• Nie Znaleziono Wyników

Szkoła : miesięcznik poświęcony sprawom wychowania w ogólności, a w szczególności szkolnictwu ludowemu : organ Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielastwa Szkół Powszechnych, 1927 nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkoła : miesięcznik poświęcony sprawom wychowania w ogólności, a w szczególności szkolnictwu ludowemu : organ Stowarzyszenia Chrześcijańsko-Narodowego Nauczycielastwa Szkół Powszechnych, 1927 nr 2"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

S Z K O Ł A

O R G A N S T O W A R Z Y S Z E N IA C H R Z E Ś C IJ A Ń S K O -N A R O D O W E G 0 N A U C Z Y C IE L S IW A S Z K Ó Ł P O W S Z E C H N Y C H :: i:

M I E S I Ę C Z N I K

POŚWIĘCONY SPRAWOM WYCHOWANIA W OGÓLNOŚCI.

______ A W SZCZEGÓLNOŚCI SZKOLNICTWU POWSZECHNEMU' Redaguje: M i c h a ł S i c i ń s k i ze współudziałem Komitetu redakcyjnego.

Redaktor odpowiedzialny: L u d w i k a R o g o w s k a .

Adres Redakcji i Admimstr. Warszawa, Senatorska 19. Konto P.K. O. 10.185

IDA MARJA SCHATZEL (Lwów).

PSYCHOLOGJA EKSPERYMENTALNA A DZISIEJSZA SZKO ŁA1).

W a rty k u le ty m pragnę p rz e d s ta w ić :

1) W a ru n k i, w ja k ic h p o w s ta ła psychologja e k s p e ry ­ m entalna, te o re ty c z n a i p ra k ty c z n a c z y li stosowana,

■ Z naczenie p s y c h o ło g ji e k s p e ry m e n ta ln e j w o dniesie­

niu do „daw nej“ p sych o ło g ji: — do p sy c h o ło g ji ogólnej, n o r­

m a tyw n e j, system atycznej.

3) P o ż y te k z badań la b o ra to ry jn y c h p sy c h o ło g ji ekspe-

‘ y m e n ta ln e j — d la w ie d zy, — i dla celów bezpośrednich ży­

ciowych; — w ię c dla szko ły, — dla dziecka, dla c z ło w ie k a do­

rosłego, ja k o p ra c o w n ik a zaw odow ego, — i w p ra c y spo­

łecznej, e konom iczne j,

4) S posoby k o rz y s ta n ia w szkole — w w y c h o w a n iu i p rz y nauczan iu — z w y n ik ó w ro z w o ju p sych o ło g ji e k s p e ry ­ m entalnej, i z re z u lta tó w badań p sych o lo g iczn ych , w obecnych stosunkach; to znaczy: p rz y b ra k u , u nas, fachow ego, specjal­

nego^ n aukow e go p rz y g o to w a n ia n a u c z y c ie ls tw a do p rz e p ro w a ­ dzania psych o lo g iczn ych badań la b o ra to ry jn y c h nad dziećm i.

T en p u n k t o sta tn i, c z w a rty , m ojego re fe ra tu s ta n o w i je ­ go tre ść w ła ś c iw ą , ja k o te m a t do d y s k u s y j s z k o ln y c h rad pe-

) A rty k u ł ten polecamy Koleżankom i Kolegom, przygotowują­

cym sie do egzaminu z Wyższ. Kursu Nauczycielskiego.

(2)

dagogicznych. D o niego s k ie ro w u je się w szystko, co obejm ują trz y p ie rw sze p u n k ty .

1) P sychologja E k s p e ry m e n ta ln a poczęła ro z w ija ć się w o s ta tn ic h d z ie sią tka ch X IX stulecia.

W ó w cza s psychologja (nauka o duszy) c z y li n a u ka o z ja ­ w is k a c h p sych iczn ych , k o n s ta to w a n y c h i badan ych d otąd t y l ­ ko na m ocy o b s e rw a c ji p rz e d m io to w e j i dośw iadcze ń p o d m io ­ to w y c h , p rz e k s z ta łc a się w w ie d zę la b o ra to ry jn ą , na w z ó r nauk p rz y ro d n ic z y c h , fiz y k a ln y c h . J a k ta m te n a u ki, psychologja poczęła p o słu g iw a ć się przyrządam i i aparatam i. P o c z ą tk o ­ w o zapożyczała je n a w e t z la b o ra to rjó w ta m ty c h nauk, p rz y ­ stosow ując je do sw o ich celów .

W k r ó tc e sp o rzą d za ły już same la b o ra to rja p sych o lo ­ giczne p rz y rz ą d y specjalne, ściśle p rzysto so w a n e do badań i pom iarów zjawisk psychicznych i psychofizycznych, z a trz y ­ m ując p rz y te m m e to d y badań u żyw ane przez n a u k i ścisłe, ja k analizę i syntezę, — ja k m ie rze n ie i w ażenie, — ja k syste ­ m a tyczn e c y fro w e ob licze n ia , — średnią a ry tm e tyczn ą .

2) T y m sposobem, oprócz d o tych cza so w ych d ośw iad­

czeń psych o lo g iczn ych p o d m io to w ych , p rz e p ro w a d z a n y c h przez psych o lo g ó w na n ich sam ych, przez in tro s p e k c ję , — i oprócz p rz e d m io to w y c h ob se rw a cyj, s tw ie rd z a n y c h przez analogję ze z ja w is k a m i psych iczn e m i p o d m io to w e m i, zd o b yw a psychologja nowe sprawdziany dla tez i te o ry j sw o ich n a u k o w y c h ; zdobyw a nowe środki badań lu d z k ie j p s y c h ik i, lu d z k ie j duszy; zdobyw a doświadczenia eksperymentalne, laboratoryjne,

Psychologja staje się w iedzą eksperymentalną,

3) D ziś p rz y rz ą d y do badań p sych o lo g iczn ych za pełnia ją o lb rz y m ie la b o ra to rja . W k o n s tru k c ji sw ojej są one n ie p o m ie r­

nie d e lik a tn e i subtelne, a p rz y te m i s k o m p lik o w a n e .

B adania, d o ko n yw a n e przez uczonych, w la b o ra to ria c h , p rz y pom ocy p rz y rz ą d ó w , na żywych ludzkich okazach, b y ły p rze p ro w a d za n e p o c z ą tk o w o je d yn ie ty lk o dla samej „c z y s te j w ie d z y ", d la jej postępu i ro z w o ju (Fechner, W e b e r, p s y c h o fi- zyka).

Je d n o s tk a m i badanem i, jako takiem i, nie zajm uje się w c a ­ le psycholog ja, ja k o czysta wiedza. D la niej ka żd a now a je­

d n o stka badana, to t y lk o nowy okaz psychologiczny do badań:

objekt jeden w ię ce j, p o trz e b n y dla s ta ty s ty k i, d la o trz y m a n ia pew nej średniej a ry tm e ty c z n e j, dla s tw ie rd z e n ia psych o lo g icz-

(3)

nej te o r ji n a u ko w e j, czy dla w ygło sze n ia now ej, albo te ż dla w y k a z a n ia p e w n e j n o rm y z ja w is k psycholog icznych.

W ten sposób p rz e p ły w a ły p rze z la b o ra to rja s e tk i setek o k a z o w psych o lo g iczn ych , obojętnych dla badacza po d o ko n a ­ n ych badaniach.

A same badania, sum iennie, d o k ła d n ie i u m ie ję tn ie d o k o ­ nyw ane, p o naw ia ne i stw ie rd za n e , obliczane i p o ró w n yw a n e , w y azyw a y pew ne stałe te o rje , ja k o w y n ik i badań; u s ta la ły n o r m y z ja w is k p sych o lo g iczn ych , w sposób e ksp e rym e n ta ln y.

W y k a z y w a ły np. z za kre su z ja w is k p sych o fizyczn ych p sych o fiz,o ogicznych, ja k ie jest norm alne pole w id z e n ia c z ło ­ w ie k a dorosłego, a d zie cka w p e w n ym w ie k u (p e rim e tr), albo . ą )£St S lk m ięsm (dynam om etr), czy siła odporno ści na znu­

żenie, u m ęzczyzny, u k o b ie ty , u d zie cka (ergograf), czy też ja- su ź k w ”s k ? T WI* * r ić “ ” i w a • T. X -

, k. s,:ls lc PsYchiczn ych w y k a z y w a ły badania n orm alną

„ i , rw a 0SC u w a fai' czy pam ięci, albo czas re a k c ji na p odnie tę słoew e T ną’ “ PO dniety ° d e b ra n e ’ CZy r0 z w ó i in te lig e n c ji urny- l o g i c z n e j teZ PrZe,aWy m nych z>a w is k n a tu ry ściśle psycho- ek<:n <>0PrÓC! ,P rZyrZądów la b o ra to ry jn y c h , stosuje psychologja e ksp e rym e n ta ln a „testy“ i ankiety, ja k o sposoby „y b a d y w a n la .

a te sty, ja k a n k ie ty , p rze d ziw n e n ie ra z rze czy w y k a ­ zują i s tw ie rd z a ją z zakre su p sy c h o lo g ji d zie ci i ic h utajonego życia w e w n ę trzn e g o . M uszą być je d n a ko w o ż podo b n ie u m ie- rz ą d ó w >rZePr° Wa^ Zane' ta m te b adan ia’ Prz y Pom ° c y p rz y - W re z u lta c ie badań n a s tą p ił p o d z ia ł z ja w is k psych iczn ych

* p sych o fizyczn ych n a normalne, anormalne i nadnormalne.

A to w zależności od sto p n ia ro z w o ju w ra ż liw o ś c i, spostrzegaw - zosci, zdolności k o ja rz e n ia i reago w a n ia i in n y c h uzdolnień, y k a z y w a n y c h w la b o ra to rja c h p sycholog icznych. Co pocią- norrnaJ23 ^ k Ia S y flk a c ’ ę łu d z k ic h ty p ó w psych o lo g iczn ych na:

norm alne, anorm alne, nadnorm alne.

ty lk o u S y c T ,. PSyCŁO,OSia ^ ^ n t a l u a W a

, JednakoWOZ n a u ko w a Ciekawość badaczy poczyna łączyć

J .

