• Nie Znaleziono Wyników

Dwa Intermedja Lubelskie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dwa Intermedja Lubelskie"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Dwa Intermedja Lubelskie

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 28/1/4, 635-643

(2)

III. MATERJAŁY.

Dwa Intermedja Lubelskie.

Świeżo w ydana „Polska Kom edja R y b ałto w sk a“ z ak tu ali­ zowała p o n iek ąd spraw ę interm edjów polskich, w cennej tej bowiem publikacji ogłoszono przed ruk czterech interm edjów z w. XVII, oraz jedno w cześniejsze z w. XVI, nie m ówiąc już o dwu wchodzących w skład kom edyjki „Z Chłopa K roi“. Jeśli siedem tych pozycyj dołączyć do w ydaw nictw daw niejszych, Łopacińskiego, Plenkiew icza, Bernackiego, Badeckiego, P eretza, nadew szystko zaś N ehringa i B rücknera, otrzym am y spo ry po­ czet tych ciekaw ych okazów lite ra tu ry przew ażnie baronow ej, rozproszonych w arcyrzadkich publikacjach naukow ych, zw ła­ szcza niem ieckich i rosyjskich, w skutek czego uległy one za­ pom nieniu, ta k dalece, że naw et w „L iteraturze P o lsk iej“ K or­ buta niełatw o je odszukać.

Interm edjom polskim poświęcił przed laty trzyd ziêstu sporo uwagi S. W indakiew icz w znakom item studjum o daw nym teatrze popularnym . R ozsegregow ał je tam wedle ich pocho­ dzenia, szczegółowo omówił co ciekawsze, sch araktery zo w ał wreszcie podstaw ow e cechy całej rodziny. Z c h arak tery sty k i tej przypom nieć w arto znam ienną uw agę, że obrazki te, o p e­ rujące bardzo prym ityw nem i efektam i artystycznem i, z n a tu ry swej skazan e na rolę podrzędną na scenie, gdzie przeplatano niem i u tw ory pow ażne, posiadają jed nak dużą dozę sam odziel­ ności, „zgóry okazują ten d en cję do sam oistnego rozw oju... ich autorow ie traktow ali je zawsze jako dział odrębn y i pew ną niezależność tem u gatunkow i zapew nić usiło w ali“ *.

K onsekw encją tych dążności jest to, że gdy owe pow ażne sztuki, łacińskie i polskie, z teatrów konw iktow ych i innych, daw no uległy zasłużonem u zapom nieniu, in term edja nie u traciły swej świeżości i żyw otności po dzień dzisiejszy, i dlatego w ła­ śnie w arto n a nie pobieżnie przynajm niej rzucić okiem . Obo­ jętn a bowiem , czy oparły się one na stary ch tradycjach farsy

(3)

średniow iecznej, czy na facecjonistyce renesansow ej, czy wresz­ cie n a obserw acjach z życia bieżącego, drobne te obrazki ro­ dzajowe, w form ie dialogów lub n aw et m onologów, o treści zazwyczaj dosyć banalnej, urozm aiconej kaw ałam i cyrkowemi, zabarw ionej niejednokrotnie satyrą, zachow ały ruch i rozmach m igawek, chw ytanych po całej ziemi polskiej, w szkole i obo­ zie, na jarm ark u i w karczm ie, wśród chłopów, żaków, żydów i obieżyśw iatów w szelkiego auto ram en tu . Nie cyzelując dro­ biazgów psychologicznych, zadow alając się szkicow em uchw y­ ceniem rysów podstaw ow ych, stw orzyły one m nóstw o prze­ pysznych scenek, skutecznie ryw alizując pod tym względem z sa ty rą obyczajową, a przynajm niej dzielnie jej dopełniając pod względem niejednym .

