Związek Restauratorów, Właścicieli Kawiarń i Hoteli na Woj. Śląskie — w imię hasła wy­

głoszonego powyżej — postawił sobie za zadanie, w dal­

szym procesie rozwojowym, w najbliższej przyszłości urzeczywistnić następujące tezy programowe:

1. Rozbudować szkolnictwo zawodowe do potrzeb na­

szego zawodu i przysposobić wyszkolony narybek

do objęcia w przyszłości naszych placówek zawodo­

wych.

2. Dźwignąć poziom wiedzy fachowej, wśród naszych kolegów, za pomocą prasy i kursów zawodowych, oraz przez popieranie i własne zainicjowanie wy­

dawnictw branżowych w jak najszerszym zakresie.

3. Przystosować prawo przemysłowe do wymogów naszego zawodu i torować drogę do wprowadzenia cenzusu kwalifikacyjnego, oraz przymusu zawodo­

wego w przemyśle restauracyjno-hotelarskim.

4. Wytępić radykalnie wszelkie przejawy, szkodzące rozwojowi naszych warsztatów pracy a w szczegól­

ności zlikwidować tajne i nielegalne przedsiębior­

stwa konkurencyjne i tajne wyszynki napojów alko­

holowych. Przede wszystkim, jeśli chodzi o teren śląski, prowadzić należy walkę do usunięcia kiosków ze sprzedażą i wyszynkiem piwa, uprawiających brudną konkurencję naszemu zawodowi.

5. Radykalnie zmienić dotychczasowy system konce­

syjny, jak również dążyć do zmiany obecnego trybu zgłoszeniowego, dla wolnej sprzedaży i wyszynku piwa.

6. Wyeliminować małe buteleczki z wódką z obiegu handlowego i ograniczyć liberalność sprzedaży wy­

sokoprocentowego spirytusu na cele konsumpcyjne.

7. Usunąć z życia gospodarczego świadectwa przemy­

słowe. Jeśliby ze względów budżetowych Państwa, sprawa ta zanadto się przedłużyła, to żądać wpro­

wadzenia t. zw. małej reformy o daleko-idącym za­

sięgu. Obniżyć, wzgl. całkiem uchylić świadczenia i opłaty na rzecz samorządów i stępić ostrze nie­

których przepisów i ustaw, obciążających wyłącznie nasz zawód.

8. Rozbudować prasę zawodową do rozmiarów god­

nych znaczeniu i potędze 34-milionowego Państwa oraz przystosować ją w zróżniczkowanym zasięgu do potrzeb 30 tysięcy placówek gastronomicznych w Polsce.

9. Rozbudować silną i zwartą organizację zawodową, świadomą swego zadania i celu, która sięgała by do najodleglejszych zakamarków naszej Ojczyzny.

10. Wszelkimi siłami i środkami dążyć przede wszyst­

kim do polepszenia dobrobytu naszych członków i przywrócić rentowność naszym placówkom za­

wodowym.

Jeżeli w krótkim czasie uda nam się, przez wytężoną i systematyczną pracę, wprowadzić choć część naszych wytycznych w czyn — to będzie to dla nas otuchą i pod­

nietą, do dalszej akcji podciągania naszego zawodu wzwyż, ku dobrej przyszłości. W pracy naszej oczy­

wiście sięgać będziemy po pomoc innych ośrodków or­

ganizacyjnych naszego zawodu, jak również oprzeć się zamierzamy o współpracę chętnych i bezinteresownych Kolegów.

Zgodnie ujętą współpracą, urzeczywistnić będziemy mogli wszystkie nasze postulaty, będące dotychczas nie­

stety tylko skromnym życzeniem, gdyż nie były oparte o silne i zwarte kadry organizacji zawodowej.

Zarząd Główny

Związku Restauratorów, Właścicieli Kawiarń i Hoteli na Woj. Śląskie.

(8)

Refleksje pozjazdowe

Na Zjeździć Restauratorstwa Śląskiego, który odbył się dnia 9 grudnia 1936 r., na „Sali Powstańców“ w Ka­

towicach, prelegenci Zjazdu, dużo mówili o niedoli zawo­

du restauracyjno-hotelowego wogóle, jak również o roz­

paczliwym wprost położeniu niektórych z naszych kole­

gów. Słowa te nie są gołosłowne, gdyż ciosy położenia odczuwamy na własnej skórze, niemal codziennie. Sze­

rzą się więc wypadki coraz częstszej agresywności ze strony władz skarbowych, w odniesieniu do posiadaczy koncesji szynkarskich, którym, jak to świadczy skiero­

wane do Związku pismo z Urzędu Akcyz i Monopolów Państwowych, za zaległości w płaceniu podatku, można odebrać koncesję, tę koncesją, którą kiedyś, jako pewien przywilej dla dobrego obywatela, od tej samej władzy otrzymali. Przytaczam brzmienie owego pisma:

„Zawiadamia się, że uchylanie się właściciela koncesji od płacenia podatków, może być przyczyną cofnięcia dłu­

żnikowi posiadanej koncesji, przy czym decyzja o tym zależna jest od swobodnego uznania władzy skarbowej, która kieruje się jednak przy tym interesem publicznym.

Cofnięcie koncesji w takim wypadku oparte jest na po­

stanowieniach § 309, ust. 3 rozporządzenia Ministra

■Skarbu z dnia 10. 9. 1932 r. (Dz. U. R. P. Nr 88, poz, 746) w brzmieniu rozporządzenia Ministra Skarbu z dnia 30 grudnia 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr 3, poz. 12 z r. 1934), w myśl których Urząd może w każdej chwili cofnąć koncesjonariuszowi koncesję z 12-miesięcznym wypo­

wiedzeniem, bez podania powodów wypowiedzenia.

