CHRZEŚCIJANIN g rze c h ó w odpuszczenie
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Warszawa,
Nr 5., maj 1969 r.
■
TRESC NUMERU:
GRZECHÓW ODPUSZCZENIE CO MYŚLICIE O CHRYSTUSIE?
OD EDENU DO GETSEMANE POLSKIE WYDANIE CONCILIUM SZKOŁA NIEDZIELNA:
CZY WIECIE, ŻE...
WYDAWNICTWA KOŚCIELNE PIĘĆDZIESIĘCIOLECIE ZBORU W SUCHEJ
KRONIKA
AUDYCJA: „GŁOS EWANGELII”
Z WARSZAWY
M iesięcznik „ C h rze śc ija n in ” w y sy łan y jes t b e zp łatn ie; w y d a w an ie czasopism a um ożliw ia w yłącznie o fiarn o ść C zytel
ników . W szelkie o fia ry n a czasopism o w k ra ju , p ro sim y k iero w ać n a k o n to : Z jednoczony K ościół E w angeliczny: PK O W arszaw a, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w p łaty n a odw rocie b lan k ie tu . O fia
ry w płacane za g ra n ic ą n ależy k ie ro wać przez oddziały zag ran iczn e B an k u P o lsk a K asa O pieki, n a a d re s P re z y d iu m R ady Z jednoczonego K ościoła Ew angelicznego w W arszaw ie, ul. Z a- g ó rn a 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego.
Redaguje K olegium w następującym składzie: Józef Mrózek (Red. nacz.), M ieczysław K wiecień (sekr.), Zdzi
sław Repsz, Edward Czajko, Jan Tołwiński. Adres Redakcji i A dm i
nistracji: Warszawa, ul. Zagórna 10.
Telefon Redakcji: 29-52-61 (wewn.
9). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.
RSW „ P ra sa ”. W arszaw a, S m olna 10/12. N akł. 4700 egz. O bj. 2,5 ark.
Zam . 547. P-39.
„Czemu poczciwą nie być? Poczciwym być dobrze. Kiedy czło
wiek żadnego grzechu na duszy nie czuje, to taki robi się lekki jak ten p tak , co pod same niebo lata... Jest i niebo, i piekło, j i wieczne zbawienie, i wieczne potępienie. Ale żeby już niczego ,na tym święcie nie było, to zawsze w człowieku jest cóściś, co w grzechu kąpać się nie chce, tptk samo, ;na przykład, jak ciało w kałuży” . Te m ądre słowa znajdujące się na stronicach nie
w ielkiej książeczki Elizy Orzeszkowej pit. „ C h a m ” , przypom i
nają nam o dwóch ważnych faktach z dziedziny Bożej ekonomii zbawienia. F akt pierw szy — (to fakt grzechu. Już od wieków najw ięksi myśliciele ludzkości zastanaw iali się nad tym , dlacze
go na tym świecie jest tak wiele zła, nienawiści, cierpienia i sm ut
ku; dlaczego są wojny, rozbicia rodzin, skąd tyle przestępstw.
Są to pytania bardzo poważne. Może naw et szczególnie wtedy, gdy w ierzym y, że Bóg jieist spraw iedliw y i pełen miłości, i który stw orzył człowieka na obraz i podobieństwo Swoje. Błogosła
wiony niech będzie Bóg za to, że Ite istotne pytania nie muszą pozostawać bez odpowiedzi. Pismo Święte, które jest pisanym Słowem Bożym daje nam konkretną odpowiedź. Słowo' Boże mó
wi, że przyczyną wszelkiego zła, w szystkich nieszczęść jest grzech. Grzech wszedł na świat z powodu nieposłuszeństwa czło
w ieka względem Boga. Bóg stw orzył świat doskonały i w itym doskonałym świecie umieścił doskonałego człowieka. I tego do
skonałego człowieka Bóg obdarzył darem najcenniejszym — da
rem wolności, darem wolnego wyboru. I człowiek w yboru do
konał. N iestety, w ybrał nieposłuszeństwo wobec Boga, wybrał grzech. I właśnie obecność grzechu w sercu człowieka nie po
zwala m u ‘być praw dziw ie szczęśliwym. „Cały sm utek, cała go
rycz, cała przemoc, tragedia, cierpienia serca i hańba historii ludzkiej sum ują się w ty m jednym m ałym słowie g r z e c h ”.
Skądinąd wiemy, że słowo to nie jest zbyt popularne. Ludzie sta
w iają inne diagnozy cierpienia człowieka, nie lubią, gdy mówi się 0 nich, iż są grzesznikami. Ale to nie zmienia sytuacji. N aj
ważniejsze jest to, co Bóg o nas sądzi. A Słowo Boże mówi, że
„wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rzym. 3. 23).
Taka jest praw da. Doświadczyliśmy i doświadczamy jej prak
tycznie w życiu. Wiemy doskonale, że praw dziw ym powodem trwogi, niepokoju i wszelkiego nieszczęścia ta k w życiu jedno
stek jak i całych społeczności jest grzech. A ta praw da staje się nam jasna szczególnie w tedy, gdy dzięki łasce Bożej zaczynamy się przebudzać do nowego życia w Duchu. Zwiastowanie o grze- : chu nie jest, na szczęście, końcem biblijnego zwiastowania. Nie!
Albowiem jest dobra nowina! Ludzie, k tórzy uw ierzą w Jezu
sa C hrystusa „są uspraw iedliwieni darm o z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego” (Rzym, 3, 24. 25). „W Nim mamy odpuszczenie grzechów” (Efez. 1, 7); „każdy, kto w Niego wierzy, dostąpi odpuszczenia grzechów przez im ię Jego” (Dz, Ap.
10, 43) — itaik brzm i poselstwo nowotestamemtowe. I ito jest d ru gi fakt, który na tym miejscu chcemy podkreślić. F akt odpusz
czenia grzechów! Wierzę w grzechów odpuszczenie — odmawia
m y w chrześcijańskim w yznaniu w iary. W ierzymy w grzechów odpuszczenie, i tego odpuszczenia doświadczamy w naszym ży
ciu. Jedynie ten człowiek, k tó ry wziął z ręki Bożej zbawienie 1 nowe życie, wie, co to znaczy mieć przebaczone grzechy, gdyż
— jak na początku zanotowaliśmy — „taki robi się lekki jak ten ptak, co pod sam e niebo la ta ”.