W spom niany poprzednio m onografista te a tru ludowego w ykazał, iż interm edjum w. XVII, podobnie jak „commedia d e lP a rte “, operu je m otyw am i stereotypow em i, w prow adza oso­ bistości wedle pew nego szablom u, a więc lekarzy-szarlatanów , odrw iw ających łatw ow iernych pacjentów , dalej fanfaronów , po­ kro ju P apkina, n astęp n ie sp ry tn y ch służących, zabaw iających się kosztem pijanych panów , w reszcie cudzoziem ców, mówią­ cych łam an ą polszczyzną. Rów nocześnie jed n ak pam iętać na­ leży, iż w obrębie tych szablonów, anonim owi producenci inter- m edjów poruszali się z całą swobodą, iż nigdy nie brakło im now ych pom ysłów sy tuacyjnych i językow ych, k tórem i zaba­ wiali widownię. W y starczy w skazać na dw ie k a te g o rje osobi­ stości, rów nie jak cztery poprzednie, stereotypow ych, a jedn ak niejednokrotnie w ram ach typ u drobnem i szczegółam i zindy w idualizow anych; pierw sza z nich to dowcipni n abieracze, eks ploatujący gapiów, którzy im w ręce w padną, d rug a, to w łaśnie ci gapie, przy sposobności jednak zdolni nieraz u k ry ty m sp ry ­ tem przezw yciężyć zawodowych am atorów łatw ego zarobku. K ategorja pierw sza to K urołapscy, K uflew scy, D arm ostraw scy i jak się jeszcze nazyw ają, „służali“, w ypędzeni z dw oru lub w ojska i polujący na zysk, z jak najrzadszem narażeniem grzbietu na chłopski kij lub szlacheckie baty. K ategorja dru ga, to chłopi, obojętna, polscy czy zwłaszcza od w. XVIII popularni, białoruscy. N abierani przez służałych, szarpani przez żaków, durzeni przez doktorów -szarlatanów , odgryw ają oni rolę zaw o­ dow ych głuptasów , rolę odziedziczoną po farsach i anegdotach, obcych i swojskich, by w skazać choćby na znakom ite obrazki G licznera o przepraw ach „R u ra ła “ z chłopiętam i dw orskiem i. Nie b rak jedn ak w ypadków , gdy rzekom y prostak, um iejący djabła sam ego w pole wywieść, zabaw ia się kosztem fra n ta m iejskiego, na dudka go w ystrycha, a nieraz i kijem m u do­ kłada. Do tych obydw u k ategoryj należą w łaśnie dw a in term edja lubelskie.

*

* *

(4)

III. M ATERJAŁY. 6 3 7

P ierw sze z nich, „Syn, Służały i Ociec“, je st scenką z ja r ­ m arku. G apow atego w yrostka, Klim aska, strapionego, że „n an k o “ inu w tłum ie się zapodział, podchodzi służały. Daw szy m u do potrzym ania szablę, zabiera m u kaletę i u latnia się, niby to w ianków dla dziew czny kupić. Ojciec tym czasem się o d naj­ duj e i na m iejscu w ym ierza sobie spraw iedliw ość. Taniec chło­ paka, k tó rem u dziew częta się roją, oglądanie szabli, do której go przypasano, i próba dobycia jej z pochwy, bójka przy końcu rozm owy, to efekty kom iczne, spotęgow ane uciesznym językiem chłopaka, p rzekręcającego „ p a ń sk ie “ i n iepańskie zresztą w y­ razy. Scenka w ydobyw ania szabli i przew rócenie się chłopa, niem ogącego w yrw ać zardzew iałego „o rczyk a“, pochodzi zresztą raczej z lite ra tu ry popularnej aniżeli z obserw acji, za prototyp jej m ożnaby uznać analogiczny w ypadek w „Historji o Cesarzu O tonie“ (1569), gdy K lim unt usiłuje dobyć miecz dla Florenca, rów nież od la t nieużyw any i rdzą pokryty.

Interm ed ju m w tóre, „Doktor, Chłop i S tu d e n t“, należy do bogatej rodziny obrazków , praw iących o s z a rla ta n ie -le k a rz u i głupim pacjencie L W tym w ypadku kosa trafia na kam ień, chłop w ydrw iw a m edyka, n ajpierw bowiem praw i mu o so- w izrzalskich sym ptom ach sw ych niedom agań, potem zaś, zam iast „ tw ard y ch “ talarów , ofiaruje tw arde jaja. Owe koncepty są typow e, spotkać je m ożna zarów ne w hum oresce „ P e re g ry ­ nacja M aćkow a“, jak i w innych interm edjach.

O bydw a Interm ed ja L ubelskie znalazłem przed dziesięciu blisko laty w pisane n a p aru w olnych k artach książki łacińskiej z w. XVI. N otatki p row enjencyjne w skazyw ały, iż w początku w. XVIII książk a ta była w łasnością scholarów z Lubelskiego, zapew ne uczniów kolegjum S. J. w grodzie tryb un alskim , stąd nazw ałem in term ed ja lubelskiem i. Pismo w skazuje na koniec w. XVII.

