• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 20 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 20 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK II. NR 20. CENA N-RU 80 FEN. 18 MAJA 1919

P R U S A K : D U M M E K E R L E ! N I E C H I M S I Ę Z D A J E , Ż E M N I E J U Ż

P O C H O W A L I I...

(2)

Su. 2. - Nr. 20. „S Z C Z U T E K “ 18 m a ja 1 9 1 9 .

Z O R Z E C Z Y Ł U N Y ?

Stanęli zwyciężeni oko w oko Ze zwycięzcami. W yrok zapaść ma, Co w otchłań wtrącić może świat głęboko, Lub go wybawić od wszelkiego zła.

W ażą się losy! Wersalskie rokoko Dziejowej chwili tej użycza tła.

Gra się zaczęła — wzniesiono zasłonę W idzam i ludy w W ersal zapatrzone.

Ostatni akt, czy też dopiero czwarty?

Z zapartym tchem publiczność śledzi grę.

Tragedyi groza, czy kom edyi żarty Zakończą efektowną scenę tę?

Czy trwały pokój zostanie zawarty, Czy zaród now ych wojen lęgnie się?

Któż zdoła zgadnąć, któż przewidzieć może Historyi przyszłą drogę, czy bezdroże?!

Na samą m yśl przechodzą ludzkość ciarki I w szystkie nerwy niespokojnie drżą:

Dopełnią m iary — czy przebiorą miarki?

W ytępią — czy podsycą świata zło?

Czy Niemcom ju ż na zawsze zegną karki, Czy do odwetu ich w przyszłości pchną?

Co otrzym am y z wersalskim traktatem:

Zorze — czy łuny wzejdą ponad światem?...

Jow ialski

O d w rót L loyd a G eo rg « ’a

(Od specya!n«go -wysłannika „Szczutka").

Udało m i się być świadkiem niesłychanie ważnej i znam iennej rozmowy, jak ą Lloyd George prowadził z szefem delegatów niemieckich hr. Brockdorf Rantzau, w parę chwil potem, gdy delegaci niemieccy dowie­

dzieli się o treści w arunków pokojowych. Była to chwila napraw dę historyczna i podniosła, a dla Niem­

ców druzgocąca.

Koalicya odniosła zwycięstwo. W prawdzie, m arszałek Foch. niezupełnie był zadowolony z ubezpieczeń w oj­

skowych przewidzianych w traktacie i prosił Żuka- Skarszewskiego, ażeby poparł jego sprawę w „Nieco­

dziennym Kuryerku Krakowskim", ale po nam yśle do­

szli obaj z starym tygrysem Clemenceau do przekona­

nia, że lepiej będzie jeśli Beaupre napisze o tem w

„Czasie". W celu ubłagania red. Beaupre, objaśniał skłonny do wszystkich ofiar dla ojczyzny tygrys zna­

komitego publicystę w jak i sposób można uzykać wstęp do wesołych lokali paryskich po godzinie 12-tej.

Do ostatka m ieli oni wygórowane nadzieje, że uda im się coś więcej wytargować, że uratu ją Śląsk górny, zatrzym ają Gdańsk i kawałek Poznańskiego. H rabia Brockdorf Rantzau m iał zdaje się w tym kierunku j a ­ kieś obietnice ze strony kierujących dyplomatów a n ­ gielskich, a może i samego W ilsona.

Hr. Brockdorf tuż po wręczeniu warunków pokojo­

wych przystąpił z płaczem do angielskiego prem iera i jął m u czynić bolesne wyrzuty, że Niemców, którzy spodziewali się, że Anglia i Ameryka weźmie ich w obronę przed fochami Clemenceau — spotkał tak bo­

lesny zawód.

Lloyd George, gestykulując żywo, starał się to uspra­

wiedliwić.

— Trudno, robiłem co mogłem. Więcej nie dało się.

— No tak, ale spodziewaliśmy się przecież więcej po obietnicach ekscelencyi. Wierzyliśmy, że wielkoduszność Albionu zapatrzona w am erykańskie ideały spra­

wiedliwości nie d a n am upaść.

— Panie hrabio, powtarzam : robiłem co mogłem.

That is no m y bussines.

— W ięc nie dało się uratow ać dla nas Gdańska, nie

udało się utrącić spraw y przeklętego plebiscytu, wszak­

że ekscelencya obiecywał...

