PIĄTEK DNIA Ą. GRUDNIA 1829.
LISTY DO DZIECI POLSKICH.
LIST DZIESIĄTY,
W arszawo, dnia Ą. Grudnia 1829 roku.
K o c h a n y S y n u .
Proś Mamy twoiej aby nie miiała sposobności nau
czenia ciebie języków obcych które dzisiaj stanowią fun
dament instrukcji. Zakładam sobie abyś umiał dobrze po f r a n c u z k u i tłóm aczył się iak należy, ażebyś n ie m ie c k im językiem m ógł się rozmówić ze wszystkiem i fabrykanta
mi , po większej części niemcami a żydom po niem iecku siebie oszukać n ie d a ł: ażebyś znał ięzy k R o s s y js k i iako pobratym czy i szczero Sław iański, tem gruntowniej że sto
sunki Polski z Rossją codzień ściślejsze się staią : ażebyś starał się poznać ięzyk A n g ie ls k i iuż wchodzący w m odę, a nim na przypadek przedadź się nied ał y ażebyś W ło *
10
— 106
s z c zy zn y zakosztow ał, rozum iał Ł a c in ę , G re c zy zn y za
chw ycił. N ie lękaj się tego w yliczenia: na siedm obcych ięzyków masz dwadzieści cztery lat m łodości a nie ra
zem Kraków zbudowany. Pamiętaj na to iż można bydź poczciwym z iedną p olszczyzną, ale bez znaiomości ięzy- ków trudno bydź uczonym. Łatwo siedząc w domu na hreczce i kartoflach żyć aż do śm ierci szczęśliwym Pola
k ie m , ale chcąc zostać Europejczykiem trzeba wiedzieć iak się dzieie po za Kaliszem i T erespolem .
N ie weźm iesz tego pobudzenia do nauki ięzyków za dziesięcioro , ale zrozumiesz tylko że lepiej mieć ośm skarbów na rozkazy a n iżeli ieden.
W szyscy celniejsi autorowie odznaczyli się um ieię- tnością ięzyków , tłómaczom nawet nieodbitą*
Pierwsze dzisiaj pytanie w towarzystwie, c zy dobrze w y c h o w a n y, c zy -posiada ig z y k i ? rozumie się nowożytne gdyż H e b r a js k i, G re c k i lub Tf^schodni należą iuz do e■*
r u d y c ji. Słow em zdałoby się że wszystko dzisiaj zależy na ięzyku, dotyla że dwoma tylko przymiotami okreslaią człow ieka do rz e c zy . M a dobrze w g ło w ie i m o w ie; k o chany synu spodziewam się że o tobie powiedzą i w s e r c u . Ten prąd powszechny ku cudzoziem szczyźnie tak przez niektórych ganiony, i Mamę i ciebie nie odstręczy ani ustraszy kiedy dowiecie się o nici ułatwienia którę mieć można do znaiomości labiryntu i do poięcia tej Ba- bilonji D yalektów , Europejskich przynajmniej kraiów. Mój synek czyta niezrozum iałe m oie w yrazy, otworzywszy zadziwioną gąbkę , ale piszę do ciebie iak do poiętnego chłopca który czego nie wie, zapisawszy na karteczce poda Mamie dó rozw iązania, i rozważy sam so b ie : Czy. też prawda co Papa pisze że to mnie kiedy zda się?.
— 107 —
O TOWARZYSTWIE n a p ó ł n o c y
(R z e c z o p o w ia d a n a p r z e z F r a n c u z a ).
W ieczory w stolicach półn ocy n ie stawią oczom tej otw artości, tej m o rb id c z za wdziękiem rozmów będącej.
Św ieżego ieszcze ukształcenia, północ szukała wzoru po za obrębem swoich ogromnych przestrzeni , ściągnęła k o-' pję z francuzkich salonów. Nasz dobry ton przeszczepio
ny y zrod ził tam oschłość i w ielką przynukę a rozmowa zubożała zbytkiem wykwintu.
