CENA N-RU Mk. 1 16 LISTOPADA 1§1«
BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI
Rys K (3rus*
Pan w sobolach : Nie rozumiem, dlaczego nie posyła się na fro n t: tych bosych żołnierzy? psują nam przecież efekt stolicy.
S ti. 2. — Nr. 46. „5 Z C Z U T B K a 16- listopada 1919.
C Z E M J E S T P O L S K A ? Mieli z tem dużo poeci zachodów,
Nad odpowiedzią łeb suszyli długo•
Jedni ją zwali Chrystusem narodów, Drudzy ją zwali pawiem i papugą- . Ja powiem,wieszczów nie słuchając owych
Polska — to pociąg kolei państwowych.
a
Noga za nogą, z biedą ledwie jedzie- Szyb niema w, oknach, ni ławek w wago-
[ nach • Ziąb i ciemności■ Podróżni ja k śledzie Klną głośno, siedząc bliźnim na ramio-
1 nach.
Najwięcej gości neutralnych na gapę A na wagonie szyld piękny: P K. P.
Ale nie wszystkim tak podle się jedzie, Nie wszędzie takie wściekłe wężowisko.
Jest kącik jeden na pociągu przedzie, Gdzie niema zim na , mroku, ani ścisku, Kącik zaciszny, błogi, idealny —
Zowią go sleeping czyli wóz sypialny-
Ci co tam wleźli, wyciągają nóżki Na materacach prościutko wygodnie.
Pod głowę dano im białe poduszki, Zdjęli koszulkę, ułożyli spodnie —
Zim no? To kryją brzuszek koldereczką A jeśli głodni, mogą zjeść ciasteczko-
W wozie sypialnym podłóż istna pycha!
Konduktor pilnie czuwa u kołyski ■ , Co im tam reszta- Niech stojąco zdycha / niech na zimnie podmraża pyski
Pociąg prowadzi Ignac maszynista Nie ma czem palić, zato cięgiem śwista- O Polsko, Polsko, ty człowieku chory:
Jakoś niedobrze ci ta jazda wróży.
Czy wiedzą wszystkie twoje kondukiory, Gdzie kres, gdzie koniec szalonej podróży, Czy wiedzą, siedząc w sleepingu na sofie Że pociąg pędem gna ku katastrofie ?!
'Bury Jan.
Z MINISTERSTW A S P R A W W O JSKO W YCH.
(K w iatki autentyczne).
R O ZKAZ D ZIENNY M. S. W. nr. 194.
.. .Polecam szefowi depart. VIII. przy
jąć pod sw oją opiekę 160 klaczy I., klasy, wybranych z transportu fran
cuskiego, dołączyć do nich odpow ie
dnią ilość ogierów i STWORZYĆ z nich stadninę półkrwi.
Ł adna historya!
*
R O ZKAZ D ZIENNY M. S- W. nr. 18941 /IV.
— Zauw aża się, że listy kwalifikacyjne są w ypełniane niedokładnie i niesu
miennie. Zauw aża się, iż nie należy po
pełniać błędów ortograficznych, oraz w rubryce przynależności nie należy pisać: przynależność do stanu s z l a c h e c k i e g o .
W GR O BA C H KRÓLEW SKICH NA WAWELU
(autentyczne).
Starsza jejm ość ogląda skrupulatnie wszystkie sarkofagi, zapisuje skrzętnie wszelkie objaśnienia przew odnika a wreszcie pyta:
— No a gdzież tu leży ten ostatni,?...
jak jemu tam było ...
— Stanisław A ugust?
— Nie. Ten król polski, co to nie.
daw no um arł. . n o . . . Franciszek Józef.
U LURSA
— Pan szanowny czemu nie służy w wojsku ?
— Ależ na miłość b o s k ą ! Ktoś musi być cywilem, bo nam w reszcie zabraknie ludzi na ciągłe zmiany ministrów.
W „K R E S A C H ".
A — Czyż istotnie ta blondyneczka jest z Nieświeża ?
B: (niedosłyszący): Nie św ieża? P a
nie! W ypraszam sobie podobne okre
ślenia, to moja kuzynka.
