• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła : miesięcznik poświęcony sprawom wychowania w ogólności, a w szczególności szkolnictwu ludowemu : organ Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielastwa Szkół Powszechnych, 1926 nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoła : miesięcznik poświęcony sprawom wychowania w ogólności, a w szczególności szkolnictwu ludowemu : organ Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielastwa Szkół Powszechnych, 1926 nr 1"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

S Z K O Ł A

O R G A N S T O W A R Z Y S Z E N IA C H R Z E Ś C IJ A Ń S K O - N A R O D O W E G O - N A U C Z Y C IE L S T W A S Z K Ó L P O W S Z E C H N Y C H

MIESIĘ C ZN IK

P O Ś W IĘ C O N Y S P R A W O M W Y C H O W A N I A W O G Ó LN O Ś C I, A W S Z C Z E G Ó L NOŚCI S Z K O L N I C T W U P O W S Z E C H N E M U . Reda guje: M ic h a ł Siciński ze w s p ó łu d z ia łe m K o m i t e t u r e d a k c y jn e g o .

R e d a k to r o d p o w ie d z i a ln y : L u d w ik a R o g o w s k a .

A d r e s Re da kcji i A d m i n is t r . W ars z aw a, S e n a t o r s k a 19. K o n t o P.K O. 10.185.

Stefan Żerom ski— Władysław Reymont.

Polska straciła dwóch wielkich obywateli—literatura— mo­

carzy słowa. Ś. p. Stefan Żeromski urodził się 14 września 1864 roku we wsi Strawczynie, województwie Kieleckiem—blisko swych ukochanych gór Świętokrzyskich. Zarabiał na życie jako nauczy­

ciel prywatny i dopiero w 1918 r. może wyjechać dla pogłębie­

nia swej wiedzy do Francji i Szwajcarji. W Rapperswylu, jako pomocnik bibljotekarza obcuje ze starymi rękopisami i znajduje bogatą spuściznę z r. 1831. Po powrocie do Warszawy pracuje w bibljotece Zamoyskich, gdzie przewodnikiem jest mu czcigodny prof. Tadeusz Korzon. Tej usilnej pracy nad językiem (Żerom­

ski nie rozstawał się z słownikiem Lindego) — zawdzięczamy w znacznej mierze piękność i bogactwo mowy, która nas czaruje w pismach zmarłego. — Nad trumną wielkiego pisarza p. mini­

ster St. Grabski między innemi, powiedział: „Żeromski szedł przez Polskę, przez całą jej dziejów drogę, od pierwszych walk słowian nadbałtyckich z najeźdźcami normandzkimi po dzień obecny, przez wszystkie stany i warstwy społeczne, przez wszystkie dramaty życia polskiego niewolnego — sercem, które odczuwało najsilniej wszelki ból ducha ludzkiego“ .

„Niezmąconą radość życia daje mu tylko przyroda, którą tak przedziwnie pięknie mistrzowskiem swem słowem maluje.

W życiu ludzkiem odczuwa on przedewszystkiem cierpienie, zma­

ganie się bez zwycięstwa z przemożną siłą, zawodów wielkich, ofiar­

nych porywów. „Syzyfowe prace“ „Rozdziobią nas kruki, wrony

„Ludzie bezdomni“ „Popioły“ „Róża“ „Duma o hetmanie“ , wre­

szcie „W iatr od morza“ —r, wązedzie bolesna tragedia serca i ży­

cia ludzkiego“ . ^ 4 v o / 6 y I v z, 9 0 , —

(2)

,,Popioły“ , „Wszystko i nic“ , „Wierna Rzeka“ — zawód wielkich ofiar, wielkich wysiłków, wielkich nadziei. Lecz po naj­

straszniejszych zawodach— nigdy poddanie się przemocy, rozpacz beznadziejna, utrata wiary“ . — „1 jeśliby przyszły najcięższe na naród próby — nie wątpię. Naród zwycięży — byle duch polski sam siebie się nie zaparł, nie uznał wyrozumiałej podłości. — Z serca Żeromskiego, które przestało bić... idzie dla sumień pol­

skich ten nakaz'1.

Ś. p. Władysław Reymont przyszedł na świat we wsi Ko­

biele Wielkie pod Radomskiem w r. 1869 jako syn rodziny wło­

ściańskiej. Ciężką była dola młodego chłopca, który nowicjatu na Jasnej Górze próbował, mając lat -18 używał biedy z gro­

madką wędrownych aktorów, aż zatrzymał się czas jakiś na po­

sadzie skromnego urzędnika kolei. „Trylogja“ Sienkiewicza wzbu­

dziła w jego duszy nowe tęsknoty i objawiła powołanie. Zaczy­

nają się nowe lata niedostatku w Warszawie, gdzie na Świętojań­

skiej ulicy kątem mieszka, a którąś nowelkę w katedrze pisze — bo prawie jest bezdomny. Wydaje pierwsze swoje prace, zazna­

jamia się bliżej z redak ją „Głosu“ ; M Bohuszem, J. L. Popła­

wskim i wyjeżdża do Paryża. W czasie wojny służy w szeregach armji gen. Hallera' Gdy Reymont wraca do Ojczyzny otacza go zasłużona chwała i miłość Rodaków, są mu wdzięczni za „Chło­

pów“ „Ziemię obiecaną“ , „Z ziemi Chełmskiej“ , „Rok 1794“ i tyle innych prac. Przez nagrodę Nobla wsławia znów imię Polski na sze­

rokim świecie.

Dnia 10 grudnia, liczne rzesze szły za trumną wiel­

kiego pisarza do cmentarza Powązkowskiego, gdzie złożono Rey­

monta, tak jak chciał, wprost w ziemi. Nad otwartym grobem mówił przyjaciel, Adam Grzymała-Siedlecki: „Z dzieł Reymonta płynęło nietylko wzmożone pragnienie życia, ale i jakieś żarliwe święte ukochanie istnienia. — Kochać nietylko szczęście, nie tylko powodzenie, ale nawet tę żmudną grudę życia—kochać na­

wet niedolę—one w nas budzą siłę i żądzę pokonywania, jedyny sens życia'1. „Cóż dopiero mówić o bezcennym Reymonta in­

stynkcie ładu? Co mówić o jego instynkcie gromadności? — Człowiek w jego dziełach zawsze jest nierozerwalną cząstką ja­

kiegoś zespolenia, organizacji, solidarności“ . „Co mówić o skal;

moralnej jego dzieł? Jak potok, ze szczytów spadający—szumna naładowana energją była jego twórczość-—i jak potok górski —- czysta“ .

(3)

Plan Daltona.

Nie o uczonym Baltonie tu mowa, nie o tym, który powie­

dział, że dla niektórych ludzi wiśnie nigdy nie dojrzewają, bo ci

■chorzy nie mogą odróżnić barwy czerwonej od zielonej — lecz

•chodzi o amerykańskie miasteczko w stanie Massachusetts, gdzie nowy system szkolny w r. 1920 wprowadziła missHelena Parkhurst.

Celem wychowawczym nowego systemu jest z jednej strony swobodny rozwój indywidualności tak, jak to pojmuje dr. Marja Montessori, a z drugiej—uspołecznienie według zasad J. Dawey’a, polegające na zgodnern wspódziałaniu różnych grup społecznych.

Pod względem organizacji klasy zostały zastąpione przez pracow­

nie. Dzięki odwiedzinom przez Angielkę miss Belle Rennie, za­

kładu w Daltonie, czytelnicy „Education Suplement“ Times’a prędko zapoznali się z nową organizacją szkoły. Powstaje w Anglji

„Dalton Association“ , a w końcu 1923 r. blisko 3.000 szkół zre­

formowało swe klasy podług daltońskiego wzoru.

VII Kongres Międzynarodowy Nauczycieli w Belgradzie 1925 r., obradując nad metodami zwiększającemi samodzielną pracę ucznia, zapoznał się ze sprawozdaniem Miss Noot, nauczy­

cielki ze szkoły średniej żeńskiej w Bristolu, prowadzonej podług planu Daltona. Miss Noot stwierdza na wstępie, że szkoła bynaj­

mniej nie żałuje zmian, jakie wprowadziła w 1921 r., żeby jed­

nak plan Daltona dał pomyślne wyniki trzeba rozporządzać...

■odpowiednim, obszernym budynkiem szkolnym, dobrze zaopa­

trzoną w nowoczesne dzieła bibljoteką, wybitnemi siłami nauczy­

cielskiemu Metoda pracy zasadniczo jest jedna dla dużych i ma­

łych, dla wszystkich przedmiotów — bo wszystko musi się skła­

dać na jedną harmonijną całość i entuzjazm nauczycieli i głęboka .znajomość swych specjalności. W tej szkole nikt nie może po­

przestać na mierności. Sama Miss Parkhurst używa nazwy „plan“

a nie „system“ i sądzi, że najważniejszą rzeczą jest umiejętność

•dostosowania się do wymagań chwili. Jeśli np. uczeń zdecydowały się pójść do pracowni historycznej, lecz zastaje w niej zbyt wielu kolegów, powinien się przenieść do innej pracowni matematycznej.