E. Cz-
Co m y ś l i c i e o C h r y s t u s i e ?
N
a pewno każdy człowiek niejednokrotnie myślał o Chrystusie, o Nim czytał, wymawiał Jego Imię, rozmawiał o Nim z innymi, miał o Nim takie lub inne zdanie, i w ten spo
sób każdy człowiek staw ał przed tym pytaniem, aby dać na nie odpowiedź, choćby samemu so
bie!
Gdyby nas zapytano o zdanie o naszych sąsiadach, kolegach, przyjacielach i wrogach, to na pewno moglibyśmy na takie pytanie dać od
powiedź, zarówno sobie samym, a jeśli trzeba, to również i innym, i uważalibyśmy to za rzecz norm alną i słuszną. Ale przed nami, przed każ
dym człowiekiem, stoi już przez całe wieki to pytanie, które postawił sam Jezus Chrystus fa
ryzeuszom, jak i uczniom Swoim (Mt. 16,13—
—20). I jest to pytanie niesłychanej wagi, bo każdy chrześcijanin w pierwszym rzędzie, powi
nien osobiście dać na nie odpowiedź, a od odpo
wiedzi tej zależeć będzie całe jego życie ducho
we, i nie tylko duchowe.
Ponieważ postawiliśmy przed sobą to pyta
nie, zechciejmy jeszcze raz z poważnym zasta
nowieniem się i rozważaniem w świetle Słowa Bożego wyrazić nasze poglądy tak, aby one były prawdziwe, szczere i otwarte, mogły w ytrzy
mać wszelką krytykę ludzką i naszą osobiście!
Jeśli apostoł Jan nazywa Jezusa Chrystusa
„prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka przychodzącego na św iat”, i mówi:
,,Na świecie był, i świat przezeń uczyniony jest:
a świat Go nie poznał” (Jan 1, 9—10), a następ
nie za to Słowo Boże był zesłany na wyspę P at- mos i w tej światłości przebywał, to dlatego, że był przez nią oświecony i Pana Jezusa poznał — bez bajaźni i strachu świadczył innym o zba
wieniu z wiary, bo wiedział Kim Pan Jezus jest dla niego i dla innych ludzi.
Co my myślimy o Jezusie Chrystusie, tym ukrzyżowanym i zm artwychwstałym i oczeki
w anym przez całe wieki przez Kościół? Czy m y
ślimy o Nim, że swego czasu opuścił niebio
sa i przyszedł na ten świat, i jako Bóg objawił się w ludzkim ciele, rozpoczynając w grocie be
tlejemskiej Swoje życie na tej ziemi dla nas, bo przyszedł po to, aby „szukać i zbawić to, co zgi
nęło” (Łk. 19,10).
Co myślimy o wszystkich cierpieniach, hań
bie, niedostatkach, niezasłużonej nienawiści ludzkiej, niesprawiedliwym sądzie, fałszywym oskarżeniu, haniebnym buncie i żądaniu Jego strasznej śmierci na krzyżu, i to wszystko jako ludzkiej zapłacie za Jego miłość i dobroć. Czy chociaż raz w życiu poważnie zastanowiliśmy się nad tym wszystkim, czy może niejednokrot
nie broniliśmy się od tych myśli, aby nas nie dręczyły?
Czy poważnie myśleliśmy o Jego cudownej nauce, jakiej nie było i nie będzie podobnej, tych nieśm iertelnych słowach dostępnych w swojej prostocie i dla dziecka, a będących jed
nocześnie niewyczerpanym źródłem pociechy i radości dla każdego człowieka w najtrudniej
szym czasie doświadczenia i bólu, otuchą dla upadającego grzesznika, który znajduje u stóp Jego ulgę i przebaczenie, i nie tylko przeba
czenie, ale powstanie do nowego życia w Chry
stusie, życia które można określić życiem świę
tym. A ci, którym było „więcej przebaczono”, więcej Go później miłowali, miłowali aż do śm ierci!
Czy myśleliśmy o Jego cudach, o tej nadzwy
czajnej mocy, którą doznawali na sobie chorzy, ułomni, kalecy, chorzy beznadziejnie, trędowa
ci? Ewangelia pełna jest cudownych świadectw 0 Nim, które przetrw ały wieki nie tylko na stro
nicach tej księgi, ale w niezliczonych milionach serc ludzi, którzy pomimo, że nie widzieli Go w ciele, skorzystali z Jego niewyczerpanych łask, korzystają i dzisiaj, bo On jest „wczoraj 1 dziś, tenże i na w ieki” taki sam dla grzeszni
ka, jaki był kiedyś.
Ponieważ poruszyliśmy tak ważne zagadnie
nie jak to, co myślimy o Chrystusie, zechciej
my w pierwszym rzędzie zapytać się tych osób, które dobrze znały Jezusa Chrystusa, żyły w tym samym czasie, co On, śledziły Go, słucha
ły Go; zapytam y przy tym nie tylko Jego przy
jaciół, ale i wrogów, co oni wszyscy powiedzą o. N im !
Zapytajm y więc najpierw, jakie oskarżenie przeciw Niemu wniosą faryzeusze. Czytając Pi
smo Święte słyszymy ich głos: „I szemrali fary- zeuszowie i uczeni w Piśmie, mówiąc: ten grzeszników przyjm uje i jada z nim i” (Łk. 15,2).
Oto całe oskarżenie samouświęcających się lu dzi, którzy chcieli, aby Jezus nie przyjmował grzeszników. A któżby wobec tego potrafił ich przyjąć i zbawić, ktoby dał im żywot wieczny?
Przecież On po to przyszedł, aby zbawić grzesz
ników! Słuchajmy ich dalej: „Także i przed- niejsi kapłani z uczniami w Piśmie naśmiewa
jąc się mówili jedni do drugich: innych ratował, a siebie samego ratować nie może” (Mk. 15,31).
