• Nie Znaleziono Wyników

Opiekun Dziatwy : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1935.10.19, R. 5, nr 27

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Opiekun Dziatwy : bezpłatny dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1935.10.19, R. 5, nr 27"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

OPIEKI^ DEI Eni Y

BEZPŁATNY DODATEK DO „GŁOSU WĄBRZESKIEGO"

NR. 27 WĄBRZEŹNO, DNIA 19 PAŹDZIERNIKA 193S ROKU ROK 5

Śujiatłość niećmif (Na dzień misyjny)CBA

W przedostatnią niedzielę paź­

dziernika, t. j. dnia 20-go K ościół ka­

tolicki obchodzi w ielkie św ięto, po­

św ięcone tym , którzy jeszcze zaw sze w yglądają św iatła w iary św iętej.

T em św iętemto dzień m isyjny!

Z tysięcy kazalnic i m ów nic rozle­

ga się dziś potężne w ołanie:

ŚWIATŁOŚĆ NIEĆMY!

a jednocześnie m iljony pogan pozosta- ją w ciem nościach błędów pogańskich i w bałw ochw alstw ie!

Po rozległych krańcach św iata pra­

cują już w praw dzie setki m isjonarzy, a w śród nich kilkadziesiąt Polaków z zakonów : Salezjanów , Jezuitów , M i­ sjonarzy, O blatów , Pallotynów i w ie­

lu innych, — ale „Żniroo jest wielkie, a pracowników malo!“ '

K ochane dziateczki, czy w iecie, ile’

to jeszcze pogan oczekuje na przyby-1 cie m isjonarzy, na przyjęcie w iary C hrystusow ej?

Jest ich dużo więcej ponad miljard!

Jest to olbrzym ia — potężna licz­

ba! U czeni obliczyli, żc gdyby tak po­

ganie w szyscy ustaw ili się w czw órki i m aszerow ali pod naszem i oknam i jak żołnierze — bez przerw y dniem i nocą, to defilada ta trw ałaby aż 8 lat!

M im o, że co roku w yjeżdżają za­

stępy m isjonarzy w św iat, — obszerne połacie pozostają bez tych żniw iarzy c w angelicznych.

W dniu dzisiejszym łączym y się w raz z całym św iatem katolickim w gorących prośbach o now e pow ołania m isjonarzy, o naw rócenie pogan, o po­

m oc dla siew ców ziarna w iary.

K ażda C zytelniczka i C zytelnik nasz niech w dniu m isyjnym złoży dla sw ych nieznanych braci choć da­

tek skrom ny, a zasługa jego zapisaną będzie w złotej księdze żyw ota. B ę­ dzie to jakoby zadatek dany B ogu na przyszłą nagrodę chw ały w iekuistej.

Poza ofiarą pieniężna i m odlitw ą rów nież przyczyniać się m ożem y do rozw oju naszych m isyj przez zbiera­ nie pocztów ek, znaczków pocztow ych, stanjolu itp. Przedm ioty te składajcie u W aszych K sięży katechetów , a oni chętnie się zajm ą w ysyłką.

R edakcja „O piekuna" rozum iejąc w ielką doniosłość zagadnienia propa­ gandy m isyj, cały dzisiejszy num er po­ św ięciła w yłącznie m isjom .

C zytajcie pilnie te krótkie uryw ki, w yjęte żyw cem z pól m isyjnych, a czy­ tając — w spom nijcie o W aszych ko­ chanych m isjonarzach, którzy całe ży­ cic sw oje złożyli B ogu w ofierze, by dla niego zdobyw ać coraz to now e kraje i dusze.

Chcę być misjonarzem

Pew ien francuski biskup spotkał na placu św iętego P iotra grupkę chłopców , którzy przybyli z piel­ grzym ką do R zym u. Jeden z chłop­

ców , m ogący liczyć około dziesięciu lat, spostrzegłszy biskupa, przecisnął się do niego, poniew aż bardzo pra­ gnął z nim porozm aw iać.

Sam biskup tak opow iadał póź­

niej to zdarzenie: „Spostrzegłszy o- bok siebie m alca, pierw szy w dałem się z nim w rozm ow ę:

— Jakże się m asz, m ój chłopcze, czego sobie życzysz? - zapytałem go.

N ajprzew ielebniejszy księże biskupie, czy to praw da, że E kscelen­

cja będzie na audjencji u O jca św ię­

tego?

O czyw iście — odrzekłem .

— A ch, jabym tak bardzo pragnął przedstaw ić O jcu św . pew ną prośbę!