16. listopada 1919.
„
S Z C Z U T E K ‘ Nr. 46. — Str. 3.P O N I Ż E J Z E R A
H IS T O R Y JK A S TO ŁE C ZN A Z O STATN IC H DNI
P an szef sekcji z mimsterjum aprow i
zacji obudził się w złym humorze.
— T atusiu, popatś, jaki mlóz na śy- bach ! — doleciało go seplenieniet trzy
letniego synka.
Szefska ręka nerwowo przerzucała podczas śniadania kurjerki. Z a w sz e to samo. „Brak w ęgla". „Z n o w u niema drzew a". „S kandale i prow izacyjne".
P a n szef zgnębiony p o d sz e d ł ku o- knu. T erm om etr w skazyw ał pięć stopni poniżej zera. P a n szef pokiw ał głową, poczem cofnął się w głąb pokoju, a przerzuciwszy kilka stron w słow niku obcych wyrazów, w yrzekł z goryczą:
E t tu B ru tto ko ntra kt me.
W zamkniętym automobilu, zam kną
wszy oczy, by nie w iedzieć, co się na św iecie dzieje, p ęd ził pan szef do biura.
— Ł a d n a pogoda, panie Podskakie- wicz, — pow itał swego generalnego s e kretarza.
— L epsza taka niż żadna, panie szefie, — odparł nieoceniony sekretarz, ukończony słuchacz wyższej szkoły na ły żw ach ?
— Ileż tam mamy stopni ?
— P an szef pozwoli Reaum ura czy C elsiusza ?
— W szystko jedno, do stu ..
O k o ło czterech do usług pana szefa.
P an szef zam yślił się głęboko.
— G rozi nam rewolucja, — rzekł po chwili. L ud marznie-
— L ó d ? Jakto lód, panie szefie?
P rzecież lód to zam arznięta w oda, — zauw ażył bystro sekretarz.
— A ltż lud, panie Podskakiew icz.
L ud przez u, nie przez o z kreską!
— Z czem panie szefie ? P an szef m achnął ręką.,
Ludziom jest -zimno, panie Pod- skaki wicz. Czy masz pan na to jakąś radę?
— R ad ę ? — P an sekretarz pom yślał chwilę. — M am , panie szefie. Jak cio
cię kocham, mam ! Panie szefie, dlacze
go ludziom jest zim no? Bo w iedzą, że mróz. A skąd wiedzą, że jest mróz?
Z termometrów. Panie szefie, trzeba natychm iast,,,
— ...Z arekw irow ać termometry !— w y
krzyknął tryumfalnie pan szef. Siadaj pan, panie P odskakiew icz, podyktuję panu zaraz okólnik... A le, ale. Czem u to dz<ś od rana biją w dzwony ?
— W dzwony, panie szefie?
— No tak, nie słyszy pan jak coś dzw oni?
— A ch, to to o tem myśli pan sz ef?
E , nic, drobnosika, nie warto zwracać uwagi. T o tylko p ó ł miliona W arszaw ia
ków dzwoni zębami z zimna...
R ów nie gorączkowa praca w rzała w in
nych ministerjach. M inisterjum Kultury i Sztuki w ydało trzy okólniki. Pierw szy z nich zabraniał zam iatania śniegu, aby nie psuć swojskiego krajobrazu; drugi k azał zasłonić krepą zrobiony ze złoco
nego bronzu płom ień znicza pod kolumną w ieszcza, aby nie drażnił zziębniętych widokiem ognia, który świeci, a nie g rz e je ; trzeci wreszcie zapow iadał roz
rzucenie m iędzy tłum dw uch milionów reprodukcyi sztychu, przedstaw iającsgo spalenie Savonaroli na stosie. W idok ten m iał spragnionym ognia rzeszom zo
hydzić w szelki ogień.
D ebaty o mrozie były w sejmie bar
dzo gorące. Jeden z lew icow ych posłów zapew niał, iż obniżenie się tem peratury w W arszaw ie przypisać należy n ap ły wowi do stolicy skostniałych, zimnych konserw atystów galicyjskich i poznań
skich. M ów ca energicznie doradzał parę tygodni rewolucyi — na rozgrzewkę.