D obry top ma zaiste swoię wartość lecz mu zbyt ćałopalono: został tyranem przed którym zgasły w szel
k ie p ołysk i nieco żywszej w e so ło śc i, wszelkie w yrażenia, m ocne i d o b itn e, w szelkie w znioślejsze uczucia. T en ga
tunek em b a rg o w łożonego na energiczne i ognieiące du
sze niem ało ścieśn ił zakres przyiem ności towarzyskiej i każdy oryginalniejszy człow iek wykroczyć chcący po za te granice, b y łb y za nieroztropnego od w yższego sp o łeczeń stwa poczytanym ; boiaźń tej kolei zraża przeto najśmiel
szych: zamykaią się w samych sobie i staią się takimi iak drudzy czego by zaiste dla powszechnej korzyści unikać po
trzeba b y ło . Skarżą się w ogólności na niedostatek charakte*
r ó w odznaczonych, czem uż to przypisać ieżeli nie przyzw o- itościom na naparstki mierzonym ^ które wyganiaiąc poto- c z n o ść , otwartość i dobroduszność, pierw szego nas rozmo
w y pozbawiaią wdzięku?.
Trudną b y ło b y rzeczą zaprzeczać bawialniom siedm- nastego wieku doskonałości dobrego smaku. T e dni za*
cnej Francji, zostawiły nam wzory wdzięku i ukształcenia i dziś m oże nie zrównane : lecz się podówczas ludzie wza- iem nie sobie podobali, grzeczność b yła serdeczniejszą, szczerszą, elegancja form y, nie w yłączała przyiem nośei,
10*
— 108 —
wreszcie wszystko się okazywało łu b em , umiano bydi poczciwymi ludźm i: od tej epoki zn ik ło wylanie się serc i ta harmonja w stosunkach poufałych i światowych.
D osyć dziwna że w epoce dzisiejszej tak płodnej w nadzwyczajne w yp ad k i, nałożono [na siebie formę tonu z której by można sądzić żeśm y nic ani widzieli ani czuli;
na wyraz , n ie o ta r ty , każde blednie i lęka się skompro- m itlować: boiaźń śmieszności zabiia naw\*t ochotę p ołysk i
wania : władza iej nie m ogła by się dalej posunąć.
Uśmiechamy s ię , to nec p l u s u ltr a naszej sławy:
Mówiemy wiele myśląc m ało, ruszamy się iako parowe ko
ła . W yższe towarzystwo postrzegłszy że postradało w e
sołość , postanowiło ią potępić iako złego smaku. W i
działem uroczne kobiety zup ełn ie przy wejściu na świat zmieszane z podziwienia iakie w zbudzały wynurzeniem w zniosłego i wspaniałego uczucia, z podziwienia które im się zdawało mówić : »Iesteście parafianki, nie znacie o- bejścia teraźniejszej m ody, mówicie pogrzebionym języ
kiem , milczcie albo was wytykać i wyśmiewać będą.”—
Iest także gatunek pedantyzmu w prawie równaiącem w szystkie um ysły i oziębiaiącem w szystkie w yobraźnie:
m ierności z tem zbyt dobrze ażeby nieposądzać ią o ten
"wynalazek.
Zimne naśladownictwo północy zrodziło przynu- k ę i niezm iernę ostrożność, od których lodnieią dzisiej
sze bawialnie : znajduiemy się w towarzystwie iakby na prześpiegacb , rozmawiamy sztucznie i dobry ton zamienia się najczęściej w rygoryzm .
Kilka dni temu b y łem na wieczorze u X iężny Na- talji. Niespodziewany mat w ykazał niewiadomość moią w niektórych szczegółach etykiety. Czekaiąc sławnego artysty będąeęgo celem zjazdu, rozmawiano t u i owdzie
— 109 —
w dwóch pokoi ach baw ialnych, stałem przy stolika okrą
g ły m otoczonym kobietam i, naprzeciw mnie była m łoda hrabianka S. P ... Przypominała nazwisko opery B a rto n a i zdawała się życzyć iżby kto przyszed ł w pomoc i ej pam ięci. »M oże Pani , rzek łem iej, ma mówić o Operze*
J llo n ta n o i S te f a n ja .” Zgadłem b y ł, lecz Hrabianka podniosła głow ę i patrzyła na mnie z zadziwieniem , bez dania odpowiedzi.