Naczelnik Urzędu mp. H a 1 s k i“.

Śmiemy wątpić, czy władze w poszczególnych wy­

padkach, zadają sobie trud wniknięcia w katastrofalne niejednokrotnie położenie gospodarcze nieszczęsnego po­

siadacza koncesji, rzekomo „uchylającego się“ od pła­

cenia podatków, przyznając w imię sprawiedliwości, że i nasz zawód nie jest wolny od jednostek o złej woli.

Atoli większość to płatnicy, którzy niewinnie popadli w zaległości podatkowe, na które naraziła ich zbytnia tolerancja władz lokalnych, zezwalających na urucho­

mianie licznych kiosków, gdzie się tylko da, a w których prowadzi się całą parą otwarty i tajny wyszynk piwa i co gorsza, wysoko-procentowych napojów alkoholo­

wych. Tolerancja ta pozwoliła na znaczne uszczuplenie obrotów i dochodów w lokalach istniejących i wzorowo prowadzonych od dziesiątek lat tak, że właściciele na­

prawdę nie tylko nie mogą płacić wszystkich nałożonych podatków, ale po długich latach żmudnej i ciężkiej pracy, zastanawiać się muszą nad niepewnym jutrem. Do władz związkowych na tym tle dochodzi wiele rozpacz­

liwych wołań, na dowód czego, pozwolę sobie przyto­

czyć dosłownie jeden z najcharakterystyczniejszych przykładów. Gorzka prawda w nim. zawarta, niechaj będzie sygnałem ostrzegawczym dla władz, odpowie­

dzialnych za ten obecny stan rzeczy, a równocześnie apelem, by nareszcie zawróciły z tej niewłaściwej drogi.

Otóż ten list:

„Harbutowice, dnia 7 grudnia 1936 r.

Do Związku Restauratorów, Właścicieli Kawiarń i Hoteli w Katowicach.

Dziękuję uprzejmie za zaproszenie na Nadzwyczajny Zjazd Restauratorów, na dzień 9 grudnia 1936 r. w Kato­

wicach.

Niestety z powodu słabego zdrowia i podeszłego wieku nie mogę osobiście przybyć, — życząc tą drogą pomyślnych obrad.

Jednakowoż załączam równocześnie następujące pi­

smo i proszę, by zostało ono odczytane, a sprawa była poruszona u miarodajnych czynników.

Jestem gospodzkim od 40 lat. W roku 1908 wybudo­

wałem w gminie Harbutowice restaurację według wy­

maganych przepisów; wychowałem dziewięcioro dzieci, ciesząc się, że na stare lata będę mógł spokojnie żyć.

Niestety wszystko się zmieniło z powodu tego, że parę kroków od granicy Harbutowic i od mojej gospody, w stronę Skoczowa, jest sklep korzenny, w którym sprzedaje się wódkę i piwo.

W kierunku Ustronia znowu dwa sklepy, nie tylko ze sprzedażą piwa, ale wprost z wyszynkiem, gdzie się pali papierosy i pije piwo, a w sklepie znajdują się artykuły spożywcze.

Dalej znowu gospoda, której dawniej nie było, gdyż był tam tylko sklep spożywczy. Dzięki takiemu „są­

siedztwu“, ja, mając starą koncesję, która mnie grubą kwotę kosztowała, dzisiaj ledwie wegetuję.

Mam syna, który przed sześciu laty przybył z woj­

ska, i chciałem mu oddać gospodę, lecz niestety musiał z niej zrezygnować i szukać posady, gdyż trudno żyć w warunkach, gdy sklepy są pełne pijących, a gospody świecą pustkami.

Cóż mamy robić starzy i zchorowani ludzie, jeżeli dzieci nie mogą zostać na ojcowiźnie i muszą szukać chleba, który w normalnych warunkach mieć powinni w domu.

Taka jest gmina, która ma przeszło 400 dusz, a w pro­

mieniu 1 km istnieje 5 wyszynków piwa, począwszy od granicy Skoczowa do granicy Nierodzimia.

Życząc jeszcze raz pomyślnych obrad, kreślę się z wysokim poważaniem

(—) Dybilas Wiktor“.

Iluż to takich „Dybilasów" stworzyła ta nieszczęsna i bezkrytyczna mania tworzenia coraz to nowych kio­

sków, jako placówek tajnego handlu napojami alkoholo­

wymi?

Ten stan mizerii, potęguje sprawa znajdujących się w handlu wyrobów monopolu spirytusowego o pojem­

ności 1/10 litra. Na nic nie zdały się całe sterty papieru zapisanego w tej sprawie, na nic osobiste interwencje

W I N A gar9oannio w : poleca iQAaCY FÜ TSt

—'—1—^——■ Hurtowny Handel Win

Wielkie Hajduki, ul. Marsz. Piłsudskiego — Telef. 40-317

(9)

Numer l POLSKI RESTAURATOR Strona 7 naszej organizacji, a nawet i innych organizacyj, którym

nie tylko położenie restauratorstwa, ale i przyszłość Oj­

czyzny, zagrożonej przez degenerowanie młodzieży wskutek nadużywania alkoholu — leży na sercu, gdyż Wysoka Dyrekcja Państwowego Monopolu Spirytuso­

wego, dbająca tylko o doraźne korzyści materialne — taką oto w dniu 3 grudnia 1936 r. daje odpowiedź na memoriał, złożony przez Centralę Zrzeszeń i Przemysłu Restauracyjno-Gospodniego R. P.

