• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 2, nr 34 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 2, nr 34 (1919)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ROK II Nr 34. CENA N-RU 90 FEN. — KI 50 ' 24. SIERPNIA 191*.

A U S T R I A R E D I V I V A Anglia popiera tendencje mo>

Rys. K Grusa parcliistyczne w Austryi

G oddam ! Zdaje się, że ro zp o czą łe m od n ie w ła ściw e g o k o ń c a !!

(2)

Str. 2. — Nr. 34. „S Z C Z U T E K “ 24. sierpnia 1919.

O cześć Wam, panowie złodzieje!

Ślina się ciśnie do ust, zamiast słowa Wszystkie w człowieku skręcają się flaki:

Gdy dzieci ocaliły honor Lwowa To go plugawić chcą stare łajdaki Polskiego świństwa tworząc epopeję O cześć Wam, panowie złodzieje!

( B o h a t e r o m panam y lw owskiej)

Zamiast okopów , lepsze są k on sumy Wszędzie jakiegoś znajdziesz ananasa Ten kradnie cukier, tamten kradnie gumy Albo spirytus. Eh, g u a r d a e p a s s a >

Na froncie żołnierz butów nie ma, nie je O cześć Wam, panowie złodzieje!

Ale na świecie przeróżnie się przędzie I zawsze"'można znaleść jakieś „ale"

Więc Was pocieszę, że... jakoś to będzie Po co koniecznie siedzieć w kryminale

Gdy można jeździć na gumach w aleje-..

O cześć Wam, panowie złodzieje!

!'Bury J a n

OSOBLIWOSCI POZNANIA

— Coż Cię n ajb ard ziej ude­

rzyło w P oznaniu ?

— N apisy. W yobraź, n a u- licy co krok czytacz w oknach sklepow ych lam enty: N iem a m łodzi. Jakto, w ięc im tak da­

lece b ra k m łodzieży ?

— Gdzie t a m ! W szakże to znaczy: niem a drożdży.

PRZEWRÓT NA WĘGRZECH C zytając o żałosnym końcu Szamuełego, poszyw acza zwłok, re p o rte ra , w łam yw acza i ko­

m isarza sowieckiego ktoś rzekł:

— Przyszedł koniec n a bol­

szewików, choć zdaw ało się, że oni w szyscy są bez Icońca.

Pew ien rad ca „D w oru “ chciał Ifia k arcie wizytowej na drzw iach b iu ra w yrzucić w yraz „D w oru"

ale w strzym ał się.

— Hm, p anie dzieju, arcy- książe już do B udapesztu w ró ­ cił, kto tam wie, ja k to jesz­

cze w szystko będzie, panie dzieju...

B I L I Ń S K I

Pytano niedaw no Bilińskiego czy m a istotnie zam iar p o p ra­

w ić znacznie k u rs koro n y au- stryackiej.

— Mam, panie. N iedarm o przecież jestem m ato Polak.

R ÓŻNIC A.

— Jaka, jest różnica między kan ark iem a „kanarkiem ?".

— K anarek siedzi w klatce,

a „k an arek " w sadza do klatki !

(3)

24. sierpnia 1919. „S Z C Z U T E K ‘ Nr. 34. — Str. 3.

J a k sobie m ały K azio w yobraża ko m unikat sztabu; „B o ls z e w ik o m o d cię to ty ły “

H U M O R NA FRONCIE

O ficer kasow y przychw ycił fałszywe banknoty. Podrobienie było świetne.

— T rzeba posłać do W arsza­

wy, n a ostrzeżenie, panie pod­

chorąży, prószę to zrobić.

1 w ręczył m u 10 stów ek fał­

szywych. Podchorąży (matur!ant w ojenny) w ypełnił przekaz pie­

niężny n a 1000 Iv i nadał do W arszawy...

H r. Munio, były rotm istrz Schw arzenberg-d ra g o n ó w :

— Sacre nom... ten Szeptycki, w ziął Mińsk, ale teraz chyba dostanie M aryę T e re s ę !

Por. X. K rólew iak, w oła m nie:

— W yście byli w w ojsku au- stryackiem , przetłóm aczcie mi to bo nie mogę zrozumieć.

P atrzę i w idzę k a rtę służbo­

w ą od re fe re n ta personalu, m a­

jo ra Z., gdzie n a p isa n o :

O ile 'akta zażądane w m ię­

dzyczasie nie prezentow ane, za­

podać treść, gdyż w yszukanie w obecnym czasokresie tylko wedle tutejszourzędow ych n u ­ m erów picrw szo-klaśnie m ożli- wem jest.