Oto oskarżenie, a jest prawdziwe, bo rzeczywiś
cie On nie pożałował Siebie i Wydał Siebie sa
mego na śmierć i to śmierć krzyżową, bo żało
wał nas, bo um arł za grzechy nasze, abyśmy mogli być zbawieni! (1 Kor. 15, 3).
Wysłuchajmy jeszcze oskarżenia najwyższe
go kapłana Kajfasza: „Rzekł mu Jezus:
„Tyś powiedział. Nadto powiadam wam: od
tąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego na prawicy M ajestatu, i przychodzącego na obło
kach niebieskich. Wtedy najwyższy kapłan roz
darł szaty swoje, mówiąc: bluźnił! po cóż jesz
cze potrzebujem y świadków! Otoście teraz sły
szeli bluźnierstwo jego. Cóż się wam zdaje? A oni odpowiadając rzekli: godzien jest śmierci”
(Mt. 26, 64—66).
Kajfasz, jako przedstawiciel ówczesnego duchowo obumarłego duchowieństwa żydow
skiego, nie mógł pogodzić się z tym, że Jezus
L
3
wyznał, że jest Chrystusem, i że będąc na pra
wicy M ajestatu, przyjdzie znów w chwale!
Za objawienie prawdy, że jest Synem Bożym — musiał umrzeć.
Bodaj najbardziej w pamięci naszej utkwiło imię Piłata; może widzimy, jak um ywa ręce przed ludem od w iny za skazanie Jezusa Chry
stusa, a mimo to wydającego Go na śmierć? Cóż ten P iłat mówi o Chrystusie: „Wyszedł tedy znowu Piłat i rzecze im: oto wyprowadzam go do was, abyście poznali, że w nim żadnej winy nie znajduję” (Jan 19,4). A jakież było świadect
wo żony Piłata o Panu Jezusie? Czytamy: „A gdy on siedział na sądowym krześle, posłała do niego żona jego, mówiąc: nie miej żadnej spra
wy z tym sprawiedliwym : bom wiele ucier
piała dziś we śnie dla niego. Ale przedniejsi ka
płani i starsi namówili lud, aby prosili o Bara
basza, a Jezusa aby stracili” (Mt. 27,19.20).
W ysłuchajmy jeszcze nieszczęsnego Judasza, co on mówi o Chrystusie, którego znał bardzo dobrze, bo ciągle chodził z Nim i był jednym z uczniów, a jednak sprzedał swego Mistrza za trzydzieści srebrników. Czytamy: „Wtedy J u dasz, który Go wydał, widząc, iż był (Jezus) osą
dzony, żałując tego, zwrócił trzydzieści srebrni
ków przedniej szym kapłanom i starszym ludu mówiąc: zgrzeszyłem, wydawszy krew niewin
nego! A oni rzekli: cóż nam do tego? ty u j
rzysz” (Mt. 27, 3.4).
Popatrzm y teraz na setnika, który nadzoro
wał ukrzyżowani Jezusa Chrystusa, który ob
serwował mękę i śmierć, i słyszał ostatnie Jego Słowa; i cóż czyni ten człowiek? On bijąc się w pierś mówi: „Prawdziwie ten był Synem Bo
żym” (Mt. 27,54). Zwróćmy jeszcze uwagę na łotra umierającego na krzyżu obok Jezusa Chry
stusa, słyszymy jego świadectwo o Chrystusie:
„ale Ten nic złego nie uczynił” (Łk. 23.41).
Tak więc i wrogowie naw et Pana Jezusa w y
dali o Nim wspaniałe świadectwo. Ale nie ty l
ko ludzie, ale i duchy złe nie zaprzeczały, że J e zus Chrystus jest Synem Bożym, a świadectwo ich jest zapisane na stronicach Ewangelii: „A duchy nieczyste, gdy Go ujrzały, upadały przed Nim i wołały mówiąc: Tyś jest Syn Boży” ! (Mk.
3,11).
Oto zapoznaliśmy się zaledwie z kilkoma świadectwami ludzi, którzy jak wiadomo, nie byli przychylni Chrystusowi. A teraz zachciej
my jeszcze wysłuchać kilku świadectw od przy
jaciół Chrystusa Pana, którzy byli wiernymi przez całe życie.
Oto stoi przed nami postać Jana Chrzciciela, ten wielki i ostatni prorok Starego Testamentu, asceta przyodziany w odzienie pustelnika, pod natchnieniem Ducha Świętego wychodzi na puszczę, gdzie zgromadza się lud, aby posłuchać jego nadzwyczajnych kazań, kazań sprawiedli
wych, bo n ikt tak nie głosił jak on, z w yjątkiem Jezusa Chrystusa; i oto ten człowiek przed ca
łym tłum em wskazując ręką na idącego Jezusa mówi: „Oto Baranek Boży, który gładzi grze
chy świata ... Jam Go nie znał, ale który mię posłał chrzcić wodą, ten mi rzekł: na kogo u j
rzysz Ducha zstępującego i zostającego na nim, ten jest, który chrzci Duchem Świętym, A jam
widział i świadczył, że ten jest Syn Boży” (Jan 1,29.32—34).
Wysłuchamy apostoła Piotra, który z Jezusem Chrystusem był wszędzie, widział Jego cuda, był z Nim na górze świętej i widział Go w chwale, był z Nim w Getsemane, przeżywał zdradę Judasza, bo widział jak to się działo, i sam się przestraszył śmierci i zaparł się swego Pana, ale widzimy tu Piotra gorzko płaczącego z powodu swego złego czynu, i znamy jego na
wrócenie, i ten właśnie Piotr mówi nam o Synu Bożym: „Przetoż przepasawszy biodra myśli waszej i trzeźwymi będąc, doskonałą miejcie na
dzieję ku tej łasce, która wam dana będzie w objawienie Jezusa Chrystusa, odnosząc koniec w iary waszej, zbawienie dusz” (1 Piotra 1, 13 i 19).
