• Nie Znaleziono Wyników

Motyl. Kwartał 3, nr 39 (25 września 1829)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Motyl. Kwartał 3, nr 39 (25 września 1829)"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

PIĄTEK DNIA 25. WRZEŚNIA 1829.

O DELIKATNOŚCI.

Kochać świat, sprzyiać światu* źdaleka od ludzi.

fllicJc.

D elikatność iest sztuka niśnarażenia się nikom u. Lu- cizie tak są drażliwi we wrażeniach przyjm owanych, że n ie tylko postępek ale naw etj w yraz, postaw a, spojrze­

n i e , w klubie ścisłej przyzwoitości nie zam k n ięte, są im powodem do nieprzyiaziiego acz chwilowego może ku o-

brażaiąccmu niedelikatnością uczucia.

Prostsze i pospolitsze pFatfcpisy obyczajności ostrze- gaią nas o formach zewnętrznych iakic zachowywać mamy chcąc uchodzić za ludzi dobrze wychowanych, lecz deli­

katność iest włftśnić ostatecznem piętnem dobrego wycho­

wania; iest iż Uzyię porównania tem samem względem o- byczajności czem Religja względem praw a, czem sumień-'

ność w zględem formalności. I tej uczeni, otarci nawet

(2)

— 186 —

ludzie > najczęściej zachowywać nie Uirlieią, albo przez przy wyknienie zaniedbuią.

S k ą d id z ie sz pyta mię nie ieden spotkawszy na u- licy chcąc z tegó niby zapytania wywiązać dalszą rozmo­

wę. Pierwsze uczucie iakie przynajmniej wfe mnie to p y­

tanie obudzą iest wewnętrzne oburzenie i kryioma odpo­

wiedź : Co c i ciekaw e ze do te g o , p a t r z tw o ie j d r o- g i. I dla tego zbywam podobnych pytaczy odparciem:

Z m ia sta lub z pew nćgo m iejsca • Gdy troskliwy badacz wypytuie się 'dalej : O d kogo p r z e cię $ la k się nazy~

w a , lub też p o co $ d o k ą d i k ie d y , staram się zbydź go niczcm , lub ieżćli rzecz się z . równym dzieje podo- bneż mu przed zaspokoieniem natręctwa iego zadaię py­

tanie: Kiinbyśkolwiek b y ł , o jcem , m atką, zwierzchni­

k ie m , nadzorcą, obehodź się ile m ożności

Z

nfższem i, podwładnemi nawet bez tych kwestjów: Co r o b i łe ś , g d zie b y ł e ś , d o k ą d i d z ie s z , p o c o , n a co , czem u , za co ? i t. p.

słowem bez wszystkich zapytań indagacyjnych, których odpowiedzią mabydź zdawanie sprawy

Z

postępowania lub działań; Lubo przełożeni maią zupełnie prawo zasią- gnienia wiadomości o prowadzeniu się podwładnych, tam tylko discu rsive nawet , badać ich oto wprost powinni gdzie konieczna tego zachodzi potrzeba, inaczej oka^ą

>ię ciekawymi bez celu j nieufnymi albo niedelikatnymi.

Zupełna oboiętność milszą iest aniżeli uciążliwe interesso- wanie się chociażby najulubieńszym przedmiotem.

Czyń iakbyś chciał aby tobie czyniono. D zieci u- żywane bywaią za domowych służących; Tom ciu p o d e tj sto łe c ze k , z a w o ła j K a s i ę , p o w ie d z zęby dan o do sto - ł u , u tr z y j św ie c ę , k a ż d a d i ś n ia d a n ie , s z u k a j ch u st­

k i , z n a jd ź ig łę i t. p. tysiąc podobnych rozkazów spada

na biednego Tomcia, który ledwo usiądzie iużci go na no­

(3)