K om endantem baonu piecho­

ty został zawodow y oficer... u- łanów.

W oła kom endanta patro lu te­

lefonicznego.

— Z robić połączenie kw ate­

ry sztabu baonu z m oją kw a­

terą.

— D ru t wyszedł, panie ro t­

m istrzu !

— To zróbcie telegraf bez drutu 1

Ja k wiadom o, n a zabieranie psów w pole trzeba zezwolenia.

Olóż nasz lakoniczny do prze­

sady m a jo r w ydał taką k artę służbow ą:

L . 13. Pozwolenie. Por. lek.

Dr. Rozencwejg — fox z obcię­

tym ogonem.

Siostra Aniela — mops.

Z rzęd ziń ski m jr.

GALICYANIN W WARSZAWIE W b iu rze szefa m in isterstw a:

— P an z Galicyi ?

— T ak !

— Jak ie pan m a sLudya?

— M aturę gim nazyalną, po­

tem p raw o skończone.

o— No ! oo dalej ?

— Egzam ina praw nicze z od­

znaczeniem.

— N ic więcej ?

— D oktorat obojga p raw !

— T yle?

— Egzam in ze skarbow ości państw ow ej i p r a k ty k a !

— Jak to n ic więcej ?

— P a n ie ! Ta, buclialteryi pan nic m a !

KURS KSIĘŻYCA

W pew nym kinem atografie n ap isy n a film ach są bardzo pom ysłow e ,a często z dzieł zna­

nych poetów czerpane.

R ozgryw a się straszny d ra ­ m at, kochanek zak rad a się pod okno sw ej lubej a b y ją w śród nocy w ykraść. M oment ten po­

przedza pełen n a stro ju n a p is:

z „O jca zadżum ionych".

„T rzy razy księżyc odm ienił się w złoLy !...

Biedny księżyc! I on także m usi się przystosow ać do zm ia­

n y waluty.

OH, TE PRZEPUSTKI Pew ien generał jedzie w ago­

nem zwykłego wojskowego po­

ciągu do Lwowa.

W chodzi oficer żandarm eryi.

— Proszę najposłuszniej o le- gityinacyę, panie g e n e ra le !

— (Wam w iadom o, kto ja jest ?

— Tak, panie generale !

— Tak w y m yślicie, co ja

bolszew ik lub d e ze rte r? (m aca się rów nocześnie po kiesze­

niach, legitymiacya została w kw aterze).

— Rozkaz jest, p an ie gene­

rale !

— Wy z rozum u zeszli ? Co za mlartyszka dał taki ro zk az?

— Pan, panie g e n e ra le ! Ostatecznie czemś się dow ód­

ca wylegitym ow ał. W najb liż­

szym rozkazie zarządzono, że k o n tro la dokum entów w kie­

ru n k u n a Zachód jest zbytecz­

na...

O Ś W IA T A LU D U

Ja k isłodko jest nieść przed naro d em (oświaty kaganiec — pom yślała sobie Cecylia Nie­

w iadom ska, p o b ie ra jąc 50.000 m areczek honoraryum za ele­

m entarze.

KO CH ANY SZCZUTKU

W śród żydów w iedeńskich szerzy się gw ałtow nie epidem ia patry o ty zm u polskiego. Każdy rad b y uzyskać obyw atelstw o polskie. Ten tw ierdzi, że u ro ­ dził się w B orysław iu, dru g i m a ciocię w Podliajcach, czw arty przysięga się, że jego tate sprze­

d aw ał bób w in Rejszow.

Pytam jednego z nich :

— To dziw ne, że wy tak do Polski ciągniecie, przecież tam podobno są oodzień pogromy.

— Ny, ja wolę wielkie po­

grom y, niż m ałe V ermógens~

abgdjbe.

Co znaczy D. TŚT. ?

©enikin N adzieją.

(4)

Nr. 34. — Str. 4. „ S Z C Z U T E K “ 24. sierpnia 1919.

CICHA PRZYSTAŃ Rys K. Grusa

M a la rz: C ó ż mam ro b ić ! M a lo w a ć nie um iem , chyba postaram się o posadę w m inisterstw ie sztuki

WŚRÓD DOWBORCZYKÓW K apitan Jerzy Zasławski, D ow borczyk, podpisuje kw it:

Zasław ski kpt.

K asow y n a t o :

— P roszę podpisać imię, w y­

magane...