W dodatku nauczy się, że należy przyjść na swe miejsce dość wcześnie, cierpliwie czekać na to, czego nie można otrzymać

■natychmiast.

Miss Noot zastrzegł się, że przedstawiając metody dobre dla szkoły. w Bristolu wcale nie twierdzi, że będą one równie

(4)

dobre dla szkół w innych krajach, bo do jednych celów prowadzą?

różne drogi.

W zakładzie w Bristolu znajduje się około 80 dziewcząt w wieku od 7 do 19 lat. Starsze uczennice poza godzinami nauki mogą do woli zajmować się gospodarstwem domowem,.

rysunkiem, muzyką. Nauka odbywa się w pracowniach, których umeblowanie składa się z zwykłych stołów i krzeseł oraz półek z książkami. Na ścianie na różnobarwnych arkuszach nauczyciel zaznacza t. zw. „Assignments“ t. j. plan zajęć, godziny i t. p. na kolorowych kartkach ma zapisane nazwisko uczennic i notuje:

każdą ukończoną pracę, pozwalając to samo zaznaczyć uczennicy na jej osobistej kartce. Do pracowni dziewczęta przynoszą ze­

szyty i pióra, gdyż wszystkie podręczniki są na miejscu. Na po­

czątku tygodnia uczennice wpisują do książeczki prace polecone do wykonania w ciągu tygodnia. Z każdego przedmiotu jest na iydzień 5 lekcyj. W poniedziałek o 9-ej dziewczęta wiedzą już,, co mają przerobić w danym tygodniu i rozchodzą się do pra­

cowni. Tu czeka na nie nauczycielka, gotowa zawsze pomóc,, zachęcić, nauczyć, poprawić. Do niej zgłaszają się dziewczęta po wskazówki, z ukończonemi pracami i po zaświadczenia co już z przepisanego programu wykonały. Nauczycielka i uczennica:

ciągle mają przed oczami stan pracy i prawie jest niemożliwem,, by jaka część zadań została zlekceważona lub zapomniana. Tego samego przedpołudnia można iść do innej pracowni, a ostatnia1 godzina według uznania nauczycielki, może być wykładem w kla­

sie. W sobotę sprawdza się, czy wszystkie zobowiązania są wypeł­

nione. Kto ma braki będzie musiał uzupełnić je w godzinach;

poobiednich i wieczorami.

Jakie korzyści daje plan Daltona?

1) Uczniowie zadania trudne odrabiają rano, kiedy są wy­

poczęci, a łatwe prace zostawiają na popołudnie. Parę słów obja­

śnienia zaoszczędza nieraz wiele czasu. W dawnej szkole uczeń, uginał się pod ciężarem lekcyj zadanych do domu, które musiał;

sam odrabiać.

1) Nauczyciel nie traci prożno energji na utrzymanie kar­

ności w klasie, bowiem każdy jest zajęty swą pracą, a próżniacy nie cieszą się uznaniem. Uczniowie znają cel, który mają osią­

gnąć i nauczyciel jako najlepszy pomocnik w pracy zyskuje sym~

patję i przyjaźń wychowanków.

3) Uczniowie, rozporządzając swobodnie czasem, uczą sięt- dobrze go używać i wdrażają się do odpowiedzialności.

(5)

4) Każdy ma możność, wypełniwszy to co konieczne — zająć się więcej i gruntowniej swym ulubionym przedmiotem.

5) Opuszczone dni szkolne nie opóźniają ucznia, bo przy zwykłych zajęciach może łatwo uzupełnić zaległości.

6) Oszczędza się na książkach — wystarczy w pracowni 6 podręczników dla 20 uczniów, gdy w klasie należało mieć 20 książek dla te) liczby uczniów.

7) Plan Daltona zapewnia najmniejszą stratę czasu. Uczeń zdolny nie wysłuchuje zbędnych dlań wyjaśnień. Uczeń niezdolny nie marnuje godziny na Jekcji, której nie może zrozumieć i z ko- Jei nad zbyt trudnemi dla niego zadaniami, lecz zwraca się po obja­

śnienie wprost do nauczyciela.

8) Nauczyciel widzi skutek swego nauczania, poprawia prace piśmienne przy uczniu i odrazu daje mu wskazówki. Po­

prawiania zeszytów w domu niema wcale.

9) Plan Daltona pozwala równomierniej rozmieścić uczniów w lokalu szkolnym przez co każdemu zapewnia więcej powietrza umożliwia zmianę miejsca pracy według chęci i użytkowanie przez cały dzień boiska i placów do gier — ogólnie więc wpływa korzystnie na zdrowie.

10) Życie codzienne wymaga od człowieka ciągłego wy­

boru, decyzji i rozstrzygania praktycznych zagadnień i w pewnym stopniu pozostawia swobodę. Jednym z błędów starej szkoły było to, że wychowańcy 20-letni potrzebowali nadal kierownictwa, aby spełnić swe obowiązki, że obawiali się odpowiedzialności, przywykli żyć tradycją i zwyczajami szkoły, a nie nauczyli się sa­

modzielnie myśleć.

Jednem słowem — kończy swe sprawozdanie Miss N o o t') — plan Daltona powinien nauczyć wychowańca tych zasad: „Poznaj samego siebie. Pomagaj sam sobie, a Bóg ci dopomoże“ .

L. R. <

:) B ulle ti n International Nr. 14: Rapp ort de Miss N o o t sur le „ p la n D a lt o n “ p, 59— 64,

(6)

BR. ŚLIWIŃSKA (Warszawa)

Szkolnictwo powszechne we F rancji.")

System nauczania początkowego został w ciągu iat ostatnich zreorganizowany przez dwie ustawy ministerjalne z dm 23 lutego- 1923 r. Prócz tego na żądanie Ministra Oświaty poczynając od 1919 r. w ciągu 3-ch lat z rzędu, jesienne konferencje peda­

gogiczne zajmowały się wyłącznie sprawą nauk praktycznych, mianowicie: 1) wiedzą praktyczną, z zastosowaniem jej do po­

trzeb miejscowych (r. 1919), 2) hygjeną praktyczną (r. 1920), i 3) nauczanie robót ręcznych (r. 1921). Zgodnie z życzeniem ministra, wyrażonem w okólniku z dnia 21 kwietnia 1922 roku, należało w 1923 roku ustalić bilans postępów, osiągniętych w trzech- wyżej wskazanych dziedzinach. Chcąc scharakteryzować obecny system początkowego nauczania, należy zaznaczyć, że dotychcza­

sowy sposób nauki, za pomocą udzielania uczniom jedynie książ­

kowych wiadomości, zanika stopniowo, zastąpiony wybitnie przez, system poglądowy. System ten polega na praktycznem objaśnie­

niu uczniom udzielanych im pojęć naukowych, przy pomocy ży­

wych okazów, lub przedmiotów, mająćych związek z wykładem.

Wielką też pomocą przy teoretycznem nauczaniu okazały się przezrocza. Wybitną korzyść przynoszą dzieciom specjalne szkolne wycieczki naukowe, które w sposób poglądowy, więc najłatwiej­

szy, ilustrują uczniom wykładany przedmiot z dziedziny: geo- grafji, nauk przyrodniczych, robót ręcznych, zabytków budowni­

ctwa a nawet higjeny. Dzieci lubią bardzo ten rodzaj naucza­

nia, uważając podobne godziny lekcji za najciekawsze i najprzy­

jemniejsze. System powyższy posiada nadto i tę dobrą stronę, że nie przeciążając - umysłów młodocianych teorją pamięciową, ożywia i ułatwia naukę. Nauczyciele szkól powszechnych czu­

wają przytem pilnie, aby ta nauka poglądowa szła w kierunku potrzeb miejscowych danego rejonu będąc, że tak powiemy, wstępem i przygotowaniem do dalszego życia uczniów i do obra­

nych przez nich później zawodów. Nauka książkowa nie może być tak korzystną dla uczniów jak nauka żywa, namacalna, prak­

tyczna, tak zwana nauka poglądowa. Nauczyciel powinien dzieci uczyć o rzeczach, które je najwięcej interesują, jako stale spoty­

kane, np. o rzece, jeziorze, roślinach, owadach i zwierzętach.

*) Z raportów inspektorów Akadem ji we dłu g Biu le ty n u „G łó w n e g o Towarzystw a W ychow an ia i Nauczania" („Société Generale d’Education d’E n - seignement".)

(7)

0 widzianych fabrykach przedmiotów, potrzebnych w życiu co- dziennem. Dla obudzenia w dzieciach zamiłowania w pracy około leśnictwa, urządza się dla nich;5t„Święto drzewka“ . W dniu tym każde z dzieci zasadza na terenie pod wsią lub miastem

„swoje drzewko“ i opiekuje się niem w ciągu całego roku. Pro­

gram szkoły układa się zgodnie z charakterem danej miejscowo­

ści, rolniczym czy też przemysłowym. 'W 1919 r. został ustalony program, zastosowany do miejscowych potrzeb danego rejonu.

