Lwów, Niedziela dnia 17 Stycznia 1892. Kok n i v
S Z C Z U T E k
P re n u m era ta we Lwowie wynosi całorocznie 10 7,łr.. vółrocznie 5 złr., ćwierć- rocznie 2 zir. 50 ct.. miesięcznic 85 et
N um er pojedynczy kosztuje 2.) ct Dodatek zawiera łam ig łó w k i. sza
rady, zadania szaciiowe
i
inseraty.In seraty drukują się za oołatą 6 ct.
od wiersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.
Inseraty przyjm ują : A dm inistracja
„Szczutka" przy ul. Łyczakow skiej 1. 3.
W W iedniu B iura ogłoszeń: Haasen- stein a <fc Voglera, Rudolfa Mossego i A.
O ppellika.
W P aryżu : Adam. Rue de St.
Peres 81.
S z c z u ie k wychodzi od roku 1868 P re n u m era ta zamiejscowa z przesył
ką pocztowa wynosi całorocznie 10 iłr ., półrocznie 5 tir ., ćw ierćroęznie 2 złr.
•>0 et., miesięcznie 85 ct.
" W ielkiem ksiestwie PoznaiisKiein 3 :alm y 50 fen.
W e F rancji, Szwajcarji i W łoszech całoro«znie 1(! franków.
Prenum erow ać można w A dm inistra
cji _Szczutka“ przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we w szystkich księgarniach ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowycn.
Reklamacyj nie łac a su-.
Listy przyjm uje t tylko opłacone M anuskryptów nie zw raca sic.
P I S M O S A T Y H Y C Z N O - P O J L I T Y C Z N 13.
a.
U nas tak zawrsze! W szystko na papierze Jest obm yślane tęg o , co się z o w ie ;
P rero g aty w y wszystkie mamy szczerze D ane... na piśmie i w słowie.
I jed n o tylko do tej pięknej gam y
Szczęścia nie całkiem d ostraja się ściśle...
To, że wbrew słowom i pismom wciąż mamy Przeszkody o rządu zamyśle.
Żeby na śmiech co kraj zap rag n ą ł sobie, R ząd piękny wprawdzie ukłon złoży jem u Lecz zaraz d o d a : „Jak chcę, tak też z ro b ię !”
I naw et nie powie, czemu.
T ak byw a zawsze... Tak, a nie inaczej
Z sejmem się również dziać zw ykło co roku...
R ząd je st uprzejm y, lecz w ie : kraj wybaczy, Bo co innego je st w toku.
M olestowano wpraw dzie już w jesieni, By sejm otw arty był jak chce ustaw a;
Poszliśmy wówczas z kwitkiem odprawieni, Choć p o p ierały nas praw a.
Teraz historja ta sam a pow tórnie
Jest na tapecie i znów w świetle brzydkiem A spekta nasze... Ejże, znów jak d ...
O dejdziem z nosem i kwitkiem ?
Jakież now ego despektu przyczyny?
D laczego w lutym nie myślmy o sejm ie?
Tym razem rząd już w grzeczności jedyny D om ysł odsłania uprzejmie.
T rzeb a pospiechu dla „W ielkiego W iednia", Pochylm y ted y czoła swe w pokorze...
W iedeń — to w rządzie kwestyj, kw estja przednia, Poczekać przecie kraj może.
N a coś ty rzćszła przez rządu sprzyjanie O Galilejo z tw ą p o k o rą b ied n ą;
Skoro praw a twe zniweczyć jest w stanie
Dziś naw et już m iasto jed n o !
a o G - o .
N iepam iętam daw no roku, K tóry rów nie szlam azarnie Rozpocząłby swoją bytność
— To-ć to istn e są m ęczarnie.
K arnaw ale, co zam yślasz, Ze dotychczas śpisz n ieg o d n ie;
— T aka tw oja opieszałość Za najw iększe starczy zbrodnie.
Słyszę że w kasynie tylko M iejskiem dotąd raz fiknięto;
K arnaw ale j a do ciebie Szlę powyższe dziś
memento.
K arnaw ale, rusz z kopyta, Jeśli litość m asz n a d e m n ą ; R ozjaśń blaskiem swym horyzont, Bo mi w duszy straszn ie ciem no.
B yłeś Gogów protektorem Od wiek wieków... N a zasługi
Czy słyszysz dziecino?
Czy słyszysz dziecino jak jodły tam szumią?
Konary jak trzeszczą i wicher jak dmie?...
Czy widzisz przez szybkę jak chmury się tłum ią I I księżyc jak ledwo, że świecić tam śmie?...
' '
W noc taką serdeńko — niech świeci nas b ro n ią! j Nam oczki co prędzej z a mrużyć do snu — Po lasach i polach złe duchy się gonią, (idy płaczem je zwabisz, to przyjdą i tu...
Matulu! m atulu! więc życie tak marne?
Więc myśmy nie pewni dni naszych i lat?...