R eprezentant prawicy polemizując z po
wyższymi w ywodam i, zalecał w yzyska
nie dla celów opałow ych olbrzymich za
pasów słom y „ukrytych (cytujem y ste nogram) w głow ach naszych szanow nych kolegów zasiadających po lewej stronie tej izby“ . K s. p o seł O koń w yraził o ba
w ę o grożące obniżenie moralności ogółu
„Wobec
strasznych mrozów — w yw odził tarnobrzeski D em ostenes — ogień piekielny przestanie być postrachem.
K ażdy będzie się ch ciał tam d o s ta ć !“
P o se ł K rężel zaproponow ał, aby w obec braku węgla kamiennego, w ydobyć z pod w szystkich gmachów W arszaw y złożone
tam ongiś kamienie w ęgielne i rozdaw ać je ludności aż do nadejścia transportów węgla. W niosek uchwalono odesłać do komisji dla zw alczania analfabetyzmu.
T egoż dnia cenzor generalny w ykre
ślił w noweli znakomitego pisarza nowy i oryginalny zw rot: ,,O czy m iała jak dwa w ęgle". W owych słow ach dopatrzył się pan cenzor tendencji rewolucyjnych.
R ada miasta W arszaw y, na zw ołanein ad hoc posiedzeniu, uchw aliła zmianę nazwy ulicy C h ło d n ej na ulicę A p ro w i
zacji.
...P an szef sekcji z ministerjum apro
wizacji drzem ał. W tem jak burza w p ad ł do jego gabinetu sekretarz z okrzykiem :
— T e a tr „R ozm aitości1* p ło n ie!
— A resztow ać S zy fm an a! — zako
m enderow ał pan szef i dorzucił: Moje auto !
Z a chw ilę szefskie auto pędziło uli
cami W arszaw y, m iażdżąc co krok ludzi i zwierzęta, bez różnicy płci, wieku, w y
znania i narodowości
— Czem u tu takie tłum y? — zapytał w ysiadając pan szef starszego pomocnika m łodszego przodownika milicji miejskiej.
— A n o , panie szefie, — raportow ał policeman — zw iedziała się biedota, że ogień, to i przybiegła z cafej W arszaw y rozgrzać zziębnięte kości f
T eg o ż dnia pojaw iło , się na murach miasta rozporządzenie, a b y mieszkańcy składali w komisarjatach W s z y s tk ie otrzy
mane dotychczas kartki n a -o p a ł, węgle, drzew o, koks, brykiety, gaz, naftę etc.
etc. Kartki te miano, podług projektu pana szefa, układać w stosy na placach i ulicach W arszaw y i podpalać je . P ro jektodaw ca obliczył, iż ten sposób' sp a
lania, w obec olbrzymich zapasów mater- jału, zapew ni W arszaw ie tem peraturę Sycylji podczas najbliższych pięciu zifn.
Ludności podobał się ten projekt Ijar- dzo i masowo zaczęła składać bezuży
teczne kartki. N a podw órzach komiśar- jatów piętrzyły się ich całe góry. T em u i owemu robiło się już ciepłe na samą myśl, — gdy w tem ktoś gdzieś kbmuś puścił na pasek zebrane zapasy.
Pan szef d o stał półroczny urlop i w y
jech ał na południe. G dzieś w okolice przylądka D obrej Nadziei, czy może
W ysp złodziejskich Siut.
Nr. 4b. — Śti. 4.
J t b ż u t E Ku
16. listopada 19* i 9.N A JW Y Ż S ZA INSTANCYA
Rys. K Grusa
Am erykanin: Nom inacje wasze przechodzą chyba przez Sejm, nieprawda?
Dyplomata polski; O nie, daleko prościej— przez ciocie !
NOWE KSIĄŻKI
Na rynku księgarskim ukażą się — wkrótce następujące książki:
H ąda: (b. minister) „O ślepych tra
fach, czyli jakim cudem zostałem mi
nistrem".