— 187 .rar

we musztr uią usługi , wmawiając że ic.śli nie cze,m in»em , przynajmniej zwinnością i ochotą wywdzięczać się pow i­

nien. Formuie się tedy domniemany kontrakt między ro- dzioami a dziećmi to iest ojciec i matka żywią i odzie- waią sy n a , Tomcio zato usługuie a najczęściej kaprysy w ypełniać m usi; ale i pieskowi daią ieść i p ić , pieska lubią i głaszczą Tomcia biią i strofuią : Tomcia do dzię­

kowania rodzicom za każdy obiad i kolacją prócz dobry- dzień i dobranoc przyuczaią : Tomciowi za każdą odby­

tą p o słu g ę, złoty skąd inąd Papa i najukochańsza Ma­

ma najczęściej że ąni palcem kiwną. Czysta konsekw en­

cja. M łody panicz postępuie ze służącem i iak rodzice ppstępuią z synkiem . A ieśli guwernantka napomni dzie­

cię że trzeba za wszystko dzięk ow ać, że nie trzeba mó­

wić chcę iedno p r o s z ę , ono wnet zagadnie : A czy mnie p ro szą ? lub też: A czem u mnie. nie dzięku iefi (to factum.) Odpowiedź , boś ieszcze m a ł y . I nie trzeba większego powodu do chęci wyjścia z maleństwa; cała bowiem racja Guwernantki, iest racją m ocniejszego, a dziecię które naj­

częściej kosztu swego utrzymania nie zn a , czuie tylko ca­

łą uciążliwość handlu, posług i uczenia się, na humorycz- ne rozkazy i odległe, obiecanki starszych: dla tego też tak pospolitem iest wykrzyknienie. Ach\ ia k ia b ędę słu szn y to m i n ik t nie b ęd zie m i a ł p r a w a r o z k a zy w a ć !

Albo więc rodzioe i przełożeni posług i uczynności wymagać nie pow inni, albo daiąć im dobry p rzy k ła d , u- przejm ie i serdecznie za każdą uczynność błazenkom na­

w et dziękować. W dzięczność nie krzywdzi nikogo.

Rozciąga się ona do najdrobniejszych sprawek. W i­

dzi dziecię że zwierzchnik iego nie zdejmuie kapelusza lub

nie oddaie ukłonu swemu słudze albo niższemu. Otóż to

(4)

— 188 —

niema lec* wyraźna lekcja pychy. Traci prawo wymaga­

nia uległości ten kto, iej; płacić nie umie.

Dwa wyżej wsppninion.e roflzaie ialeo to , ustawiczny ex a m in i ustąwne słu ia lstw o ^ wyrządzamy pospolicie niższym nie bez innej przyczyny iedno, dla tego że i nam ie w m łodości naszej; wyrządzano, Iest, nie płonna otu­

cha że rozw inięcie uczuć, przysgęzepi: do, upowszechnio­

nej iuż grzeczności, m ało znaną w celniejszych [nawet fa- miljach, domową względem, wszystkich D elik a tn o ść.

B yłem dnia. iednego. u PP. W esołowskich w bardzo przyiemnym tow arzystw ie, składało, się bowiem z kilku panien dobrze wychowanych, i dwojga ich braci czyli też kuzynów. Ojciec tego rodzeństwą,człowiek dowcipny, o- pow iadałnam rozmaite, przygody życia sw;oiego , kiedy wśród najbardziej zajmuiącej, panna, siostra odezwie się do przytom nego braciszka: Mon,.ch.er. proszę cię przynieś mi pić: (woda stała, w drugim pokoiu). W ahał się trochę braciszek, zdawał się mówić iej oczym a, idź sama do wo­

dy, aż ojciec do syna. Przynieśże siostrze pić. — Tak zniewolony m łodzieniec skrzyw ił się ale p rzyn iósł. N ie wyszło, kwadransa w oła kuzynka: M on char chustka moia została się w sa li, bądź tak grzeczny chciej mi ią przy­

nieść. Tom cio m y ś li, bądź tak grzeczna przynieś sama, lecz ięszc?e cierpliw y. Aż po, pięciu minutach Matka w y­

prawia syna po stołeęzek pod. n o g i, ojciec zaś po taba­

kierkę t a k , że zamiast możności posłyszenia czego, znu­

żony chłopczyk u ciek ł do siebie. Uważałem tę przykrość syna i rozmyślałem, nad. szkodliwemi skutkami słabości ojców dla córek i nadużycia delikatności iakę affekt rod zi­

cielski oraz m iłość braterska dla najdrobniejszego familji

członków zachować powinna. Młodsza córka od brata nie

dosyć że ma nad nim pierwszeństwo, zwłaszcza gdy przy­

(5)

— 189 —

stojna, lecz przywłaszcza sobie nad nigi prawo m usztru, kommendy i rodzice temu nie p rzeczą!