Czytając świadectwo Apostoła Jana, który Pana Jezusa miłował od młodości, widzi w Nim tego, w prawicy którego jest siedem gwiazd, który jest Alfą i Omegą, przed którym padł jak m artwy, ale który go też i podniósł, który jest Wszechmogący (Obj. 1,8), Moglibyśmy zacy
tować wszystkich apostołów, ich wspaniałe świadectwa o Chrystusie, ale niechaj same ich postacie z niezliczonymi masami chrześcijan, prawdziwie nawróconych przez ich świadectwa i życie i głoszenie nauki Jego, dostateczne będą dla nas, że oni wierzyli i uczyli tylko tego, co uczył Syn Boży, a potem świadomie oddali za Niego i Słowo Jego, życie swoje!
Ich chwilowe niedowiarstwo i słabości jeszcze bardziej świadczą o tym, że nie żyli oni cudzym zdaniem, ale swoją w iarą osobistą, której naby
li przez zwątpienia jak to się stało z Tomaszem, który przecież zwątpił, że Jezus zm artwych
wstał i oświadczył, że nie uwierzy, póki nie wło
ży palca w rany Chrystusowe, ale kiedy zoba
czył swego Mistrza zmartwychwstałego, ponie
chał niedowiarstwa i z krzykiem radości za
wołał: „Panie mój i Boże mój” i przypadł do Jego nóg (Jan 20, 28). Raz zwątpił, aby więcej nie było już ani w ątpienia i śmierci wiecznej!
Słyszymy świadectwo Saula z Tarsu o tym, jak zmieniał swoje zdanie o Jezusie, którego prześladował: „Owszem i wszystko poczytam sobie za szkodę dla zacności znajomości Chry
stusa Jezusa, Pana mojego, dla którego wszyst
ko utracił, i mam to sobie za gnój, abym Chry
stusa zyskał” (Fil. 3,8).
Przeczytajm y jeszcze świadectwo obywateli nieba, co oni mówią nam o Chrystusie? Prze
cież oni widzieli Go jeszcze przed stworzeniem świata; oni patrzyli, jak On zstąpił z nieba na ziemię, jak zostawił wielką Swoją chwałę, któ
rą miał u Ojca Swego, jeszcze przed założeniem świata, jak On znalazł Swe miejsce w żłobie w Betlejemie, i był dziwowiskiem dla aniołów. Co oni więc myśleli w tedy o Nim? Oto słyszymy ich chóralne świadectwo: „Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie wszystkiemu ludo
wi: Iż się wam dziś narodził Zbawiciel, który jest Chrystus Pan...” (Łk. 2,9.10). Grzeszni lu dzie tej radości nie rozumieją, i dla tego radości tej nie przeżywają, ale kto uwierzy, ten też do
żywa tej radości, bo jest ona dana dla wszyst
kich ludzi!
O, gdyby do naszych ziemskich uszu, mogły dotrzeć dźwięki niebiańskich chórów, uwielbia
jących Syna Bożego! Tak, wszystko stworzenie Boże oddaje chwałę Mu, ale biedny grzesznik tak upadł, że nie może podnieść głowy swojej, aby razem oddać Jezusowi Chrystusowi chwałę i cześć, że odkupił nas od wiecznego potępie-
nai i śmierci wiecznej!
A przecież sam Bóg Wszechmogący wydał świadectwo o Synu Swoim: „Ten jest on Syn Mój miły, Jego słuchajcie” . A głos Syna Boże
go dzisiaj słyszymy: „Pójdźcie do Mnie wszys
cy, którzyście spracowani i obciążeni, a J a wam sprawię odpocznienie”. Kto usłucha, ten i uwie
rzy, a kto uwierzy, ten też odda cześć i chwałę Jezusowi Chrystusowi i uzna, że świadectwa te są w ierne i prawdziwe.
„W ierna jest ta mowa i wszelkiego przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby grzeszników zbawić, z których jam jest pierwszy” (1 Tym. 2,15).
S. W aszkiewicz
Od Edenu do G etsem ane?
Nieprzyjaźń też położę m iędzy tobą i m iędzy niew iastą, i m iędzy nasieniem twoim i m iędzy nasieniem jej, to potrze tobie głow ę a ty mu potrzesz p iętę” (Genesis 3, 15).
C
zy można opisać piórem i u- mieścić w krótkim artykule całe to wstrząsające w ydarzenie, które miało miejsce w ogro
dzie Getsemane o północy, oko
ło 2000 lat tem u? Czy rozumie każde dziecko Boże i ty drogi Czytelniku, jakie ciężkie, śm ier
telne godziny przeżył zwycię
sko nasz Zbawiciel Jezus Chry
stus, w tę ostatnią noc Swego życia na ziemi? Wniknąwszy głębiej w zdarzenia, opisane przez czterech Ewangelistów, widzimy tam Chrystusa, prze
żywającego straszliwą walkę i przygotowującego się do Golgo
ty, ale widzimy tam też diabła, który ściągnął do Getsemane z wszystkimi ciemnymi siłami piekła i śmierci, ażeby jeszcze raz podjąć bój z Synem Bożym przed Jego krzyżową śmiercią.
To nie była w ojna przeciwko
„ciału i krw i” (chociaż później wystąpili przeciw Chrystusowi z mieczami i kijami). To była duchowa walka Jezusa z szata
nem i jego siłami, w ojna Jed nego przeciwko całej ciemności pod niebiosami. Apostoł Ma
teusz wspomina, że Chrystus z uczniami spożył paschę „i za
śpiewawszy pieśń wyszli na gó
rę Oliwną” (Mat. 26,30). Droga do Getsemane była nie przypad
kowa. Uczniowie nie mogli zro
zumieć wszystkiego, ale Jezus dobrze wiedział, co Go czeka (Jan 18,4). Od Getsemane roz
poczęła się krw awa droga na
szego Pana, wiodąca na Golgo
tę; od Getsemane rozpoczęło się nasze wykupienie od grzechów i zostało zakończone na Golgo
cie, i wreszcie od Getsemane Chrytus rozpoczął zadawać sza
tanowi klęskę, a na Golgocie wymierzył mu ostateczny cios, aby „zetrzeą mu głowę” .
O objawieniu się Chrystusa dobrze wiedział diabeł, ten sta
ry oskarżyciel i potwarca braci naszych. On już był gotów spot
kać naszego Zbawiciela i prze
szkadzać Mu w dziele zbawie
nia upadłej ludzkości.