Lecz jak we wszystkiem, tak i w stosowaniu powyższego pro­

gramu, należy zachować złoty środek, gdyż zarówno ujemnym byłby wpływ tak książkowego tylko nauczania jak i wyłącznie poglądowego, nie popartego wiadomościami czerpanemi z teorji.

Nie ulega najmniejszej jednak wątpliwości, że nauka pamięciowa daleko trudniejsza jest dla dziecka, niż przyswojenie sobie od­

nośnej wiedzy drogą obserwacji, bardzo u dzieci rozwiniętej.

W okresie powojennym, w zniszczonej Francji zjawił się prąd dążący do specjalizacji wszystkich szkół w kierunku rzemiosł nieodzownych dla jaknajszybszej odbudowy kraju. Lecz, obec­

nie nastąpił zwrot ku uznaniu potrzeby nauki, jako dźwigni kul-«

turalnej i zdecydowano, że nauczanie praktyczne, wyłącznie fa­

chowe, nie jest pożądanem. Niedość bowiem nauczyć młodzież jaknajwcześniejszego zarobkowania. Z dziecka trzeba wycho­

wać człowieka, który, drogą nauki, obserwacji i własnego sądu, będzie w stanie ocenić i wyrobić w sobie takie nieodzowne cnoty obowiązku obywatelskiego jak np. zamiłowanie pracy, siła woli, panowanie nad sobą, dobroć, przywiązanie i tolerancja. Trzeba go nauczyć interesować się wszystkiem, aby mógł w przyszłości rozwinąć swe zdolności twórcze w pracy zawodowej. Przecho­

dząc od ogólnego zarysu nauczania obecnego, przyjrzyjmy się tym trzem jego dziedzinom, które od 1919 r. zwróciły na siebie, szczególną uwagę ministerstwa.

NAUKA O RZECZACH (POGLĄDOWA).

Udzielanie dzieciom teoretycznych wiadomości ożywia się bardzo i dopełnia przez wycieczki klasowe, które wywołując wzajemną wymianę myśli, w postaci całego szeregu pytań i od­

powiedzi pomiędzy nauczycielem i uczniami, prócz naukowej ko­

rzyści, przynoszą nadto wzajemne zbliżenie i rosnące zaufanie.

Dzieci w czasie takich wycieczek kolekcjonują rośliny, owady 1 minerały. Tłumaczenie dzieciom, w sposób łatwy i nie mę­

czący, otaczających je zjawisk, jak ap. grad, deszcz, chmura, wiatr,

(8)

grzmot, ciepło, światło, piorun i t. d., łączy korzyść umysłową z korzyścią fizyczną, jaką dzieci z samego już spaceru na świe- żem powietrzu odnoszą. Tjggó\rodzaju obcowanie z dziećmi daje nauczycielowi szerokie pole do obyczajowego wychowywania swoich uczniów.

HIGJENA SZKOLNA.

Polega ona głównie na wpojeniu w dzieci potrzeby staran­

nego utrzymywania ciała w czystości: starannego mycia się w domu (oglądanie rano każdego ucznia), szczotkowania zębów i paznokci, utrzymywania w porządku głowy i włosów i codziennego mycia nóg wieczorem. W tym celu władze szkolne wymagają wprowa­

dzenia do budżetu gminy sumy, potrzebnej na urządzenie przy każdej szkole umywalni, pryszniców i łazienek.

Realizacja tych wymagań zaczyna dopiero kiełkować we Francji, gdyż na 282 gminy, utrzymujące szkoły, zaledwo 20 z nich wpisało w budżety kredyt na instalację umywalni i łazie­

nek. Nadzór lekarski, jakkolwiek nie we wszystkich jeszcze szko­

łach, odbywa się co pół roku — ale daje się zauważyć stale ros-

* nący postęp pod tym względem. Nadzór nad zdrowiem uczniów dzieli się na 2 kategorje: 1) nadzór nad dziećmi choremi pozostaje całkowicie w'ręku lekarza, 2) wychowaniem zaś fizycznem dzieci zdrowych kieruje wyłącznie nauczyciel wychowawca.

Na lekcjach higjeny, w szkołach dla dziewcząt, zasady pie­

lęgnowania niemowlęcia, regularnego karmienia go, usypiania i kąpania, demonstruje się praktycznemi pokazami z żywem dzie­

cięciem, jeżeli zaś niema żywego maleństwa, to nauczycielka za­

stępuje je wielką gumową lalką, obok której, dla pokazu, znaj­

dują się na stole: duża miednica z wodą, gąbka, mydło, wata, puder dziecięcy i pieluszki. Podobne lekcje poglądowe pozosta­

wiają na wrażliwych młodych umysłach niezatarte wspomnienie, bardzo potrzebne i pożyteczne w póżniejszem życiu młodych matek. W niektórych szkołach nauczyciele pokazują uczniom jak mają ratować i pielęgnować: rannych, topielców, zaczadzonych i t. d. Należy przyjąć jako zasadę, aby klasy były utrzymywane w czystości i porządku przez samych uczniów, którym wytłumaczyć należy doniosłość tej potrzeby, tak dla zdrowia jak i dobrego samopoczucia. Robiono też próby paromiesięcznego nauczania na świeżem powietrzu (koniec i początek roku szkol- nego) — rezultaty były wspaniałe. Istnieje więc pewna liczba szkół początkowych, zbudowanych na końcu miasta, w których nauczanie, stale przez rok cały, odbywa się na otwartem powie­

(9)

trzu. Jestto duży oparkaniony teren, wystawiony na operację sło­

neczną, który służy do gier i zabaw uczniów w czasie rekreacji.

Znajduje się na nim 6 budynków: 1) i 2) to są dwa gmachy szkolne, 3) umywalnie, natryski i łazienki, 4) budynek kinemato­

graficzny, 5) kuchnia i składy dla prowizji i 6) jadalnia, używana jedynie w czasie deszczu. Trzeba zaznaczyć, że ogromne sale szkolne mają ściany zbudowane z wielkich okien stale otwartych, zamykających się tylko wrazie burzy lub wichrów. Zarząd tych szkół uzyskał od Zarządu tramwajów miejskich bezpłatny prze­

wóz dziatwy szkolnej w 2-ch oddzielnych wagonach, z miasta do szkolnej kolonji o g. 7 m. 45 i z powrotem do miasta o g. 4 m. 45 popołudniu. Od samego rana, poczynając od zbiórki na ustanowionym punkcie, aż do powrotu ze szkoły na to samo miejsce, dzieci znajdują się nieustannie pod troskliwym nadzorem odpowiedzialnych nauczycieli.

Szkoła taka na świeżem powietrzu liczy 5 klas po 40-tu uczniów w każdej i znakomicie hartuje swoich wychowanków, którzy nie przeziębiają się tam nigdy. Lekcje trwają tam tylko po 4 godziny dziennie, 2 godziny zrana i 2 popołudniu. Rozkład tych lekcyj zmienia się stosownie do pory roku: jesienią i zimą przeważają prace umysłowe, podczas gdy wiosną i latem większość czasu poświęca się ćwiczeniom fizycznym na otwartem powietrzu.

Rezultaty pobytu w takiej szkole prócz korzyści umysłowych są tak wybitne, że co parę miesięcy silnych i zdrowych uczniów odsyła się do szkół normalnych, a na ich miejsce zabiera się stamtąd taką samą ilość dzieci wątłych i słabych, którym już po miesiącu przybywa na wadze i lepszym wyglądzie. Szkoła taka zastępuje w ciągu roku szkolnego ferje wakacyjne. Znajdując się poza miastem, kolonja szkolna zaznajamia dzieci miejskie z naturą i pracą wiejską, o których dotąd dzieci wiedziały tylko z książek, obrazków i pogadanek. Wreszcie szkoła taka posiada jeszcze własną kantynę, w której dzieci odgrzewają sobie przyniesiony z domu posiłek. Nawet gimnastyka odbywa się w godzinach lekcyj, aby dać uczniom w czasie rekreacji całkowitą swobodę i odpoczynek, niezmącony żadnym, choćby tak miłym obo­

wiązkiem.

ROBOTY RĘCZNE.

We wszystkich szkołach początkowych daje się zauważyć, zarówno dążenie władz szkolnych do rozwinięcia i najszerszego zastosowania prac ręcznych, jak i wciąż rosnące zamiłowanie do tej nauki ze strony uczniów, tak chłopców jak i dziewcząt.