„Potwierdzając odbiór memoriału Zrzeszenia z dnia 13 listopada 1936 r. S. D. 5582-36, Dyrekcja Państwowe­

go Monopolu Spirytusowego komunikuje, że prowadze­

nie sprzedaży wyrobów monopolowych w pojemno­

ściach, które są obecnie na rynku, leży w ogólnym pla­

nie gospodarczym Państwowego Monopolu Spirytuso­

wego. Sporadyczne wypadki spożywania napojów al­

koholowych na ulicy, zdarzające się przy kupnie butelek, nie tylko o pojemności 0,10 litra, ale i większych, nie dają żadnych podstaw do eliminowania tych lub owych pojemności ze sprzedaży.

Za Dyrektora (—) A. Russek, Szef Działu Sprzedaży".

Współczuć naprawdę należy nad krótkowzroczno­

ścią miarodajnych czynników i sądzimy, że jednak nie­

bawem nastąpi poprawa, gdyż na Zjeździć naszym po­

trafiliśmy wywodami naszymi zainteresować Związek Browarów i Słodowni w Polsce, który ze swej strony obecnie podjął akcję, zmierzającą do wycofania z obiegu buteleczek wódki o pojemności 1/10 litra. Akcję tę, którą popiera całe restauratorstwo R. P., należy prowadzić

aż do ostatecznego zwycięstwa. Nie przebrzmiały jesz­

cze głośne protesty restauratorstwa polskiego .przeciw nieuzasadnionemu podwyższeniu stawek norm średniej dochodowości, a już mamy dowód dalszego upośledzenia naszego przemysłu. Wydział Skarbowy Województwa Śląskiego wydał do podległych mu Urzędów Skarbo­

wych okólnik z dnia 13 stycznia 1937 r., w którym oświadcza, że ustalone swego czasu normy średniej do­

chodowości, mają charakter orientacyjny, a zatem nie są one bezwzględnie wiążące dla władz, powołanych do wymiaru podatku (Urząd Skarbowy — Komisja Odwo­

ławcza). Poleca więc przeprowadzenie badań, czy usta­

lona norma, odpowiada w konktretnych wypadkach sto­

sunkom rzeczywistym. W końcu wylicza Wydział Skar­

bowy te rodzaje przedsiębiorstw, co do których należy w szczególności stosować powyższe wskazania, pomija­

jąc w zupełności przedsiębiorstwa gastronomiczne, któ­

rym przecież także podwyższono stawki o 20—30°/».

Ciekawi jesteśmy, czy stało się to wskutek zwykłego przeoczenia, czy też wskutek tego, że wszystkie nasze zabiegi nie przekonały ani Izby Przemysłowo-Handlo­

wej, która wystosowała odpowiedni memoriał do Wy­

działu Skarbowego — ani tegoż Wydziału Skarbowego.

Świadczy to jednakże o fakcie, że w okresie cieplarnia­

nej wprost atmosfery, którą pieczołowicie otaczają obecnie wszystkie władze, przemysł produkcyjny i prze­

twórczy, jednostronnie i krzywdząco zapomina się 0 przemyśle tak samo ważnym, jeśli chodzi o wygody 1 aprowizację olbrzymiej masy spragnionych po wyczer­

pującej pracy twórczej; niejedna bowiem jednostka nie byłaby zdolną do wykonywania swych zadań i prac, gdyby nie czuwał nad jej wypoczynkiem ten właśnie upośledzony przemysł restauracyjno-hotelowy.

II. Technika i organizacja przemysłu

Sprzedawajmy więcej i lepiej

Do najaktualniejszych zadań w naszym zawodzie, należy bezwątpienia podwyższenie obrotów w placów­

kach gastronomicznych. Aby Czytelnikom naszym wskazać drogę do tego celu, zwróciliśmy się do wy­

bitnego znawcy z tej dziedziny, Pana Kazimierza dąbrowskiego z Warszawy, o zezwolenie na prze­

druk artykułu jego pióra, który ukazał się pod powyż­

szym tytułem, w jubileuszowym numerze „Kupca Pol­

skiego“.

Sądzimy, że interesujące uwagi te, aczkolwiek pisane są dla kupiectwa, znajdą zastosowanie i w naszym za­

wodzie.

Kto zwycięża w konkurencji?

W interesach, w handlu jest zupełnie tak samo, jak w sporcie: zwycięża lepszy. Lepszy, czyli dzielniejszy, wytrwalszy, należycie wyszkolony i wyćwiczony. Mo­

że się napozór wydawać, że w handlu decyduje tylko i przede wszystkim spryt, a jednak tak nie jest. Sam spryt nie wystarcza. Zwycięża w konkurencji ten, kto umie prowadzić interesy rzetelnie. Oszukaństwo daje niekiedy zysk, ale tylko doraźny i tylko na krótką metę.

Ostatecznie cały zysk taki oddaje się po tym adwoka­

towi za obronę przed sądami. Nieuczciwość przestała się opłacać.

Żaden monopol, żaden przymus, żadne niezasłużone przywileje w handlu nie dają dzielnemu kupcowi takich korzyści, jak własna zapobiegliwość. Ambicją „raso­

wego“ kupca, powinno być zajęcie naczelnego miejsca w zawodzie przez własny wysiłek. Bo tylko wtedy zdo­

bywa on uznanie, zaszczyty i trwały kapitał — zaufania i dobrej opinii.

Usprawnienie mało kosztuje.

Gdy przemysłowiec chce zmodernizować swój war­

sztat, musi łożyć większy kapitał na inwestycje: na na­

rzędzie, maszyny, urządzenia. Gdy kupiec chce unowo­

cześnić metody pracy swojej, może cel swój osiągnąć prawie bez kapitałów.

Obmyślenie planu działania, poddanie analizie wa­

runków rynkowych, zbadanie klientów, którym się chce służyć i towarów, które zamierza się dla tych klientów prowadzić, dobór najlepszego personelu, — to wszystko nie pociąga za sobą kosztów większych, niż normalnie.