Dla lepszego w yjaśnienia tej sytuacji zwróćmy się do Biblii, a ona nam ukaże wszystkie chy
tre i zgubne zamysły, które sto
sował szatan, aby złamać w iel
kich mężów wiary, a głównie zniweczyć nakreślony przez Bo
ga plan zbawienia ludzi.
Gdy tylko pierwsi ludzie zwiedzeni przez węża wpadli w grzech i zerwali związek ze swoim Stwórcą, miłosierny Bóg postanowił przywrócić tę spo
łeczność i zbawić ludzi od śmierci. Ta przyszła społeczność i zbawienie łączyły się z przy
szłym nasieniem pierwszej nie
wiasty; ono miało walczyć i w końcu zwyciężyć węża (diabła) i jego nasienie. Czytamy słowa Pana Boga skierowane do węża:
„nieprzyjaźń też położę między tobą i między niewiastą i mię
dzy nasieniem twoim i między nasieniem jej; to potrze tobie głowę, a ty mu potrzesz piętę”
(Genesis 3,5). W rosyjskim tłu
maczeniu słowo „potrze” ozna
czone jest dwoma wyrazami:
„razić” i „żądlić” (kłuć żądłem);
a więc: „to będzie razić tobie głowę, a ty mu będziesz żądlić piętę”. W przytoczonych sło
wach Pana Boga ukryta jest głęboka przenośnia. Dla ludz
kich dusz nie straszne jest żą
dło zwykłego, pełzającego węża, nie straszna jest również jego wrogość. Dla potomstwa nie
w iasty straszne jest śmiertelne żądło starodawnego węża, który jest nazwany diabłem, szatanem i zwodzicielem świata (Objaw.
12,9). Już od samego początku, od upadku pierwszych ludzi szatan rozpoczął działać, a nadto wielu uczynił swymi dziećmi i narzędziem morderstw. Wąż- diabeł, chytrze zwiódłszy nie
wiastę, przystąpił i do jej na
sienia. Pierworodnego syna Ewy, Kaina, uczynił swoim na
rzędziem dla przelania niewin
nej krwi. Takich dzieci szatan posiada bardzo dużo, lecz bia
da im, bo się drogą Kainową udali (Juda 1,11). Właśnie to jest owo nasienie węża, które
go ojcem jest diabeł. „Kto czyni grzech z diabła jest” (1 Jan 3,8).
Chrystus sprzeciwiającym się Mu Żydom powiedział: „Wyście z ojca diabła i pożądliwości oj
ca swego czynić chcecie. On był mordercą od początku i w praw dzie nie pozostał, bo w nim praw dy nie ma...” (Jan 8,44).
Jak w ynika z Pisma Świętego, Kain ze swoim potomstwem nie wszedł do rodowodu Chrystusa (por. Łuk. 3,23). Tam nie ma dla niego meijsca, chociaż był pierworodnym. Na miejsce za
bitego Abla wszedł do rodowo
du Set, następnie jego syn — Enoc. Od tego czasu zaczęto
5
wzywać imienia Pańskiego. Na
w et Ewa powiedziała: „Dał mi Bóg inne potomstwo zamiast Abla, którego zabił K ain” (1 Mojż. 4,25). Z dobrego, bogo
bojnego nasienia Seta wywodzą się: sprawiedliwy Enoch, Noe i inni, później w ierny Abraham.
„Abrahamowi uczynione są obietnice i nasieniu jego; nie mówi: I nasieniom, jako o w ie
lu, ale jako o jednem : I nasie
niu twemu, które jest C hrystus”
(Gal. 3,16; 1 Mojż. 12,7). Bło
gosławieństwo A braham a roz
szerzyło się i objęło i nas, przyj
mujących Chrystusa wiarą. „Wy jesteście Chrystusowi, a Chry
stus Boży” (1 Kor. 3,23). Oto właśnie jest to nowe nasienie Chrystusa, którego jest ojcem Bóg. Napisano: „Każdy naro
dzony z Boga nie czyni grzechu, dlatego, że nasienie jego w nim przebywa i nie może grzeszyć, gdyż z Boga jest narodzony” (1 Jan 3,9). Nasienie Chrystusa od początku prowadzi walkę z wę
żem i jego nasieniem, i nigdy nie zgodzi się z kłamstwem.
Szatan dobrze wiedział, że z po
tomstwa Abrahamowego, z po
kolenia Judy i domu Dawido
wego powstanie Pojednawca i wszechmocny Zwycięzca, który stoczy z nim walkę i potrze mu głowę (1 Mojż. 49,10; Obj. 5,5).
Dlatego wąż w ytężał wszelkie siły, aby rozerwać ten zbawien
ny długi rodowód i nie dopu
ścić do narodzenia Chrystusa.
„Kąsał w piętę” nie tylko po
kolenie Judy i dom Dawida, ale cały naród izraelski. Przytoczy
my kilka przykładów ukazują
cych tę złowrogą pracę.
Przesiedleni synowie izrael
scy do Egiptu rozmnożyli się, wzmocnili się i napełniła się ni
mi owa ziemia (czyt. II Mojż. 1).
Faraon rzekł do ludu swego:
„... mądrze sobie pocznijmy z nimi, by się snać nie rozmno
żył ... A tak ustanowili nad nim poborców, aby go dręczyli cię
żarami swymi. Ale im więcej go trapili tym więcej rozmnażał się i tym więcej rósł ...” . Wtedy szatan wymyśli nowy plan, a władca egipski daje rozkaz po
łożnym (akuszerkom) heb raj
skim: „... jeśli będzie syn — za
bijcież go, a jeśli córka, niech żywa zostanie. Ale kobiety one bały się Boga i nie czyniły tak ”.
Bóg nie zapomniał o swym na
rodzie. W tym właśnie trudnym
dla narodu Izraelskiego czasie, w koszyku na wodzie kryło się piękne dziecię, na które nieu
stannie patrzyły oczy Pana. To był Mojżesz, przyszły mąż w ia
ry. Faraon nie przypuszczał, że wychowuje na swym dworze człowieka, który za 80 lat w y
swobodzi izraelski naród spod jego ręki. To był cud. Tylko rę
ka Boża zachowała naród od śmierci i wywiodła z egipskiego domu niewoli. Podobną sytuację widzimy w czasie, gdy naród izraelski był w niewoli perskiej za panowania Aswerusa (Est.