0 Bozia nie dobra, gdy noce tak czarne 1 duchy tak straszne zesyła na św iat!.,.
Nie bluźnij dziecino! nie bluźnij kochanie!
Nam Bozia umyślnie strach zsyła, i cień, By dzionek gdy błyśnie, by słonko gdy wstanie, Tent jaśniej, rozkoszniej, powitał nas dzień!
Izy d o r K .
C hcesz-że rzucić cień n ie d b a lstw a , T eraz zw łaszcza, gdyś tak długi
‘i
M am nadzieję, że popraw a W tw oich czynach w net zagości, Ze tw e nędzne safandulstw o Z n ik n ie w talach wesołości.
I że w falach ty c h już spocznę C zarodziejską, cenną perłą, D zierżąc w białej mojej ręce Szyku przepotężne berło.
Telegramy „Szczutka.“
W iedeń d. 17. stycznia. Antisem ici żądają za przykładem centrałów m in istra dla swojej p a rtji. Żądaniu tem u tru d n o rac ji odmówić i lir. Taaffe rozglądą się ju ż za stosow nym kandydatem .
Berlin d. 17. stycznia. M inister fi
nansów zdegustow any deficytem p osta
now ił ustąpić, — albo nową pożyczkę zaciągnąć. Idzie tylko o to, czy się znaj
dzie tak i głupi żyd, co pożyczy.
W iedeń d. 17. stycznia. U silnym i energicznym staraniom naszych m ężów w pływ ow ych udało się tyle, że ju ż dziś je s t absolutnie pewnem , że sejm u w lu
tym nie będzie.
J e st zarazem nadzieja, że w lutym dowiemy się, że i w m arcu sejm nie bę-
Z E T L Z E T O
I K I r 37- t 3 r ł 3:a - -
Najzdradliwszą jest k ry ty k a:
Gdy nowego coś spotyka
Pośród kwiatem słanej drogi — ■ Zaraz rzuca to pod nogi,
A gdy całkiem zmiazdrzy, zdepcze,
„Dokonałam swego" — szepcze.
K . J .
Sprzeczka.
„Co tobie?" — Nie słucha
—r- „Gniewasz się?“ — „Jak jeszcze!‘-
— „Przestaniesz aniołku!
Chodź, niech cię popieszcze!“
f ! •
— „Proszę! zbytek łaski!
Płonę gniewem cała.
Gdybań Ijy.łtiy^tąszkiem.
W świaibym-jjdeąiab;^. ł *»
dzie zwołany. P rzyznać je d n a k należy, że się ci w pływ ow i mężowie zm ęczyli tą w spaniałą akcją.
Publika.
(Głos dawnego mieszczanina lwowskiego.)
Ej, m ieszczany, mieszczan.;/, Co to z w a m i się stało ? Zapom nieliście chyba Przeszłość w aszą j u ż całą.
Inne czasy j a pomnę, Lepsze były zaiste ;
Walie nie• brakło, to praw da, N ieraz szło się na czyste.
A le ru szyć n ik t nie śm iał Żadnej z drobnych spraw w ielu ;
Bo świeciła n a m g w iazda I rozum u i celu.
N ic rzucano n a siebie Tak, j a k d zisia j k a l u m n j i ; Bo w alczący byw ali
Zawsze czyści i clumni.
A d z iś ? Co się d ziś dzieje ? N iechaj P an Bóg zachowa...
Toź publikę robicie I śm iech czysty ze Lwowa.
A z w styd patrzeć się n a to, A ż człek oczy z a m y k a
—J a k Lw ów Lw ow em raz pierw szy T a k a u nas publika.
2 S T .
— „Ja wtedy za tobą Goniłbym po świecie I musiałbym w końcu Chwycić cię w me siecie.“
— „No, to... rybką zwinną Spadłabym w jezioro"...
„Ach, na rybki także Jest sposobów sporo. “
— „Rybkę złowić możesz, Lecz gdy ztąd daleko Wymknę się na zawsze W artką, srebrną rzeką “ —
— „To porywcze fale, Fale ukochane,
Same przyjdą do mnie.
Bo sie morzem stanc “.f . i-
— „Ja w parę zmieniona Chmurką wzlecę z toni“...
• - „Nie ujdziesz mi, chmurko;
Wietrzyk cię dogoni.
Imci pan Onufry.
— Żeby człow iek b ył uczony, ja k dwa je n te lig e n ty razem, toby jeszcze się nie
połapał taj nie pom iarkował, co się tera w e Lwowie robi. Aż w uszach człow ie
kowi dzwoni, i chyba ju ż koniec św iata, taj jeż e li tera ratusz nie pęknie, to chyba będzie ju ż na w ieki stał. Ale kum Maciej m iał rację, bo kum dawno przepow iadał, że te dwa M ichały faram uszkę w mieście ta k długo będą robić, aż oś jen te lig e n - tn ik i się zw ołają i zrobią swój osobny kum itet. Taj praw da, bo oś onegdaj cała hurm a jen telig en tó w się zebrała, i m ają ju ż także swojego prezesa kum itetu, taj p ro g ram drukow any i swoich osobnych kandydatów — i zrobi się tak, że raptem w lizą na ratusz, a obydwa Michały chyba
„Wierz mi, żnclne cudu Ciebie nie ustrzegą...
