m 16 (14 0 2 ). W arszaw a, dnia 18 k w ie tn ia 1909 r. Tom X X V I I I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".
W Warszawie: ro c z n ie r b . 8, k w a rta ln ie r b . 2.
Z przesyłką pocztową r o c z n ie r b . 10, p ó łr . r b . 5.
PRENUMEROWAĆ MOŻNA:
W R e d ak cy i „ W s z e c h św ia ta " i w e w sz y stk ic h k s ię g a r
n iach w k ra ju i za g ran icą.
R e d a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '4 p rz y jm u je ze sp raw am i red ak cy jn em i- c o d z ie n n ie od g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k a lu re d a k c y i.
A d r e s R e d a k c y i: K R U C Z A J
nT°. 32. T e le fo n u 83-14.
KSIĄDZ T. MOREUX.
P L A N E T A P O Z A N E P T U N O W A .
W iele h a ła s u czyni się od kilku ty g o dni z powodu m nie m a ne go o d k ry cia pla
n e ty , dalszej od N eptuna. Pośpiech, z j a kim p rzy ję to tę nowinę, m a swe źródło, prawdopodobnie, w tej okoliczności, że tele g ra m y , z k tó ry c h zaczerpnięto tę w ia domość, na de sz ły z A m eryki. W rz e c z y wistości, nie o d k ry to nic. N e p tu n po d a w n em u j e s t n a jb a rd zie j w y s u n ię tą p la ców ką u k ła d u p lan e tarn e g o , i nic w j e go ruch u, z w y ją tk ie m dro bn ej, może, pozostałości, k tó rą dotąd zbadać j e s t b a r
dzo tru dn o , nie przem aw ia za istn ien ie m większego ciała niebieskiego, krążącego w znaczniejszej odległości.
Sława, k tó ra b y się s ta ła udziałem a u to ra ta k ie g o o d k ry cia , tłu m ac z y nam, dlaczego wielu m a te m a ty k ó w ju ż próbo
wało w stą p ić w śla d y Le V e rrie ra i A d a m sa. Atoli d o tą d szczęście nie sprzyjało podobnym usiłowaniom.
W iadom o powszechnie, że odkrycie N e
p tu n a j e s t j e d n y m z n a jgłów niejszych
ty tu łó w do sła w y francusk iego astro n o ma Le V erriera, a wiele osób nie m a po
ję c ia o inn ych je g o pracach, które, śmiem twierdzić, są jeszcze ważniejsze od od
k ry c ia tej p lanety.
13-ego m a rc a 1781 r. W illiam Herschel, ro z p a tru ją c się w n a jciek aw szy ch szcze
gółach nieba, odkrył całkiem przy p a d k o wo dzięki potędze teleskopu, świeżo przez siebie sporządzonego, p lanetę, położoną n a z e w n ą trz S a tu rn a . Był to U ranu s. Nie
baw em zebrało się dość obserw acyj, by można było obliczyć dokładnie drogę, przebywraną przez nowe ciało niebieskie.
Atoli, rzecz dziwna, im więcej gromadzo
no spostrzeżeń, tem tru d n ie j było u tw o rzyć teo ry ę tego ruchu, chociażby tylko przybliżoną. S tą d wyw nioskow ano, że ru ch nowej planety musi u legać zakłóce
niom, w y w o ły w a n y m przez jakieś n iezn a
ne ciało, należące do u k ład u słonecznego, a bardziej jeszcze oddalone od słońca.
W r o k u 1845 Le V errier podejm u je to zagadnienie. W pierwszej swej r o z p r a wie oblicza na nowo zakłócenia, które w r u c h a c h U ra n a w yw ołują Jow isz i Sa
tu rn , nie pozostaw iając t y m sposobem
najm niejszej niepewności w żadnym p u n
kcie teoryi tej planety.
‘242 W SZ E C H ŚW IA T ,N» 16
W drugiej rozprawie, k tó ra u k a z a ła się w 6 m iesięcy później, Le V e r rie r z a s t a na w ia się nad p ytaniem , czy ru ch eli
p tycz n y , po dołączeniu do niego zakłóceń w y w o ły w a n y ch p rze z J o w is z a i S a tu rn a , może zgodzić się ściśle z o b s e rw a c y a m i [Jrana, i w y k a z u je, że r u c h t a k i nie t y l ko nie odpowiada o b s e rw ac y o m d a w n ie j
szym, ale tak ż e 262 o b se rw ac y o m now ym . Nie w ą tp ią c ani przez j e d n ę chwilę o słuszności p r a w a ciążen ia p o w sz e c h n e go, Le V e rrie r p r z y j m u je h y p o tez ę p la n e ty n ieznanej i w idzi się z m usz on y m do z a d an ia sobie p y t a ń n a stę p u ją c y c h : Czy możliwe j e s t , b y n ieró w n o śc i U ra n a były w y n ik ie m odd z ia ły w a n ia ja k i e jś planety, zn a jdu jąc e j się w płaszczyznie e k lip ty k i n a odległości śred n iej dw a ra z y w iększej od odległości U ra n a ? A je ż e li t a k j e s t , to gdzie z u a jd u je się ta p la n e ta obecnie?
J a k a j e s t jej m asa? J a k ie są e le m en ty je j orbity?
T ak ie to z a g a d n ie n ie rozw iązał uczony m a te m a ty k z g o d n ą podziw u przen ik liw o
ścią. Trudności, liczne już pod w zg lęd em a n a lity c z n y m , b y ły je s z c z e liczniejsze z p u n k t u widzenia liczbowego. Konklu- z y ą r o zp ra w y było to, że n ie p ra w id ło w o ści w r u c h u U r a n a d a ją się rzeczy w iście w y tłu m a c zy ć działan iem now ej p la n e ty i, co w a żn iejsza,— ty lk o w te n sposób.
W reszcie, w trzeciej rozpraw ie Le Ver- r ie r podaje m asę nowej p la n e ty , orb itę jej i położenie obecne.
„Przeciw staw ien ie, p ow iad a on, z d a rzyło się 29 sie rp n ia te g o ro k u (1846).
A zatem j e s t e ś m y dziś w w a r u n k a c h b a r dzo s p rz y ja ją c y c h o d k ry c iu p la n e ty . Ro
dzaj i w y n ik p o sz u k iw ań zależeć będ ą od sto p n ia jej widzialności".
18-ego w rześn ia 1846 r. Le V e r rie r n a pisał do Gallego, a stro n o m a b e rlińskiego, prosząc go o p o szukiw anie p la n e ty , k t ó ra w te d y pow in na by ła z n a jd o w ać się w gw iazdozbiorze Koziorożca w n iew ie l
kiej odległości n a wschód od g w ia z d y 5.
