• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Dziatwy : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1935.10.26, R. 5, nr 28

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Dziatwy : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1935.10.26, R. 5, nr 28"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

OPtEKUIM V

BEZPŁATNY DODATEK DO „GŁOSU WĄBRZESKIEGO"

i rai

NR. 28 WĄBRZEŹNO, DNIA 26 PAŹDZIERNIKA 1935 ROKU ROK 5

Witaj nam Arcypasterzu

Nadeszła wreszcie ta upragniona chwila, której od tak dawna wyczeki­ wały liczne zastępy naszej młodzieży.

Przychodzi bowiem do nas w Imię Chrystusa Arcypasterz naszej die­

cezji — Ksiądz Biskup Dr Stanisław Okoniewski, by zapoznać się z nami i udzielić nam Swego błogosławieństwa.

mać nas na prawdziwych Rycerzy Chrystusowych.

Gdy pochylać się będzie Wasza Ekscelencja nad naszemi mlodemi gło­ wami, by namaścić czoła olejem świę­ tym, — prosimy wspomnieć o nas, byśmy, wstąpiwszy w szranki życio­ we, jako prawdziwi Rycerze Chrystu­

sowi, wgórę wznieść mogli Krzyż Pań­

ski i stać się prawdziwymi apostołami naszej wiary świętej.

Niechaj te uczucia nasze gorące za­

palą wszystką młodzież do czynuświę­

tego, niechaj ogień miłości Chrystuso­

wej rozpaliserca wszystkiej młodzieży nietylko parafji naszej, ale i tej mło­ dzieży nieznanej z wszystkichkrańców świata, która wyczekuje jeszcze za­

wsze Wysłanników Bożych.

BŁOGOSŁAWIONY KTÓRY IDZIE W IMIĘ PANA!

Witamy Ciebie, Wielki Kapłanie!

Witamy Ciebie sercem i duszą —

Przychodzisz w Imię Pana, na Jego wezwanie Nieść słowa pociechy, które nas wzruszą...

Rozdzwoniły się dzwony, roznosząc hymn powitania Na wszystkie strony. Przed Tobą sztandary

się kłonią I niezliczone tłumy. Jesteś! Minął czas

czekania...

Grają organy w pełnym kościele, a dzwony dzwonią i dzwonią...

Przyszedłeś do tych, którzy łakną

Usłyszeć z ust Twych słowa Bożego — słowa otuchy.

Namiestniku Chrystusa! Serca Tobie oddane pragną Pójść w Twoje ślady z całego serca i duszy.

Wiktor Prusakowski, Wąbrzeźno

Radość z powodu tych miłych od­

wiedzin jest wielka, bo oczekujemy Waszej Ekscelencji od tak dawna.

A młodzież naszej parafji tern wię­

kszy ma powód do radości, że Wasza Ekscelencja przybywa w głównej mie­ rze dla tej właśnie młodzieży do na­ szego grodu.

Chyli się las sztandarów, a wraz z nimi i my najmłodsi członkowie Koś­ cioła świętego z pokorą chylimy czoła przed Waszą Dostojnością, widząc w Jego Osobie zastępcę Chrystusowych Apostołów.

To też serca nasze wezbrane świę­ tem uniesieniem, w zgodnym rytmie wyśpiewują Waszej Ekscelencji hymn powitania i witają słowy Pisma świę­ tego:

„Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie!"

Bądź błogosławiony, który przy­

bywasz do nas, by umocnić nas na przyszłą, tak trudną wędrówkę ży­ ciową.

Bądź błogosławiony, który śpie­ szysz, by udzielić nam świętego Sa­ kramentu Bierzmowania, — by paso-

Chrystusie Królu!

Chrystusie — Królu! Twe święte skronie Korona zdobi straszna, okrutna,

Dla nas z miłości do krzyża dłonie, Przybiła karta — grzechowa, smutna.

Chrystusie — Królu! Najświętsze rany, Ciało zdobiły Twoje okropnie,

Nie w aksamitach Tyś nam oddany, Lecz nagi konał za nas ochotnie.

Chrystusie — Królu! w Twe święte dłonie Serca składają Ci dzisiaj dziatki,

I zamiast cierni na Twoje skronie, Niosą miłości — perłowe kwiatki.

Na ranę każdą ciche cierpienia, Niosą aby Ci ulżyć o Boże.

Byś im udzielił łaski zbawienia, Czyliż Twe Serce oprzeć się może?

Niosą swe rączki, które składają, Kiedy w modlitwie klęczą w pokorze.

One nad wszystkich nas Cię kochają, Więc im błogosław, o Królu — Boże!

J. Kubikówna.

MIASTO BEZ BOGA.

Minęło 70 lat od śmierci sławnego angielskiego filantropa Roberta Owe­

na. Wsławił się on jako człowiek nie­ zwykle hojny, ale jeszcze więcej, ja­

ko największy bezbożnik. Nienawi­ dził wiary do tego stopnia, że ilekroć

słyszał imię Boga, nie posiadał się z gniewu. W takich chwilach* stawał się podobnym do wściekłego zwierzęcia.

Wpadł też na dziwny pomysł, w którym chciał pokazać całemu światu, że człowiek może żyć bez Boga. Zało­ żył miasto New-Harmony i niczego nie poskąpił, byuszczęśliwićjego mie­ szkańców.

Za największy występek uważano tam wzmiankę o Bogu i jako taki ka­ rano bezwzględnie.

Nie minęło 10 lat, a życie w towem mieście stało się niemożliwem. Był to istny obraz piekła. Najohydniejsze występki i zbrodnie stały się chlebem codziennym mieszkańców New - Har­

mony.