— T ak ja nie znam , jak ła- ty ń sk im ib u k w am i pisze s ią ż e t!

Zgłasza się do ew idencyi b.

oficer.

— P a n porucznik służył w polskiem w ojsku we wrogiem czy też sprzym ierzeniem ?

— W sprzym ierzonem — w rosyjskiem .

— Był pan ra n n y , wzięty przez nieprzyjaciół do uiew oli ?

— R ann y nie. Wzięli m nie raz Piłsudczycy do niew oli, a- lem uciekł.

POD OCHRONĄ LIGI NARODÓW W Zgierzu czy też Tom aszo­

wie pow staje od razu siedem­

naście now ych chejderów , sie­

dem szkół „pow szechnych“ ż ar­

gonow ych i trzy gim nazje. Ma­

ły A ron T igersprung też w y­

b ie ra się do szkoły. „N u tate leben, pyta, a czy te Angliki pozw oliły i gojom zakładać tu­

taj polskie szkołę ? NA UCHO

D aw nym i czasy kłócili się T u rek i Węgier.

T u rek m ów i:

— Gdy nasz su łtan idzie do 0 0 , dw óch w ezyrów go p ro ­ w adzi a kapela jan czarsk a gra...

— Gdy nasz K iraly — odpo­

w iada kuzyn budapeszteński — jest w 0 0 , to m u papierek po­

d aje cesarz austryacki.

„K ochany hr. B ertholdzie — pow iedział pewnego razu nie­

boszczyk F ran c Józef — m ia­

łem sen. Musisz m i go w ytłu­

m aczyć: ialso śniło m i się, że n a łące pasły się dw ie krow y, jed n a chuda, dru g a tłusta i ta tłu sta p o żarła chudą, a wół z głupią m in ą stał n a boku, p a ­ trzy ł n a to w szystko i n ic nie m ó w ił“.

— i„N ajjaśniejszy P an ie — od­

pow iedział hr. B erthold — ta chuda kro w a to A ustrya, ta tłu­

sta to Niemcy, a ten głupi, nie­

p o rad n y w ół to ty N ajjaśn ie j­

szy P an ie — widzisz jak N iem ­ cy p ożerają A ustryę a nic nie mówisz.

To było pow odem dym isyi B erchtolda.

Za p an o w an ia cesarza F ra n ­ ciszka Józefa, w ielką rolę w to­

w arzystw ie wiedeńskiem , odgry­

w ała zn an a z brzydoty księżna M etternichow a. Gdy w ojna w y­

buchła, księżna tak gorliwie za­

ję ła się dziełam i czynnej m iło­

ści bliźniego, że najw yższe sfe­

ry, uznały za stosow ne odzna­

czyć ją jakoś. N a zapytanie, ja ­ kiego odznaczenia pragnęłaby, odpow iedziała księżna, ż e ... . n ajm ilszą nag ro d ą byłoby dla niej, gdyby m ogła choć raz w życiu ucałow ać swego m o n ar­

chę. Cesarz usłyszawszy tę od­

powiedź w estchnął ciężko i zwiesiwszy głowę n a piersi sze­

p n ą ł: Zaiste op atrzn o ść nie o- szczędziła m i niczego !

Z KRAKOWSKIEGO PODWÓRKA

— Czy p an w yjeżdża n a świe­

że pow ietrze ?

— N a świeże pow ietrze ? Nie.

Bo jak w szyscy pow yjeżdżają n a w akacye, to w K rakow ie bę­

dzie świeże pow ietrze.

Z BRUKU LWOWSKIEGO Znany rzeźbiarz p. K urczyń- ski w ydał śpiewnik. R ew anżu­

ją c się w ykona zapew ne prof.

N iew iadom ski biust p. Korole- wicz-W aydowej.

Z POZNANIA

W Poznaniu n a dw orcu kole­

jow ym jest sk rzy n k a listowa z napisem „cogodzinne w ypróż­

nienie".

WESTCHNIENIE

C hroń m nie, Boże, przed u- staw odaw cam i, przed nieprzy­

jaciółm i sam a się obronię.

(5)

I 24. sierpnia 1919. „S Z C Z U T E K “ Str. 5. - Nr. 34

— --- ---

MAISON „OLD ENGLAND"

Rys. M. Berezowskiej

Radzę Ci, droga Hungaryo ubierać się tylko w naszym magazynie. N iejedneg o

ju że śm y pięknie u b r a li...

(6)

Str. 6. Nr. 34. „S Z C Z U T E K ‘ 24. sierpnia 1919.