(10)

Trzeba przyznać, że tym sposobem rozwija się w dzieciach nie- tylko zręczność i wprawa w palcach, nietylko wyrabia się gust i dobrą ambicję konkurencji co do dobrego wykonania pracy, ale daje się zauważyć, że kombinacje stosowane do robót ręcz- nych ćwiczą także korzystnie i umysł, rozwijając uwagę, pomy­

słowość i samokrytycyzm. Pierwsze okazy robót ręcznych dzieci, niedokładne i brudne, zamieniały się w krótkim czasie na przed­

mioty, wykonane porządnie, dokładnie, czysto i gustownie. Nau- cielki i nauczyciele uzgodnili swe poglądy na tym punkcie, że jeżeli trzeba uczyć dziewczynki wielu takich robót jak: introliga­

torstwo, koszykarstwo, wyroby z drzewa, blachy i drutu, wyci­

nanki i kartonaże, to niezawodnie korzystnem będzie dla chłop­

ców, jeśli razem z dziewczątkami będą się uczyli szycia, cerowa­

nia, oraz reparacji bielizny i ubrania. Jakkolwiek umiejętność tę posiądą w zakresie elementarnym, zapewni im ona jednak samo­

dzielną staranność w ubraniu. W każdej szkole parę razy w roku urządza się wystawa uczniowskich robót ręcznych, co wywołuje zrozumiałą emulację. Rezultatem jej zaś jest wzmożona staran­

ność w wykonaniu oraz dążenie do indywidualnej inicjatywy w pomysłach. Do ręcznych robót zaliczają się także wspólne ćwiczenia uczniów, bez różnicy płci i wieku, w niesieniu pomocy chorym lub skaleczonym, gdzie muszą nauczyć się: zręcznie prze­

wiązać ranę, obandażować stłuczoną głowę, rękę lub nogę, zmie­

rzyć termometrem gorączkę, przygotować kąpiel, zrobić kompres, przygotować płukanie dla gardła, ugotować kataplazm, wreszcie uprać zbrudzone bandaże itd. A zważywszy to wszystko razem, trudnoby im nie przyznać, że roboty ręczne, łącznie z rozwojem umysłowym, przygotowują ¡ kształcą dzieci na pożytecznych sobie i innym obywateli kraju. Jako ciąg dalszy nauczania dzieci robót ręcznych w szkołach początkowych, zjawiło się parę szkół, zało­

żonych przez filantropów dla zdolnych robotników-rzemieślników, gdzie starają się, prócz doskonalenia uczniów w obranym zawo­

dzie, rozwijać ich umysłowo, wyrabiać w nich miłość własną czyli godność osobistą człowieka, rozszerzać horyzonty ich pojęć o rzemiośle do tworzenia przedmiotów gustownych, a nawet arty­

stycznych. Obok tych zadań nauczyciele tych wyższych szkół rzemieślniczych, o pogłębionym programie duchowym, starają się obudzić w uczniach zainteresowanie się całokształtem życia w róż­

nych jego przejawach.

Myślą przewodnią tych szkół jest chęć stworzenia z robo­

tnika fachowca, typu rzemieślnika, jeśli już nie artysty, to choć

(11)

pracownika o wyrobionym guście, dążącego do ciągłego dosko­

nalenia się v/ swej pracy. W obecnej powojennej dobie, gdy praca fizyczna ceni się daleko wyżej od umysłowej, uważanej przeważnie za niższą i wogóle zbyteczną, takie łączenie wszech­

stronnego nauczania i wychowania na kursach dla dorosłych rę­

kodzielników, może dać nadto, jako jeden z rezultatów, złago­

dzenie pewnych zasadniczych konfliktów klasowych, i przyspie­

szyć wychowanie i wykształcenie klas pracujących, będące jedy­

nym niezawodnym niwelatorem dla istniejących obecnie różnic i zatargów społecznych.

(c. d. n.)

JÓZEF SOZAŃSKI (Łuck).

Metodyka i jej zastosowanie przy nauczaniu poszczególnych przedmiotów.

( U r y w k i z obszerniejszej pracy pod powyż szy m tytułem).

Znaczenie metody w nauczaniu było zawsze uznawane i pod­

noszone przez najwybitniejszych pedagogów. Twórca ustaw szkol­

nych Komisji Edukacyjnej Grzegorz Piramowicz powiada: „Nie- dosyć jest, aby nauczyciel umiał nauki, które podawać podjął się przez swój urząd, ale nadto powinien pojąć ich całą treść, wiedzieć ich użycie i cel i być sposobnym uczyć onych“ .

Niemiecki pedagog pierwszej poływy XIX w. Adolf Dzie- sterweg twierdzi, że „sita nauczania spoczywa w jego metodzie" ; również znakomity pedagog Szwajcarji Jan Henryk Pestalozzi za­

leca, „mieć tylko metodę, aby zdziwić się, ile uczniowie w jednym dniu się nauczą“ .

Pod tym względem, dzisiejsze czasy, pełne licznych udo­

skonaleń i reform w szkolnictwie, zmian nie przyniosły, wszyscy zgodzimy się z dawnymi pedagogami, że metoda nauczania jest i będzie zawsze jednym z pierwszych czynników wiodących do celu, t. j. do należytego nauczania.

Aby metodę nauczania posiąść i stale nią władać, należy ułożyć sobie: 1) plan nauki .i szczegółowy plan lekcyjny;

2) ułożyć tok nauki, t. j. uporządkować cały materjał naukowy danej lekcji, przy uwzględnieniu czasu, środków naukowych i wła­

ściwego celu lekcji; 3) każdy nauczyciel winien umieć władać

(12)

formami nauczania i wiedzieć, kiedy jaką formą najkorzystniej celu dopnie'); 4) przestrzegać powinien właściwego tonu nauczania t. j. stosunku swego do uczniów. Doświadczenie bowiem uczy nas, że wzrok, głos, zainteresowanie się, gorliwość, korzystnie p ł y ­ wają na stan klasy, podczas gdy ponurość, obojętność, roztar­

gnienie i t. p. nigdy nie będą bodźcem do miłości, posłuszeństwa i szacunku względem nauczyciela.

Ująwszy w krótkości główne zasady metodyki nie mogę zbyć milczeniem tej znamiennej uwagi pedagoga niemieckiego D-ra Adolfa Mathiasa, który twierdzi, że sama znajomość wszyst­

kich metod nauczania do rezultatu pomyślnego jeszcze nie do­

prowadza, niema bowiem w nauczaniu konkretnych przepisów, jak np. w książce kucharskiej. Niema metody uniwersalnej, przy­

datnej na wszelki wypadek; w różnych okolicznościach są różne sposoby postępowania, a ten nauczyciel osiąga najlepsze rezultaty pracy, który stale zadaje sobie cały szereg pytań i konsekwentnie zmierza do ich urzeczywistnienia.

Zapytajmy się więc Sami siebie:* *)

Na jakie wiadomości uprzednie mogę liczyć, aby jak naj­

lepiej uprzystępnić uczniom wyznaczony mi materjał naukowy?

2) Od czego mam zacząć wychodząc z tego, co uczniom już jest wiadome?

3) Jak uczniowie najlepiej zrozumieją i uchwycą nowy ma­

terjał?

4) W jakim porządku powinienem go im przedstawić?

5) Co mogę z innych dziedzin wiedzy przytoczyć dla lep­

szego zrozumienia wykładu?

6) W jaki sposób mogę najlepiej unaocznić to, co mam wykładać?

7) Jakim sposobem najlepiej doprowadzę uczniów do swo­

bodnego i samodzielnego opanowania tego, czego się uczą?

8) Jakie dam im wskazówki, aby to, czego się nauczyli, w czasie właściwym właściwie stosowali itp.?

Im właściwiej, sumienniej i gruntowniej nauczyciel zadawać sobie będzie takie pytania i na nie odpowiadać, tern szybciej wy­

robi sobie zdrowy kierunek nauczania i tern metodyczniej będzie

') Forma w ykłado w a , pytająca i heureza.

*) Dr. Mathias.

(13)

postępował. Żadna teorja nie jest w możności najrozliczniejsze kwestje praktyki nauczycielskiej z góry rozjaśnić, nauczyciel musi według swego własnego poglądu zdążać do urzeczywistnienia najlepszej swej myśli w danym wypadku.

Metoda nauczania jest sztuką, a sztukę nabywa się pracą i wytrwałością.

1) Pierwszym zasadniczym punktem jest konieczność przy­

gotowywania się stale do każdego wykładu z każdego przed miotu; lekcja improwizowana nigdy przygotowaną być nie może i na owocne wyniki takich lekcyj liczyć nie można.

2) Drugim niemniej ważnym punktem korzystnej pracy jest umiejętność uprzystępnienia uczniom wiedzy t. j. jasność wykładu.

Nauka poglądowa najlepiej doprowadza do celu, gdy jednak pewnych pojęć, poglądów objaśnić nie można, niechaj nauczyciel rozważnie, wolno i cierpliwie postępuje, niechaj nie pomija tych, którzy trudniej przyswajają sobie pojęcia i tylko wówczas do no­

wych rzeczy przystępuje, gdy ma pewność, że ogół klasy posiada już należyte pojęcia o materjale przerobionym.

3) Odpowiedni dobór słów, tempo lekcji, ton i wogóle cały nastrój psychiczny nauczyciela wpływa bardzo dodatnio na w y­

niki pracy. Nauczyciel winien być wzorem dla uczniów, tak pod względem wyrażania się, jako też i pod względem zachowania się taktownego, łagodnego i miłego.

Każdy wykład nauczyciela powinien być zwięzły i treściwy, prowadzony z życiem i przejęciem się. Opowiadanie i opisywa­

nie jest sztuką, którą przy dobrych chęciach nabyć nietrudno.