3,5—15). Perski książę Haman umyślił zniszczyć nie tylko Mar- docheusza, ale wszystkich Ży
dów, będących w niewoli. Wszy
stko już było przygotowane i naw et listy wysłane do wszyst
kich krain królewskich z rozka
zaniem wyniszczenia Żydów, lecz tutaj Pan Bóg nie opuścił Swego ludu. Gdy szatan powo
łał do w ypełnienia swych za
mysłów złego Hamana, to Bóg ze Swej strony w ybrał Swoje naczynie, młodą niewiastę he
brajską, Esterę i przez nią w y
bawił Swój lud od śmierci. To także był cud Boży. Bóg zaw
sze w ybiera słabe i nieznaczące w tym świecie naczynia i prze
jawia przez nie Swą wielką moc. Takich ludzi ma Bóg wie
le. Wszyscy oni są nasieniem Jego. Przypom nijm y sobie cza
sy panowania nad Izraelem Saula i Dawida, a i tam zoba- czym żądło węża skierowane w
„piętę” męża Bożego. Jednak tym razem szatan wykorzystał za swe narzędzie nie poganina, a samego króla izraelskiego Sau
la, którego w końcu zupełnie zgubił. Ileż to razy Dawid u- chylał się od oszczepu Saula, ileż razy Dawid w yryw ał się z rąk śmierci i pozostawał przy życiu.
On był w ierny Bogu i Bóg był jego obrońcą. Należy wspo
mnieć o długotrwałej bezpłod
ności Sary — żony Abrahama, Rebeki, Racheli — żony Jakuba, 0 upadku pierworodnego Ezawa, a przekonamy się, iż to wszyst
ko nie było dziełem przypadku.
1 tam nie odbyło się bez dzia
łania diabła, usiłującego prze
szkodzić wzrostowi nasienia Bo
żego.
Jednakże Wszechmocny Bóg ma Swój plan, którem u nikt nie może stawiać oporu. Przyszedł
czas, wypełniło się Słowo, i na
rodził się Zbawiciel — Jezus Chrystus. Powstał z nasienia niewiasty (a nie męża), dokład
nie tak, jak powiedział Bóg 4000 lat przedtem w ogrodzie Eden. Przyszedł Jezus, aby sto
czyć walkę z wężem, a przez Swą śmierć dać nam nowe wieczne życie i pokój z Bogiem.
W ten czas kiedy cała ziemia radowała się z narodzenia Dzie
ciątka, szatan przygotowywał swój plan. Wkrótce radość ludzi zmieniła się w płacz i krzyk be
tlejem skich matek. Cóż się sta
ło? Szatan nie mając siły prze
szkodzić narodzeniu Chrystusa, skierował swe nasienie, ażeby zniszczyć Dzieciątko. Dla prze
lania tej krwi, w ykorzystał on swe nasienie —■ Heroda. Chry
stus był wywiedziony ręką Bo
żą z Betlejemu do Egiptu, jed
nakże wiele dzieci w Betlej emie zostało wymordowanych. Swą wściekłość wylał wąż na nie
winne dzieci. To nie była ostat
nia potyczka, lecz początek wal
ki z Chrystusem. Oto widzimy Chrystusa w trzydzieści lat póź
niej, zawiedzionego przez Ducha na pustynię, aby był kuszony.
I właśnie wtedy, kiedy Twój i mój Zbawiciel, będąc osłabiony długim postem — łaknął, przy
stąpiły do Niego moce piekła i kusiły Go (Mat. 4, 2—11). Sły
szymy głos kusiciela skierowany do Syna Bożego, stojącego na ganku kościelnym: „Jeśli jesteś Synem Bożym spuść się na dół”.
Czy mógł Syn Boży przyjąć ta
ki głos? Na tę i wszystkie inne podobne propozycje, Chrystus dał mądrą, Bożą odpowiedź i wyszedł z boju, jako zwycięzca.
I dlatego właśnie przyszedł!
Chwała Mu!
Niejednokrotnie uczeni i fa
ryzeusze naradzali się, jak poj
mać Chrystusa w Jego słowach i osądzić (Mat. 22,15—21), lecz zawsze porażeni będąc pełną mądrości odpowiedzią, odcho
dzili od Niego zawstydzeni.
Wiele razy zamierzali Go schwycić (Jan 7,30). Nawet Ży
dzi pewnego razu wzięli kamie
nie, aby rzucać na Jezusa znaj
dującego się w świątyni, lecz On wyszedł przechodząc środ
kiem między nimi, i tak uszedł (Jan 8,59). Szatan znalazł nawet dogodny moment, aby kusić Sy
n a Bożego przez Piotra, kiedy ten napominał swego Pana, aby
nie szedł do Jeruzalem u na m ę
ki. Chrystus dokładnie wiedział, że to nie podstęp Piotra, lecz szatana i dlatego powiedział:
„Idź precz ode mnie, szatanie”
(Mat. 16,21—23). Przekonujemy się z Pisma Świętego, że czas pojmania i śmierci Chrystusa jeszcze wówczas nie przyszedł i dlatego wszystkie wysiłki i za
m iary szatana były daremne.
A teraz, drogi przyjacielu, pójdziemy za Chrystusem do Getsemane i popatrzym y na he
roiczny czyn naszego Zbawicie
la. Widzimy tu także Piotra, J a na i Jakuba. Już samo oddzie
lenie ich od pozostałych ucz
niów i polecenie czuwania, mó
wi o przybliżeniu jakiejś walki.
Chrystus przestrzega uczniów:
„Módlcie się, abyście nie popa
dli w pokuszenie” (Luk. 22,40).
Syn Boży zaczyna trwożyć się i smęcić. Jego dusza śmiertelnie cierpi. Oto oddala się od ucz
niów, pada na kolana i zaczyna gorąco się modlić. Słychać westchnienia i głośne wołanie:
„Ojcze! Zachował mnie od tej godziny! Ale dlatego przysze
dłem na tę godzinę” ! (Jan 12,27). Modlitwa trw a. Płynie prośba: „Ojcze mój! Jeśli moż
na, niech mię minie ten kielich, wszakże nie jak ja chcę, ale jak Ty” (Mat. 26,39). Modlitwa uci
cha. Dookoła głęboka noc. Chry
stus podchodzi do uczniów.