L ist ten Galie o trz y m a ł 23-go w rześnia;
tegoż wieczora rozpoczął p o szuk iw an ia, a już 25-ego odpowiedział Le V errierow i:
„P lan e ta, której położenie P a n w sk a z u je , rzeczyw iście istnieje. W dniu, w k tó ry m o trz y m a łe m list pański, odszukałem g w i a
zdę 8-ej wielkości, k tó ra nie j e s t zazna
czona n a doskonałej mapie Hora X X I zbioru m ap niebieskich, w ydan eg o przez K rólew ską A kad em ię berlińską. O bser
wacya, dokonana n a z aju trz , wykazała, że j e s t to w łaśnie p la n e ta p o s z u k iw a n a ”.
Odkrycie to wyw ołało w całym świecie o g ro m n ą sensacyę, i można się zgodzić ze zdaniem A rag a, że zdobycie p lanety N e p tu n a j e s t j e d n y m z n ajw sp an ia lsz y c h try um fó w teoryj astro nom iczny ch, je d n y m z n a jw y ż sz y c h ty tu łó w do sła w y A k a d e mii p a ry s k ie j, zdarzeniem , k tó re budzić b id z ie w potomności wdzięczność i p o dziw dla wieku XIX.
Pośpieszm y dodać, że w łych sam ych la ta c h m łody m a te m a ty k ang ielski I. C.
A dam s z u n i w e r s y t e tu w C am brid ge r o z wiązał to samo zag adnien ie m eto dą c a ł
kiem odm ienną, lecz n a swoje nieszczę
ście prac swych nie ogłosił, a ty lko za
kom unikow ał ich w yniki d y rek to ro w i ob
s e rw a to r y u m w Greenwich.
Celem oznaczenia przybliżonego poło
żenia nowej p la n e ty n a niebie Le Ver- r ie r oparł się był n a prawie, znanem wr a stro no m ii pod nazw ą praw a Bodego lub T itiusa. Praw o to, czysto em piryczne, pozbawione wszelkiej p od sta w y t e o r e ty cznej, daje się sformułować, j a k n a s t ę puje:
N apiszm y sz ere g czwórek. Do drugiej czwórki d odajm y 3, do trzeciej 3 X 2 = 6 ; do czw artej 3 X 4 = 1 2 ; do piątej 3 X 8 = 2 4 i t. d., p o dw ajając liczbę, k tó rą do dajem y za k a ż d y m razem wedle tab lic y n a s tę p u jącej:
4 4 4 4 4 4 4 4 4 4 4
0 3 6 12 24 48 ; 90 192 381 768 1536
! I
7 10 IG 28 52 100 196
I 1 1
388 772 1540
O trzy m ane liczby, po podzieleniu przez 10, d a ją nam z dość znacznem przybliże
niem rzeczyw iste średnie odległości p la ne t od słońca, w yrażone w prom ieniach orb ity ziemskiej.
T a k więc M erkury z n a jd u je się w od
ległości,"' równej 4/i0 prom ienia o rb ity
i
M 16 W SZECHŚW IAT 243
ziemskiej, W e n u s —w odległości 7/)ol r^ e ' I m ia —1 prom ienia; Mars — 1,6 promienia;
Jo w is z —5,2; S a t u r n — 10 promieni; Ura- nu s — 19,6. P rzedłużając te n szereg d a lej, o trz y m a m y n a odległość N e p tu n a od słońca 38,8 prom ieni orb ity ziemskiej.
F a k ty c z n ie , w szy stk ie plan e ty aż do N e p tu n a u le g a ją te m u praw u. To też Le V e rrie r i A dam s u znali za właściwe p rzy puścić słuszność tego p ra w a i dla N e p tu n a i n a tej hypotezie oparli w szy stkie swoje rac h u n k i. Atoli okazało się, że praw o Bodego nie iści się wcale dla N ep
tuna, k t ó r y położony j e s t znacznie bli
żej słońca, m ianowicie w odległości 30 prom ieni z a m iast 39.
Czy z o d stę p s tw a tego od p raw a Bo
dego należy wnosić, że układ p la n e ta r n y kończy się właściw ie na Neptunie i że poza n im n ie m a j u ż żadnej planety? Obe
cnie niepodobna r o z strz y g n ą ć kwestyi m etodą, u żytą w p r z y p a d k u N eptuna. N e
p tu n z n a n y j e s t od zbyt nied aw n a i zd ą żył przebiedz z b y t m ałą część swej eli
psy, a b y ś m y mogli pochlebiać sobie, że m am y dość poważne d o ku m en ty , d o t y czące je g o zakłóceń. Atoli istnieje m e toda inna, k tó ra , by ć może, pozwoli szyb
ciej rozw iązać to zagadnienie.
Zauważono, że k o m ety krótkookresow e g r u p u ją się całemi rodzinami, k tó ry c h odległości odsłoneczne są praw ie równe takim że odległościom c z terech p lan e t wielkich. F a k t ten p raw ie w całości j e s t w ynik iem działania zakłócającego, w y w ieranego przez p lan e ty na kom ety. Gdy k o m eta przechodzi z b y t blisko planety, ta o s ta tn ia c h w y ta j ą w przejściu i zm u sza do o biegania po nowej orbicie, k tó
rej p u n k t odsłoneczny w skazuje miejsce, gdzie n a stą piło s c h w y ta n ie czyli zniewo
lenie.
Tak więc Jow isz m usiał zniewolić k o m ety E nckego, Tem pela 1889 r., Brorse- na, Tem pela-Sw ifta, W in neckego , T em pela 1885 r., Bieli, P in laya, d ’A rresta, W o lfa i Fayea, k tó ry c h odległości odsło
neczne w a h a ją się pom iędzy 4 a 6.
S a tu rn objął w swe posiadanie k om etę T u ttle a , której p u n k t odsłoneczny odle
gły j e s t o 10,46.
K om ety 1886 I i 1867 I m ają sw e p u n k ty odsłoneczne w pobliżu o rb ity Urana;
k o m ety zaś Pons-Brooksa, Olbersa, Hal- leya, de Vico, i W e stp h a la (1852 IV) pod
chodzą bardzo blisko do orbity N ep tun a.
A zatem, m ogłaby istnieć p lan e ta w od
ległości 48 lub 50, ponieważ k om eta T u t tle a (1862 III), oraz ko m eta B a rn a rd a (1889 III), a ta k ż e rój gwiazd s p a d a ją cych sierpniow y posiadają swe p u n k ty odsłoneczne w ty ch właśnie okolicach.