Mało więc ieszcze osób zna się w Polszczę na do­

mowej delikatności względem niższych. N ie sztuka b o ­ wiem przym ilić się starszym , obejśdź się grzecznie z ró­

w nym , lecz sztuka ustrzedz się lenistw ^, ociężałości i ząrozumienia j , niższym* Wymagać posług nie godzo­

n y c h , iest łam ać prawo równości przyrodzonej, czego się najczęściej pieszczone boginie dopuszczaią: lecz trzykroć błogosław ieńsze istoty, których słodycz moralna w sz y st­

kim się zarówno u d ziela , n iżeli te których piękne oczy taią pochlebstwo

1

egoizm słabości.

I rodzicielskich dobrodziejstw p o ło w a , traci swą c e ­ nę u familjinych ga rso n ó w , którzy pod względem należy- tości swoich tylko uważani dwakroć prędzej na najsubtel­

niejszych względem rodziców poznaią się powinnościach.

M ów iło się ogólnie o źródłach powstawania braku domowej d elik atn ości, w które ią zaszczepić p o trzeb a : wyliczą się teraz najczęstsze przeciw indywidualnej ró­

wności w ykroczenia, w sposobie praw ideł zalecaiących się każdemu do zachowania:

N ie posługiw ać się nikim należącym do towarzy­

stwa : do usłu g są służący.

N ie zadawać nikomu pytań p.ociągaiących tłóm acze- nie się lub opowiadanie się.

N ie zbliżać się do dwóch rozmawiaiących o só b , chy­

ba rozmawiaią głośn o, ponieważ gdzie dwóch gadaią, tain trzeciem u w nos daią.

N ie odrywać od rozmowy nikogo, zwłaszcza od Dy»

alogu.

Nie zadawać nigdy pytań: Co, ia k , ieśli nie do cie­

bie obrócona mowa.

(6)

190

Nikogo nie wołać w g ł o s , N. chodź t u , lecz przy­

stąpić do niego.

Unikać ty k a n ia nawet ze służącym .

N ie mówić [o nikim przytomnym o n , iakbyś' nie w idział że ohecny.

Albo się dadź wzaiem nie, albo nikogo nie A c a n o w a c • Nikomu się nie skarżyć na zło któremu nie iest doktorem.

N ie przyswaiać wyrażeń, [w yższości: M o ie s e r c e , M oie d zieck o , M o n cher naw et,- ieśli nie obostronne.

N ie oddalać się z żadnej pary ieśli towarzysz wz&- iemnej nie okazuie c h ę c i: w przeciwnym razie oddalając się przeprosić.

N ie m ierzyć wzrokiem od' stóp do głów .

P rzyszedłszy do kogo nie dotykać się niczego, cfiro*.

nić się owszem ciekaw ego spojrzenia.

N ie bawić dłużej z wizytą bez interessu nad kwa­

drans , wyiąwszy g<Jyby się odwiedzony sam rozgadał.

N ie przybliżać się do nikogo zaiętego pracą- osobli­

wie piśmienną z zapytaniem: Co to robisz?'

Nie wchodzić do niczyiej pracowni lub sypialni nie zapukawszy, i“bez wyraźnego pozwolenia.

Widząc że się ktokolw iek i niepoczesny do grona kilku rozmawiaiących przyłączyć' życzy starać mu się , da­

niem miejsca otworzyć przyiacielski przystęp.

N ie obracać się przy najgorętszej rozmowie tyłem do nikogo z stoiących, gdyż taka grubiańska. nieuwaga bar­

dzo zakrawa na monopolicznie . duujnę zazdrość*.

N ie oświadczać się z gustami ani czarno ani biało, pomnąc na pew nik, że okoliczności rządzą ludźmi.

N ie pytać u mało żnaiomego. iak srę trzecr nazywa

nie przeprosiwszy wprzód, a n ie podziękowawszy potem.

(7)

— 191 —

N ie pytać o ceny kupna iżby potem powiedzieć i.e drogo.

N ie zadawać nigdy jałowych pytań: O czem myślisz, czegoś smutny, Co ci to ie s t , i t. d.