Biliński Leon „Cierniowa Korona"
Dramat bez końca.
Wilson Woodrow. „Doktryna Mon- roego czyli Ameryka dla Amerykanów
* Polska dla żydów".
Poszwiński Adam. Wszystko dla mi
lej Ojczyzny, czyli sposób nabycia m»
jątku ziemskiego.
Podręcznik dla początkujących patry- otów,
Rzepecki Karol. „Ó konserwowaniu pomników niemieckich".
^*<£0, Polski (wydawnictwo shioso-
vve „Śm ierć paskarzom "! „Sroga re- kwizycya zboża" i inne ucieszne histo
ryjki.
Ponadto „N agłe w nioski" — zbiór anegdot dla m ałoletnich. W ydanie przy
jemne na miękkim papierze.
DLACZEGO?
— Dlaczego hr. ks, O rłow ski nie zo
stał aprobow any przez rząd A rgenty
ny jako po seł polski?
— Nie znają go w B uyenos-A yres: n i
g d y nie handlow ał żywym towarem ...
*
—- Dlaczego ów „dyplomatyczny"
pociąg, który prży w iózł z Paryża do Warszawy galanteryjną kontrabandę — nazywa! się „Polonia"?
Dlatego, że zawartość jego przedsta
w iała istny obraz współczesnej Polski:
trochę broni, a dużo luksusowej dam skiej garderoby i — artykułów gum o
wych. S ło w e m : bardzo m ało dla rządu, a wszystko dla — nierządu...
PRZYSŁOWIA NA CZASIE Pom oże jak — głodnem u siekwestr zbożowy.
W yłazi jak — głupstw o z uchw ały sejm owej.
Nie — Paderew skiego brać na — kominiarki.
Czem W itos na wsi nasiąknie, tein w W arszawie trąci.
Nie każdem u księdzu — Okoń.
Daszyński W itosowi przygania, a o- baj djety biorą.
G łupich nie trzeba siać — i tak z nich posłow ie urosną.
Niech chowa prawica, co wciśnięto w lewicę (dla urzędników ).
Nie odrazu Kraków — Fedorowicza w ybrał; m usiał najpierw uwierzyć o- bietnicom Ewangelii, że „ostatni będą pierw szym i".
Gdzie cienko — tam i najgrubsze długi nie pom ogą.
TO PRAWDA Petlura do swych sztabow ców :
— W net będziem y z góry spoglądali na Polaków!...
Ktoś posłusznie w yraża lekkie zdzi
wienie.
— Gdy będziem y aeroplanam i przed Denikinem uciekali do Prus.
PI ĘKNEM ZA NADOBNE Koło Pań ziemi X w ysłało na front pakę papierosów . Od komendy m iej
scowej aż do sierżanta rachunkow ego frontow ej kompanii, każdy szczebel —
„drogi słu żb o w ej" uznał za stosowne coś uszczknąć, aż zufchy dostali lite
ralnie jeden papieros. Zbudowani tą pam ięcią Koła Pań odesłali pakę — w kładając wystrzeloną kulkę bolsze
wicką i kartkę z napisem „Szczodrym Niewiastom — równym darem od p łaca
ją się wdzięczni obrońcy". I p o w ęd ro wała paka tą sam ą drogą służbow ą.
Ale teraz pełni w yrzutów sum ienia po- prawiacze doli żołnierskiej uznali za słuszne jakoś odkupić sw ą chciwość.
1 Koło Pań otrzym ało całą pakę zużjy- tej am unicyi.
_[6. listopada 1919. j,S Z C Z U T, E K il ‘ "* | |Śtr. 5.' — Nr 46.
NOW O BO GACCY W TEATRZE
Rys. M. Berezowskiej.
Ładna rz tc z taki teatr, gdyby tylko jeszcze urządzili kino w antraktach-
Str. 6. Nr. 46.
„S 2. C Z U T,
Z?K"
16. Iistopada'1919.CÓRKA RADCY KRAUSA
(O POW IEŚĆ
„W ęgiel jest życiem, węgiel jest wszystkiem“ pow iedział Lloyd G eorge i przekręcił guzik kaloryfera w cieplut
kim gabinecie Foreigu-Office. „W ęgiel jest życiem, węgiel jest w szystkiem " — pow tórzyła z uczuciem pani Helena na warszawskim zamku i u jęła w dłoń słuchaw kę telefoniczną.