— Obiecywałem, tak, ale wyższe względy dyplom a­

tyczne, wzgląd na opinię Europy, wreszcie moje osobi­

ste zobowiązania.

— Zobowiązania? O wielki Albionie, który światem trzęsiesz, jakie możesz mieć zobowiązanie?

— Yes, miałem. No trudno, stało się, obiecałem w ią­

żąco oderwać Gdańsk i Śląsk górny od Niemiec i mu»ia- łem dotrzym ać obietnicy.

— Jakto? Komu ekscelencya obiecał?

— Obiecałem i dałem słowo Henrykowi Korab K u­

charskiemu. W ybaczy pan wobec tego...

— Można jednak obietnicę cofnąć, wytłumaczyć.

— Nie można. Było już czarno n a białem w ydru­

kowane w „Kuryerze warszawskim “ i wszyscy to czy­

tali. P a n zrozumie... wobec tego...

— Alles uerfallen! — zawołał z boleścią hr. Brock­

dorf i n a znak żałoby rozdarł sobie koszulę n a plecach.

T o b y ło b y n a jlep sze !

— Nie wiesz jaki byłby dla nas lepszy plebiscyt w Prusiech. W edle gmin, czy wedle okręgów?

— Ani jeden ani drugi. Najlepszy plebiscyt dla nas będzie, jeśli plebs niemiecki zrobi cyt i wyniesie się z Polski tam gdzie pieprz rośnie.

F a ta ln a cy fra

W sześć tygodni po zaprzestaniu kroków wojennych zawarto rozejm z Niemcami, w sześć miesięcy po ro- zejmie przedłożono im tekst warunków, więc chyba po sześciu latach doczekamy się definitywnego i ostate­

cznego pokoju! Qui vivra verral

Co kraj to obyczaj

— A przecież koalicya postępuje bardzo mądrze i stosuje zawsze metody działania do obyczajów danego kraju. T ak n. p. sprawę Szlezwika i Holsztynu trakto­

wano n a kongresie w duńskich rękawiczkach, z armii bolszewickiej n a W ęgrzech zrobiono gulasz,.

— Żeby tylko Polsce nie ua waży li bigosu z mazurską

kiełbasą.

(3)

T o i o w o o k on stytu cyi

Wiesa pan, kto jest autorem rządowego projektu konstytucyi polskiej?

— Domyślam się, że p. m inister sztuki i kultur)'.

— Co? Zenon Miriam-Przesmycki?

— Tak jest, najlepszy poeta między m inistram i i najlepszy m inister między poetami.

— Istotnie, projekt ten wygląda na artykuł „Chi­

mery*1. i

* * *

—■ Jednej rzeczy, panie dobrodzieju, nie rozumiem dobrze w tej nowej konstytucyi: powiada ona, że oby­

watelstwo polskie będzie się uzyskiwało z ukończonym 21 rokiem życia, a czem panie dobrodzieju, będzie n a ­ sza młodzież do 21 roku życia?

— Rzecz prosta: cudzoziemcami.

* *

Opracowany projekt konstytucyi wręczono na odje- 2dnem Paderewskiemu. Ten przeczytał go sobie w w a­

gonie i odesłał z drogi p.W ojciechowskiemu z opinią:

— Nienaganny pod względem muzykalnym.

— 1.° znaczy: nadający się do gwizdania — dodał złośliwie na wiadomość o tem p. Bolesław Koskowski.

* *

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność ideałów narodu polskiego, nie cofającego się przed ża­

dnym trudem dla ich pełnego urzeczywistnienia'1.

— Czego przykładem subskrypcya pożyczki w ojen­

nej...

Złośliwy pan jesteś, ale chyba przyznasz, ze to zdanie konstytucyi jest imponujące: „Przeznaczone ku tem u organa dbać będą, aby obywatele, n a świat przy­

chodząc, nie byli obarczeni wadam i dziedziczności.“

Tylko nie wiem, jakie to będą organa?

— Zapewne gumowe.

— Co też pan mówi! Raczej przypuszczam, że będzie to taka instytucya, jaka istniała w starożytnej Sparcie, gdzie obciążone wadam i dziedzicznemi noworodki wy­

rzucano na pustkowie Tajgetu na pożarcie wilkom.

Polska przecież napraw dę m a w sobie coś podobnego do Sparty.

