• Nie Znaleziono Wyników

). W arszaw a, dnia 13 m a rc a 1910 r. T o m X X I X .

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "). W arszaw a, dnia 13 m a rc a 1910 r. T o m X X I X ."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

'WSżBCHH-lcjf

jSfeg.,

,pfr

jsfb. H (

1 4 4 9

). W arszaw a, dnia 13 m a rc a 1910 r. T o m X X I X .

Vfi

TYGODKIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

P R E N U M ER A TA „W S Z E C H Ś W IA T A ".

W W arszaw ie: r o c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.

Z p rze syłk ą pocztow ą r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.

PRENUMEROW AĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W s z e c h ś w ia ta " i w e w sz y stk ic h k się g a r n ia c h w k ra ju i za g ran icą.

R e d a k to r „W szech św iata* 4 p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i : W S P Ó L N A m 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

W I E L O R Y B Y U C H P O C H O D Z E N I E .

(O dczyt, w y g ło sz o n y w „K ółku P rz y ro d n ik ó w "

w K rak o w ie, nieco zm ien io n y i rozszerzony).

N a p y ta n ie , j a k i e zwierzę m ożnaby n a ­ z w ać zw ierzęciem typowo - w odnem , od­

p o w ia d a m y zw y kle bez w ahania: rybę.

Ż adna g r n p a zw ierzęca nie w y d a je się n a m t a k nierozdzielnie zw iązan ą z ż y ­ w iołem w od ny m , j a k g r u p a ryb . Jeżeli j e d n a k ro z e jrz y m y się lepiej w owem n ie p rz e b ra n e m b o g a c tw ie form, ja k i e oży­

w ia głębie mórz, jez io r lub rzek, to obok r y b um ieścić n a m w y p a d n ie całe m n ó s t­

wo in n y c h istot, j a k o również s ta ły c h m ie s z k a ń c ó w w ody. W liczbie ich z n a j­

dą się przedstaw iciele w sz y stk ic h typów zw ierzęcy ch, p o cząw szy od p ie r w o tn ia ­ ków, sk o ń c zy w szy n a k ręgow cach.

N a jw y ż s z a g r u p a kręgow ców, m ia n o ­ wicie k la s a ssakó w , d o s ta rc z a n a m licz­

n y c h p rz y k ła d ó w z ie m now odnego t r y b u życia. W y s ta r c z y p r zy to c zy ć t u ch ociaż­

b y t y lk o n a s z ę w y d rę lub bobra. S płasz­

czony, ł u s k a m i p o k r y ty ogon b o b r a oraz b ło n y p law n e m iędzy palcam i n óg t y l ­ n y c h w y d r y , są to cech y n a d e r ciekawe

dla biologa, j a k o j e d n e z ty sią c z n y c h p rzejaw ów p rzy s to s o w a n ia się organ izm u do w a ru n k ó w życia. Z t y c h sam ych względów z a słu g u je na bliższą u w a g ę i n ­ n a g ru p a ssaków , do k tórej należą n a j ­ w iększe k olosy w spółczesnego ś w ia ta zwierzęcego. G rupą t ą j e s t rzęd wielo­

r y b ó w czyli w a l e n i x) (Cetacea).

O bejmuje on dw a podrzędy: w aleni uzębionych (Odontoceti s. D enticeti) i bez­

zębnych (M ystacoceti s. Mysticeti).

P rz y sto so w a n ie się do życia wodnego j e s t tu t a k u d e rz a ją c e ju ż n a pierw szy r z u t oka, że człowiek, pozbaw iony w y ­ ksz ta łce nia przyrodniczego, uw aża owe olbrzym y m orskie za ry by . S t a r a nazw a polska „w ieloryb “ lub n iem iecka „Wal- fisch“ św ia d cz y o tem w ym ownie. Za­

równo r y b a j a k w ieloryb p o sia d a ją w rze­

cionow atą, w ydłużoną postać, p ły w a ją zapomocą p łe tw i ogona i zarów no nie

i) Sądzę, żo lepiej j e s t u ż y w a ć m niej u ta rte j n az w y „ W a le n ie ‘% niż p o p u la rn iejsz ej „W ielory­

b y " dla o znaczenia rzędu C etacea, a to z p o w o ­ du, że d ru g a z ty c h nazw sto so w a n ą bywa, od- d aw n a w m ow ie naszej p rze w a żn ie ty lk o do ro ­ dzaju B alaena, zw łaszcza zaś do w ie lo ry b a g re n ­ landzkiego, znanego p o w sze ch n ie z ry c in i opi­

sów .

(2)

162 WSZECHŚWIAT

JS6 11

m a ją w y ra ź n ej szyi, u w ło s ie n ia oraz gło­

su. Nic więc dziw nego, że p o p rz e s ta ją c n a o b se rw a c y i p o w ie rz c h o w n e j, człowiek zestaw i w ie lo ry b a raczej z w ielk im szczu­

p a k ie m albo s u m em , niż z j e le n ie m lu b kotem .

Gdy je d n a k ż e z b a d a m y d o k ła d n ie j b u ­ dowę a n a to m ic z n ą ow ych kolosów m o r ­ skich, ja k i e m i są w alenie, p rz e k o n a m y się, że p od o b ień stw o ich do r y b o g r a n i­

cza się do w y g lą d u z e w nętrzn eg o.

N a w e t b r a k uw łosien ia, owej ce ch y c h a r a k te r y s ty c z n e j s s a k ó w , nie zawsze j e s t c ałk ow ity . W y s t ę p u j e t u bow iem jed y n ie re d u k c y a , p o s u n ię ta do m axim um . Z arodek je d n e g o z n a jp o s p o lits z y c h d e l ­ finów e u ro p e jsk ic h , z w an ego św in ią m o r ­ s k ą (P h o c ae n a com m unis), p o s ia d a nie więcej j a k 4 włosy, u m ieszczo n e ponad otw orem u s tn y m . In n e g a tu n k i, o ile d o ty ch c z a s wiadom o, p o s ia d a ją uwłosie-

nie e m b ry o n a ln e nie o wiele bu jniejsze.

Dorosłe w alenie n ie m a l zawsze są ju ż zupełnie nagie.

Że ow a n a g o ś ć sk ó ry w p ły w a w zn acz­

nej m ierze n a osłabienie ta r c ia o wodę podczas pły w an ia, j e s t rzeczą zrozum iałą.

P r z y te m sam j u ż k s z ta ł t ciała w n i e m a ­ łym stopniu um ożliw ia ową łatw o ść, z j a k ą w ieloryb pruje fale m orskie.

K sz tałt ten, w a lco w ato - w rzecio now aty , te c h n ik a z a sto s o w u je do budow y torped i łodzi p o d w od ny ch .

Ja k o org an y r u c h u czynne s ą u w a le ­ ni, podobnie j a k u ry b , p łe tw y i ogon.

P łe tw y w y s tę p u ją t u j e d n a k w liczbie je d n e j tylko pary, a m ianowicie prze d ­ niej. Z ko ńczyn ty ln y c h pozostały n ie­

m al u w sz y stk ic h form s z cz ą tk i kości m iednicow ych, u k r y t y c h głęboko w m a­

sie m ięsnej tu ło w ia (rys. 1). N a z e w n ą trz

jtsf-

7 M

S t '

(F ig . 1).

S z k ie le t -w ieloryba g re n la n d z k ie g o (B alaena m y stic e tu s) oraz k o n tu r y ciała. Vc — z ro śn ię te ze sobą k rę g i sz y jn e (v e rte - b ra e c e rv ica les), F —fiszbiny, S c—ło p a tk a (soapula), H r a ­ m ię (h u m eru s), U — kość ło k c io w a (ulna), B — k ość p ro m ie ­ n io w a (ra d iu s), C— n a p ię s te k (carpus), M c — kości d ło n io w e (m e ta c a rp u s), D x — p alec p ie rw sz y , p o zo stałe 4 p alce nie

oznaczone lite ra m i, P — sz c z ą te k p asa m ied n icew eg o .

d o strzedz m o żn a ś la d t y l n y c h k o ńczyn , w p o sta c i n iew ie lk ic h w y p u k ło ś c i po obu s tro n a c h ciała, u z a ro d k ó w p e w n y c h g a ­ t u n k ó w w aleni.

Co d o ty cz ę odnóży p rz e d n ic h , to n a ­ z e w n ą tr z każ d e z n ic h w y d a je się j e d n o ­ litym p ła te m s k ó ry , nie m a ją c y m po zor­

nie nic w sp ó ln e g o z k o ń c z y n ą s s a k a l ą ­ dowego. W y s t a r c z y w s z a k ż e u s u n ą ć sk ó ­ r ę i części m ię k k ie pod n ią leżące, b y stw ierdzić, że n ie b r a k ta m ani ram ien ia ,

ani kości p rze d ra m ien io w y c h , t. j. ło k ­ ciowej i pro m ien iow ej, ani w reszcie na- p ięstk a , dłoni i palców. P a lce p rzy te m w y s tę p u ją przew ażn ie w kom plecie, a więc w liczbie pięciu, rzadziej w ilości c zterech. Pod t y m w z g lę d e m n ie m a więc tu o d s tę p s tw a od no rm y . N a to m ia s t z n a ­ cznie od n o r m y od b ieg a ilość członów, z k tó ry c h s k ła d a ją się poszczególne palce.