— Lucynko, ż y c i e moje, czy masz w s z y s t k o ?
Lucynka ma wszystko, bo w łaśnie cztery ładow ne „P eu g o t" zwiozły m a
ły zapasik do piwnicy. Czterech zim
;nie wytrzyma, ale cóż robić ?
— Znow u dziś nie palono! m ruknął biały Anhelli w swym grobie syberyj
skim i szturknął zmarzniętym piszczelem opiekunkę grobów Ellenai, która uro
dzona jest z łzy wylanej na Golgocie.
— Zaw racanie g ło w y ! odpowiedziała szturknięta. Po dyab ła od stu lat uczył cię Słowacki m arznąć!
Lecz cóż to wszystko pom ódz może panu nadradcy Puckowi, który n i2 jest ani Lloydem G eorgem , ani panią Lucy
ną, ani białym Anhellim, ani panią Heleną i wcale nie urodził się z łzy wylanej na Golgocie. Jest panie tego, wielkiem urzędnikiem w M ałopolsce i tyle. U rząd urzędem, Polska Polską, a tu zimno jak dyabli! Jak w żołądku starej Eskimoski., która zjadła na czczo trzy porcye lodów, i poszła uczyć dzieci do szkoły w Zamościu.
— T o mi, panie mój dobrodzieju cy- wilizacya się nazywa. W ymyślili tele
graf bez drutu, wym yślili telefon bez a co dalej ? Gdzie jest o p ał bez węgla.
Żeby tak, panie tego pstryk i jest cie
pło, potem pstryk i tram w aj je d z ie ,—
p stry k i jest papier dla gazeciarzy. T e mu z pierw szego piętra, co to dzieci uczy, przecież lepiej; trzydziestu ucz
niów w klasie, siadaj ośle, ziarnko do ziarnka, trzydzieści kaw ałków węgla.
Jakby nie te ciągłe" św ięta, ui iżnaby od biedy całą zimę przetrwać.
N adradca Pucek jest w ściekły. H e
moroidy w ym agają ciepła. A już w szy
stko układało się wyśm ienicie. Odnajęli pokój jednej ,,takiej", panie tego, bo m ówiła, panie tego, że ma trzech, ma- .ora kapitana i sierżanta, a każdy orzy- wiezie jej furę w ęgla. I co się nie dzie
je ? — W łaśnie ten kapitan zajeżdżał przed bram ę z turą w ęgla; a tu bum s!
wzięli j.pnnę do szpitala! Pan a d ;a P u cek został na Łodzje i wraca rad nie rad do m agistrackiej asygnaty na 5 cetna- rów.
— Masz tu stara 200 kor i pięć pa
pierosów, dymaj z asygnatą na plac, może tam co wyskubiesz.
W ĘGLOW A)
Pani jnadradczyni w zięła ciepłą kie
ckę i reform y., odm ów iła krótką m o
dlitw ę do św. Barbary, patronki g ó r
ników, pokłoniła się w pas w ielm oż
nemu panu furmanowi, utargow ała furę i jazda na plac w ęglow y.
Takich ,m ądrych jak ona, było tam już setki. W ężow isko rąk i karuzele nóg, podartych pończoch i ostrzępio- nych portek, radca dw oru i stróż, p ro feso r i defraudant, handełes i ks. p ra łat. Niema, tak dobrze, szlak by cię tra fił,. familia w robocie. W eź pani te jatki, dzieci na w ieś! Krzyk, wrzask i skowyt, krw aw y deszcz hem oroi
dów i bolesne m ęczeństw o nagniot
ków. Jest także jedna panna służąca.
Na środku placu czerni się nędzna ku
pka czarnego m iału w ęglow ego. „Hej h a ! w e s i 1 e, z a r i z a ł y r a k a , jak m awiał Kość Lewickij, prezydent śp.
zachodniej Ukrain}'. W ystarczy w sam raz, jak co zostanie dwadzieścia osób dostanie, dwieście pójdzie do domu.