No... dajże całuska...
No... daj odczepnego!“
Lecz próżno mąż błaga Zawziętość jej gani Ja k sarna przed łowcem, Pierzcha młoda pani.
Jak motylek fruwa Do okoła stołu...
— „Ha, dobrze! będziemy Biegali pospołu;i.
Uciekając, jeszcze
D rw i: — „Gdy ci za rybką, Za ptaszkiem mknąć łatwo, Uchwyćże mnie szybko.
„Uchwyć mnie, gdy łaska;
Weź w objęcia swoje“ ...
* *
Wtem ktoś wszedł... Ja k martwi Stanęli oboje.
staną ja k m alowane figury h et po za m aistratem . I będą się dopiero je n te li
g e n ty śmiać — taj będzie z czego się śmiać.
W łaściwie pow iedziaw szy to aż cięż
ko słuchać, co ludziska w m aistracie na siebie w ygadują. Jak b y oś to w szystko praw da była, to w łaściw ie każdy co ino chodzi do m aistratu, to coś zw ędził. J e den rad n y pow iadają schował do kieszeni całe śmiecie z m iasta i zjadł żyw cem j a kiegoś wyborcę, co na niego krzyczał.
A jed e n Michał, to jak iś z koralam i m iał m ankam ent, a d rugi znow uś coś z klocka
mi m aistrackiem i — i człowiek, ja k to oś w szystko słucha, to ino się obraca, czy oś ja k i radny nie kręci się koło czło
wieka, aby coś wziąć. To oś w szystko niby właściwie śmiech, ule przeciek taka oś poniew ierka m ieszczańska, to w łaści
wie pow iedziaw szy tro c h a w styd, bo co ludziska sobie powiedzą, ja k oś czytają po gazetach. N ajwiększa oś pasja czło
w ieka p o r y ta , że kum z g u b e rn ji czegoś tak i kontentny, ja k b y ambo w ygrał. W i
dać, że kum owi w tak ie h a łab u rd y ino g™!-
A znowuś jenszym bardzo sm akuje oś ta faram uszka, bo pow iadają, że m ają kom edję za durno. Taj praw da. Ludziska pchają się do m aistratu, ja k b y oś do try- atru, taj pow iadają, co tak iej kom edji jeszcze nie w idzieli, a najw ięcej oś śmi- chu, ja k w eźm ie pan łlajw achow icz be
sztać po swojemu. Ale z tego w szyst
kiego będzie oś tak i koniec, co je n te li- g e n tn ik i n a m aistrat się w p a k u ją , taj zacznie się dopiero ku n iracja narodu, taj ty lk o !
To mateczka pani, Tak ich zaszła skrycie...
— „Ślicznie? mówi. Cóż to?
W kotka się bawicie!
„To ona“... — „0 proszę!
To on“... — Ładnie, ła d n ie !■*
— „Ale że też marna Wszystko zaraz zgadnie!...
W jej poczciwem oku Łza wzruszenia świeci, Rzewnie szepczą usta:
— „0, dzieci, o, dzieci"...
St. U.
ZAKOCHANY.
Przez szyby patrzę bezmyślnie W błękitną dal...
Gorzką do okna łzo ciśnie Serdeczny żal...
Ach! Czyżby to czary b y ły ? Wiedziećbym rad,
Że stał się dla mnie — niemiły Ten — miły świat?!...
ROZMOWA GOGĄTEK.
— T y ! co ty sądzisz o rau tach ...
— To zależy, jak w szystko, od dobrej kolacji.
Korespondencje redakcji.
— IF.
we Lwowie.
Należałoby chyba tom osobny wydać. —
Bł. we Lwowie.
Niozrfoane i nudno. —
li. w W iedniu.
Dobrze.Od Administracji.
Prosimy o rychłe odnowienie prenumeraty dla uregulowania nakładu.
Na ustach mi uśmiech — k o n a ! Mówię — przez łzy!
Tęsknota niewysłowiona Mąci me s n y !...
K ilin u tu l R .
Lucida-intervalla.
Źle, gdy w rozterce, głowa i serce, (Co u mnie weszło zwyczajem!) Złote mi słowa, szeptała głowa.
Serce szeptało naw zajem !...
Jak odurzony, na obie strony Serdecznych rad wysłuchałem...
I mojem zdaniem, ciągłein wahaniem, W łaśnie — najgorzej w ybrałem !...
Rozum — szyderca! drwi teraz z serca I dusza ma niespokojna!
Sam nie dam rady, wejdę w układy, Dwu potęg grozi m i: wofnai!;..'*