W reszcie nie donosić nikomu że m izernie wygląda, tem zaś mniej pytać srg lub dziwić czemu blady, iaki chu­

dy, bo te doniesienia z siebie nie pocieszaiące , a nader u- ciążliw e, należy zastawić zwierciadłu.

Słow em zachować tak upraejm ę, życzliw e, serde- cznę i poczciwg ęeęemonialność, ażeby nas nikt przy niej chytrymi nazwać nie ip ógł. Uprzejmość i życzliwość od- dalaiąc co zowiemy z cną i subJekcju otworzy w szystkie serca szczerości, nie upoważniaiąc iednak bratania się i poufalenia w iększego nad znaiomość.

OJCIEC DO CÓRKI W d zie ń Im ie n in . ■ Codzień daię ęi przestrogę , S ły szy sz ią w dniach urodzenia , Dotąd się iednak zapewnić nie mogę Q skutku mego życzenia.

W idzę córko pewne wady*

Klóre z uporu pochodzą, Zaniedbane ojca rady, Smucą go, a tobie szkodzą.

Staram się o dobro tvyoie , Masz u mnie domową szk ółk ę , Uważamy cię ęboie ,

Za natury przyiaciółkę.

(8)

— 192 —

Iesteś lat cztery w p łci niewieściej szk o le, S łyszysz o gwiazdach, o globie ,

O Chinach, P ersach, o W ielkim M ogole, Co mniej potrzebnem iest tobie.

Znasz E tn ę , W ezuwiiusza, D ziew ięć Muz Ledę i F eb a, Ale śpią serce i d u sza, Które wprzód obudzić trzeba.

Córko, moralność , rozsądek , Pierwszą maią bydź nauką.

Raz wywrócony porządek, Nieda się przywrócić sztuką.

Muzyka , ta n ie c , mowa z obcych granic, Są zaletą dla kobiety,

Lecz bez przymiotów uważamy za nic , Sztuką nabyte zalety.

Tańcz iak V estris, graj iak R ode, Śpiewaj Catalani głosem ,

Miej czaruiącą urodę ,

Któż się z twoim złączy losem ? le ź li upór , złość , kaprysy, Zaćmią najpiękniejsze rysy, Z dobrą m ilszy iest rok w nędzy, N iż dzień przy krociowej ięd zy.

Grzeczną, roztropną, chcę widzieć A n ielę, Przy dobrem sercu, możesz bydź szczęśli- Umiej co trzeba, umieiąc zbyt w ie le , (w ą, Zrobisz się p różn ą, nudną i swarliwą.

M o lsk i.

(9)

WIĘZIEŃ DO MOTYLA (K tóry w leciał do iego ciemnicy .)

WIERSZ BAZYLEGO ŻUKOWSKIEGO.

P rzek ła d a ł % Rossyjskiego

IAKÓB B U D Z IŁO W TC Z.

— 193 —

Skąd ty nadziemskiej krainy P ow ied z, gościu niespodziany?

Iaki powiew dobroczynny M iędzy smutne w niósł cię ściany?

Tu iutrzenki prom ień zło ty Blasku swego nieudziela , Tutaj sm utek i tęsknoty, Tu ani śladu wesela.

0 iak m iłe twe p rzy b y cie!

Znać Seś z niebios rozczulony, P ostrzegł we łzach moie Sycie 1 litością tu wniesiony.

Ciężkim sm utkiem uiarzmiona i D u sz a , świat ujrzała w tobie , I nadzieia pocieszona W zięła nowe Sycie w grobie.

Powiedz druhu przyrodzenia Czy piękne niebo iak w przódy?.

Czy kwieciste poi odzienia ? W onneż zioła ? iasncz wQ<ły?

Czy iak dawniej w cichej stronie Nuci słow ik pieśń m iłosną?

Powiedz gdzie iutrzeńka p łonie ? Powiedz co się stało z wiosną ?

Powiedz słow o o wolności ?

Czy sły sz a łe ś pieśń iej w górach,

(10)

— 194 —

I w śród wonnej zieloności W ożywionych stworzeń chórach?

A ch ! czyś widział stronę m iłą Najdroższą sercu moiemu , Czy tam pięknie iak wprzód było?

Czy tam wszystko podawnemu?

Tu wiosna słońca promyków Ziemnym ścianom nie p r z e sy ła , N a nich ręka niewolników D zieie cierpienia wyryła.