JAK ZOSTAŁEM URZĘDNIKIEM RZECZYPOSPOLITEJ

( Z pamiętnika samobójcy) R ozdział IV.

P a n Równo ciągle d łu b ał w nosie.

—I i ! to nerw ow a choroba u panja — m ów ił dalej golony i d o d ał z przekąsem — n a tle zresztą ogólno-narodow em . P an pow inieneś b ra ć h y d ro p atję i jech ać gdzie leczyć się.

— T ak i m yślę podać się o urlop, ale dopiero n a lato.

— Do tego czasu nie będziesz p an m iał ju ż n osa — rzekł go­

lony.

U rzędnik z m in ą ptaszka za­

ch ich o tał a dłubinos zaczerw ie­

n ił się i w yszedł n a kurytarz.

Znowu n a sta ła chw ila milcze­

n ia i klekotu m aszyny.

W tem panicz z m in ą p ta ­ szka o d ry w ając się od lektury

„ P a ń sw ow ołnych“ zw rócił się do m a sz y n istk i:

— Proszę pani, czy p an i wie co to jest „krzoska?".

— Ha, h a — ry k n ą ł golony.

— Ii, proszę m i nie przeszka­

dzać — o d rzek ła m aszynistka.

— Co p an i tak w zięła n a p i­

sanie — m ów ił dalej panicz z m in ą ptaszka. P ann o Nusio ! Panno Nusio ! ja k i pani m a dziś ład n y dekolt. W ygląda p ani jak M essalin a!

— P ra w d a ? Już drugi pan m i to pow iada, że ja do Mes- salki podobna.

— H a, h a — ry k n ą ł golony.

— Hi, hi — zaśm iał się p ta­

szek.

— Dzień d o b ry panom — za­

w ołał w tej chw ili D w inia So- b ierad w p ad ając jak bom ba — A, ja k się pan m a panie sę­

dzio ? Zaraz służę. Gdzie pan Rów no ?

— D łubie w nosie na kury- tarzu — m ru k n ą ł golony.

— P an, panie D ura, "nikogo nie oszczędzisz. No, m niejsza z tem. Proszę p an i — ciągnął zw racając się do m aszynistki — odłożyć w szystką in n ą robotę

i zaraz przepisać to w dzie­

sięciu egzem plarzach: „ P la n n o ­ wej organizacji departam entu agitacji czynnej11 — będziem y

• się od tąd panow ie, nazyw ali de­

p artam en tem przygotow aw ­ czym.

— P anie szefie ! Równo do­

stał krw otoku z nosa i moczy głowę pod wodociągiem.

— O desłać go do lekarza — rzucił kró tk o szef, nic o d ry w a­

ją c się od listu.

Pszczoła zam knął drzwi.

— P an n o Nusio ! idę teraz.

Czekam p an ią w ziem iańskiej o 1-ej.

— Ale, nie będę mogła, szef kazał przepisać z a ra z ,- będzie tego ze trzy arkusze.

— E, do ju tra jeszcze szef zmieni. M inister i tak w yje­

chał.

— D obrze, ale oo powiedzieć szefowi ?

— Zaraz zrobim y — rzekł Pszczoła.

D obył z kieszeni kopertę, p a ­ p ier listowy, usiadł i n ap isał.

„K ochana N usio! Jestem cze­

goś n iezd ro w a! Mam 38:7. Mu­

siałam się położyć. P oproś sze­

fa, żeby Cię zwolnił

T w oja m a tk a “.

— 0 , niech pani to pokaże szefowi.

— Z p an a zm yślny chłopak, ale ja nie m am m atk i tylko ciotkę.

— A szef o tem wie ?

— Wie.

— No to powie pani, że ona jest pan i m atk ą chrzestną i dlatego tak podpisuje.

— Ja k Roga kocham , jakby pan zgadł, że tak.

— Już idę. A o 1-ej, niech pan i pam ięta: Ziem iańska 1 Szef tam nie chodzi tylko do L u rsa Do widzenia. Ale, panie — rzekł nagle zw racając się do m nie — nie bądź pan św inią i nie po­

wiedz tego szefowi. I p an u się to przyda. Serwus.