— D opraw dy, cóż to takiego?

— B y Jego Św iątobliw ość był ła­

skaw prosić P ana B oga, abym skoro tylko podrosnę, m ógł zostać m isjona­

rzem !

N azajutrz opow iedziałem O jcu ŚwT.

całe to zajście. G dy skończyłem , rzeki m i z w rodzoną sobie dobrocią:

K oniecznie m uszę zobaczyć tego chłopca! K s. B iskup raczy go do m nie przyprow adzić jutro, zaraz po m ojej m szy św iętej. Proszę rów nież dow ie­

dzieć się o jego rodzicach i ich stosun­

kach dom ow ych.

N a to pytanie um iałem tylko odpo­

w iedzieć, że chłopczyk ów był sierotą, a opiekow ał się nim jeden z jego da­

lekich krew nych. Jego św iątobliw ość odparł:

— W takim razie ja się nim zajm ę.

Proszę zaw iadom ić sekretarza, aby m i o tem przypom niał.

N astępnego dnia, o św icie, udałem się w tow arzystw ie ow ego chłopca do W atykanu. O jciec św ięty przyjął nas z praw dziw ie ojcow ską dobrocią po m szy św ., w pryw atnym pokoju, w którym zazw yczaj spędzał czas na m o­ dlitw ie. Jego św iątobliw ość, ująw szy chłopca za rękę, zapytał z m acierzyń ­ ską słodyczą:

W ięc to jest rzeczyw iście praw ­ dą, żeś ty w czoraj w yjaw ił pragnie­ nie zostania m isjonarzem ?

T ak, O jcze Św ięty!

Jednak, m ój drogi, czyś się do­

brze zastanow ił nad tem , co znaczy zostać m isjonarzem , co ci m am u B oga w yjednać? C zy w iesz, że zostać kapła­

nem , to znaczy um rzeć dla św iata?

— Ja pragnę zostać m isjonarzem !

odpow iedział dźw ięcznym , m etali­ cznym głosem chłopiec i um ilkł.

A le czy zastanow iłeś się także nad tem , jak pięknem i pow abnem jest życie? A tym czasem to, o co ty prosisz, jest czem ś straszniejszem od sam e j śm ierci, bo w ym aga śm ierci bo­

lesnej, jak um ierali m ęczennicy!

Ja chcę, ja pragnę zostać m isjo­

narzem !

C hodź w ięc! rzeki Jego św ią­ tobliw ość Pius X i przyprow adził go do klęcznika.

T u uklękli obaj i Z astępca C hry­

stusa m odlił się w intencji chłopca:

N iech w ięc B óg ześle na ciebie błogosław ieństw o sw oje teraz i w przyszłości, o którą prosisz, aby w chw ili niebezpieczeństw a czuw ał nad tobą i osładzał tw oje cierpienia!

N astępnie zapadła uroczysta cisza w kaplicy. N ie m ożna było nic usły­

szeć, prócz żarliw ej, szeptem i ze łza­

m i w oczach odm aw ianej m odlitw y przez O jca św iętego. Ja rów nież nie m ogłem ze w zruszenia pow strzym ać się od łez. Jedynie m łody, przyszły m isjonarz nie płakał...

N ieprzeliczone ludy A fryki, Indyj i Chin o- czekują zbaw ienia. Nie braknie z pew nością ni­

kogo, coby nie pośpieszył z ofiarną pom ocą.

Pius XI.

(2)

Strona 2 OPIEKUN DZIATWY Nr. 27.

Hymn misyjnyJIHGFEDCBA H ejże bracia pod sztandary,

Które tani — błyszczą nam . Kędy w iary wzbił się znak!

Już bojowe grzmią fanfary, Na słoneczny ruszm y szlak!

Serca m łode, duchy świeże W moc pow iła — w iary siła.

Chrystusow i m y rycerze.

Boski krzyż — wznieśm y wzwyż!

Hen ze szczytów W atykanu Hetm an nasz — dzierży straż, W iedzie nas na święty bój;

Błogosławi młódź w ybraną, Błogosławi sztandar swój.

Śmiało idźm y na świat cały, W dal za m orza — na rozdroża, Bo nasz bój dla Bożej chwały, Z nam i Bóg — pierzchnie wróg.

Choć pad niem y przed zwycięstwem, Nasza krew — w iary siew

Da stokrotny niebu plon;

Świeże hufce z nowem m ęstwem Staną w raz ze wszystkich stron.