Zw łaszcza zaś u w a le n i uzębionych. Glo-

b ic e p h a lu s np. p o s ia d a palce o długości

(3)

JM® 11 WSZECHSWIAT 163

niez w y k le pokaźnej; palec drugi skład a się t u aż z 14 członów (falang). Owa nadliczbow ość członów palców, czyli hy- p e rp h a la n g ia , j e s t niem al w yłączn ą w ła ­ ściwością waleni; z pośród ssaków je s z ­ cze t y lk o S y re n o w a te (Sirenia), a więc rów nież m ie sz k ań c y wód, w y k a z u ją n i e ­ k ie d y tę cechę, aczkolw iek n ig d y t a k w y ra ź n ie i stale.

Długie palce waleni są złączone ze so­

b ą nieru cho m o , podobnie zresztą j a k

i

w s z y s tk ie inne kości kończy ny przed ­ niej. S t a w r u c h o m y istnieje ty lk o m ię ­ dzy ło p a tk ą a ram ieniem . S k u tk ie m t e ­ go, zw ierzę poru szać może je d y n ie odra- zu całą kończyną, p o słu g u ją c się nią j a ­ ko p łetw ą . P łe tw y w alenia nie działają n a p o d obieństw o potężnych wioseł, j a k to m o g ło b y się zdaw ać n a pierwszy r z u t oka. P e łn ią t u one raczej czynności s te ­ ru , n a d a ją c k ie ru n e k poruszeniom zwie­

rzęcia.

Ruch postępow y w a le n ia zależy niemal w y łącznie od działalności ogona. Ogon m ianow icie pełni fu n k cy ę zbliżoną do tej, k t ó r a cechuje p o ru sz e n ia ś ru b y parowców.

Budow ą sw oją różni się w yb itn ie od ogo­

n a ryb iego , j e s t bow iem p o p ro stu w iel­

kim fałd em sk órnym , ułożonym poziomo n a k o ńc u kręgo słu pa. Na sp iralny c h a ­ r a k t e r je g o u d e rz e ń zwrócono uw agę stosu n k o w o niedaw no. P rz e d te m sądzo­

no, że są one sk ie ro w a n e wyłącznie od g ó ry k u dołowi. Otóż przeczą te m u n ie ­ ty lk o b ezp o śre d n ie spostrzeżenia doko­

n a n e n a ż y w y c h zw ierzętach, zwłaszcza przez Muriego i Scoresbya, ale również s a m a p o sta ć i w y m ia ry dwu skrzydeł ogona. J u ż Murie, p r z y p a tru ją c się w y ­ r z u c o n e m u n a b rz e g wielorybowi, n a le ­ żą ce m u do rod zin y p letw a li (Balaenopte- ridae), zauw ażył, że w m ia rę z sy ch a n ia ogon s k rę c a ł się śrubow ato. Je d n o ze sk rz y d e ł zaginało się ku górze, drugie k u dołowi.

Oprócz ty c h i kilku inny ch obserw acyj, n a u k a obecnie m a do rozpo rząd zen ia w y ­ n iki d o k ła d n y c h b ad ań em bryologicznych.

Zaw dzięcza j e n a jz n a k o m its z e m u dziś z n a w c y w aleni, profesorow i Kiikenthalo- wi z W rocław ia. Stw ierdził on, że już u zarod kó w wielu g a tu n k ó w w y s tę p u je

owo c h a ra k te r y s ty c z n e s k ręcen ie ogona.

P rz y tem zawsze p ra w e sk rzydło j e s t od­

gięte k u dołowi, lew e zaś niem al w szę­

dzie k u górze.

Jakiż w niosek m ożnab y w yprow adzić z tej śru b o w a te j b u d o w y ogona? W nio­

sek następ ujący: siła, w y tw a r z a n a za ka- żdem uderzeniem ogona, daje się rozło­

żyć n a dwie składowe. Z ty c h j e d n a po­

suw a całe ciało naprzód, d r u g a zaś je d n o ­ cześnie s k rę c a i w y g in a je lekko ku stro nie lewej. W s k u te k tego lew a poło­

w a ciała, a zwłaszcza głowy, ulegnie sil­

n iejsz em u oporowi wody, a więc, silniej zostanie przez nią uciśnięta. J e s t to p u n k t w y jś c ia dla śmiałej teoryi, w y s n u ­ tej przez K u k e n th a la . Głosi ona, że po­

wyższa fu n k c y a ogona pozostaje w związ­

ku z a s y m e try ą czaszki w aleni x).

Że a s y m e try a t a k a istnieje, o tem p rze­

konać się można łatw o, ogląd a jąc czasz­

k ę jak ie g o k o lw ie k prze d staw ic iela w ielo­

ryb ów uzębionych. Kości lewej s tro n y czaszki są t u w y ra ź n ie m niejsze, niż k o ­ ści s tr o n y praw e j, n a to m ia s t silniej roz­

rosły się na grub o ść. Otóż powyżej w spom nianą różnicą w ciśnieniu, k tó re w oda w y w ie ra n a dwie połowy czaszki, K ilkenthal tłum aczy ową s ta łą i w y b itn ą różnicę w rozroście kości. P rz ez dobór n a tu r a ln y byłoby, j a k się zdaje, n iełatw o w y tłu m a c zy ć to zjaw isko. T ru d n o p rz y ­ puścić, b y w walce o b y t n ie re g u la rn a budow a czaszki o d e g ra ła rolę cechy w y ­ bitnie korzystnej dla w alen i i je d y n i e z powodu tej okoliczności u trw a liła się i spo tę g ow ała t a k silnie z biegiem ro z ­ woju g e n e alo g ic z n e g o ty c h zwierząt.

P o m in ą w sz y ju ż a s y m e try ę , czaszka waleni p r z e d s ta w ia k ilk a in n y c h osobli­

wości, b ę d ą c y c h rów n ież w y n ik iem p r z y ­ stosow ania do w o dneg o try b u życia. J a k wiadomo, w ielo ry b g ren la n d z k i lub j a k i ­ kolw iek in n y prze d staw ic iel w aleni — zw ierząt ssąc y c h , o d d y c h a ją c y c h p łu ca ­ mi—m u si co pew ien czas zaczerpnąć po-

!) O zja w isk u a s y m e try i u w ale n i w sp o m i­

nam tu ty lk o m im ochodem ; o bszerniej ro zp a tru ję j e w „K osm osie". („ P rz y c z y n e k do a s y m e try i

czaszki w a le n i" —K osm os, 1909).

(4)

164 W SZECHSW IAT <N° 11

w ietrzą. O tw ór nosow y, n i e p a r z y s t y n w a le ni u zębio nych, p r z e s u n i ę t y j e s t ku szczytow i czaszki. To też w y s ta je po­

n a d wodą, g d y z w ie rz ę tu ż pod je j po­

w ie rz c h n ią p ły w a lu b leży n ieru c h o m o.

D aw niej p o w sz e c h n ie sądzono, że otw o­

r a m i n o so w e m i w ie lo ry b w y r z u c a w gó­

r ę potężne s łu p y w ody, n a p o do b ień stw o o lbrzym iego w o d o try sk u . J u ż A r y s t o t e ­ les w z m ia n k u je o tem . W c ią g u s tu le c i upięk szon o b łęd n e owo m n ie m a n ie fan- t a s t y c z n e m i op isam i i uw ieczn ion o n a licznych r y c in a c h . W istocie m a m y t u do czy nienia j e d y n i e z o lb rz y m ie m i m a ­ s a m i p o w ie tr z a i p a r y w o d n e j. Kolos tej m iary, co w ie lo ry b g r e n la n d z k i, w y ­ d y c h a je z w ie lk ą siłą. P a r a w o d n a ozię­

b iona gw a łtow n ie , u l e g a s iln e m u z a g ę s z ­ czeniu. P rz y b ie ra w y g lą d obłoczka, s t r z e ­ lającego n ie k ie d y n a w y s o k o ś ć k i l k u n a ­ s t u m etró w . P ro c e s o w i t e m u to w a rz y ­ szy szum, j a k w razie w y p u s z c z a n ia p a ­ r y z kotła.

Że w oda nie m o g ła b y zn a le ść u jś c ia p rzez o tw o ry nosow e, o t e m ś w ia d cz y położenie k r ta n i . J e s t ona, m ianow icie, zw łaszcza u w aleni u z ę b io n y c h t a k sil­

n ie w y s u n i ę ta k u górze, że z a m y k a w e j­

ście do k a n a łó w n o s o w y c h od s tro n y j a ­ m y u s tn e j. W ogóle oprócz roli p rzew o ­ dów o d d echo w ych , k a n a ły n o so w e nie p ełnią ju ż ż a d n y c h i n n y c h czynności.

Z m ysł w ę c h u bow iem , w ś ro d o w is k u wod- n em , w k t ó r e m ż y ją w alen ie, s ta ł się z b y te c z n y m i u le g ł p rze w aż n ie c a łk o w i­

te m u zanikow i.

Z in n y c h o rg a n ó w z m y słó w oko u d e rz a sw o ją n ie z m ie rn ie g r u b ą t w a rd ó w k ą . T w a r d ó w k a t a oraz obfitość g ę s ty c h s i a ­ t e k n a c z y n io w y c h m a znaczenie f u te r a łu och ron n ego . Dla ok a to u r z ą d z e n ie j e s t n iez m ie rn ie w ażne. W czasie z a n u r z a ­ n ia się w a le n ia w g łę b in y m o rs k ie p o ­ w s t a j ą silne w ir y i p rą d y . W y n i k a j ą c e s tą d różnice c iś n ie n ia w o d y m o g ły b y od ­ bić się b ardzo u j e m n ie n a d e lik a tn y m narz ą d z ie w zroku, g d y b y n ie było osłon pow y ższych.