Wreszcie sam założyciel Owen przerażony widokiem zepsucia i zbro­ dni, był zmuszony prosić rząd Stanów Zjednoczonych o rozpędzenie bezboż­ ników.

I tak miasto, które miało udowod­ nić, że można się obejść bez Boga, i czuć się szczęśliwym, wykazało coś wręcz przeciwnego i już dawno zosta­ ło wykreślone z mapy Ameryki.

Na miejscu, gdzie miał stanąć pom­

nik urągający Bogu prawdziwemu, pozostała tylko kupa gruzów.

(2)

S tro n a 2 OPIEKUN DZIATWY N r. 2 8 ..

„ i ty n ie b ę d z ie s z ja d ł c h łe b a > n ie -|

z a r o b io n e g o ” . W s z y s tk o w id z ą c y z g o - 1 d z ił s ię i p o s z e d ł z n im i.

l a k w ę d r o w a li 'w s z y sc y d o w ie ­ c z o ra . P o n ie w a ż k s ią ż ę b y ł g ło d n y , z a p y ta ł s ię W s z y s tk o w id z ą c e g o , c z y n ie w id z i g d z ie ś b lis k o ja k ie g o ś d o - 1 m u w k tó r y m m o g lib y c o z je ś ć i p rz e - n o c o w a ć . W s z y s tk o w id z ą c y o d p o ­ w ie d z ia ł. „ N a s tr o m e j g ó rz e w id z ę c o p r a w d a z a m e k , le c z d o tr z e ć ta m m o ­ ż e m y d o p ie ro p o r o k u” .

„ D z iś je s z c z e b ę d z ie m y ta m je d li k o la c ję " p o w ie d z ia ł w y s o k i. „ G r u b e ­ g o s c h o w a ł d o je d n e j k ie s z e n i, W s z y - s tk o iw id z ą c e g o d o d r u g ie j, k s ię c ia z k o n ie m w z ią ł n a p le c y — w y p r o s to ­ w a ł s ię — i w k r ó tc e s ta n ą ł p r z e d z a m ­ k ie m .

P rz e d z a m k ie m n ie b y ło a n i je d n e ­ g o d rz e w a , k tó r e b y z ie le n ią b y ło n a ­ k r y te , n ie b y ło k w ia tk a , k tó r y b y k w itł, n ie b y ło p ta s z k a , k tó r y b y ś p ie - w a ł. S łu d z y z a p r o w a d z ili k o n ia d o s ta jn i, a k s ią ż ę u d a ł s ię d o z a m k u . — W te m z a u w a ż y ł w p r z e d s io n k u c z ło ­ w ie k a , k tó r e g o n o g i z p ro g ie m z ro sły , p rz e w ró c ił s ię z m ę c z e n ia i s p a ł. K s ią ­ ż ę p r z e s z e d łs z y p rz e z n ie g o , w s z e d ł d o w ie lk ie j s a li i z n a la z ł p r z y s to le o b fic ie z a s ta w io n y m p o tr a w a m i — m ło d z ie ń c a , k tó r y tr z y m a ł ły ż k ę p r z e d u s ta m i — le c z s p a ł. K s ią ż ę s z e d ł d a le j, le c z p r z e s tr a s z y ł s ię o - g ro m n ie , g d y p r z e d n im s ta n ą ł r y c e r z z w y c ią g n ię tą s z a b lą , ja k b y c h c ia ł n a ń u d e rz y ć . L e c z i te n s p a ł. W s z y ­ s c y c i p rz y s z li tu k ie d y ś , a b y p ię k n ą k r ó le w n ę u w o ln ić , le c z w ie lk o lu d z a ­ c z a r o w a ł ic h w s z y s tk ic h .

N a s tę p n ie k s ią ż ę z e s w o im i to w a ­ rz y sz a m i u s ie d li d o s to łu i o c h o c z o z a ­ ja d a li s m a c z n e p ie c z y w o i o w o c e . N a ­ g le w s z e d ł w ie lk o lu d , s a p ią c i d y s z ą c i k r z y k n ą ł n a k s ię c ia :

C o ty tu c h c e s z ?

K ró le w n ę u w o ln ić ! — o d p o w ie ­ d z ia ł k s ią ż ę .

N a te s ło w a ro z e śm ia ł s ię w ie lk o ­ lu d , a ż o k n a z a d r ż a ły i p o w ie d z ia ł:

T r z y d n i m a s z c z a su , a ż e b y ją o d s z u k a ć . G d y je j je d n a k n ie z n a j­

d z ie s z , i ty z g in ie sz — i o d d a lił s ię . K s ią ż ę i to w a rz y s z e p o k ła d li s ię d o s n u . N a s tę p n e g o d n ia k a z a ł W s z y s tk o - w id z ą c e m u ro z g lą d n ą ć s ię , g d z ie z n a j­

d u je s ię k ró le w n a . T e n rz e k ł:

T y s ią c m il s tą d je s t o rz e c h o w e d rz e w o , k tó r e ty lk o je d e n o rz e c h n o s i.

W ty m o rz e c h u ś p i k ró le w n a .

W y s o k i p o le c ia ł i p rz y n ió s ł o rz e c h . K s ią ż ę i to w a rz y s z e n a s tę p n ą n o c c z u ­ w a ć c h c ie li, le c z z a s p a li. N a s tę p n e g o d n ia n ie b y ło o rz e c h a . W s z y s tk o w i­

d z ą c y z n o w u s ię ro z g lą d n ą ł i p o w ie ­ d z ia ł:

Jan Patock

IKróleiuna burszitfnu (Kaszubska bajka ludowa).