4) Niemniejszę sztuką jest objaśnienie. Nauczyciel powi­

nien przedewszystkiem panować w zupełności nad materjałem i wiedzieć, co wymaga objaśnień t. zn. powinien znać stan umy­

słowy swych uczniów. Sam nauczyciel nie powinien wdawać się w długie wywody, lecz starać się pytaniami naprowadzającemi wyjaśnienia od uczniów wydostać.

5) Dalszym, koniecznym warunkiem prawidłowego postę­

powania przy uczeniu jest umiejętność zadawania pytań. Różne są rodzaje pytań: wyjaśniające, rozwijające, rozbierające, powta­

rzające, egzaminacyjne; nauczyciel powinien posiadać biegłość w zadawaniu pytań i wiedzieć, kiedy którego rodzaju pytanie zastosować. Każde pytanie musi być zrozumiałe i zwięzłe i na każde pytanie jedna tylko powinna istnieć odpowiedź. Samo się przez się rozumie, że pod względem językowym pytanie każde musi być poprawne, a treść jego logiczna. Podobnie jak pytania

(14)

powinny i odpowiedzi uczniów posiadać te same zalety. Nie żądać od uczniów pośpiechu; błędnie podane odpowiedzi należy spro­

stować i uczeń winien już poprawnie odpowiedź powtórzyć.

W niższych klasach wymagać zawsze całkowitych odpowiedzi,

t. j.: pełnem zdaniem. ,f

6) Uczenie się na pamięć jest korzystne, lecz trzeba tylko bardzo oględnie wybierać m aterjał tak poetycki, jak i pro­

zaiczny, dający uczniowi istotną korzyść. Uczenie się pamięciowe jako praca mechaniczna kształci pamięć, lecz zaniedbuje wyobra­

źnię, to też stale należy kłaść nacisk na wgłębianie się w treść.

7) Doniosłe znaczenie ma również powtarzanie przerobio­

nego materjału naukowego. Pytania powtarzające powinny stale pobudzać ruchliwość umysłową uczniów.

8) Wzajemny miły i serdeczny stosunek nauczyciela i ucznia, stosunek wzajemnego zaufania, bez którego niema działania wy­

chowawczego.

FERDYNAND HOLL1TSCHER (Lwów.)

Zadanie szkół ćwiczeń.")

Do wszystkich prawie seminarjów nauczycielskich przyłą­

czone są osobne szkoły, których celem w pierwszym rzędzie jest zaznajomienie przyszłych nauczycieli z praktyką nauczania.

W szkole ćwiczeń powinien seminarzysta widzieć nauczyciela przy pracy, przypatrywać się, jak należy uczyć i, jak się uczniowie zachowują.

Szkoła ćwiczeń powinnaby w każdej chwili służyć radą i pomocą młodym nauczycielom, pracującym samodzielnie. Po­

nieważ nauczyciele szkół ćwiczeń pozostają w ścisłym kontakcie z nauczycielami pedagogiki, (psychologji, metodyki) albo tych przedmiotów sami udzielają, dają pewną gwarancję, że nauki- w szkole ćwiczeń odpowiadają ostatnim wymaganiom pedagogi­

cznym. Szkoły ćwiczeń, powinny być centralą dla całego szkol­

nictwa powszechnego, w których nauczyciele i władze szkolne za- siągaćby mogli porady.

Stanowisko szkół ćwiczeń wymaga od nauczycieli tych szkół większego przygotowania naukowego. Praca szkolna, jeżeli ma być żywotna, musi znajdować się w ustawicznym rozwoju. Me- *)

*) Pg.: Schweitzeriche Lehrerzeitung.j

(15)

tody się zmieniają, występują nowe zapatrywania, ukazują nowe środki naukowe. .leżeli szkoła ćwiczeń ma sprostać poprzednio wymienionym, wcale niełatwym zadaniom, musi koniecznie liczyć się z nowymi prądami pedagogicznymi. Zastój oznaczałby dla niej cofanie się wstecz. Każda szkoła ćwiczeń musi być ponie­

kąd szkołą doświadczalną (próbną), z zastrzeżeniem jednak, że próba będzie oględną i szczegółowo przemyślaną.

Szkoły wogóle, a szkoły świczeń przedewszystkiem powinny korzystać z dużej swobody nauczania.

Scharelmann, Gausberg, Jensen i Lamszus są gorącymi rzecznikami swobody nauczania. Najlepszym jest ten program nauki, który daje nauczycielowi jak najwięcej swobody, szczegól­

nie pod względem metodycznym. W tej swobodzie dopiero może nauczyciel rowinąć całą swą zdolność i zręczność w naucza­

niu. Wtedy dopiero będzie miał możność uwzględnienia właści­

wości swych uczniów, stosunków i materjału naukowego w nale­

żytej mierze. Jest rzeczą dziwną, że jeszcze dziś potrzeba wal­

czyć w szkole o swobodę nauczania, w czasie kiedy się mówi o swobodnym sposobie pracy ucznia, kiedy zewsząd odzywają się głosy za samoczynnością.

Musimy zaufać dobrej woli, poczuciu obowiązku i gorliwości nauczycielstwa.

Zarzut, że szkoły ćwiczeń, z powodu pewnej swobody nau­

czania nie przygotowują dość poważnie seminarzystów do zawodu nauczycielskiego, nie jest słuszny. Czy seminarzysta widzi za­

stosowanie tej lub owej metody, czy ten lub ów materjał bywa przerobiony, jest rzeczą dość drugorzędną. Ważną rzeczą, ażeby umiał, wobec poszczególnych zagadnień, zająć stanowisko kryty­

czne i samodzielne i ażeby stał się w jednej rzeczy mistrzem.

Najlepszą rzeczą jaką szkoła świczeń może dać przyszłym nau­

czycielom na drogę zawodu nauczycielskiego, jest niepewna ru­

tyna, lecz radość z pracy i ochota do zawodu, radość z budzenia duchowych sił dziecka. ___

Głosy Czytelników.

Wśród rękopisów w redakcji „Szkoły“ znajduje sę sporo nadesłanych przez Sz. Czytelników. Niewszystkie mogą być dru­

kowane, czy to z powodu ograniczonego miejsca w naszem wy­

dawnictwie, czy też ze względu na to, że temat poruszony wy­

(16)

chodzi poza ramy „Szkoły“ , która przedewszystkiem służy sprawom wychowania, nauczania ¡szkolnictwa. Redakcja jest jednak b. wdzię­

czna Sz. Czytelnikom za nadsyłanie poglądów, opinji, wniosków, a przez przytoczenie choćby krótko treści tych prac ma możność pro­

wadzenia jakby ogólnego zebrania, na którym głos zabierają człon­

kowie nieraz o setki kilometrów od siebie oddaleni, co przecież w wieku ulepszonej komunikacji, telefonów, radjo nie powinno stanowić przeszkody w wzajemnem porozumiewaniu się.

A więc głos ma Z. Kowalska z Ciechanowa, omawiająca

„Rolę nauczyciela w życiu społecznem“ . Szkoła obok rodziny zapoznaje dziecko z życiem społecznem. Stosunek ucznia do wychowawcy, kolegów, szkoły, sumienne wywiązywanie się z obo.

wiązków, jakie szkoła nakłada, powinno być przygotowaniem do życia obywatelskiego. Dlatego tak ważnem jest, by uczeń pra­

cował nie pod zewnętrznym przymusem, lecz z głębokim zrozu­

mieniem własnej odpowiedzialności za spełnienie obowiązku.

P. Roman Radlowski ze wsi Brzegów gm. Poronin pod Zakopanem pisze o „Cudzie Polskiego Ducha“ , o typie Polaka, umiejącego się wznieść ponad partyjne spory i egoizm stanowy w służbie dla ojczyzny, o ideale wychowawczym, przyświecającym nauczycielowi.

Na temat programów szkolnych rzuca szereg słusznych uwag p. M ichał Ślusarczyk z Boryszowa gm. Grabica p. Piotrkowskiego.

Mimo niewątpliwych zalet programu przyrody dla szk. powsz.

mimo stosowania metody szkoły pracy trafiają się dziwne wypadki, jak np. ten, że uczeń po ukończeniu szk. powsz. zapytany jakie drzewo mija, wymienia kilka nazw, nie odgadując nawet, że była to poprostu lipa! Młodzież zbyt mało jeszcze styka się z żywą przyrodą. Nie wystarcza pracownia; kilka wycieczek. Dopiero nauka ogrodnictwa pozwoli uczniowi w mieście zżyć się z zie­

mią i przyrodą, a uczniowi ze wsi ukaże niewyzyskaną dziedzinę pracy, oraz sposób podniesienia kultury na wsi.

Praca w ogrodzie wpłynie na rozwój fizyczny i duchowy uczniów, gdyż odbywa się w dobrych warunkach higjenicznych, a wymaga wytrwałości, zręczności, spostrzegawczości. Nietylko przyroda, ale rachunki, geometrja, geografja, rysunki odniosą nie­

jedną korzyść z ogrodu szkolnego. Wniosek więc jeden.- uczmy ogrodnictwa i zakładajmy ogrody przy szkołach. Należałoby za­

cząć od kursów dla nauczycieli, choćby tygodniowych, lecz od­

bywających się w paru sezonach. Zamiar Kom. Edukacji Nar.

powinien być w czyn wprowadzony.