Podobnież, n iektóre k o m ety m ają od- l ległości skrajne, zaw arte pomiędzy 100 a 110 prom ieniam i orbity ziemskiej, a dwie inne— pomiędzy 125 a 128; wreszcie dla 4-ech k om et p u n k ty odsłoneczne leżą pom iędzy 168 a 170.
Ostatnierni czasy F orbes podjął n a n o wo tę kw estyę, k tó r ą zajm ow ał się ju ż w r. 1880, i doszedł do wniosku, że ś r e dn ia odległość od słońca p la n e ty poza- n e ptunow ej wynosi 105,4; podał także mi- mośród orb ity (0,1665) nach y lenie je j (52°) oraz długość węzła w stępującego i p u n k tu przysłonecznego.
Tym sposobem p la n e ta p oz aneptunow a znajd ow ałaby się w odległości 15 757 300 000 kilom etrów, a więc blisko 4-ech m ilia r
dów mil, to znaczy, w odległości 3 V2 r a zy większej, aniżeli N eptun. Jej położe
nie na rok 1908 wyznaczałyby współ
rz ę d n e 201°57' i 33°53'; w r. 1914 współ- rzęd nem i te m i byłyby: 217°2l' i 32°15'.
Z drugiej stro ny , prof. P ic k e rin g m n ie ma, że położenie nowej p la n e ty j e s t cał
kiem inne, m ianowicie, ż e j e j wznoszenie się p roste w ynosi 7h 47m, a zboczenie -f- 21°. Nie j e s t mi wiadomo, ja k ie maj.ą być pozostałe e lem enty i j a k a odległość planety. W ka ż d y m razie odległość ta nie może być ta k a , j a k ta, k tó rą o trz y mał prof. Forbes. Podobnież, nie są mi znane podstaw y, n a k tó ry c h prof. P ic k e rin g oparł swe poszukiwania.
Mimo olbrzym ich tru d ności i małego zasobu dokum entów p ew nych, wielu ma
te m a ty k ó w zajęło się p roblem atem z a
kłóceń, w y w oływ a ny ch w orbitach U ra n a
i N eptuna. P u łk o w n ik D u L igondćs w y
wnioskował był teoretycznie, że liczba
zbliżona do 50, w zięta n a ś re d n ią odle-
244 W SZ E C H ŚW IA T JSIó 16
głość p rzypuszczalnej p la n e ty , z g a d z a się wcale dobrze z j e g o teoryą.
Otóż, Hans L a u w K o p e n h a d z e w la
ta c h 1901 i 1902 na p o d s ta w ie o b s e rw a cyj, poczynionych od r o k u 1690 aż do 1895, stw ierdził, że h y p o tez a je d n e j p la n e ty po zanep tu now ej n ie d a je się po go dzić z ru c h e m U r a n a , i s tą d w y c ią g n ął wniosek, że is tn ie ją dwie ta k ie p lanety:
j e d n a w odległości 46,5, d r u g a w odle
głości 71,8 prom ieni o rb ity ziemskiej.
G abryel D allet p r z y jm u je odległość 47 i p od a je n a r o k 1902,° X =359°.
T. Grigull cofa nieco w stecz nowe ciało n iebieskie, co zgadzałob y się z teo ry ą D u L ig o n d e sa , i umieszcza j e w odległo
ści 50,61, podając n a rok 1902,°
X = 3 5 7 ,° 5 4 + l,08 t a więc liczbę p ra w ie tę sam ę, co i Dallet.
Na tej to głównie odległości p r z y p u s z czać n a le ż y możliwość is tn ie n ia p la n e ty p oz a n eptu n ow e j. Oprócz powodów t e o r e ty c z n y c h D u L ig o n d e sa , w y p ły w a ją c y c h z je g o tłu m a c z e n ia „M echanicznego po
w s ta n ia u k ła d u ś w ia ta " , m a m y wiele po w odów e m p iry c z n y c h do u m ieszczenia nowej p la n e ty w tej w ła śn ie okolicy n ie ba. W reszcie, k o m e ty
1862III i 1889 III, j a k rów n ież rój P e rse id , m a ją sw e p u n
k t y odsłoneczne położone w tej okolicy i, praw dopodobnie, owo n iez n a n e je s z c z e ciało n iebieskie rzuciło j e w s z y s tk ie na obecne ich tory. Z aczekajm y , fotografia n ieb ie sk a nie w y po w ied ziała je s z c z e s w e go o sta tnie go słowa.
Tłum. S. B.
G. H E L L M A N N.
P O C Z Ą T K I M E T E O R O L O G I I .
(O dczyt, w y g ło sz o n y 28-go w rześnia 1908 roku w Hamburgu na X l - y m Zjeździe T ow arzystw a
M eteorologicznego N iem ieck iego).
M eteorologia j a k o n a u k a j e s t młoda, n a to m ia s t bard zo s ta r a , t a k s ta r a zape
w ne j a k lu dzk o ść ,—j a k o gałąź wiedzy
ludzkiej. <
W istocie, po d a tę narodzin m e te o ro logii na le ż y s ię g n ą ć do z a ran ia k u ltu r y ludzkiej. W ow yęh czasach odległych człow iek—m yśliw y albo rolnik - p r z e p ę dzał znaczną część swego życia wśród p rzyrod y, z a te m zależał od pogody b a r dziej niż m y i z konieczności często z w r a cał u w a g ę na z ja w is k a atm osferyczne.
N a tu ra ln ie nie czynił tego ze w zględu na rzecz samę, nie szło m u b y n ajm niej o po
znanie p raw , rząd zący ch atm osferą, lecz j e d y n ie o osiągnięcie korzyści. Chciał posiąść środki o chrony przed wybi*ykami niepogody, u m iejętno ść w y p a trz e n ia pory odpowiedniej dla sw ych przedsięw zięć oraz w y k r y ć najdogodniejsze we w zglę
dzie k lim a ty c z n y m m iejsca pod u p raw ę roślin jad a ln y c h .
D ośw iadczenia w ty m k ie r u n k u zdoby te, wciąż pom nażane, przechodziły z p o kolenia n a pokolenie, i ju ż w cześnie s t a now iły t rw a ły dorobek ludzkości. Są to t. zw. „m ądrości" ludu, dotyczące pogo- d y ,—p rz e trw a ły one do dnia dzisiejszego i istn ieć c h y b a będą po wsze czasy. „Mą- d ro śc i“ te u b iera n e b y ły i są dziś j e s z cze w szatę k r ó tk ic h sen te n c y j lub k a te g o ry c zn y c h orzeknięć, gdyż w ra ż a ją się w te n sposób lepiej w pamięć. W p r a wdzie w ielka część ty ch r e g u ł pogodo
w y c h opierała się n a o bserw ow aniu w przyrodzie ro zm aity ch zjaw isk, j a k w ia trów , obłoków oraz objawów św ietlnych n a niebie, je d n a k ż e często b y ła w y n i
kiem b łędnych w nioskow ań i asocyacyj m yślow y ch z dom ieszką p rz e s ą d n y c h w y obrażeń, odpow iadających n isk iem u po
ziomowi w y k s z ta łc e n ia ludu.