P rz e d w ie lu , w ie lu la ty , ż y ł k ró l, k ió r \ ty lk o je d n e g o m ia ł s y n a , G d y k ró l s ię z e sta rz a ł, d a ł s y n o w i z lo ty k lu c z i ta k p o w ie d z ia ł: „ O tw ó r z n im k o m o rę , k tó r a d o ty c h c z a s w id z ia łe ś z a m k n ię tą . Z n a jd z ie sz w n ie j p o r tre - t\ n a jp ię k n ie jsz y c h c ó r k ró le w sk ic h , z p o m ię d z s k tó r y c h w y b ie r z s o b ie ż o ­ n ę — le c z w y b ie ra j u w a ż n ie .

M io d y k s ią ż ę w s z e d łs z y d o o w e j k c m o ry z n a la z ł ta m 1 2 p o r tre tó w , o - s ta tn i b \ 1 n a k ry ty c h u stą . W s z y stk ie p r z e d s ta w ia ły k ró le w n ę , z k tó r y c h

je d n a p ię k n ie js z a b y ła o d d r u g ie j. — G d \ i o s ta tn i o d k r y ł p o r tr e t z a u w a ­ ż y ł, ż e ta b y ła je sz c z e o w ie le p ię k ­ n ie js z a o d s w o ic h p o p rz e d n ic z e k . —

N ie m ó g ł s ię d o s y ć je j n a p a trz e ć . — P o s z e d ł d o o jc a i p o w ie d z ia ł: — la , a n ie in n a m a b y ć m o ją ż o n ą " .

L e c z n a to p o s m u tn ia ł s ta ry k r ó l i m ó w ił: „ S y n u m ó j. n ie d o b rz e w y ­ b r a łe ś , n ie w ie s z b o w ie m , ż e ta ‘w ła ś ­ n ie je s t z a c z a r o w a n a p r z e z w ie lk o lu ­ d a i m u s i n a jp ie r w b y ć u w o ln io n ą . — L e p ie j b y ło b y , g d y b y ś z o s ta w ił z a k r y - te m , c o z a k ry łe m b y ło . P o n ie w a ż je d ­ n a k s y n n ie u s tę p o w a ł, p o w ie d z ia ł o j­

c ie c : .. Id ź i u w o ln ij ją ! "

N a te n c z a s k s ią ż ę d o s ia d ł s w e g o k o n ia i p o je c h a ł w d a le k i ś w ia t, a ż e - b } u w o ln ić k s ię ż n ic z k ę , k tó r a m ie sz ­ k a ła w w a ro w a n y m z a m k u , s trz e ż o n a p rz e z w ie lk o lu d a . D o je c h a ł d o c ie m ­ n e g o la s u i z a b łą d z ił. N a g le s ta n ą ł p r z e d n im ja k iś c z ło w ie k , k tó ry m ó - w d ł: „ Z a b ie r z ' m n ie , n ie b ę d ę ja d ł c h łe b a n ie z a ro b io n e g o " .

J a k s ię n a z y w a s z ? — z a p y ta ł k s ią ż ę .

N a z y w a m s ię W y s o k i — o d p o - w ie d z ia l i p r z y s ło w a c h ty c h ta k s ię w y p r o s to w a ł, ż e p a tr z e ć m ó g ł p o n a d n a jw y ż s z e r lr z e w a la s u , s c h w y c ił te d y k o n ia k s ię c ia i w y p r o w a d z ił g o z g ę ­ s tw in y .

M ilc z ą c s z li d a le j i s p o tk a li z n o w u c z ło w ie k a b a r d z o g ru b e g o . T e n n a - p e w n o te ż n ie b ę d z ie ja d ł c h łe b a n ie - z a ro b io n e g o . „ C h o d ź z n a m i“ r z e k ł k s ią ż ę . G r u b a s p o s z e d ł z n im i.

Z n o w u s p o tk a li in n e g o , k tó r y m ia ł o c z y c h u s tą z a w ią z a n e , je d n a k ż e p e w ­ n y m k r o k ie m p o s u w a ł s ię n a p rz ó d . — K s ią ż ę z a p y ta ł s ię je g o , ja k s ię n a z y ­ w a i d la c z e g o m a o c z y z a w ią z a n e ? —

„ W s z y s tk o lw id z ą c y“ n a z y w a m s ię , o d ­ p o w ie d z ia ł c z ło w ie k , m o g ę w s z y s tk o w id z ie ć , c o je s t n a z ie m i, w w o d z ie i w p o w ie tr z u” . — O c z y z a w ią z a łe m s o b ie d la te g o , a ż e b y to , n a c o p a tr z ę , n ie ro z p a d ło s ię o d r a z u w p ro c h . —

„ c h o d ź z n a m i” p o w ie d z ia ł „ W y s o k i”

2 ty s ią c e m il s tą d je s t w y s o k a g ó ra . N a te j g ó rz e le ż y k a m ie ń , w k tó ­ ry m ś p i k ró le w n a .

W y s o k i z n o w u p o le c ia ł i p rz y n ió s ł k a m ie ń .

I te j n o c y c h c ie li c z u w a ć , le c z z n o ­ w u z a s n ę li z a ra z p o p ó łn o c y , i n a s tę p ­ n e g o d n ia k a m ie ń i k ró le w n a z n ik ła . W s z y s tk o w id z ą c y je d n a k z a ra z ją o d ­ n a la z ł:

T r z y ty s ią c e m il s tą d je s t g łę b o ­ k ie m o rz e . N a d n ie te g o m o rz a le ż y b u rs z ty n , w k tó ry m z n a jd u je s ię d r o ­ g o c e n n y p ie rśc ie ń . W o c z k u p ie rś c io n ­ k a ś p i k ró le w n a .