Rękopis, jak w szystkie rękopisy interm edjów , jest n iesły ­ chanie lichy, p ełen błędów . Nie widziałem potrzeby p rzed ru k o ­ wyw ać go z u sterk am i, k tó re dało się poprawić, pozostaw iłem n ato m iast te w szystkie błędy, k tó re m ożna w praw dzie p o pra­ wić bez tru d u , ale na różne sposoby. Poniew aż rkp w yraźnie w skazuje, że autorow i chodziło o oddanie m azurzenia chłop­ skiego, więc pozostaw iłem je, podobnie jak kolokw ialną w y­ m owę (w rodzaju „ b e d e “, „ p rzy d e“), m azurzenie natom iast u s u ­ nąłem w rolach Służałego i D oktora. Chodzi tu przecież o treść utw oru, w pełnem tego słow a znaczeniu, nie o pisow nię za­ b y tk u późnego i pospolitego.

*

* *

1 j. w. str. 174 — 5.

(5)

638 ΙΠ. M ATERJAŁY. I.

Interm edium „SYN, SŁUŻAŁY I OCIEC“.

S y n . Sczesny w ieczór ludkow ie! Nie bedziecies fukać, Ize tu, m iedzy wami, chce tatki posukać.

Skrył mi się gdzieś, niestytysz, tutaj m iedzy w am i. N iem aszli go tu kędy u w as pod n ogam i?

5 W stańcie jeno, proszę was, jakeście łaskawi. Ej, Wałek w nim, toć [że] m ie frasunku nabaw i! W stańcie w szyscy, jeno wzdy go posukajcie, Abo jeno wciornascy m ocno zaw ołajcie: „Tatusiu, tatu siu !“. N us tes i w y zem n ą 1

10 Krzyknicie, bo sie gdzieś skrył bałam ut przedemną. Ba, bodajże diabła śniad, coz mu sie to stało? Jakom zyw jesce m ie t o 2 nigdy nie potkało, Cobym w takim błazeństw ie ch u d a cek 3 m iał zostać. Łupnąłbym go, dalibóg, gdybym mu m ógł sprostać. 15 Ale żyw em u Bogu, tak m u 4 obiecuję,

Ze, jak się bardziej rozjem, to mu n ie sfolguję, Bo mi nań zęby piscą bardziej niz na kaszę, Boże odpuść, mało go za to n ie o g łu s ę 5.

Ej, tak sobie ze m nie kpi, cy sie w stydzi za mnie. 20 W zdym 6 ci się ubrał pieknie, w działem suknią now ą,

I capke w yśm ien itą z w ypuski [t]chorzowe[j], Boty tes mam kowane, ba i pas cerw ony, Ba i ten w ęgierscak w scery m osiądz oprawiony. Owo zgoła praw iem jest m isternie przybrany,

25 Żaden mi nie może dać pew nie w tym nagany.

Przeciec n ie m iał ci sobie zem ną tak pocynać obłudnie, Przyznajcie mi to sam i, w iereć to nie cudnie.

Będę cie, tatuśku, znał, ślubujęć to Bogu, W yjedziewa kiedykolw ie[k] z sobą na ożogu. 30 Nieraz m nie on oskrw aw ił, kiedym z nim co robił,

A jam go jesce nigdy, dalibóg, nie pobił. A le ośm ielęć się kiedykolw iek na cię, Nie pow inien ci sie ja tu zastaw iać za cie. S ł u ż a ł y . Co to tutaj za w ojna, kędy się to w adzą? 35 Będę ja też był za kim, jeśli mi co dadzą.

Ty to, bracie, będziesz b ił? pom ogę ja tobie. S y n . To w y to zaś, panie, drw icie zem nie sobie.

Ej, do diabła z tym słow em , siłas będzie tego? N ie, w ierzęć pono na m nie ujrzeli co z łe g o 7. 40 S ł u ż a ł y .N i e bądźże takim drwalem ! Kiedy cie pytają,

P ieknie ludziom odpedaj, boć zasie nałają. S y n . Dawniej ci ja tu stoję przy stole przed wami,

A wzdy mi nikt nie łajał, przyznają i sam i Ci w ciornascy, którzy tu w około m ie stoją; 45 Spokojni to ludkow ie, niczego nie broją,

A w yście tu dopiero i zaraz łajecie.

Proszę, nie bądźcie takim , bo nie u ro śn iecie8. 1 Rkp.: za m n ą .

2 m i e ( s i e ) t o ; wyraz w naw iasie skreślony. 3 c h u d a c a k (lub c h u d a c c e k ) .

4 m u z a (lub Ja). 5 N ieczytelne o g ł a s ę (?). 6 W z y m .

