C z e m u z w io s n ą c z u je s z s m u t t k , T u w is ie le c , ta m b o ls z e w ik , C h o c ia ż n aw e t d z ie w c z ę g ła s ic a s z T u je s t b o c ia n , tam p a n ie n k a . P a trz , n a d rz e w ie ś p ie w a , ,S z c z u t e k ‘ ' T y s ią c m a re k je d e n trz e w ik ,
A w k w ia t u s z k u s ie d z i p a s k a rz . OJ, t a w io s n a , oj w io s e n k a l k. w,.
Rok II. NrL 18 C ena n u m eru : D 80fe n . □ 4 maja 1919 r.
T ćrG O J*A fiK xm T 2ri$z
C x w o -
jP
o l u&
c z j w.
Str. 2. Nr. 18. „ S Z C Z U T E K ‘ 4 maja 1919.
Z m a rtw ien ie
*
W ilno zdobyte! — W dzień Zm artwychwstania radość ogarnia Warszawę.
W ięc m am y tarczę, co kraj osłania, odpędza hen widm o krwawe...
Ciesz się młody, ciesz się stary, że z Polski pierzcha już Azya.
Psiakrew1! ja k na złość, zamknięte bary, a oblać — taka okazy a...
Lecz nie tu koniec jeszcze goryczy.
Nowe powstają wnet troski:
ex-zam achowców tłum się indyczy, że W ilna nie wziął... Dymoułski.
Benedykt Hertz.
G e n e ra ł Iw a szk iew icz
Ma swój „upór litewski1' Belweder, m a go i generał Iwaszkiewicz.
* •
Wojskowe Biuro lwowskie zostało zaraz pierwszym rozkazem gen. Iwaszkiewicza zredukowane z kilkudzie
sięciu osób na 4, dosłownie cztery, z tego po jednym referencie i korespondencie w Przemyślu, a po jednym we Lwowie. I o dziwo, personal ten spełnia tosamo z a danie, co poprzedni, z tą jednak różnicą, że nie młóci słomy i nie cedzi wody, bo gen. Iwaszkiewicz woli
„placówkę*1 na froncie niż — na papierze...
$ #
Gdy gen. Iwaszkiewicz zjechał do Przemyśla, przy
szły go powitać różne deputacye, między niemi także syoniści. Generał nie przyjmował deputacyi osobno tylko wszystkie razem „w kółko“, w ypytując przed
stawicieli coiza jedni. Przychodzi kolej na syonistów.
Gen. Iwaszkiewicz pyta co to za „nasielenie‘“ te syonisty?
A djutant tłumaczy m u, że to żydzi.
— Ach, „jewreje"! — odpowiada generał — to ja bardzo się cieszę (z litewska), że ja panów przy św iad
kach przyjm uję. Ja niczem nie handluję... A podno
sząc ręce w górę i pokazując je wszystkim dodał: „a r ę kawiczki to ja zostawiłem w domu. Prasztajtie!
* *
Tłumaczono podobno gen. Iwaszkiewiczowi w W ar
szawie, że powinien się liczyć ze społeczeństwem.
— J a znam społeczeństwo — odpowiedział — bo ja wieszał bolszewików.
* *
Rabini lwowscy ogłosili „chajrem “ (klątwę) na paska- rzy. Większe jednak wrażenie niż „chajrem " robi na lichwiarzach słowo: Iwaszkiewicz! .
Reflex.
P rz ep o w ied n ia p. de T h eb es n a rok 1921 W Paryżu obradować będzie konferencya pokojowa nad projektem przedłożenia prowizorycznych w arun
ków pokojowych Niemcom. Komisya piętnastu przyzna jednogłośnie, że Kielce powinny przypaść Polsce, bo inaczej nie będzie trwałego pokoju. Komisya z siedmiu, uznając, że Kielce pow inny należeć bezpośrednio do Polski zażąda jednak urządzenia plebiscytu wśród lu
dności. Marszałek Foch będzie wzywał do w alki z bol
szewikami, Lloyd George będzie się tem u sprzeciwiał.
W Niemczech Spartakowcy zwyciężą w walce uli
cznej rząd, poczem zostaną rozbrojeni. Czesi ia w rą uroczystą zgodę z Polakam i, wskutek czego legioniści czecho-słowaccy uderzą na polskich. Dla zamanifesto
w ania harm onii państw sprzymierzonych odbędą się walki chorwacko-włoskie, serbsko-rum uńskie, serbsko- greckie. Lloyd George poprosi Niemców, aby zechcieli łaskawie zawrzeć pokój!
Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę.
Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego Kraków urządzi dzień granatowych wstążeczek.
W W arszawie najlepsze ciastka będą u Lursa.
A że b y p rzesta n o g a d a ć...
Dr. Salamon Abeles, koncypient adwokacki w K ra
kowie, przeszedł w r. 1916 na łono Kościoła rzym.-kato- lickiego i rozpoczął nowe życie jako Dr. Stanisław Ablewski.
— Powiedz mi pan —. zainterpelował go nazajutrz w kaw iarni Bisanza kolega jego Dr. Glanzpomader — pocoś się pan właściwie wychrzcił?
— Pytanie! — odparł Dr. Ablewski. — Ażeby prze
stano gadać, że tylko żydzi „dekują się“ przed wojskiem.
P y ta n ia i o d p o w ied zi
— Kto są ci panowie?
— Pierwszy to węgierski bolszewik, a ten drugi to także z Drohobycza...
— A ci?
— To jest deputat sowietów, a ten drugi też siedział w kryminale.
— Tam ci zaś?
— Urzędnik m agistracki, tam ten drugi też paskarz.
— A ci ostatni?
— Poseł związku ludowego, a drugi też mówi zaw
sze, co m u każą...
O B R A Z K I Z O B L Ę Ż O N E G O L W O W A 3 . G ra n a to w a r ze cz y w isto ść
Ukrainiec co dnia strzela I bruk co dnia krwią się broczy.
Umrzeć to nie bagateła A strach ma ogromne oczy.
A więc każdy u nas zatem Twierdzi, że był strzału celem.
Jeden spotkał się z granatem Drugi widział się z szrapnelem.
Każdy pragnąc przyjść do głosu Szerzy wokół siebie plotkę.
Tem u szrapneł wpadł do sosu, Tem u granat zabił ciotkę.
Ten odłamek ma na grzędzie Ten sto kulek dobył z koszóu).
Gdzie popatrzysz bracie — wszędzie / Kandydaci na truposzów.
Hola! dosyć takiej mowy Ja aforyzm piękny złożę:
Granat szukał u nas głowy, Lecz nie znałazł jej nieboże.
H e n r y k Zbierzehow tlń■
N maja 1919.
„S Z C Z U T E K"
Nr. 18. Str. 3— N ie c h s o b ie k o lo g a w y o b ra z i, że od c z p s u, k ie d y d a ją m oim p a cy e n to m , , S z c z u t k a - do c z y t a n ia — u s t a ła p o trz e b a z n ie c z u la n ia c h o ry c h p o d c z a s o p e ra c y l.
C oby b y ło , gdyby ..
—• Jakby się zachował Andrzej Niemojewski, gdyby został w ybra
ny pierwszym prezydentem repu
bliki polskiej?
—■ Zacząłby chodzić na rękach dla odróżnienia się od innych prezy
dentów i dla zamanifestowania swej niepodległej myśli.
* •
— Coby zrobił Nawaczyński, gdyby został Trockim?
— Przestałby wydawać „Liberum veto“ a zaczął wydawać banknoty.
$ *
Coby zrobił pos. Diamand, gdyby był przeorem 0 0 . Cystersów k ra kowskich?
-— W ykląłby pos. Klemensiewi
cza, przeniósłby się do zakonu 0 0 . Bernardynów, ale dalej sprzedawał
by „rosę jerychońską11.
* *
— Coby m usiał zrobić pos. Stan.
Grabski, gdyby został premierem?
■ — Musiałby kupić sobie nareszcie nowe spodnie.
* *
— Coby napisał organ endecyi np. „Gazeta W arszaw ska'1, gdyby Paderewski nagle zmienił przeko
nania i poszedł przeciw niej?
— Zarzuciłaby m u żydowskie po
chodzenie.
— Jakim sposobem?
— Napisałaby, że dziad jego n a zywał się poprostu Bader, ojciec spolszczył nazwisko na Baderewski, a on sam, jako pięcioletnie dziecko wyskrobał w metryce B i wpisał P.
Na fron cie lw ow sk im Ulica Lwowa oryentuje się b a r
dzo szybko w czasie ognia artyleryi i szybko poznaje kto strzela swój czy wróg.
— A poczem to poznajesz? — za
pytałem zuchowatego pędraka na górnym Łyczakowie.
— O, to bardzo łatwo! Nasz wy
strzał to jest krótki, mocny i pewny, bo mówi: Lw [ów-zdrów! A u k raiń
ski granat skomli cienko i nieśm ia
ło zanim wybuchnie. Mówi on:
L w iiiiw — nasz! .
* *
Żołnierza, wiodącego grupę jeń ców ukraińskich zapytują dlaczego zamiast odprowadzić ich odrazu na miejsce przeznaczenia, wiedzie ich ulicami m iasta?
— Bo m ię całą drogę o to prosili.
Mówią, że muszą spełnić rozkaz ko
m endy i być n a święta w samym Lwowie!
P o d słu ch a n e
Rzecz się dzieje w pewnem mini- steryum. Zgłasza się petent, który jest starannie ogolony.
— Czy pan może jest aktorem?
— Skądże znowu? Ja?
— Przepraszam, że pytam . Ale widzi pan, ja byłem przedtem a k torem. Jakoś m i to nie szło, więc zostałem sekretarzem m inisteryał- nym. Posada również dyabła w arta, ale człowiek radzi sobie jak może.
Ja np. widzi pan, założyłem sobie fabrykę smarów i jakoś interes idzie.
W tem słychać dzwonek telefoni
czny.
— Halo? Poznań? Tu W arszawa.
Co? T a bardzo pilna sprawa? Ow
szem, zrobi się... Ale ja tu m am w a
żniejszą. Dlaczego to panowie w P o znaniu nie nabyw ają dotąd smarów z mojej fabryki, przecież był w yra
źny reskrypt m inisteryalny!! Proszę o niezwłoczne zarządzenie w tym kierunku!
R o zw a ża n ia ję z y k o w e D y p l o m a c y a. Słowo to jest niewątpliwie niemieckiego pocho
dzenia i etymologicznie wywodzi się od Dieb. W praktyce tę etymologię przejęli Czesi.
* *
A p r o w i z a c i j a. Ministerstwo nasze lego nazw ania wywodzi to słowo od prow izorium — a niektó
rzy urzędnicy tego m inisteryum od prowizyi. Tem się w yjaśnia lichy stan aprowizacyi u nas.
* *
W o l n o ść . Pojęcie to u nas czer
pie dotychczas etymologię swoją od:
robić coś wolno t. j. powoli.
* *
F a c h o wy. Pojęcie to w zasto
sowaniu do wielu członków obecne
go „fachowego gabinetu" oznacza człowieka, który w biurku m iniste- ryalnem m a wiele fachóul, t. j. prze
gródek, gdzie leżą niezałatwione akty.
* *
W o j s k o . Pojęcie to dla wielu warszawiaków, j wywodzi się od sło
w a wojski, t. j. ten, który podczas w ojny pozostawał w domu dla p il
now ania kobiet i dzieci.
* *
K o n f l i k t , k o n f e r e n c y a, k o n g r e s . Pojęcia te wprawdzie nie lingwistycznie, ale życiowo wiążą się ze słowem Kohn, gdyż w każdem z nich jakiś Kohn gra dużą rolę.
)
Str. 4. — Nr. 18 „S Z
e
Z uT E K"
4 maja 1919M O D Y W I O S E N N E D L A
A) D L A O F I C E R Ó W P I E C H O T Y
M ody w o jsk o w e
Otwieramy w „Szczutku“ ru b ry kę bardzo pożądaną i upragnioną przez szerokie kola czytelników.
W ażna spraw a mód wojskowych jest dotąd zupełnie nieuregulowana. Pod tym względem panuje też wielka rozbieżność zdań; innych reform żą
dają frontowcy krakow skiej linii A B, innych zaś dzielna z.ałoga cu - kierni Lursa. Pewne jest jedno i to mianowicie, że m undur używsił ^ przez t. zw. żołnierzy liniowych jes t za m ało wytworny i elegancki i z u pełnie nie nadaje się do ciężkiej słu
żby etapowej i faifowej.
Poniżej podajem y dwa projekty
(tablice krojów zamówione u firmy Butterix w Ncwym Yorku niestety nie nadeszły na czas.)
A) M undur oficera piechoty:
Kostyum z epoki Louis XVI. Rę
kawy rozcięte wolno puszczone, dessous barwne wedle odznak p u ł
kowych, przy pantofelkach konie
cznie talons rouges, pończochy
4 maja 1919. „S Z C Z U T E K " Nr. 18 — Str. 5.
O F I C E R Ó W W A R S Z A W S K I C H
B) D L A O F l C E f t Ó W I N T E I M D A N T U R Y
»fildecossowe“ w odpowiednim ko
lorze.
B)' M undur oficera intendanłurij.
W stylu zakopiańskim. Rękawy Marszczone, pleureusy z aplikacya- wedle ornamentów „Polskiej Sztuki Stosowanej", toż szame
runki na kołnierzu. Dla odróżnienia --rodzaju broni“ odpowiednie od
znaki na wyłogach np. but, talerz, sztukamięsa itp. Rozety możliwie największe i wydatne.
W k u loarach
— Dlaczego kobiety posłujące do Sejm u są istotami tak bardzo mo- ralnemi?
— Strzeże ich bowiem nietykal
ność poselska.
R eg u la cy a w alu ty
W sferach finansowych pocie
szają się, że korony przyjdą nare
szcie do swej wartości. Wobec bo
wiem ogromnego wzrostu cen papie
ru jest uzasadniona nadzieja, że
wkrótce sam papier użyty na druk
jednej korony w art będzie — jedną
koronę!
U R O C Z Y S T E P O S I E D Z E N I E R A D Y M I E J S K I E J Z ło te myśli
— A właściwie to po co kolega tak się zapracowuje? Ja bo wcale nie.
Przecież to wszystko i tak — ku~
zionne (rządowe).
$ Sie
— Go m iałem innego zrobić? Nie było wyjścia. Tak m usiałem przy
jechać w Polszu i siedzę tu jak na wygnaniu. Ale niech-no tylko tam u nas się uspokoi i skończy z bolsze
wikami, tak ja zaraz do domu wróć ę!
W g ęsich ła p k a c h
— A jednak, pomimo wszystko, trzeba stwierdzić, że Lwów jest m ia
stem nie m ającem wcale zamiłowa
nia kultury.
— Na czem że opierasz to oso
bliwe przekonanie?
— Bo przecież we Lwowie wszyscy teraz cieszą się, że ku l— tura się zmniejszyła!
* *
Z listu sztabowca niemiekiego, służącego w arm ii ukraińskiej: Man neruit hier das polnische Volk
„Lachen“, desshalb, weil alle Polen lachen, wenn m an tiber die ukraini- sche Republik spricht...
D w ie czę śc i lu d n ości Na wieść, że p. F. Anusz, n a d zwyczajny komisarz st. m. W arsza
wy zabronił pismom podburzać jednę część ludności przeciw drugiej — znany powszechnie właściciel tajn e go składu skór zatarł ręce i zawołał:
— Nareszcie! Gazety już nie będą mogły urągać paskarzom!
— Jakto?... Dlaczego?...
— No, przecież paskarze to jedna część ludności, a niepaskarze druga...
N ied ob ry w u ja sze k
Siostrzeniec (do wujaszka, który m u właśnie wyrobił posadę w m ini- steryum aprowizacyi):
— A to mię wuj urządził! Zajaz się dostanę do kryminału!
W dzisiejszej szk o le
— Przetłumacz po polsku p r a żenie: Panem et circenses!
— Kino i kartofle.
P rojekt n ie do w y k o n a n ia Słuszność nakazywałaby, aby tyle cierpiącemu Lwowu trochę ulżyć.
Możnaby np. przesiedlić Lwowian do Krakowa, żeby trochę odpoczęli, a Krakowian do Lwowa, żeby się w ogniu granatów unarodowili.
— Ależ to niemożliwe! Wszyscy Lwowianie na drugi dzień uciekliby z Krakowa do domu, bo w grodzie Krakusa jest strasznie nudno!
D u ży num er
Baba z Krowodrzy potrzebuje gwałtownie rękawiczek, żeby były takie białe „glansowane“, ja k to przed wojną panie z m iasta nosiły.
W eszła tedy z gęstą m iną do sklepu i żąda towaru.
— A który numer? — zapytuje subjekt.
— Krowodrza m urow ana 67.
O g ło sz e n ia z rosyp an ej k a szty Wyjeżdżając na czas dłuższy, od
stąpię piegi, pryszcze, kurzajki i brodawki.
• •
Z powodu krytycznych czasów, energiczny handlowiec szuka zaję
cia m am ki, kucharki i do wszyst
kiego.
* *
Odstąpię sypialnię do egzercyro- warua się.
* *
Spiesząc w niedzielę ulicami Mar
szałkowską, żóraw ią i Kruczą, zgu
biono silny ton.
* *
Poleca się Polki i cudzoziemki po 40 fenjgów funt.
* *
Rundszery do krajania grubej blachy poszukuje wydział aprow i
zacyi m. W arszawy.
* *
Fabryka papierosów nabyw a w większych ilościach nawóz koński i startą słomę z sienników.
K o c h a n y S z c z u t k u !
— Czy to praw da —■ pyta panna Niusia — że cukierniom warszaw
skim zabroniono wypieku ciastek na żądanie amerykańskiej misyi żyw
nościowej?
— Podobno...
— Jakto?... Odbierają ciastka, a nie dają nam Gdańska?... (h)
K A P E L M IS T R Z D C Ł Ż Y C K I
PRENUMERATA KWARTALNA „ S Z C Z U T K A “ WYNOSI OD Kw ltTN iA Kor. 1 6 " - (Mk. 1 0 " - )
M otto: Les extrem es se touchent.
J / l w
s« o
chnt»re««ch
s z ą w i ę d z le m le ć re z e rw /, L l e b u r m a n tk w i ** p e p e e s - f h S t e i n h a u s z a ś Jest od — k o n s e rw y
R ep ub lik a czy m o n a rch ia ?
— Szkoda, że zarzucono myśl re- gencyi w Polsce i że nie będziemy mieli króla.
— Cóż znowu za pomysł?
—: Miałbym bowiem doskonałego kandydata: W ładysław Grossmano.
— Czy pan oszalał?
— Skoro mógł być królem W ła
dysław Herrm ann, czemużby nie m iał nim zostać wspólnik firmy Herrm ann i Grossmann: W ładysław Grossmann.
Z cyklu: F ilozofia p. Cytryna.
T ę p ie n ie za b o b o n ó w
— J a wracałem — zaczął p. Cy
tryn, rum iany jak pom arańcza i do
skonale usposobiony — z Rosyi j a ko garbaty i wiozłem w garbie trzy m iliony rubli.
— Panie Cytryn, skąd pan wziął taką masę pieniędzy?
—. Z ryb. Na Syberyi koło Bajkału jest jedno jezioro. Tubylcy m ają je za święte. J a poszedłem do jenerał- gubem atora i zażądałem, aby mnie dał to jezioro w dzierżawę na lat pięć.