O rgan słuc hu , u k r y t y w ś ró d ś c ia n k o s t ­ n y c h , m niej j e s t n a ra ż o n y n a u s z k o d z e ­ nia. J a k o ż nie z n a jd u j e m y t u te g o r o ­ dzaju u r z ą d z e ń o c h ro n n y c h , j a k w oczo­

dole. W idoczne j e s t je d y n i e silne z w ę ­ żenie p rze w o d u słuchow ego, połączone p r z y te m z z u p e łn y m z a n ik iem m uszli ze­

w n ę trz n e j. Pom im o tej częściowej re- dukcyi, n a rz ą d słu cho w y j e s t, j a k się zdaje, dość w ra ż liw y n a p o d raż n ien ia dźwiękowe.

Sam e w alenie są niem al w s z y s tk ie p o ­ zbaw ione głosu, z pow o du z a n ik u s t r u n głosow ych. O ile wiadomo, j e d e n ty lk o g a tu n e k , M e g ap te ra boops, nie j e s t s k a ­ z a n y na u sta w ic z n e milczenie. P r z e s t r a ­ szony lub zranio ny , w ieloryb t e n w y daje przeraźliw e dźwięki. Możnaby j e podo­

bno p rz y r ó w n a ć do rozpaczliwego k w i ­ czenia całej ho rd y z a rz y n a n y c h w ieprzy.

D źw ięki te p o w s ta ją zap ew ne w s k u te k d r g a n ia c h rz ą s te k k r ta n io w y c h i u ch o­

dz ą n a z e w n ą trz przez k a n a ły nosowe.

Mózg, p o k r y ty licznem i brózdam i, d o ­ s ię g a u w ielk ich g a tu n k ó w rozm iarów z nacznych. Np. u j e d n e g o okazu Balae- n o p te r a m u sc u lu s wTa ga m ózgu w y n o ­ siła w e d łu g G u ld b e rg a przeszło 6£ kg.

N a pozór j e s t to b ardzo wiele. Gdy j e ­ dn akże z w rócim y u w a g ę , że posiad acz m ó zg u powyższego miał nie mniej j a k 19 m e tr ó w długości, to w a g a ow a okaże się n iesły c h an ie drobną. Dość powiedzieć, że u tegoż g a t u n k u od p ow iada ona za­

ledw ie Vi

4

ooo całko w itej w a g i ciała. W o ­ bec tego z d aw ało by się, że władze p s y ­ chiczne w a le n i sto ją n a poziomie b ardzo niskim . T y m c z a s e m liczne o b se rw ac y e s tw ie rd z ają , że t a k n ie j e s t b y n a jm n ie j.

D otyczę to zw łaszcza w aleni uzębionych, u k tó ry c h w y b itn ie ro zbójniczy t r y b ż y ­ cia w p ły n ą ł rów nie dodatnio n a rozwój in teligencyi, j a k u drapieżnik ów lą d o ­ w ych. Ufne w s w ą potężną bro ń , złożo­

n ą z dz ie siątkó w o s tr y c h i d ług ich zę­

bów , różne g a tu n k i delfinów r z u c a ją się n a w ie lo ry b y znacznie od siebie większe.

N a p a d y te w y k o n y w a ją często g r o m a d ­ nie. N a w et olbrzym ie głowonogi, u k r y te w z a k ą t k a c h s k a ł p o d w od ny ch , t a k n i e ­ bezpieczn e ze w zględ u n a sw e liczne s s a w k i i n a siłę p o tę ż n y c h ram ion, u l e ­ g a j ą n a p a śc i w ię k szy c h g a tu n k ó w w ale­

ni uzębionych.

Groźnym ro zb ó jn ik ie m j e s t n a rw a l

(Monodon monoceros), k tó re g o to g a t u n k u

(5)

WSZECHSWIAT 165 M 11

sam iec uzbro jo ny j e s t je d n y m zębem n ie ­ zw ykłej, bo dochodzącej do 2— 3 m etró w długości. Ząb ten, będący, j a k się zdaje, niez m ie rn ie w yd łu ż o n y m kłem, ste rc zy k u przodowi z lewej s tr o n y szczęki g ó r ­ nej, n a podo b ieństw o włóczni. U chodził on dawniej za ró g m ity czn eg o je d n o r o ż ­ ca i ceniony b ył niem al n a w ag ę złota.

Większe jeszcze niż na rw a l s p u sto sz e ­ nia w śró d m ieszkańców oceanów szerzy j e d e n z n a jo k a z a lsz y c h delfinów, noszący pięknie b rz m ią c ą nazw ę Orca gladiator.

W żołądku je d n e g o tylko osobnika Esch- r ic h t naliczył, co brzm i w p ro st n ie p ra w ­ dopodobnie, 13 delfinów i 15 fok. Z w y ­ j ą t k ie m je d n e g o okazu w szy stk ie zostały

p o łkn ię te w całości, gdyż ostre, sto żk o­

w a te zęby, zbudow ane w e d łu g je d n e g o t y lk o wzoru, przeznaczone są u w aleni u zębion ych je d y n ie do c h w y ta n ia i p rzy ­ t r z y m y w a n ia zdobyczy. Owo połykanie zdobyczy w całości, w połączeniu z b r a ­ k iem g ruczołów ślinow ych, obarcza żołą­

dek pracą, m ają c ą n a celu n ie ty lk o s t r a ­ wienie, ale uprzednio jeszcze rozmiażdże- nie p o k a rm u . Odpowiednio do teg o p ie r w ­ sza z p ośród trz e c h części żołądka op a­

t rz o n a j e s t od ś ro d k a z rogow aciałym n a ­ b łonk iem i w zm ocniona silnem um ięsie- niem.

W zn acznie łatw ie js z y i spokojniejszy sposób z d o b y w a ją pożyw ienie w alenie drugiej g r u p y —b ezzębne M ystacoceti. Tu n ależy np. w sp o m in a n y w opisach w y ­ p r a w p o d b ie g u n o w y c h i zn an y z r y c in w ielo ryb g r e n la n d z k i (Balaena m y s tic e ­ tus), pospolity w A t l a n t y k u pletw al m ały ( B a la e n o p te ra acu to-rostrata) i w iele in­

n y c h g a tu n k ó w .

Z a m ia s t zębów, k tó ry c h zaw iązki u le ­ g a ją zanikow i z b ieg ie m rozw oju embryo- n a ln e g o , posiadają one fiszbiny. Są to d w a sz ere g i poprzecznych zrogow aciałych fałdów błon y śluzow ej, z w ie sz a ją c y c h się z b rz e g ó w szczęk górnych. L iczb a t y c h b ard zo w ąsk ich , w ydłu żo n ych p ły t, zw a ­ n y c h z n ie m ie c k a fiszbinami, dosięga pa- r u s e t z k ażdej s tro n y , a długość k i lk u m etró w . B rz e g fiszbinów od w n ę t r z a j a ­ m y u s tn e j j e s t wystrzępiony. W ie lo ry b p ły w a czas j a k i ś z o t w a r t ą paszczą.

W chwili z a m y k a n ia jej w oda p rze są c za

się przez ów filtr rogowy, za j a k i można u w ażać fiszbiny; zdobycz jednocześnie s k u tk ie m r u c h u potężnego jęz y k a d o s ta ­ je się do w ąskiego stosunk o w o przeły­

ku. U pletw ali (Balaenopteridae) ciągnie się s zereg sk ó rn y c h fałdów podłużnych n a po d g a rd lu . Mają one n a celu zwięk­

szenie j a m y ustn ej, z pow odu istnienia ich bow iem j ę z y k może w c isk ać się głę­

boko w obręb szczęk dolnych.

P o k a rm waleni b e z zęb ny ch s k ła d a się p rzew ażnie z m ale ń k ic h skorupiaków , meduz, ry b ek , z d ro b n y c h mięczaków zwłaszcza g a tu n k u Clio borealis i t. d.

Że ilość tego pokarm u, w y s ta rc z a ją c ą n a zaspokojenie głodu wieloryba, n ależy li­

czyć na se tk i litrów, j e s t rzeczą zro zu­

miałą w obec kolosalnych rozm iarów, j a ­ kie osią ga ją w iększe g a tu n k i. N a jw ię k ­ szy pletw al B alaenop tera m usculus np.

p rze k ra cz a długość 26 m etró w i pod ty m względem zajm uje pierw sze miejsce wśród w sz y s tk ic h przed staw icieli w sp ółczesne­

go ś w ia ta zwierzęcego. W a g a n ie k tó r y c h jego okazów wynosić m a ok. 100 000 kg.