Najkosztowniejsza bowiem jest praca bezplanowa, chao­

tyczna, bezmyślna.

Bardzo wielu kupców prowadzi interesy na ślepo.

Bardzo wielu opiera się jedynie na skostniałej rutynie.

Bardzo wielu zapożycza bezkrytycznie metody od są­

siadów. Czyż można się dziwić, że wyniki są wówczas słabe? Źe wielogodzinna, ciężka praca w sklepie oka-

(10)

ii Pozwalamy sobie zwrócić uwagę naszych Czytelników na załączony prospekt

II Fabryki Likierów „ZAGŁOBA“ Sp. z o. o. Chorzów II, 3 Maja 23125

która poleca swoje znane z dobroci wyroby 10

żuje się tak mało rentowną? A. przecież mogłoby być zupełnie, inaczej.

Przede wszystkim — człowiek!

Chodzi o samego kupca. Musi się on odmłodzić, wy­

zbyć przyzwyczajenia do ciągłego narzekania. Takie przyzwyczajenie rodzi niebzpieczną chorobę: pesymizm, depresję, niewiarę. Chorobą tą zaraża kupiec swych klientów, którzy uciekają wówczas ze sklepu.

Kupiec musi się odmłodzić i ponownie zacząć się uczyć. Od czasu, gdy był w. szkołach życie pobiegło naprzód, zmieniło się. Zmieniły się zwyczaje, metody pracy, narzędzia reklamy, a kupiec zbyt mało o tym wszystkim wie. Korzysta on tylko z własnego doświad­

czenia, choć za kilka złotych może kupić owoce cudzych doświadczeń, zawarte w książkach i czasopismach go­

spodarczych.

Kupiec musi się odmłodzić i spoglądać na klientów, jak na ludzi żywych, a nie jak na manekiny, przynoszące pieniądze. Powinien nawiązywać z nimi stosunki, przyj­

mować żywszy udział w życiu publicznym, nie ograni­

czać się do siedzenia w sklepie i „urzędowania" w ka­

sie. Kupiec-obywatel ma zawsze większe szanse zdo­

bycia powodzenia.

Trzeba dobrze kupować.

Łatwo jest sprzedawać, gdy się dobrze kupiło. To­

war źle kupiony może długo leżeć na półkach i zwykle bywa sprzedawany ze stratą. Korzystny zakup — oto podstawa sprzedawania. W rzeczywistości kupiec zbyt malo uwagi zwraca na sprawę zakupu i mylnie sądzi, że całkowity swój wysiłek kłaść powinien tylko na sprawy sprzedawania.

Chodzi więc o właściwe rodzaje i właściwe gatunki towarów, a więc takie, które odpowiadają dotychczaso­

wym i nowym, rodzącym się potrzebom klienteli. Cho­

dzi o ilości dostateczne dla nieprzerwanego obrotu, a jednak nie nadmierne, aby kapitał nie był więziony bezpożytecznie. Chodzi o zakup dość wczesny, a jednak w okresie nie nazbyt odległym od chwili sprzedaży.

Chodzi wreszcie o dogodne warunki zakupu, o jak naj­

właściwsze źródło zakupu, o kontakt z dostawcą, który nie zawodzi ani pod względem gatunku, ani pod wzglę­

dem terminu.

To też kupiec powinien szukać owych źródeł. Nie należy opierać swej polityki zakupów na korzystaniu z usług jednego akwizytora, czy jednego pośrednika.

Podobnie, jak się szuka źródeł zbytu, trzeba nieustannie szukać lepszych źródeł zakupu.

Sprzedawanie jest łatwe.

Sprzedawanie jest umiejętnością, którą może posiąść prawie każdy człowiek, jeśli będzie się wytrwale szkolił.

Tak zwany genialny, urodzony sprzedawca, daje sobie radę zwykle tylko w dobrej koniunkturze. Tonie, gdy warunki stają się ciężkie. Natomiast wyszkolony sprze­

dawca zawsze potrafi wyjść obronną ręką.

Dobra sprzedaż polega na sprzedawaniu zalet towa­

rów, a nie samych tylko martwych towarów. Dobra sprzedaż polega na doradzaniu, a nie na wmawianiu, na wysłuchiwaniu żądań, a nie na narzucaniu swego zdania.

Dobra sprzedaż polega na rzetelnej poradzie, a nie na

„wtrynianiu“ byle czego.

Sprzedawanie — to pozyskiwanie zaufania klientów, utrwalanie w nich zaufania i tworzenie wartościowego kapitału, jakim jest dla każdego kupca zastęp stałych klientów. Zamiana towaru, a nawet zwrot pieniędzy, nie są łaską ze strony kupca, ale obowiązkiem, wynikają­

cym ze zrozumienia wzajemnego interesu.

Cena — to ważna sprawa.

Oczywiście, że trzeba sprzedawać tanio, bo siła na­

bywcza klientów jest u nas słaba. Ale, aby sprzeda­

wać tanio, trzeba kupować tanio i mieć jak najmniejsze koszty ogólne. Kalkulacja nie może być niedokładna;

w niskiej cenie musi się mieścić wynagrodzenie za pra­

cę i za ryzyko, a więc zysk kupca.

Właśnie dlatego nie należy lekceważyć ceny. Gdy się ogłasza i mówi: „Sprzedaż niżej ceny kosztu", po­

pełnia się nie tylko oszukaństwo lub samobójstwo, ale lekceważy się klienta i cenę. Gdy się nieustannie sza­

fuje argumentami: „tanio“, „okazyjnie", „wysprzedaż" — szkodzi się samemu sobie.