Daleko bardziej zadziwiony zbliżyłem się do m ło 1- dego officera od gwardji abym go zapytał czy lim pom i- mowolnie głupstw a nie pow iedział? N ie , r z e k ł mi , ale n ie domyślaiąc się , p o p e łn iłe ś nieprzyzw oitość: u nas n i
gdy do kobiety odezwać się niemożna nie byw'szy iej pre
zentowanym. A le , odpowiedziałem , kiedy iak* się do- rozu m iew a, b y łem prezentowany Gospodyni to m i się zdaie dostatecznem zabezpieczeniem . — W łaśnie in a czej , nasze damy są bardzo w tej kategorji surowe i najgrzeczniejsza w podobnym razie odpowie zawsze sucho lub cale nieodpow ie. — Powiedźcie .mi proszę, gdyby 3£iężna dała kollację i gdybym na niej znajdował się p o
między dwoma damami którym niezostałem prezentowany, czybym powinien zachować głęb ok ie m ilczenie, czyli m iał
bym powściągnąć nawet zapytania uprzejmości: »Pozwoli sobie Pani nalać wody? i t. p. — To bardzo ściśle braćjiotę przepisu leczby nie potrzeba z czem innem wyieżdzać.
— D o b r z e , obiecuię że nie wykroczę; lecz pozwólcie i e szcze na zap ytan ie; Czy iest wzaiemność ? i gdyby z przypadku odezwała się do mnie kobieta czylibym także m iał iej dadź do zrozumienia że mi się nie prezentowa
ła . — H a , iuż szyd zicie, zawsze francuzkie dr w inki na p rzedzie. — Ale łaskawy hrabio i tutaj z ludzi zażartować u m ieią , ia zaś nie należę do tych którzy wędruia celem
— 110 —
niewdzięcznego wyśmiania zwyczaiów gościnnego kraiu;
po pierwszej chwili zadziwienia stosuię się do przyzwoi
tości ogółu, iakobym onego stanowił cząstkę.
Tu arfa przerwała naszą rozm ow ę, po zwyczajnych atoli brawach wiedliśmy onę d alej, a ia zapytałem moie- go uprzejmego officcra czy zn ał Wenecję? — leszcze n ie, odpowiedział mi (g d y ż bogatsza m łodzież północy iest zawsze na wsiadaniu). A ia b y łem tam w roku 1S06 i opowiem wam co m i się zdarzyło, skąd ocenicie stopień zadziwienia wzbudzonego we mnie milczeniem Hrabianki S . P .t. Nazaiutrz po przyieżdzie do W enecji poszedłem do iednej ze znaczniejssych kawiarni placu Świętego Marka.
Do czterdziestu osób oboiej p łci ochładzało się chłodni?
kami: ta kawiarnia b yła salon em , nie [było stolika na środku, nikt się do nikogo tyłem nie ob racał, rozmawia
no p ó łg ło se m ; siadłem na próżnym krześle przy k ob ie
cie bardzo iescze pięknej , nie bardzo iuż m łodej i koń
czyłem filiżankę lodów, gdy moia sąsiadka uśmiechaiąc się r zek ła : — Pan iesteś Francuzem — Tak P ani, ale śm iał- żebym zapytać poczem iestein poznany? — Nic łatw iejsze
go, widziałam iżeś się Pan bardzo kobietom przyglądał.
— Czy tak? — Oh t o n i e w y stę p e k , zapierać się czego n iem a , lecz patrzcie na tę rumianą figurę przy gazecie i szklance p on czu , z której popiia po przewróceniu każdej karty, to A nglik, a ten iego sąsiad poiący się herbatą i słu - chaiący m uzyki, którem uby do iutra przez m yśl nie prze
szło spojrzeć na nas, to N iem iec. Takie rzeczy wnet się zgaduią.
Żywość rozhoworu tej damy zaięła m nie , gadaliś
my o W enecji. — Ach rzekła mi czem użescie tu przed piętnastą nie byli laty, miasto nasze daleko było piękniej
sze ( m iała ochotę przydadź i ia także).
— U l —
Zapytała m ię o zabrane iuż znaioino.ści, polem zaś, gdzie noc przepędzałem , zapytanie zaiste tylko Wenecji w łaściw e. Na odpowiedź iż nie byłem nigdzie wezwany, zaprosiła mię na swoię conO ersazione• Po teatrze, o p ó ł
n ocy, rzek ła m i, poiadę na wizyty , lecz o drugiej będę u sieb ie. Gondoljerowie zawiozą was do S ig n o r a C on- t a r i n i przy wielkim kanale bardzo wam będę rada. T u
taj pozdrow iła m ię wdzięcznie , i wyszła z kawiarni a za nią dwóch służących którzy u drzwi czekali.