N i murawy na tym głazie , N i cię zefir tchnieniem p ie ś c i, Tu posłyszysz głos boleści Podlątuiąę po żelazie,

L cćże w połą , lećżc sobie ! Zostaw ciem ność tych pieczarów Spieszaj użyć wiosny darów, D ruga wiosna iuż nie tobie.

Spieszaj tam gdzie stworzeń roie

?w ą cię łą k i iedw abiste, Tam twe w ię z y — r;ók zaw oie, Twoią turm ą— niebo czyste.

Leć gdzie słońce lubość n ie c i, Gdzie zapachem wonią kwiatką T am napotkasz dwoie d zieci, Pod opieką smutnej matką.

Sprąw im ulgę doniesieniem Zein ia żywy> żem ia zdrowy*

Ze ich życie moiem tchnieniem...

Lecz ty niemasz daru mowy!.

Ach! choć skrzydły złocistemi

Zwab mych synów, siądź przed nogą

(11)

-w 195 —

Potem zwólna leć przed niemi Drażniąc że ćię pojmać mogąi Oni w ślad za tobą pójdą Bo ich piękna zdobycz m am i, A ty zwódź ich podlotami Aż do moiej turmy dojdąi Wyjdzie z niemi żona z ch atk i, Kierej dni iak kwiaty w iędną, iJprzyiemniaj podróż błędną I dla synów i dla matki.

M iłość ich iest moią tarczą 9 Oni dla mnie opatrznością, Ich modlitwy, łz y wystarczą ^

By przeniknąć straż litością.

Pękną żelazne podwoie S ło ń c e , niebo, d zieci, żonę ^ Lasy, góry, lubą str o n ę ,

Znowu ujrzą oczy moie ! Lecz tych kajdan brzęk ięcżący Zrodził w duszy trwogę nową , Ach! poczekaj , ieszcze słowo!

Ale zniknął cień łudzący!

W ia d o m o ść o w p ro w a d ze n iu P r z ę d z a ln i mc*

ch a n iczn ej L nu do K ró le w słw a P o lsk ieg o .

Przyiaźni pomyślności narodowej cieszą się z wprowadzenia do Królewstwa , iednej z gałęzi przemysłowych najstosowniejszej do naszego położenia. leżeli który kraj w Europie to Polski naj*

pomyślniej na tym rodząiu fabryki wyjśdź pow inien, ponieważ

zbieramy najpiękniejszy len w obfitości, a dotąd sprzedawaliśmy

ji za granicę , skąd nabywaliśmy wzaiemnie płócien za około sześć

milionów rocznie.

(12)

— 196 —

Za świeżej pamięci leszcze Rząd francuzki, o głosił w roku l S l l za wynalezienie sposobu przędzenia lnu na machinach, na­

grodę miliona franków. Pisma przemysłowe francuzkie wymienia­

ją Pana de Girard iako pierwszego który to ważne rozwiązał najbliżej zadanie.

Gałąź tego przemysłu ieszcze w Anglji Zostawała w kolebce gdy środki Pana de Girard, przez nadużycie ufności iegd, w y­

wiezione do wyspy zostały. Patent na wprowadzenie tych środ­

ków został uzyskany w Maju roku 1815 na wszystkie trzy kró- lewstwa przez Imci Pana Horacego H a ll . Od tamtej chwili fa­

bryki Angielskie udoskonaliły się znacznie i miejscowemi okoli­

cznościami Sprzyiane sporym się wzrostem rozwinęły: i4dnakże część tylko mechanizmu podchwyciwszy nie osiegły udoskonale­

nia dopiętego przez wynalazcę.

Dziwnym dosyć trafem, tryb Angielski przędzenia lnu wpro­

wadzony został do Polski w Marymoncie pod Warszawą przez artystę A nglika, podówczas , kiedy wynalazca Pan de Girard u- rządzał swoią fabrykę i budował machiny w Tokarniach i za­

kładach Rządowych. Okoliczność ta oczewiście korzystna kraio- w i , ponieważ otwiera pożyteczne współubieganie, stawi Publicz­

ność w możności ocenienia machin oryginalnych i naśladowa­

nych. Sposobność porównania wyrobow obu zakładów okaże Publiczności gdzie lepiej.