Dlaczego pozwalamy na tolerowanie wschodniego zwyczaju targowania się? Dlaczego niektórzy kupcy (może większość?) oznaczają na towarach ceny celowo wyższe po to, aby w miarę żądań klientów opuszczać cenę? Jest to wybitna nierzetelność. Jest to metoda demoralizująca klienta i rodząca w nim przyzwyczaje­

nie do uważania kupca za blagiera, którego wystarczy dobrze zdusić, aby oddał towar za pół darmo.

Zamurować okna wystawowe!

Sporo sklepów mogłoby zamurować swe okna wy­

stawowe. Po co im te okna pokryte kurzem i brudem, wypełnione rupieciami, rzuconymi bezradnie i bezmyśl­

nie? Okna takie tylko zniechęcają przechodniów, odpy­

chają ich od sklepu i wydają złe świadectwo właścicie­

lowi przedsiębiorstwa zarówno jako kupcowi, jak i jako obywatelowi miasta.

Okno, w którym zawieszono niczym nie osłoniętą ża­

rówkę, 'rażącą oczy przechodniów — okno, w którym umieszczono napisy-kulfony — okno, w którym chciano pokazać wszystko, co sklep ma do sprzedania, a przez to nie pokazano właściwie nic — takie okno jest na­

prawdę zupełnie niepotrzebne.

Kupiec, gdy płaci 100, - zł miesięcznie komornego, powinien obliczać, że płaci 80,— zł za wystawę, a. tylko 20 zł za wnętrze. Warto więc zamortyzować wydatek na wystawę, urządzić ją estetycznie, frapująco, aby się stała magnesem, wabikiem, przynętą. Warto łożyć tro­

chę pieniędzy na częste zmienianie wystawy, dla poka­

zania i stwierdzenia, że się ma sklep, który dysponuje wciąż nowymi towarami.

(11)

Numer i POLSKI RESTAURATOR Strona 9

Gdzie są nowi klienci?

Powiada się, że jest coraz mniej klientów. Nie­

prawda. Rodzi się tysiące ludzi dziennie, tysiące pod­

rasta, tysiące wymiera. Zresztą każdy dotychczasowy klient może się stać nowym klientem. To znaczy: od­

biorcą nowych towarów, nabywcą większych ilości, klientem częściej przychodzącym do sklepu. Kto kupił mydło, winien kupić pastę do zębów. Klientka, która wzięła smoczek, powinna wiedzieć, że termos jest nie­

zbędny dla małego dziecka: utrzymuje mleko kilka go­

dzin w niezmienionej temperaturze.

Można zwielokrotnić i urozmaicić zakupy, czynione przez klientów, gdy się podsuwa towary w sposób inte­

resujący, uprzejmy, taktowny. Za pośrednictwem sta­

łych klientów można z łatwością pozyskiwać innych, nowych. Można dowiadywać się o adresach, potrzebach i wymaganiach, a po tym już łatwo kandydatów na klientów zamienić na klientów.

Nie ma towarów wyłącznie dla dzieci, lub wyłącznie dla dorosłych, wyłącznie dla kobiet, lub wyłącznie dla mężczyzn, wyłącznie dla ludzi z miasta i wyłącznie ze wsi. Zmieniają się gusty i kupiec nieraz spotyka się z niespodzianką: mężczyźni używają kremów kosme­

tycznych, kobiety kupują papierosy i zamawiają palta kroju męskiego, uczniowie kupują smokingi, młode pa­

nienki poddają swe włosy wiecznej ondulacji.

Trzeba wyjść z lokalu sklepowego.

Nie wystarcza tkwić w sklepie od rana do nocy.

Nie wystarcza czekać cierpliwie na klientów, którzy z własnej woli przychodzą. Należy wyjść ze sklepu i za pośrednictwem różnych środków reklamy pozyskiwać, przyciągać, zapraszać klientów do siebie.

Można wysłać listy sprzedażowe do osób, zamieszka­

łych w najbliższej okolicy. Dołączyć ładnie przygoto­

wany prospekt, cennik, małe próbki. Można zapewnić wstawienie towaru do wypróbowania, zaproponować fachową poradę na miejscu. Można zawiadamiać stale o nowych towarach, zmienionych cenach.

Warto ogłosić się w gazetach miejscowych, skorzy­

stać z fali radiowej, wyświetlić w kinematografie este­

tycznie i pomysłowo przygotowane szkiełko. Tylko, że wszystko to musi być wykonane przez fachowca. Gdy się wzywa do pomocy reklamę, trzeba jej dać należytą oprawę. 1 dać jej jednolity kierunek, myśl przewodnią.

Jaka przyszłość?

Jaką przyszłość ma kupiec detalista w Polsce? Czy grozi mu spółdzielczość? Może sklepy, otwierane przez właścicieli fabryk? Może domy towarowe? Nie, to nie jest niebezpieczne. Te wszystkie placówki handlu deta­

licznego są prowadzone przez płatnych urzędników, a nie przez kupców.

Detalista utrzymuje bezpośrenio kontakt z klientem.

Obsługiwanie klienteli daje pole do nawiązania oso­

bistych, zażyłych stosunków i zadzierzgania sympatii wzajemnej. A to wszystko jest podwaliną dobrych interesów i stwarza kapitał więcej wart, niż płynne kapitały, którymi dysponuje sklep fabryczny lub piękne hasła sklepu spółdzielczego.

Przyszłość detalisty zależy tylko od niego samego.

Gdy okaże się człowiekiem rzetelnym, dzielnym, wy­

trwałym i pełnym zapału, gdy zechce stosować metody coraz lepsze, a przecież zawsze jednakowo uczciwe, gdy będzie w miarę odważny i w miarę ostrożny, gdy zacznie opierać wszystko o kalkulację — zwalczy prze­

szkody, które tylko z daleka wyglądają groźnie.