B yłem togóź dnia na obiedzie u Margrabiny Panix- zoni której opow iedziałem niespodzianie to zaproszenie.
))Wiedziałam o niem. p rzeięła m i : Contarini odem nie w y
chodzi i doniosła m i ucieszona że was zawerbowała : iest to iedna z największych dam tutejszych; będzie miała dziś dw ieści o só b , pop łyn iem y ra zem , tam usłyszysz artystów R a f a n e l l i i B a ls a m in i.
T e szczegóły zainteressow ały mocno m ło d eg o offl- cera. W idzicie rzek łem iż każdy kraj ma swój obyczaj.
Gdyby w dobranem towarzystwie Anglji k to śm iał w ym ie
nić M a j t k i po nazwisku nazaiutrz zam kniętoby mu drzwi przed nosem . Nieprzyzwroitość którąm skrew ił Hrabi: S. P.
iest niczem przy tamtej. Namiętności w szędzie są w praw dzie iedne , lecz odcienia i formy w łaściw e każdemu na
rodowi stawią w łaśnie największą dla podróżnego zabawę , inaczej niewarto b y ło b y tracić pieniędzy na pocztę i dale
ko lepiej siedzieć domu. Teraz wybierajcie gdzie le p ie j, czy tam gdzie piękność ani odpowiada, czyli tam gdzie was pytaią o miejsce przepędzenia nocy?*
S i . M a u r .
— 112 — P O W I E Ś C I .
PŁYWAK WARSZAWSKI.
Pewien pływ ak z sztuki znany, Bardzo w sobie zaufany.
Utrzym yw ał że n ik t wcale Pływ a iak on doskonale..
Nic nie zw ażał na pęd r z e k i, N i na g ł ę b i e , ni na ścieki , A ni go trochę str a sz y ła , Naszej. Wandy męzka siła : M ów ił nawet że w go d zin ie, I Styx po śm ierci przepłynie.
Tak się chełpiąc Pływ ak śm iały}
Pośpiesza w Wiślane w ały, Naprzód w g łę b ie skacze z góry,
T o czyni susy, to nury,
T o na brzuch, to wznak, to bokiem , To znów m łynka kręci skokiem , T o s;toiąc W isłę p rzep ły w a , Znowu na wodzie spoczywa , T o się p o k a że, to zn ik a , Aż nań patrząc dreszcz przenika.
I gdy temi sztukami spektatorów b a w i, N ow y nieznany Pływ ak na brzegu się ia w i,
T e mówiąc do śmiałka słowa : wWszystkom w idział coś p o k a za ł, Lecz wątpię czybyś d o k a za ł, Ażeby pływać na brzuchu Głową w wodzie a bez ruchu,
— 113 —
I tym sposobem przegięty, Wytrzymać minut p ó ł piętej.”
D la czegóż nie ? taka fraszka , Odpowiedź naszego ptaszka.
R z e k ł, i iuż leży na przodzie, Z głow ą zanurzoną w w o d zie, W idzowie się przyglądaią, Ci na zegarki patrzaią, A pływ ak nowo zjawiony;
Chodzi iakby zadziwiony:
Lecz zważaiąc że widzowie , Wpatruią się onej głow ie , P ilnym ciekawości w zrokiem , Przem yka się zręcznie bokiem , I wziąwszy śm iałka odzienie , Z eg a rek , su k n ie , p ierścien ie, N awet koszulę i Buty,
Znika szczęśliwie z Reduty. (Szańca) Gdy ów swój m ajstersztyk k o ń c z y ł.
T łu m się oklasków p r z y łą c z y ł, I pochwały w szędzie b rzm ia ły y D oskonały! D oskonały!
lednak zm ęczony za katy, Idzie tam gdzie z ło ż y ł szaty, Ale darmo p y ta , ktoby Miał straż iego garderoby:
Pozna w reszcie i w głos wrzaśnie , A nie chJ.e mię piorun trzaśnie ! W szystkie mi rzeczy skradziono,
I nagiego zostawiono!.