W y s o k i w z ią ł G ru b e g o n a p le c y i p o le c ia ł d o m o rz a . G r u b y p o ło ż y ł s ię n a b rz e g u m o rz a i p il ta k d łu g o , a ż c a łe m o rz e w y p ił. W te d y w z ię li b u rs z ty n i w ró c ili d o z a m k u . W y s o k i z o s ta w ił G ru b e g o n a d ro d z e , p o b ie g ł d o z a m k u i rz u c ił b u rs z ty n p rz e z o k n o w ie lk o lu ­ d o w i p o d n o g i, k tó r y a k u r a t c h c ia ł k s ię c ia z a c z a ro w a ć .

B u r s z ty n p ę k ł i k ró le w n a w c a łe j o k a z a ło ś c i i p ię k n o ś c i s ta n ę ła p rz e d k s ię c ie m . Z ły c z a r o w n ik z a c z a ro w a ł s ie b ie w k r u k a i o tw a rłe m o k n e m w y ­ le c ia ł.

W te j s a m e j c h w ili w s z y s c y z b u ­ d z ili s ię z z a c z a ro w a n e g o s n u . C z ło ­ w ie k n a p ro g u z ie w n ą ł i w s ta ł; m ło ­ d z ie n ie c ły ż k ę d o u s t w ło ż y ł, a ry c e rz m ie c z s c h o w a ł d o p o c h w y .

W te n c z a s w s z y sc y p o je c h a li d o p a ­ ła c u k ró la , g d z ie n ie d łu g o p o te m w e ­ s e le o b c h o d z o n o . P o m o c n ic y k s ię c ia p o w 7ę d ro w ra li z n o w u w ś w ia t, b o n ie c lic ie !i je ś ć c h łe b a n ie z a ro b io n e g o . —

K s ią ż ę z a ś b a r d z o s z c z ę śliw ie ż y ł z e s w o ją u ro c z ą m a łż o n k ą , k tó r ą n a z w a ł

„ u k o c h a n ą k s ię ż n ic z k ą b u r s z ty n u ” .

W p a u z ie z a b r a ły s ię d z ie w c z y n k i d o ś n ia d a n ia . J e d n a w y jm u je z to r e b ­ k i c h le b , in n a tr o c h ę o w o c u — w s z y ­ s tk ie je d z ą i r o z m a w ia ją 'w e s o ło .

A ty , M a n i u — p y ta J ó z ia s w e j s ą s ia d k i — c z e m u n ie je s z ?

N ie m a m n ic — o d p o 'w ia d a M a ­ n ia s m u tn ie — c h łe b a d z iś w d o m u n ie b y ło ! M a m a c h o r a o d k ilk u d n i.

n ic z a r a b ia ć n ie m o ż e !

Ż a l ś c is n ą ł s e rc e p o c z c iw e j J ó z i, P r z e ła m a ła s z y b k o s w ó j c h le b i d a ła p o ło w ę M a n i.

J e d z , p ro s z ę c ię ! — s z e p n ę ła . S ło w a te u s ły s z a ły S te fc ia i A n ia , i k a ż d a z n ic h d a ła M a n i p o ło w ę ś n ia ­ d a n ia . M a n ia p o d z ię k o w a ła , w o c z a .c h je j z a ś b ły s n ę ły łz y ra d o ś c i, ż e ta k d o b r e m a k o le ż a n k i.

(3)

Nr. 28. O PIEK U N D Z 1 A T W Y Stroaa 3

Du/af pułkownicy

(Opo wieść p r a wd z i w a).

Od pewnego czasu można było zau­

ważyć w kościele dwie dostojne damy, które odznaczały się skupieniem i po­

bożnością i stalą obecnością podczas nabożeństwa. Były to, żona i córka dymisjonowanego pułkownika bez mienia, a co gorsze — i bez wiary.

Obie kobiety modliły się już wiele lat wytrwale o jego nawrócenie.

Pułkowinika w jego skromnem mieszkaniu 'odwiedza! tylko inny sta­

ry pułkownik, który codziennie (wie­

czorem przychodził, by grać z nim w karty.

Pewnego dnia zastał przyjaciela w łóżku, w silnej gorączce, która dni na­

stępnych przybrała takie rozmiary, że lekarz i do mównicy zaczęli się oba­

wiać o jego życie. Szczególniej żona i córka drżały na myśl, że może się on pożegnać z tym światem, niepojedna­

ny z Bogiem. Świadome swego chrze­

ścijańskiego obowiązku, rozoczęły po kilka razy mowę o Bogu i o Sakra­

mentach świętych — ale napróżno.

W prawiało go to w taki gniew, że mu­

si ały tych prób zaniechać.

Gość jego dowiadywał się codzien­

nie o zdrowie wspólnika gry. Kobiety z płaczem zwróciły się do niego: „Pa­

nie pułkowniku, pan jest ostatnią na­

szą nadzieją, miej litość nad nami i nad nim, dopomóż nam namówić go, aby o duszy swojej pomyślał. Tylko pan pułkownik może to uczynić41’.

— Ja — co panie mówią? — prze­

cież ja nigdy nie bywam w kościele, nie znam nawet żadnego księdza. To zupełnie niemożliwe.

Niech pan pułkoiwlnik nie odma­

wia nam. My znamy doskonale księ­

dza, któryby mógł go nawrócić. Cho­

dzi tylko o to, aby go przyjął.