Uczuf ia m i hu m a m ta rn e m i, a ltru is ty c z n e m i, czy fila n tro p ij- lo g ic z n y c h 2 n e m i’ PrZy p rze ,a w a ch Pe w n ych zagadnień psycho-

(4)

W y w o łu ją je dostrzegane a n orm alno ści psychologiczne, — ja k o te ż n ie p ra w id ło w o ś c i, czy n a w e t o bniżan ia w ro z w o ju n o r­

m a ln ym u dzieci, ro z p o czyn a ją cych uczęszczać do s z k o ły . S k o n s ta to w a n ia ta k ie z w r ó c iły uw agę psycholog ów na konieczno ść badań indywidualnych: w celu, ażeby u c h y la ć p rz y ­ czyn y je d n o s tk o w y c h a n orm alno ści, a istn ie ją ce uw ażać za chorobę psychiczną, i le czyć w e d le djagnozy; ażeby p rz e c iw ­ działać p rz e c ią ż e n iu szkolnem u d z ie c i n o rm a ln ych , w y w o łu ją ­ cem u sta łe przem ęczenie, i jego c ię ż k ie n astępstw a ; a u z d o l­

n io n y m n a d n o rm a ln ie , ażeby w y tw a rz a ć w a ru n k i, sprzyjające ich pe łn e m u ro z w o jo w i m aksym alnem u.

W la b o ra to ria c h psych o lo g iczn ych w y ja w ia się dążność do dopomagania je d n o stko m , ka żd e j zosobna, do ro z w o ju m o ż li­

w ie m aksym alnego, w ka żd e j z trz e c h g ru p p sycholog icznych D zia ła ln o ść ty c h psych o lo g ó w je st jednocześnie b a d a w ­ czą, p ro fila k ty c z n ą , psychom edyczną, p sych o m e tryczn ą , i p ro ­ gresyw ną, ro z w ija ją c ą .

O b o k p sych o lo g ji e k sp e rym e n ta ln e j te o re ty c z n e j p o w s ta ­ je — ty m sposobem — psychologia eksperymentalna stosowana czyli praktyczna.

T e n zwrot epokowy — w d zie d zin ie p s ych o lo g ji— n a s tą p ił w p ie rw s z y m d z ie s ią tk u obecnego stu le cia . P sychologja ekspe­

ry m e n ta ln a stosow ana staje o d ra zu na b a rd zo w y s o k im p o z io ­ m ie ro zw o ju .

C ele je j jasno w ystę p u ją .

U w z g lę d n ia ona ka żd ą o d rę b n ą in d y w id u a ln o ś ć p s y ch o lo ­ giczną w s k ie ro w y w a n iu re z u lta tó w badań do sam ych bada­

nych, d la p o d trz y m a n ia , a raczej dla p odnie sienia ic h n o rm y psycholog icznej.

W e d le jej założenia ba d a n ia p sycholog iczne m ają dać w re z u lta c ie poznawanie w e w n ę trz n e j is to ty d zie cka od c h w il najw cześniejszego życia, w e w s z y s tk ic h jego fazach, aż do p e ł­

nego ro z w o ju fizycznego, fizjo lo g iczn e g o i psychicznego; t. j. do chwili wyboru zawodu pracy, do w ie k u 20 — 24 lat.

Jest w te m dążenie do ro z c ią g n ie n ia nad c z ło w ie k ie m n ie d o ro s ły m opieki psychologicznej, o b o k is tn ie ją c e j już o p ie k i m edyczno-hig jenicznej, pedagogicznej, d y d a k ty c z n e j, społecznej.

W s z y s tk ie s iły i p rzysp o so b ie n ia i s k ło n n o ś c i dodatnie chce ro z w ija ć psycholog ja e k s p e ry m e n ta ln a stosow ana, ażeb^

przez popieranie ro z w o ju s ił p o z y ty w n y c h , ujarzm iać, p o ko n y-

(5)

wać, i anulow ać, p rzysp o so b ie n ia w ro d zo n e negatyw ne, czy też n a b yte prze z z ły n a w y k , a ta m ty m p rze ciw sta w n e .

W te n sposób u s iłu je oddziałać d o d a tn io na każdą je d n o st­

kę badaną: czem w p ły w a pośrednio na podniesienie poziom u etyki społecznej.

Żąda n ależyteg o z u ż y tk o w a n ia s ił w s z y s tk ic h je d n o s tk o ­ w y c h d o d a tn ich , i w s z y s tk ic h p rzysp o so b ie ń i u zd o ln ie ń ka żd e ­ go o sobnika d zie cka w szkole, dorosłego c z ło w ie k a w za­

w odzie przez w y tw a rz a n ie odpowiednich warunków pracy, pomyślnych d la każdej in d y w id u a ln e j jo d n o s tk i. T y m sposobem w p ły w a na podniesienie ekonomiczne i życiowe.

Żąda e k o n o m ji s ił lu d z k ic h przez n a le żyte zo rganizow a nie samej p ra c y i m e to d jej w y k o n y w a n ia , — a p rz y u w z g lę d n ia n iu jednoczesnem motywów osobistych: u d zie cka szczególnych zainteresowań i zapotrzebowań wewnętrznych, u d o ro s ły c h wol­

ności w y b o ru p ra c y za w o d o w e j wedle zamiłowania. Są to p e ł­

n o w a rto ś c io w e zasady i dążenia, o b o k doradczego p o k ie ro ­ w a n ia dla w ych o d zą cych z la b o ra to rjó w p sych o lo g iczn ych i p sy­

ch o fizyczn ych .

Psychologiczne poznawanie, —. psychologiczna opieka, — i psychologiczna pomoc: — oto tr z y hasła d z ia ła n ia e k s p e ry ­ m e n ta ln e j p sych o lo g ji stosow anej i psychologicznego w y­

chowania.

T endencją najdalszą p sych o lo g ji stosow anej, ostateczną, a w y p ły w a ją c ą ze w s z y s tk ic h p o p rze d n ich , jest, podniesienie ludzkiej rasy, prze z podnie sienie typu człowieka, ta k w k ie ru n ­ k u fiz y c z n y m , ja k e tyczn ym , in te le k tu a ln y m , społecznym , id e o ­ w ym , p sych iczn ym : p rz y pom o cy sposobów la b o ra to ry jn y c h , w p ły w ó w pedagogicznych b e zpośred nich przez p rz y k ła d i nauk, k tó re sprzęgają się z p sycholog ią e ksp e rym e n ta ln ą , w w y s iłk a c h ro zb u d ze n ia w is to c ie lu d z k ie j samopoczucia, sa- mokrytyzmu, samopoznania. (Pedagogja, e ty k a , socjologja, an­

tro p o m e tria , p s y c h ja trja , m edycyna, higjena, re lig ja i inne jesz­

cze gałęzie n a u k w s p ó łp ra c u ją ).

P sychologja e ks p e ry m e n ta ln a p ra k ty c z n a p rze p ro w a d za badania psychologiczne i psychologiczne ćwiczenia.

) Uwzględnienie tych trzech postulatów w celach pedagogicz­

nych i dydaktycznych czyni wychowanie — wychowaniem psychologicz­

ne«. w myśl tendencyj współczesnych.

(6)

Badania. B adania dla z g ru n to w a n ia i dla poznania p sych i­

k i badanego, stosuje ta k długo, d o ką d nie o trz y m a pew nej stałej s k a li i jej k a te g o rji, c z y li d o ką d nie o trz y m a n o rm y p s y ch o lo ­ gicznej in d y w id u a ln e j, k tó ra w y k a z u je psycholog iczną p rz y n a ­ leżność je d n o s tk i badanej do pew nego ty p u psychologicznego.

Po u s ta le n iu n o rm y, te same zabiegi, k tó re b y ły środkiem poznaw ania, stosow ane są dalej, w miarą potrzeby, już ja k o ć w ic z e n ia psychologiczne, d la psychicznego, czy p sy c h o fiz y c z ­ nego w y ro b ie n ia : (ćw icze n ia p rz y pom ocy d yn a m o m e tru czy p e rim e tru np.).

L a b o ra to ry jn e ć w icze n ia p sycholog iczne ró ż n ią się zatem od badań w ła ś c iw y c h , tem , iż nie są prze p ro w a d za n e w celu stwierdzenia p e w n ych w ła ś c iw o ś c i i przysposobie ń p s y ch icz­

nych, czy psych o fizyczn ych , ale d la ic h wygimnastykowania.

T u zaczyna się już psychologiczne wychowanie labora­

toryjne.

B adania sw oje zw ra ca p sycholog ja e ks p e ry m e n ta ln a sto­

sowana w d w ó ch k ie ru n k a c h : do dzieci i do dorosłych. Co w y ­ w o ła ło p o w sta n ie n o w ych gałęzi nauk.

P o w s ta ła „Pedologja“ c z y li W ie d z a o D z ie c k u ; p o w sta ła Psychopedagogja i Pedagogika i D y d a k ty k a E ksp e rym e n ta ln a , w d zie d zin ie p ra c y p sycholog icznej nad dzieckiem .

P o w s ta ła Psychotechnika, obejm ująca sposoby badań in ­ te lig e n c ji, c z y li „s p ra w n o ś c i u m ysłu lu d z k ie g o i jego u z d o ln ie ­ nia do różnego ro d za ju p ra c y w y tw ó rc z e j, b y ja kn a jm n ie jszym w y s iłk ie m uzyska ć m a ks y m a ln y w y n ik — tru d u rą k i m y ś li” .

(C. d n.).

JAN MAZUR (Warszawa).

PODSTAWY W YCHOW ANIA W SZKOLE POLSKIEJ 1).

P ro b le m a t w y c h o w a w c z y w szkole jeszcze p rzed w ojną ś w ia to w ą w y s u n ą ł się na czoło zagadnień n ie ty lk o szko ln ych , lecz i ogólno -sp ołecznych, k ie d y ju ż w ro k u 1905 na w ie lk im kongresie m ię d z y n a ro d o w y m w M e d jo la n ie staje się w y łą c z n y m te m a t o b ra d i sz e ro k ic h d ysku syj.

*) Jeden z wykładów na kursie świątecznym, urządzonym prze«

Oddział Stowarzyszenia naszego w Warszawie.

