• Nie Znaleziono Wyników

Stosunek Polaków do Żydów podczas okupacji - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Stosunek Polaków do Żydów podczas okupacji - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

SARAH TULLER

ur. 1922; Piaski

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, projekt Lublin.

Pamięć Zagłady, Żydzi, relacje polsko-żydowskie

Stosunek Polaków do Żydów podczas okupacji

Szłam do pracy codziennie [z Majdanu Tatarskiego do Lublina]. Po drodze do Lublina, Polacy stali, „Po co ci ta sukienka?” To było lato. Tak wszystko, co posiadałam, było z przed wojny. Wszystko, co nosiłam, nie było takie dobre, już miało łatę, ale wszystko było ładne. „Po co ci ta sukienka, przecież cię jutro zabiją. Czego oni to mają dostać? Żydóro, daj mnie tą sukienkę”. Jak do kogoś mówiłam, śmiałam się, [to mówili]: „Spójrz na tą żydórę, ona się śmieje. Ona nie wie, że jutro będzie w piecu”. Takie były te słowa. Jeżeli ktoś myślał dobrze, to nie powiedział. Albo nic nie mówili, albo jeering. Po prostu jeering, to więcej, że się nabijali. To było szyderstwo.

Jak pracowaliśmy, w te dni, cośmy pracowali, budować Majdanek, concentration camp, tośmy nie mówili z sobą.

A ci ludzie stoją z boku i rzucają imienia na ciebie i chcą tą sukienkę ci zabrać. Chcą cię rozebrać. „Pokaż mi twoje majtki. Co, masz jedwabne majtki jeszcze? Czy już nosisz takie, jak ja?”. To były te słowa, rzucane z boku i to było bardzo… Co jeszcze zostało trochę tej dumy, to to zabili. Bo jak ty możesz wytrzymać, jak z wszystkich stron? Jak się mówiło o uciekaniu. Gdzie uciekniesz? „Jak ci Niemiec nie złapie, to cię Polak złapie”. To było to powiedzenie.

Dużo tych osób stało, a ile osób z tej grupy mówiło, to ja nie wiem. Ale ja tylko słyszałam tych, co mówili. I nie słyszałam nikogo, co powiedział komukolwiek:

„Przestań już, oni mają wystarczająco” czy coś. „Przestań”, „Nie mów im” tego nie słyszałam. Albo milczeli, albo mówili.

Chodzenie do pracy do Lublina było… Ja się nauczyłam pić wtedy, bo przed pójściem do Lublina, do pracy myśmy się zbierali i jakoś żeśmy zawsze mieli butelkę wódki. Nie miało się kieliszka, czy szklanki, z wódki, jeden za drugim [pił]. Jak długo wystarczyło. Bo to nam pomogło chodzić.

Jak wracaliśmy, to już [Polaków] nie było. Bo to było późno, bo akurat ich kolacja, to oni jedli kolację. To już wtedy ich nie było. Może jeden, czy dwóch. Tak parę. Tośmy

(2)

nie zwracali uwagi. Ale jak żeśmy szli do pracy, to była cała długość. Nie było miejsca bez człowieka i najgorsze, że brali ze sobą dzieci… I te dzieci to wszystko słyszały. I ta generacja tych dzieci wyrosła z tym samym uczuciem, że Żyd to jest zwierzę.

Poza tym, ja nie miałam nic, nikt nie powiedział dobrego słowa, za wyjątkiem tego pana w tym pociągu. I ta polska rodzina, co nas przyjęła na ten dzień, jak uciekliśmy z Majdanu Tatarskiego. To oni się też narazili. To byli znajomi. To byli zwykli ludzie, nieuczeni. I mój ojciec ich zatrudniał, oni pracowali w tym budynku dla nas. Bo jak już interes się zamknął, to oni przychodzili, sprzątnęli… Ale oni na święta dostali zawsze dobrą pensję i oni byli bardzo zadowoleni i uważani też jako robotnicy, ale i przyjaciele. Bardzo fajni ludzie. Bardzo fajna kobieta. Ja ją jeszcze pamiętam. Była prawdziwa polska kobieta. Jeszcze zawsze z fartuchem… Taka tęga, bo ze złego jedzenia.