Pułkownik zgodził się w końcu na prośby kobiet i, podczas gdy one w są­

siednim pokoju wzywały pomocy Najwiętszej Marji Panny, wszedł śmiało do pokoju towarzysza i, pokrę- ciwszy wąsa, rozpoczął:

— Wiesz, cobym ja na twojem miejscu uczynił?

A co takiego?

— Musisz umrzeć, mój drogi, a nie możesz jak pies zdechnąć, ty, który tyle razy odznaczyłeś się swem męz- twem. Na two jem miejscu jabym we­

zwał księdza i wyspowiadał się.

— Tybyś się wyspowiadał Chyba żartujesz?

— W cale nie, powiadam ci, że ja­

bym się wyspowiadał.

Doprawdy?

— Bez żadnej wątpliwości.

C hory zamyśli! się chwilę, a po­

tem rzeki:

— No, dobrze — przywołaj mi księdza.

— Zobaczysz, że pogodzicie się z sobą — jest to mój przyjaciel i spo­

wiednik.

—Twój spowiednik?... No, — po­

proś go do mnie, będę czekał na nie­

go-— Stało się — rzeki gość płaczącĄ m niewiastom. Idę po księdza, 'o któ­

rym mi panie mówiły.

Pułkownik opowiedział księdzu o wszystkiem. a nakoniec dodał:

— Gdyby peni.ent mówił co o mnie, proszę mu powiedzieć, że mnie ksiądz zna i jest moim spowiednikiem, inaczej może się popsuć cały plan przez nas tak dobrze ułożony.

— Jakże ja mogę to powiedzieć.

Nie mogę kłamać, nawet w dobrym zamiarze.

Więc cóż mamy zrobić?

— Bardzo prosto — rzeki ksiądz — proszę pójść ze mną do sąsiedniego pokoju i wyspo,siadać się, a wtedy mogę z czystem sumieniem pow ie­

dzieć, że pana spowiadałem i. spodzie­

wam się, że nie skłamię, jeżeli dodam, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.

Matka Najświętsza spełniła swoje zadanie. Zbieg okoliczności sprawił, że stary żołnierz się zgodził. Ukląkł przed kapłanem i ze skruchą wyznał grzechy swoje. Z lekkiem, wesołem sercem wrócił do przyjaciela i rzeki:

— Ach, mój drogi, gdybyś ty wie­

dział, jak jestem szczęśliwy. Zoba­

czysz jak ci to dobrze zrobi. Powiesz mi później.

Po chwili chory wyspowiadał się otrzymał ostatnie Sakramenta św.

Długo siedzieli razem wieczorem obaj przyjaciele i rozmawiali o nie­

bie, a nazajutrz rano, chory umiera­

jąc, całował krzyż, który mu podawał jego przyjaciel.

gest

Było to w okolicy Krakowa. Pe­

wien żyd rozprawiał z księdzem kato­

lickim, bardzo długo na temat religji.

Na koniec rzekł:

— Wiecie co, jegomościu, jabym tak pragnął wiedzieć, która też wiara jest silniejszą?

Na to kapłan mu rzekł:

— Nie wątpię ani o włos, iż wiara nasza jest silniejszą od waszej.

A żyd odrzekł:

— Zbierzmy się więc od dziś za ty­

dzień obaj na placu publicznym, aby

dać prawdziw \ dowód temu, co jego­

mość mówią.

— Owszem — odrzekł kapłan i ro­

zeszli się.

Kaplan, chociaż b\ 1 odważny i po­

bożny, jakoś jednak dziwnie się oba­

wiał tej chwili. Pewnego więc dnia zwierzvl się ze swego kłopotu swemu uczciwemu parobkowi. Parobek wy­

słuchawszy go. uprzejmie rzeki:

Niech się ksiądz niczego nie boi i pozwoli, iż. ja się ubiorę za księdza, a tę sprawę już załatwię.

Ksiądz po chwili namydli — zgo­

dził się. Gdy nadszedł oznaczony dzień, parobek ubrał się za księdza i wystą­

pi! wobec licznej publiczności z ży- dem, by dać dowód, czyja wiara jest silniejszą. Zrazu zapanowało długie milczenie. 'A reszcie ży d rzeki:

— Niechno mi ksiądz jegomość po­

wiedzą. ile nasza wiara ma przy kazań Bożych ?

— Dziesięć — rzeki parobek.

— Doskonale!

— A ile nasza wiara ma przykazań kościelnych? — zapytał parobek żyda.

Żyd długo się namyślał, nie mogąc dać odpowiedzi.

— Pięć! — wrzasnął parobek i li­

derzy i żyda ręką w prawyT policzek tak silnie, iż żyd zrobił kilka kozioł­

ków. Po stronie katolików zakotłowa­

ło się od śmiechu.

— Aj! aj! aj! — krzyczał żyd. — Już go teraz wiem, czyja wiara silniej­

sza i nie czekając końca, pomknął jak strzała, a za nim żydzi.

J. Kubikorvnu.

PRZYGODA MISJONARZA.

Powracający’ z objazdu misyjnego kapłan z diecezji Poona w Indjach.

napotkał ku swemu wielkiemu prze­

rażeniu dwa lamparty w pracowni swego mieszkania. Zorjentował się w’ mig, zatrzasnął odchylone drzwi i zamknął je. Policja schwyciła zwie­

rzęta. przekazując je do zwierzyńca w Bombaju.

JAK ZA CZASÓW NERONA.