7 Część w iersza od „słow em “ skreślona i w pisana inną ręką. 8 Sens wskazuje, że po w. 8 wypuszczono parę w ierszy.

(6)

Π Ι. M ATERJAŁY. 639

D alibóg, W aszm ość te rzec dobrze rozpierdolił, I jużem na to w szytko, w iereciem , przyzwolił; 50 Tylko mi dopom oscie [a] ja wam zapłacę,

Arwno 1 W ałku, chocias te pieniądze utracę,

S ł u ż a ł y . N ie bądź[-że] takim błaznem, nie m ów tak nikczem nie, Już w szystko, co zechcesz, bedziesz m iał odem nie, Tylko sie obyczajnie m iedzy ludźm i sprawuj,

55 A tak sprośnie jak teraz, proszę, nie rozprawuj. Masz-że co w tej k a lecie?

S y n 2. Jest tam kilka złotych.

S łu ż a ły .T o ć b y trzeba przyłożyć drugie t y l e 3 do tych. Odwiąż[że] te kalete, przypas[z] ją za plecy, Nie po w iesk u ty chodź, boć to tak nie grzeczy. 60 Chodź ty jak m iejski synek albo jak m łodzieniec.

W ezme ja sam pieniądze, pojdęć, kupię w ieniec, Co dasz której Maruszy, z którą sie ożenisjz], W netże obaczysz, jak sie inaczej odmienisfz]. Ne, przypaszfże] te szable, niżeli ja przydę,

65 Przepatruj że tym czasem , aż ja t e ż 4 nadydę. Tylko żebyś z 5 tą szablą nigdzie n ie odchodził, Bobyś m i barzo pew nie bez niej nie dogodził. S y n 3. Juz w y sie o te salbe namniej nie frasujcie,

Idźcie teraz na rynek, co trzeba kupujcie.

70 Daj go katu, toć m ie to forem nie przystroił, Bede ja teraz [z] sw oim tatką cuda broił. Naprzód go ja postraszę, jako go w ięc zoczę, D obyw szy tej salbice, ku niem u poskocze, To sie zlęknie i zaraz od w ielkiego strachu

75 U cieknie i bedzie sie krył w sz ę d z ie 6 po dachu. O, bedzieć potym w iedział, co to jest drwić z syna, Bo mu jus te błazeństw a czynić nie now ina. A tym czasem przepatrzę m iedzy dzieweckam i, Ktoraby sie nam ów ić 7 dała jachać z nami. 80 Sm iejeć sie sam tu jedna, pono juz przyzw oli,

W iereby u m nie zadny nie miała niew olej. Ej, k iedyby sie z nią obznać, toćbym sobie zyczył, W ierebym se tw arzycki piękniejszy pozyczył, Cobym sie lepiej udał tej grzecnej dziew cynie,

85 Grzecniejsza“ jesce w iere niz Greta w e m łynie. Pozyccie w y m nie, panie, tej twarzycki swojej, A ja w am tes pozycze do czasu tej mojej. Pozyccies, nie bójcie sie, w zdyć jej nie popsuje, Tylko sie w niej dziew eckom kęs pozakazuję. 90 Ba i tać pono moja nie żadna jest, słyście,

Ej, kiedyby zwierciadła, dogodzilibyście.

Ba, przeciem ci p o d o b n o 8, bo n ieb o sck a 9 matka Kochała się w e m nie srodze, ba i moj tes tatka. W yskoczę ja cokolw iek i zaśpiewam sobie, 95 A zabym sie, dziew cyno, upodobał tobie.

1 Skp. a r no. 2 Rkp. C h ło p . s t y ł o (?). 4 Może t u (rkp. przekreślony). 5 ż e b y ś (m i) z. 6 a w s z e d z i e . 7 s i ę (da) n a m ó w i ć . 8 Może n a d o b n y 9 Rkp. n i e b o ż k a . 4 2 *

(7)