Niechaj czuwa Bóg nad nami, H artem w oli — nas zespoli;

A w net błyśnie za m orzam i Nad gór szczyt — w iary świt.

Po dziesięciu dniach uciążliw ej podróży — przybyło do chaty m isjo­

narza kilku Indjan z Kanady.

— Dlaczego przybyliście do m nie z tak daleka?

— „Czarna suknio41! — (tak tam nazyw ają księdza). M atka nasza cza­

jąc, że dni żywota kończą się, prosiła nas abyśmy ją zawieźli do ciebie, chciała się bowiem oczyścić ze swych grzechów.

W zięliśm y ją na wóz, lecz biedacz­

ka po trzech dniach podróży — um ar­

ła. Przed śm iercią jednak pow iedzia­

ła nam swe grzechy, polecając, aby­

śmy je tobie — czarna suknio — po- w tórzyli i w ręczyli zarazem jej rękę, abyś przynajm niej ją pobłogosławił i rozgrzeszył.

Po tych słowach jeden z nich, roz­

wiązawszy zawiniątko, w yciągnął zeń zsiniałą rękę m atczyną z zaciśniętemi palcam i, zbliżając się z nią do m isjo­

narza, prosił o absolucję.

M isjonarz po> wytłum aczeniu, co jest koniecznie potrzebnem do w ażnej spowiedzi, ze łzam i w oczach pocho- wał rękę chrześcijanki na cm entarzu

m isyjnym . K. M .

Choćby poszła na wieczną zgubę jedna dusza z powodu naszej opieszałości, odpowiedzialność za to w całej pełni na nas spada ,

Pius XI.

Chcemy być w niebie i my — z oddali...

Dzieci chińskie ze szkoły misyjnej

Cu^oisjne uzdrowienie

Indjanin Onas Elizeusz, sympatyczny sta­

ruszek mniej więcej 50-cio letni, prostych oby­

czajów, gorący chrześcijanin, w misji Candelara ■ (Ziemia Ognista) od trzech już dni był ciężko chory i cierpiał na bezsenność. Prócz fizycz­

nych cierpień ciała, które go dręczyły, czuł również dotkliwe cierpienia moralne z powodu śmierci swej żony, którą bardzo kochał i z po­

wodu wielu innych rzeczy, tak że biedak cier­

piał bardzo. Pewnego dnia widzę go zdrowego i wesołego przed chatą, a zdziwiony tak na- tychmiastowem wyzdrowieniem pytam, w jaki sposób tak szybko sobie poradził, gdyż nie brał żadnego lekarstwa. Poczciwy Indjanin, uśmie­

chając się serdecznie, dał mi znak, bym wszedł do jego chaty, ponieważ chciał mi powierzyć jakąś sprawę i nie chciał, żeby o tern wiedzieli inni.

Gdym przyjął zaproszenie, zaprowadził mnie do izdebki, gdzie sam sypiał i z tajemni­

czym uśmiechem, widocznie wzruszony, rzekł mi —•

— Tej nocy widziałem M atkę Boską!...

Najśw. Panna M arja przyszła tu... tu, w to miej­

sce! (I pokazał dokładnie miejsce, gdzie widział Najśw. Dziewicę).

Przez trzy noce ja nic nie spałem... zawsze płakałem.!,, wielkie boleści... wielki mróz,., mod­

liłem się wiele, i płaikałem wiele.,, całkiem sam,., niema żony... Przyszła M atka Boska... była ona piękna... bardzo piękna!... jakie śliczne szaty!

Oczy!... Ona patrzała na mnie pięknie, uśmie­

chała się pięknie. Ona mnie uzdrowiła!... Naj­

pierw zjawiła się w izbie, potem powoli, po­

woli przyszła do mej twarzy, a potem nic więcej.

Indjanin nie mógł znaleźć innych wyrażeń na opisanie Najśw. Dziewicy, jak tylko- te pro­

ste słowa: Linda, linda, linda (piękna). Gdy mówił te słowa, łzy mu spadały z oczu i one to były były najlepszem świadectwem, źe pocz­

ciwy starzec mówił prawdę! A potem jego na­

tychmiastowe uzdrowienie było najlepszym do­

wodem. M atka Boża przyszła go odwiedzić i uzdrowiła go samą swą obecnością i rajskim cudnym uśmiechem! Oto owoce W iary!

(Z opow. ks. M. Borgatello).

O preagnął

O jakbym pragnął iść na krańce ziemi Ratować dusze zasługami Twemi I wszystkich pogan nawrócić do Ciebie i karmić Tobą, Jezu, Żywy Chlebie!