III. Przegląd branżowy

M. Kamieniecki.

Odpowiedzialność hotelarzy

Projekt międzynarodowy w świetle polskiego kodeksu zobowiązań i postulatów przemysłu hotelarskiego.

Instytut Międzynarodowy Ligi Narodów w Rzymie, do ujednolicenia prawa prywatnego, opracował projekt jednolitego prawa, o odpowiedzialności hotelarzy, który został rozesłany pomiędzy członków Ligi Narodów, do zaopiniowania i zgłoszenia uwag.

Projekt ten zatytułowany w oryginalnym brzmieniu jako „Projekt d’une loi uniforme sur la responsabilite des hoteliers pour la deterioration et pour la perte des objets, apportes par les voyageurs descendant dans leurs etablissements“, normuje w krótkich dziewięciu artykułach odpowiedzialność osób, utrzymujących ho­

tele, za „pogorszenie" i zgubienie przedmiotów, przy­

niesionych przez gości (podróżnych), zatrzymujących się w hotelach.

Liczne względy słuszności i celowości przemawiają za przystąpieniem Polski do niniejszej konwencji w przedmiocie odpowiedzialności hotelarzy. I tak usta­

lenie i przyjęcie pewnych jednolitych międzynarodo­

wych norm prawnych w tej dziedzinie, będzie niewąt­

pliwie wynikiem, w znacznym stopniu zachęcającym podróżnych, nie znających języka i prawa polskiego, do odbywania podróży po kraju polskim. Turyści ci, wiedząc o tym, że mienie ich, złożone w hotelach, ko­

rzysta z takiej opieki, jak we wszystkich innych krajach, i znając dobrze warunki odpowiedzialnaści hotelarzy, będą bardziej skłonni do skierowania swych podróży do Polski. Tym samym przybędzie ważny czynnik, mo­

gący podnieść poziom przemysłu hotelarskiego polskie­

go, dotąd bardzo zaniedbanego i,, w porównaniu do Zachodu, stojącego na niskim szczeblu rozwojowym.

B-cia Schramek

Cieszyn

Fabryka

Wafli, Keksów, Biszkoptów i Czekolady

15

(12)

Poza tym, projekt jednolitego prawa odpowiedzial­

ności hotelarzy pod względem merytorycznym, ujmuje bardzo szczęśliwie zagadnienie odpowiedzialności hote­

larzy, odbiegając, co prawda, dość znacznie od posta­

nowień polskiego kodeksu zobowiązań, dotyczących tejże odpowiedzialności. Różnice jednakże wynikać mu­

szą już stąd, że wspomniane przepisy kodeksu zobo­

wiązań odnoszą się też do innych zakładów a nie tylko do hoteli, natomiast przepisy projektu są przepisami do odrębnego charakteru i znaczenia przemysłu hote­

larskiego.

Postanowienia projektu, różniąc się od przepisów polskich, traktują w pewnych wypadkach korzystniej hotelarza, w innych znowu gościa. Sfery, zaintereso­

wane tym projektem wypowiedziały się dotąd za przy­

jęciem przez polskie ustawodastwo tego projektu z dro­

bnymi zmianami; stąd też spodziewać się należy, że wkrótce przepisy te będą u nas obowiązywać.

Treść ich przedstawia się następująco:

Art. 1 wyraża normę ogólną i zasadniczą, że hote­

larze są odpowiedzialni za wszelkie pogorszenie, zni­

szczenie i utratę (deterioration, destruction ou sou- straction) przedmiotów, przyniesionych do hotelu przez gości (voyageurs) którzy tam zamieszkują (qui y des­

cend).

Zatem projekt niniejszy dotyczy wyłącznie tylko hotelarzy, t. zn. osób, które trudnią się zarobkowo przyjmowaniem obcych na mieszkanie z obsługą w urzą­

dzanych w tym celu pomieszczeniach umeblowanych, ewentualnie także z wiktem. Według doktryny prawnej, nazwa urządzenia (hotel, oberża, gospoda idt.) jest obo­

jętna, jeśli tylko przedsiębiorstwo tym ogólnym warun­

kom odpowiada, jak również obojętnym jest, czy przyj­

mowanie obcych odbywa się na podstawie koncesji, czy bez niej.*) Hotelarzem jest nie zawsze właściciel zakładu, lecz ten, kto go utrzymuje, a więc np. dzier­

żawca hotelu. Gdyby natomiast właściciel hotelu pro­

wadził go na własny rachunek, a tylko zarząd oddał komu innemu, to mimo to będzie odpowiadał jako hotelarz.

Projekt przedmiotowego prawa nie dotyczy więc osób, utrzymujących inne zakłady, jak np. wagony sy­

pialne i zakłady kąpielowe, i tym między innymi różni się od przepisów, zawartych w art. 538—544 kodeksu zobowiązań, traktujących również o odpowiedzialności osób, utrzymujących hotele i zajady, lecz odnoszących się też i do innych zbliżonych zakładów (art. 543 k. z.).

Gościem w rozumieniu projektu, .jest każda osoba obca, która, korzystając z oferty (wyraźnej lub dorozu­

mianej) hotelarza, zgłosi się o przyjęcie do hotelu i tam zamieszka. W myśl ogólnych zasad prawnych za gości w rozumieniu powyższym nie uważa się osób, umieszczonych w hotelach przez hotelarza jako swych własnych prywatnych gości, jako też osób, które za­

mieszkują tam stale na podstawie zwyczajnej umowy najmu.**) Nie odnoszą się dalej po myśli art. 6 niniej­

szego projektu jego postanowienia do osób, które rzeczy swe wysłały naprzód, mając zamiar w danym hotelu zamieszkać, lecz z jakichkolwiek bądź względów w nim nie zamieszkały, jako też do takich przedmiotów, jak powozy, samochody, żywe zwierzęta, chociażby zostały one umieszczone w miejscach lub przechowalniach, od­

danych do dyspozycji przez hotel. Przedmioty, zatrzy­

mane przez hotelarza na podstawie ustawowego prawa zastawu, przysługującego hotelarzowi na wniesionych

*) Vide motywy do art. 253 i 256 projektu k. z. (Tilla Longchampsa).