— la k jest, do tej z „Pięknej Heleny1'. Nie brak nam Menelausa, ani Kalchasa. A do „deklaracyi konstytu­

cyi dorobi nam niezawodnie nasz utalentow any pre­

m ier offenbachowską muzykę. W każdym razie libretto jest pierwszej klasy.

Z k ra k o w sk ie g o p o d w ó rk a

— Potrzebuję koniecznie „Pursitschanu“. Nie wiesz gdzieby go można dostać?

— Pojęcia nie mam. Spróbuj jednak u dyr. Trzciń- skiega

— Cooo? Czyżby on zamienił pasek teatralny na ty ­ toniowy?

— Nie, ale m u Pursitschan na brodzie rośnie.

K o c h a n y S z c z u t k u !

Na pałacu Kronenberga w W arszawie, gdzie za cza­

sów śp. Rady regencyjnej m iał siedzibę rząd polski w i­

dniał napis: „Przezorność". To można jeszcze było w y­

rozumieć, tembardziej, że mieściła się tam i kasa poży­

czkowa. Dziś niem a już rządu polskiego w pałacu Kro­

nenberga, za to jest żandarm erya połowa w gmachu przy ul. Czystej. A wiecie jaki napis widnieje nad budyn­

kiem żandarm eryi polowej? „Petrogradzlcie Towarzy­

stwo ubezpieczeń1“

(4)
(5)

18 maja 1919. _____________________________ „S Z C Z U T E K " Nr. 20 — Str. 5.

D O B R O D Z I E J E

J E Ś L I B Ę D Z I E S Z B A R D Z O G R Z E C Z N Ą , Z A R Z Ą D Z I M Y J E S Z C Z E P L E B I ­

S C Y T W W A R S Z A W I E

(6)

Str. 6. - Nr. 20. ,S Z C Z 17 T E K “ 18 m a ja 1919.

P an i P o zn a ń sk a

(W olny przekład, z pana Mickiewicza)

Krzyczą, drą się, pięścią walą W e łbie nie ma nikt oleju Mało Sejm u nie rozwalą, W olna Polska, panie dzieju!

Twardowski siadł w1 końcu stola Niepodległe się rozpiera

„Piszmy konstytucyęl“ wola W iw at frazes et caetera.

Rusinowi, co gral zucha — Szrapnelami Lw ów zamąca Krzyknął: „Hallerl“ koło ucha Już z rusina masz zająca.

Na patrona z trybunału

Co gębował z wielkim krzykiem Zadzwonił kieską pomału Radca stał się łapownikiem.

Ministrowi dla ochłody

Do łba przym knął trzy rureczki Cmoknął: cmok — i czystej wody W ytoczył ze łba pół beczki.

Dyablik byl w tej wodzie na dnie Pejs ja k haczyk, sztuczka kusa j Skłonił się gościom układnie

Skoczył na stół i dał susa.

Ze stołu znów na podlęgę

Rośnie, zmienia strój — z trzewika Kruczą wydobywa nogę

Aż wyrósł na... bolszewika.

„A Twardowski! W ie gejts? bracie (To mówiąc bieży obcesem)

Herste? Czyliż m ię nie znacie?

Jestem przecie — Nachamkesem!

„Teraz kraj wasz moim wreszcie Nie pomoże krzyczeć rety Skoro nawet w Budapeszcie Bolszewickie są sowiety.

„Burżuj rządzi wciąż w W arszawie Lecz gdy ja sw ym jadem plunę To będziecie mieli prawie Taką ja k w Moskwie kom unę.“

Co tu począć? trudna rada Twardowski myśli, oblicza Gdy nagle na koncept wpada I cytuje z Mickiewicza:

„Patrz w kontrakt m ój ty pupilu Tam takie warunki stoją:

Po czasach tylu, a tylu

Gdy przyjdziesz brać Polskę moją Będę miał. prawo trzy razy Zaprządz ciebie do roboty A ty najtwardsze rozkazy Spełnić m usisz co do joty.

Patrz, oto jest sejm u godło Chłop, głupi konserwatysta W sadź m u Lenina na siodło Niech zeń będzie kom unista!‘‘

D yablik widząc pracy ogrom Nie rzekł na to ani słowa Lecz urządził żydów pogrom Rzeszów, Mielec, Kolbuszowa.

Lecz Twardowski rzeki z wijT]iosla:

„Zawczas jeszcze gębę mlaskasz Uczyń m i takiego posła

Co bolszewik jest i paskarz!