(17)

Możemy Sz. Koledze powiedzieć, że tej jesieni na wystawie ogrodniczej we Lwowie wyróżniały się owoce nadesłane w ilości przeszło 1000 eksponatów przez nauczycieli oraz liczne plany ogródków szkolnych w Małopolsce, a więc zapewne znajdzie wielu zwolenników swej myśli. Prosimy o dalsze nadsyłanie swych cennych uwag i prac. Redakcja.

KIERSKI. — Podręczna encykłopedja pedagogiczna 2 to­

my zł. 30— , w oprawie płóciennnej zł. 40 — do nabycia na raty w Książnicy-Atlasie, Warszawa, Nowy Świat 59. Książka nie­

zbędna dla każdego nauczyciela i wychowawcy.

W I-ej klasie.

No , ręce dziś czyste ! D y ż u r n e w r ó c ą na m ie js c a i p o s łu c h a jc ie ! — Staś m ie s z k a na wsi. B a r d z o lu b i w y g lą d a ć o k n e m . Z araz n a r y s u ję d o m , w k t ó r y m Staś m ie s z k a i to , co w id z i prz e z o k n o . (N. r y s u je do- m ek z k o m i n e m , z k t ó r e g o un o s i się dy m ). A co Staś m o ż e z o b a c z y ć przez o k n o ? — D z ie c i: lu dzi, k o n ie , psy. w o zy! — Tak. a d a le k o , d a le k o widać je s z c z e z o k n a Stasia...

...(N. w y j m u j e z p u d e łk a l o k o m o t y w ę i 8 w a g o n ik ó w , z r o b io n y c h z p u d e łe k od z apałek. Osie — p a t y c z k i; k ó ł k a z k a r t o n u , b o k i p ła s k ie o k l e j o n e p a p ie r e m c z a r n y m (w ę g la r k a ) , z ie lo n y m i ż ó ł t y m (11 i ill klasa) r ó w n ie ż n a le p io n e po 3 o k ie n k a ) . Dz. K o le j! — N. Staś p y t a ł M a m y :

„ M a m o , czy ja p o ja d ę k ie d y k o l e j ą “ , a M a m a m ó w i: „ J a k będziesz g r z e ­ czny, to p o je d z ie m y do babci na ś w ię t a k o l e j ą “ . Staś się u c ie s z y ł i ż e ­ by p r ę d z e j m ó g ł się d o c z e k a ć ja z d y k o l e ją , z r o b ił s ob ie p o c ią g z p u d e ­ łe k od z ap ałek , z u p e łn ie p o d o b n y do teg o , k t ó r y tu w id z ic ie . — P r z y j ­ dzie do t a b lic y Jaś i napisze , co t u n a r y s o w a n e ! D o b r z e „ d o m “ , f l co w y c h o d z i z k o m i n a — „ d y m “ . K t o u m ie coś z m ie n ić w w y r a z ie

„ d o m “ , ż eby w y s z ło „ d y m “ . D o b r z e Z os ia na m z e t r z e „ o “ , na pis ze „ y “ J a k m ó w ię „ d y y y m “ co s ły c h a ć w ś r o d k u ? „ y “ . J ó z i o p o k a ż e gdzie napisane „ y “ . — J a k się źle w p ie c u pali, d y m id z ie z a m ia s t do k o m i n a na p o k ó j t o m ó w im y , że., p ie c „ d y m i “ . K t o u m ie n a pis ać „ d y m " i t. d.

Co Staś z r o b ił? K to na pis ze „ k o l e j “ . J a k a t u b ę d z ie p ie rw s z a l i ­ tera, druga, trz e c ia , a da le j, a na k o ń c u . P r z e c z y ta jc ie coście n a p is a li na t a b lic y : „ k o l e j ! “ , a t e r a z l i t e r k i , z k t ó r y c h się „ k o l e j “ s kła da! O b e j ­ r z y j m y d o b r z e po c ią g ! Na p r z o d z ie je d z ie ? — Piec, p a r o w ó z , l o k o m o ­ t y w a — f l d a le j? D z iec i w y m i e n i a j ą w ę g la r k ę , w a g o n y o s o b o w e , t o w a ­ r o w e — o p o w ia d a j ą o b ile t a c h i t. p. — Co ju ż m a m y n a p is a n e na t a b ­ lic y ? D o m , k o j e j, d y m i. N a p is z e m y te r a z „ k o l e j d y m i d a l e k o “ , (pisa i c z y ta n ie z ta b lic y ,

II.

O t w ó r z c ie e le m e n t a r z e ! P o s z u k a jc ie gdzie n a p is a n o „ k o l e j “ i p o ­ s t a w c i e t a m palu szek? F\ je s z c z e gd z ie ? P o d o b n ie s z u k a ją in n y c h w y f a -

i \

(18)

zów. Dzieci c z y ta ją c h ó r e m i p o je d y n c z o ( p r z y c h o d z ą do n a u c z y c ie lk i) D y ż u r n e r o z d a ją pla s te lin ą , z k t ó r e j dzieci rob ią d łu g ie , c ie n k ie w a łe c z k i i u k ła d a ją na t e k t u r z e na pis „ k o l e j d y m i " . Na jle ps z y napis N. p o k a z u je , k la s ie . K to s k o ń c z y ł, le pi m is k i, i t. p. P la s te li n a s c h o w a n a — d z ie c i idą do u m y w a ln i.

III.

P olic zcie , c ic h u t k o ile je s t w a g o n ó w ra z e m z p a r o w o z e m . Ile W a n ­ dziu? O lu ? P o lic z c ie g łoś n o! ile je s t w a g o n ó w z ie lo n y c h ? —b . Ile in n y c h — 3. f i p a r o w ó z ? 1— a r a z e m ? F ra n io u ł o ż y na li c z y d le (La y) t y l e kote k , :ie w a g o n ó w z ie lo n y c h ; J a d z ia ile in n y c h ; Zosia n a r y s u je k ó ł k a na t a b ­ lic y . Na pis z ile b y ł o w a g o n ó w z ie lo n y c h ? 5, a in n y c h ? 4, raz e m ? 9.

W a g o n y są razem z e s t a w io n e . J a k na p is z e m y , że je s t ra z e m 5 i 4 ? K r z y ż y k w ś r o d k u , do brz e . 5 d o da ć 4 r ó w n a się 9. P o c iąg je dz ie , je - dzie, p rz y je ż d ż a na sta cję, a t u je d e n w a go n z t o w a r e m m usi z o s ta w ić ,

■Vagón o d c z e p ili ile z o s ta ło ? 8. B y ło 9 je d e n zab rali, z o s t a ło ? Kasia na pisze na m to ła d n ie na ta b lic y . — J a k i z n a c z e k ? 9 — 1 = 8 P r z e c z y ­ t a jc i e 9 — 1 = 8 .

Dzieci w y c h o d z ą p a r a m i z kla sy, t w o r z ą k o ło , z w r o t w p r a w o . Ręce do b o k u , w p i o n klasną ć; p o d s k o k ie m w t y ł z w r o t. Gry. „ J e d z i e k o le j z d a le k a ", i inne.

IV.

N. piszą k a l ig r a f ic z n i e na t a b lic y „ k o l e j " . Dz. piszę w z es z y ta c h b a rd z o w o ln o 2 li n i j k i , n a s tę p n ie pg. w z o r u „ d y m i " i r y s u ją niż ej szlaczek p r z e d s t a w ia j ą c y po cią g. R o b o ty z pa p ie ru ; w y c in a n ie k ó ł e k i p r o s t o ­ k ą t ó w , p o t r z e b n y c h do z r o b ie n ia p o c ią g u z p u d e łe k od zap ałek.

M yśli.

S ta n is ła w S z c z e p a n o w s k i: f i f o r y z m y o w y c h o w a n iu .

.. „ P r z y j m i e m y n a s tę p u ją c e c z t e r y p r a w id ła co do w y k s z t a łc e n ia u m y s łu :

1) że p o d s t a w ą c a łe g o w-yks ztałcen ia j e s t w y k s z t a ł c e n ie ż y c io w e i a u t o d y d a k t y c z n e , a z a d a n ie m s z k o ły je s t nie z a g w o ź d z ić u m y s ł, ale p rz e c iw n ie , p r z y s p o s o b ić go, ab y by ł o t w a r t y , p o t r a f i ł p a trz e ć na życie w ła s n e m i o c z y m a i uc z y ć się z życia;

2) że w s p o łe c z e ń s tw ie d e m o k r a t y c z n e m s z k o ła w in n a by ć w har- m o n j i z u s t r o j e m p o l i t y c z n y m i g ł ó w n y na cis k ło ż y ć na w y c h o w a n ie ró w n e , lu d o w e i o b y w a t e l s k i e całeg o ludu;

3) że w w y k s z t a ł c e n iu p a m ię ta ć t r z e b a p r z e d e w s z y s t k ie m o w a r s t ­ wach p r o d u k u ją c y c h i z a ra b ia ją c y c h ; p r z y s p a r z a ją c y c h m a j ą t k u p u b l ic z ­ nego, a nie o w a r s tw a c h s p o ż y w a ją c y c h , lu b ż y ją c y c h z gro s z a p u b l ic z ­ nego :

4) że w y k s z t a ł c e n ie p r z y r o d n ic z o m a t e m a t y c z n e je s t p o d s ta w ą w s z e lk ie g o z d r o w e g o w y k s z t a ł c e n ia “ ...