**) Vide motywy jap poprzednio.

1786 ^ 1*3*

M'. fedlatzeft

Spółka z ogr. odp.

Telefon nr 54-244 Rok założenia 1786

HURTOWNIA WIN

FABRYKA WÓDEK I LIKIERÓW

3arnon>slzie Góry

Z a stępem:

Wilhelm Kaintoch, Katowice II

Telefon nr 344-84

19

rzeczach celem zabezpieczenia roszczeń, wynikających z goszczenia i żywienia (art. 544 k. zob.), też. nie pod­

legają przepisom niniejszego projektu -po myśli jego art. 7.

Odpowiedzialność hotelarza jest wykluczoną, jeżeli udowodni on, że szkoda spowodowana została przez samego podróżującego lub osobę, odwiedzającą go, towarzyszącą mu lub należącą do jego służby, albo też przez działanie siły wyższej (nieprzewidziany wypadek, któremu nawet przy należytej staranności nie można było zapobiec).

Poza tym hotelarz odpowiada za szkodę, lecz tylko do kwoty 1000 franków złotych — a więc odmiennie, niż według przepisów kodeksu zobowiązań, gdzie hote­

larz odpowiada do wysokości zwykłej wartości rzeczy utraconej lub do wysokości sumy, potrzebnej do przy­

wrócenia rzeczy do stanu poprzedniego (art. 541 k. zob.).

W wypadku natomiast, gdy: 1. szkodę spowodował sam hotelarz, lub osoba, za którą tenże jest odpowie­

dzialny, 2. przedmioty zostały oddane do rąk hotelarza, lub osoby, jak wyżej pod 1. i 3. hotelarz odmówił przyjęcia przedmiotów wartościowych, jak papiery war­

tościowe, bilety bankowe i biżuteria, do których przy­

jęcia w myśl artyk. 2 p. c) projektu jest zobowiązany — odpowiedzialność hotelarza jest nieograniczona, a więc obejmuje nie tylko stratę, jaką poszkodowany poniósł, lecz także i korzyści, której mógł się spodziewać, gdyby mu szkody nie wyrządzano (art. 157 i nast.).

Największe obiekcje w odniesieniu do naszego ho­

telarstwa, nasuwa przepis wyżej pod 3. wymieniony, zawierający przymus przyjmowania przez hotelarzy przedmiotów wartościowych. Zdaniem polskich sfer gospodarczych, przepis ten jest zbyt rygorystyczny, w szczególności zaś na tle stosunków polskich, gdzie nie tylko nieliczna ilość hoteli posiada urządzenia, po-

(13)

Numer 1 POLSKI RESTAURATOR Strona II zwalające na przechowanie, a więc i przyjmowanie pa­

pierów wartościowych, pieniędzy i przedmiotów war­

tościowych. Nadążenie obowiązkowi przyjmowania,-nie­

znanego przez kodeks zobowiązań, prowadziłoby z re­

guły do przerzucenia odpowiedzialności na hotelarza nawet wtedy, gdyby wzbraniał on się przyjąć przed­

mioty wartościowe. Taki stan rzeczy mógłby znacznie zwiększać warunki do nadużyć. Nie wydaje się zaś prawdopodobnym, aby sam przepis konwencji mógł spowodować, by wszyscy hotelarze w Polsce urządzili sobie safes'y.--- W myśl artykułu 4 projektu, hote­

larz nie może wykluczyć ani zmniejszyć swej odpowie­

dzialności, istniejącej z mocy postanowień projektu, nawet w drodze umowy z gościem, albowiem taka umowa będzie nieskuteczna. Jest to zatem przepis dalej idący, niż analogiczny przepis kodeksu zobowiązań po­

stanawiający, że jedynie wyłączenie lub ograniczenie od­

powiedzialności przez jednostronne ogłoszenie jest nie­

skuteczne i dopuszczający a contrario umowne porozu­

mienie się stron co do odpowiedzialności na innych zasadach, niż podane w art. 538—544 kodeksu zobo­

wiązań.

Wreszcie końcowe przepisy projektu postanawiają, że hotelarz traci przywileje, w projekcie powyższym za­

warte (a więc n. p. przyjęcie powozów i żywych zwie­

rząt z zakresu przedmiotów, objętych odpowiedzial­

nością, oraz rzeczy, oddanych przez gości w hotelu, którzy tam jednakże nie zamieszkali) o ile nie obwieści danych przepisów w miejscu, dla gości łatwo dostępnym.

Również i gość traci prawa, przysługujące mu do hote­

larza z tytułu odpowiedzialności, o ile bezwłocznie nie zawiadomi hotelarza o powstałej szkodzie natychmiast, ipo jej odkryciu. Ponieważ zaś art. 8 projektu stanowi, że prawo państwowe ma zastosowanie we wszystkich przypadkach, nie przewidzianych w projekcie, przeto kod. zobow. miałby zastosowanie w ustaleniu kwestii, w jakim czasie należy wnieść pozew o wynagrodzenie szkody. Odnośna norma kodeksu zobowiązań podaje, że odszkodowania nie można dochodzić sądownie po upływie 6 miesięcy, od chwili otrzymania wiadomości o szkodzie, chyba, że hotelarz przyjął rzecz na prze­

chowanie lub zachodzi po jego stronie zły zamiar, albo rażące niedbalstwo (art. 540 kod. zobow.) — („Śląskie Wiadomości Gosp.“).

