• Nie Znaleziono Wyników

Ludzie niezależnie od rasy i narodowości nie muszą być źli - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ludzie niezależnie od rasy i narodowości nie muszą być źli - Helena Chróściewicz-Filipowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA CHRÓŚCIEWICZ-FILIPOWICZ

ur. 1928; Wilczy Przewóz

Miejsce i czas wydarzeń Wilczy Przewóz, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa

Słowa kluczowe Wilczy Przewóz, II wojna światowa, Wysock, żołnierze niemieccy, pomoc od niemieckiego żołnierza

Ludzie niezależnie od rasy i narodowości nie muszą być źli

Ale był, nie wiem, dlaczego, taki moment, że ojca przeniesiono za Luboml i dostał szkołę w Wysocku, tak się nazywała miejscowość. To jest miejscowość po tamtej stronie Bugu, a naprzeciw naszej Dubienki, tam koło Hrubieszowa. Dostał [posadę]

właśnie w tym Wysocku, no i to były czasy już takie niespokojne. Myśmy musieli uciekać stamtąd, dlatego, że baliśmy się po prostu. Niespokojnie, to już było po [rozpoczęciu] drugiej wojny światowej. Jeszcze byliśmy w Wilczym Przewozie, kiedy nastąpiło wkroczenie na tamte tereny Niemców. Ja pamiętam, my mieszkaliśmy tam, przy Bugu jeszcze. Niemcy zajęli już te tereny i wojsko niemieckie stacjonowało właśnie w tym domu mojego chrzestnego. Mieszkał tam dowódca - bo było tam sześć, siedem, osiem na górze pokoi – i jego ten oddział. A dlaczego to tak zapamiętałam? Bo mam tu znak na palcu. I chcę powiedzieć, że Niemcy, tak, jak Polacy i wszystkie narody są różni. Miałam, jako dziecko kilkuletnie, miałam jakiś zastrzał, czy coś, miałam tak spuchnięty ten palec i płakałam. I ten dowódca zapytał moją mamę: „Dlaczego to dziecko tak płacze?” A moja mama mówi: „Dlatego, że ma palec cały spuchnięty i ją to boli, ropa wycieka.” – „Proszę przyprowadzić córkę do mnie.” No i kiedy poszłam tam - ze strachem, bo miałam, ile, siedem może lat, może sześć - on zobaczył, ładnie mi to wszystko oczyścił, zabandażował, dał lekarstwa. No i codziennie, dopóki mieszkali, bo front się przesunął do Jagodzina, to był kawałek, jakieś pewnie cztery kilometry od Bugu, on mi leczył ten palec. Jeszcze jak front szedł dalej - kierunek: Rosja – i jak odjeżdżał z tym wojskiem, przyszedł pożegnać się do rodziców i wyjął fotografię dwojga dzieci i powiedział: „To są moje dzieci.” Rodzice bardzo dziękowali mu za to, że się zajął mną, no, bo nie wiadomo, co by było z tym palcem. No i proszę sobie wyobrazić, że ludzie w różnych rasach, taki wniosek wyciągnęłam, nie są źli. Są wyjątki, ale są też ludzie, którzy z wrogiem mogą się obejść w sposób taki ludzki, prawdziwy. To sobie zapamiętałam.

(2)

Data i miejsce nagrania 2017-01-13, Nałęczów

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może [ze względu na to, że] ojciec pracował w tym wydziale nauczycielskim w Puławach, i to, że tutaj mieszkamy, to dostałam nakaz pracy do „jedenastolatki”, bo w

Nie wiem skąd rodzina mamy tam się znalazła, no, łatwo się domyśleć, że to było bardzo dawno, no i Polacy, którzy tam byli, to wiemy, jaką mieli przeszłość,

I moja mama mówi: ”I co ten Iśko tam robił?” A ja mówię: „Siedział na ławce i patrzył przed siebie, i ja mu mówiłam - dzień dobry, i on też coś tam mruczał.” No i

”Wiesz co, że ten jeden pan mi kogoś przypomina.” Ona mówi: „A, ty masz tyle dzieci, rodziców, młodzieży, to pewnie ktoś tam ci się przypomniał”.. A on

Zaraz na początku, jak się to już zaczęło, jak zaczął się inny rząd, ci posiadacze tego dworka [w Antopolu] byli jego właścicielami.. Ale to raczej takie starsze pokolenie,

Dlatego z Wilczego Przewozu w pewnym momencie też trzeba było [odejść], zostawić swoje mieszkania, domy, wszystko, i trzeba było podporządkować się tym Rosjanom, bo wtedy

Słowa kluczowe Nałęczów, szkoła, studia, praca, nakaz pracy, szkoła przemysłu drzewnego, gimnazjum, liceum pani Arciszowej, punkty za pochodzenie, praca w szkole,

Były jeszcze takie, [gdzie można było kupić] rzeczy potrzebne, na co dzień i takie miejsca, gdzie prywatnie wykonywano na zamówienie różne meble, bardzo proste