6 4 0 III. M ATERJAŁY. P a t r z c i e s , d z ie w e c k i, j a k t o j a k p c h ł a s k a c z e , S ł u c h a j c i e s , j a k t e s i z a ś p i e w a ć r a c z ę . ( H i c a l i q u i d c a n t a b i t , e t P a t e r a d v e n i t ) . W e jz e , m o j o c ie c i d z ie , p o z n a ł m ie p o g ło s ie , A g d z ie z e ś m i s i ę b y ł p o d z ia ł, d i a b e ł w t w o i m n o s i e ! 100 P r z e c i e z a t e n f i g ie l p o s t r a s z y ć g o m u s z e , D o b y w s z y t e j s a l b ic e , t o g o o g a łu s z e . O c i e c . A k t o z c i e t o , K l i m a s k u , d o t e g o o r c y k a p r z y w i ą z a ł ? B o d a jż e g o k a t s a m e g o n a s z u b i e n i c y u w i ą z a ł . C o z t y , c h u d z i n k o , w i n i e n ? A lb o c o z j a d ł k o m u , 105 A lb o ś n i e m ó g ł c o p r ę d z e j u c i e k a ć d o d o m u ? C h c ia ł c ie z ło d z ie j z a p r z ą c , j a k k o n i a d o w o z a , B o d a j z d r a j c a n i e u s z e d ł n a s z y je p o w r o z a . S y n . A le , z g a d ł e ś , o r c y k a ! A w z d y ć 1 t o s a l b i c a , U j d ę ć j a t e r a z , t a t u , z a p a n a ś l a c h c i c a , n o T y lk o z e je j z t y c h p o c h w o w w y j ą ć n i e m o g ę , C ią g n i z e z a k o n i e c , j a z a d r u g i p o m o g ę . C ią g n i z e t e r a s , я c o z c i s i e d z ie je , A to li j u z w y ła z i, a l b o l i s ie c h w ie je . C ią g n i z e t e r a s , c e m u ś s i e p o w a l i ł ,

115 Dobrzez, ześ ktorego pana sobą nie przywalił.

A c z e m u z e ś t o p u ś c i ł, k iz c i w z d y W a l a n t y , K i e d y b y ś m i t e p a s k u d e c z y n ił m ie d z y f r a n t y , W n e t b y c ie o g r z o n io n o z e la z e m p o g ł o w i e , M ia łb y ś t o b e z w ą t p i e n i a , u f a j m o je j m o w ie . 120 O c i e c . N ie p i e r d o l l a d a c z e g o , bo n i e w ie s , c o b a je s z . J a , c h o ć ci d o b r z e c z y n i e , t y m n i e p r z e c i e ł a j e s z . A k i e g o s k a t a r o b i ć z t ą s a l b ą b e d z i e w a , A b o j e n o d r y g a n t a d o n ie j z a p r z ę ż e w a ? S y n . A c o z m o w i s d r y g a n t a , b y s i e m a r c h a n i e r o z b i e g a ł , 125 C z e g o B o ż e u c h o w a j , n a d e m n ą b y ś p ł a k a ł . P r z y d z i e ć t u t e n ł a s k a w i e c , c o t o s a l b a je g o , P o t r a f i ć o n t u l e p i e j , n i ż e l i t y 2 te g o . T y lk o n i e w ie m , c o t o j e s t , z e ju z d a w n o p o s e d , A w z d y 3 j e s c e n i e p r z y s e d ł. 130 O c i e c . T o to o n p o s e d ł i n i e w r ó c i s i e w ię c e j. A k to z t o b y ł t a k i ? S y n . B y ł t o p i ś m i e n n y c z ło w ie k i n i e l a d a j a k i . K t ó r y t a k b a r d z o m ą d r y b y ł, z e m s i e m u d z i w o w a ł , Z n a ć z e s i ę w e s k o l e t e n t a m d o b r z e c h o w a ł . 135 N a u c a ł m i e t u w ie le , j a k to p o s t ę p o w a ć , K ie d y s i e o w o k t o c h c e d z i e w k o m z a k a z o w a ć . D a ł e m c i m u p i e n i ą d z e , s e d t a m w i e n i e c k u p i ć . B o z g o ła , t a t u , t r z e b a d z i ś 4 s i e n a m w y k u p i ć 5. W s z a k z e j e s c e m a m w d o m u d o ł o m o n s k o p o w y 6, 140 R a f e z ią b a r a n i ą i k o ł p a c z e k n o w y . O c i e c . W e jz e , w e jz e , c o t o o n n a k o n i e c p o d z i a ł a ł , N ie , w i e r z e ć p o n o z ło d z ie j n a k o n i e c o s z a la ł, I p r z e t o s i ę d z iw u ję , c o m u s i e to s t a ło , I z e s o b i e k a l e t e n a z a d u w ią z a ło , 1 w d y ć . 2 W y r a z n i e c z y t e l n y . 3 R k p . w d z y . 4 d z i s i a . 5 N i e c z y t e l n e , m o ż e w y ł a p i e ( w y d a ć z ł a p y , d u ż o ) . 6 B y ć m o ż e , ż e m a j ą t o b y ć s ł o w a o jc a ( „ w s z a k z e j e s c e m a s z ) o d w o ­ d z ą c e g o s y n a o d w y d a t k ó w .