(7)

Poniew aż w ów czas na Z achodzie ch o d ziło o stronę m o­

ra ln ą w w y c h o w a n iu , i dziś nie b ra k jeszcze ta k ic h , k tó r z y pod m ianem p ro b le m a tu w ych o w a w cze g o w szkole ro zu m ie ją ty lk o stronę e tyczn ą zagadnienia, a nie system atyczne i celow e od­

d z ia ły w a n ie na w y c h o w a n k a w k ie ru n k u jego zb liże n ia ja k n a j­

b a rd zie j do id e a łu naszej e p o ki, przez w y ro b ie n ie w n im c h a ra ­ k te ru i osobow ości, ja k o celu ogólno ludzkiego, oraz o b y w a te l­

skie w y c h o w a n ie w m yśl w skazań ojczystych tra d y c y j, ja k o ce­

lu narodow ego.

Je że li w ię c p rz y jm ie m y za zasadę, iż d y d a k ty c z n a strona łą czy się n ie ro z e rw a ln ie z w ych o w a w c z ą w szkole, musim y

w te d y k o n s e k w e n tn ie dostosow ać i p ro g ra m y nauczania do tej zasady. W ta k b o w ie m p o s ta w io n y m p ro b le m a cie w y c h o w a w ­ czym s z k o ły o rto p e d e u ty k a zdolności i skło n n o ści w y c h o w a n ­ ka łą czn ie z um ie ję tn e m w y k o rz y s ta n ie m danego śro d o w iska i z a p ra w ie n ie m go już na ła w ie szko ln e j do należyteg o sp e łn ia ­ nia p rz y s z ły c h o b o w ią z k ó w o b y w a te ls k ic h , — w ym aga osobnego ujęcia ty c h zagadnień i zw ią za n ia ich organicznie z program em ja k i sam ym u s tro je m szkolnym .

Z agadnienie to za g ra n icą s ta n o w i obecnie podstaw ę re o r­

ganizacji u s tro jó w szko ln ych w poszczególnych kra ja ch , a s tro - i p sych o te ch n iczn a u zd o ln ie ń d zie cka oraz b io lo g ic z n y aspekt jtego skło n n o ści s ta n o w ią p u n k t w y jś c ia re w iz ji dotych cza so ­ w ych system ów nauczania i w y c h o w a n ia w szkole.

P rzeszczepiając nowoczesne idee w w y c h o w a n iu na g ru n t s z k o ły p o ls k ie j, należy się zapytać, w ja k im s to p n iu można p rz e k s z ta łc a ć dotychczaso w e m e to d y o d d z ia ły w a n ia naszej szko ły, w ja k im stopniu, o p ie ra ją c się o przekazane nam tr a d y ­ cje w ie k o p o m n e j K o m is ji E d u k a c ji N a ro d o w e j, o rganizow a ć r łe zy od po d sta w w a lo ry w y c h o w a w c z e , zw łaszcza, że ta k .,«z- n y c z y n n ik w y c h o w a w c z y , ja k im jest ro d zin a i następnie samo społeczeń stw o i jego poszczególne em anacje, ja k k o ś c ió ł, samo­

rzą d i różne organizacje i inne k o rp o ra ty w n ie działające z rz e ­ szenia o b y w a te ls k ie w ró ż n y c h dziedzina ch życia p a ń s tw o w e ­ go i p ry w a tn e g o — u suw ają się od w s p ó łp ra c y z tą szkołą.

Zdając sobie sp ra w ę z odm iennych w ła ś c iw o ś c i naszej psyc i i, k tó re w ym agają innej o rg a n iz a c ji naszego w y c h o w a ­ nia, tę jedną ogólną podstaw ę p rz y ją ć należy, ja k a w y n ik a z o r­

ganizacji nauczania t. zw. w ych o w u ją ce g o . N ie da się b ow iem

(8)

re a liz o w a ć w y c h o w a n ia na te re n ie s z k o ły bez nauczania. N a u ­ czanie je st ja k b y osią ca łe j te j d z ia ła ln o ści. Już samo tw o rz e ­ nie p ro g ra m ó w nauczania w k ra c z a w dziedzinę w ych o w a n ia , gdy p ro g ra m nauczania, u w zg lę d n ia ją c w ła ś c iw o ś c i poszcze­

g ó ln ych faz ro z w o jo w y c h dziecka, o d d zia łu je n ie ty lk o na jego um ysł, lecz ta kże , i to w p rze w a ża ją cy sposób, w p o c z ą tk o w y c h jego okresach ro z w o ju , na jego serce, uczucia, skłonności. N a ­ uczanie, k tó re nie m ia ło b y na ce lu ro z w ija n ia poza stro n ą in te ­ le k tu a ln ą i s tr u k tu r y em ocjonalnej, b y ło b y chybione, a n a w e t p rz y n io s ło b y szkodę w ro z w o ju dziecka. Poza a tro fją ogólną w sferze u c z u c io w e j d zie cka s p o w o d o w a ło b y stany p a to lo g ic z ­ ne n ie ty lk o w system ie n e rw o w y m , lecz ta k ż e i w sferze em o­

cjonalne j, w jego u czu cia ch i w o li.

J a k w y ra z e m pew nego s to p n ia ro z w o ju um ysłow ego jest o d p o w ie d n ie d z ia ła n ie i p o stępo w anie w ż y ciu i w tw ó rc z e j p ra c y , — ta k u samego ź ró d ła , u n a ro d zin w s z e lk ie j a k ty w n o ś c i:

p rz y w y tw a rz a n iu się i z a w ią z y w a n iu się procesu m yślow ego d zie cka i pierw szego c h w y ta n ia n ie ja k o z w ią z k u p rz y c z y n o w e ­ go w w szechśw iecie oraz p rz y fo rm o w a n iu się o d p o w ie d n ich dysp o zycyj w sferze w o li i chcenia — nauczanie poza ro z w o ­ jem in te le k tu k ła d z ie p o d w a lin y po d w y c h o w a n ie . N auczanie już w te d y d ecyduje p o n ie ką d o losie dziecka, gdyż o d p o w ie d n io o tw ie ra m u sezam owe ścieżaje do s k a rb n ic y w ie d z y w całości, albo ty lk o w m ałej części udostę p n ia m u poznaw a nie w szech­

św ia ta .

W y c h o w a w c z e znaczenie k tó re g o k o lw ie k p rz e d m io tu n a u k i szko ln e j nie polega b e zw zględ nie ty le na jego tre ści, czy o bjętości, czy te ż w ię ksze j, czy m niejszej jego p rz y d a tn o ści w p rz y s z łe m ż y c iu w ych o w a ń ca , .ile ra cze j na te j re a k c ji, ja ką w y w o łu je jego studjum w duszy w y c h o w a n k a w czasie n a u k i szkolnej. S tąd w id z im y , iż nie m ożna narzucać d z ie c k u i szko­

le p ro g ra m u n a u k i, k tó r y w e d łu g p o jm o w a n ia d o ro s ły c h w y ­ w o łu je pożądane re k a c je i k t ó r y nam się podoba, a w psychice d z ie c k a d z ia ła w rę cz p rz e c iw n ie i nie p o k ry w a się z o d p o w ie d - n ie m i d ysp o zycja m i jego faz ro z w o jo w y c h , a często d z ia ła n a ­ w e t zabójczo na jego system n e rw o w y i em ocjonalny.

Z aznaczyć p rz y te m należy, że różne p rz e d m io ty n a u k i szko ln e j w ro z m a ity sposób o d d zia łu ją na u m ysło w o ść d zie cka i zależnie od in d y w id u a ln o ś c i je d n o s tk i odm ienne w y w o łu ją rea kcje . G ra n ic a ta je d n a k je s t dość ściśle za kre ślo n a i urny-

(9)

słow ość dziecka, zw łaszcza w p o c z ą tk o w y c h fazach jego ro z ­ w o ju , k ie ru je się nie k u w ie lk ie j ro z p ię to ś c i p rz e d m io tó w , ja k raczej do k ilk u ty lk o grup. Stąd z ro z u m ia ły jest pęd i te n d e n ­ cja do k o o rd y n o w a n ia i w ią z a n ia n a u k i sz k o ln e j w p o k re w n e g ru p y p rz e d m io tó w , celem w iększego k o n c e n tro w a n ia uw agi dziecka, łącząc w nauce o rzeczach n a u k i p rz y ro d n ic z e z b io - logją, fiz y k ą , chem ją, geografją, w nauce o k u ltu rz e ro d zim e j i obcej; j. o jczysty, h isto rję , sztukę, m u zykę , śpiew , naukę zaś j. obcego p o d sta w ia się nauce j. ojczystego itd .

C a ły duch now oczesny, ja k i o w ie w a s z k o ln ic tw o od p o ło ­ w y X IX w ie k u , a n a w e t od w y s tą p ie n ia R ousseau‘a, id zie po lin ji n a w ro tu do rz e c z y w is to ś c i i zgodności n a u k i z życiem i p ra w e m biogen etycznem . Stąd ja k o p ie rw s z y c z y n n ik łącze­

nia n a u k i z życie m w y s u w a się naukę spraw ności zm ysłów , ob­

serw ację, ć w icze n ie rę k i, słuchu, w z ro k u i o p ie ra się p rz e d m io ­ ty n a u k i szko ln e j na b io lo g iczn e j p o dstaw ie , zw łaszcza k ie d y coraz b a rd zie j ró ż n ic z k u ją c e się w a ru n k i życia w ym a g a ją w ię k ­ szej spraw ności ż y c io w e j i a d a p ta c ji społecznej.