O jakbym pragnął, Jezu, zatknąć wszędzie Krzyż, Twojej Męki godło i narzędzie, I głosić wszystkim o cudzie miłości, Który w postaci chleba wśród nas gości!

O jakbym pragnął na każdym obszarze W znosić Ci Jezu ofiarne ołtarze, Na którychby się codzień poświęcało Twą Krew Najświętszą i Twe Boskie Ciało!

O jakbym pragnął tych, których dziś dręczą W ojny, miłości Twej spoić obręczą!

W yplenić z ziemi występki i zbrodnie, Co ludzkość niszczą i plamią niegodnie!

O jakbym pragnął — choć biedny i mały — Do Twojej Jezu przyczynić się chwały!

Przyjm moje chęci, zamiary, pragnienia, I racz dopomóc do ich wypełnienia!

Ks. Mateusz Jeż.

(3)

N r. 2 7 . OPIEKUN DZIATWY 5 Strona 3

Ofiari/ przesądu

S e r c e s ię k r a je n a w s p o m n ie n ie , ja k p o g a n ie o b c h o d z ą s ię z e s iw e m i u - m ie ra ją c e m i d z ie ć m i.

Z a p r z y k ła d n ie c h n a m p o s łu ż y z w y c z a j w P o łu d n io w y c h C h in a c h .

Z a le d w ie d z ie c k o z d r a d z a o b ja w y ja k ie jś c ię ż s z e j c h o ro b y , ro d z ic e , z w ła s z c z a m a tk i, tr a c ą n a ty c h m ia st g ło w ę . S p r o w a d z a ją d o ń c z a ro d z ie ­ jó w , k tó r z y u w a ż a ją z a s w ó j ś w ię ty o b o w ią z e k p r z y p r a w ić ta k ą d z ie c in ę o ś m ie rć . D o te g o d o c h o d z ą ła tw o d z ię ­ k i s w o im o s z u k a ń c z y m p r a k ty k o m . — M ię d z y in n e m i, z a p a la ją d łu g ą tu tk ę z ż ó łte g o p a p ie r u i ta k p r z y p ło n ą c e j p o c h o d n i, w ś ró d n a jr o z m a itsz y c h r u ­ c h ó w i m im ik i w y k o n u ją s w o je c e re - m o n je .

N a stę p n ie p r z y s tę p u ją d o d z ie c k a i w o ła ją „ C h c ę o ż y w ić tę d u s z ę '" . P o ty c h s ło w a c h p r z y p ie k a ją p o p r o s tu c a le c ia ło n ie sz c z ę ś liw e g o d z ie c k a ro z ­ p a lo n ą p o c h o d n ią , n ie z w a ż a ją c n a je ­ g o ro z p a c z liw e k r z y k i.

Ile ż to r a z y o b e c n y p r z y ta k ie j k a ­ r y g o d n e j f u n k c ji m is jo n a r z n s ilo iw a l te m u p rz e s z k o d z ić . S ły s z a ł je d n a k w te d y b r u ta ln e s ło w a : „ Id ź ż e p re c z . N ie w ie c ie n a c o s ię to ro b i!"

B ie d n a d z ie c in a , p r z y ta k p rz e s ą - d n e m p ie lę g n o w a n iu , z w y k le u m ie ra i i to w c ią g u 3 — 4 d n i, a je ż e li p r z y p a d ­

k ie m p r z e ż y je tę k a to w sk ą o p e r a c ję , to* p r z e c ie ż n ie m o ż n a te g o p r z y p is a ć c z a r n o k s ię ż n ik o m , c h o c ia ż c i s ą ś w ię ­ c ie p r z e k o n a n i, ż e o n i je u z d ro w ili.

M ło d z ie ż y P o ls k a ! P r z y łą c z d o s w y c h g o rą c y c łt m o d litw c o d z ie n n y c h , w e stc h n ie n ie s e rd e c z n e d o C h r y s tu s a , M iło ś n ik a d u s z d z ie c ię c y c h , b y b ie d n e p a c h o lę ta p o g a ń s k ie o to c z y ł c z u lą tr o ­ s k ą lito ś c i lu d z i d o b r e j w o li i p o ś w ię ­ c e n ia .

