• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia z żydowskiego sierocińca w Lublinie - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspomnienia z żydowskiego sierocińca w Lublinie - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

ZIPORA NAHIR

ur. 1930; Hrubieszów

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, okres powojenny

Słowa kluczowe życie codzienne, Żydzi, żydowski sierociniec w Lublinie

Wspomnienia z żydowskiego sierocińca w Lublinie

Ja pamiętam z pierwszego okresu w sierocińcu, że przychodziły do nas osobistości rządowe z rządu Lublina i przychodzili różni ludzie nauki i sztuki. Bo robili takie imprezy, niby kulturalne, i nasze dzieci też tam występowały. Ja bardzo często recytowałam wiersze. Byli ludzie sławni w rządzie i dookoła, którzy przychodzili nas odwiedzić, przychodzili zobaczyć te okazy dzieci, które zostały uratowane. Może również sierociniec zrobił takie promo, bo chcieli, żeby ludzie przyszli, żeby poznali.

Może chodziło również o jakieś datki. Bo nas popierał rząd, sam rząd, nie tylko miasto czy inni. Ale ja nie pamiętam absolutnie żadnego kontaktu z dziećmi polskimi.

Poza tym, że na początku przyszli nasi chłopcy na górę, to znaczy do sierocińca, opowiadali, że tam stoją chłopcy na dole, chcą ich bić i że oni nawet się z nimi pobili razem i myśmy tak mówimy: „A, to dobrze, nareszcie Żydzi będą zwracać Polakom”.

Coś w tym rodzaju, że nie będziemy się dawać też. Ale ja nie pamiętam żadnych takich scysji, które mogę widzieć teraz z pamięci, nie. O ile pamiętam, nie było żadnego strażnika, nie pamiętam, czy ten sierociniec był pilnowany..

Jaki był stan psychiczny tych dzieci w sierocińcu? Ja myślę, że on był różny. Ja myślę, że dużo chłopców, chłopczyków, było bardzo mądrych, takich chytrych, szybkich. Dziewczynki, zdaje się, były bardziej takie łagodne, ciche. Chłopcy byli bardziej tacy jak gdyby czujni. Ale ja nie lubię robić takich uogólnień.

Ja pamiętam, że ja należałam do tego samorządu. Ja nie pamiętam jakie miałam zadania, ale ja miałam tam funkcję kierowniczą w tym samorządzie. Ja pamiętam, że to było urządzone według projektu Korczaka, ponieważ były u nas jego pracownice, które były nauczycielkami, wychowawczyniami u Korczaka. Ja wiem, że myśmy prowadzili na przykład sądy. I ja myślę, że również ten zeszyt, który ja mam, z recenzjami książek, że to również było omawiane tam. Ponieważ wszędzie u mnie w recenzjach jest później komentarz jak człowiek powinien się zachować. To znaczy opowiadania czy recenzje były po to, żeby wynieść z tego jakiś morał, jakieś credo do zachowania naszego. I to było omawiane na naszych samorządach, bo to było

(2)

bardzo krytykowane jak ktoś się… Na przykład ja kiedyś byłam chora i byłam w takiej izolacji i prosiłam tam jedną z koleżanek, żeby pilnowała czy zwróciła uwagę na moje osobiste tam jakieś zapiski czy coś, żeby je pilnowała tak jak wierny piesek. Jak ja wróciłam, to mi zrobili wtedy cały taki sąd, taką sprawę, jak ja się odważyłam ją poniżyć i powiedzieć, żeby mi pilnowała jak jakiś piesek, i tak dalej. Ja dlatego to tak pamiętam, bo to było jak niby poniżam koleżankę i takie rzeczy były bardzo krytykowane. I ja nie wiem, to jest autentyczne moje wspomnienie, ale samo podejście, może ja jestem pod wpływem, bo ja miałam opowiadania wychowanków Korczaka, którzy opowiadali jakie było ich życie, bardzo takie wyszczególnione. Tak że może ja jestem pod wpływem tego. Ale myśmy… Ja wiem, że myśmy bardzo, ta starsza nasza grupa zajmowała się prawie każdym kątem patrzenia. To znaczy wszystkie rzeczy nasze były roztrząsane właśnie w samorządzie. Kierownicy nasi mieli raczej zadanie wychowawcze, a nie sądownicze. To są dwie instancje, tak że…

Ale z perspektywy tylu lat, ja chyba niezupełnie dokładnie to pamiętam, nie potrafię odtworzyć sytuacji.