A le w ie k i całe p ra c o w a ły na tę p o w o ln ą ew olucję. B y u n ik n ą ć z a rz u tu „o d e rw a n ia s z k o ły od ż y c ia “ , „p o d trz y m y w a n ia sztucznego p rz e d z ia łu m ię d zy w ie d zą a p ra c ą fiz y c z n ą “ , w łą ­ czono n a jp ie rw do p ro g ra m ó w nau kę g e o m e trji w y k re ś ln e j i r y ­ sunków te ch n iczn ych , następn ie dodano naukę w o ln y c h ry s u n ­ k ó w i m a la rs tw a łą czn ie z o rn a m e n tyką , w re szcie w p ro w a d z o ­ no prace ręczne, bez żadnego znow u e fe k tu społecznego i p ra ­ k ty c z n e j k o rz y ś c i, zam iast p o łą czyć ro b o ty ręczne z w a rs z ta ta ­ m i i la b o ra to rja m i ze z ró ż n ic z k o w a n y m m a te rja łe m o b ró b k i, stosow nie do u ja w n ia ją c y c h się zdolności i z a m iło w a ń poszcze­

g ó ln ych jednoste k. W s z e lk i szablon jest tu zabójczy, gdyż w ła ­ śnie te n d z ia ł n a u k i w p ro w a d z a się celem in d y w id u a liz o w a n ia i p o g łę b ie n ia sam oczynnej p ra c y ucznia, k tó ra ju ż sama w y ­ chow uje, gdy uczeń, p o ró w n u ją c sw ój rę k o c z y n , sam siebie oce­

nia i k o ry g u je . P ow odzen ie zaś dodaje m u n o w ych s ił i ro z w i­

ja w nim d y n a m ik ę jego zdolności. W y s tę p u ją c a tu ta j w n a tę ­ żonym s to p n iu obserw acja, in w e n cja , in ic ja ty w a rodzą tw ó rc z y w y s iłe k , a to w a rzyszą ce s k ło n n o ści p rz y k u w a ją u m y s ł i uczu cić dziecka do te j p ra cy, a re z u lta ty jej w spom agają i ro z w ija ją w o ­ lę, k tó ra codzień się o b je k ty w iz u je i w z ra s ta na siłach. Czyż iu ta j nie o d b yw a się w y c h o w a n ie przez nau kę p rz e d m io tó w szko ln ych ? I je że li nie b ra lib y ś m y ściśle nadużyw anego d z i­

(10)

siaj te rm in u „s a m o w y c h o w a n ia “ , to tu ta j m ie lib y ś m y k la sycz­

ny p rz y k ła d tego ro d za ju sam okształcenia.

T o te ż stąd b ie rze ź ró d ło zm iana d o tych cza so w ych m etod nauczania, a opie ra ją ca się na p sych iczn ych p ra w a c h d z ia ła ln o ­ ści, a nie na p o d su m o w yw a n iu o trz y m y w a n y c h w ia d o m o ści od ucznia, na bezdusznej re p ro d u k c ji. O d d z ia ły w a n ie b ow iem s z k o ły pod w zględem ro z w o ju in te le k tu a ln e g o , em ocjonalnego, socjologicznego, m oralnego i fizycznego m a p rz e c ie ż za cel w zbogacenie s tr u k tu r y psychicznej dziecka, b y n a b y ty m a te rja ł n a u k i stać się m ógł w łasnością dziecka, a nie ciężarem jego m ło d ym w ie k u , k ie d y często nad siły , m usi go w y d a w a ć z sie­

bie, a w y d a w a ć p o w in ie n to, co się stało jego w łasnością, cząst­

ką jego „ ja “ . Ja kże może szko ła żądać, b y już nie w czasie uczęszczania do s z k o ły , ale w późniejszem ż y c iu w y c h o w a n ie c jej m ógł k o rz y s ta ć z n a b yte j w ie d z y szkolnej, je ż e li nie z ż y w a ł się z n ią na ła w ie szko ln e j, je ż e li ta nauka ro z w ija ła je d n o stro n ­ nie jego um ysł, a za b ija ła budzące się w n im i idące w in n ym k ie ru n k u z a m iło w a n ia i za in te re so w a n ia ?

D la p o d k re ś le n ia podnieść należy, iż w y c h o w a w c z a s tro ­ na n a u k i polega n ie ty lk o na o d d z ia ły w a n iu u m ysło w e m u d zie ­ cka, ale ta k ż e na system atycznem w p ły w a n iu na jego stronę em ocjonalną, na jego uczucia, skło n n o ści i w olę. P rz y te m w grę w c h o d z i tu ta j odm ienna nasza w ła ściw o ść psychiczna, k tó ra w ym aga in n y c h m e to d p o stę p o w a n ia w szkole, niż u in n y c h na<- rodów . Bo oto p rz y nauce ję z y k a ojczystego u żyw a n a z ta k im p o ż y tk ie m na Z achodzie m e to d a p o gląd ow a i w y ra z o w e u jm o ­ w an ie z ja w is k ję z y k a o ka za ła się u nas n ie w ysta rcza ją cą . Już dziś w id z im y po 9 la ta c h słabe w y n ik i ta k ie j n a u k i i ła m ie m y ręce nad skażeniem o jczystej m o w y w w o ln e j ojczyźnie, k ie d y u s ta ły p rze cie ż w p ły w y ję z y k o w e p a ń stw zaborczych. M e to d a w y ra z o w a m o ż liw a jest w A n g lji, F ra n c ji, czy częściow o w N iem czech, lecz u nas nie w ysta rcza , bo j. p o ls k i jest d ź w ię ­ cznym i ka ż d y tu d ź w ię k m usi być o d p o w ie d n io przez w y m a ­ w ia n ie ć w ic z o n y . P odobnie rzecz się m a z m etodą poglądow ą w in n y c h p rz e d m io ta c h n a u ki, k ie d y ta m etoda jest n a d u żyw a ­ n a , a nie tra k to w a n a ja k o pom ocnicza m etoda w p rz y z w y c z a je ­ n iu m ło d z ie ż y do w y tw a rz a n ia sui generis przeżyć p sych icz­

nych. W s z e lk a b o w ie m m etoda, nie w y w o łu ją c a bodźców do tw ó rc z e j p ra c y dziecka, a ty lk o popycha jąca go do m e ch a n isty- cznego p rz y s w a ja n ia sobie w yobrażane go i p rzedstaw ian ego

(11)

p rz e d m io tu n a u k i jest szko d liw a , zw łaszcza, że p rz y znanym nam p rze ro ście w y o b ra ź n i, tam uje k ry ty c z n y osąd zachodzące­

go z w ią z k u p rzyczyn o w e g o fa k tó w i poznaw a nych rzeczy.

T u te ż w ystę p u je bardzo d e lik a tn a k w e s tja p o słu g iw a n ia się p o d rę c z n ik ie m szkolnym . Z adaw anie p a rty j z p o d rę czn ika u ła tw ia u c z n io w i zgubny nałóg „o d k u w a n ia " ty c h le k c y j.

A p o d rę c z n ik ma ty lk o służyć ja k o pew nego ro d za ju le k s y k a l­

ne u ła tw ia n ie p ra c y ucznia.

Je ż e li rz u c im y ta k w z ro k ie m re tro s p e k ty w n ie w czasy śre d n io w ie cza i w ie k i następne, to m usim y sko n sta to w a ć, iż p rz e d m io ty n a u k i szkolnej nie w y c h o w y w a ły m ło d z ie ż y w c a ło ­ k s z ta łc ie jej p s y c h ik i, a pow o d u ją c h y p e rin te le k tu a liz a c ję , szły w k ie ru n k u k o n te m p la c y jn o ś c i, u cie ka ją c się do pojęć i w y o ­ brażeń eschatolo gicznych, b y nie zerw ać łą czności z w sp ó łcze ­ sną k u ltu r ą obyczajow ą.

P o m ija m y już szablonow e k s z ta łc e n ie o w ych czasów, n ie ­ u w zględn ianie in d y w id u a liz a c ji, tłu m ie n ie i grzebanie w p rz e ­ ciętności w y b itn y c h jednoste k, sta n o w y u s tró j szko ły, ro zd zie ­ la ją c y n ie p rz e b y tą przepaścią d zie ci jednego i tego samego na­

rodu, gdyż obchod zi nas tu ta j o rganizacja n a u ki, o p a rta na p o d ­ sta w ie b io lo g iczn e j, ta k a organizacja, k tó ra w sw ym u s tro ju sa­

m ym w y c h o w u je i ro z w ija d zie cko w h a rm o n ijn e m i w s p ó łm ie r- nem k s z ta łc e n iu w s z y s tk ic h jego w ła ś c iw o ś c i p s y c h ik i. S zkoła now oczesna p rz y re a liz o w a n iu p ro g ra m u nauczania o d działu je w ych o w a w czo , chociażby nie p ro w a d z iła osobnych zabiegów pedagogicznych poza n a u ką szkolną.

A le i d zisiaj szko ła może postępo w ać o d w ro tn ie , może d e m o ra lizo w a ć dziecko, zam iast go w y c h o w y w a ć , zam iast p o ­ tęgow ać w n im n a b yte p rz y z w y c z a je n ia do e s te ty k i, p iln o ś c i i a u to ry te tu . Je ż e li b o w ie m zadaną p racę n a u czycie l nie oce­

nia k a te g o rja m i dziecka, je ż e li sam n a u c z y c ie l nie p rz y w ią z u je do n ie j ta k w ie lk ie g o znaczenia, z ja k ie m do nie j d zie cko się odnosi jakże może żądać, b y d zie cko to c z y n iło , k ie d y sam je do tego p rz y z w y c z a ił, nie w y k o n u ją c sam tego, co p rz y k a z y w a ł na le k c ji. N astępuje n ie p o ro zu m ie n ie i rozbieżność. D z ie c k o w idząc, iż n a u czycie l nie d o trz y m u je zapow ied zi, lu b pom ija s k o n tro lo w a n ie zadanej p ra cy, te j p ra c y , do k tó r e j ono ta k się p rz y g o to w a ło i w k tó rą w ło ż y ło całą sw oją duszę, dziecko za­

czyna się inaczej z a p a try w a ć na sw oje o b o w ią z k i, u ry w a się syste m a tyczn y p o rzą d e k w p ra cy, d zie cko zaczyna naukę b a ­

(12)

g a te liz o w a ć i w razie niepow o dzeń do niej się zniechęcać, ta k , że po te m zaczyna się u czyć nie pod w p ły w e m w ro d z o n y c h skło n n o ści do po zn a w a n ia i w zrastającego zadow ole nia, w y n i­

kającego z osiąganych p o m yśln ych re z u lta tó w , ale pod w p ły ­ wem m usu i w atm osferze strachu, pod groźbą z ły c h s to p n i i in ­ nych k a r szko ln ych .