« *

„ W ia r a i wiedza w n a jw y ż s z e j p o t ę d z e są r ó w n ie potrz ebne,...

W iara dla k ie r o w a n i a duszą, w ie d z a dla o p a n o w a n i a p r z y r o d y . N a ju n i- w e r s a ln ie js z a wiedza w s łu ż b ie n a jg o r ę t s z e j w ia r y , n a js k u te c z n ie js z a - u m ie ję tn o ś ć d z ia ła n ia w s łu ż b ie n a js z la c h e t n ie js z e g o c h a r a k t e r u ; oto-

typ, k t ó r y z a w ła d n ie lu d z k o ś c ią , bo k t ó ż się o p r z e t a k i e j p o t ę d z e “ .

(19)

A d a m s k i W a l e r j a n — Z as ad y d u s z p a s te r s tw a m ło d z ie ż y p o z a s z k o l­

ne j — wyd. „ B i b l j o t e k a D u s z p a s te r s k a “ — 1925 r. — 100 str,

Ks. B u d zik W ła d y s ła w — N a u k a r e l i g j i k a t o l i c k i e j — K sią ż nic a- A t la s — 1925 r — 191 str.

C ze s k a -M ą c zy ń s k a M a r ja — N ie z n a n e m u Ż o łn ie r z o w i — „ B i b l j o ­ t e k a W i e c z o r n ic o w a “ — 1925 — 46 str.

C z e s k a -M ą c z y ń s k a M a rja — P o w s ta n ie s t y c z n io w e — „ B i b l j o t e k a

•W ie c z o r n ic o w a “ 1925 r. — 57 str.

D ą b ro w s k i P io tr Z y g m u n t — P u n k t o w a n ie ja k o m e t o d a ba d a n ia z m ę c z e n ia u m y s ł o w e g o — K s ią ż n ic a - A t la s — 1925 r. — 120 str.

G a lic z Jan — H i s t o r ja P o ls k i — nkł. wł. — 1926 r. — 134 str.

G a jc z a k S ta n is ła w w y k . i o p r — E m ilja G a le t ti — K s ią ż n i c a - A t la s — 1925 r. —- 184 str.

G ile w s k i T . — W ie lk a idea. w i e lk i cel — n a k ła d e m „ Z je d n . M ło d z.

P o ls k . “ — 1920 r. — 62 str.

D -r J a s t r z ę b s k a J u s t y n a — D z ie je p o w s z e c h n e — M. A r c t . — 1925 r o k u — 167 str.

K a lin o w s k i S t a n .— N a u k a f iz y k i — M. A r c t . — 1925 r. — 260 str.

K le m e n s ie w ic z Z y g m u n t — B i b l j o t e k a p o d rę c z n a n a u c z y c ie la j ę ­ z y k a p o ls k ie g o — M. A r c t — 1925 r — 27 str.

K r i d l M a n fre d == L i t e r a t u r a P o ls k a X IX w. — M. A r c t — 1925 r. - 171 str.

M ic k ie w ic z A d a m - W y b ó r p o e z j i— „ B i b l j o t e k a D o m u P o l s k i e g o “ — 1925 r. - 160 str.

M ig a ls ki L u c ja n E m il — Na p r o g u p u s t y n i — „ B i b l j o t e k a D o m u P o l s k ie g o “ — 1925 r, — 121 str.

M o sso czo w a M ic h a lin a — O k r ó l u B o le s ł. C h r o b r y m — 1925 r . — 61 str.

N a ł k o w s k i W a c ł a w — Z a ry s m e t o d y k i g e o g r a f j i — A r c t — 1922 r . — 96 str.

O le c h o w s k i G. — B u n t o w n i c y — „ B i b l j o t e k a D o m u P o l s k i e g o “ - 1925 r. — 146 str.

Przegląd czasopism.

S z k o ła Ś lą s k a . — d w u t y g . wyd. O k r ą g Ś lą s k i S tó w . K a t o w ic e N° 23 W o j t e k : w y p r a c o w a n ia pi sm . na zasada ch szk. p ra c y — T r o j o k : Pytania- a d y d a k t y k a n o w o c z e s n a — K o m u n i k a t y i t. p.

S p ra w y T o w a r z y s tw a — t y g o d n i k T. N. S. W. Ne 43. Z gon t w ó r c y

„ C h ł o p ó w " — W G ó r s k i : P o d z ia ł s z k o l n ic t w a o g ó l n o k s z t a łc ą c e g o od e le m e n t a r z a do m a t u r y — W. J a n k o w s k i : Czy ja w i n a ? — Z ja z d O k r ę ­ g o w y D e le g . S e k c y j S e m i n a r y jn y c h T. N. S. W. z M a ł o p o l s k i i W o ły n ia . Nr. 4 4 : Nasze s t a n o w i s k o — P ł o s z e w s k i : Ś. p. Wł. R e y m o n t — P r a g m a t y k a i r e d u k c j a b u d ż e to w a . — R e d u k c ja płac. — O. R. W s p r a ­ wię w y c h . fiz. i p r z y g o t o w a n i a w o js k o w e g o . — T e m a t o b r a d k ongresu*

m ię d z y n a r . w r. 1926.— D - r M a g ie ra : S ło w ia n o z n a w s t w o w s z k o le ś r e d n __

(20)

N i e ć : Nie d y r e k t o r , lecz d y r e k t o r j a t . - K. K o z ł o w s k i : O u s t a le n iu s ł o w ­ n i c t w a m a t e m a t y c z n e g o . — K o m u n i k a t y i t. d.

G łos O k r ę g u W a r s z a w s k ie g o T. N. S. W. Nr. 2 - K o m i s ja k w a l i ­ f i k a c y j n a . — Z ja z d P rz ew od n. K ó ł — Wydz. O k r ę g . Warsz. i t p

P r z y ja c ie l S z k o ły - Pozn ań Nr. 18 St. S z o b e r : U m i e ję t n o ś ć ję- z y k o w a a wiedz a o j ę z y k u - T. C za pczyń ski : D z ie w c z y n k a z zap ałka- mi. St. S w i d w i n s k i : O z a s t o s o w a n iu s ło w n i k ó w p rz y l e k tu r z e „ O g n i e m i m ie c z e m “ — K r ó l i ń s k i : Ć w ic z e n ia w m ó w ie n iu . - f l. U r b a ń s k i : W y p r a ­

c o w a n ia i ćwicz. piś m . i t. d. r

P o ra d n ik N a u c z y c ie ls k i - L w ó w N r 5-6: P r o b le m p o w s z . o ś w ia t y

¡ud u a o b e c n a p r a k t y k a . - D z ia ł w y t y c z n o - w y d a w . U s t a w o d a w s t w o -szk olne ...

G łos ro d z in y i s z k o ły d w u t. s p o łe c z n o - w y c h . P ło c k Nr. 2 J K i ­ s ie le w s k a : Z a d a n ia w y c h o w a w c z e k o b i e t y w s p ó łc z e s n e j - K J ę d r z e - j e w s k i : R o dz in a i s zkoła. - C X. J a n k o w s k i : Z a g a d n ie n ia o ś w i a t o w e - a l k o h o l i z m w ś ró d dzieci i m ło d z ie ż y .

Ś w ia t i p ra w d a Nr. 29 G ru d z ią d z — N i e s ły c h a n ie b o g a t o i l u s t r o ­ w a n y n u m e r g w ia z d k o w y — w z o r o w a n y na w y d a w n ic t w a c h t y p u : J e sais t o u s — cena z e s z y tu w y j ą t k o w o nis k a 1 zł. 40 gr

M ó w n ic a p u b lic z n a Nr. 2 G ru d z ią d z - m ie s ię c z n e p is m o s połe czne.

J e s t t o o g o l n y prz e g lą d p r a s y k r a j o w e j, ma c h a r a k t e r in f o r m a c y j n y . M o rz e Nr. 11 z es z y t z a w ie r a w ie le il u s t r a c j i i a r t y k u ł ó w p o ś w ię c o -

m y c h m o r z u i ż eglu dze. e s

Ś w it. Nr. 261-2 m ie s ię c z n ik p o ś w ię c o n y wa lc e z a l k o h o li z m e m , za­

m ie szcza w ia d o m o ś c i o w y s t a w ie p r z e c i w a l k o h o l o w e j w P o z n a n iu i wie le

•innych.

Ż y c i e U r z ę d n i c z e Nr. 9 z a w ie r a p r a c e : M. Sz erera, M. B ił k a , J.

w a r m s k ie g o , S. T w a r d o , z d z ia ła ln o ś c i S tó w . U r z ę d n ik ó w Państw, i t. p.