Cóż m iałem ro b ić? R ozbijać biuro, w którem znalazłem o- stoję. Milczałem. Milczałem też kiedy mi D w inia w y jaśn iał m o­

je funkcje, choć ani w ząb nie rozum iałem na czem m ają one polegać. Zostałem zastępcą Dwi- ni n a w ew nątrz ze względu — jak tw ierdził — n a m oje p ra ­ wnicze w ykształcenie i ze względu n a to, że jego samego

„zew nętrzne'1 sp raw y b iu ra po­

ch łan iały zupełnie. D u ra by ł re­

ferentem od sp raw ekonom icz­

nych n a zajętych kresach, R ó­

wno archiw arjuszem b iu ra a Pszczoła sekretarzem . I tak u- pły w ał nam czas. R raliśm y pen ­

sje i czekaliśm y na oczyszcze­

nie kresów , by „puścić w ru ch a p a ra t1' ja k się w yrażał Dwi­

nia. Ale i te zajęcia były zda­

je się zbyt w yczerpujące dla osób niem i obarczonych, bo dłu- bi nos Równo przeniósł się n a

„lepszą1' po sad ę do m inister- ju m ro b ó t publicznych, D ura nie doszedł do dziesiątej stro n ­ nicy Iw anikow a, gdyż już do­

stał w yborne stanow isko jako

„fachow iec ekonom ista1' w u- rzędzie w alki z lichwą, a w re­

szcie pewnego d n ia p a n n a Nli­

sia rzek ła do m nie i Pszczoły:

— Też się tu będę męczyła.

Idę. do K asy pożyczkowej.

— Jakto, czyż p an i tu źle?

— Zle, nie źle, ale urlopu nie m ożna dostać, a tam to i pen ­ sja wyższa i koleżanka m oja, k tó ra dopiero m iesiąc się uczy na urzędniczkę, bo jeszcze ro ­ boty niem a, dostały już dw uty­

godniowy, p łatn y "urlop.

Odeszła p a n n a N usia i nie m iał już kto przepisyw ać sze­

fowi planów reorganizacji b iu ­ ra. Zresztą sam szef przestał je pisać. Spraw y zew nętrzne zaab­

sorbow ały go całkowicie.

W opustoszałem b iu rze ja zo­

stałem z Pszczołą. Ja, ponie­

waż nie um iałem się przenieść gdzieindziej, a Pszczoła dlate­

go, że był tylko b ratem p anny o k tórą się starał Dwina. Po- zatem m iał skończonych sześć k la s i k u rs gim nastyki rytm icz­

nej.

W krótce jednak i on pow ę­

d ro w ał n'a mdlsze gniazdko. Mia­

nowicie szef nasz w yka]kulowa 1 sobie w yższą rangę w w ydzia­

le d la inw alidów i ‘W ziąłPszczo­

łę za sobą.

Na odchodne rzekł mi Dwi­

n ia :

— Zostaw iam i pow ierzam pan u D epartam ent przygoto­

wawczy, dziecię mojego ducha.

Już blizka jest chw ila, kiedy kresy będą nareszcie wolne.

S taraj się więc p an rozszerzyć agendy naszego b iura. Przede- w szystkiem zaś w ystąp pan do m in istra z projektem zakupie­

n ia d ru k a rn i, dla naszego de­

partam en tu , o raz odpow iednie­

go zapasu p ap ieru , by we w ła­

ściwym m om encie nie było zwłoki z akcją wydawniczą.

Skończył, uścisnął m i dłoń i odszedł. Pszczoła uczynił to samo.

Tlmi (C. d. n.)

(7)

Str. 7. — Nr. 34. „ S Z C Z U T E K 24. sierpnia 1919.

Ł O Ż A KASYNA KOŃSKIEGO W E L W O W IE R O Z K A Z !

Choć w polu razem , ja k brat z siostrą, Z Legunką w spólnie staje L egu n , Ich zdania się ścierają ostro, B o każde to przeciw ny biegun.

Aż w szystkim staje w gardle kością Ten spór o rzecz ju ż przesądzoną...

Bo on za mol mi je st miłością, A ona — za ograniczoną.

N ie pomagają so fizm a ty I cytow ana ksią żki karta, P ociski zdań i też granaty...

Legunka strasznie jest uparta.

N a nic teorya ow a zdrad na, Którą ją jego słowa poją:

Źe jeśli w w ojnie m u podw ładna Może nią whidać ...i w pokoju.

Więc różne chłopcy nieszczęśliwe Od szeregowca do m ajora

R ozpoczynają o fen zyw ę, Co do późnego trwa wieczora.

Przysięgi uczuć i rozpacze,

M orderczych środków zastęp now y:

Oczy — to słodkich m in m iotacze, Usta — karabin m aszynow y.