A. p rze cie ż d zie cko nie może w b re w panującym s k ło n n o ­ ściom w danej jego fazie ro z w o jo w e j im ać się p ra c y , czy n a w e t in te re su ją ce j go k ie d y in d z ie j zabaw y. W y c h o w a w c z e dzia ła n ie s z k o ły w z a p ra w ie n iu d zie cka do system atycznej p ra c y , do p o ­ tę g o w a n ia się jego w o li, k s z ta łc e n ia się jego uczuć o w ie le da­

lej p ro w a d z i, n iż osobne w y c h o w y w a n ie w organizacja ch s z k o l­

nych, sam orządach i ró żn ych k ó łk a c h w s p ó łp ra c y szkolnej, gdyż d ecyduje o p rz y s z ły m losie dziecka. D z ie cko , k tó re nau­

c z yło się p ra cy, n a b y ło n ie ja k o nałogu p ra cy, okaże w p rz y - szłem ż y c iu w ię k s z e zro zu m ie n ie w d zie d zin ie p ra c y o b y w a te l­

skie j i w iększe odczucie zasad m o ra ln y c h i e tyczn ych .

<C. d. n.).

STANISŁAW JANKOWSKI (Lwów).

O N A U C Z A N I U H IS T O R J I.

(Ciąg dalszy).

1) Od czego zacząć. W ia d o m ą jest rzeczą, że now a le k c ja m usi być naw iązana do odpow ie dniego m a te rja łu ju ż poznanego, w zględnie ta kie g o , k tó re d zie ci dobrze znają, a na jego pod ło żu rzecz now a będzie należycie zrozum iana i s iln ie j u trw a lo n a . — N a z w ijm y naw ią za n ie na stro je m lu b d o k ła d n ie wprowadzeniem dziecka w odpowiedni nastrój, — P rz y p o m n ijm y sobie b a jki, k tó re nam w m ło d o ści naszej o p o w ia d a ły p ia s tu n k i. B y ło to p rz y k o m in k u lu b piecu, w ie c z o re m najczęściej, d z ie c i p rz y tu ­ lone do n ia n i w s łu c h iw a ły się w o k ro p n e baje o cza ro w n ica ch lub zbójcach. — N a s tró j b y ł w te d y ogrom ny, to też i b a jk a pozo­

stała w um yśle do p óźnych czasów, m im o to, że nie o d p y ty w a n o p otem je j tre ś c i. T a k te ż i w szkole b yć p o w in n o . Chcąc m ó w ić np. o T a ta ra c h , najsłuszniej będzie zw iązać tę now ą le k c ję z o s ta tn ią w ojną europejską, k tó ra ty le nieszczęść na ludność spro w a d ziła . — U c ie c z k i do lasów , spalone sioła, za b ra n y do­

b y te k , m ieszkania w norach lu b ro w a c h polnych. T o będzie

(13)

o d p o w ie d n i nastrój. M ó w ią c o ro z w o ju m ia st w w ie k a c h śred­

nich, n a le ży to czynić na p o d w ó rz u kla s z to rn e m , na u lic y sta re j części m iasta lu b w b ra k u ta k ic h ś ro d k ó w o to czyć dzie ci ry s u n ­ k a m i i ilu s tra c ja m i s ta ry c h g ro d ó w ś re d n io w ie czn ych m u ró w , baszt, zw o d zo n ych m ostów , cia sn ych u lic z e k i t. p. W te n spo­

sób w y tw a rz a ć należy dobrze p rz y g o to w a n e podłoże, na k tó re m n a jsiln ie j w b ije się w pam ięć le k c ja nowa.

Są k a rto n o w e w y d a w n ic tw a s ta ry c h zam ków , k r a k o w ­ s k ic h k o ś c io łó w i baszt, k u p ić , w ycią ć, s k le ić i m od e l d o sko n a ły jest g o to w y . — Czy to tru d n e dla n auczyciela , sko ro to same ro b ią dzieci?

2) Jak podać rzecz nową. P otem następuje opow iad anie le k c ji now ej, o czem m ó w iliś m y p rz y d y k c ji, ilu s tro w a n e przez n a u czycie la na ta b lic y lu b objaśnione p rz y g o to w a n e m i ry c in a m i.

R zecz now ą podaje m y zw ięźle, k ró tk o , u n ik a ją c zam azania g łó w n e j lin ii le k c ji szczegółam i d rugorzęd nem i. — Z ty c h fa k tó w n o w y c h p o w in n y d z ie c i same w ys n u w a ć w n io s k i — p o ró w n a ć fa k ta przeszłe z czasam i obecnem i i z faktów poznanych w y­

ciągnąć naukę dla siebie. T u ta j k ilk a stosow nych p y ta ń p o ­ s ta w io n y c h ze s tro n y n a u czycie la n a p ro w a d zi d zie ci do pozna­

nia sto su n kó w dzisiejszych i p o ró w n a n ia ic h z analogicznem i fa k ta m i z p rzeszłości. Np. m ó w ią c o k rz y ż a c k ic h zakusach na ziem ie polskie, o fa łszyw e m przez n ich p rz e d s ta w ia n iu na za­

chodzie isto tn e g o stanu rze czy w Polsce ów czesnej, m usi się rz u c ić d zie cio m p y ta n ie do a n a lo g iczn ych czasów dzisiejszych.

J a k się N ie m c y obecnie za ch o w u ją w obec s p ra w y G órnego Śląska, G dańska, Poznańskiego i t. p.? J a k nas N ie m c y p rz e d ­ sta w ia ją dzisiaj na zachodzie? D laczego żądają re w iz ji za­

c h o d n ich gra n ic P o ls k i? i t. p. Tak postępować należy przy każdej lekcji, gdzie się tylko analogję da przeprowadzić,

3) Jak lekcję utrwalić w pamięci dzieci. C zęściow o u tr w a ­ lim y le k c ję p y ta n ia m i, potem n a le ży o d czyta ć im o d p o w ie d n i ustęp z jakiegoś d z ie łk a , następn ie m ożna pe w n e m o m e n ty z ilu s tro w a ć k re d ą na ta b lic y , w re s z c ie w ym yśle ń im o d p o w ie d ­ nią grę, lu b zabaw ę h is to ry c z n ą w czasie p rz e rw y i p o le c ić od­

c z y ta n ie ksią że czki, b ro s z u rk i lu b czegoś w ty m rodzaju, u ży­

czonego im z b ib ljo te c z k i szkolnej.

A te ra z now e zagadnienie. Czy są w szko ła ch ta k ie b i- b ljo te k i? Czy n a u czycie le m yślą o k o m p le to w a n iu ta k ic h w ła ś n ie d z ie łe k ? Je że li na te p y ta n ia niem a o d p o w ie d zi, to

(14)

należy p rz y s tą p ić b e zzw ło czn ie do za kła d a n ia ta k ic h b ib ljo te - czek, k tó re u ła tw ią n a u c z y c ie lo w i w znacznym s to p n iu naucza­

nie h is to rji.

4) Jakich użyć do lekcji pomocy naukowych. P y ta n ie to ro z w ią z u ją n ie k tó rz y n a u czycie le z za d ziw ia ją cą pom ysłow ością.

O gół n a u c z y c ie li jest jednak, cc z p rz y k ro ś c ią s tw ie rd z ić należy, dosyć o b o ję tn y pod ty m względem .

C iągle oczekuje się od w ła d z s z k o ln y c h nadesłania o b ra ­ zów, ry c in i t. p., samemu nie ro b i się nic. P raw da, pozostaje mapa. M a p a do historji, to pomoc leżąca na ostatnim planie.

Często i te n je d yn y środek, k t ó r y ja k o pom oc zn a la zł się w szkole bez osobistej zasługi na u czycie la , jest ig n o ro w a n y.

Z darzają się ta kże n a u czycie le z a k u c i sch o la stycy, k tó r z y m ó­

w ią : „ J a k ja m am d zie cio m w skazać na m apie Poznań, G niezno, K ra k ó w , k ie d y d z ie c i jeszcze m a p y nie znają, bo m y d o p ie ro z n ie m i p rz e ro b iliś m y p o w ia t? “ T a k a o d p o w ie d ź przesądza już z g ó ry d y d a k ty c z n y ta le n t na u czycie la .— K ażdego ta k ie g o za ku ­ tego sch o la s ty k a za p yta ć należy, dlaczego nie p rz y g o to w a ł sobie ry c in i o b ra z k ó w , ty c h pom ocy znaczenia pierw szorzędn ego.

Z nałem m a łych ch ło p có w , k tó rz y z b ie ra li k a ż d y gwóźdź, sznureczek, sprzączkę, rz e m y k , bo każda z ty c h rz e c z y zawsze p rz y d a ła się im na coś. C h o w a li te p rz e d m io ty i z n ich r o b ili łu k i, d z id y — zbro je i t. p. T a k im p o w in ie n b y ć n a uczyciel.

Z b ie ra ć p o w in ie n i ry c in y i o b ra z k i i b ro s z u rk i i t. p. i grom a­

dzić to z ty m celem , że każda rzecz ja ko p o ka z w szkole zawsze się p rzyd a .

Pierw iastek patryjotyczny. P rzez naukę h is to rji w y ra b ia ­ m y c h a ra k te r o b y w a te ls k i, a jedną z cech c h a ra k te ru o b y w a te l­

skiego jest poczucie p a try jo ty z m u . D o b ry o b y w a te l państw a i d o b ry p a try jo ta , oto ty p ja k i w y tw o rz y ć n a le ży z d zie cka przez pracę s zko ln ą w ogóle, a przez naukę historji w szczególności.