Wszyscy śpią. Spią i synowie Zebedeusza, śpi i śmiały Piotr.
A przecież Pan nakazał im czu
wać, gdyż blisko jest kusiciel- -diabeł. Jeszcze raz Jezus od
chodzi na modlitwę, i czyni to po trzykroć. Modli się na kola
nach. Nie była to modlitwa po
dobna do poprzednich, lecz ja
kiś śm iertelny bój z niewidzial
nymi ciemnymi siłami. Jeden przeciwko całej ciemności. Oj
ciec Niebieski odpowiada na Je go modlitwę: „oto pojawia się Anioł z nieba i posila Go” . Wal
ka trw a dalej. Ew. Łukasz pi
sze: „I będąc w walce gorliwiej się modlił. A był pot Jego jak krople krwi, ściekające na zie
mię” (Łuk. 22,44). Jakież to śmiertelne m inuty przeżywa Chrystus w tę noc? Z kim On walczy? Jaki kielich stoi przed Nim, którego nie chce pić?
Przecież nasz Zbawiciel na pew
no nie walczył ze swymi my
ślami. W Jego duszy nigdy nie stanęło i nie mogło powstać py
tanie: iść czy nie iść na Golgotę.
Takie myśli przeczyły by całe
mu Pismu Świętemu. On sam powiedział: „Nikt mi go (życia) nie odbiera, ale Ja kładę je sam od siebie. Mam moc położyć je, i mam moc znowu wziąć je”
(Jan 10,18). Słowo Boże nie po
twierdza, że Golgota wywołała w Panu Jezusie bojaźń i drże
nie. On przyszedł na świat dla
tego, ażeby oddać duszę Swą na śmierć i czekał tej godziny, al
bowiem w Jego męczeńskiej śmierci — nasze życie, w yba
wienie i uzdrowienie (Izaj.
53,5.11; Łuk. 12,50). Nie uchy
lał Chrystus swych u st od nad
chodzącego kielicha utrapienia i męki. Kiedy przyszedł czas, w ypił go do dna.
W Getsemane była zupełnie inna sytuacja. W tę ostatnią noc, kiedy tylko kilka godzin oddzielało Chrystusa od Golgo
ty, szatan zgromadził wszystkie swe siły, wszystkie duchy zło
ści, aby ostatni raz wstąpić w bój z Chrystusem, nie dopuścić Go do Golgoty, a tym samym popsuć plan zbawienia. Jak wi
dzimy przeciwko Chrystusowi wystąpiło piekło i śmierć. Sza
tan podawał Chrystusowi inny kielich śmierci, swój kielich.
Chrystus, znając zamysły kusi
ciela, modlił się do Ojca mó
wiąc: „Niech mnie ten kielich m inie”. U Marka powiedziano:
„minęła Go ta godzina” (Mk.
14,35). Zauważmy: „kielich ten”
i „ta godzina”, a więc ten cięż
ki czas walki. Od nadmiernego wysiłku duchowego i ciało cier
piało tak, że w tę chłodną noc w ystąpił na Nim pot i spływał kroplami krwi. Walczył Jezus do końca i zwyciężył! Zwyciężył
węża i jego nasienie. Słowo Bo
że rzuca światło na wydarzenie w Getsemane i potwierdza to zwycięstwo. „K tóry za dni ciała swego z wołaniem wielkim i ze łzami ofiarował modlitwy i bła
ganie temu, który Go mógł za
chować od śmierci, i wysłucha
ny został dla bogobojności... stał się dla wszystkich, którzy Mu posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego” (Hebr. 5,7.8). Tak, Chrystus umarł, lecz um arł w naznaczony czas, dla naszego zbawienia. Przedwczesna śmierć nie dotknęła Go; nie wypił sza
tańskiego kielicha. Porażony w głowę wąż ■—■ szatan, był wyg
nany precz (Jan 12,31). Chry
stus przeżył tę śm iertelną go
dzinę zwycięsko, a kiedy przy
szła Jego właściwa godzina cier
pień, w tedy śmiało i dw ukrot
nie powiedział szukającym Jego duszy: „Jam jest” — i pokornie poszedł na śmierć i kielich prze
znaczony przez Ojca Niebieskie
go wypił do dna.
Drogi Czytelniku! To za Cie
bie tak walczył Syn Boży, aże
by oswobodzić Cię od więzów diabła i dać Ci życie wieczne.
Wierz Mu do końca! Twój Zba
wiciel w ogrodzie Getsemane wywalczył to, co było utraco
ne przez pierwszych ludzi w ogrodzie Eden. Nie zapomnij, że ten wąż ciągle jest wrogiem tych, którzy zachowują przyka
zania Boże, i m ają świadectwo Jezusa Chrystusa. Jednakże w każdej chwili Twego życia, Zwycięzca — Jezus Chrystus ma moc pomóc Ci. Twoje schro
nienie i Twoja moc — w jego krwi.
Mikołaj Kulinicz
U p r z e jm ie
p rz y p o m in a m y n a s z y m C z y te ln ik o m o w p ła c a n iu o fia r
n a m ie s ię c z n ik „ C h rz e ś c ija n in "
POLSKIE WYDANIE CONCILIUM
Nakładem Wydawnictwa PALLOTTINUM ukazał się w druku pierwszy tom wydania polskiego Międzynarodowego Przeglądu Teologicznego CON
CILIUM*). Tom zawiera w ybór artykułów z pierwszych dziesię
ciu numerów Concilium, poso
borowego katolickiego pisma teologicznego, które jest reda
gowane przez dziesiątki w y
bitnych teologów z różnych kra
jów i w ydaw ane w dziesięciu językach (w dw unastu krajach).
Polskie wydanie zawiera po kilka artykułów z następujących dziedzin wiedzy teologicznej:
dogmatyka, liturgika, teologia pastoralna, ekumenizm, teologia moralna, historia Kościoła, pra
wo kanoniczne, Pismo Święte oraz kilka artykułów z pograni
cza filozofii i teologii.