D łonie — w ytraw ni to saperzy, Z b ro jn i w cierpliwość i oskardy...

Lecz nie założą m in y świeżej, Bo granit jest dyabelnie tw ardy.

CH R ZESTN I OJCOWIE

W. W ojsku Pol. służą legio­

niści i legionistki, otóż wiado- ni)o już, jżie |utworzjył,a się „sekcja chrzestnych m atek". Lecz o chrzestnych ojcach dotąd nic nie słychać.

GENERAŁ Z D O M O W E M W Y K SZ T A Ł C E N IE M

Pan G enerał m ówi do żołnierzy, zachęcając ich do bo ju :

... Każdy z was niechaj będzie jako ten Spartakus — z tarczą albo n a ta rc z y ..

N A JST R A SZ N IE JSZ E Z W IER ZĘ

— Jak ie jest d la żydów n a j­

straszniejsze zwierzę ?

— N atu raln ie — pies.

— A w łaśnie, że nie pies, tyl­

ko — kot. M ianowicie ta je­

go odm iana, k tó ra się nazyw a boj — kot.

W dniu urodzin Cesarza Karola Legunka oczy, błękit nióba, Przesłania, cieniem rzęs uparcie;

Wie dobrze, ja k to czuwa,ć trzeba, Bo nieraz siała ju ż na warcie*

W dniu św iąt narod ow ych

L ecz, jeśli buzi zechce dostać Jej Jaś, H allerczyk, pełen szy k u , Legunka w dzięcznie p ręży postać I m ó w i: „ R ozka z! p o ru c zn ik u /“

\ , J a n §effa

Z powodu znacznej podwyżki cen druku, papieru zmuszeni jesteśmy podw yszyć cenę Szczutka.

Szczutek od numeru 3 5 g o kosztować będzie w oddzielnej sprzedaży Mk. 1 K 2 a w pre­

numeracie kwartalnie Mk- 1 0 '— K 2 0 '— Staraniem naszem będzie numery pod każdym w zglę­

dem jeszcze ulepszać. Następny zeszyt drukowany będzie w 3 kolorach

Kierownik literacki Stanisław Wasylewski. Kierownik artyst. Kazim ierz Grus Wydawca i redaktor odp. Alfred A/tenberg,

Drukiem Ign. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.

(8)

OGNIEM I MIECZEM, CZYLI PRZYGODY SZALONEGO GRZESIA — POWIEŚĆ WSPÓŁCZESNA

ROZDZIAŁ XXII.

Rvs K. M ackiew icza.

D yabel .skądś P ru sakó w niesie, Ł adu j m auzer handelesie!

N iechże jasna ich cholera P u k a j szw abię z m aszyngw era.

Stary P rusa k nie b ył m urga Więc się w yp a rł H indenburgą.

Ale m ia ł lęgiego świerka,

Więc Grześ nań r\d>z po raz zerka.

Skądżeś taki d zieln y , pow iedz, W szak jesteś obcokrajow iec.

Żeś tu d zieln ym b yt na froncie

Za to wam p oszlem y — Hącię.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rzecz stoi w zw iązku z obietnicam i, które poczynił kongres pokojow y żydom zam ieszkującym Polskę.. Munio zawsze do

W czasie oblężenia W arszawy przez Niem ców Milanówek uwiecznił się tem na kartach historyi, że istniało wówczas bezpośrednie połączenie kolejowe

Dalsze 3 króliki zarażone cholerą zjadła pew na rodzina z Kaźmierza, która zaraz potem poszła do teatru na W ygnanego Erosa.?. Zbliżam się do

trój przym ierza — siaduje se cicho przy kawie, jakby najzw yklejszy śm iertelnik.. W pow ietrzu coraz bardziej

— Bardzo mi się podoba podniosły, poetyczny styl tej konstytucyi, zwłaszcza ustęp o orle białym, który symbolizować m a jasność, m ajestat, moc, górność

M ieszkańcy tej wsi są zupełnie bezbożni, nie chcą iść do w ojska u kraińskiego i nie żyw ią żadnych uczuć narodow ych dla U krainy... Albo jedno albo

Bolszewicy zostaną sromotnie pobici, poczem zajmą Odessę, Archangielsk, M urm ań i podbiją Syberyę. Ukraińcy będą ostrzeliwać granatam i Lwów, wobec czego

Jestto stolica pokolenia polishm en, które prow adzi tu w alkę z jak im iś H ajdam aks... Od tej chw ili włóczy się po Polsce