Nie należy zatem sądzić, że praw idła, p rze w id u jąc e pogodę, ta k częste np. w biblii, w księdze Hioba, u H om era i He- zyoda, a więc w u tw orach , pochodzących z 8-ego wieku przed Chr., p o w s ta ły d o piero w ty m czasie w P a le s ty n ie lub Gre- cyi. Szerokie rozpowszechnienie ty c h p ra w id e ł wśród ludów, częste ich p rz y tac z a n ie przez p isa rz y w sk a z u ją raczej, że trz e b a j e uw ażać za p r a s t a r ą cząstk ę k u l t u r y ówczesnej. Co więcej, m am y po
ważne powTody do przypuszczania, że
część „ m ą d ro ści1' o pogodzie oraz p r z e
sądów w tej dziedzinie, dziś jeszcze k u l
,N
q16 W SZECHS W IAT 245
ty w o w a n y c h przez ludy, pochodzi z p ie r w otnej ojczyzny indogerm ańskiej.
W d w u p rz y p a d k a c h udało mi się m ia nowicie niezbicie dowieść, że w ierzenia europejskie, dotyczące pogody, są po
chodzenia n iezm iernie dawnego; rzecz przyte m z nam ienna, że w obu razach idzie o zabobon, d otyczący pogody,— nic bow iem nie tk w i t a k głęboko w w y o b r a żeniach ludow ych, j a k właśnie zabobon.
W iadom o, że w całej E uropie p rzy pi
s u je się osobliwą w a rto ść p ro g n o styc z n ą d w u n a s tu nocom, t. zw. „ d w u n a s tc e 1*, al
bo d w u n a s tu dniom, k tó re początkowo liczono od p o c z ątk u roku, później zaś — pod w p ły w e m kościoła chrześciańskiego od ś w ię ta Boż. Nar. S ta n pogody w cią
gu owych 12 nocy lub dni m a m ian ow i
cie być w izerun kiem s ta n u pogody 12 miesięcy w rok u n a s tę p n y m . Zabobon ten, k tó ry i dzisiaj jeszcze błąka się wśród ludów, można prześledzić w lite r a tu rz e w stecz aż do XV-ego stulecia; w cze
śniej jeszcze sp o ty k a m y się z n im w li
cznych rękopisach, aż n a w e t w IX-ym wieku. Nie był również obcy uczonem u Kościoła, szkotowi Bedzie Czcigodnemu, ży jącem u w VIII-ym wieku, a by zan ty j- s k o g r e c k i e dzieło o budowie ziemi, „Ge-
jop o n ik a “, pochodzące z VI-ego stulecia poucza nas, że ju ż D e m o kryt, żyjący wr V-em stuleciu przed Chr., znał ten zabo
bon w nieco odm iennej postaci. Je śli wreszcie u w z g lę d n im y , że, w e d łu g z n a w ców s a n s k r y t u , t e k s t y w ed d yjsk ie ró w nież w z m ia n k u ją o „ d w u n a s tu nocach"
i uw a ż a ją je za obraz na stę p n e g o roku, to bardzo p raw dopodobnem się w yda, że ten prze są d pogodowy j e s t p rastareg o pochodzenia indog erm ańsk ieg o . Ludy e u ropejskie z a b ra ły go z sobą ze wspólnej p r a s ta re j ojczyzny. P r z y te m rozp rz e strze ni! się on z Indyi, nietylko na zachód w śród I n d o g e rm a n i tu zachował, lecz powędrował również n a wschód; jeszcze bowiem dzisiaj istn ieje w Chinach pewien obyczaj, p r a k ty k o w a n y w noc noworocz
ną, a odpow iadający doskonale w y o b ra żeniu in d o g erm ań s k iem u o znaczeniu po
cz ątk u r o k u dla przepow iedni pogody w tym że roku.
Kolebkę innego zabobonu zn a jd u jem y
aż w S ta ry m Babilonie. W wielu d a w niejszych k sią ż k a ch ludow ych w Europie oraz w książce odpustow ej „Sibyllae Pro- ph etia", dziś jeszcze w Szwecyi w y c h o dzącej, c z y ta m y o przepowiedniach, do
ty czących pogody i urodzajności w prze
c ią g u całego roku, a o p a rty c h na g r z m o tac h w oddzielnych miesiącach. Z temi
„signa to n itru s " s p o tk a ć się można w rę kopisach we w sz y stk ic h jęz y k a c h eu ro pe jsk ic h aż głęboko wrstecz do czasów średniowiecznych; znaki te oparte są z p e w nością n a bogatej lite ra tu rz e k a le n d a rzy pogodowych albo brontologij, k tó ry c h ułożeniem w IV-ym i V-ym stul. zajm o
wali się m iędzy in n y m i n a w e t cesarze b iza n ty jsc y i k tó ry c h rozpow szechnienie musiało być olbrzymie. W j e d n y m z roz
działów wspom nianej *Geoponika“ teorya, 0 której mowa, j e s t p rzy p isy w a n a Zoro- astrow i. Jeśli zresztą ten ostatn i nie był praw dopodobnie sam tw ó rc ą tej teoryi, to je d n a k ż e imię jeg o w sk a z u je p rzy b li
żenie środowisko duchowe, w k tó re m ona powstała, mianowicie — s ta r y W schód.
1 w samej rzeczy w p racach asyryologów Sa y c e a i L e n o rm a n ta znalazłem dowody, że ten zabobon pogodowy j e s t pochodze
nia chaldejskiego (Meteor. Zeitschr. 1896, s tr. 236).
W k ra c z a m y ty m sposobem do okresu ju ż bardziej wiarogodnego historycznie, do o k resu k u ltu r a ln e g o su m eryjsk o-babi- lońskiego. Fizyognom ia meteorologii, j a ko gałęzi wiedzy ludzkiej, w ty m okresie, a więc na 2 do 3 tysięcy la t przed Chr.
j e s t ju ż zupełnie inna, niż w owych cza
sach bajecznie odległych, kiedy pow stały pierwsze praw id ła o pogodzie.