Nie można dokładnie oznaczyć w a g i w alenia; o g raniczy ć się w y p a d a do obli­

czenia objętości wieloryba, a s tą d w y ­ prow adzić ciężar wody, w y p a rte j przez ciało d a neg o okazu. Ciężar właściw y w a ­ lenia i wody j e s t niem al je d n a k o w y . T łu ­ m aczym y to sobie sto s u n k o w ą lekkością elem entów ko stn y c h , złożonych głównie z s u b s ta n c y i g ąbc za ste j, n a stę p n ie obfi­

tością p u s ty c h p r z e s trz e n i w czaszce, wreszcie znaczną ilością tłuszczu. Z p o ­ wodu tak ie g o s to s u n k u w alenie poruszać się m ogą w wodzie lekko i żwawo. Ce­

luje w te m zw łaszcza z grabn y, z w in n y delfin, opiew any ju ż przez Ow idyusza i in n y c h poetów R zym u staro ż y tn e g o . I g ra jąc w falach m orskich, delfin to w a ­ rzyszy niera z przez długi czas o k rę to m żaglowym, a n a w e t s z y b k im parow com . S to jący n a pokładzie podróżny raz po raz s p o s trz e g a w y s m u k ły w rzecion ow aty t u ­ łów zw ierzęcia, w y c h y la ją c y się ponad pow ierzchnię m orza p ię k n y m , pełn y m gracyi, falistym ru ch e m . W razie ż w a w ­ szych pląsów teg o ro d za ju dostrzedz m o­

żna doskonale n iety lk o c z arn y g r z b ie t

delfina ale i spód ciała, p o ły sk u ją c y b ia ­

(6)

166 W SZECHSW IAT JV« 11

ła w ą b a r w ą lśniącej s k ó ry . E s te ty c z n e wrażenie w id o k u p o tę g u je się jeszcze w g o d z in a c h p rze d w ie c zo ro w y c h , g d y ciem na s y lw e tk a z w ierzęcia s ta n o w i p r z y ­ j e m n y dla oka k o n t r a s t z falami, zaróżo- wionem i w p ro m ie n ia c h zacho d ząceg o słońca. N ie rz a dko p r z y te m k ilk a delfi­

nów, sk u p io n y c h n a niew ielkiej p rz e s trz e ­ ni, sunie w j e d n y m k i e r u n k u , w dziwnie z g o d n y m r y tm ie w y n u r z a j ą c się z w ody i z n ik a jąc pod je j p o w ie rz c h n ią naprze- mian.

U w ielu d o b r y c h p ł y w a k ó w z pośród ś w ia ta w aleni is tn ie je g r z b i e tn a w y p u - klin a skóry, o w y g lą d z ie t r ó j k ą t n e j , za­

krzyw ionej sie rp o w a to p łetw y . U ła tw ia ona u trz y m a n ie ró w n o w a g i, a więc ze w zględ u n a s w ą rolę może b y ć p o r ó w n a ­ n ą z k ile m łodzi lub o k rę tu .

W razie n ie b e z p ie c z e ń s tw a w aleń s z y b ­ ko z a n u rz a się pod wodę, n iera z n a z n a ­ czną głębokość. Bez o d św ie ża n ia z a p a s u p o w ie trz a w w yso ce p o je m n y c h p łu c a c h swoich, może p o zo staw ać w g łę b in a c h m o rsk ich n ie k ie d y dłużej niż przez go­

dzinę. J a k ż e n ę d z n ie w y g l ą d a ją p rzy te m popisy n a jw y b it n ie j s z y c h n u r k ó w , zdo l­

n y c h w y tr z y m a ć pod w o d ą zaled w ie p a ­ r ę m inut! Oczywiście, że do p odobnie d łu g o trw a łe g o n u r k o w a n ia w a le n ie u c ie ­ k a ją się ty lk o w y ją tk o w o , np. w u c ie c z ­ ce p rz e d w ro g iem . W z w y k ły c h w a r u n ­ k a c h dążą znacznie częściej k u p o w ierz­

chni w ody, z d ra d z a ją c te m sw oję obec­

ność przed b y s t r e m ok iem m a r y n a r z a . W id o k ich nie j e s t też obcy dla tych, k tó rz y o d b y w a li w ię k sze p o dró że m o r ­ skie, czy to w okolicach z im n ie js zy c h lu b u m ia r k o w a n y c h , czy też w strefie go­

rącej. W a le n ie ż y ją b o w ie m n ie m a l we w s z y s tk ic h o cean ach i m orzach . Opusz­

c zają n iera z okolice p rzez sieb ie z a m iesz­

k a n e , pod w p ły w e m z m ia n t e m p e r a t u r y a zw łaszcza w a r u n k ó w po żyw ienia. W w ę ­ d r ó w k a c h sw o ich m n ie js z e g a t u n k i w a ­ leni uzębion y ch z a p ę d z a ją się często w górę rzek. Np. p o s p o lita w m o rz a c h europ ejsk ich , m ię d z y in n e m i w B a łty k u , Świnia m o rs k a (P h o caena), gości n ie ra z w n u r ta c h Renu, E lby , T am izy lu b S e k ­ w a n y . N ie k tó re o kazy z a k o ń c z y ły n a w e t swój n ies p o k o jn y ż yw ot, p a d a ją c z ręk i

m ie s z k a ń c a L o n d y n u lub Pa ryża . Inne g a t u n k i ż y ją stale w w odach słodkich:

w G angesie, A m azonce i t. d.

Oprócz tro s k i o pożyw ienie, d r u g i po­

tęż n y i n s t y n k t pc h a w alen ie k u w y b r z e ­ żom, ku z a ciszn y m i p ły tk im zatokom . T y m i n s t y n k t e m j e s t t r o s k a o m ającego p rz y jś ć n a ś w ia t potom ka.

P o to m e k ów ju ż j a k o n ow orodek c ie ­ szy się w cale p o k a ź n y m w zrostem . N a j­

w ię k szy g a tu n e k , m ianowicie w sp o m n ia ­ n a ju ż wyżej B a la e n o p te ra m usculus, m a przeszło 6 m etró w długości ju ż wówczas, k ie d y oko j e j dopiero poraź p ierw sz y o g ląda ś w ia tło dzienne. Przez p ew ien czas młody w aleń to w a rz y s z y m atce, k t ó ­ r a k a rm i go w ydzieliną s w y c h g ru cz o ­ łów m lecznych. K arm ienie o d b y w a się t u o ty le inaczej niż u ssak ó w ląd o w y ch, że m leko z ostaje w s trz y k n ię te m łod e m u do paszczy zapomocą sk u rc z u p e w n y c h m ię śn i m atc z y n y c h .

Po osiągnięciu zdolności do zdobycia pożyw ienia, m ło d y w aleń opuszcza sw ą rodzicielkę i poczyna p ędzić życie s a m o ­ dzielne. N ierzad ko pada on ju ż za młodu ofiarą k rw io że rc zy c h delfinów lub in n y c h n ie u b ł a g a n y c h wrogów, do k t ó r y c h zali­

czyć należy p rz e d e w s z y s tk ie m czł jw iek a . Często w sz a k ż e u d a je m u się u jś ć w c z e ­ snej z a g ła d y i w ów czas d osięgać może ow ych k olo sa ln y c h rozm iarów , do j a k ic h nie d o rasta ło w d a w n ie jsz ych okresach ziem i żadne zw ierzę m orskie. Żadne — g d y ż n a w e t potężne g a d y epoki mezozo- icznej, I c h ty o z a u r y (rybo jaszczury) lub P le z y o z a u ry (wężojaszczury), k ró lu ją ce w ów czas w o tch ła n ia c h oceanu, nie mo­

g ą w spółzaw odniczyć pod w z g lę d em wiel­

kości z olbrzym im w ie lo ry b e m g r e n la n d z ­ k im i n ie k tó re m i in n em i g a tu n k a m i w a ­ leni w spółczesnych. Podobnież i w s z y s t ­ kie zna n e d o ty c h c z a s o k a z y k o p a ln e w a ­ leni p o s ia d a ją rozm iary m niejsze. Za­

u w a ż y ć należy je d n a k ż e , że ro z m ia ry te

nie n a tyle są m niejsze, b y o w ym w a le ­

niom g a tu n k ó w w y g a s ły c h p rz y s łu g iw a ć

nie m ogła również n a z w a o lbrzy m ów

m orskich. C ie k a w ą j e s t rzeczą, że n a ­

w e t j u ż w w a r s tw a c h środkow o - eoceń-

skich, a więc u p ro g u epoki trz e c io rz ę ­

dow ej, z n a jd u je m y szczątki w y g a s ły c h

(7)

•Na 11 W SZECHSW IAT 167

g a tu n k ó w w aleni, u d e rz a ją c y c h sw ą w iel­

kością. G a tu n k i te różnią się pod n ie ­ j e d n y m w z g lę d em b u d o w ą sw oją od form w spółczesnych. Niemniej j e d n a k zasad ­ nicze ce ch y org anizacy i szkieletu, zależ­

ne od w odnego t r y b u życia, i właściwe w aleniom , n iew ątpliw ie ju ż u nich is tn ie ­ j ą w zaw iązku.

Należy zwrócić u w a g ę n a okoliczność, w spo m n ian ą powyżej, że owe wielkie s s a ­ ki m o rsk ie żyły ju ż w eocenie, czyli w p o c z ą tk a c h e ry trzeciorzędow ej. N a ­ leżałoby się spodziewać, że w p oprzedza­

jąc e j epoce geologicznej — mezozoicznej istn ia ły liczne form y przejściow e od s s a ­ k ó w lądo w ych do w aleni. Tym czasem n a w e t n ajm ło dsze pokład y mezozoiczne, m ianow icie k redow e, nie dochowały n am dosłow nie ani je d n e g o szczątka, k tó ry b y św iadczy ł o istn ie n iu form podobnych.

Gdzież więc żyły owe taje m n ic ze zwie­

rzęta? N a u k a n a to z a p y ta n ie nie daje d o ty ch c z a s żąd anego w y ja śn ie n ia. W e ­ d łu g S te in m a n n a dać go wogóle nie m o­

że, gdyż przodkow ie w a le n i j a k o b y n ig d y nie byli ssakam i.