(8)

III. M ATERJAŁY. 6 4 1 145 A o n o w i s i e ć j a k i ś t r a f i ł n a p r o s t a k a , A p r a w i e [ci] g o d z i s ia o k p i ł n i e b o r a k a . M o w ie ł j a to b i e , z d r a j c a , n i e c h o d ź t y n i k ę d y , B o t o t e r a s ł o t e r s t w a c h o d z i p e ł n o w s z ę d y . S y n . E j, n i b y n i e 1 s ł y s a ł e ś , b o ć n i e w y t r w a m p e w n ie , 150 B e d e w o ła ł, a l b o z a ś r o z p ł a k s i e s ie r z e w n i e . K ie g o z e m c i k a t a k r z y w , c o z e m c i u t r a c i ł ? O c i e c . W e jz e , j a k o '2 s i e z ło d z ie j z e z ł o d z i e j e m z b r a c i ł ! I j e s c e g o j a k n a b ł a z e ń s t w o d o s a l b y p r z y w ią z a ł. P r o ś z e , z ł o d z i e j u , k o g o , z e b y c i e o d w ią z a ł. 155 S y n . M o j d r o g o n i u , p r o s e z w a s , o d w ią z c ie z m i e o d n i e j , A lb o m i t a m p o k a ż c i e , g d z i e r z e m y c e k s p o d n i . A b o w y , p a n i e ś l a c h c i c , u c y ń c i e t e ł a s k ę , D a w a m z a r a s m o j n a n k o z a t o f a s ł a m a s k ę . O c i e c . A j u z m i t o , z ł o d z i e j u , c h c e s f a s ł e m s a f o w a ć , 160 - P o d ź , z ł o d z i e j u , d o d o m u , b e d e c i e l e p i e j k ie r o w a ć * . S y n . M o je d r o g i e p a n i ą t k a , p o d ź c i e s , m i e w y d r z y c i e , A b o w y , ł a s k a w c o w i e , z a m n i e s i e z n i m b i j c i e . II.

Interm edium „DOKTOR, CHŁOP i STUDENT“ *. C h ł o p 5. P o m a g a b o g W a s z m o ś c io m ® , j a k s i e W a s z m o ś ć m a c ie ! D o k t o r . J e ś l i w a s c o d o le g a , d o k t o r a m i e m a c ie . C h ł o p . M a l u ś k i , a k t o z t o j e s t t e n ? C h ł o p i e c . J e s t t o d o k t o r , a l b o 7 g o n i e z n a c i e ? 5 C h ł o p . D o k r o w t e n 8 j e s t ? a n a c o z [ o n j t e z o p a t r u j e ? C h ł o p i e c . N a 5 f e b r e , n a g o r ą c k e , n a c o k t o c h o r u j e . C h ł o p . M o ś c ie w y , c z y b y 9 m i e o n n i e c h c i a ł o p a t r o w a ć , M a m t e z d e f e k t a s w o je , c z ę s t o m z w y k ł ,0 c h o r o w a ć . C h ł o p i e c . O p a t r z y , b y l e j e n o w y s t a r c z y ł a t a t w o j a k a l e t a . 10 C h ł o p . D z i e c i ą t k o , n i e c h s i e o n o t o n i e p y t a . C h o ć b y m i c y n s u n i e d a ć d o d w o r u d l a te g o , M ils e m n i e , d z ie c ie , z d r o w i e , n i z l i c o i n n e g o . A c o z p o m n i e , g d y l e z e j a k o c i e l e c j a k i , A c ł e k p r z e c i e , k i e d y z d r ó w , j a k o p i e s 11 n a p t a k i . 15 M a m [ci] j a t e s c e r w o n e , m a m te z i s p l e ś n i a ł e R y d z y k i i p i ę t a k i i u r t y n i e m a ł e . T y lk o m i e 1'2 i n f o r m u j c i e 18, j a k o g o m a m p r o s i ć , C h ł o p i e c . C z y s i e k ł a n i a ć , c y t y l k o s a m e r ę c e w z n o s ić . C h ł o p . P r o ś g o t a m , j a k o s o b i e r o z u m i e s z . 20 W ie m u , ż e ś c ie w y p i ś m i e n n y , a ja p r o s t a k s r o g i. 1 Rkp. m i e. 2 Rkp. j a k. 3 N ieczytelne. 4 Rkp. s t u d e n t y .

5 W rkp. dwa w iersze początkow e przypisane są doktorowi. 5 Tytuły w całem interm edjum są skrócone.

6 Rkp. a l e . 7 Rkp. t o n . 8 L u b n a . 9 Rkp. c h y b a b y . 10 Rkp. z w y g .

11 W rkp. niew yraźnie, p i e n (m oże pień?) 18 Rkp. g o .

13 i n f r o m y c i e . 14 W ie m i a.