Prośba mur;zyniqtek

O , ja k s m u tn o n a m n a z ie m i, B o n ie z n a m y te g o s z c z ę śc ia , K tó r e łą c z y n a s w s p ó ln e m i W ę z ły , d ą ż ą c d o z w y c ię stw a . O , ja k s m u tn o n a m n a ś w ie c ie , B o n ie z n a m y w c a le B o g a , B o n ie z n a n e n a m to D z ie c ię , M a ły J e z u s p r a w d a d ro g a . M y g in ie m y te ra z m a rn ie , C z a rt p o r y w a n a s z e d u s z e ! A c h , m y b ie d n e d z ie c i c z a rn e ! K o g o w id o k te n n ie w z ru s z y ? O . w y , p o ls k ie j z ie m i d z ie c i, U litu jc ie s ię n a d n a m i.

N ie c h k r z y ż Z b a w c y j u ż z a ś w ie c i N a d b ie d n e m i p o g a n a m i.

A c h . n ie d a jc ie g in ą ć m a r n ie , N a s z y m s m u tn y m b ie d n y m d u s z o m

U s z y n a s z e , c h o c ia ż c z a rn e

N ie c h p r a w d B o ż y c h g ło s u s ły sz ą . D a jc ie n a m s w y c h m is jo n a rz y , R ę k ę s w e j p o d a jc ie b r a c i, A B ó g s z c z ę śc ie m iw a s o b d a rz y ,

H o jn ie z a to W a m z a p ła c i!

DWUNASTOLETNI MISJONARZ

N ie d a w n o te m u — o p o w ia d a je d e n z m is jo n a rz y c h iń sk ic h — m ia łe m w s w e j s z k o le c h ło p c a , w w ie k u d w u n a ­ s tu la t, n a z w isk ie m L i. W k r ó tk im c z a ­ s ie -w y u c z y ł s ię m o d litw i z w ie lk ie m z a in te re s o w a n ie m s łu c h a ł n a u k k a te ­ c h iz m o w y c h . A ż e b y w ię c e j k o r z y sta ć z w y k ła d ó w , s ia d a ł z w y k le w p ie r w ­ s z e j ła w c e n a s z e j k a p lic y . K ilk a r a z y p r o sił m n ie g o rą c o , b y m m u u d z ie lił c h r z tu ś w . N ie m o g łe m je d n a k z a s p o ­

k o ić je g o ż y c z e n ia , p o n ie w a ż ro d z ic e n ie o k a z y w a li w c a le c h ę c i p r z y ję c ia w ia r y k a to lic k ie j. B a rd z o c z ę s to m u - s im y z p o w o d u n ie c h ę c i r o d z in y o p ó ­ ź n ia ć c h r z e s t d z ie c i, je ż e li c h c e m y , b y o n e w y tr w a ły w n o w e j w ie rz e .

P o d c z a s w a k a c y j m a ły L i z a c h o ­ r o w a ł n ie b e z p ie c z n ie . P a n B ó g u d z ie ­ lił m u ty le ś w ia tła , ż e m ó g ł p o z n a ć c ię ż k i s w ó j s ta n , le c z m is jo n a r z a n ie b y ło w d o m u . W ie d z ia ł m a ły L i, ż e w k o n ie c z n o ś c i k a ż d y m o ż e c h rz c ić . P o ­ s y ła w ię c b r a ta p o je d n e g o i z k o le g ó w . S k o r o te n p r z y b y ł, L i o d z y w a s ię d o

n ie g o :

J e ste m b a r d z o c h o ry , c z u ję , ż e b ę d ę m u s ia ł u m rz e ć ... p r o s z ę c ię o c h r z ­ c ij m n ie . — T e n z a w a h a ł s ię , a le L i m ó w i d a le j: — ty w ie s z d o b rz e , ż e w n a s z e j r o d z in ie n ik t n ie u m ie c h rz c ić . T y lk o i ty je d e n m o ż e s z m i o tw o r z y ć n ie b o . P r o s z ę s ię z ró b m i tę ła s k ę .

P o ty c h k ilk u s ło w a c h , m a ły k o le ­ g a p o le w a g ło w ę w o d ą , a w y m a w ia ją c s ło w a C h r z tu ś w ., c z y n i c h o re g o d z ie c ­ k ie m B o ż e m . W k ilk a c h w il p o te m o c h r z c o n y u m a r ł.

O nowych kapłanów - tubylców prosimy Cię Panie!

OPATRZNOŚĆ CZUWA NAD MISJO­

NARZAMI.

