• Nie Znaleziono Wyników

Dom rodzinny przy ulicy Lubartowskiej - Paula Eisen - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dom rodzinny przy ulicy Lubartowskiej - Paula Eisen - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

PAULA EISEN

ur. 1931; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny, ulica Lubartowska

Dom rodzinny przy ulicy Lubartowskiej

W kuchni były dwa łóżka, jedno i drugie. I stał duży stół. Tam jedliśmy przy tym stole.

Podłoga była taka drewniana. Takie deski drewniane były. I było takie coś na naczynia. Nie mieliśmy wody w środku. Stała ławka, był piec. Stała ławka przy piecu.

Nie krzesła, ławka. Ja myślę, że to było wszystko w kuchni. A w tym drugim pokoju…

W tym drugim pokoju było łóżko, na którym myśmy spali. I podłoga była taka malowana. Była szafa. Też był stół. I było jeszcze łóżko. Ja myślę, że to wszystko.

Były krzesła. I to wszystko, ja myślę. Był piec. Piec taki, że mogliśmy wejść do góry.

Tak, bo ten piec z kuchni, to w tym drugim pokoju, to była taka tego… taki piec, że można było siedzieć tam na górze. I były kafle takie, zrobione. To wszystko. Te nasze łóżka to były doubletowe łóżka. W kuchni były dla dwoje ludzi doubletowe, a w drugim pokoju było doubletowe łóżko. A potem, podczas wojny, kiedy była ta pani u nas, tośmy wstawili w tym drugim pokoju jeszcze jedno łóżko.

Tam, gdzie mieszkaliśmy, było takie podwórko. Dookoła były domy i było podwórko takie. Myśmy jako dzieci się bawili tam na tym podwórku. I myśmy mieszkali na dole.

Mieliśmy dwa pokoje. Nie wiem, nie mieliśmy wody w domu. Nie mieliśmy ubikacji w domu. Była taka pompa i żeśmy tak pompowali i wiadra mieliśmy. I przynosiliśmy wiadrami tą wodę. Ta pompa była nie na podwórku. Zdaje mi się, że to było na drugim podwórku. Nie na naszym. Ja myślę, że mieszkaliśmy… Nie byliśmy bogaci, nie mieszkaliśmy tam, gdzie bogaci ludzie mieszkali. Myśmy mieszkali na Lubartowskiej. Nie pamiętam, jakie to były te numery. W naszej okolicy to były… nie wiem, były domy. Nie było nic takiego. Dużo drzew nie było. Nie było to ładne miejsce. Nie było ładne miejsce to gdzieśmy mieszkali. Jak wyszliśmy, poszliśmy, to był Czwartek, widziałam Czwartek. Ale nie wiem czy to był początek, czy to było w środku, czy to było pod koniec, tego nie wiem. Ale widziałam Czwartek.

Jak wyszliśmy i poszliśmy trochę dalej, to była cukiernia. Bo ja pamiętam, że zawsze patrzałam się na wystawę. Były takie dobre rzeczy. I wtedy tak chciałam żeby to

(2)

mieć, żeby to jeść. Ale nigdy nie mogłam sobie pozwolić, bo nie miałam, tak. To pamiętam. Ale czy to były takie te… Ja myślę, że dużo ludzi wtedy pracowali też w domu. Jakieś były szewce w domu, że pracowali. Nie, ja nie myślę, że oni mieli sklep, te ludzie. Ja nie myślę, że oni mieli sklepy. Jak trochę do góry poszliśmy na tej ulicy, to była piekarnia. I oni mieli, w wystawie oni mieli bardzo ładne takie kostki. To było takie… był krem i to tak smacznie wyglądało, że po prostu… Chciałam to mieć, ale nie mogłam. Ale myśmy mieli w domu sklep. W kuchni mnie babcia piekła chleb i bułeczki. Nie takie buły, bułeczki, placki zrobiła. I ona piekła to w piecu. Te placki ona piekła kiedy to drzewo się paliło. A potem, jak się skończyło to palić, to ona wyczyściła ten piec i włożyła ten chleb. I to było w piątek. A potem wieczorem, tak po południu to oni włożyli do garka, byli takie garki specjalne, że włożyli kartofle i jakieś tłuszcz, i nie wiem co jeszcze. I zamknęli to, i włożyli to do pieca. Nazajutrz, w sobotę, to myśmy mieli to jedzenie.

Moi rodzice nie chodzili do bożnicy. Moja matka nie chodziła, tylko mój ojciec. I oni w jakimś domu się modliły. Nie w bożnicy. W jakimś domu oni się modliły. Ja tak myślę.

Myśmy mieli piłkę. Bawiliśmy się… Nie, nie mieliśmy specjalnie książek. Na podwórku to niektóre dzieci mieli piłkę, bawiliśmy się w piłkę. Robiliśmy na podwórku taki tego, skakaliśmy. Mieliśmy sznur, żeśmy skakali. Ale nic takiego żebyśmy mieli takie zabawki jak mają teraz. Ja wtedy nigdy tego nie widziałam.

Data i miejsce nagrania 2010-12-08, Delray Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Była tam jeszcze jedna rodzina, nie pamiętam, czym on się zajmował, miał dwoje dzieci, córkę i syna. Moja siostra była z nimi, bo byli mniej więcej w

Ja się z tego uczyłem, oczywiście [też] z książek różnych innych, i proszę sobie wyobrazić, że po niecałym roku dostałem pismo, że jestem dopuszczony do

Lubartowska to była bardzo ładna ulica, ona zaczyna się około Bramy Krakowskiej, była ulica Nowa, a po Nowej zaczynała się Lubartowska i skończyła się aż

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Natomiast była olbrzymia balia cynkowa, gdzie do tej wanny, żeby się wykąpać, nalewało się wodę, która się grzała w kotle na kuchni węglowej.. Była kuchnia węglowa, nie

Jeszcze mieszkała, pamiętam, taka rodzina była – pięcioro dzieci, matka była matki i matka była ojca.. I tam się nie kłóciły, te teściowe mieszkali,

Pobożni [Żydzi] powiedzieli, że nie można, mnie się zdaje, że nigdzie nie jest napisane, że nie wolno wejść do kościoła. Po wojnie byłem, zachodziłem do kościoła,

Będąc na skrzyżowaniu [ulic] Ruska, Biernackiego, Lubartowska i mając bliżej [aleję] Tysiąclecia to dalej w kierunku północnym (w kierunku Rogatki) jest