Kiedy z k a s t k a p ła ń s k ich wyłoniły się pierwsze zaczątki przy sz ły ch pokoleń uczonych, a obserw ow anie gwiaździstego n ieb a doprowadziło do w y k ry c ia p ew nych praw idłowości,—zaczęto również wiązać przyczynowo zjaw iska atm osferyczne z kon ste la cy a m i gwiazd oraz zbudowano n a w e t dość ju ż sk om plikow any układ zjaw isk k o le jn y c h —zaw iązek a strom ete- orologii. Ta o s ta tn ia w p ro st stanow iła część składow ą religii asyryjsko-babiloń- skiej oraz m iała później również pier
w szorzędne znaczenie n a cały m obszarze
•246 W SZECHSW IAT M 16
k u ltu r a ln y m a z y a ty c k o -e u ro p e js k im aż do końca w ie k u X V II ego; m ożna powiedzieć na w e t, że nie w y g a s ła doszczętnie i dzi
siaj.
Sir H e n r y k Raw linson d o konał p a m ię tnego o d k ry c ia bib lio teki A s s u rb a n ip a la (Sardanapala), z a w ie ra ją c e j m iędzy inne- m i p e w n ą ilość a s tr o lo g ic z n y c h p ism kli
nowych, p rz e c h o w y w a n y c h obecnie w B ritish M useum ’ b ib lioteki, k tórej w ięk
sze f r a g m e n t y z o sta ły w łaśn ie nied aw no odcyfrow ane przez Ii. C am pbella T h o m p sona i Pr. K. Kuglera. D zięki ty m od
k ry cio m z d o b y liśm y poraź pierw szy mo
żność g łęb szeg o w e jrz e n ia w system as- tro-m e teo rologic z ny m ieszkańców Mezo
potam ii; o s y s te m ie ty m s ta r o ż y tn i p is a rze g rec c y i rz y m s c y n a p o m y k a ją dość często, nig dzie j e d n a k nie w y ja ś n ia ją go bliżej.
Zapiski m eteorologiczne C h aldejczy kó w ob ejm o w ały przew ażn ie n ie k tó re tylko w y b r a n e zja w iska i m iały za przedm io t p r z e d e w s z y s tk ie m a tm o sfe ry cz n e o b jaw y św ietlne, szczególnie aureole (halo), wśród k t ó r y c h umieli ju ż odróżniać m ałe o 22°
( ,,ta r b a s u “) od w ielkich o 45° (,,su p u ru “).
P o z a te m zw racano u w a g ę na obłoki, w ia try , burze i naw ałnice. J a k się zdaje j e dnakże, sp ostrzeżenia te rzad ko b y ły spo- ż y tk o w y w a n e do isto tn e g o p r z e w id y w a nia pogody, co ze w z g lę d u n a s ta ły kli
m a t Babilonu nie b yło t a k bardzo p o trzebne, — częściej zato — do p rze p o w ia d a n ia n a jro z m a its z y c h do b rych i złych rzeczy. Z progno zam i i p ro ro c tw a m i z w racano się zaw sze do w ła d c y k raju , a w zak ończeniu w y m ien io n y j e s t z w y kle a u to r przepow iedni albo mąż zaufa
nia, n a k tó re g o św ia d ec tw ie p rze p o w ie d n ia j e s t oparta. Oto k ilk a p r zy k ła d ó w m eteorologicznych:
(Thom pson M 173). Jeśli słońce oto
czone j e s t aureolą, to będzie deszcz p a dał. P o d łu g Irassi-ilu.
(Thompson Ar» 248). Je śli obłok n a n ie bie s ta je się c z arny m , będzie dął wiatr.
P o d łu g Nabi-ahiiriba.
(T hom pson M 261). J e ś li g rz m i w Se- b a t, to n a s tą p i n a jśc ie szarańczy... itd.
Są to ju ż zatem poczęści przep ow ied nie w rodzaju późniejszych r z y m s k ic h
„ o m in a “ i „ p o rte n ta “, k tó re „pontifices"
m usieli p rze b ła g a ć zapomocą świętych czynności. Muszę w te m m iejscu p o d
nieść, że w s ta ry c h te k s ta c h w edd yjsk ich s p o tk a ć się można z podobnem i tłu m a czeniam i zjaw isk m eteorologicznych, przy- czem podane są tuż obok w y m a g a n e ofia
r y błagalne. Oto np. u stę p z k o m e n ta rz a ( A d b h u ta b ra h m a n a) d o S a m a y e d d y w edłu g p rz e k ła d u (niemieckiego) A. W ebera:
„Zwróć się w k i e r u n k u powietrza, je ś li d m ą z b y t silne w ia try lub je ś li w obło
ka c h z ja w ia ją się postaci bezkształtne..., je ś li zgó ry leją się opady kurzu, mięsne, kości, krwi..., j e ś li nocą u jrzysz tęczę..., d rzew a w y d a ją z siebie krew , w powie
trz u u k a z u je się pałac k ró le w s k i [fata morgana?J i t. p. W s zy stk ie te [znaki | ofiarowane są Vayu. Mówiąc „w iatr przy
nosi uzdrow ienie", niech ofiaruje on dar, u g o to w a n y w g a r n k u 11... itd.
W n a p isa c h klinowych, z k tó ry c h zre
s z tą urato w a n o część stosunk o w o n ie z n a czną, a kilka zaledw ie dopiero odcyfro- wano, nie znaleziono dotychczas ani śla
du teoryj meteorologicznych. Atoli cie
k a w ą j e s t , j a k sądzę, rzeczą, że babiloń- czycy używ ali ju ż ośmiodziałowej róży w ia tró w , k tó rą u tw orzyli w sposób n a j p ro sts z y z kom binacyi czterech k ie r u n ków głów nych; d o tych czas przyjm ow ano p rzecież ogólnie, że postępu oznaczania w sz y s tk ic h kierupków w ia tr u zapomocą k o m b in a c y i czterech kieru nk ów głów nych (północ, południe, wschód i zachód) doko
n ano dopiero na dworze K arola W ie lk ie go, być może za rad ą uczonego m nicha Alcuina, rodem z Y o rku w Anglii. N a
to m ia s t Grecy i Rzym ianie oznaczali k a żdy w iatr osobną nazwą, j a k to żeglarze w łoscy n a morzu Śró d z ie m n em robią je- 1 szcze dzisiaj. Babilońskie k ieru n k i głó
w ne w ym ien ia n e są w porządku n a s t ę p ując ym : południe, północ, wschód, za
chód i noszą nazw y sutu, iltanu , sadu, a m a rru . Przez łączenie tych nazw zapo
m ocą „i‘‘ (po b a b ilo ń s k u u) pow stają c zte
ry k ieru n k i drugorzędne, np. śu tu u śa- d u = p o łu d n io w s c h ó d , iltan u u a m a r ru = północozachód itd.
