• Nie Znaleziono Wyników

Współwięźniarki z podobozu Ravensbrück w Königsberg in Neumark - Anna Jelinowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Współwięźniarki z podobozu Ravensbrück w Königsberg in Neumark - Anna Jelinowska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANNA JELINOWSKA

ur. 1924; Warszawa

Miejsce i czas wydarzeń Niemcy, II wojna światowa

Słowa kluczowe Niemcy, II wojna światowa, okupacja niemiecka, obóz koncentracyjny w Ravensbrück, podobóz Ravensbrück w Königsberg in Neumark, warunki obozowe, współwięźniarki, pobyt w szpitalu, Wiesława Żurkowska, ewakuacja

podobozu Ravensbrück w Königsberg in Neumark

Współwięźniarki z podobozu Ravensbrück w Königsberg in Neumark Tam właśnie bardzo się zaprzyjaźniłam z takimi dwiema osobami też z Warszawy wywiezionymi, z powstania. To była Wisia Słupczyńska, studentka medycyny i pani Roma, której nazwiska już nie pamiętam. I takie były z nimi bardzo ciekawe rozmowy.

Wisia opowiadała o takich różnych ciekawych wiadomościach, których się dowiadywała na studiach. To bardzo nam ułatwiało, żeby jakoś schodził ten czas, kiedy nie byłyśmy w tej ciężkiej pracy. Ale później one zostały w tej grupie, która wychodziła do pracy poza obóz, a ja w tej, [która pracowała w szwalni], tak że spotykałyśmy się już po pracy, wieczorami. Myślę, że to było pewnie gdzieś po szóstej na ogół, chociaż wtedy, ponieważ już był krótki dzień, powrót z tych prac ziemnych był wcześniej, kiedy już zaczynało być ciemno, bo wtedy trudniej byłoby dopilnować te [więźniarki]. Ja myślę, że [praca] trwała jakieś osiem godzin ze względu na długość dnia, nie przez wzgląd na siły tych osób pracujących. Koło czwartej, piątej robiło się ciemno, to już był listopad.

Pamiętam kilka bardzo ciekawych osób już z okresu, kiedy ja byłam w szpitaliku. Tam były takie na przykład dwie Serbki, które zostały do obozu zesłane ze względu na to, że na tym terenie była partyzantka i tamta ludność pomagała partyzantom i została przez Niemców zesłana do obozów koncentracyjnych. Była bardzo ciekawa Słowenka, osoba bardzo kulturalna, studentka. Też tak się ciekawie rozmawiało. No i bardzo ciekawe były rozmowy z Francuzką. Były Rosjanki. Z Warszawy pamiętam nazwisko – pani Wolańska. Wiem, że to rodzina, która miała jakiś skład apteczny, jakąś taką wytwórnię kosmetyków, coś takiego. Bardzo zaprzyjaźniłam się z taką kobietą, która nazywała się Izabela Skotnicka i chyba była nauczycielką. Myśmy leżały na sąsiednich pryczach i bardzo dużośmy ze sobą rozmawiały, opowiadałyśmy sobie. Ona tak samo jak ja została w tym szpitalu, tylko ja później w drodze do Polski zostałam w Gnieźnie w szpitalu, a ona pojechała do Warszawy tak jak cały ten

(2)

transport. I później z Warszawy, ponieważ Warszawa była zburzona i nie miała gdzie się zatrzymać, pojechała do Sopotu i jeszcze korespondowałyśmy przez jakiś czas ze sobą. Jak jest taka konieczność i wszyscy są razem, to jakoś starają się różnymi sposobami, łamanym językiem, takim, innym [porozumieć]. Poza tym to było tak – na przykład jak ja rozmawiałam z Francuzką, to inne osoby tego nie rozumiały, ale im to nie przeszkadzało. Ja niektóre takie ciekawsze opowiadania starałam się tłumaczyć, inne osoby podobnie. Ze Słowenką rozmawiałyśmy po francusku, ona ślicznie mówiła po francusku.

Najbardziej [wśród więźniarek] zapamiętałam [Wiesławę Żurkowską], bo to była lekarka, która prowadziła szpitalik i która wykazywała niesłychanie dużo troski o to, żeby jakoś pomagać tym chorym kobietom, mimo tych warunków prymitywnych, mimo braku leków, mimo braku dobrej woli ze strony tych dozorców wszystkich. Oni nalegali na to, żeby osoby, które jeszcze nie były zupełnie zdrowe, ale już były w czasie rekonwalescencji, głównie po jakichś takich zaziębieniach albo przy chorobach wrzodowych, czym prędzej [wracały] do pracy. Ona broniła [chorych]. Najgorszym przeżyciem [w obozie] było to, jak już zostały ewakuowane te nasze więźniarki i myśmy zostały z tego szpitalika, wtedy się rozegrała taka dramatyczna scena, kiedy nas koniecznie chciano z tego szpitalika też ewakuować i pani Żurkowska stanowczo się sprzeciwiła i wydawało się, że niewątpliwe zaraz zostanie rozstrzelana na naszych oczach. A potem również i my wszystkie byłyśmy zagrożone przez tych esesmanów, którzy wyraźnie ustawili karabin maszynowy, żeby do nas strzelać.

Data i miejsce nagrania 2005-05-14, Puławy

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Były tak silne detonacje, że w wagonie się odczuwało takie drżenie, mimo tego, że myśmy nie stali na stacji w Hamburgu, tylko dość znacznie poza Hamburgiem, ale tak

Ja się nie dziwię, że z tych przekazów pisanych tego się może tak nie odbierało, jak to potem było w rzeczywistości, bo trudno jest wyrazić, co się czuje, jak

Wydaje mi się, że to było gdzieś koło godziny siódmej rano, kiedy trzeba było wyjść na apel, bo dzień zaczynał się od apelu.. Były wezwania, tak jak wspominałam, apel

Wiele osób chorowało, ale tam było tyle powodów po temu, żeby chorować, bo i to, że się marzło przy tych robotach na zewnątrz, przecież ubranka tośmy miały

Ja tam żadnego fachowego nadzoru nad tą pracą nie sprawowałam, natomiast byłam odpowiedzialna za to, że jak przynieśli coś tam do połatania, do zaszycia [i powiedzieli, że] to

W marcu [1945 roku], już kiedy widać było, że ta III Rzesza się wali, z obozu w Ravensbrück skierowano na tak zwane prace wolnościowe cały ten transport, który

Bardzo żywa była tradycja Elizy Orzeszkowej, która przecież właśnie w Grodnie mieszkała i której dom urządzony w formie muzeum był też takim miejscem do którego się

Wtedy część tych osób wywieziono prawdopodobnie do Treblinki, gdzie była już ta ostateczna akcja, a część przerzucono do tej drugiej części getta, tak że tam się