W y c h o d zą c z tego założenia nie w o ln o m i p om inąć p rz y nauce h is to rji żadnej sposobności, a b y nie d o tkn ą ć p ie rw ia s tk a p a try jo ty c z n e g o , w ię ce j p o w ie m , dążyć n a le ży do tego, aby na ka żd ym fa k c ie h is to ry c z n y m te n p ie rw ia s te k p a try jo ty c z n y p o d ­ k re ś lić . C zy to będzie K a z im ie rz W ie lk i, ja k o d o b ry gospodarz w k ra ju , czy k ró lo w a Jadw iga, o fia ro w u ją c a swe k le jn o ty na A k a d e m ję K ra k o w s k ą , czy S ta n is ła w Ż ó łk ie w s k i, s k ła d a ją cy swą g ło w ę siw ą w ob ro n ie ojczyzny, czy S tefan C z a rn ie c k i, w a lc z ą ­ cy z w ro g a m i w o b ro n ie P o ls k i bez szem rania, m im o, iż in n i

(15)

o trz y m y w a li za to p o c h w a ły i nagrody, czy w re szcie c h ło p G ło ­ w a c k i lu b szewc K iliń s k i, opuszczający sw oje ognisko dom ow e dla w a lk i z w ro g ie m , czy ch ło p D rz y m a ła , w a lc z ą c y o swą z ie ­ m ię z p ru s k im zaborcą. K ażda le k c ja p o w in n a dać ty le sposo­

bności, aby z niej w y d o b y ć p a try jo ty c z n y m om ent i z a a kce n to ­ w ać go k ilk u p y ta n ia m i postawionem u pod rozw agę d zieci. Je­

d n a k nie n a le ży im , ja k to się często dzieje, narzucać g o to w e j o d p o w ie d z i (są p y ta n ia ta k ze s tro n y n a u c z y c ie la budow ane, w k tó ry c h d zie cko znajduje już g o to w ą odpow iedź), a raczej w ycze ka ć, aż d zie ci rozw ażą, pom yślą i same o dpow ie dź poda­

dzą. Z b y t często zapom ina się w szkole o ty m m om encie pa- try jo ty c z n y m , k tó r y w ła ś c iw ie ma b y ć ty m o sta tn im sukcesem osiągnię tym z n a u k i. W id z ia łe m le k c je h is to rji, p rzyg o to w a n e w e d łu g re c e p ty , to znaczy, b y ło naw iązan ie, now a le k c ja i u trw a le n ie , czy ja k k to chce n a zyw a ć zebranie w całość. B y ­ ły n a z w is k a w te j le k c ji, ro d o w o d y i d a ty i... na tem ko n ie c, ale nie b y ło p ie rw ia s tk a p a try jo ty c z n e g o chociaż te m a t „K r z y ż a c y “ doskonale do tego się nadaw a ł. U w a ża m ta k ą le k c ję za c h y b io ­ ną — p ra ca n a u czycie la b y ła nieskończona, p o została lu k a .

W p e w n e j szkole, gdzie n a u c z y c ie lk a h is to rji bardzo z w ra ­ cała uw agę na p ie rw ia s te k p a try jo ty c z n y , zaara n żo w a ła po le k ­ cjach zabaw ę na p o d w ó rz u szkolnem . B y ło to u trw a le n ie le k ­ c ji na te m a t: „N a ja z d y szw e d zkie i obrona C zę sto ch o w y“ . R o ­ zum ie się w y b ra n o w ś ró d c h ło p c ó w ks. K o rd e c k ie g o i k ró la K a ­ ro la G u sta w a i p rzy s tą p io n o do o rg a n izo w a n ia napadu i o b ro ­ ny, ale w y n ik ła trudność, bo o ka za ło się, że n ik t z c h ło p c ó w nie c h c ia ł b yć Szwedem , a n a w e t i K a ro l G u s ta w po c h w ili n a m y­

słu z ło ż y ł k o ro n ę k ró le w s k ą w ręce n a u czycie li. Czego to do­

w odem ? O to d ro b n y p rz y k ła d p o czu cia p a try jo ty c z n e g o , budzą­

cego się w ś ró d dzieci. T o o b ja w d odatn i, b a rd zo pocieszający.

C zy z ro z u m ie li i o d czu li le k c ję ? B e z w ą tp ie n ia ta k . W ra c a ją c do tego, co p o w ie d z ie liś m y o b u d ze n iu poczucia p a try jo ty c z n e ­ go, m usim y sobie dobrze u p rz y to m n ić , że podając uczniom fa k ty h is to ryczn e m u sim y poddać w y k ła d y nasze szczegółow ej ana­

lizie .

Rewizja podawanych dzieciom faktów historycznych.

Z w ró co n o m i ra z w sferach n a u c z y c ie ls k ic h uw agę na obraz (zdaje się G ersona) do n a u k i h is to rji, zna jd u ją cy się dzisiaj w każdej n iem al szkole, a p rz e d s ta w ia ją c y k ró la K a z im ie ­ rza W ie lk ie g o , k t ó r y rę k ą w skazuje na klę czą cą grupę obna­

(16)

żonych c h ło p ó w ja k o b y p o b ity c h do k r w i przez sw oich panów ? Czy obraz te n ma się znajdow ać w szkole?

F a k t może h is to ry c z n y p o b ic ia gdzieś k ie d y ś ch ło p ó w do k r w i przez c h le b o d a w có w jest m om entem n ie sto so w n ym do p o daw a nia go do w ia d o m o ści dzieciom . Z p u n k tu w idzenia lu d zkie g o jest to fa k t p r z y k r y i bolesny i nie należy go utrw ai-

!ać w u m ysła ch d zieci. Z re sztą czy ty lk o w Polsce znęcano się czasem nad d ru g im i, czy h is to rja np. A n g lji nie w y k a z a ły id e n ­ ty c z n y c h p rz y k ła d ó w , a p rze cie ż ta m n ik o m u na m yśl nie p rz y - szłoby, aby te rze czy ogłaszać w szkole przez w ieszanie te n ­ d e n cyjn ych o b razów . D z ie c k o u nas p a trz y na te n obraz przez siedem la t i w id z i: c h ło p i b ic i, k to p o b ił? ja k iś pan, magnat, m oże p a n o w ie zawsze b ili chło p a ? A dzisiejszy pan, (gdzie oni są w te m daw nem znaczeniu?) ta kże p ew nie b ije chłopa. Stąd w n io s e k : „p a n o w ie b iją ch ło p ó w , a p oniew a ż k a ż d y pan chodzi w cza rn ym surducie, w ię c ka żd y k to ma cza rn y s u rd u t bije c h ło p a “ . A w ię c n a u czycie l, ksiądz, u rz ę d n ik i t. d. czy to p ra w d a ? P ocóż zatem przez szkołę szerzyć n ienaw iść w jednej w a rs tw ie społeczeń stw a p rz e c iw k o d ru g ie j?

W id z ia łe m raz na w si chłopa, gospodarza bogatego jak się znęcał nad d ru g im chłopem ro b o tn ik ie m — czy to ta k ż e nie n a le ża ło b y u tr w a lić w obrazie i dać re p ro d u k c ję do s z k o ły ? N ie ch s p ra w ie d liw o ś c i stanie się zadość. N ie, ta k nam w y c h o ­ w a w co m ro b ić nie w o ln o — a w ię c schow ajm y do szafy ta m te n o brazek. I to nazyw am w ła śn ie re w iz ją ty c h w iadom ości, któU re d zie cio m podajem y. N a u c z y c ie l nie może b yć b e z k ry ty c z n y m sze rzycie le m p e w n ych w iadom ości, lecz na to co m ó w i i p o k a ­ zuje w szko le m usi baczną zw ra ca ć uw agę. Sam i n a s łu c h a li­

śmy się w szkole w ia d o m o ści po d a w a n ych nam kie d y ś b e z k ry ­ ty czn ie i dalej te w ia d o m o ści ja ko n a u czycie le obecnie szerzy­

my. C zy dobrze ro b im y ? S łysze liśm y d a w n ie j ta k ie np. h is to ­ ryczn e tw ie rd z e n ie „m o ż n i p a n o w ie u c is k a li lud, szlachta u c i­

skała biednych , szlachta zg u b iła P olskę i t. p ,“ . C zy nau czycie l ma to podaw a ć b e z k ry ty c z n ie dalej? Bez należyteg o o św ie ­ tle n ia nie w o ln o nam ty c h rze czy m ó w ić, bo siać b ędziem y n ienaw iść w m łode dusze — a czy to ma być celem peda­

gogicznym s z k o ły pow szechnej, a celem n a u k i h is to rji w szczególności? N a le ży p rz y ją ć i to do w iadom ości, że n ie ty l- k o n ie k tó rz y p a n o w ie bogaci w y z y s k iw a li biednych , ale to sa­

mo r o b ili czasem i bogaci k u p c y po m iastach, a n a w e t zamoż­

(17)

n ie jsi w ło ścia n ie w y z y s k iw a li bie d n ie jszych od. siebie -— d la ­ czegóż to s k ru p iło się na c a łe j szlachcie i w s z y s tk ic h panach?

A in n i gdzie są? C zy nie b y ło ta k samo w te j w z o ro w e j A n g lji, we W łoszech, czy o ry c e rz a c h rabusiach w N iem czech m am y zapom nieć? T a k ie b y ły czasy. T a k też należy te b e z k ry ty c z n e dotychczas u w a g i o św ie tla ć, aby d z ie c k o w szkole nie m ia ło żadnej w ą tp liw o ś c i, aby nie zo sta ł znak p y ta n ia w um yśle, k t ó ­ r y b y się z czasem m ó g ł zm ie n ić na c a łk ie m fa łs z y w y w y k r z y ­ k n ik . „S z la c h ta zg u b iła P o ls k ę ". C zy to p ra w d a ? T o H e n ry k D ą b ro w s k i z c h ło p s k ic h synów tw o r z y ł le g jo n y w e W łoszech nie ze szlacheckich, a w r. 1831 nie szlachta p o rw a ła się do w a l­

k i w o b ro n ie P o ls k i, a w r. 1863 k to t u ła ł się po lasach, nie szlachcice, podczas, gdy n ie k tó rz y c h ło p i ic h z d ra d z a li przed w ro g im rządem . T o przez 600 z górą la t nie szlachta w a lc z y ła p rze w a żn ie w o b ro n ie g ra n ic R z e czyp o sp o lite j? C zy Szela to ta k ż e szlachcic? P olskę zg u b iła niezgoda i b u ta p e w n ych m a­

gnatów , zaw iść p a rty jn a czy te ż za rozum iałość dum nych n ie ­ k a rn y c h je d n o ste k. Ne m ożna całego o dłam u społeczeństw a p o tę p ia ć za c z y n y je d n o ste k i ta k n a le ży fa k ta d zie cio m w y ja ­ śniać, aby usunąć w s z e la k ie w ą tp liw o ś c i.