Dyablu, który umiał czary Arcylatwa taka praca:

Pognał na sejm, w kuloary 1 wnet — ze Stapińskim wraca.

Jeszcze jedno Nachamkesie Zaraz pęknie moc szatańska!

Patrzaj bolszewicki biesie Oto jest — pani Poznańska.

Przysiąż mi, że ją zaburzysz Zbolszewizujesz bez granic A jeśli przed nią raz stchórzysz To cała zabawa na nic.“

Dyabeł do niego pół ucha Pól okiem na Poznań’ patrzy Niby m yśli, niby słucha Tym czasem blizki rozpaczy.

Gdy m u Twardowski dokucza Od drzwi, od okien odpycha Czmychnąwszy dziurką od klucza Dotąd jak czmycha, tak czmycha.

.4 n .b.

Z e Sejm u

Na galeryi sejm u warszawskiego rozmawia dwóch lingwistów, p°

dłuższem przysłuchiw aniu się obra­

dom sejmowym:

— Jakby tu nazwać tak p ra w d z i­

wie po polsku ten nasz polski par­

lament?

— J a myślę, że najlepszą będzie nazwa, zawierająca charakterysty­

kę: gada męt.

(7)

J 8 _ m a j a 1 9 1 9 ,S Z C Z U T E K' Nr. 20. - Str. 7.

N a b łę k itn e m *oiree W kasynie błękitnem wrzało jak w ulu.

— C‘est incroyable! Impoesible! Z tym i cham am i dalej już nie sposób — perorował z oburzeniem h rab ia Munio.

— Cała ta zabawa w Polskę zaczyna być nudna. Je ­ dyna rada wyjechać, gremialnie wyjechać!!

To rzekłszy pan c. i k. szambelan jął dalej uryw a­

nym tchem czytać projekt konstytucyi, w yjaśniając obecnym m niej zrozumiałe ustępy w języku francu­

skim.

— Ce sont des bolschewiksl Obiecują ograniczyć w ła­

sność pryw atną.

— Ośmielają się znosić wszystkie tytuły i przywi­

leje, z wyjątkiem naukowych

— Cynizm! T ak jak gdyby heraldyka nie była jedy­

ną m ądrą nauką.

Ale oburzenie dosięgło szczytu, gdy n a salę wpadł znany działacz wołyński hr. Z. osiwiały w walce za sprawę narodową. Padł na fotel, m nąc w ręku gazetę 1 nie zdołał z oburzonych ust wykrztusić ni słowa.

— Bydlęta! oszusty! I po to ja złożyłem m ilion m a­

rek na pożyczkę państwową, aby mi polieya w nocy nie przeszkadzała grać spokojnie w baka. To, co oni robią, przechodzi przecież wszelkie granice, to kpiny w żywe oczy. Nie wiecie chyba?

•— Ależ wiemy, wiemy.

— Jakto? Czytaliście list Fronczaka?

— List? Q ui-est-la Fronczak? Nie wiemy.

W tedy hrabia Z. w yjął z kieszeni „Nową Reformę11

i wskazał milcząco list amerykańskiego m ajora F ro n ­ czaka o wizytacyi sanatoryum w Zakopanem.

— Mille diables! Co nas to obchodzi? Jaki związek z naszą sprawą?

— Czytajcie tylko głośno od początku.

A oni jęli c z y ta ć i pobledli. L is t zaczynał się od słów:

Ł a s k a w y P a n i e S a p i e h o !

—- Teraz rozumiecie chyba! W ięc do tego doszło. Po to odzyskaliśmy Polskę zjednoczoną, po to się krew na wszystkich polach bitew lała, po to byli Krasińscy, Tarnowscy, Mycielscy, Lubomirscy, Gołuchowscy, po to wiek cały trudu paszego i znoju, po to tysiąc lat dzie­

jów polskich, ażeby nakoniec przyjechał mydłek z Ameryki, nieurodzony cham emigrancki i do naszego kochanego Dziusia pisał per: Łaskawy panie Sapieho!

Powiedzcie mi, co oni sobie właściwie myślą. P chają naród w przepaść. Ohl la betise. D eptają najświętsze dogmaty tradycyi.

— A właśnie m y — w trącił się Munio — dam y plebsowi dobry przykład i staniem y mocno n a gruncie tradycja, w myśl rozkazu poety: Ale świętości nie szar­

gać, bo trza, aby były. Postąpim y tak jak nasi przod­

kowie, weźmiemy naukę z doświadczeń dziejowych, a um ocnią nas w działaniu świetne wzory z wiekopo­

m nych czasów Konstytucyi 3-go Maja.