P rofe so r G u sta w S te in m an n , zn an y p a ­ leontolog niem iecki, z arzu ca n au c e prze- d e w s z y s tk ie m , że n a d a ła piętno d o g m atu spraw ie p ochodzenia w sz y s tk ic h niem al ssak ów od wspólnego przodka, i nie do ­ s ta r c z a ż a d n y c h dowodów p r z e k o n y w a ­ ją c y c h . S ta ra n o się np. udowodnić, że p e w n e c e c h y łączą w alenie z Creodonta- mi, p ro to p la sta m i dzisiejszych ssaków d rapie żn y c h. Na to w szakże, a b y ow7e niew ielk ie s s a k i lądowe m ogły się prze­

m ienić w olb rzy m y m orskie, t rz e b a było sta n o w cz o d łu gie go czasu. A j e d n a k cóż w idzim y? C reod on ta i potężne walenie w y s t ę p u ją obok siebie n iem al ró w n o cze­

śnie w po czątkach epoki trzeciorzędow ej.

P o k ła d y mezozoiczne nie z a w ie r a ją ż a d ­ n y c h szczątków7, k tó re b y rzucić m og ły j a k ie ś św iatło n a ta je m n ic ę poch od zen ia w a le n i od ssaków . Ś w iadczą je d y n ie o p o tęż n y m ro zw o ju gadów m o rsk ich w owej epoce.

I oto S te in m a n n ra d z i poświęcić w ię­

cej niż doty ch c z a s s ta r a n ia i sił dla zb a ­ d a n ia p o d o b ień stw a , ja k i e zachodzi p o ­ m ię d z y pow y ższem i g a d a m i a waleniam i.

S te in m a n n z w raca u w a g ę , że j a k ś w ia d ­ czą poszukiw ania paleontologiczne, owe olbrzym ie g a d y zam iesz k iw a ły morza w wielkiej obfitości. W y g in ę ły wraz ze sch y łk ie m okresu kredow ego, a więc, rzecz dziwna, w łaśnie wówczas, g d y p a ­ n o w anie n a d głęb iam i oceanów objąć m iały w alenie. J u ż sam te n f a k t n a s u ­ w a m yśl, czy nie ów właśnie św ia t g a ­ dów m o rsk ich k r y je w sobie ko lebkę ro ­ du waleni? J e s t to m y śl bez w ą tp ie n ia śmiała, tem bardziej, że z n a jd u je się w sprzeczności z głosem całego legionu pow ażnych badaczów. A j e d n a k Stein ­ m an n nie w a h a się bronić z całą s ta n o w ­ czością poglądu, w ypow iedzianego przez siebie w tej spraw ie. Opiera się przy- tem n a rozległych s tu d y a c h porównaw- czo-osteologicznych.

S te in m a n n w yró ż n ia 3 g r u p y mezozo- icznych gadów m orskich: Ic h ty o s a u ria (rybojaszczury), P lesiosauria (wężojasz- czury) i T h a la tto s a u ria (jaszczury m o r­

skie). P o s ia d a ją one wiele cech wspól­

nych, k tó re m ożna tłu m ac z y ć jed n a k o - wem i w a r u n k a m i życia w śro do w isk u wodnem. T u zaliczyć należy: p rze k s z ta ł­

cenie n o rm a ln y c h ko ńc z y n w płetw y, w ytw orzenie się p ł e tw y ogonowej, mniej lu b więcej silną r e d u k c y ę ko ńczyn t y l ­ n y c h i t. p. (rys. 2).

(Kg. 2).

E y b o ja szo z u r (Ic h ty o s a u ra s quadriscisstis).

Niezależnie od ty c h w sp óln ych cech

liczne i dość głębokie różnice a n a to m ic z ­

ne u z a s a d n ia ją d osta te cz n ie powyższy

podział. Dwie pierw sze g ru p y , a więc

I c h ty o s a u r ia i P le sio sa u ria są bardziej

zbliżone do siebie niż do T h a la tto s a u ria .

S te in m a n n przypom ina, że i współczesne

w alenie sta n o w ią w ielce n ieje d n o litą g r u ­

pę, o b e jm u ją bow iem w alenie bezzębne,

opatrzone fiszbinam i — M ystacoceti oraz

walenie uzębione — Odontoceti, różniące

(8)

1 6 8 WSZECHSWIAT M 11

się pod n ie j e d n y m w z g lę d e m od p i e r w ­ szych. Z kolei z n o w u w o b ręb ie podrzę- du O dontoceti w y ró ż n ić m o ż n a b y 2 s k u ­ pienia: P h y s e te r id a e i D e lp h in id a e . Otóż n a pod sta w ie szczegółow ych p o ró w n a ń S te in m a n n dochodzi do w n io sk u , że od 3 pow yższych g r u p g a d ó w m o rs k ic h p o ­ c h o d z ą p rz y to c z o n e w ła śn ie 3 g r u p y w a ­ leni.

W ładysław Polińslci.

(D ok. n ast.).

K A T A S T R O F A w I N O W R O ­ C Ł A W I U .

Rok w k r ó tc e m inie od czasu, k ie d y cała P o ls k a z trw o żliw e m z a in te r e s o w a ­ n ie m śledziła p r z e b ie g g ro ź n e g o Wypad­

ku, j a k i zaszedł w I n o w ro cła w iu . K orzy­

s ta j ą c ze s p ra w o z d a n ia o p o sie d z e n iu po­

z n a ń sk ie g o Tow. P rz y ja c ió ł N a u k , m oże­

m y c z y te ln ik o m n a s z y m p odać opis z d a ­ rz e n ia z o b ja ś n ie n ie m j e g o p rzy czy n .

D n ia 18 sty c z n ia r. b. odbyło się po­

siedzenie W y d z ia łu P r z y ro d n ik ó w i T e c h ­ n ikó w Tow. P r z y j. N auk , k tó r e zagaił prze w o d n ic z ąc y , p a n St. Rzepecki.

Po o d c z y ta n iu p r o to k u ł u z o s ta tn ie g o z e b ra n ia ks. p r a ł a t L a u b i tz z I n o w r o c ła ­ w ia w y g ło sił w y k ł a d n a te m a t:

Stosunki geologiczne w Inowrocławiu a katastrofa wielkopiątkowa.

N a s a m p rz ó d ks. L a u b itz p r z e d s t a w ił plan In o w ro cła w ia d a w n e g o , w g r a n ic a c h o b a lo nyc h m urów , i n ow eg o , w y k a z u j ą c y s y tu a c y ę kościoła z a p a d n ię te g o d okładnie, a n a s tę p n ie o b ja ś n ia ł p rze k ró j w a r s tw pod p o w ie rz c h n ią I n o w r o c ła w ia się z n a j ­ d u ją c y c h . Z w ie rc e ń ge ologów o k a z u je się, że w y ż y n a , n a k tó re j szczycie j e s t kościół z a p a d n ię ty , p o w s t a ła przez sfał- dow anie, a w ię c sp ię trz e n ie w a r s tw s t a r ­ s z y c h ziemi, ta k , że w ś r o d k u tego s io ­ dła, tuż pod n i e g r u b ą wra r s t w ą dyluw ial- n y c h i a lu w ia ln y c h p o k ład ó w j e s t u t w ó r p e rm s k i, t. zw. c e c h s z ty n a m ia n o w ic ie glin a z a w ie r a ją c a dużo a n h y d r y t u i g i p ­ su a tak ż e i ro zpro sz o n e g n ia z d a soli k u ­

chennej, a pod tą n ie p r z e m a k a ln ą k a p ą g r u b y p o k ład soli k a m ie n n e j w s to s u n ­ kowo niew ielkiej głębokości. Po bokach tego sto ż k o w ate g o w z niesien ia z od cię­

t y m w ie rz c h o łk ie m w znoszą się ukośn ie p odniesione, wielokrotnie po p ęk ane i u s k o ­ kom uległe, w a r s tw y w ap ie n ia j u r a j s k i e ­ go, a z te m i zno w u n a z e w n ą tr z s ty k a j ą się ju ż m niej s tro m o pochyłe w a r s tw y g lin y trzecio rzędow ej, k t ó r a w m iarę od ­ dalenia od tego sto żkow ateg o wzniesienia w a r s tw przech od zi w poziomy s to s u n k o ­ wo pokład i m a w t e d y n a d sobą d aleko g ru b sz y , aniżeli w Inow rocław iu, p o k ła d dyluwialny.

Obszar, w k tó ry m pod na pływ a m i, w c a ­ le nie g ru b e m i, d y lu w ialn e m i i aluwial- n e m i rozpościera się bezpośrednio góru- t w ó r iłow y, z a n h y d r y t e m i choć solono- śny, nie p r z e m a k a ln y całkiem , a poniżej dopiero c z y sta sól k a m ie n n a , w y n o s i n a p o w ie rz c h n i około 400 000 m3. Im g łę ­ biej, tem więcej oczywiście ten ob szar się rozszerza.

Skała s ą sia d u ją c a z nim, w a p ie ń j u r a j ­ ski, j e s t s a m a przez się i jesz c ze b a r ­ dziej w s k u t e k s p ę k a ń p rz e m a k a ln a ; — jeszcze dalej naokoło, po dniesiona ju ż d a ­ leko m niej strom o, j e s t n ie p r z e m a k a ln a c a łk ie m g lin a trzecio rzęd ow a pod coraz g r u b s z y m p o kłade m d y lu w ia ln y m w m ia ­ r ę oddalenia od s to ż k a wzniesienia.

Te s to s u n k i geologiczne d a ją n a m p e ­ w ie n k lucz do w y tłu m a c z e n ia obniżania się te r e n u , m a ły c h trz ę s ie ń ziem i lo k al­

n y c h i n a g łe g o z a p a d n ię c ia się ziemi w pobliżu kościoła M atki Boskiej i pod nim, w sa m dzień W. P ią tk u , 9 k w ie tn ia 1909 r.; niem n iej j e d n a k t rz e b a u w z g lę d ­ nić i to, że przy czy n ić się tu m o g ły i m u ­ siały i in ne jeszcze okoliczności, m ające zw iązek z r o z w in ię ty m w o s ta tn im cza­

sie p rze m y słe m górn iczy m w Ino w rocła­

wiu.

Nie m ożna powiedzieć, a b y t a k a t a s t r o ­

fa n a s tą p iła całkiem bez zapowiedzi,

a p r z y n a jm n ie j bez z ro z u m ia ły ch n a m

teraz dopiero z w ia stu n ó w . W y r w a n ie się

w ód po d z ie m n y ch do k o palni nastąpiło

13 c z erw c a 1907 r., a ju ż w k ilk a m ie ­

sięcy później cały s z e r e g stu d n i, z n a j d u ­

j ą c y c h się we w schodniej części (nowej)

(9)

JMa 11

W SZECHSW IAT

169

m iasta, a więc w form acyi ju ra js k ie j, u tra c ił wodę. J e sie n ią tego sam ego r o k u zauważono też liczne pękn ięcia n a w e t w n ow y ch dobrze z b u d o w a n y c h dom ach przy u licy Kolejowej; u sk u teczn io ne p o ­ m ia ry n iw e la c y jn e w y k a z a ły powolne, ale sta łe obniżanie się te r e n u n a przestrzen i około 150 000 m 2. W n a s tę p n y m ro k u spostrzeżono ju ż pęk nięcia w sklepieniach nowego kościoła i na probostwie. W io ­ sn a 1909 r. by ła m roźna i w śniegi b a r ­ dzo obfita. Gdy w ierzchn ia ziemia odta- j a ł a i w ie lka ilość w ody w głębsze w a r ­ s tw y przesiąkła, poczęły się w n e t u ja w ­ niać pierw sze groźne ju ż i a la rm ujące podziem ne znaki. S łyszano w cichych no cach sz u m wód p ły n ąc y c h i h u k ja k - g d y b y strz a łó w podziem nych. Zjawiskom ty m to w a rz y s z y ły t a k silne d r g a n ia po­

w ierzchni, że s p ra w ia ły w rażenie m ałych trz ę s ie ń te k to n ic z n y c h . Na 3 tyg o dn ie przed k a ta s tr o f ą na p rze s trz e n i 30 m3 po­

sa d z k a k a m ie n n a podniosła się w now y m kościele n a wysokość 20

cm ,

i p ow ięk­

szyły się p ę k n ię c ia zauważone w s k l e ­ pieniach.

W sa m dzień k a ta s tro fy , w W ielki P ią ­ t e k 9 k w ie tn ia , słyszano n a w e t j u ż za dnia, p r z e d południem , w okolicy kościo­

ła k i lk a k r o tn e silne d e to n a c y e podziem ­ ne. K a ta s tr o fa s am a rozpoczęła się po połudn iu o wpół do 4-ej. D w u ro b o tn i­

ków, c z e k a jąc y c h przy północnym p o r­

ta l u k o ścieln y m na rozpoczęcie się n a b o ­ ż eństw a, zauw ażyło nagle dziw ne z ja w is­

ko; w niew ielkiem od kościoła oddaleniu poczęły z m u ra w y w y tr y s k iw a ć cienkie, ale dość wysokie, f o n ta n n y wody. Gdy z dziw ieni t e m u z ja w is k u się przyglądali, poczuli z prze ra że niem , że ziem ia pod ich sto p am i się podnosi. W obrębie 300 m2 n a ra z i ziemia poczęła się k o ły sa ć na- k s z ta łt fal w odnych. Około 10 m p rze d p o rta le m p ę k ła n a jw y ż s z a z t y c h fal, w y ­ d a ją c z w n ę t r z a ziem i t a k g w a łto w n y w ia tr, że o w y m d w u m ś w ia d k o m p o k r y ­ cia z głow y pozrzucał. Za te m zgęszczo- n e m p o w ie tr z e m podniósł się z g łęb in ziem i w śró d sz u m u i r y k u p o tę ż n y słup w o d y n a w y sok ość około 10 m, po k t ó ­ r e g o opad nięciu zauważono w ziemi otw ór w ielkości mniej więcej 30 m2. Odtąd,

wśród ciągłego podziem nego s zum u i fa­

lowania wody, poczęły się o b ry w a ć i za­

padać brzegi tej przepaści, która, doszedł­

szy pod sam kościół, poch łan iała naprzód stopnie granitow e, potem k a m ie n ie f u n ­ d a m e n tó w i dolne części m uru. P o rta l cały i 20 m wysoki fro n t pomimo b rak u fu ndam en tów trz y m ał się jeszcze sam w sobie przez blisko c z te ry godziny.

0 wpół do 8-ej h u k s tra s z liw y zw iasto­

wał całem u m iastu, że trzecia część pó ł­

nocnego m u ru runęła. Około 300 m e­

trów sześć, m u ru zapadło się i zginęło w przepaści bez śladu , z ostaw iając w ś c ia ­ n a c h kościoła otw ór na 400 m2 wielki.

Przepaść sa m a m iała w te d y k s z ta ł t o k r ą ­ gły i obejm ow ała 350 w2. Brzegi by ły strom e; woda, w y p e łn ia ją c a tę czeluść aż 2

m

niżej pow ierzchni, s ta ła na 5

m

głęboko i z a w ie ra ła 5 p rocent soli k u ­ chennej.

Równocześnie zapad ła się znowu zie­

mia, chociaż w zn acznie m n ie jsz y c h roz­

m iarach, n a dw u in n y c h m iejscach, w stronie m ia s ta zupełnie przeciw nej, przy żwirówce poznańskiej, w odległości kilo­

m e tr a od kościoła M atki Boskiej.

Rzeczoznawcy ze s tr o n y g ó rn ic tw a fis­

kalnego i król. z a k ła d u geologicznego w Berlinie złożyli dla m in is tr a h a n d lu obszerne ośw iadczenie, w k tó re m na pod­

staw ie przypuszczeń, że k a ta s tro f y ta k ie ju ż dawniej w In o w ro cła w iu zachodzić musiały, czego do w odem liczne z a g łę b ie ­ n ia t e r e n u i g rz ę s k i g r u n t pod w ielu do­

m am i, wypowiedzieli tw ierdzenie, że k a ­ ta s tro f a t a nie m a żadnego przyczyn ow e­

go zw iązku z zala n ie m kopalni, ale j e s t zjaw iskiem p r z y p a d k o w e m i w okolicach z po kład am i gipsow em i zupełnie n a tu ra l- nem, i że n a s tą p ić b y mogła, choćby kopalń pod Inow ro cła w ie m nie było żadnych.

W y p a d e k te n tłu m a c z y łb y się tem , że jed n o z gniazd gip so w y c h w głębokości 50— 100

m ,

przez c y rk u lu ją c ą w odę w y ­ ługow an e, w ytw o rzyło próżnię niezdolną znieść c iężaru g n io tą c y c h w a r s tw g ór­

n y c h i spowodowało z a rw a n ie się p o ­ wierzchni.

P rzyczynow e połączenie k a ta s t r o f y z za­

lan ie m ko palni j e s t w e d łu g teg o o rz e c z e '

(10)

170 WSZECHSWIAT JMś U

n ia n ieu z a sad n io n e , m iano w icie z n a s t ę ­ p u ją c y c h powodów:

1) Gdy w całej w sc h o dn iej okolicy m ia s ta w o d a w s tu d n i a c h zginęła, s t u ­ dnie dwie w b e z p o śre d n ie m są sied ztw ie k a t a s t r o f y wodę zach o w ały.

2) W o d a p łyn ąca do k opalni b y ła s ło d ­ k a, n a to m ia s t w oda w p o w s ta ły m p rzy kościele dole b y ła słona z siln ą d om iesz­

k ą gipsu.

3)

W czasie zaszłej k a ta s t r o f y k o p a l­

nie zalane b y ły aż do 20 m poniżej z ie ­ mi; g d y b y było p o d z ie m n e połączenie z m iejscem k a ta s tro f y , w oda w dole p o ­ w in n a ob niżyć się do te g o sa m e g o p o ­ ziomu, co się nie stało.

(Dok. nast.).

M Y Ś L E N I E Z W Y K Ł E I N A U K O W E

(S tre sz c z e n ie o d c z y tu w y g ło sz o n e g o w lw o w - skiem T o w a rz y s tw ie P iL zo Jlc zn e m ).

D e m o k ra ty z a c y a n a u k i m a ta k ż e p o n ie ­ k ą d sw ą ewolucyę. B y ły c z a s y — i t r w a ł y z b y t długo — k ie d y n a u k ę chowrano z a ­ zdrośnie prze d ok iem s z e rs z e g o ogółu, t rz y m a n o j ą w u k r y c iu , j a k o s k a r b d o ­ s tę p n y ty lk o dla b a rd z o n ielicznej g a r s t ­ ki w y brań ców . W p ły w a ły n a to ro zm aite w a ru n k i, w k t ó r y c h ro zb ió r nie mogę, ani p ra g n ę t u ta j wrchodzić, podo b n ie j a k w bliższe o k reśle n ie czasu, k ie d y m ia n o ­ wicie te n o k res w d z ie ja c h u m y sło w o śc i u s tą p ił m ie js c a in n e m u , w k t ó r y m z a c z ę ­ to n a w ię k s z ą s k a lę ro zp o w s z e c h n ia ć i ud ostę pn ia ć s z ero k im m as o m w y n ik i ś c iślejsz y ch b a d a ń n a u k o w y c h . P r a w d o ­ podobnie p rzejście z j e d n e g o o k re s u do d ru g ie g o o d by w a ło się, j a k w ogóle w s z e l­

ki rozwój i po stę p, n a d e r powoli i s to ­ pniowo.

Dość, że w d rugie j z w ła sz c z a połowie u b ieg łe g o i p o c z ą t k a c h ob ecn eg o s tu le c ia j e s t e ś m y ś w ia d k a m i o g ro m n e g o , n ie z n a ­

n e g o d o ty c h c z a s p o p u la r y z o w a n ia w ie ­ dzy. P o d le g a ją t e m u n a w e t n a jb a r d z ie j o d e rw a n e od życia p r a k t y c z n e g o te o ry e i h y p o te z y z n a jr o z m a its z y c h dziedzin n a u k o w y c h . P o p u la ry z a to r o w ie z m n ie j­

szym lub w ię k szy m s k u tk ie m , co zależy od ich t a l e n tu w d a n y m k ie ru n k u , p o ­ d a ją ogółowi w sz y s tk ie praw ie w y nik i b a d a ń w formie prostszej, bardziej p r z y ­ stę p n e j, z opu szczeniem w p ra w d z ie t r u d ­ niejsz y ch szczegółów, lecz z d ostatecz- nem , często n a w e t z m is trz o w s k ie m u w y ­ d a tn ie n ie m samej isto ty rzeczy. S karb, c h o w a n y daw niej w c ia sn e m ukryciu , s ta ł się u działem w sz y s tk ic h praw ie u m ie ­ ją c y c h cz yta ć i j a k o tako m yśleć po­

rządnie, a c ie k a w y c h tego, co się robi i dzieje n a świecie.

Lecz nie dość n a tem . E w o lu c y a w d a ­ n y m k ie r u n k u poszła jeszcze dalej. Nie­

tylko, że o tw a rła szeroko d rogi p r o w a ­ d zące do pozn an ia tego cudow nego zaiste źródła, ja k i e m n iew ą tp liw ie j e s t n a u k a , że pozwoliła drogi te up rościć i uto ro ­ wać, lecz s p ra w iła także to, że sam i uc z e ­ ni, ci n ib y półbogowie w ieków d a w n ie j­

szych, u s iłu ją obecnie w yk a z a ć , że źró­

dło to m a swój p o c z ąte k w życiu i m y ­ śle n iu prostego , nieuczonego człowieka.

I n n e m i słow y, uczeni dowodzą, że n a u k a nie j e s t czem ś, coby w y ra s ta ło osobno w od e rw a n iu od życia i m y śle n ia s z e r ­ szych mas, lecz że s ta n o w i je d y n ie ko ­ ro n ę drzew a, k tó re korzeniam i sw em i t k w i głęboko w prostem , z w y k łe m m y ­ śleniu n ie n a u k o w em .

Co więcej, n iek tórzy p rz y r o d n ic y - filo­

zofowie u s iłu ją w yka z a ć , że p r a c a n a u ­ k o w a ba da cz ów j e s t tylk o m etodycznie u p o r z ą d k o w a n ą i w y s u b te ln io n ą odm ianą tej samej czynności in s ty n k to w e j zw ie­

r z ą t i ludzi, k tó ra codziennie j e s t w y k o ­ n y w a n a zarów no w dzikiem ż yciu n a ło­

nie p r zy ro d y , j a k i w życiu k u ltu ra ln e m . Dow odzą n iety lk o , że m yślenie n a u k o w e b a d acza pochodzi od m y śle n ia p r o ste g o człowieka, lecz także, że t a m to wogóle j e s t ty lk o j e d n y m ze szczebli n a n ie­

p rze rw a n e j biologicznej d ra b in ie rozw o­

jo w e j, k t ó r a zaczyna się n a jp ro s ts z e m i p rz e ja w a m i życiow em i.

J e d n y m z ta k ic h p r z y r o d n ik ó w - filozo­

fów, k t ó r y w w y so k im sto p n iu p r z e d s t a ­

w ia tylko co o p isa n y przeze m nie k i e r u ­

n e k w dziejach d e m o k ra ty z a c y i n a u k i,

j e s t z n a k o m ity uczony E r n e s t Mach. N a ­

w iasow o d o dam tu ta j, że pom im o w y ra ź ­

(11)

J\[Ó 11 WSZECHŚWIAT 171

nego z a strz e ż e n ia jego, iż nie j e s t b y n a j ­ mniej filozofem, n a z y w a m go j e d n a k tem im ieniem , gd yż sądzę, że j e s t n im w naj- lep sz e m i n a jo dp ow ie d niejsz em znacze­

n iu w y r a z u „filozofia*.

Mach b ardzo w y ra ź n ie w yłuszcza swe p o g lą d y w szkicu p. t. Philosopliisches u n d n a tu r w is s e n s c h a ftlic h e s Denken, u m ieszczo n y m w o b sz ern y m tomie, k t ó ­ r y z a w iera dw adzieścia k ilk a in n y ch s z k i­

ców, o b ję ty c h j e d n ą w sp óln ą nazw ą: Er- k e n n tn i s s u n d Irr tu m i poświęconych w ła śn ie psy chologii b a d a n ia n a ukow ego oraz szczegó łow szem u udow odnieniu t y c h poglądów , k tó re podaje w p ow yższym szkicu, p ierw sz y m i k tó re m am y tu ta j poznać bliżej.

P r z y jr z y jm y się ted y pokrótce tej Ma­

chow skiej analizie m y śle n ia n a ukow ego w je g o p o d o b ień stw ie oraz różnicy z m y ­ śleniem z w yk łem , od któ re g o ono po­

chodzi.

Życie wyobrażeniow e, m ówi Mach, p a ­ m ięć isto t ży ją c y c h po jaw iają się n a p e ­ w n y m s to p n iu rozwoju, j a k o j e d e n ze ś rod ków lepszego, s k uteczn iejszego p r z y ­ sto s o w a n ia do w a ru n k ó w otoczenia, j a ­ ko ś ro d e k um ożliw iający dalekow idztw o p r z e s trz e n n e i czasowe, k tó re g o samo s p o s trz e g a n ie zm ysłow e dać nie może.

Z awdzięczając ty m czynnikom p s y c h ic z ­ n ym , z w ie rz ę ta i ludzie o b e jm u ją daleko szersze od d o s ta rc za n e g o przez z m y sły pole i w c ią g a ją niejako w je g o z a k re s te zdobycze np. lub tych nieprzyjaciół, k tó ­ r y c h w d a n y m m om encie wcale nie sp o­

s tr z e g a ją .

Człowiek p ie r w o tn y różni się od zw ie­

r z ą t zn acznie silniejszy m rozw ojem ty ch c z ynn ików , w m ia rę zaś w z ro s tu k u l t u ­ ry, j e g o w y o brażen ia, pam ięć, d o ś w ia d ­ czenie osobiste są w sp o m a g an e p rzez r e ­ z u lt a ty dośw iadczeń pokoleń p op rzednich.

Podział p ra c y w życiu społecznem, roz­

wój p rze m y s łu p ozw alają n i e k tó r y m o sob­

n ik o m o g ra n ic z y ć sw e m yślenie do cia- ś n iejszeg o koła faktów , nie bezpośrednio zw iązany ch - z życiem p r ak ty c zn e m , przez co m yśle n ie to s ta je się in te n sy w n ie jsz e i w reszcie n iezależn em p o n iek ą d się czy­

ni od tegoż życia, s ta je się samo dla sie­

bie celem.

Myślenie zw ykłe m a za cel u z u p e łn ie ­ nie bezpośrednio spostrzeżonego fak tu . N aprzykład: ktoś idzie lasem i s p o s tr z e ­ g a na ziemi śla d y stóp ja k ie jś is to ty ży­

jąc e j. Na po dstaw ie ty c h je d y n i e śladów uzupełnia sobie m y ślą c a łko w ity obraz danej istoty, zw ierzęcia lub człowieka;

do tego dorobionego m y ślą o brazu p r z y ­ stosow uje swój czyn, idzie szuk ać do­

m niem anej zdobyczy lub ucieka przed przypuszczalnym nieprzyjacielem .

Otóż ta cecha u z upełniania s p o s tr z e g a ­ nego z m y słam i f a k tu j e s t w spó lna obu rodzajom m yślenia: zw y kłem u i n a u k o ­ wem u. I Galileusz, s z u k a ją c p r a w s p a d ­ k u ciał, postępowrał t a k samo; z bezpo­

średnio danej p ręd k o śc i początkowej i k i e ­ ru n k u sp a d k u usiłow ał uzupełnić sobie całkow ity obraz r u c h u danego ciała.

W spom niano ju ż wyżej, że w m iarę rozw oju um ysłow ego m yślenie niezależ­

nem się staje do pew nego sto p n ia od ż y­

cia p rakty cznego przez to, że samo dla siebie zostaje celem. To z kolei stanow i j e d n ę z w a ż n y c h cech od różniających m yślenie na u k o w e od m y śle n ia z w y k łe ­ go. To ostatnie, p rzy n a jm n ie j z po cząt­

ku, służy przew ażnie celom p r a k ty c z n y m i zadowoleniu potrzeb cielesnych, m y śle ­ nie zaś n a u k o w e z a sp a k a ja głów nie po­

trz e b ę in te le k tu a ln ą . Nie służąc c z ystym celom poznaw czym , m yślenie zw ykłe po­

s ia d a z teg o powodu pewne brak i i b ł ę ­ dy, k tó re udzielają się także m yślen iu n a u k o w e m u i od k t ó r y c h ono uw alnia się n a d e r powoli i z tru d n o śc ią . Dzieje uczą, że postęp n a u k i polega głównie n a ta- k ie m oczyszczaniu m y śle n ia nau ko w ego od naleciałości, k tó re przeszły doń z m y ­ ś lenia zwykłego.

W te m m iejscu Mach nie mówi nic wcale, j a k i e to m ianowicie s ą błędy i n a ­ leciałości i dlatego w formie o b jaśnie nia podam od siebie przykład, k tó ry , j a k s ą ­ dzę, nieźle ilu stru je m y śl jeg o . Oto p rz y ­ pomnę, j a k długo m yślenie n a u k o w e o si­

łach nosiło na sobie g ru b e śla d y pocho­

dzenia od m yślenia zw ykłego. P oniew aż

człowiek wr życiu p r a k ty c z n e m czuje n a

k aż d y m k r o k u swój w ła s n y wysiłek, gdy

pow oduje różne zm iany w otoczeniu,

a więc g dy ciągnie, pop y ch a, uciska,

(12)

172 W SZECHŚWIAT JN|ó 11

dźw iga r o z m a ite p rzed m io ty, przeto m y ­ ślenie j e g o o c z y n n ik a c h d z ia łają c y ch w przyrodzie u k s z ta łto w a ło się w odpo­

w ied n i sposób. Człowiek w y t w o r z y ł so­

bie a n trop o m o rficzny pogląd na te c z y n ­ niki, k t ó r y p rze sz e d ł do m y śle n ia n a u k o ­ wego, długo t u p a n o w a ł, a n a w e t poczę- ści jeszcze p a n u je . W s z a k m y w sz y sc y p raw ie , m y ślą c n a u k o w o o p rz y c ią g a n iu np. ziemi przez słońce lub k a m ie n ia przez ziemię, nie m ożem y p r z y te m oprzeć się p e w n e m u poczuciu, że zachodzi t u coś w r o d z a ju c ią g n ięc ia n a s z n u r k u k ro w y p rzez człow ieka. N a to m ia s t s am e defl- n icye n a u k o w e o c z y n n ik a c h dz ia łają c ych w p rzyrodzie są m ożliw ie o c z yszczane od p o d obn y ch e le m en tó w antropom orficz- ny c h . Ciepło, św iatło , dźwięk, e le k t r y c z ­ ność i m a g n e t y z m są o k reś la n e zapom o­

cą p ojęć o sz y b k o śc i d r g a ń i długości fal. P r z y c ią g a n ie n a p r z y k ł a d ziem skie ( sam w y r a z „ p rz y c ią g a n ie “ należałoby, p o d łu g m ego zdania, z a stą p ić przez i n n y o dp ow iedn iejszy) m o żn a określić, j a k o w sp ó łis tn ie n ie p e w n y c h z jaw isk: w spó ł­

i s tn ie n ie d a jm y n a to z ja w is k a r u c h u k a m ie n ia o p ew n « j p r ę d k o ś c i i k i e r u n k u ze z ja w is k ie m r u c h u ziem i o in n ej znów p rę d k o ś c i i k ie r u n k u .

Po te m k r ó tk ie m w y j a ś n i e n i u m o je m w r ó ć m y do dalszej a n a lizy M acha. U z u ­ p ełnianie o brazu zap o m o c ą m y śle n ia , m ó­

wi on, o d b y w a się n a p o d s ta w ie w z a je ­ m nej zgodności czyli w s p ó łis tn ie n ia p e ­ w n y c h cech p r z e d m io tó w ś w i a ta z e w n ę tr z ­ nego. J e ż e li z a te m obraz m y ślo w y ma o d po w iad ać r z e c z y w is to ś c i, to oddzielne j e g o części czyli m y śli s k ła d o w e m u sz ą ró w n ież b y ć w z a je m n ie z sob ą zgodne.

P o n ie w a ż j e d n a k zaró w n o m y śle n ie zw y­

kłe, j a k i p o c z y n a ją c e się m y śle n ie n a u ­ k o w e n ie rz a d k o m u sz ą z ad ow o lić się dość g r u b e m ty lk o p r z y s to s o w a n ie m do r z e ­ c zyw istości, przeto i o ddzielne j e g o czę­

ści sk ła d o w e n ie z a w s z e s ą z s o b ą z g od ­ ne. Otóż o sią g n ię cie ta k ie j zgodności j e s t d a ls z y m celem m y śle n ia , t a d ą żn ość zaś, w a r u n k u j ą c a logiczne j e g o u d o s k o n a le ­ n ie, c e ch u je p r z e d e w s z y s tk ie m m y śle n ie n a u k o w e w p r z e c iw ie ń s tw ie do m y śle n ia z w y k łe g o , k t ó r e m czło w ie k z a d o w a la się

ju ż, g d y mniej lub więcej służy u rzeczy ­ w is tn ie n iu je g o celów p ra k ty c z n y c h .

S p o s trz e g a ją c z ja w is k a fizyczne, czło­

w iek pod leg a n iek ie d y p e w n y m błędom czyli t a k zw. „złudzeniom ". Kij pro sty , zan urzon y w wodzie u k o śn ie do jej p o ­ w ierzchn i, w y d a je m u się k r z y w y m tak, że jeżeli nie m a dośw iadczenia, to może m yśleć, że kij i bez w od y j e s t krzyw y.

Silnie o św ie tlo n y przed m iot w y d a je m u się b iały m i j e s t zdu m io n y widząc, że przy u m ia rk o w a n e m o św ie tle n iu p r z e d ­ m iot j e s t czarny. W cie m n y m lesie b ie ­ rze drzew o za człow ieka i t. p. W s z e l­

k ie podobne t a k zw. złud z e nia polegają, j a k tw ie rd z i Mach, n a tem , że albo nie znam y w s z y s tk ic h w a r u n k ó w danego zja ­ w iska, albo też nie z w r a c a m y n a nie do­

s ta te cz n e j u w agi. Prócz tego, f an ta zy a częściowo u z u p e łn ia sp o s trz e g a n e z ja w i­

ska i n iek ie d y fałszuje j e przez to. T a ­ kie pom ieszanie s p o strz eż e ń ro bionych w n a jró ż n o ro d n ie js z y c h w a r u n k a c h ze s p o s trz eż e n ia m i w w a r u n k a c h ściśle o k r e ­ ślo n y c h prow adzi w m y śle n iu zw ykłem do p r z e c iw s ta w ia n ia pozoru i r z e c z y w i­

stości, z ja w is k a i rzeczy. Gdy zw ykłe n ie d o k ła d n e m y śle n ie w y tw o rz y ło j u ż raz to p rz e c iw ie ń stw o pom ięd zy z ja w is k ie m a rzeczą, w ów czas p ogląd t e n p rz e n ik a także do m y śle n ia n au k o w e g o . Ową p o ­ tw o r n ą n ie p o z n a w a ln ą „rzecz sam ę w so­

bie" Mach n a z y w a b r a te m b liźniaczym tej „ rz e c z y “, k t ó r a j e s t p rzedm io tem m y ­ ślenia zw ykłego. R ozw ażając w szelakie e le m e n ty s p o s tr z e g a n y c h zjawisk: b arw y , dźw ięki, ciśnienia, ciepło, wonie, p rze­

s trzeń , czas i t. p., k tó r e w zależności ich od w a ru n k ó w is tn ie ją c y c h z e w n ą trz g r a ­ n ic y naszeg o ciała zowią się flzycznemi, w zależności zaś od w a ru n k ó w leżący ch w e w n ą tr z tejże g r a n ic y psychicznem i, Mach dochodzi do w niosku, że n ie w ą tp li­

wie je d n e , j a k i d ru g ie są n a m d a n e b ez­

p ośre d nio i że są identyczne. To, co n a ­ z y w a m y fizycznem i p s y c h ic z n em , z a w ie ­ r a wspólne e le m en ty , a więc nie s ą to wcale, j a k wielu p r z y jm u je , jak ie ś d w a s k ra jn e p rze c iw ie ń stw a . N ależy spodzie­

w a ć się, że ostatecznie prędzej lub póź­

niej okaże się dowodnie, iż obiedw ie z a ­

leżności elem entów : fizyczna od w a r u n ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak jak w przypadku równa« liniowych tak i dla ich ukªadów je»eli f (t) = ~0 ~ (czyli mamy posta¢ (1)) to taki ukªad b¦dziemy nazywa¢ jednorodnym, w przeciwnym przypadku mówimy

Jeżeli pogląd ten jest słuszny, to zdaje się rzeczą nieprawdopodobną, by promienie (3 mogły kiedykolwiek zespalać się z atomami, z któremi się zderzają, Tym

Zdaje się, że tak ie o s ta ­ teczne uogólnienie nie wcześniej będzie dokonan e niż po najd okład niejszem ozna­.. czeniu szereg u ciężarów atom ow

mórki rozrodcze; przekonał się on, jakie trudności trzeba przezwyciężyć, ażeby zrozumieć, w jaki sposób zmiany, zacho dzące w narządach pod działaniem wpły

jąc, że się iszczą trzy prawa „zachowania&#34;, L ewis buduje nowy system at mechaniki, w którym ilością, ruchu byłby iloczyn mv, energią cynetyczną —

Czerwo- nawo-fiołkowa barw a cząsteczek błękitu pru- j skiego staje się czerwono-żółtą, a cząsteczki żółci naftolowej są obecnie intensyw nie

dy otrzymującej ją od wydzielających się na niej jonów cynkowych, będą wstępowały do roztworu wciąż nowe jony cynku, tak że rezultatem tych prądów

Gąsienica (larwa), z której następnie ma się rozwinąć samiec, daje się rozpoznać po tem , źe je s t drobniejszych rozmiarów i że, uczepiwszy się gałązki