Warunki mieszkaniowe w Pietrolesiu były o wiele lepsze, ale ja nie wiem jak inne dzieci. Ja bardzo żałowałam, że wyjechaliśmy z Lublina. Bo Lublin to było centrum, to było miasto. I mimo, że myśmy nie tak wiele wychodzili z domu, ale samo środowisko, samo to było o wiele bardziej… W Pietrolesiu to była po prostu piękna willa na pustoszy. Pamiętam, że była jakaś kolejka podmiejska, niemiecka, żeśmy nią jechali do Dzierżoniowa, który wtedy był Rychbach, Reichenbach. To wszystko było martwe dookoła, nieciekawe. Sam dom był huczny, ale ja nie wiem czy dzieci były, może młodsze dzieci były zadowolone tam w Piotrolesiu, bo jednak… Ale starsze dzieci chyba miały inne potrzeby też.

Ja pamiętam malutkie dzieci w sierocińcu, ale tylko ogólnie, jak wyglądały, jakie biedne były, jakie dzikie były, jakie nieokrzesane były, jak się bały, od ludzi stroniły.

To było bardzo… Dlatego ja pamiętam, bo to nawet nas uderzało, tych starszych, bo myśmy się litowały nad nimi, tymi małymi dziećmi. Ale stosunki były bardzo dobre, bardzo dobre. To znaczy było bardzo dużo ciepła, między dziećmi samymi.

Potem z tego Pietrolesia dzieci wyjechały grupą do Izraela, ale nie bezpośrednio, bo jeszcze tułały się jakiś rok czy dwa, rok na pewno, w Europie. Bo zdaje się, że wyjechały z Pietrolesia do Łodzi i… A w każdym miejscu był dom dziecka, to nie było tylko przejściowe miejsce, to zabierało dosyć dużo czasu. Widocznie było związane z możliwością mobilną.

(3)

Data i miejsce nagrania 2017-12-06, Bat Jam, Izrael

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak że jeżeli jestem na tym zdjęciu, to chyba wszystkie pierwsze dzieci tam były.. Ja się postaram określić, kto jest na

Nie pamiętam dokładnie, kiedy zakończyłam pisać ten dziennik, ale pisałam go po polsku, a później pisałam go po hebrajsku, ale ja głównie pisałam jak byłam później

Dlatego może ona… Myśmy były dwie, jedna była Sonia, a druga była Fela, myśmy trochę rywalizowały i ubiegały się o jej… Ja bardzo chciałam i Sonia też, żeby nas

Jak te kobiety, które chciały, bo były samotne czasem, chciały zaadoptować, widziały te dzieci, odwracały się i szły z powrotem. Dopóki te dzieci stały się takie,

A oni byli w kibucu, ponieważ dostali się tam przez organizacje syjonistyczne, które się zajmowały imigracją i imigracją dzieci, przydzielano je do różnych kibuców

Ja wiem później od moich rówieśników czy innych, z którymi spotykaliśmy się już później, może nawet w Izraelu, że dzieci ukryte w różnych miejscach, w lasach, u chłopa,

Żartowało się wtedy, ale to nie było dalekie od prawdy, że w Polsce nie było tak naprawdę ani ekonomii, ani pieniądza, że kopalnie wydobywały coraz więcej węgla po to, żeby

I ona była taka pełna życia i pełna dobrych chęci, i widocznie miała dużo doświadczenia, bo zdaje się, że za jej czasów wprowadzili nam właśnie ten program tego samorządu,