• Nie Znaleziono Wyników

Losy powojenne - Pola Katz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Losy powojenne - Pola Katz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

POLA KATZ

ur. 1928; Chełm

Miejsce i czas wydarzeń Polska, okres powojenny

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Szczecin, Lublin, Chełm, Niemcy, Izrael, okres powojenny, powrót do Polski, kibuc, Szkoła Powszechna im. ks. Stanisława Konarskiego, wyjazd do Izraela, rodzina

Losy powojenne

W jakimś czasie nas zwolnili, to znaczy wolno było pojechać z powrotem do Polski.

To były eszelony takie. Ja byłam małoletnia, nie dostałam paszportu, bo nie miałam jeszcze osiemnastu lat, więc pojechałam, tak jak wszyscy jechali. Pojechałam do Szczecina, w Szczecinie byłam w kibucu. [Było tam] dużo rodzin, ci, co byli bezdomni, co nie mieli rodziców, nie mieli się gdzie podziać, byli w tym domu. Byłam parę miesięcy w tym kibucu. Wszyscy robiliśmy to, co trzeba było – trzeba było przyszyć, trzeba było zaszyć, trzeba było ugotować, tośmy to robiły. To było wszystko takie tymczasowe. Stamtąd – ja nie wiem dlaczego – pojechałam do Lublina i w Lublinie byłam w kibucu w Gordonii. To było na Lubartowskiej, ale nie pamiętam, który numer.

[Pewnego dnia] pojechałam do Chełma i byłam w ogrodzie. Sfotografowałam się.

Poszłam szukać mojej szkoły – uczyłam się w szkole Konarskiego na ulicy Lubelskiej, gdzie starostwo było – i ja znalazłam tę szkołę wtedy. To było na początku [19]46 roku, gdzieś w maju czy w czerwcu. Stamtąd z powrotem pojechałam do Lublina, tam się zapoznałam z moim byłym mężem i zaręczyłam się właśnie w Lublinie w Domu Pereca. Potem nas wywieźli nielegalnie z Hagana przez granicę czeską. Myśmy przeszli tę granicę i tam nas zatrzymali. Byliśmy w Niemczech trzy i pół roku. W [19]49 roku, w lutym, pojechaliśmy do Izraela. W Niemczech mieszkaliśmy [we] trzy rodziny w jednym pokoju, wody nie było w kranie, ocieplenia też nie było. W Niemczech ja się pobrałam z moim mężem i urodziłam syna w Kasslu. Myśmy mieszkali w obozie Kassel-Hasenhecke, to jest koło Frankfurtu nad Menem. W [19]49 roku pojechaliśmy do Izraela. To już było prawie legalnie. Ja poleciałam samolotem, bo byłam po operacji w Niemczech. Mój mąż przyjechał później ode mnie, ja z dzieckiem byłam [już] tutaj. Jak on przyjechał, to nas wywieźli do Nabarah.

Sześć i pół roku mieszkałam tam w baraku, cztery rodziny w tym samym baraku.

(2)

Oczywiście, nie było światła i nie było wody w kranach. Musieliśmy dźwigać wodę.

Piasek był po kolana. Tam mieszkałam sześć i pół roku i przeszłam bardzo ciężką operację w [19]50 roku. Potem, w [19]55 roku, ja już wyjechałam do Ramat Ganu.

Mieliśmy dwa małe pokoiki też na komorne, nie swoje. Mieszkałam tam 28 lat, tam się urodziła moja córka. Mam dwoje dzieci – syna [i córkę], mój syn ma troje dzieci, moja córka nie jest zamężna. Córka jest teraz w kraju, a syn wyjechał z dziećmi do Australii. Wpierw pojechała moja wnuczka. Ona jest bardzo zdolna i tam daje wykłady na uniwersytecie.

Data i miejsce nagrania 2006-12-14, Petach Tikwa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Magdalena Ładziak

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W Warszawie ukończyłam Szkołę Główną Służby Zagranicznej, Wydział Dyplomatyczno- Konsularny, napisałam pracę magisterską na temat nieszkodliwego przepływu przez wody

A tak, był szabat normalny, nie cyrkowy, ale jak były święta, na przykład Pesach, to się jadło macę, siedzieli wszyscy przy stole. Czasami zapraszali kogoś, było jakieś

I powiedział – nie chcę się chwalić – że nawet gdybym wzięła coś z tego kosza, to on by mnie nie obwiniał, bo ja byłam taka głodna. [Jego matka] mi dawała jeść

Nie miałam się w co ubrać, nie miałam dosyć jedzenia, nikt o mnie nie dbał, ja nie miałam nikogo. Oczywiście, że były wypadki,

Ja bym bardzo chciała, żeby młodzież się inaczej odnosiła do starszych ludzi, bo to bardzo jest nie w porządku.. Tak szłyśmy i jedna jej dała tak

Nie mówię, że byłam głodna, głodna nie byłam, ale nigdy [niczego] nie miałam, jak pragnęłam czegoś, to tylko mogłam myśleć o tym, a nie mogłam tego mieć.

W [19]45 roku [wróciliśmy] do Lublina, chodziliśmy po ulicach i płakaliśmy, bo w każdym [mijanym] domu [żyła kiedyś] czy rodzina, czy jakieś koleżanki moje.. I było dość

Pamiętam na pewno jak była pierwsza Ballada [Spotkania z Balladą] robiona, to była Ballada szpitalna [Medyczne Spotkania z Balladą], to wtedy jeszcze Jurka z nami nie było..