IV. Podatki i opłaty

Dr Kaz. łlarhat-Załuskj Dyr. Izby Przem.-Handl.. w Krakowie

Uwagi noworoczne o świadectwach przemysłowych

Trudno wyobrazić sobie idealny system podatkowy, a utyskiwania na podatki są równie często w Anglii, kraju stawianym na wzór pod względem skarbowym, jak i u nas. Wystarczy zajrzeć do pierwszego lepszego angielskiego pisma satyrycznego, a już pierwszy obra­

zek przedstawiający obywatela, uginającego się pod brzemieniem różnych „taxes“, będzie dostateczną ilu­

stracją stanu rzeczy. Nic ma też żadnych obiektywnych powodów, by stwierdzić, że tylko my nie lubimy płacić podatków, przeciwnie, kto wie, czy właśnie obywatel polski nie zdaje sobie w większym stopniu sprawę z tego. czym jest podatek dla Państwa, którego od­

zyskanie wymagało niezliczonych wprost ofiar życia i krwi całych pokoleń. Wystarczy tu powołać się na wieloletnie francuskie perypetie budżetowe.

Ale jeśli są utyskiwania, po stokroć uzasadnione w kraju o obniżającej się od lat stopie życia, to są one słuszne tym bardziej, im więcej dotyczą systemu po­

datkowego i jego niesprawiedliwości. Jeżeli się zważy, że zasada skarbowa, by skarb miał zapewniony dopływ środków na potrzeby Państwa, zasada sprawiedliwości, by te ciężary rozkładały się istotnie sprawiedliwie na wszystkich, a zasada społeczno-gospodarcza zaś, by system podatkowy mógł być równocześnie dźwignią dla rozwoju gospodarczego Państwa, to nie trudno dojść do wniosku, że kolizja tych trzech zasad jest prawie nie do uniknięcia. Zasady obowiązują przecież w pierwszym rzędzie państwowy aparat ustawodawczy i wykonawczy a płatnik na ich zastosowanie nie ma zwykle większego wpływu. Wszelkie zwichnięcie ró­

wnowagi między tymi trzema zasadami, nie może dać absolutnie pożądanych wyników i to ani dla płatników ani tym bardziej dla Państwa. Gdy dominuje zasada

„pro fisco“ rezultaty zawsze obrócą się „contra fiscurn“.

Prędzej czy później. Trudność zaś leży w tym, że w konflikcie między tymi trzyma zasadami, zwykł z re­

guły zwyciężać fiscus, ze szkodą dla równowagi.

Każdy podatek szczegółowy, będzie bardziej nie­

sprawiedliwy, niż podatek ogólny. Niepątpliwie łatwość, z jaką można nakładać, kontrolować i egzekwować po­

datki szczegółowe decyduje, że aczkolwiek stanowiły one najprymitywniejsze formy podatkowe, do dziś dnia nie zostały zarzucone, a przeciwnie stanowią jedne z najbardziej „sympatycznych“, z punktu widzenia władz skarbowych środków zapewnienia skarbowi do­

chodów. To też i dzisiaj mamy podatki, które właściwie niczym nie różnią się od „pogłównego“ czy „podymne- go“, jeśli zaś różnią się czym, to chyba brakibm uza­

sadnienia wszelkiego dla skali wymiarowej, jaką sto­

sują. Takim podatkiem jest podatek przemysł o- w y, pobierany w formie opłat za świadectwa prze­

mysłowe. Jeżeli pozwoliłem sobie na ten dłuższy nieco wstęp to dlatego, że nie wierząc w możliwość prze­

prowadzenia generalnej reformy systemu podatkowego, sądzę, iż reforma ta powinna być stosowana stopniowo, przez likwidację dziwolągów podatkowych, nie stoso­

wanych gdzieindziej a sprzecznych z zasadą sprawie­

dliwości i zasadą społeczno - gospodarczą, w szczegól­

ności zaś hamujących rozwój życia gospodarczego a przede wszystkim handlu.

Pomoc bezrobotnym to nie jałmużna, Y

to obowiązek i nakaz sumienia ®

Cytaty

Powiązane dokumenty

18) zgodnego z Umową wykonywania Fazy Zarządzania oraz Utrzymania Kolumbarium. Koncesjonariusz zobowiązany jest do wykonania Przedsięwzięcia zgodnie z zakresem i w

łecznego, nie uchylając często sprzecznych z nimi norm obowiązujących w innych ustawach i przez uzupełnienie istniejących przepisów, stając się nowym zlepkiem ustaw

szych nie prowadzi ksiąg, i to z tego powodu, że niezmiernie trudne jest zebranie dostatecznych dowodów na utargi dzienne ze względu na bardzo drobne kwoty, w jakich sprzedaż napojów

(2) Pomieszczenia przeznaczone dla gości powinny być dokładnie przewietrzane codziennie po zamknięciu zakładu i przed jego otwarciem; w czasie, gdy zakład jest czynny,

W środę, dnia 17 bm. odbyto się Doroczne Walne Zebranie przy udzielę 19 członków. Zebranie zagaił prezes Piszczek, witając obecnych przedstawicieli Zarządu Głównego w oso­.

W sprawozdaniu mym nie bede podnosił specjalnych zasług, gdyż uważam, iż każdy z nas podjąwszy się pewnej misji, spełnił tylko swój obowiązek, nie myślę również

daży wyrobów monopolu spirytusowego bez wyszynku stanowiłby o zaliczeniu danego przedsiębiorstwa do kategorii drugiej świadectwa przemysłowego (cz. A rozdział VII kategoria

Jestem świadomy/świadoma odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia.. WYKAZ OSÓB UPRAWNIONYCH DO WYKONYWANIA KONCESJONOWANEJ DZIAŁALNOŚCI GOSPODARCZEJ LUB