C elebrują pachołki m agistrackie — dw ojakiego au to ra m en tu : jedni klną na czarno od dyabła, drudzy na czerw o
no od psiej krwi. — Pani nadradczyni przystanęła w kątku i odm awia n o w ennę do św. Antoniego Padew skie
go, patrona urzędników. Aż docisnęła się do kupki, która z.fjika coraz bardziej
— Ta jakiej cholery ciężkiej pcha się Pani tu taj?! przedkłada grzecznie pachołek.
— Święty Antoni Padew ski, obyw a
telu niebieski niech się stanie wola Twoja, niech zostanie kupka moja, modli się żarliwie nadradczyni Pucek.
Czarny piach znika coraz bardziej.
Stróż zdobył dwa cetnary. H andełes zre
alizował asygnatę, profesor, prałat i panna służąca patrzą pożądliwem o- kiem na resztę. Pani radczyni zaczyna się buntować.
— Ależ ja mam asygnatę na 5 cetna- ró w !
— Nu to co z teg o ? Pani myśli, że ja jeszcze nie widział ąsvgnatv! Niech Pani zapcha ją sobie d<s pieca. — Ną wiosnę będzie węgiel.
— Ależ, proszę pana łaskaw ego...
— Cofnij się Pani, pies z panią ta ń cow ał !...
Co ro b ić? Św. Barbaro, św. Antoni Padewski, św . Ignacy P aderew ski.—
Pani nadradczyni ogląda przeklętą a- sygnatę i czyta raz jeszcze u spodu wielkiemi literami Kraus, u dołu ma- łemi radca. Radca Kraus...
• w Nie wiedziała nigdy i nie s ły szała, że taki jest, ale odczuła nagle wolę bożą. św . Barbara i św. Ignacy
natchnęli ją widocznie. Pew nym kro
kiem w ystępuje naprzód, mierzy o- strym wzrokiem pachołka m agistrac
kiego i rzecze:
— Czy w y mnie nie poznajecie!?
— Odczep się pani, nic znam.
— Toż ja jestem siostra radcy — Krausa.
A w tedy stał się cud! Król m agi
stracki oniemiał, w ybałuszył ślep ia,—
skulił się boleśnie, zdjął czapę zgłow y i słodko w y b e łk o ta ł:
— Ta j o j ! Ta czemu pani dobrodzij- ka odrazu nie m ów iła! C hw ileczkęza- czekńać.
A gdy tłum się rozszedł z próżnem i rękoma, pocieszając, że może ty m czasem pociepleje, pachołek uczynił dziwnie tajem ny znak. Fura siostry radcy Krausa potoczyła się w g łąb podw órza i stan ęła' wkrótce u wrót Sezamu. Św. Antoni Padew ski uczy
nił cud. R ozw arły się podw oje, oczy pani nadradczyni uderzył cudny blask czarnych g ó r lśniącego węgla.
Okrzyk zachwytu cisnął się na usta, ale zm ogła się, bo naokół św iąty n na panow ała cisza.
„ P a c h o ł" nam ierzył rów nież w mil
czeniu z czubem na furę węgiel p ie r
wszej klasy i pom ógłszy w yciągnąć wóz za dyskretną bram ę, zam knął S e
zam, a czapkując cztery razy, p o ż e gnał siostrę radcy K rausa: C ałuję r ą czki, całuję rąbzki, całuję rączki, całuję rqczki!
Łzy radości oblały twarz pana nad
radcy, który rzekł do sie b ie :
— Boże drogi! W idać zaraz, że już Biamy polski m agistrat! A gadają, że tylko przez protekcyę. — A właśnie, ż<‘ nie, bo my przecież nikogo tam nu znamy.
To rzekłszy wyszukał pod piicem cztery niedopałki „C hesterfieldów " i ukręcił z nich now ego p a p i e r o s ; !
t
Jan Ka s p r o w i c z
W SZKOLE
Nauczyciel chce zaktualizować nau
kę i zainteresow ać dzieci armią.