— La, la, la! Czyś oszalał? W ięc znowu banialuki:

„wolni z wolnymi", znowu dziecinne rym ki hrabiego Zygmusia: „jeden tylkot jeden cud“...

— Nie rozumiecie mię. Postąpim y tak ja k nakazują święte cienie przodków, czcigodne prochy Potockich, Ponińskich, Branickich. Zawiążemy — Targowicę.

Tel.

W iosna, je s t to p ora rok u ...

Wiosna jest to pora roku

Gdy się czujesz żwawszy w kroku I czy chłopak, czy dziewczyna W każdym jakiś mat się wszczyna

Trawka, fiołek, krzaczek, drzewo W szystko ciągnie cię na lewo.

Ot po prostu gadać co tu?

Mięko w sercu, krucho z cnotą.

Człowiek tylko o tern myśli Czem. jest miłość wzięta ściśle.

I czy nie jest czasem stratą Traktować życie, ja k Plato.

Dlaczego tylko z profilu Zachwycać się ach! Marylą, Albo mówić: „droga Halu!

J^kiż urok w tw ym owalu“.

^ edy właściwie „kobitę banow i to, co zakryte.

Gdy cię myśli te ogarną

zyś nad Wisłą, czyś nad Arno

Nad Sekwaną, czy Gangesem Gardzisz nawet pepeesem A ktyw izm y, pasyw izm y Uważasz za idyotyzm y.

Pokojowe konfereneye

Masz po prostu rzekłszy w pięcie.

Gwizdasz na wojenne scysye Traktaty, sejm y i misye

Lloyda George‘a i W ilsona — Obchodzi cię tylko o n a . Wiosna! Cała do trzewiczka N ajpiękniejsza bolszeuńc.zka.

Pod jej hasłem, lew prawdziwy, Rw iesz się wciąż do ofenzyw y.

I prócz popędu natury Nie chcesz innej dyktatury.

A m i.

J9 C Z Y Ś C I E C N I E M I E C K I ”

Na pułkach księgarskich pojawił się I album „Szczutka".

Składa się na nie 2 6 rysunków odtwarzających prze­

życia żołnierza polskiego w obozie jeńców. Albowiem Kamil Mackiewicz przed przyjściem na świat Szalo­

nego Grzesia — strawił długie lata w obozie jeńców i opowiada nam o tem w swój figlarny sposób. P rztd"

mowę napisał Stanisław Dzikowski, wydał księgę

„Szczutek“, a — śmiać się będą Czytelnicy. :: ::

^dm inigtracya: W A R S Z A W A : Krakow-skie Przedm . 9 ; K R A K Ó W : ul. W olska 19; i LW7Ó W : pl. M aryacki 4 (Hot«l George a)

^ym czasowy adres re d a k c y i: T tr e > a m « r a ta w ynosi: kw art. Mk 10-— K 16-—, z przesyłką Mk 1050 K 16-60; półrocz. Mk 20—

KRAKÓW , ulica W o ^ k a 19. JT K 32' —, z przesyłką, M k 21* — K 83' —: rocznie Mk 40' — K 64' — , z przesyłką Mk 42. — K 66'—

Ki er°Wnlk literack i: S tan isław W asylew sk i. — W ydaw ca i redaktor odpow .; Alfred Altenberit. — Drukarnia Narodowa w Krakowie.

(8)

OGNIEM I MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

R O Z D Z I A Ł X I I .

'

R ys. K . M acJciew ict

Fiku. m iku, fiku, m iku Chodż-no tutaj bolszewiku!

A galganie ty huncfocki

Chciałeś być warszawski Trocki?!

Uroczyście i pomału

Wiodą go do kryminału. Niech warta stąd nie odchodzi Bo tam siedzi wielki złodziej.

W szyscy ludzie robią szpaler Bo dziś ma przyjechać Haller.

Jak to miło, jak to zdrowo

Iść z kompanią honorową.

Cytaty

Powiązane dokumenty

— Radzę Ci, droga Hungaryo ubierać się tylko w naszym

Okoń po raz pierw ­ szy pyskow ał w sejm ie polskim, m arszałek T rąm pczyński chciał się coś bliższego dowiedzieć o tym bolszew iku Tarnobrzeskim.. Służąc

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego