• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 18 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 18 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

C z e m u z w io s n ą c z u je s z s m u t t k , T u w is ie le c , ta m b o ls z e w ik , C h o c ia ż n aw e t d z ie w c z ę g ła s ic a s z T u je s t b o c ia n , tam p a n ie n k a . P a trz , n a d rz e w ie ś p ie w a , ,S z c z u t e k ‘ ' T y s ią c m a re k je d e n trz e w ik ,

A w k w ia t u s z k u s ie d z i p a s k a rz . OJ, t a w io s n a , oj w io s e n k a l k. w,.

Rok II. NrL 18 C ena n u m eru : D 80fe n . □ 4 maja 1919 r.

T ćrG O J*A fiK xm T 2ri$z

C x w o -

j

P

o l u

&

c z j w

.

(2)

Str. 2. Nr. 18. „ S Z C Z U T E K ‘ 4 maja 1919.

Z m a rtw ien ie

*

W ilno zdobyte! — W dzień Zm artwychwstania radość ogarnia Warszawę.

W ięc m am y tarczę, co kraj osłania, odpędza hen widm o krwawe...

Ciesz się młody, ciesz się stary, że z Polski pierzcha już Azya.

Psiakrew1! ja k na złość, zamknięte bary, a oblać — taka okazy a...

Lecz nie tu koniec jeszcze goryczy.

Nowe powstają wnet troski:

ex-zam achowców tłum się indyczy, że W ilna nie wziął... Dymoułski.

Benedykt Hertz.

G e n e ra ł Iw a szk iew icz

Ma swój „upór litewski1' Belweder, m a go i generał Iwaszkiewicz.

* •

Wojskowe Biuro lwowskie zostało zaraz pierwszym rozkazem gen. Iwaszkiewicza zredukowane z kilkudzie­

sięciu osób na 4, dosłownie cztery, z tego po jednym referencie i korespondencie w Przemyślu, a po jednym we Lwowie. I o dziwo, personal ten spełnia tosamo z a ­ danie, co poprzedni, z tą jednak różnicą, że nie młóci słomy i nie cedzi wody, bo gen. Iwaszkiewicz woli

„placówkę*1 na froncie niż — na papierze...

$ #

Gdy gen. Iwaszkiewicz zjechał do Przemyśla, przy­

szły go powitać różne deputacye, między niemi także syoniści. Generał nie przyjmował deputacyi osobno tylko wszystkie razem „w kółko“, w ypytując przed­

stawicieli coiza jedni. Przychodzi kolej na syonistów.

Gen. Iwaszkiewicz pyta co to za „nasielenie‘“ te syonisty?

A djutant tłumaczy m u, że to żydzi.

— Ach, „jewreje"! — odpowiada generał — to ja bardzo się cieszę (z litewska), że ja panów przy św iad­

kach przyjm uję. Ja niczem nie handluję... A podno­

sząc ręce w górę i pokazując je wszystkim dodał: „a r ę ­ kawiczki to ja zostawiłem w domu. Prasztajtie!

* *

Tłumaczono podobno gen. Iwaszkiewiczowi w W ar­

szawie, że powinien się liczyć ze społeczeństwem.

— J a znam społeczeństwo — odpowiedział — bo ja wieszał bolszewików.

* *

Rabini lwowscy ogłosili „chajrem “ (klątwę) na paska- rzy. Większe jednak wrażenie niż „chajrem " robi na lichwiarzach słowo: Iwaszkiewicz! .

Reflex.

P rz ep o w ied n ia p. de T h eb es n a rok 1921 W Paryżu obradować będzie konferencya pokojowa nad projektem przedłożenia prowizorycznych w arun­

ków pokojowych Niemcom. Komisya piętnastu przyzna jednogłośnie, że Kielce powinny przypaść Polsce, bo inaczej nie będzie trwałego pokoju. Komisya z siedmiu, uznając, że Kielce pow inny należeć bezpośrednio do Polski zażąda jednak urządzenia plebiscytu wśród lu ­

dności. Marszałek Foch będzie wzywał do w alki z bol­

szewikami, Lloyd George będzie się tem u sprzeciwiał.

W Niemczech Spartakowcy zwyciężą w walce uli­

cznej rząd, poczem zostaną rozbrojeni. Czesi ia w rą uroczystą zgodę z Polakam i, wskutek czego legioniści czecho-słowaccy uderzą na polskich. Dla zamanifesto­

w ania harm onii państw sprzymierzonych odbędą się walki chorwacko-włoskie, serbsko-rum uńskie, serbsko- greckie. Lloyd George poprosi Niemców, aby zechcieli łaskawie zawrzeć pokój!

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę.

Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego Kraków urządzi dzień granatowych wstążeczek.

W W arszawie najlepsze ciastka będą u Lursa.

A że b y p rzesta n o g a d a ć...

Dr. Salamon Abeles, koncypient adwokacki w K ra­

kowie, przeszedł w r. 1916 na łono Kościoła rzym.-kato- lickiego i rozpoczął nowe życie jako Dr. Stanisław Ablewski.

— Powiedz mi pan —. zainterpelował go nazajutrz w kaw iarni Bisanza kolega jego Dr. Glanzpomader — pocoś się pan właściwie wychrzcił?

— Pytanie! — odparł Dr. Ablewski. — Ażeby prze­

stano gadać, że tylko żydzi „dekują się“ przed wojskiem.

P y ta n ia i o d p o w ied zi

— Kto są ci panowie?

— Pierwszy to węgierski bolszewik, a ten drugi to także z Drohobycza...

— A ci?

— To jest deputat sowietów, a ten drugi też siedział w kryminale.

— Tam ci zaś?

— Urzędnik m agistracki, tam ten drugi też paskarz.

— A ci ostatni?

— Poseł związku ludowego, a drugi też mówi zaw­

sze, co m u każą...

O B R A Z K I Z O B L Ę Ż O N E G O L W O W A 3 . G ra n a to w a r ze cz y w isto ść

Ukrainiec co dnia strzela I bruk co dnia krwią się broczy.

Umrzeć to nie bagateła A strach ma ogromne oczy.

A więc każdy u nas zatem Twierdzi, że był strzału celem.

Jeden spotkał się z granatem Drugi widział się z szrapnelem.

Każdy pragnąc przyjść do głosu Szerzy wokół siebie plotkę.

Tem u szrapneł wpadł do sosu, Tem u granat zabił ciotkę.

Ten odłamek ma na grzędzie Ten sto kulek dobył z koszóu).

Gdzie popatrzysz bracie — wszędzie / Kandydaci na truposzów.

Hola! dosyć takiej mowy Ja aforyzm piękny złożę:

Granat szukał u nas głowy, Lecz nie znałazł jej nieboże.

H e n r y k Zbierzehow tlń■

(3)

N maja 1919.

„S Z C Z U T E K"

Nr. 18. Str. 3

— N ie c h s o b ie k o lo g a w y o b ra z i, że od c z p s u, k ie d y d a ją m oim p a cy e n to m , , S z c z u t k a - do c z y t a n ia — u s t a ła p o trz e b a z n ie c z u la n ia c h o ry c h p o d c z a s o p e ra c y l.

C oby b y ło , gdyby ..

—• Jakby się zachował Andrzej Niemojewski, gdyby został w ybra­

ny pierwszym prezydentem repu­

bliki polskiej?

—■ Zacząłby chodzić na rękach dla odróżnienia się od innych prezy­

dentów i dla zamanifestowania swej niepodległej myśli.

* •

— Coby zrobił Nawaczyński, gdyby został Trockim?

— Przestałby wydawać „Liberum veto“ a zaczął wydawać banknoty.

$ *

Coby zrobił pos. Diamand, gdyby był przeorem 0 0 . Cystersów k ra ­ kowskich?

-— W ykląłby pos. Klemensiewi­

cza, przeniósłby się do zakonu 0 0 . Bernardynów, ale dalej sprzedawał­

by „rosę jerychońską11.

* *

— Coby m usiał zrobić pos. Stan.

Grabski, gdyby został premierem?

■ — Musiałby kupić sobie nareszcie nowe spodnie.

* *

— Coby napisał organ endecyi np. „Gazeta W arszaw ska'1, gdyby Paderewski nagle zmienił przeko­

nania i poszedł przeciw niej?

— Zarzuciłaby m u żydowskie po­

chodzenie.

— Jakim sposobem?

— Napisałaby, że dziad jego n a ­ zywał się poprostu Bader, ojciec spolszczył nazwisko na Baderewski, a on sam, jako pięcioletnie dziecko wyskrobał w metryce B i wpisał P.

Na fron cie lw ow sk im Ulica Lwowa oryentuje się b a r­

dzo szybko w czasie ognia artyleryi i szybko poznaje kto strzela swój czy wróg.

— A poczem to poznajesz? — za­

pytałem zuchowatego pędraka na górnym Łyczakowie.

— O, to bardzo łatwo! Nasz wy­

strzał to jest krótki, mocny i pewny, bo mówi: Lw [ów-zdrów! A u k raiń­

ski granat skomli cienko i nieśm ia­

ło zanim wybuchnie. Mówi on:

L w iiiiw — nasz! .

* *

Żołnierza, wiodącego grupę jeń ­ ców ukraińskich zapytują dlaczego zamiast odprowadzić ich odrazu na miejsce przeznaczenia, wiedzie ich ulicami m iasta?

— Bo m ię całą drogę o to prosili.

Mówią, że muszą spełnić rozkaz ko­

m endy i być n a święta w samym Lwowie!

P o d słu ch a n e

Rzecz się dzieje w pewnem mini- steryum. Zgłasza się petent, który jest starannie ogolony.

— Czy pan może jest aktorem?

— Skądże znowu? Ja?

— Przepraszam, że pytam . Ale widzi pan, ja byłem przedtem a k ­ torem. Jakoś m i to nie szło, więc zostałem sekretarzem m inisteryał- nym. Posada również dyabła w arta, ale człowiek radzi sobie jak może.

Ja np. widzi pan, założyłem sobie fabrykę smarów i jakoś interes idzie.

W tem słychać dzwonek telefoni­

czny.

— Halo? Poznań? Tu W arszawa.

Co? T a bardzo pilna sprawa? Ow­

szem, zrobi się... Ale ja tu m am w a­

żniejszą. Dlaczego to panowie w P o ­ znaniu nie nabyw ają dotąd smarów z mojej fabryki, przecież był w yra­

źny reskrypt m inisteryalny!! Proszę o niezwłoczne zarządzenie w tym kierunku!

R o zw a ża n ia ję z y k o w e D y p l o m a c y a. Słowo to jest niewątpliwie niemieckiego pocho­

dzenia i etymologicznie wywodzi się od Dieb. W praktyce tę etymologię przejęli Czesi.

* *

A p r o w i z a c i j a. Ministerstwo nasze lego nazw ania wywodzi to słowo od prow izorium — a niektó­

rzy urzędnicy tego m inisteryum od prowizyi. Tem się w yjaśnia lichy stan aprowizacyi u nas.

* *

W o l n o ść . Pojęcie to u nas czer­

pie dotychczas etymologię swoją od:

robić coś wolno t. j. powoli.

* *

F a c h o wy. Pojęcie to w zasto­

sowaniu do wielu członków obecne­

go „fachowego gabinetu" oznacza człowieka, który w biurku m iniste- ryalnem m a wiele fachóul, t. j. prze­

gródek, gdzie leżą niezałatwione akty.

* *

W o j s k o . Pojęcie to dla wielu warszawiaków, j wywodzi się od sło­

w a wojski, t. j. ten, który podczas w ojny pozostawał w domu dla p il­

now ania kobiet i dzieci.

* *

K o n f l i k t , k o n f e r e n c y a, k o n g r e s . Pojęcia te wprawdzie nie lingwistycznie, ale życiowo wiążą się ze słowem Kohn, gdyż w każdem z nich jakiś Kohn gra dużą rolę.

)

(4)

Str. 4. — Nr. 18 „S Z

e

Z u

T E K"

4 maja 1919

M O D Y W I O S E N N E D L A

A) D L A O F I C E R Ó W P I E C H O T Y

M ody w o jsk o w e

Otwieramy w „Szczutku“ ru b ry ­ kę bardzo pożądaną i upragnioną przez szerokie kola czytelników.

W ażna spraw a mód wojskowych jest dotąd zupełnie nieuregulowana. Pod tym względem panuje też wielka rozbieżność zdań; innych reform żą­

dają frontowcy krakow skiej linii A B, innych zaś dzielna z.ałoga cu - kierni Lursa. Pewne jest jedno i to mianowicie, że m undur używsił ^ przez t. zw. żołnierzy liniowych jes t za m ało wytworny i elegancki i z u ­ pełnie nie nadaje się do ciężkiej słu­

żby etapowej i faifowej.

Poniżej podajem y dwa projekty

(tablice krojów zamówione u firmy Butterix w Ncwym Yorku niestety nie nadeszły na czas.)

A) M undur oficera piechoty:

Kostyum z epoki Louis XVI. Rę­

kawy rozcięte wolno puszczone, dessous barwne wedle odznak p u ł­

kowych, przy pantofelkach konie­

cznie talons rouges, pończochy

(5)

4 maja 1919. „S Z C Z U T E K " Nr. 18 — Str. 5.

O F I C E R Ó W W A R S Z A W S K I C H

B) D L A O F l C E f t Ó W I N T E I M D A N T U R Y

»fildecossowe“ w odpowiednim ko­

lorze.

B)' M undur oficera intendanłurij.

W stylu zakopiańskim. Rękawy Marszczone, pleureusy z aplikacya- wedle ornamentów „Polskiej Sztuki Stosowanej", toż szame­

runki na kołnierzu. Dla odróżnienia --rodzaju broni“ odpowiednie od­

znaki na wyłogach np. but, talerz, sztukamięsa itp. Rozety możliwie największe i wydatne.

W k u loarach

— Dlaczego kobiety posłujące do Sejm u są istotami tak bardzo mo- ralnemi?

— Strzeże ich bowiem nietykal­

ność poselska.

R eg u la cy a w alu ty

W sferach finansowych pocie­

szają się, że korony przyjdą nare­

szcie do swej wartości. Wobec bo­

wiem ogromnego wzrostu cen papie­

ru jest uzasadniona nadzieja, że

wkrótce sam papier użyty na druk

jednej korony w art będzie — jedną

koronę!

(6)

U R O C Z Y S T E P O S I E D Z E N I E R A D Y M I E J S K I E J Z ło te myśli

— A właściwie to po co kolega tak się zapracowuje? Ja bo wcale nie.

Przecież to wszystko i tak — ku~

zionne (rządowe).

$ Sie

— Go m iałem innego zrobić? Nie było wyjścia. Tak m usiałem przy­

jechać w Polszu i siedzę tu jak na wygnaniu. Ale niech-no tylko tam u nas się uspokoi i skończy z bolsze­

wikami, tak ja zaraz do domu wróć ę!

W g ęsich ła p k a c h

— A jednak, pomimo wszystko, trzeba stwierdzić, że Lwów jest m ia­

stem nie m ającem wcale zamiłowa­

nia kultury.

— Na czem że opierasz to oso­

bliwe przekonanie?

— Bo przecież we Lwowie wszyscy teraz cieszą się, że ku l— tura się zmniejszyła!

* *

Z listu sztabowca niemiekiego, służącego w arm ii ukraińskiej: Man neruit hier das polnische Volk

„Lachen“, desshalb, weil alle Polen lachen, wenn m an tiber die ukraini- sche Republik spricht...

D w ie czę śc i lu d n ości Na wieść, że p. F. Anusz, n a d ­ zwyczajny komisarz st. m. W arsza­

wy zabronił pismom podburzać jednę część ludności przeciw drugiej — znany powszechnie właściciel tajn e ­ go składu skór zatarł ręce i zawołał:

— Nareszcie! Gazety już nie będą mogły urągać paskarzom!

— Jakto?... Dlaczego?...

— No, przecież paskarze to jedna część ludności, a niepaskarze druga...

N ied ob ry w u ja sze k

Siostrzeniec (do wujaszka, który m u właśnie wyrobił posadę w m ini- steryum aprowizacyi):

— A to mię wuj urządził! Zajaz się dostanę do kryminału!

W dzisiejszej szk o le

— Przetłumacz po polsku p r a ­ żenie: Panem et circenses!

— Kino i kartofle.

P rojekt n ie do w y k o n a n ia Słuszność nakazywałaby, aby tyle cierpiącemu Lwowu trochę ulżyć.

Możnaby np. przesiedlić Lwowian do Krakowa, żeby trochę odpoczęli, a Krakowian do Lwowa, żeby się w ogniu granatów unarodowili.

— Ależ to niemożliwe! Wszyscy Lwowianie na drugi dzień uciekliby z Krakowa do domu, bo w grodzie Krakusa jest strasznie nudno!

D u ży num er

Baba z Krowodrzy potrzebuje gwałtownie rękawiczek, żeby były takie białe „glansowane“, ja k to przed wojną panie z m iasta nosiły.

W eszła tedy z gęstą m iną do sklepu i żąda towaru.

— A który numer? — zapytuje subjekt.

— Krowodrza m urow ana 67.

O g ło sz e n ia z rosyp an ej k a szty Wyjeżdżając na czas dłuższy, od­

stąpię piegi, pryszcze, kurzajki i brodawki.

• •

Z powodu krytycznych czasów, energiczny handlowiec szuka zaję­

cia m am ki, kucharki i do wszyst­

kiego.

* *

Odstąpię sypialnię do egzercyro- warua się.

* *

Spiesząc w niedzielę ulicami Mar­

szałkowską, żóraw ią i Kruczą, zgu­

biono silny ton.

* *

Poleca się Polki i cudzoziemki po 40 fenjgów funt.

* *

Rundszery do krajania grubej blachy poszukuje wydział aprow i­

zacyi m. W arszawy.

* *

Fabryka papierosów nabyw a w większych ilościach nawóz koński i startą słomę z sienników.

K o c h a n y S z c z u t k u !

— Czy to praw da —■ pyta panna Niusia — że cukierniom warszaw­

skim zabroniono wypieku ciastek na żądanie amerykańskiej misyi żyw­

nościowej?

— Podobno...

— Jakto?... Odbierają ciastka, a nie dają nam Gdańska?... (h)

K A P E L M IS T R Z D C Ł Ż Y C K I

PRENUMERATA KWARTALNA „ S Z C Z U T K A “ WYNOSI OD Kw ltTN iA Kor. 1 6 " - (Mk. 1 0 " - )

(7)

M otto: Les extrem es se touchent.

J / l w

s« o

ch

nt»re««ch

s z ą w i ę d z le m le ć re z e rw /, L l e b u r m a n tk w i ** p e p e e s - f h S t e i n h a u s z a ś Jest od — k o n s e rw y

R ep ub lik a czy m o n a rch ia ?

— Szkoda, że zarzucono myśl re- gencyi w Polsce i że nie będziemy mieli króla.

— Cóż znowu za pomysł?

—: Miałbym bowiem doskonałego kandydata: W ładysław Grossmano.

— Czy pan oszalał?

— Skoro mógł być królem W ła­

dysław Herrm ann, czemużby nie m iał nim zostać wspólnik firmy Herrm ann i Grossmann: W ładysław Grossmann.

Z cyklu: F ilozofia p. Cytryna.

T ę p ie n ie za b o b o n ó w

— J a wracałem — zaczął p. Cy­

tryn, rum iany jak pom arańcza i do­

skonale usposobiony — z Rosyi j a ­ ko garbaty i wiozłem w garbie trzy m iliony rubli.

— Panie Cytryn, skąd pan wziął taką masę pieniędzy?

—. Z ryb. Na Syberyi koło Bajkału jest jedno jezioro. Tubylcy m ają je za święte. J a poszedłem do jenerał- gubem atora i zażądałem, aby mnie dał to jezioro w dzierżawę na lat pięć.

— Czy ty zgłupiał Cytryn? — rzekł jenerał-gubem ator. Przecież to je­

zioro święte. Tam nikt od początku św iata ryb nie łapał. Ludność się zbuntuje.

— Panie jenerale — rzekłem — czy pan nie m a sałdatów? Będziemy mieli ryby, będziemy m ieli pienią­

dze i oduczymy tych dzikusów od przesądów. To jest właśnie rola dla nas arystokracyi mózgowej odu­

czać świat od głupich zabobonów.

Zaczęliśmy łapać ryby. Był bunt.

Spaliliśmy pięć wsi, zastrzeliliśmy trochę głupców, co nie m ają nic lepszego do roboty jak wierzyć w święte jezioro. Oni — te dzikusy — krzyczeli o profanacyi, o święto­

kradztwie i sami nadziewali się na bagnety. Moje pieniądze są ze świę­

tego jeziora — dobre miejsce, co?

Jak pan myśli?

W dwa tygodnie potem p. Cytryn był bardzo zdenerwowany. Zam ie­

rzał przy pomocy oddanych sobie posłów wnieść interpelacyę w sej­

mie. O co?

Oto mieszkańcy Kogutkowa p e­

wnego dnia zebrali się i rzekli:

— Co? My Kogutkowcy, m am y być odrutowani? Czy to m y stare garnki? Chwalić Boga jeszcze z nas nie ciecze. Jeszcze nie czas nas

drutować.

I łap-cap! zerwali ajruw naokoło Kogutkowa.

Zrobił się gwałt, lam ent, nieszczę­

ście! Ten i ów dostał po łbie, ale kogutkowcy odetchnęli.

Odtąd naw et koguty w Kogutko­

wie piały radośniej!

— Panie Cytryn, pan się m artw i o ten drut? Przecie pan sobie w y­

tknął piękne zadanie niszczenia za­

bobonów? Może to też zabobon?

Mnie się nawet zdaje, że święte je­

zioro to zabobon w lepszym gatun • ku, niż drut naokoło miasta?

— A mnie się zdaje — rzekł Cy­

tryn — że jak sejm interpelacyę odrzuci, to my będziemy musieli Je legrafować do Lloyd George‘a. Pan nie wie, ile kosztuje jeden wyraz telegramu do takiej wysokiej osoby?

G n om

Z a g a d k a

— Zadam państw u zagadkę: Ma dwie oczy i nie widzi m a dw a uszy i nie słyszy, m a ogon i nie m yrda, a skacze tak wisoko ja k Maryacka wieża... Ny, co to jest?.,. Państwo nie zgadujecie? To ja państw u po­

wiem: to jest zdechły pies. Ny, ma dwie oczy i nie widzi, ny bo zdech­

ły, i m a dwie uszy, a nie słyszy, czy nie tak? A ogonem to zdechły pies też nie m yrda.

— Ale też i nie skacze.

— Ny, ja przecie powiedział, że skacze tak wisoko, jak wieża Ma­

ryacka. A ^ ^ y wieża Maryacka ska­

cze? Una skacze taksam o wisoko jak zdechły pies...

f

Kierow*1k literacki: Stanisław W asylawski. — W ydawca i redaktor wjpow.: Alfred Altenberg. — Drukarnia Narodowa w Krakowie.

(8)

POS iAN*TA(\NY

I M . H - P A D f c R E w 5 K . i E j

M

ł

FSFTT

t

WftfóZAWA

Oj, Grzesinie m ina schudła Gdy łapiduch dał m u szczudła

Choć przecięty i kulawy W rócił chętnie do Warszawy.

BttułMf

G A 2 E Ś

Tam m u dali dnia pewnego

Aw ans na podchorążego. — Psiakrew! Inni uśmiechnięci

Czemu ich tak nie pokręci?!

Jak na złość: panienki idą A on wciąż jest inwalidą!

Igrał z Kazią, igrał z Muszką I •— zapomniał ó sw ym brzuszku

OGNIEM I MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

R O Z D Z I A Ł X.

Rys. K . Mackiewic*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Jestto stolica pokolenia polishm en, które prow adzi tu w alkę z jak im iś H ajdam aks... Od tej chw ili włóczy się po Polsce