P r z e d k ilk u m ie sią c a m i o p o w ia d a ł k s . B e rto ia , in s p e k to r m is ji s a le z ja ń ­ s k ie j w K o lu m b ji, n a s tę p u ją c y ’ w y p a ­ d e k :

N a s z g o r liw y m is jo n a rz k s . R a fa ł C r ip p a , k tó r y s p ę d z ił 3 5 la t ż y c ia p e ł­

n e g o p o ś w ię c e n ia w ś ró tl n ie sz c z ę śli­

w y c h tr ę d o w a ty c h w K o lu m b ji, n ie m o g ą c n ie r a z u s n ą ć w n o c y z p o w o d u o g ro m n e g o g o rą c a , u d a w a ł s ię d o k a ­ p lic z k i i tu u s tó p o łta rz a m o d lił s ię z a z m a rły c h , k o n a ją c y c h i z a sw y c h tr ę ­ d o w a ty c h .

N ie je d e n r a z P . B ó g w p ro s t c u d o ­ w n ie u ra to w a ł ż y c ie s w e m u w ie rn c m u s łu d z e .

P e w n e g o w ie c z o ra . o p ó ź n e j g o d z i­

n ie , p o o d m ó w ie n in m o d litw w k o ś c ie ­ le , w s z e d ł d o s w e j u b o g ie j iz d e b k i, b y p o ło ż y ć s ię n a s p o c z y n e k . J a k z w y k le ta k i te r a z n ie z a ś w ie c ił w c a le św ia tła , g d y e to s ły sz y ja k ie ś p u k a n ie d o d r z w i. M y ś lą c , ż e g o w o ła ją d o u m ie ­

r a ją c e g o , w y s z e d ł, p o o g lą d a l s ię w o ­ k o ło , a le k u w ie lk ie m u z d z iw ie n iu n ie z a u w a ż y ł* n ik o g o . W ró c ił w ię c d o iz ­ d e b k i, z a c z ą ł s ię r o z b ie ra ć i m ia ł s ię ju ż p o ło ż y ć d o łó ż k a , g d y z n o w u d a je s ię s ły sz e ć ja k ie ś p u k a n ie d o d rz w i.

W y s z e d ł n a p o d w ó rk o , b y s ię p r z e k o ­ n a ć , k to g o w o la . N ik o g o je d n a k n ie s p o tk a ł.

C ó ż to b y ć m o ż e — P y ta s a m s ie b ie ?

T r o c h ę z a n ie p o k o jo n y w s z e d ł n a - p o w r ó t d o m ie s z k a n ia , n a d s łu c h iw a ł p r z e z c h w ilę , a ż w k o ń c u z d e c y d o w a ł s ię iś ć d o łó ż k a . J u ż b y ł p r a w ie p r z y n ie m , g d y p o w ta r z a s ię p u k a n ie p o ra z trz e c i. P o s ta n o w ił z a p a lić ś w ia tło , b y s ię n a r e sz c ie p r z e k o n a ć , k to p u k a . B ie rz e ś w ie c ę z a p a lo n ą , o tw ie r a d r z w i a w id z ą c , ż e n ik o g o n ie m a z d z iw n y m n ie p o k o je m i s tra c h e m w c h o d z i d o m ie sz k a n ia , n ie g a s z ą c ś w ia tła . P a tr z y n a o k o ło i w id z i w łó ż k u n a p o d u sz c e d u ż e g o , ja d o w ite g o w ę ż a , z w in ię te g o w k łę b e k , z g ło w ą p o d n ie s io n ą d o u - k ą s z e n ia .

T a k O p a tr z n o ś ć B o ż a o d d a liła o d m is j o n a rz a ś m ie rć n ie c h y b n ą .

— Przed kilku dniami o p u śc ił n a s ze g ro n o P a w e ł S o b c z y ń sk i, u d a ją c s ię n a s tu d ja d u c h o ­ w n e d o S e m in a riu m Z a g ra n ic z n e g o w P o tu li- c a ch . L icz n i k o led z y ż e g n a li g o s e rd ec zn ie w n ied z ie lę , a w d n iu o d ja zd u u d a li s ię w s p ó l­

n ie n a M sz ę św ., k tó rą o d p raw ił k s. B ig u s w in ten c ji o d c h o d z ą c eg o .

R e d ak c ja „ O p ie k u n a " ż y c zy s w e m u C z y ­ te ln ik o w i n a n o w ą d ro g ę ż y c ia w iele p o m y śln o ­ śc i i o b fity ch b ło g o s ła w ie ń s tw B o ż y c h w tru d ­ n e j p ra cy .

(4)

01(149

Strona 4 OPIEKUN DZIATWY Nr. 27.

Polskę odwiedził ks. prałat Władysław Ostrowski z Charbina, zastępca delegata apostolskiego na Mandżurję i Chiny.