Z Meksyku donoszą, że arcybiskup Guadalajary dokonał niedawno wy­

święcenia 20 mowych kapłanów. Akt ten odbyć się musial w tajemnicy przed władzami politycznemi w ukry­

tej podziemnej jaskini, która służy' arcybiskupowi, jak iw' zaraniu chrze­

ścijaństwa, za świątynię, gdzie co- dzień odprawia Mszę św. Nowowy- święceni kapłani udali się zaraz na posterunki, przeważnie w przebraniu robotników rolnych.

(4)

0 1 0 4 9 4

S t r o n a 4 O P I E K U N D Z I A T W I N r . 2 8 .

Kqcik radlony

MŁODZIEŻ CAŁEGO ŚWIATA ŚPIEWA.

W o s t a t n i m n u m e r z e „ O p i e k u n a ” p o d a ­ l i ś m y n a t e i n m i e j s c u n o t a t k ę o r e w e l a c y j­

n e j a u d y c j i , z o r g a n i z o w a n e j z i n i c j a t y w y M i ę d z y n a r o d o w e j U n j i R a d j o f o n i c z n e j w G e ­ n e w i e . B ę d z i e n i ą p o p i s 5 1 c h ó r ó w d z i e c i ę ­ c y c h 3 1 p a ń s t w e u r o p e j s k i c h i p o z a e u r o p e j ­ s k i c h . A u d y c j a n a d a n a b ę d z i e dnia 27 paź­

dziernika o godz. 17,55. N a d z w y c z a j i n t e r e­

s u j ą c y b ę d z i e s p o s ó b i n t e r p r e t a c j i , j a k i d o ­ b ó r p r o g r a m u p o s z c z e g ó l n y c h k r a j ó w , t e m - b a r d z i e j , ż e p r o g r a m u w z g l ę d n i p r z e d e w s z y - s t k i e m p i e ś n i d l a k a ż d e g o n a r o d u i l u d u c h a r a k t e r y s t y c z n e . — Z w ł a s z c z a k r a j e p o ­ z a e u r o p e j s k i e , j a k J a p o n j a , S i a m , I l a w a i , A f r y k a P o ł u d n i o w a i t. p . — z a p o w i a d a j ą s i ę w r ę c z s e n s a c y j n i e . P o l s k ę r e p r e z e n t o w a ć b ę d z i e c h ó r m ł o d z i e ż y p o d d y r e k c j ą T a d e u ­ s z a M a y z n e r a . T r z y k r ó t k i e p i o s e n k i o c h a ­ r a k t e r z e l u d o w y m : „ K r a k o w i a k 1* , „ J a b ł o - n e c z k a " i „ K a c z o r * * , z a p o z n a j ą c a ł y ś w i a t z c h a r a k t e r e m p o l s k i e j l u d o w e j p i o s e n k i .

BAJKA O BOĆKACH - NIEUKACH.

D z i a t w a m ł o d s z a w r a m a c h p o ł u d n i o w e j a u d y c j i d l a s z k ó ł dnia 29 października o go­

dzinie 12,15 u s ł y s z y b a j k ę „ O b o ć k a c h - n i e ­ u k a c h * * B e n e d y k t a H e r t z a . B ę d z i e t o z a b a ­ w n a h i s t o r j a o d w ó c h m a ł y c h , k r n ą b r n y c h i l e n i w y c h b o c i a n k a c h , k t ó r e n i e s ł u c h a ł y r a d i n a u k r o d z i c ó w , l e k c e w a ż y ł y s o b i e p r z e s t r o g i d o ś w i a d c z o n y c h , s t a r y c h b o c i a ­ n ó w . Z a m i a s t u c z y ć s i ę p i l n i e p r z e f i g l o w a ł y c a ł e l a t o i k i e d y w s z y s t k i e b o c i a n y w y b i e ­ r a ł y s i ę n a j e s i e n i w p o d r ó ż d o c i e p ł y c h k r a ­ j ó w b o c i a n k i n i e p r z y g o t o w a n e m u s i a ł y p o z o s t a ć . M i m o , ż e l o s „ b o ć k ó w - n i e u k ó w j e s t w k o ń c u g o d n y p o ż a ł o w a n i a , b a j k a n a ­ p i s a n a j e s t d o w c i p n i e , z h u m o r e m , b a w i o d p o c z ą t k u d o k o ń c a i n a p e w n o l i c z n e r z e s z e s z k o l n e j d z i a t w y , u ś m i e j ą s i ę s e r d e c z n i e z b o c i a n i c h p r z y g ó d .

KUBA CHCIWIEC.

B y ł w p e w n e j w s i g o s p o d a r z K u b a t a k s k ą ­ p y , ż e k u r o m l i c z y ł k r u p y , a k o n i o m z i a r n k a o w s a i o b l i z y w a ł m u c h y u t o p io n e w ś m i e t a n i e , b o ż a l m u b y ł o ś m i e t a n y . M a r z y ł O ' te r n a b y k u r y i k a c z k i z n o s i ł y j a j a z ł o t e , b y w r z e k a c h p ł y n ę ł o r o z t o p i o n e s r e b r o , a w s t r ą c z k a c h g r o ­ c h u b y ł y s z c z e r e p e r ł y , j e d n e m s ł o w e m , a b y n i c n a z i e m i n i e b y ł o p r ó c z p i e n i ę d z y . M a r z e n i a t e s p e ł n i ł y s i ę , l e c z c z y K u b a d o b r z e n a t e r n w y ­ s z e d ł , d o w i e d z ą s i ę d z i e c i z e s ł u c h o w i s k a p . t.