W tedy w zdziwionych widzach tłum złorzeczeń o ży ł, A strapiony na piasku iunak się p o ło ż y ł,
— 114 —
Gdy ieden z widzów rzecze »Mościwi panowie , Dajcie pokój gawędce i próżnej rozmowie , Niechaj was nie rozjątrza zawziętość zdradliwa.
Wszak on nam pokazuie iak po piasku pływ a, A zato że patrzycie na sztukę tak n o w ą , Obdarzcież go odzieniem a nie zaś czczą mową.,r Na tak trafną zachętę w szyscy wnet przystali, Śm iałego ziemnowoda przystojnie u b ra li, A le mądry po swoich p re c jo zó w kradzieży, W yznał pływ ak Se słu szn ie skaran iak należy, I że odtąd o sław ie nurka niechcąc w ied zieć, Zawsze na brzegu widzom, obiecuie siedzieć.
jParys*.
CHARAKTER DAWNYCH SZWAJCARÓW.
W kantonie Sch w itzu , za czasów w olności, B y ł wieśniak co Franciszka im ieniem go zwan o, Otwarty, w e s ó ł, dobry, i p ełen szczero ści, M iał w zwyczaiu obchodzić pola sw e co rano.
Raz gdy zoczył że K asper sąsiad iego b liz k i, Kosi łą k ę co b yła m iędzy niem i w sp o rze, R zek ł do niego, Mój b racie, czemuż ciągniesz zyski, Z ł ą k i , co ieszcze iutro mnie należeć może.
W szak ieszcze niewiadomo komu z nas przysądzą, U rzędnicy co iutro Sądy zacząć maią ,
Oni co w zdaniach swoich rządko kiedy błądzą , W edle słuszności łą k ę komu z nas przysądzą.
W ięc iutro zaraz z rana przed niem i staniem y, I czyią będzie łąk a obadwa ujrzemy.
Mój kochany Franciszku odpowie mu drugi, W szakże wam iest wiadomo że czas iuz nie d łu gi ,
— 115
J że maiąc iuż znacznę część łą k i skoszoną , Muszę wprzód zgrabić siano nim stanę z obroną, t W ięc wybacz że ci iutro kompanie nie mogę , I nie zebrawszy siana razem ruszyć w drogę*
la też ńiem ogę sądu odłożyć na dalej , Bo Panowie Sędziow ie dzień iutra obrali , A wreszcie trzeba choć raz skończyć spor toczony, I w iedzieć komu ten grunt b ęd zie przysądzony.
U kładali czas d łu g i, wreszcie Kasper móvyi, la k mu się zda najlepiej swemu sąsiadowi:
y /ię s z co zrobim , oto idź iutro sam do S chw itzu, A le pamiętaj z rana ieszcze przy xiężycu ,
I opowiedz przyczyny tak tw o ie , rak moie , A tak m nie skrócisz d r o g ę , sobie niepokoie*
Zgodzono s i ę , Franciszek sam stawa u są d u , Mówi śm iało za Kasprem i przeciw K asprow i, Spuszczaiąc się zup ełn ie na wyroki rządu , Oczekuie cierpliw ie co mu sąd odpowi*
Po zapadłym wyroku do Kaspra pow raca, Kasprze m ó w i, twój sąsiad iuż łą k ę utraca, I sianożęć iest twoia takie sędziów z d a n ie , W ięc przychodzę ci zło ży ć me pow inszow anie!
Ze w ygrałeś tę sprawę trudną i z a w iłą , lam tylko zgody szu k ał, z nią i przegrać m iło.
Czemuż w tych czasach przebóg tych uczuć nie znamy, I kochamy się w ciągłych p ien iach , procedurach, Ach nie zawsze z Kasprami do czynienia mamy, A niśm y Franciszkami ni w Szwajcarskich górach!*
P a rys•
— 116 —
ZDANIE MŁODEGO SALOMONA.