Kqcili radjouJi/

WIERSZEJUL JANA TUWIMA — DLA DZIECI W dniu 21. 10. o godzinie 18.25 znakom ity poeta Juljan Tuw im w ygłosi szereg dow cipnych, w esołych w ierszyków dla dzieci, które spew - nością zgrom adzą przy głośnikach nietylko dziatw ę, lecz i dorosłych słuchaczy.

ŚPIEWAJMY PIOSENKI...

W ram ach audycyj radjow ych dla szkól odbędzie się jedna z sym patyczniejszych audy­

cyj dla dzieci m łodszych: „Śpiew ajm y piosenki", prow adzona z niepospolitym talentem przez p. B ronisław a R utkow skiego. K oncert ten na­

dany będzie dn. 22. 10. (w torek) o godzinie 12.15. —

KILOF BIJE WĘGIEL PRYSKA.

Pogadankę pod tym tytułem w ygłosi p. H en­

ryk Ładosz 23. 10. o godzinie 16-tej, zaznaja­

m iając m łodociane audytorjum z bogactw am i Śląska. A udycję urozm aicą liczne piosenki i tańce w opracow aniu W ładysław a M acury.

WESELE HUCULSKIE.

w opracow aniu Edw arda Szym ańskiego i W ładysław a M acury; — barw ny opis obrzędu w eselnego, stroju — pieśni i m uzyka w eselna, złożą się na zajm ującą całość i pozw olą dziatw ie z różnych dzielnic kraju przyjrzeć się nieco bli­

żej w ciąż jeszcze m ało znanem u życiu górali huculskich. A udycja ta nadana będz.e dnia 25. 10. o godzinie 12.15 — (piątek).

WIERSZE O DZIECIACH JULJANA EYSMONDA.

Juljan Eysm ond, pogodny poeta m yśliw stw a i przyrody, był także poetą dzieci. W iersze sw oje oprom ieniał delikatnym blaskiem hum oru.

K ilka typow ych w ierszy jego o dzieciach przyniesie radiosłuchaczom w piątek dn. 25. 10.

o godz, 17,15 — „M inuta Poezji".

JAK SIĘ SKOŃCZYŁY WAKACJE MIKOŁAJKA.

G dy M ikołaj R ey z N agłow ic był chłopcem , spew nością ani przypuszczał, że kiedyś przej­

dzie do historji 1 teratury i że nazwisko jego i utw ory znajdą się na kartach książek szkol­

nych. Jak każdy chłopiec, bau.ł s.ę w esoło i płatał najrozm aitsze figle. O jednym z nich, kiedy to m ały M ikołajek, bawiąc w gościn e u stryja poprzyw iązyw ał w ronom proporczyki z czerw onej kitajki, usłyszą dzieci z rozgłośni lw ow skiej w sobotę dnia 26. 10. o godz. 18-tej.

Słuchow isko to opracow ała M . Sterbów na w, g M aykow skiego.

MŁODZIEŻ ŚPIEWA PONAD GRANICAMI.

W niedzielę, dn a 27 październ.ka rb. od godziny 18-tej do 20-tej odbędzie cię jedna z najw iększych m anifestacyj radiofonicznych, jaka kiedykolw iek m iała m iejsce do tej pory. M ie­

szane chóry m łodzieży 31 krajów całego św iata w ypełń ą program zatytułow any: „M łodzież śpiew a ponad granicam i".

M anifestacyjna ta audycja transm . tow ana będzie przez w szystkie broadcasting! Europy oraz kilka krajów zam orskich, przedewszystkiem przez A m erykę Północną i A m erykę Południo­

w ą. —

W program ie koncertu chóry m eszane m ło­

dzieży — każdy przed m ikrofonem w łasnego kraju — odśpiew ają jakby suitę nieprzerw aną, pieśni charakterystycznych m łodzieży. Czas przeznaczony dla produkcji każdego kraju w y­

nosić będzie cztery m inuty.

Produkcję każdego z poszczególnych naro­

dów oznajm iać będzie w m krofonie sygnał da- j nej stacji.

W audycji tej w ezm ą udział. A rgentyna, A ustralja, A ustrja, Belgja, B razylja, D anja,

Ze szczytów Giewontu rozpościera swe ra­

miona święty znak krzyża. — Oby pro­

mienie jego oświeciły całą kulę ziemską!

Estonja, Francja, Finlandja, C zechosłow acja,.