„ K u b a c h c i w i e c " , p i ó r a M a ł g o r z a t y S t e r b ó w n y , w ś r o d ę , d n i a 3 0 . 1 0 . o g o d z . 1 6 ,0 0

RADJOWY „PORANEK SZKOLNY"

T y m r a z e m t j . w c z w a r t e k , d n i a 3 1 . 1 0 . o g o d z . 1 2 ,1 5 o r g a n i z u j e „ P o r a n e k * * d l a m ł o d z i e ż y s z k ó ł p o w s z e c h n y c h — r o z g ło ś n i a k r a k o w s k a . P r z e d m i k r o i f o n e m w y s t ą p i m ł o d z ie ż — u c z n i o ­ w i e S z k o ł y M u z y c z n e j k r a k o w s k i e j , p o d d y r e k ­

c j ą d r A r n o l d ó w n y , o r a z a l t o - w i o b s t a , S t e f a n S c h l e i c h k o r n . S ł o w o w s t ę p n e w y g ło s i S t a n i s ł a w G o l a c h o w s k i . W p r o g r a m i e u t w o r y ł a t w o z r o ­ z u m i a ł e , a p r z y t e r n c i e k a w e i w a r t o ś c i o w e , j a k :

„ S y m f o n j a d z i e c i ę c i a " — H a y d n a , o r a z u t w o r y n a f o r t e p i a n i a l t ó w k ę .

ZADUSZNY APEL — SŁUCHOWISKO DLA DZIECI.

W d n i u W s z y s t k i c h Ś w i ę t y c h n a d a n y b ę d z i e p r z e z r a d j o o b r a z e k s ł u c h o w i s k o w y p i ó r a K a ­ z i m i e r z a K o n a r s k i e g o p t . „ Z a d u s z n y a p e l . N a c m e n t a r z u h i s t o r y c z n e g o k o ś c i o ł a n a W o l i o d ­ b y w a s i ę a p e l z a d u s z n y p o l e g ł y c h w w a l k a c h z a w o l n o ś ć O j c z y z n y — ż o ł n i e r z y . W k a r n y c h ż o ł ­ n i e r s k i c h s z e r e g a c h s t a j ą d o a p e l u p r z e d b e z n o ­ g im b o h a t e r e m W o l i , g e n e r a ł e m S o w i ń s k .m , c i e ­ n i e b o h a t e r ó w k o ś c i u s z k o w s k i c h , z p o w s t a n i a l i s t o p a d o w e g o , s t y c z n i o w e g o — w r e s z c i e p o l e g l i ż o ł n i e r z e w’ w i e l k i e j w o j n i e ... S ł u c h o w i s k o to , k t ó r e n a d a n e b ę d z i e d n . 1 l i s t o p a d a o g o d z . 1 6 ,4 5 n a p i s a n e j e s t z d u ż y m u m i a r e m a r t y s t y c z n y m , w y j ą t k o w o h a r m o n i z u j e z p o w a ż n y m n a s t r o je m d n i l i s t o p a d o w y c h , p o ś w i ę c o n y c h p a m i ę c i z m a r ­ ł y c h .

NUREK — RADJOWE SŁUCHOWISKO DLA DZIECI.

S ł u c h o w i s k o d l a d z i e c i p t . „ N u r e k o s n u t e n a t l e n o w e l i ś w i e tn e g o p i s a r z a F e r d y n a n d a G o e tl a j e s t h i s t o r j ą p r z y p o m i n a j ą c ą s i e n k i e w i­

c z o w s k ie g o „ L a t a r n i k a *. G ł ę b o k o w z r u s z a t r a - g e d j a c z ł o w i e k a , k t ó r y p r z e z s z e r e g l a t t ę s k n i d o P o l s k i , p r a c u j ą c j a k o n u r e k n a o b c y c h o k r ę t a c h . S ł u c h o w i s k o t o n a d a n e b ę d z i e p r z e z r o z g ł o ś n i ę l w o w s k ą d n i a 2 . X I . o g o d z . 1 8 ,0 0 .

mfoefe^o

S k o l e i p r z y s t ę p u j e m y d o o m ó w i e ­ n i i a d a l s z y c h r a d ż a j i w i e r s z y t r o c h e - i c z n y c h . W o s t a t n i m k ą c i k u r o z b i e r a ­ l i ś m y w i e r s z e d w u s t o p o w e ( v — v — ) o b e c n i e p r z e c h o d z i m y d o t r z y s t o p o w e ­ g o w i e r s z a .

P r z y p o m i n a m , ż e d o o z n a c z a n i a z g ł o s k i a k c e n t o w a n e j u ż y w a m y z n a ­ k u v , a z g ł o s k i n i e a k c e n t o w a n e j k r e ­ s k ę :

v — v — v —

C z e m u s z u m i s z m o r z e

y — v — v —

K i e d y r a n n e z o r z e

v — v — v —

W s t a j ą z t w e j g ł ę b i n y ?

N a p r z y k ł a d z i e t y m m a m y j u ż z a ­ k r e ś l o n e a k c e n t y , p o w t a r z a j ą c e s i ę o d p o c z ą t k u d o k o ń c a n a 1 , 3 i 5 z g ł o s c e . T e g o r o d z a j u u t w o r y , t . j . 3 - s to p o w e t r o c h e ic z n e , s p o t y k a n e s ą r z a d k o . N a j ­ c z ę ś c ie j n a t o m i a s t s p o t y k a m y w i e r s z e c z t e r o - s t o p o w e:

v — v — v — v — z w ł a s z c z a w p i o s e n k a c h ż o ł n i e r s k i c h :

A j a k p o s z e d ł k r ó l n a w o j n ę , G r a ł y j e m u s u r m y z b r o j n e . G r a ł y j e m y s u r m y z ł o t e , N a z w y c i ę s t w o n a o c h o t ę .