Że b abilo ń sk a n a u k a o g w iazd ach w pły
n ę ła na g reck ą, o tem m ówią ju ż pisarze
M 16 W SZEC H SW IA T
starożytn i, j e d n a k ż e w w yobrażeniach meteorologicznych, s p o ty k a n y c h w lite ratu rze greckiej, w p ływ u tego z całą pe- wrnością rozpoznać nie można. Hezyod podaje copraw da k ilk a praw ideł astrom e- teorołogicznych, które m ogą pochodzić częściowo ze W scho d u , jed n a k ż e , ju ż od V l ego wieku przed Chr., Grecy, j a k się zdaje, czynili r e g u la rn e spostrzeżenia m e teorologiczne, a jeszcze praw ie na sto lat p rze d tem p o w s ta ją zacz ą tk i teoryi m e
teorologicznej,— owoc w yb itn ego zmysłu na ukow ego Greków.
Jeśli p o m in iem y naw et, że Teofrast (372 — 287 przed Chr.) wym ienia kilku mężów, k tórzy do konyw ali spostrzeżeń astrono m iczn ych i m eteorologicznych w rozm aitych m ia s ta c h Azyi Mniejszej i Gre- cyi, to będziemy jed n a k ż e zmuszeni uznać, że spostrzeżenia ta k ie były wówczas r o bione ze w zg lęd u na owe szczególne pa- r a p e g m a ta albo kale n d a rz e p r z y tw ie rd z a ne, k tó re od czasów Metona umieszczano na słupach placów publicznych dla po
uczania ludu. P odaw ały one, podobnie j a k kale n d a rz e współczesne, informujące o pogodzie, średnie dane m eteorologiczne dla oddzielnych dni lub okresów czasu między wschodem a zachodem ro zm aitych gwiazd. Okoliczność, że te „parapegma- t a “ były w każdej miejscowości inne, świadczy również o tem , że opierały się na c zynionych specyalnie w tym celu spostrzeżeniach. P rz y ta c za m y .niżej kilka przy kładó w z p a ra p e g m a tu , p rz y p is y w a nego z n a n em u astronom ow i Genunosowi:
31 sierpnia. W ejście pleców Dziewicy.
E te zy e p rz e s ta ją dąć.
5 września. W ejście A rk tu ru s a . W ia t r południow y, deszcz i burza.
12 w rześnia. Pogod a o b jaw ia ten d e n c y ę ku zmianie.
14 września. W przeciągu siedm iu dni pogoda przew ażnie ładna, poczem n a s t ą pi w ia tr wschodni.
W p a ra p e g m a ta c h przew ażają s p o strz e żenia nad w iatram i, co nie powinno nas dziwić, gdyż potrzeby p ra k ty c z n e żeglu
gi w y m a g a ły tego p rzed ew szy stkiem , a i m yśl s p e k u la ty w n a Greków oddaw na chętnie prac o w ała nad pow sta w a n ie m wiatrów . J e ś li za czasów Hom era w w ia
247
tra c h uznaw ano jeszcze isto ty niezależ
ne,—bóstwa, to ju ż w V-ym w ie k u joń- ski filozof przy ro d y A na xim a n de r daje poraź p ierw szy określenie naukow e w ia
tru, k tó re dziś jeszcze u w ażam y za s łu szne: atvs(Aov etvai póaw dźpoę, w i a tr — to p ły nięcie powietrza.
Zrozumiałem j e s t tedy, że Grecy w c z e śnie ju ż posiadali cho rąg iew k i w s k a z u ją c e k ieru n e k w ia tru , ów n a js ta rs z y in s tr u m e n t meteorologiczny; w t. zw. „wie
ży w ia tr ó w “ w A te n a ch częściowo ocalał arch itektonicznie ciek aw y przykład ta kich chorągiew ek. Atoli nie sądzę, aby g łów ny m celem tej budowli Andronikosa K y rrh e s te sa było oznaczanie k ie ru n k u w iatrów . W ieża ta z n a jd u je się na nisko położonym placu ja rm a r c z n y m (b'(opA) bez
pośrednio pod w yso k ą Akropolis i dlate
go źle się na d a je do o b serw ow an ia p r a wdziwego k ieru n k u w iatru. Szło tu p rę
dzej o zegar wodny albo klepsydrę, um ie
szczoną w b u d y n k u i zasilaną przez po
bliskie źródło o takiej samej nazwie; ze
g a r te n miał w sk a z y w a ć godzinę na tak licznie uczęszczanym placu, a budowni
czy ze wzglę'dów a rc h ite k to n ic z n y ch i es
te ty c z n y c h n a d a ł wieży k s z ta łt ośmio
k ą tn y . Z ap a try w a n ie moje poparte j e s t przez świadectwo Teofrasta, k tó ry zazna
cza, że astronom ow ie i m eteorologowie ate ń s c y niechętnie robili spostrzeżenia w nisko położonem mieście, przekładali w tym celu pagórek H ym ettos, wzno
szący się na o tw a rte m m iejscu za mia
stem.
W owym czasie, t. j. około I-ego wie
ku przed Chr., c h orąg iew ki w iatrow e m usiały być ju ż bardzo rozpow szechnio
ne i ulepszone; albowiem piszący o rol
n ictw ie rzym ianin T e renc yusz Varro po
daje, że w dw orach rzym skic h n a wsi posiadano ju ż t. zw. „chorągiew ki p rze
chodzące", um ożliw iające odczytyw anie k ie r u n k u w ia tru w pokoju. P rz y te m za
wsze mi się j e d n a k w ydaw ało dziwnem, że nie znam y osobnego w yrazu g r e c k ie go lub rzym sk iego dla chorągiew ki wia
trowej.
Tłum. L. II.
(Dok. nast.).
248 W SZEC H SW IA T M 16
- Prof. II. BOTJASSE.
O METODZIE W FIZYCE OGÓLNEJ.
(Ciąg dalszy).
Odkrycie i formułowanie praw .
J a k po w iedzieliśm y, rzecz się m a n i e z a w s z e j a k | ze zjaw iskiem odbijania się św iatła.
Nie zawsze zasa d a j e s t ty le w idoczna, trz e b a często j ą odkryć; p r z y jr z y jm y się j a k się to dokonyw a.
J u ż bardzo daw no p rz e d P to le m e u s z e m (70 — 147 r. naszej ery) znano zjaw iska, w k tó ry c h s p o ty k a m y się z z a ła m y w a niem się św iatła. Spostrzeżono np., że wiosło z a n urzon e w wodzie w y d a je się z ła m an e m w punkcie, w k tó ry m p r z e c h o dzi przez pow ierzchnię wody; o d d a w n a ju ż używ ano soczew ek do r o z p a la n ia 1
ognia; zauważono, że n a c zy n ie s zklan e napełnione ja k im k o lw ie k p ły n e m powię- ! k s z a w idziane p rzezeń p rzedm ioty; zna- :
my w szy scy h isto ry ę m on o k la N erona.