D ziało się za Króla Dawida ,
Wdowiec pewien wyznaiąc Se zmusza go bida D la dzieci i dla domu szukać p ołow icy,
R zek ł, Dobry Królu poradź z twej mądrej prawicy, Pannę, Wdowę, rozwódkę, trzy razem mnie stręczą>
Ze będą dobre Sony, najmocniej to r ę c z ą , Sam niewiem co u czyn ić, którę mam w ybierać, A żebym m ógł szczęśliwie Syć z nią i um ierać, Twoiej szukam pomocy, gdyS ią tylko cenię , Z iaką w skażesz, z taką się natychmiast oSenię, R ozśm iał się Król łaskawy na takie p y ta n ie, R zek ł z dobrocią do n ie g o , poczekaj mój lanie y
Zawołam Salom onka, on iuS radzić umie , Choć m ały, lecz Sądanie twoie wyrozumie, A w łaśnie on w dziecinnym przyobrany sttoiu , la k na koniu na kiiu hasał po pokoiu , Salomonku ! rzecz taka: łan się u nas pyta , Która mu najzdatniejsza za Sonę k ob ieta, ■ Czy Panna? czyli wdowa? czy teS rozwiedziona?
PokaS mu w twoiej radzie rozum Salomona.
T u s y n , co l e p i e j , ia k c h c e s z , czy ia k o na k a ie y C zy n ie w ie d zie ć co ro b ić ? h e j , k o ś , n a w oiaze.
P oiechał tam do sali w dalszą swoią drogę , łan r z e c z e , ia tej rady zrozumieć nie m o g ę, Król mu więc zdanie syna tak zacznie wykładać : l a k t y chcesz ! iest to panna, co łatwo nią władać , l a k o na k a ze W dow a, co sama chce rzą d zić, N ie w ie d z ie ć co Rozwódka , zawsze będzie błądzić.
Dobrej malca porady skutek b y ł prawdziwy, O żenił się z Panną i z y ł z nią szczęśliw y.
J V a le r ja n JV\ ... ski»
— 117 —
fTOJASZ I IEGO UCZEŃ. 1 Raz Fidjasza uczeń pracowity Pięknej natury naśladuiąc wzory, Marmur z ojczystej ziemi wydobyty Przeniósł w’ postaci W enery i Flory, Gdy skończył, m iłość sama mu szepnęła ,
»W ybornie ci się ud ały.”
A więc na widok w ystaw ił swe dzieła, B y zyskać ziomków pochwały.
»P iękne początki m łod zian ie, Pracuj gorliwie będzie łatwiej d a li, Sław ne twe im ię zostanie.”
Tak go niektórzy Grecy zachęcali, Lecz inni rzek li: »Co za d ziw olągi,
Gdzież to podobne Bogom te posągi.’
Jeden gan ił, »nos za d łu g i, N ie nos, n o g a , krzyknął d rugi,
N ic nie znacie krzyknął tr z e c i, On każdą zrob ił i nagą i małą , B oginie niebios dosięgać pow inny,
I szatą kryte bydź b ia łą .”
))Ale i ty znasz się b ra cie, Kiedyż Bogi chodzą w szacie?’
P rzerw ał z boku iakiś Grek uczony,
»Bóg bydź powinien złoty lub złocony, Przecież to ia się w Delfach napatrzyłem .”
)>Tak... ta k ... i ia tam b y łe m .”
D rudzy powtarzali, I wyśmiewali.
W ten czas się Fidjasz u ż a lił, Ze tyle iego ziomkowie w ied zieli,
— 118 —
P r z y sz e d ł, sp o jrza ł, i pochwalił,
1 wnet ci znawcy zniknęli.
Zniknęli w Grecji lecz w Polszczę zo sta li, I dla tego w naukach iesteśm y tak m a li,
Ze choć się gdzie pokaże iaki genjusz m łody, Tysiąc zaraz krytyków a Sądnej nagrody.
I żeby ieszcze wyśmiewali tacy, Co sami daią wzory lepszej pracy, N ie śm iałaby Muza, żalów,
W ziąwszy pstryczka odB oalów . Lecz u nas prawo sądzenia, D ostał mędrków rodzaj nowy, Co nie umie ojców m owy, A chce szydzić z braci pienia.
I zaraz kończy rzecz dowodem c a łe m :
»W Paryżu b y łe m , w Londynie w idziałem .”
la k gdyby to w Paryżu robili z plew z b o ż e , Gdy kto ma pustki w głow ie temu nie pomoce*
Choćby po wszystkich stolicach, P ę d z ił wiatry po ulicach.
A . Góreckim
K R O N I K A W Y P A D K Ó W o d d n ia 16. do 29. L is to p a d a w łą czn ie*
R o ss j a . Zakaz wprowadzania i nakaz niszczenia olej
ku z gorzkich M igdałów, oraz proszku do czyszczenia win ze krwi wołowej robionego , iako gwałtownych trucizn —— Towarzystwo wyrabiania cukru z buraków zawiązane w Tuli.