— Czy ty zgłupiał Cytryn? — rzekł jenerał-gubem ator. Przecież to je
zioro święte. Tam nikt od początku św iata ryb nie łapał. Ludność się zbuntuje.
— Panie jenerale — rzekłem — czy pan nie m a sałdatów? Będziemy mieli ryby, będziemy m ieli pienią
dze i oduczymy tych dzikusów od przesądów. To jest właśnie rola dla nas arystokracyi mózgowej odu
czać świat od głupich zabobonów.
Zaczęliśmy łapać ryby. Był bunt.
Spaliliśmy pięć wsi, zastrzeliliśmy trochę głupców, co nie m ają nic lepszego do roboty jak wierzyć w święte jezioro. Oni — te dzikusy — krzyczeli o profanacyi, o święto
kradztwie i sami nadziewali się na bagnety. Moje pieniądze są ze świę
tego jeziora — dobre miejsce, co?
Jak pan myśli?
W dwa tygodnie potem p. Cytryn był bardzo zdenerwowany. Zam ie
rzał przy pomocy oddanych sobie posłów wnieść interpelacyę w sej
mie. O co?
Oto mieszkańcy Kogutkowa p e
wnego dnia zebrali się i rzekli:
— Co? My Kogutkowcy, m am y być odrutowani? Czy to m y stare garnki? Chwalić Boga jeszcze z nas nie ciecze. Jeszcze nie czas nas
drutować.
I łap-cap! zerwali ajruw naokoło Kogutkowa.
Zrobił się gwałt, lam ent, nieszczę
ście! Ten i ów dostał po łbie, ale kogutkowcy odetchnęli.
Odtąd naw et koguty w Kogutko
wie piały radośniej!
— Panie Cytryn, pan się m artw i o ten drut? Przecie pan sobie w y
tknął piękne zadanie niszczenia za
bobonów? Może to też zabobon?
Mnie się nawet zdaje, że święte je
zioro to zabobon w lepszym gatun • ku, niż drut naokoło miasta?
— A mnie się zdaje — rzekł Cy
tryn — że jak sejm interpelacyę odrzuci, to my będziemy musieli Je legrafować do Lloyd George‘a. Pan nie wie, ile kosztuje jeden wyraz telegramu do takiej wysokiej osoby?
G n om
Z a g a d k a
— Zadam państw u zagadkę: Ma dwie oczy i nie widzi m a dw a uszy i nie słyszy, m a ogon i nie m yrda, a skacze tak wisoko ja k Maryacka wieża... Ny, co to jest?.,. Państwo nie zgadujecie? To ja państw u po
wiem: to jest zdechły pies. Ny, ma dwie oczy i nie widzi, ny bo zdech
ły, i m a dwie uszy, a nie słyszy, czy nie tak? A ogonem to zdechły pies też nie m yrda.
— Ale też i nie skacze.
— Ny, ja przecie powiedział, że skacze tak wisoko, jak wieża Ma
ryacka. A ^ ^ y wieża Maryacka ska
cze? Una skacze taksam o wisoko jak zdechły pies...
f
Kierow*1k literacki: Stanisław W asylawski. — W ydawca i redaktor wjpow.: Alfred Altenberg. — Drukarnia Narodowa w Krakowie.
POS iAN*TA(\NY
I M . H - P A D f c R E w 5 K . i E j
M
łFSFTT
tWftfóZAWA
Oj, Grzesinie m ina schudła Gdy łapiduch dał m u szczudła
Choć przecięty i kulawy W rócił chętnie do Warszawy.
BttułMf
G A 2 E Ś
Tam m u dali dnia pewnego
Aw ans na podchorążego. — Psiakrew! Inni uśmiechnięci
Czemu ich tak nie pokręci?!
Jak na złość: panienki idą A on wciąż jest inwalidą!
Igrał z Kazią, igrał z Muszką I •— zapomniał ó sw ym brzuszku
OGNIEM I MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA
R O Z D Z I A Ł X.
Rys. K . Mackiewic*