Zaszczyt j e d n a k p ierw szy ch b a d a ń n a d zja w isk a m i z a ła m y w a n ia się n a le ż y się Ptolem euszow i. M etoda d ośw iadczaln a 1 Ptolem eu sza w niczem się nie różni z a sadniczo od m etod o p isy w a n y c h w ele- m eritarny ch podręcznikach fizyki w sp ó ł
czesnych; n a tu ra ln ie , p r z y r z ą d y je g o były dość pierw otne; pozw alały one np. na m ierzenie k ą tó w ze ścisłością do £ sto- ■ p n ia zaledwie.
Oto tablica, k t ó r ą P to le m e u s z podaje w swej optyce. P o d a je m y w niej je d n o cześnie obliczone przez n a s z d a n y c h P t o lem e u sza s to s u n k i k ą tó w i w s ta w ką- I tów
ioraz
r,u tw o rz o n y c h z p ro sto p a d łą : w pu n k c ie p a dania przez p rom ień p a d a j ą c y (i) oraz p ro m ie ń z a ła m a n y
(r)-
Dwie pierw sze k o lum ny tab lic y naszej z a w ie ra ją bezpo śred n ie d a n e d o ś w ia d czalne.
Jeżeli więc dośw iadczenie w y k o n a n e ! zostało dokładnie, to, w raz ie odpowied- ; niego z astosow ania r o zu m o w a n ia in d u k cy jneg o i z w ró cen ia u w a g i n a w szy stkie \
Przejście św iatła z powietrza do w ody
k ą ty i kąty r i ■■ r sin i : sin r
0° 0°
„
»10° 8° 1,25 1,25
20° 1 5 7 / 1,20 1,28
30° 2 2 7 / 1,33 1,31
40° 28° 1,43 1,37
50° 35° 1,43 1,34
60° 4 0 7 / 1,48 1,33
70° 45° 1,55 1,33
80° 50° 1,6 1,20
Sreduio 1,31
cz ynniki zew n ętrzne, mogące w p łyn ąć na o trz y m y w a n e r e z u lta ty (np. te m p e ra tu rę ), tab lica nasza j e s t w zgodzie z faktami.
W k a ż d y m zaś razie j e s t ona zgodna z f a k ta m i mniej lub więcej, z w ięk szą lub m n ie jsz ą ścisłością. W y k a ż e m y n i żej, że dośw iadczenia Ptolem eusza, pomi
mo błędów, w y starczały, aby o dkryć z a sadę z ja w isk a z a ła m y w a n ia się światła.
Po o trz y m a n iu rezu ltatów dośw iadczal
n y c h należało po sta ra ć się o w y rażen ie ich zapomocą wzoru m ate m a ty cz n e g o ; w śró d form a b s tra k c y jn y c h , badanych przez m ate m a ty k ó w , należało p oszukać form y najlepiej dającej się dostosow ać do k o n k re tn e g o w y padk u . Form ty ch m a m y obecnie n a d e r w ielk ą ilość; w ł a sności w ie lu form tak ic h zostały rozw i
nięte w wielkich i szczegółowych t a b li
cach.
N a jp ro stszą form ą w r o zp a try w a n y m p r z y p a d k u j e s t form a w y r a ż a ją c a propor- cyonalność k ą tó w
ioraz r
I) i— n r , gdzie n oznacza w spółczy nnik proporcyonalności.
F o r m a ta posiada tę zaletę, że z praw a
o d b ija n ia się ś w ia tła czyni w y p a d e k spe-
c y a ln y prawa, któ re w yraża, t. j. p ra w a
z a łam y w ania się. W y sta rcz y , w istocie,
n a d a ć n w arto ść — 1, a b y wzór I) p rze d
sta w ił zjaw isko odbijania się. Znak
m n i e j — w yraża w ta k im razie, że ś w i a
tło idzie nie w k ie r u n k u p rzedłużenia
prom ienia pad ającego, lecz że w ra c a
M 16 W S Z E C H S W IA T 249
wstecz, w k ie r u n k u s y m e try c z n y m do tego przedłużen ia w s to s u n k u do p o wierzchni od bijającej, wziętej za płasz
czyznę s y m e tr y i 1).
S p ró b u jm y tej form y prostej; r z u t oka n a tablicę p rze k o n y w a nas, że rozw iązu
j ą c ró w n a n ie * = n nie o trz y m u je m y dla n w a rto śc i s ta ły c h , j a k toby być p o winno w razie jeż e liby torm a, k tó rą ś m y w ybrali, odpow iadała poszu k iw an em u p raw u.
Tablica uczy nas, że w p r zy p a d k u p rze jścia św ia tła z wody do powietrza iloraz -- rośnie s y ste m aty c zn ie , w m ia
rę j a k k ą t i w z ra sta od o" do 90°; zau
w ażyć też możemy, że zmienność ilorazu j e s t te m znaczniejsza im k ą ty i oraz
rsą większe. S y s te m a ty c z n y w zrost n dowodzi, że rozbieżność pomiędzy teoryą, w yrażo n ą w naszej formie, a dośw iadcze
niem nie j e s t spow odow ana przez błędy doświadczalne. Błędy dośw iadczenia w y ra ż a ją się w w a h a n ia c h n i e s y s t e m a t y c z n y c h ro z p a try w a n e g o ilorazu (2 dośw. np.). W końcu więc widzimy, że p r z y ję ta przez nas forma i= n r może nam służyć je d y n i e dla m ałych kątów, lecz wcale nie w y s ta rc z a d la k ą tó w znacz
nych.
Ptolem eusz nie mógł znaleść istotnego p raw a z ja w is k a z a ła m y w a n ią się światła.
Nie mógł też tego dokonać k o m e n ta to r je g o A lhazen (1050 r.), ani też Ciołek-Vi- telion (1250), k tó ry pow tórzył n a w e t do
ś w iadczenia Ptolem eusza. Praw o to zo
stało o d k ry te dopiero przez Snelliusa (1620 r.). Z da w a ć b y się mogło, że nic łatw iejszego być nie mogło nad odkrycie tego p raw a. W s z a k Ptolem eusz posiadał tablice cięciw i w staw k ą tó w 1J). Wie-
') Możnaby rozam ow anie to objaśnić proste- mi rysunkami; takie jednak rysunki znaleść mo
żna w każdym elem entarnym podręczniku fizyki, p ozw alam y sobie przeto ich tu nie powtarzać, aby nie kom plikować niepotrzebnie tekstu.