Pan de Girard nieotrzymał patentu swobody w Królewstwie Polskim ^ ponieważ iego zasady przędzenia zostały za upływem czasu patentowego we Francji ogłoszone publicznie, a przeto stały się własnością całego św iata, lecz prosił Rząduo przyzna­

nie mu przywileiu patentowego na nowowynalezione udoskona­

lenia.*

Lubo machiny przędzalni na powszechny widok wystawione nie są: osoby któreby Żądały widzieć ie w obrocie , a zwłaszcza któreby Życzyły wejść do Towarzystwa akcjonarjuszów, zawodu, przędzenia In a , będą łaskawe zgłosić się do Pana Filipa de Girard, w domu Steinkeller przy Ulicy Trębackiej Nro 638. albo do JJPP. Dyrektorów Towarzystwa to ies t: Wice Prezesa Ban­

ku Lubowidzkiego i Imci Pana Karola Scholz stowarzyszonego

Domu Steinkeller.

(13)

Stronnica.

Kronika wypadków. - 151 Zagadka — Fefiitti - i52 Nro. 27. Zoko (ciąg dalszy) 153 Zal nad utratą kochanki 161 Na potoczne przysłowie -

Wolskiego. - - - 168 Biografje. - - - 163 Zagadka — lYTysz. - - i 68 Nro. 28. Zoko (dokończę:) 169

Stronnica . Objawienie. - - - - 177 Kronika wypadków. - 182 Nowe dzieła. - - - 183 Zagadka — K o la . - - 184 Nro. 39. O delikatności. - 185 Ojciec do córki. - * 191 Wiadomość o,-wprowadze­

niu przędzalni Lnu. 195 Zagadka —^ HI ó l.

Z A G A D K A .

Choć w xiggach £ y ie , sam nieoczytany*

Choć w iersze p isał j mało światu znany, Choć go ma k a id y , ka£dyby go u b i ł , I słu szn ie, tylu autorow pogubił.

D O NIESIENIE.

D o dzisiejszego Numeru dołącza się ofiarą dla Sza- liownych Prennmeratorów Exemplarz Poematu Hugo von Bracht.

Ktoby m iał Fortepian do wymiany na skrzypce k il­

kadziesiąt Czer. z ł. w artości, zechce sig zgłosić do dru­

karni Motyla.

Explieation de la gravure Nro 39. liobe de mousseline fo n - la r d 9 Pellerine de talie et Robę de P etite f i l i e .

Objaśnienie ryciny Nro 39. Suknia muślinowa fulardowa, Peleryna tiullowa. Ubiór dziecinny.

Znaczenie przesziej Z agadki — M y s z . Znaczenie, teraźniejszej Z agadki — Mol*

W DRUKARNI PRZY ULICY LESZNO Nro 660,

Cytaty

Powiązane dokumenty

ci w wieku sektarskiegó entuzjazmu. Charakter iego i życie zupełnie zmaxym ami zgodne zdały się ożywiać w N iem czech obraz mędrców' Starożytności.. Pierw szym

skiej zł. gazety Korresponden- ta zł. Rys Polskiego Słownika zł. Kwartał nastepuiący Motyla darmo zł. Upominek dla Polek zł. wszystko razćm zł. Patryotek fEmigre)

Dla tego iednak niem ały czas biblioteki iednostajny n osiły charakter, który zakonnym nazwać można , to iest Se się napełniały najwięcej xią£kami do

szą się nauczyć ich użycia, maią potrzeby muszą się uczyć iak ie zaspokoić, wprawiaią się chodzić, pływ ać, latać, czego przykładem drobne szczenięta

Nieprzerywane szczęście czułość by sła b iło , Przy niein wyschło by szczęście 9 rozkoszy prawdzi- NaleSy cierpieć aby za to później b y ło , ( wej y Czem

cej m oże iest biblioteczek w Europie aniżeli b yło przed trzema wiekami xiąg pisanych i drukowanych, bo się ich też w ponawianych wydaniach stami tysiąców z

Instrukcja dzieli się na przyiemną i pożyteczną to iest na trafną znaioiność tego, co się ludziom podoba , i tego co się im najczęściej przyda.. Ten przeto

Od chwili której zostawiłem biesiadników, mieniących się moimi przyiaciółm i tłum nie zebranych u stołu przy wytwornem w in ie, nie byłem ieden , lecz byłem