( M . K o n o p n i c k a ) W t e n s a m s p o s ó b t w o r z y s i ę w i e r ­ s z e o r ó ż n e j i l o ś c i s t ó p .

Ćwiczenie: O p r a c u j p r z y n a j m n i e j p o j e d n e j z w r o t c e ( 4 - w i e r s z ) w i e r s z y k i t r o c h e i c z n e — d w u - , t r z y - i w i ę c e j s to - p o w e . P o w t a r z a m : t r o c h e j s k ł a d a s i ę z d w u z g ł o s e k , z k t ó r y c h p i e r w s z a j e s t a k c e n t o w a n a , a d r u g a — n i e .

J a k o d r u g ą m i a r ę w i e r s z o w ą , c z y l i s t o p ę p o d a l i ś m y w o s t a t n i m k ą c i k u : J A M B , k t ó r e g o p i e r w s z a z g ł o s k a j e s t n i e a k c e n t o w a n a , a a k c e n t s p o c z y w a n a d r u g i e j (— v ) .

— v — v — V W ś m i e r t e l n y i d ę b ó j ,

v — v — v

W ś m i e r t e l n y t r u d i z n ó j ,

W ś m i e r t e l n y p r o c h i p y ł ,

— v — V — V W b ó j , k t ó r y w i e c z n i e b y ł .

(M. K o n o p n i c k a ) W n r . 2 4 „ O p i e k u n a " z a p o z n a l i ś m y s i ę z r y m e m , k t ó r y b y w a d w o j a k i : ż e ń s k i i m ę s k i . Z p r z e r a b i a n y c h w y ­ ż e j w i e r s z y — p i e r w s z e d w a m a j ą r y m

żeński, t . z n a c z y , ż e r y m u j ą s i ę d w i e d o s t a t n i e z g ł o s k i , c z y l i ż e m a j ą j e d n a ­

k o w e b r z m i e n i e p o c z ą w s z y o d p r z e d ­ o s t a tn i e j s a m o g ł o s k i ( m o r z e , zorze).

W o s t a t n i m w i e r s z u K o n o p n i c k ie j —

„ W ś m i e r t e l n y i d ę b ó j “ m a m y j u ż r y m m ę s k i — r y m u j ą s o b i e t u b o w i e m w y ­ r a z y j e d n o z g ł o s k o w e .

( C i ą g d a l s z y z a t y d z ie ń ) .

WZRUSZAJĄCE ROZWIĄZANE.

M a ł y J ę d r e k p r z y c h o d z i d o a p t e k i .

P r o s z ę p a n a — m ó w i d o a p t e k a r z a — d o s t a ł e m z ł e ś w i a d e c t w o , c z y m ó g ł b y m i p a n d a ć j a k i ś ś r o d e k u s p a k a j a j ą c y ?

A l e ż m ó j m a ł y , t o n i e p o w i n n o c i ę t a k b a r d z o w z r u s z a ć !

M n i e t e ż n i e w z r u s z a , t y l k o t a t u s i a ?

ŻARŁOCZNY KSIĘŻYC.

P r o s z ę p a n i , c z y m o g ę t r o c h ę p r z e s p a ­ c e r o w a ć s i ę , b o t a k ś l i c z n i e k s i ę ż y c ś w i e c i?

p y t a s ł u ż ą c a .

— O w s z e m , w y j d ź K a s i u , t y l k o n i e z a - b i e r z z n o w u d l a t e g o k s i ę ż y c a i n d y k a z e s p i ­ ż a r n i .

ZAWIŁY PROBLEM.

— T a t u s i u , p a t r z t u s ą d w a j z r o ś n i ę c i c h o p c y!

— T a k , t o s ą t a k z w a n i b r a c i a s j a m s c y .

A j a k j e d e n .z n i c h p r z e j d z i e d o n a - I s t ę p n e j k l a s y , a d r u g i n i e , t o c o s i ę s t a n i e ?

K s ią ż n ic a K o p e m ik a ń b k a

w T o r u n i u

Cytaty

Powiązane dokumenty

wodu, ale cóż miała robić, opiekowała się jednak nadal biednymi, pielęgnu ­ jąc chorych i starając się ulżyć im w miarę swoich możności?. Pewnego dnia

Leśniczy tymczasem pędził wprost, a gdy się zbliżał do chatki, usłyszał wołanie na pomoc.. Szybko przebiegł jeszcze przestrzeń, dzielącą go od do

A tak się już chłopcy cieszyli, że burza powstrzyma nauczyciela gdzieś w drodze?. Nado- miar złego nauczyciel z niczego nie chciał być

niły się, przeskakiwały jedne przez drugie, przewracały się po miękkiej trawie i wyprawiały tysiączne figle.. Starsi zaś zbierali skrzętnie ziółka

— Luś zbierał małe kamyczki, przyglądał się wielkim małżom, leżącym na dnie.. Potem, kiedy już trzeba było wyjść z wody Luś postanowił nazbierać w lesie

Gdy usłyszał tętent koni, chciał się był u- kryć: ale wydało mu się to niegodnem tchórzostwem, śmiało więc z głową podniesioną stanął na progu.. — Gdzie

I płynęły te gorące jak żar słowa do Pana, i snuły się do nie­.. ba bez ustanku jak owe obłoki, aż wysłuchał Pan prośby ich i

wał i chełpił się swą urodą, potrącił podstawę lustra tak nieszczęśliwie, że upadając rozbiło się w drobne