— Pbczem Jasiu poznasz żołnierza?
Milczenie.
— No, chodzi zawsze z bronią.
— E; także z Manią, i z Helą.
— A poczem poznacie jen erała?
z-nowu milczenie. Aż w yryw a się
je d e n : k
— Po nogach...
Dobrze, pow iedz no, Romciu, jak ?
— Ma bardzo słabe...
*
Nauczyciel pyta się dzieci, chcąc n a
prowadzić je na wyraz „ U n i f o r m " :
— O dy ujrzysz pięciu żołnierzy, co cię uderzy w stroju ich?
— Że każd y jest i n a c z e j u brany.
e
N auczyciel przy historyi poleca d a w ać o d p o w ie d n ie p rz y k ła d y z b ieżącej d o b y .
- Czemu Achilles nie brał udziału w walkach pod T ro ją ?
— M usiał mieć protekcyę i dostał się do etapów !
— Dlaczego Odyseusz b łąk ał się przez 10 lat po zdobyciu T ro i?
— Pewnie w stąpił do Armii sy b e
ryjskiej, której ani nasze Naczelne D o
w ództw o nie może sprowadzić do k ra
ju...
N A LW O W S K IM B R U K U Podczas sw ego ppbytu we Lwowie inform ow ał się pew ien literat także o stosunkach dziennikarskich. Specyalnie interesow ał się tem, które dzienniki- lwowskie są żydowskie.
— To bardzo łatw e do zapamiętania, brzm iała odpow iedź. — Żydowskimi są wszystkie nasze dzienniki, których ty tuły mają cokolwiek choćby wspólnego z oznaczeniem czasu, a zatem : „C hw i
la", „D zień". W iek N ow v“ itd.
— A jaka jest różnica między
„D niem " a „ C h w ilą"?
— Że „D zień" można chwilę czytać, ale „C hw ili" przez cały dzień nie można.
Ameryka uszczęśliwiła nas łaźniami publicznemji i rozpoczęła to pranie b ru dów od Lwowa. Każdy kąpiący dostaje bieliznę i m ydło. U w agę lekarza zw ra
ca w kąpieli jakiś zuchow aty Antek.
Skądżeś ty taki czysty, chłopaku?
A, bo ja się dziś już trzeci raz k ą pię!
Antoni Lange
*
— Pam iętasz Kazik, jak paliliśmy na Stryjskiem do hajdam aków ? A te raz za to nie chcą nam palić w klasie!
W klasie IV. A. pew nego gim nazy- um.
Czy pam iętasz Józiu, rok tem u przy
szły nam rano posiłki.
— P osiłki? Jakie?
— D w ójtzyńśki i Brykowicz z III. B.
2 KRAKOW SKIEGO PODW ÓRKA T eatry miejskie w Krakowie do nie
daw na były bez konkurencyi. Przed tygodniem dopiero przybył im groźny współzawodnik, gdy otw arto nowy p ry watny teatr p o d nazwą „B agatela". — O dtąd o dyrektorze miejskich teatrów mówią, że chory jest chronicznie na
— bagatelę, która mu jednak bardzo dolega.
DAW NIEJ A DZIŚ
Do kogo należiały w wiekach ś re dnich kraje nadbałtyckie?
— Do rycerzy mieczowych.
— A teraz?
Do alfonsów z mieczami.
□ □ □
Kierownik lite ra c k i: Stanisław Wasylewski. Kierownik a r t . : Kazimierz Grus. Wydawca i red odpow ■ Alfred Altenberg Klisze wykonane w zakładzie art. g ra ficzn y m ;,U n ia « , Drukiem |gn. Jaegera Lwów, Sykstuska 33, Str. 7- - Nr- 4b___________ _______________ „ 5 Z C ' Ż U T E K “ 16. |)8topada 1919
Z PARNASU POLSKIEGO
, F ~
IGRASZKI ZE S P R A W IE D U W O & C IĄ
Rys M. Berezęwshlsj
Rój paskarzy: Hej ch łopcy! silniej ściskajcie jej£oczy — aż oślepnie zupełnieI