A n g lj a . W Handsworth w Staffordschire pokazała się z niem ałą trwogą robotników, wędruiąca machina do m łó-
— 119 —
cen ią , która za gwirieię m łóci ca ły dzień i do zadziwię*
ni a wiele robi.
A u s t r j a . W yszed ł w Wiedniu po Niemiecku D zien
nik pobytu Karola X II we Lwowie i oblężenie Lwowa przez Turków , przełożono z Polskiego przez Aloizego U hle r. 1830.
P o ls k a . Opłaty Mostowego na W iśle zniesione i zastąpione opłatą Rogatkowego. — Cztery nowe kurs a tech
n iczne w szkole przygotowawczej do Instytutu Politec- n iczn eg o .— Wystawienie Melodramy C hłop m iljonow y.—
Mikołaj Prywałów N auczyciel L ito c h r o m ji. — We wsi Dąbrówce w leciało 21 Listopada do chaty rolnika kilka
naście kuropatw i iedna iaskółka!.
NOW E D ZIEŁA.
Kalendarz N iem iecki dla Królewstwa P olsk iego.—
Popas Komedja u Zawadzkiego i W ęckiego z ł. 1 . — N o
tatki Podolanina czyli różne M yśli i zdania, Warszawa 1829 r . — T eoryczno praktyczny sposób uczenia się ie - zyka Polskiego przez Michała Suchorowskiego po N ie
m ieck u , Lwów u P ili era 1829 r . — Buchalterja ułatwiona poiedyńcza i podwójna p odług Pana Degrange przez S.
Budnego z ł. 6. u G lucksberga.— Chłop miljonowy druko
wany z ł. 2. — Kalendarz rolniczy przez N . Kurowskie
go z ł. 2 gr. 10. — • Prenumerata na Rocznik Polityczny P olski z ł. 6 gr. 20.
N o ty . N owy Kotylion I. Lewitta z ł . 1 . — Polonez Brillant tegoż z ł. 1 . — Nowa Galopada i nowy Mazur A.
S wie szew skiego po z ł. 1. k a żd e.— N ajulubieńsze sztuki z Melodramy C hłop miljonowy na fortepian z ł. 3 . — D uet z tejże Melodramy z ł. 2*
— 120 — ROZMAITOŚCI.
Gothe przekłada Ludgardę Krupińskiego. —— Buxy Skórzane do osi żelaznych, korzystnie używane bydź ma
ią czego doświadczył Pan W ysiekierski w P oznańskiem .—
W ynalazek Rachmistrza klawikordowego w B ruxelli. — Ig ła do cerowania w której znajduią się n o ży czk i, n ożyk , naparstek i szp ilk a, zrobiona w Kliwji. — N apoleon-a*
poleon - poleon - oleon - eon - on ma znaczyć po G recku , Napoleon będąc lwem narodów szed ł niszcząc m iasta.—
Generałowi Hiszpańskiemu Eguya list ze srebrem pióru*
nuiącem urywa cztery palce.
S Z A R A D A . Pierw sze p łci pięknej ozdobą, Pod drugim spocząłbym z to b ą , Lauro wszystko p o łą czo n e,
Przyjm lub skoczę i utonę. / ^2 O
O S T R Z E Ż E N I E .
Panowie Prenumeratorowie życzący sobie mieć u- częstnictwo do przydatków pociąganych losem zechcą po- dadź liczby swoich Exem plarzy (na ostatniej stronnicy 4 0 . Numeru pom ieszczone) do wiadomości Kołlektorów i Poczt- amtów, ażeby w głów nym Pocztamcie i Redakcji wiedziano dokąd przedmioty wygrywane odesłane bydź maią.
Explication de la grayure Nro. Ą9. Bonnet en -point d ’an- gleterre, Robę de chambre en tissu la in e, Pelerine en pluchę.
Objaśnienie ryciny Nro ^9. Czepek z koronki Angielskiej,.
Szlafroczek zm aterji wełnianej, Peleryna pluszowa.
Znaczenie przeszłej Szarady — Szarada.
W DRUKARNI PRZY U LICY LESZNO. Nro 660.