• Nie Znaleziono Wyników

Warszawski Klub Babel - Jakub Gorfinkiel - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Warszawski Klub Babel - Jakub Gorfinkiel - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JAKUB GORFINKIEL

ur. 1947; Mironowka, k. Kijowa

Tytuł fragmentu relacji Warszawski Klub Babel

Zakres terytorialny i czasowy Polska, Lublin, Warszawa, PRL, Marzec 1968, Słowa kluczowe Lublin, Żydzi, Marzec 1968, emigracja, Klub Babel

Warszawski Klub Babel

W 1968 roku trwały walki frakcji Moczara z frakcją Gomułki. Moczar był odpowiedzialnym za Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i bezpiekę. Cała akcja antyżydowska zaczęła się od tego, że nikomu się nie podobało, że po 1967 roku, po zwycięstwie izraelskiej armii, Żydzi w TSKŻ-tach, w tych naszych klubach, urządzili bankiety, na których pili za zwycięstwo Izraela nad trzema państwami. Żydzi się radowali i to nie podobało się różnym ludziom, ale oni czekali na swój czas.

Wreszcie w 1968 roku miało miejsce właściwie zupełnie niewinne zdarzenie:

przedstawienie na Uniwersytecie Warszawskim. To były „Dziady” Mickiewicza. Cenzura zabroniła im tego wystawiać, bo trochę zmienili tekst. To było zupełnie wewnętrzne, polskie, a oni zrobili z tego hecę żydowską, że to niby Żydzi są wszystkiemu winni.

Ponieważ znieśli spektakl, studenci wyszli na manifestację, bo co to znaczy, że zabronili wystawiać Dziady Mickiewicza?! Wtedy ludzie Moczara wykorzystali dokumenty, które przygotowali wcześniej, mieli już gotową teczkę z dokumentacją: kto uczestniczył, w jakich klubach, spotkaniach itd. Zaczęła się heca, ogłosili, że Uniwersytet Warszawski był podbuntowany przez ludzi z Klubu Babel. Polacy w ogóle nic nie wiedzieli, co to za Klub Babel?! To był taki sam klub jak np. w Lublinie: Klub Młodzieżowy TSKŻ, może trochę bardziej intelektualny, ale jednak po prostu klub studencko-młodzieżowy. W tym klubie był jeszcze podklub – tak się tłumaczy sprzeczności. To byli ludzie, którzy poszukiwali sprzeczności w socjalizmie, czyli rewizjoniści. Wszyscy Żydzi byli tam zapisani i kiedy przyszedł czas to wyciągnęli teczki i zaczęli sypać nazwiskami... 9 marca już wszystkie nazwiska z tego Klubu były znane, to są ludzie, z którymi byliśmy na koloniach, znaliśmy ich wszystkich. Nagle widzimy, że oni są inicjatorami tych buntów na Uniwersytecie Warszawskim, później dołączyła Politechnika Wrocławska, też kolega mi opowiadał, jak za nim ganiali i próbowali go złapać, a on się nie dawał. W końcu go złapali i zabrali do wojska. Problemem było też to, że w gazetach zaczęli krzyczeć: „Jakie dzieci, tacy rodzice” i zaczęli wyrzucać rodziców z pracy. To był okres, kiedy codziennie gazety publikowały, że spiski zostały wyrzucone z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zrobiono czystki w MSZ, wyrzucili takich ludzi, jak: Lewandowski, przedtem był Ferenchait, przedtem Libermann, przedtem Zendler; tak było bez przerwy.

Okazuje się, że w Polsce byli ludzie, którzy do 1968 roku, będąc już osobami 18- 20-letnimi, nie wiedzieli, że są Żydami. Rodzice chowali ich przed prawdą i dopiero kiedy tatę albo mamę wyrzucili z pracy, dlatego że to Żydzi, opublikowali ich nazwiska oni nagle

(2)

się dowiedzieli, że są Żydami. To były straszne szoki. Ich rodzice często byli prawdziwymi patriotami Polski. Na naszym forum są na przykład dwie siostry, których ojciec był odpowiedzialny za wywiad w Środkowej Europie, to nie jest taka mała funkcja. Odwołali go. To nie są proste sprawy... Jest tam też taki Piotrek Blass. on teraz jest w Ameryce.

Jego tata był przewodniczącym Narodowego Banku Polskiego do 1968 roku. Oczywiście go wyrzucili. Piotrek Blass teraz jest profesorem matematyki i komputerów, a oprócz tego startuje na gubernatora Florydy. Taki ma życiorys, ma tyle prac naukowych, siedziałby sobie w domu, to nie – ciągnie go do polityki. On był jednym z tego Klubu Poszukiwania Sprzeczności.

Data i miejsce nagrania 2005-08-11, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Magdalena Nowosad, Wioletta Wejman

Redakcja Elżbieta Zasempa

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

sobotę, nawet w sobotę nie wolno jechać, on powinien siedzieć w domu i modlić się, nie trzeba jechać, nie wolno, ale jak ktoś jest chory, jedzie do szpitala, oni mogą

Już w grudniu [19]76 roku orientowałem się na sto procent, że wszystkie rozruchy społeczno-gospodarczo-polityczne zaczną się od Lublina.. Miałem zlecenie od profesora Siuty z

Główny księgowy, nazywał się Władysław Nachlik, też był Żydem.. No to był bardzo

Dlatego z Wilczego Przewozu w pewnym momencie też trzeba było [odejść], zostawić swoje mieszkania, domy, wszystko, i trzeba było podporządkować się tym Rosjanom, bo wtedy

–„A co, pani profesor, co takiego?” – „Jest w naszej szkole tak przyjęte, wiecie o tym, że jeśli wchodzi ktoś starszy do klasy, niekoniecznie pan dyrektor, czy pani

I właśnie o to, między innymi, Irkowi chodziło w tych ciągłych próbach, które były już często tak [nużące], że każdy praktycznie już rzygał tą próbą, a tu jeszcze

Ja przychodzę, widzę, że jest mama, ucieszyłem się, mówię - mamo jestem, a mama tak spokojnie do tych gospodarzy mówi: „A mówiłam wam, że duch Józka mi się ukaże”,

Ale jak był chory i jako lekarka mu powiedziałam, że już nie wolno mu nie jeść, to bardzo się tym zmartwił, to mu powiedziałam: „Nie bój się, ja będę w dalszym ciągu