S z tu k a i Z y c ie Nr. 1 m ie ś . K o m i s j i M ię d z y z w z k . K ult. f t r t .

Czasopima dla młodzieży.

M ło d y P olak d w u t y g . m ło d z ie ż y K a t o w ic e wyd, O k r . Śląsk. S tów.

r. n. n. Nr. 4 p o ś w ię c o n y B o le s ł. C h r o b re m u , St. Ż e r o m s k i e m u , k r a j o ­

z n a w s tw u i t. p, '

M oje Pisemko Nr. 50 tyg. p r z y n o s i m ł o d y m c z y t e l n i k o m ślicz ne b a jk i, p o w ia s t k i, r o b ó t k i i du żo o b r a z k ó w .

N r - 12 m ie ś. o b r a z k o w y dla ¡s ta rs z e j d z i a t w y po-

w i ę c o n y j e s t B o ż e m u N a r o d z e n iu . y F

M ło d a Polka Nr. 12 mieś. z a w ie ra szereg a r t y k . ze w s z y s t k ic h d z ie d z in , m o g ą c y c h z a in t e r e s o w a ć p o ls k ie dziewczę.

P rzy ja c ie lM ło d zie ży Nr. 12 mieś. je s t p is m e m S t o w a r z y s z e ń m ł o ­ d z ie ż y p o ls k ie j — p o d a je tr e ś ć b. u r o z m a ic o n ą .

Radość życia d z ia t w y p o ls k ie j i j e j w y c h o w a w c ó w Nr. 2 po ś w ię c a

„ O j c u " — p r z y j a c ie lo w i dziecka.

iskry Nr. 51 ty g . p r z y n o s i c z y t e l n i k o m n i e s p o d z ia n k ę : z e s z y t p. t.

„ M ł o d e I s k r y “ z ło ż o n y w y łą c z n ie z pra c m ło d z ie ż y .

O rli L o t o r g a n K ó ł K r a j o z n a w c z y c h M ło d z ie ż y Pols. T o w , Kr. p o ­ ś w i ę c o n y je s t S a n d o m ie r z o w i.

(21)

M a ły R p o s to ł p i s e m k o m ło d z ie ż y , wyd. X.X. P a l lo t y n ó w . Z a w i e r a p o w ia s t k i i i n f o r m u j e o m is ja c h .

Z d r ó j p is m o m ło d z ie ż y p o l s k o - k a t o l i c k i e j na Ś lą s k u O p o ls k im po s t r o n i e n i e m ie c k ie j w y s o k o d z ie rż y s w ó j s z ta n d a r i b r o n i p o ls k o ś c ią A d r e s - J a n A d a m e k O p p e ln N ik o la is t r a s s e 36a. P r e n u m e r u jc ie !

KRONIKA.

«

V III W a ln e Z e b ra n ie P o ls k ie j M a c ie rz y S z k o ln e j.— W listo padzie - o d b y ł o się, p o p r z e d z o n e n a b o ż e ń s tw e m w k o ś c i e le Panie n W izytek,, VIII W a ln e Z e b r a n ie T o w a r z y s tw a P o ls k ie j M a c i e r z y S z k o l n e j w lo k a lu w ła s n y m p r z y ul. Krak. P r z e d m ie ś c ie 7 m. 4.

Na zja zd poza p r z e d s t a w ic ie la m i p o k r e w n y c h i n s t y t u c y j i M i n i s t e r ­ stw a W. R. i O. P. p r z y b y ł o z g ó r ą 70 d e le g a t ó w z n a jr o z m a it s z y c h s tron,

k r a ju .

Po r e f e r a c ie w i z y t a t o r a L. S k o c z y la s a na t e m a t: „ P o d s t a w y id e o w e w pra c y o ś w i a t o w e j “ , o ra z D y r e k t o r a P o ls k ie j M a c i e r z y S z k o ln e j J. S te m - lera: „ O n a jp iln ie j s z y c h zad an ia c h o r g a n iz a c y j n y c h “ , p r z y j ę t y c h g o r ą c o przez z e b r a n y c h , r o z w in ę ła się o ż y w io n a dy s k u ja , p o r u s z a ją c a zasa dn ic ze zag a d n ie n ia o ś w ia t o w e i w y c h o w a w c z e . S p o s ó b u ję c ia d y s k u s ji, u t r z y ­ m a n e j o w y s o k im n a p ię c iu i n a s t r o j u ś w ia d c z y ł z a r ó w n o o d o n io s ło ś c i t e m a t ó w , ja k i z a in t e r e s o w a n ia się o b e c n y c h s p r a w a m i T o w a r z y s tw a P o ls k ie j M a c ie r z y S z k o ln e j.

Po s p r a w o z d a n iu o b r a z u ją c e m c a ł o k s z t a ł t prac P o ls k ie j M a c ie r z y S z k o ln e j za r o k u b ie g ły , z r e f e r o w a n e m przez p. C. X. J a n k o w s k ie g o , , p r z y s t ą p io n o do dalszej d y s k u s ji nad p o p r z e d n ie m i r e f e r a t a m i, po c z e m o d c z y t a n o s p r a w o z d a n ie K o m i s ji R e w iz y jn e j i d o k o n a n o w y b o r ó w 8 c z ło n ­ k ó w Z a r z ą d u Kola , 6 z a s tę p c ó w ora z K o m i s ji R e w iz y jn e j.

W o s t a te c z n e j r e z o lu c ji u c h w a lo n o i p r z y j ę t o n a s tę p u ją c e w n io s k i:

1. Urz ą dz ić Zja zd o ś w ia t o w y ju b il e u s z o w y w m a ju 1925 r. z p o w o d u

20 lecia M a c ie r z y . *

2. P r z y g o t o w a ć w y d a w n ic t w o s p r a w o z d a w c z e il u s t r o w a n e z 2 0 -le c ia i p o c ią g n ą ć K o ła do s f in a n s o w a n ia t e g o w y d a w n ic t w a .

3. P r z y g o t o w a ć d y p l o m y zasłu gi o ś w ia t o w e j na p o lu M a c ie r z y dla, o d z na c z en ia d z ia ła c z y M a c ie r z y w 20-leciu.

4. D ą żyć do zało ż e n ia K ó ł M a c ie r z y w t y c h m ia s ta c h p o w ia t o w y c h , w k t ó r y c h d o ty c h c z a s K ó l n ie m a 1 r o z s z e r z y ć sie ć o r g a n iz a c y jn ą w f o r ­ m ie C z y telń M a c ie rz y .

5. W ezwać Koła do zało ż e n ia w o k r e s ie do j u b il e u s z o w e g o z e b r a ­ nia w m a ju 1926 p r z y n a j m n ie j 10 ciu C z y te ln i M a c ie r z y , każde w s w o im r e j o n i e dz ia ła nia .

6. W ez w a ć K o ła P. M. S. do u rz ą d z e n ia u r o c z y s to ś c i dla u c z c z e nia r o c z n ic y S taszica ora z n a z y w a n ia s w o ic h bu rs i z a k ła d ó w i m i e n i e m te g o w ie lk i e g o Polaka.

Z e b r a n ie t r w a j ą c e c ały dzień w y w o ł a ł o w ś r ó d u c z e s t n ik ó w z ja z d u ż y w e z a in t e r e s o w a n ie , o b ja w ia ją c e się w li c z n y c h głos a c h, żądają cych, u rz ą d z e n ia z ja z d ó w d w u d n io w y c h .

Cytaty

Powiązane dokumenty

(Poseł Harusewicz: Niestety, nie wystarcza). W takim razie musi być jakaś luka w mojem rozumowaniu. Harusewicz: Niestety, jest). Ta metoda, o której mówiłem, jest

Szkoła polska musi się stać w tej chwili polem naprawy tego zła, które się ujawniło w całem społeczeństwie... Wobec ujawnionych naszych wad nie wystarcza

U nas niekarność ma jeszcze rodzinne cechy; jest reakcją długoletniej niewoli, wynikiem temperamentu naszego, wybujałej indywidualności i fantazji oraz wysokiej

sobów kształcenia okaże się najwłaściwszym. Pozostawia obok siebie równorzędnie wyższe klasy szkoły powszechnej i 3 klasy liceum niższego, przewiduje różne

kim zmianom, dawne cesarstwa runęły, powstały republiki, coraz więcej praw posiada poszczególny obywatel, to też odpowiednio do warunków zewnętrznych musi się

skonalenia i wychowania cech wrodzonych. Okres wychowania przedszkolnego jest przedewszystkiem czasem rozwoju fizycznego, zwłaszcza w trzech pierwszych latach życia

Kto chce posiąść patent nauczyciela szkoły sekun*darnej, wchodzącej w zakres szkolnictwa powszechnego, jako typ wyższy, musi poddać się szczególnemu egzaminowi i

Idzie tu nie- tylko o zorjentowanie się co do stanu szkół zawodowych, lecz bardziej jeszcze o wywołanie potrzeby tych szkół, ich obesła­. nia—a tern samem