I ta pomoc… Gdyby była ta pomoc od tego Polaka. Wiem, jak cierpisz, niestety nie mogę ci pomóc. Bo jak ja tobie pomogę, to mnie zabiją. Ja to rozumiem. To była [pomoc] od niektórych. Była, ale tylko od kogoś. Bo jak znałaś polską rodzinę przed wojną, miałaś dobre stosunki z tą rodziną, to niektórzy się odwracali, a niektórzy byli z tobą. Ci, co byli z tobą, to byli bardzo porządni ludzie. Cudowni. Ale reszta, ta ludzkość, ta kobieta, co mnie nie znała, to by mnie sprzedała za pięćset złotych w jednej chwili. To mi się to stało parę razy… Że niektórzy się odwracali i nie chcieli pomóc, to ja mogę zrozumieć. Bali się. Bali się o własne życie, nie chcieli pomóc. Ale ci, co widzieli Niemca daleko i powiedzieli: „Zdaje mi się, że ta jest Żydówką”. Tego nie mogę wybaczyć.

[Mówię o sytuacjach] w Warszawie. W Lublinie ja nie miałam tych stosunków. W Lublinie ja byłam w getcie. Z naszego domu nas wyrzucili bardzo szybko. Ale i zanim nas wyrzucili, to ludzie wiedzieli, że nam zabrali dom od razu. Ale wszyscy się trzymali. Jak mi nie powiedzieli hello, to mi nic nie powiedzieli. Ale nie wołali Niemca na mnie. Nie odwrócili się ode mnie. To było tak –nigdy dla mnie nic nie byłaś, i dalej jesteś dla mnie nic. Ale później, jak nas wrzucili do tej dzielnicy getta, to ja naprawdę nigdy nie miałam nic wspólnego z Polakami. Ja nie mogę powiedzieć. Ja nie chodziłam do nikogo.

Ja znam parę z moich znajomych, których już nie ma. To były rodziny już mieszane.

W tamtych czasach, jak Żyd się ożenił z Polką, czy Polak z Żydówką, to zazwyczaj ten Żyd przeszedł na katolicyzm. Bo nie było cywilnych ślubów tylko, musiał być także religijny ślub. I zazwyczaj ta rodzina żydowska, 99 procent [przypadków]

uważała tego członka za umarłego. Ale jednak były rodziny niektórych, co panowie byli żołnierzami. I były mieszane małżeństwa, gdzie były przyjęte i te rodziny sobie pomagały. Te polskie rodziny pomagały. Mnie pomagały, nam pomagały podczas wojny dwie polskie rodziny. Karwowskich, których mieliśmy i ich in-laws, to znaczy jedna córka wyszła za mąż za Kraszewskiego. Ten pan umarł, ale ta rodzina nam bardzo pomogła. Ta rodzina nam pomogła przeżyć, bo oni mieli te znajomości. Tak, że jak ja zachorowałam i miałam zatrucie krwi, ona była w szpitalu, ona mi przynosiła

(3)

te medycyny. Jak mój brat został zabrany, myśmy nie wiedzieli, co się dzieje, to ona miała znajomości i z tym polskim policjantem, który przyszedł. Tak, że myśmy polegali na Karwowskich i na Kraszewskich. I te dwie rodziny nam bardzo, bardzo pomogły.

Data i miejsce nagrania 2010-12-14, Boynton Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Magdalena Kożuch

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

jakby moi najlepsi przyjaciele wiedzieli, że ja jestem Żyd, nie wiem, czy by mnie zostawili.. Nikt nie wiedział, że jestem

Jak się na ulicy się słyszało, wiesz, coś jakieś przykre powiedzonko o Żydach – na przykład jak grałem w guziki, wtedy była taka gra w guziki, było masę guzików

[Do młodych ludzi w Polsce chciałabym powiedzieć], że jak jeszcze mają dziadka czy babkę, jak coś słyszą od nich, żeby to zawsze słuchali z grain of salt [ze szczyptą

To jednego dnia moja mama, jak przyjechał jej mąż, powiedziała: „Słuchaj, jak ty mnie nie weźmiesz do Lublina, to ja biorę mój brzuch i dziecko i jadę do Krasnegostawu z

Tośmy się wszyscy zbierali zanim żeśmy poszli, to żeśmy zawsze mieli wódkę i każdy pił, żeby sobie dodać

Ale przyszedł taki chłopak właśnie z dzielnicy, gdzie mówili tylko po żydowsku, albo z miasteczka, gdzie mówili tylko po żydowsku, to on został od razu ofiarą?. Od razu kula

Ojciec od razu znalazł miejsce, posadził mamę w jednym miejscu, posadził mnie pośrodku, posadził mego brata przy drzwiach i on też znalazł miejsce.. I ten pan, co z

I jak tam jesteśmy, to już w Lublinie w tym domu był już syn naszego wspólnika –przeżył w przechowaniu u Polaków razem z jedną dziewczynką i oni zostali razem, pobrali się