(9)

6 4 2 III. MATERJA Ł Y .

Nierad tez r z e k e 1 lada czego z drogi. Moj panie dokrowie, chcę W aszm ości m ów ić,

Jeśliby m ie tez W aszm ość n ie chciał na zdrow ie uzdrowić. D o k t o r . A prostaku w żd y ć2 to na chorobę leczą, nie na zdrowie. 25 C h ło p . N ie dziwuj ze mi Waszmość, bom ci podkpił sobie.

Mam ci zdrowie, ale słabe bardzo zgoła, Aze mi pulsy biją tutaj w edle czoła. D o k t o r . Widzę, żeć pulsy biją, ale pono z piw a. C h ło p . I gorącka m i3, panie, casem na noc byw a.

30 D o k t o r . Powiedz ż e mi już słusznie, c o ć 4 dolega bracie. C h ło p . Pow iem , tylko sie W aszm ość na m nie nie obraźcie5.

Krzyze m ie bolą, gdy sie rozchoruje, Ze sie czasem po piecu, jako węgorz, snuję. Zimno tez miewam , gdy na mroz w ynidę,

35 A jakby mi je uciął, gdy do ciepła przydę. Drygotki m ie tez często, panie, napadają, Ze całą bozą noc jeść ani pić n ie dają. D o k t o r . Chłopi, choć ich nic nie boli, to oni narzekają. C h ło p . N ie bolić sm ętka, panie, kiedy poczną łupić

40 Po kościach i po zadku, trudno sie w ykupić. D o k t o r . Chłopcze, podaj sam od gorączki® trunek. C h ło p . Juz ja wam dam za to caluśki wiardunek. ' D o k t o r . I proszku, wszak też w iesz jakiego.

C h ło p . Tylko, panie, zeby n ie burzącego,

45 Zeby m ie zaś n ie wzburzył,

Żebym w am tuz pod nos nie zakurzył. D o k t o r . N aści, w ypij-że to a przykryj sie z głow ą. C h ło p . Mam ci j a 7 do te g o 8 pierzynke m chow ą. D o k t o r . C hłopie, masz krow y?

50 C h ło p . Są dw ie jałow ice.

D o k t o r . W y p ij9 m aślonki z garniec albo z połow icę. C h ło p . Coz wam tez mam za to, panie, nagrodzić,

Ze mi tez W aszm ość um iał, jak innym w ygodzie. D o k t o r . Chłopie, trzeba z parę twardych.

55 C h ło p . C zegoś, panie, jajec? jesce m niejsa o to, Mam ja kokos, co n iesie, dam etery z ochotą. D o k t o r . Nie jajec, chłopie, ale talarów potrzeba.

C h ło p . Dam W aszm ości kilka wiardunk a ostatek z nieba.

Zapłaci W aszm ości Pan Bog, bo m i tez na tabak potrzeba.

60 Tylko mi W aszmość pow iedz, jak to nazyw ają, Żebym um iał pow iedzieć, gdy drudzy spytają. D o k t o r . Jest to, chłopie, lekarstw o zbrububararają. C h ło p . Owo to pono, panie, co drudzy na glisty bierają.

Z osobliwości obydw u in term edjów zwrócić w arto uw agę na ich sow izrzalskie słownictwo, polegające na przekręcaniu w yrazów obcych, lub naw et swojskich, jak „salba, salb ica“,

1 r z e c e . * w d z y ć . 3 m i t e z . 4 c o c i e . 5 o b r a z a y c i e . ® Rkp. o d o g r a s k i . 7 ?

8 Po t e g o wyraz n ieczytelny, może c n ą , m oże in a [ d t o ? ] . 9 w y p i z e .

(10)

ΙΠ. M ATERJAŁY. 6 4 3

„dokrow “, „infrom ycie“, „rafazia“ (ferezja), a naw et „fasło “ i „fasła m ask a “ . Dodać w reszcie należy, że niekonsekw encje w m azurzeniu, widoczne zw łaszcza w początkow ych w ierszach in term ed ju m pierw szego, poszły stą d zapew ne, iż au to r ręk o ­ p isu albo ulegał naw ykow i literackiego pisania w yrazów , albo też dopiero po n ap isan iu początku zdecydow ał się m azurzenie zachow ać. Juljan K rzyża n o w ski.

Materjały do życiorysu i twórczości Ignacego Krasickiego.