Czytelników niekatolickich zainteresują niewątpliwie n aj
bardziej prace pomieszczone w dziale tego przeglądu zatytuło
wanym: E k u m e n i z m . Ma
m y w tym dziale prace takich teologów, jak: Hans Kung, G.
Baum, D. J. 0 ’Hanlon (katolicy) oraz H. Alivisatos, P. Evdoki- mov (prawosławni) i L. Vi- scher, F. Littel (protestanci).
W niniejszym sprawozda
niu chcemy zająć się dwoma ar
tykułam i poświęconymi W o l n y m K o ś c i o ł o m . A rtykuł pierwszy, którego autorem jest F r a n k l i n L i t t e l , m eto
dysta, nosi ty tu ł: T e n d e n c j e W o l n y c h K o ś c i o ł ó w . W pierwszej części swo
jej pracy autor zajm uje się za
gadnieniem rozwoju historycz
nego Wolnych Kościołów, które
*) CO N CILIU M , M iędzynarodow y P rz eg lą d Teologiczny, W ybór a r ty kułów 1—10, 1965/6, P a llo ttin u m 1968, P o zn ań -W arszaw a. C ena 100 zł.
— zdaniem autora — stanowią główny obraz chrześcijaństwa amerykańskiego. Następnie jest mowa na tem at świadectwa Wolnych Kościołów oraz ich u- działu w dialogu ekumenicz
nym. Między innym i następują
ce zasady Wolnych Kościołów
— konkluduje autor — mogą służyć jako istotny wkład do ogólnochrześcijańskiego dialo
gu, a mianowicie: 1. Duch No
wego Testam entu i Kościoła oraz odzwierciedlony w nich sposób bycia stanowią norm ę postępowania. 2. Prawdziwy Kościół jest stowarzyszeniem braci. 3. Dyscyplina kościelna obejmuje członków Zboru, przyjętych przez chrzest wie
rzących lub konfirm ację; przyj
mowanie na członków jedno
stek niezdecydowanych jest w yraźnie potępione. 4. W arun
kiem przystąpienia do Zboru jest wolność decyzji. 5. Wspól
nota w iernych uczestniczy w służbie, misji i świadectwie. 6.
Lud zrzeszony trzym a się z da
la od ducha czasu. 7. Duch mi
syjny. 8. Poddanie się kierow nictw u Ducha Świętego. 9. Ko
ściół — to communio viatorum (społeczność pielgrzymów).
Drugi artykuł na tem at Wolnych Kościołów który no
si tytuł,: C z e g o W o l n e K o ś c i o ł y m o g ą n a u c z y ć k a t o l i k ó w ? , w y
szedł spod pióra jezuity ame
rykańskiego D a n i e l a J.
0 ’ H a n l o n a (n.b. jest on au
torem publikacji umieszczonej w num erze 108, z m aja 1963 roku, pisma AMERICA, a zaty
tułowanej : The Pentecostals and Pope John’s New Pentecost
—■ Zielonoświątkowcy a nowa Pięćdziesiątnica papieża Jana).
Pouczenia, które mogą dać ka
tolikom Wolne Kościoły u jął au
to r w pięciu rozdziałach o na
stępujących nagłówkach: 1. Od
powiedzialna, żywa w iara; 2.
Kościół lokalny; 3. Kapłaństwo wszystkich w iernych; 4. Wol
ność religijna; 5. Otwartość na nowe formy.
„Wolne Kościoły zawsze odczuwały, iż rutyn a i form a
lizm są pierwszymi wrogami prawdziwego chrześcijaństwa. Z tego więc powodu fakt przyna
leżności do Kościoła tylko z ra
cji przyjścia na świat w pew nym środowisku był jednym z
głównych celów ich krytyki.
Odmawianie chrztu dzieci przez baptystów jest jedną z form te
go protestu. Jeśli baptyści nie udzielają chrztu, zanim przysz
ły członek Kościoła nie otrzy
m a go w sposób świadomy i wolny, to czynią to dlatego, iż kładą nacisk na konieczność przyjm owania swojej w iary w sposób dojrzały. Coraz liczniej
si są w pewnych krajach kapła
ni katoliccy, których ta sama troska doprowadziła do odma
wiania chrztu nowo narodzo
nym dzieciom, jeśli ich rodzi
ce są chrześcijanami tylko z imienia” — czytamy m. in. w rozwinięciu tem atu nakreślone
go w tytule pierwszym. Albo da
lej: „Niechęci Wolnego Kościoła do ustalonych form uł towarzy
szy pew na spontaniczność, pew
na giętkość i w kulcie, i w gło
szeniu Ewangelii ... Tradycja Wolnego Kościoła wskaże im (duchownym katolickim — przyp. mój) jak przewodniczyć modlącemu się zgromadzeniu w sposób osobisty, prosty, bogaty w znaczenie i autentycznie u- duchowiony. K onstytucja o Li
turgii Świętej dała pod tę od
nowę podstawy teoretyczne, ka
płani katoliccy jednak zrozu
m ieją o wiele lepiej jej znacze
nie praktyczne, jeśli w ejdą oso
biście, bezpośrednio w kontakt z pastoram i przynależnymi do tradycji Wolnego Kościoła”.
Omawiając następnie zagad
nienie Zboru lokalnego autor zauważa, iż „Wolny Kościół, wcale nie zaprzeczając real
ności Kościoła powszechnego, zawsze podkreślał, jak wielkie znaczenie ma fakt członkostwa w zgromadzeniu lokalnym”, gdyż „tradycja Wolnego Ko
ścioła każe nam pamiętać, że to, co nie jest lokalne, nie jest realne”. Wolny Kościół przypo
mina, że Kościół nie jest insty
tucją lecz wydarzeniem; obec
ność Ducha Świętego musi bez przerw y objawiać się na nowo, a przede wszystkim wtedy, gdy Zbiór słucha z w iarą Słowa Bo
żego i uczestniczy w Wieczerzy Pańskiej. A to może dziać się tylko w poszczególnych Zbo
rach lokalnych. Troska o formo
wanie żywego Zboru lokalnego i doświadczenie zdobyte w cią
gu wieków podczas pracy nad jego realizacją stanowią część świadectwa Wolnych Kościołów.