H awaje, Japonja, H iszpanja, Indje, Italja, Litw a, N orw egja, Paragw aj, Polska, H olagdja, R um un- ja, Siam , Szw ecja, Szw ajcarja, W ęgry, Stany Zjednoczone, W ielka B rytanja, Jugosław ja, U rugwaj i A fryka Południow a.

W audycji tej Polskę reprezentow ać będzie chór m łodzieży pod dyrekcją Tadeusza M ayzne- ra. C hór odśpiewa trzy piosenki ludow e: K ra­

kow iak, Jabłoneczka i K aczor w opracow aniu dyrygenta.

S fiyn e ex fta

WR. PR. List otrzym ałem — serdecz­

nie dziękuję! W szystkie obaw y są bezpodstaw ­ ne, proszę się n.e przejm ow ać. Zam ieściłbym

z m iłą chęcią, ale interesuje to tylko> tak bar­

dzo m ałą grupę naszych C zytelników, że oba­

w iam się, iż reszta naszych C zytelników nie czytałaby tego w ogóle. A przecież m am y ich.

tysiące i dlatego trzeba podaw ać takie rzeczy, które zainteresują w szystkich, inaczej nie speł­

niłby „O piekun" sw ego zadania. Przesyłam m łe pozdrow ienia.

— J. Kubikówna. B ajeczka dobra, bar­

dzo dziękuję, ale pójdzie do następnego nu­

m eru. Proszę przyjąć serdeczne pozdrow ienia.

W SZPITALU W KANTONIE.

— K obiecino, czy chcesz iść do raju?

Siostro, szłam dw a dni, żeby się tutaj dostać. Jestem bardzo zm ęczona. D o raju pójdę później.

o —

W roku 1907, kiedy zjaw iła się w C hinach kom eta, Jego C esarska M ość nakazał sw ej W ielkiej R adzie przeprow adzić proces sądow y, by surow o ukarać tę ogoniastą gw iazdę, która odw ażyła się pokazać na niebie. Szczęściem jednak, książę K ing w ziął ją w obronę i zu­

chw ała kom eta m ogła bez przeszkody (!) pójść sw oją drogą.

— o —

M isjonarz ucząc M urzynów upraw y bana­

nów , pyta:

— A ntoni, kiedy jest najlepszy czas zbie­

rania bananów ?

A ntoni: kiedy O jciec odpraw ia M szę św iętą.

— o —

SIŁA PRZYZWYCZAJENIA.

Jakiś znakom ity fotograf z zaw odu w Tientsin, stał się nagle dentystą. T aka była s ła przyzw yczajenia, że gdy w kładał w usta przerażonem u pacjentow i narzędzia dentystycz­

ne, m aw iał zaw sze:

A teraz... proszę uw ażać! proszę się u- śm iechnąć.,,

— o —

—- Co robisz. M ichasiu?

— Piszę listt do m ego przyjaciela.

— Lecz ty przecież nie um iesz pisać!

— Nic nie szkodzi, O jcze; on też nie um ie czytać...

Książnica K opem ikańska

w Toruniu

Cytaty

Powiązane dokumenty

S pojrzał na nogi, ow inięte iw czarne płachty sukienne, na płaszcz pstrzący się od różnokolorow ych łat, na sznurkiem zw iązaną ładow nicę, wr końcu na tw arz

wodu, ale cóż miała robić, opiekowała się jednak nadal biednymi, pielęgnu ­ jąc chorych i starając się ulżyć im w miarę swoich możności?. Pewnego dnia

Leśniczy tymczasem pędził wprost, a gdy się zbliżał do chatki, usłyszał wołanie na pomoc.. Szybko przebiegł jeszcze przestrzeń, dzielącą go od do

niły się, przeskakiwały jedne przez drugie, przewracały się po miękkiej trawie i wyprawiały tysiączne figle.. Starsi zaś zbierali skrzętnie ziółka

— Luś zbierał małe kamyczki, przyglądał się wielkim małżom, leżącym na dnie.. Potem, kiedy już trzeba było wyjść z wody Luś postanowił nazbierać w lesie

Gdy usłyszał tętent koni, chciał się był u- kryć: ale wydało mu się to niegodnem tchórzostwem, śmiało więc z głową podniesioną stanął na progu.. — Gdzie

I płynęły te gorące jak żar słowa do Pana, i snuły się do nie­.. ba bez ustanku jak owe obłoki, aż wysłuchał Pan prośby ich i

wał i chełpił się swą urodą, potrącił podstawę lustra tak nieszczęśliwie, że upadając rozbiło się w drobne