W y ja ś n ia n ie w szkole k w e s tji ta k zw anej pańszczyzny p o ­ zo sta w ia bardzo w ie le do życzenia. C zy ta pańszczyzna b y ła w sw oim czasie b a rd zo d o k u c z liw ą , czy ru jn o w a ła chłopa, czy m ógł p rz e p ija ć o jco w izn ę i pędzić po te m żebracze życie, czy sp rze d a w a ł ziem ię, aby e m ig ro w a ć za ocean? T e p y ta n ia niech sobie p o s ta w i n a u c z y c ie ls tw o p rze d w y ja ś n ie n ie m s p ra w y p a ń ­ szczyzny, a rów no cze śn ie trz e b a w ie d zie ć i to, że ogrom ne o b ­ szary zie m skie daw nej R z e c z y p o s p o lite j s ta ły n ie je d n o k ro tn ie pustką, że te obszary d o s ta w a ły się w rę ce lu d z i zasłużonych dla o jczyzny, a ci k o lo n iz o w a li je. C h ło p p rzysze d ł, d o s ta ł z ie ­ m i k a w a łe k i chatę do u ż y tk u , a za to r o b ił parę d n i w ty g o ­ d n iu sw em u panu. Pan za niego p ła c ił p o d a tk i i na w o jn ie nad­

s ta w ia ł k a rk u , a c h ło p s p o ko jn ie p ra c o w a ł i nie z n a ł ani głodu ani p o d a tk ó w , ani te ż k ło p o tó w fin a n so w ych . Że z czasem sto­

su n k i p o p s u ły się tu i ó w d zie to jeszcze nie dow ód, a b y w s z y s t­

k ic h w ła ś c ic ie li z ie m s k ic h g eneraln ie p o tę p ia ć, bo czyż nie b y li m ię d zy n im i ta cy, k tó r z y u w ła s z c z a li w ło ś c ia n d o b ro w o ln ie , bez przym usu. T a k trz e b a d zie cio m sp ra w ę pańszczyzny p rz e d ­ staw ić. (P atrz P ro g ra m O d d z ia ł I I I A p u n k t 14, stro n a 5).

N ie w o ln o nam w szkole podnosić w ad k ró ló w , czy boh a ­

(18)

te ró w naro d u i, o p ie ra ją c się na jed n ym fa k c ie z pewnego pun­

k tu w id z e n ia złym , z b y t poch o p n ie c h a ra k te ry z o w a ć postać np.: O M ie s z k u I I m ó w i się n ie w ie le , a pie czę tu je się go b rz y d ­ k im p rz y d o m k ie m ,,gnuśny". Tym czasem b y ł to k r ó l g ru n to w ­ nie w y k s z ta łc o n y , m ężny — nie m ó g ł podoła ć w ie lu w rogom ló w n o cze śn ie p lą d ru ją c y c h rubieże P o lski, Nieszczęścia kraju przyprawiły go o utratę rozumu,

B o le s ła w Ś m iały m a d w a oblicza w szkole pow szechnej, jedno — śm ia ły jest i d zie ln y, a d rugie — m o rd e rca . T y m c z a ­ sem jest to k r ó l b a rd zo d z ie ln y ja ko w ódz i o rg a n iz a to r; zd o b y­

w a z p o w ro te m to samo, co m ia ł B o le sła w C h ro b ry , ty lk o sw ych z w y c ię s tw nie um ie w y zyska ć. Z b ro d n ia p ozbaw ia go m iru i k o ro n y , lecz umiera jako pokutnik w klasztorze,

W a rn e ń c z y k dzielna, p ię kn a , m łod zie ń cza postać — nie p otępia ć zła m a n ia p rzysię g i, lecz podnieść posłuszeństw o O j­

cu św. — poświęcenie się za świat chrześcijański,

K o ry b u t W iś n io w ie c k i n ie p rz y g o to w a n y do w ła d a n ia p a ń ­ stw em podnieść zasługi jego ojca k s ię c ia Jerem iego oraz m i­

łość synow ską i bogobojność samego k ró la M ic h a ła K o ry b u ta . S ta n is ła w P o n ia to w s k i nie z ły i b e z w o ln y k ró l, ale w ła d a ­ ją cy państw em w czasach rozprzężenia , nie m ogący u k ró c ić s w a w o li i w a rc h o ls tw a b a rd zo już w n arodzie zakorzenionego.

Sam w ysoce w y k s z ta łc o n y , e s te ty k p o p ie ra naukę i s z tu k i, s ta -.

w ia Polskę wśród pierwszych narodów cywilizowanych,

T y c h k ilk a p rz y k ła d ó w niechaj rz u c i ś w ia tło na sposób tra k to w a n ia le k c ji h is to rji i podaw a nia w n ie j fa k tó w h is to ry ­ cznych, n ależycie o św ie tlo n ych . (C. d. n.).

ANDRZEJ SZWAJ (Sarny).

O W Y C H O W A N IU SIŁY W O L I W DZIEC K U ,

Każdy z nas miał możność obserwowania,we własnym życiu, że czę­

sto rozpoczynamy dzień z pięknemi zamiarami dokonania wielu rzeczy, gdy jednak wieczorem zdamy sobie sprawę z minionego dnia, widzimy z przy­

krością, że wiele naszych zamiarów spełzło na niczem, lub też się spełniły nie tak, jak tego pragnęliśmy. Jaka to przyczyna nie pozwoliła nam w y ­ konać naszych planów? Jest nią. bezwątpienia, brak siły wofi, stanow­

czości.

Dlaczego , w urzędach, przedsiębiorstwach tak mało twórczej pracy, inicjatywy, za to jest opuszczanie rąk przy pierwszych niepowodzeniach?

(19)

Czemu wśród powodzi doskonałych projektów, rzucanych tak hoj­

nie przez prasę, przez każde zebranie, zjazd — tak mało widać prawdzi­

wej roboty?

Winę tego ponosi w dużej mierze złe wychowanie, które uczyło de­

klamacji pięknych haseł, a nie przyuczało do czynu.

Szkoła dzisiejsza musi te braki naprawić, musi przedewszystkiem ćwiczyć wolę dziecka.

Dziecko wyrabia siłę w oli wówczas, gdy z pilnością spełnia swoje obowiązki. Nauka od dziecka zdolnego nie wymaga takiego wysiłku, jak od ucznia mniej zdolnego. Uczeń mniej zdolny więcej pracuje, wyrabia w sobie pilność i wytrwałość, uczy się pokonywać opory, łamać prze­

szkody. Uczeń zdolny może się łatwo rozleniwić, przyzwyczaja się bo wiem do tego, że małym wysiłkiem utrzymuje się na poziomie, klasy., W starszych klasach, gdzie wymagania rosną, zdolny uczeń może łatw o zostać w tyle za mniej zdolnymi, choć pilniejszymi kolegami. Oczywiście sama pilność bez zdolności niewiele przyniesie, ale zdolności bez w y trw a ­ łej pracy, bez stanowczości w działaniu zmarnują się bez pożytku. W tyci warunkach wysuwa się zagadnienie, jak dostosować nauczanie i wychowa­

nie do indywidualnych potrzeb dziecka, a łącznie z tern — w jaki sposół odnaleźć w szkole dzieci uzdolnione i jak określić ogólny poziom ich zdol­

ności.

O pomyłkę tu bardzo łatwo. Zewnętrzne objawy, dajmy na to szybkie lub powolne dawanie odpowiedzi przez dziecko, wcale może nie odpowia­

dać większej lub mniejszej inteligencji. Zupełne rozwiązanie tych zaga­

dnień nastąpić może jeszcze nieprędko.

Mając na celu rozwijanie siły w oli i pilności u dziecka, należy k ry ty ­ cznie odnieść się do dzisiejszych metod w nauczaniu.

Zbytnie ułatwianie, uprzyjemnianie nauki nie sprzyja kształceniu sa­

modzielnego w ysiłku. Słusznie zauważyła pewna autorka, że dla dzieci

„nie mogę“ bardzo często jest synonimem „nie chce mi się“ . Radość osiągnięta po rzetelnej pracy, po „przysiedzeniu fałd“ , dla takiego dziec­

ka jest nieznaną, a wskutek tego, że nieznaną to i niepożądaną. Dlatego to szkoła mniej nawet powinna cenić same wiadomości, jak sposób, w jaki dziecko je zdobyło. Postąpi wówczas jak ojciec, który mniej dbać będzie o to, ile swemu synowi zostawi gotówki, ale go nauczy, jak samodzielnie może się jej w życiu dorabiać.

S PR A W Y S A M O K S Z T A Ł C E N IO W E .

Min. W . R. i O. P. o dokształcaniu nauczycieli. O d o ­ k s z ta łc a n iu n a u c z y c ie li m ó w ił dn. 3 1 p rze z „R a d jo p rze d sta ­ w ic ie l M in . W . R. i O. P. p. W ł. R adw an. N a u c z y c ie ls tw o szkół powsz. d o k o n a ło w ie lk ie g o w y s iłk u , z d o b y w a ją c w ym agane k w a lifik a c je drogą k u rs ó w , sa m o kszta łce n ia , zd a w a n ia egza­

m inów . W d n iu 1 grudnia 1926 r. w ś ró d 63800 n a u c z y c ie li

(20)

s z k ó ł pow sz, 78% m ia ło pełn e k w a lifik a c je , 9% czasowe, t. j.

z w a ru n k ie m złożenia egzam inu u zu pełn iającego i ty lk o 13%

z a tru d n io n y c h nie posiada ło k w a lifik a c y j. Jest to ogrom ny p o ­ stęp w sto su n ku do n ie d a w n e j przeszłości. M in is te rs tw o orga­

n iz o w a ło szereg k u rs ó w w a k a c y jn y c h k w a lifik a c y jn y c h i w 1927 r. je zakończy, jest to b o w ie m ostatni, ro k , w k tó ry m można skła d a ć egzam iny k w a lifik a c y jn e 1). P ie rw s z y okres p rz y g o to w a n ia n a u c z y c ie li się zam yka. O d tą d n o w i k a n d y d a ­ ci k o ń czyć będą sem inarja, bądź roczne k u rs y n a u c z y c ie ls k ie d la m a tu rz y s tó w , a M in . W . R. i O. P. dążyć będzie do p o d n ie ­ s ie n ia w y k s z ta łc e n ia n a u czycie li. Z o sta n ie zapew ne p rz y ję ta zasada, że ogólne k w a lifik a c je będą dostateczne do nauczania w z a kre sie 4 k l. s z k o ły pow szechnej, n a to m ia st w trz e c h w y ż ­ szych w ym agać się będzie od n a u c z y c ie li egzam inu z W yższe ­ go K u rs u N a u czycie lskie g o . T a k ic h n a u c z y c ie li p o trz e b a bę­

dzie o k o ło 12500. O becnie w ciągu r o k u P. W y ż s z y K u rs N a u ­ c z y c ie li (ro czn y dla u rlo p o w a n y c h , d w u le tn i w ie c z o ro w y dla n a u c z y c ie li w w ię k s z y c h m iastach) k o ń c z y o k o ło 1200 osób.