(Ciąg dalszy)

II.

O doniosłem postanow ieniu sy na swojego, „co łasce Pana Boga p rzy p isać“ , dow iedzieli się oboje K rasiccy z listu Sapiehy, któ ry , prosząc o błogosław ieństw o rodzicielskie dla siostrzeńca, n ak reślił przy tej sposobności krótki plan jego dalszego k s z ta ł­ cenia. „Pierw szy k ro k będzie — p isał — w ypraw ić go do W a r­ szaw y, do Sem inarjum , z godnym p rała te m ; tam w W arszaw ie do pew nego czasu będzie honeste et co m m ode z godnym i kli- je n ta m i; deinde pojedzie do Rzym u i cudzych k rajó w “. Zosta­ w iając szczegóły do osobistego om ówienia, dorzucał wojewoda w ażkie dla k asztelan o stw a zapew nienie: „My staran ia w szel­ kiego przyłożym y i sum ptu do tej finalnej edukacji, póki nie przydzie (sc. K rasicki) do duchow nego ch leb a“ Ł Nie ulega wątpliwości, że odpow iedź K rasickich była pom yślna, zaczem poszły dalsze p ro śb y o błogosław ieństw o na now ą drogę ż y ­ w ota : Sapiehy do ks. su frag an a M ichała W ito sław sk iego 2, sa ­ m ego zaś kasztelan ica do ks. su frag an a Michała K u n ick ieg o 3. Pod koniec kw ietnia 1751 ro k u w yruszył K rasicki do Se­ m inarjum w a rsza w sk ie g o 4. T ow arzyszył m u „godny p ra ła t“, ks. J a n des T o u rn e lle s 5, op atrzo n y w list polecający do ks.

Śli-1 For. s. 9 (III, Śli-1). — Na w stęp ie listu Sapiehy do Jana Krasickiego jest m ow a o urodzeniu się ostatniego syna Krasickich, Karola. Poniew aż W alenty, Karol, Franciszek, Piotr, Franciszek 5-ga im ion Krasicki został ochrzczony 20 stycznia 1751 r. (L ibri baptisatoru m kościoła dubieckiego), jasne jest, że list rzeczony pochodzi z m iesiąca stycznia r. 1751.

2 Por. s. 10 (III, 2). Michał de S ielec W itosław ski, kustosz jarosław ski, proboszcz dubiecki, od 13 listopada 1743 r. kanonik przem yski, w końcu biskup-sufragan przem yski. Por. ks. Franciszek Paw łow ski, P rem islia sacra sive series et gesta episcoporu m r. I. P rem isliensium . Kraków, 1869, s. 571, 579.

3 Por. s. 11 (IV).

4 О Sem inarjum w arszaw skiem por. Józef Łukaszew icz, H istorja szkół. Tom. IV. Poznań, 1851, s. 321—3. (Ks. Michał) N (ow odw orski), M issjon arze (Encyklopedja kościelna. Tom XIV. Kraków, 1881, s. 436—8).

6 Ks. Jan des T ournelles, urodzony w Latowiczu z ojca Francuza a matki Polki, ksiądz diecezji poznańskiej, naturalizow any w e Francji 1744 r., honorow y kapelan Stanisław a L eszczyńskiego, przybył w ostatnich dniach 1750 r. do Polski, na dwór Ignacego Sapiehy, polecony mu gorąco przez Błocka (por. list tegoż do Sapiehy z daty: Drezno, 4 grudnia 1750 r.). Po­ pierany przez Sapiehę (por. list w ojew ody do ks. sufragana W itosław skiego

Cytaty

Powiązane dokumenty

M orfologia igliwia, a także stan pędów i gałęzi drzew iglastych jest wygodnym i standardow ym biow skaźnikiem dla oceny imi- pji skażeń z atm osfery..

powiednio przez wyrazy: emisya i ondu- lacya, które znów, ja k to wskazał Bur- ton, mogą być ostatecznie identyczne, jeśli materya składa się z figur wysiłu

giej grupy peryodycznej tylk o sole berylu okazały się czynnem i, lecz w stopniu nie­.. jednakowym : preparat, najmocniej działający na p ły tk ę uczuloną,

rane przez rostw ór na w ew nętrzne ścianki naczynia, nie zrów now aży się z ciśnieniem , w yw ieranem zzew nątrz przez cząsteczki wody, starające się pod

chow yw ał swą zdolność rozm nażania się, natom iast p rzy bespośredniem działaniu prom ieni zdolność ta znacznie się zm niej­.. szyła po czterech tygodniach,

Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza

[r]

[r]