W te n sposób p rze z 10 la t u zys k a n o b y o d p o w ie d n i zastęp na u ­ c z y c ie li dla 5-ej, 6-ej, 7-ej k la s y szk. powsz. M in . W - R. i O. P.

nie może p o w ię k s z y ć lic z b y u rlo p ó w p ła tn y c h , dąży je d n a k do n ajdale j id ą c y c h u ła tw ie ń dla sam ouków , k tó r z y w c h a ra k te ­ rze e k s te rn ó w chcą skła d a ć egzam in z P. W yższ. K u rs u Naucz.

W n o w o o p ra co w a n ym re g u la m in ie i s ta tu c ie P. W yższ. K u rs u Naucz, będzie u w zględn ione ro z ło że n ie egzam inu na grupy, z k tó ry c h każdą będzie m ożna s kła d a ć o d d zie ln ie w d o w o ln ym p o rz ą d k u (np. g ru p y z egz. hum a n ist.): 1) pedagogiczne p rz e d ­ m io ty , 2) ję z y k p o ls k i i lite ra tu ra , 3) h is to rja ). K u rs y w a k a ­ cyjne m in is te rja ln e będą pom ocą w p ra c y sam okszta łce n io w e j, a nieza le żn ie od te g o ty p u M in . W . R. i O. P. o rganizow a ć bę­

dzie k u rs y p ra k ty c z n e : o g ro d n ic tw a , pszczelarstw a, s p ó łd z ie l­

czości, p o ż a rn ic tw a .

„P o ls k ie R a d jo “ zapo w ia d a na k a ż d y p o n ie d zia łe k o godz. 17 m. 30 in fo rm a c y jn e k o n fe re n c je z c y k lu „P e d a ­ g o g ik a “ .

*) Odnosi się to do nauczycieli, niemających egz. dojrzał., prze­

ważnie b. zabór, rosyjskiego.

(21)

MYŚLI.

Niechaj pracownik nie żali się cichy, Gdy ziarno myśli wciąż rzucając świeże, W oklaskach tłumu i błyskotkach pychy Za trud swój głośnej zapłaty nie bierze.

A. Asnyk.

Ciągłe, a sumienne spełnianie drobnych obowiązków wymaga nie mniej w ysiłków , aniżeli czyny bohaterskie.

J. J. Rousseau.

W każdej sfeize pracy w życiu codziennem znajdzie się sposobność do okazania ducha albo rycerskiego, albo niewolniczego, ducha godności ludzkiej, albo upadku ludzkiego.

St. Szczepanowski.

Nie może być żywotnem żadne stowarzyszenie, które w swoim programie nie obejmuje dwóch w yrazów : Ojczyzna i Ludzkość; skoro bo­

wiem kto skreśli pierwszy wyraz, to wyznaczy cel bez środka, a wykreśla­

jący drugi wyraz zorganizuje środek bez celu.

St. Worcell.

Obywatele!

Upadających mocarstw byłem świadkiem Nie siarka niszczy je, ani saletra, Ale niezgoda...

Juliusz Słowacki. — „Beniowski“ .

BIBLJO G R A FJA .

Dynowska M. — W Betlejemskiej szopce — legendy z rys. A. G ra- matyki-Ostrowskiej. —- W yd. M. Arcta. Cena zł. 3.20.

Or-Ot. — O Jasiu Sowizdrzale i gęsi... czarodziejska bajka z 8 rys.

kol. A. Gawińskiego. M. Arct. Cena zł. 3.

Buyno-Arctowa M. — Słoneczko — powieść. Wyd. M. Arcta. — Cena zł. 4.

Grabowski Jan. - Jagusia Machajówna — rys. A. Gramatyki- Ostrowskiej. Baśń. Zł. 6.

Steianja Baczyńska. — Wacek i sześć jego siostrzyczek — ilustr. bar wne St. Zalewskiego. Opowiad. wiersz, dla dzieci. — „Nasza Księgarnia“ . 1927 r.

M. Gerson - Dąbrowska. — „Choinka“ — w zory robót ręcznych, opartych o autentyczne m otywy ludowe. M. Arct. — Zł. 0.80 gr.

J. I. Kraszewski: Bajbuza — powieści histor., wyd. popularne skró­

cone. M. Arct.

Ewa Szełburg: Najszczęśliwsza z sióstr — baśń kolendowa w 3 od­

słonach. — „Nasza Księgarnia“ . 1927 r.

Peter Sandiiord -—■ prof. uniw. w Toronto. Szkolnictwo angielskie.

Przekł. W ł. Gumplowicz, uzupełnił w izyt, J. Hellmann — wyd. z zapomogi Komisji Pedagogicznej M. W. R. i O. P. Nr. 6 Bibl. Dz. Ped, str. 193.

nakł. „Naszej Księgarni“ — r 1927.

(22)

PR ZEG LĄ D CZASOPISM .

Wśród czasopism nauczycielskich od czasu do czasu ukazają się pi­

semka najmłodszych koleżanek i kolegów, którzy dopiero za. rok — za dwa staną z nami do wspólnej pracy —• pisemka młodzieży seminarjalnej. Nie­

które z nich wpadają i do naszej skrzynki redakcyjnej. Ileż zapału i ufno­

ści we własne siły bije z tych kartek, zawierających utw ory słuchaczów IV, V kursu,.ba, nawet IH-go. Opisy życia szkolnego, prac w kółkach sa­

mokształceniowych, sodalicjach, w harcerstwie, samorządzie, wspomnienia z wycieczek i uroczystości, artyku ły pedagogiczne, sprawozdania z lekcyj próbnych, a obok tego utw ory literackie, wiersze i wiele innych.

Każde z tych pisemek zachowuje swą odrębną indywidualność, jakąś odmienną fizjognomję duchową. Możnaby powiedzieć, że odzwierciadlają w sobie to, co się nazywa duchem szkoły.

Oto np. „Seminarium“, wydawane przez słuchaczki semin. żeńsk.

w Inowrocławiu, z okładką, ozdobioną fotografją pięknego budynku szkol­

nego —• pełne jest obserwacyj nad dziatwą ze szkoły ćwiczeń, dobrego humoru. Poważniejszym tonem brzmi „Pobudka“ słuchaczek żeńsk. semin.

w Radzyminie. Zagadnienia społeczne, praca nad własnym charakterem, dbałość o wysoką kulturę duszy kobiecej zbliża to pisemko do „Echa W i­

towskiego“, które na swej stronie tytułow ej nosi wizerunek Matki Bo­

skiej Niepokalanie Poczętej. Wychodzą tu prace słuchaczek seminarjów S. S. Niepokalanek z W irow a i Maciejowa.

Z wielką energją biorą się do rzeczy, ci, którzy się legitymują przed czytelnikami „My młodzi“. Tu młodzież męska z p. semin. im. W ł. Dziedu- szyckiego w Sokalu oświadcza: „Chcemy, aby pismo nasze było tą rado­

sną, jasną, silną podnietą, która rozbudzi twórcze i bujne życie, tak wśród naszej gromady, jak też i u tych z pośród nas, którzy stoją już na powie­

rzonych im stanowiskach“ .

Macie po wielekroć razy rację — młodzi Koledzy i Koleżanki — w waszych rękach znajdą się niedługo gromady polskich dzieci, które pro­

wadzić będziecie ku jasnej przyszłości, czego Wam Redakcja „S zkoły“ ser­

decznie życzy.

K R O N IK A .

Walny Zjazd Stów. naucz. szk. wydz. na Pomorzu odbył się dn.

5 stycznia w Toruniu. Referent p. Prabucki dowodził, że zakres w y ­ kształcenia w szkole wydziałowej odpowiada 6 klasom gimn. Uchwały Zjazdu domagają się utrzymania i rozszerzenia szkół wydziałowych, zre­

formowania programów, uregulowania egzaminów wstępnych i końco­

wych, przyznania praw absolwentom.

Uniwersytet Ludowy T. C. L. w Grudziądzu objął w ykłady z zakre­

su literatury, nauk społecznych, historji, medycyny, techniki. Zaczęły się od listopada, a przeciągną się do marca. Na prelekcje dr. Bartha o doktry­

Cytaty

Powiązane dokumenty

O Organizacji Kursów znajdą Zarządy Kół Stowarzyszenia bliższe wskazówki w dziale „Z życia Stowarzyszenia“ („Naucz. Ufa się temu, kogo się szanuje, a

Moralność sama w sobie nie jest celem życia, jest ona tylko środkiem, wiodącym człowieka do jakiegoś celu końcowego. Człowiek musi wiedzieć, dokąd go

U nas niekarność ma jeszcze rodzinne cechy; jest reakcją długoletniej niewoli, wynikiem temperamentu naszego, wybujałej indywidualności i fantazji oraz wysokiej

sobów kształcenia okaże się najwłaściwszym. Pozostawia obok siebie równorzędnie wyższe klasy szkoły powszechnej i 3 klasy liceum niższego, przewiduje różne

kim zmianom, dawne cesarstwa runęły, powstały republiki, coraz więcej praw posiada poszczególny obywatel, to też odpowiednio do warunków zewnętrznych musi się

skonalenia i wychowania cech wrodzonych. Okres wychowania przedszkolnego jest przedewszystkiem czasem rozwoju fizycznego, zwłaszcza w trzech pierwszych latach życia

Kto chce posiąść patent nauczyciela szkoły sekun*darnej, wchodzącej w zakres szkolnictwa powszechnego, jako typ wyższy, musi poddać się szczególnemu egzaminowi i

rzające, egzaminacyjne; nauczyciel powinien posiadać biegłość w zadawaniu pytań i wiedzieć, kiedy którego rodzaju pytanie zastosować. Każde pytanie musi być