(Przyp. tłum.).
’) Przypom nijm y, że w staw a danego kąta ró
w na się p ołow ie cięciw y kąta podw ójnego.
dział on też, że w s ta w y kątów m ałych są proporcyonalne do kątów , tak, że form a
sin i— n sin r j e s t rów now ażna formie iz=nr o ile i oraz r są małe.
Co więcej Ptolem eusz miał wielką w p r a wę w operow aniu liniam i zakreślonem i w kole, obeznany więc był dokładnie z funkcyam i kołowemi.
Pom im o j e d n a k wszelkiej możliwości,
„łatw o ści“, rzec można, d o ko n a n ia od
k r y c i a praw z a ła m y w a n ia się św ia tła ani Ptolem eu sz, ani Kepler w półtora ty siąca lat po nim, nie zdołali pomimo wszelkich w ysiłków odkryć tych praw , tyle im po
trz e b n y ch do badań nad z a łam y w aniem się św iatła w atm oslerze. Tym czasem , ja k ż e to p rostem się w ydaje: ja jk o Ko
lumba!
Lecz rozpatrzm y, z kolei, sto s u n e k w s ta w kątów i oraz r: s |— \
sin r
S p o tk a m y tu (patrz, tabl.) n ie s y s te m a tyczne w a h a n ia się rez u lta tó w d o ś w ia d czalnych; z całą pewnością tw ierd zić mo
żemy, że przypisać je w y p a d a błędom doświadczalnym , naogół z re s z tą biorąc, doświadczenie j e s t tu do sta te cz n ie p r z e konyw ające; wiemy skądinąd, że prawo proporcyonalności w s ta w j e s t istotnem p raw e m z a ła m y w a n ia się.
P osiadanie praw a pozwala na w y k a z a nie korzyści, ja k i e osiągam y m ając p ra w dziw ą formę zjaw iska, z a m iast tab lic y d a nych, które form a ta streszcza.
P rz ed e w sz y s tk ie m form a pozwala na w ykonanie 2 niezm iernie w ażnych czyn
ności: in terpolacyi i ekstrapolacyi.
F u n k c y a m ate m a ty cz n a , przez k tó rąś my zastąpili liczby dane przez b e z p o śre d nie doświadczenie, daje nam w artości k ą t a r nietylko dla promieni padających, z którem i w y k o n a liśm y doświadczenia, lecz także dla w sz y stk ic h kątówr leżących w g ran icach tych , nad k tó re m i rozcią
g nę ły się nasze badania.
TT. . ,, powietrze
U ż y jm y np. dla p rzy pad ku w oj ~ ; rów nania:
sin i = 1,31 sin
rdla i = 15U o trz y m am y r = ll°,5. T w ier
dzim y, że o trz y m a n y w ten sposób k ą t r
W S Z E C H Ś W IA T Ne 16
otrz y m ać też m ożna dośw iadczalnie, ze ścisłością w łaściw ą dośw iad czenio m n a szym,- z k tó ry c h w y c ią g n ę liś m y w arto ść 1,31 dla n. W y k o n a liś m y tu in terp o lacy ę.
Możemy e k s tra p o lo w a ć zapom ocą tejże form uły o ile k ą to w i
inp. n a d a m y w a r tość w y ch odzącą poza g ran ic ę d o ś w i a d czalnie z b a d a n y c h kątów ; dla
i= 90°
o t r z y m u je m y
r — 49,°75;w ten sposób w y c h o d z im y poza gran ice dośw iadczenia.
W yliczon e korzyści f o r m y nie są j e d n a k najw ięk szem i, j a k i c h ona d o s ta rc zy ć n a m może; isto tn a w yższość d o k ład n e j form uły n a d tablicą d a n y c h p olega n a tem , że form uła pozwala r o z w in ą ć na d r o dze d e d u k c y jn e j c a łk o w itą fo rm ę z ja w is ka, że może k iero w a ć późniejszem do
św iad czen iem i zadow olić o s ta te c z n e p o żądanie uczonego: odtw o rzen ie ś w ia ta ze
w n ę trz n e g o przez rozu m o w an ie o p a rte n a sylogizmie.
Zasady przybliżone.
O p ty k a m o g ła b y się rozw ijać n&wet p o słu g u ją c się p r a w e m P to le m eu sz a
i = n r, s p ra w d z a ją c e m się dla m ały c h k ątów . Otóż w wielu p r z y p a d kach r o z p a try w a n e w optyce k ą ty nie p rz e k r a c z a ją 10°; w ty ch w s z y s tk ic h r a zach praw o P to le m e u s z a w y s ta rc z a n a j zupełniej. S ta n j e d n a k ów czesny m a t e m a t y k i nie pozw alał na rozw inięcie f o r m y o dpow iadającej ró w n a n iu P to le m e usza, k tó re zaw iera ju ż w sobie wiele n ajbardziej złożonych dowodzeń z dzie
dziny optyki, m ięd zy innem i np. teo ry ę s y s te m ó w opty czn y ch c e n tr o w y c h w iel
k ieg o Gaussa.
W teoryi soczew ek powtórzyło się to sam o co w teo ry i zwierciadeł; szu k an o z a s a d y dokładn ej i opóźniło to rozwój nauki: wszak te o ry ę s y s te m ó w o p t y c z n y c h złożonych z a w dzięczam y pracom G aussa, po n ie fo rtu n n y c h lub mniej lub więcej n ie u d a n y c h p róbach Keplera, Ca- v alierego i B a rro w a (1669).
Z te g o h isto ry cz n e g o f a k tu w y n ie ść m ożemy ogólną naukę: nie n ależy lek c e w a ż y ć z a sa d y przybliżonej. Isto tn ie z a s a d a t a k a z a w iera tylko część praw dy ; lecz wszak d o św iad czen ie w y k a z u je , że w p e w n y c h g ra n ic a c h (mały k ą t
i)n a sze p r a w o przyb liżo ne s ł u s z n i e może być s to s o w a n e — m ożem y w ięc zadowolić się n iem
[ i nie doszukiw ać się narazie praw a isto-
jtneg o. BezUżytecznem j e s t bowiem s t a rać się o odk rycie p ra w a istotnego, jeżeli p raw o przybliżone w ystarcza.
Doświadczenia krzyżowe.
Prawo, k tó re
j
wziąć n a le ż y za podstaw ę, rzadko może by ć dowiedzione przez bezpośrednie do^
świadczenie. Łatw o zdać sobie spraw ę z te g o tw ie rd z e n ia tak p arad o k sa ln e g o n a pierw szy r z u t oka. Kiedy ja k i e k o l w iek tw ierdzenie m a mieć znaczenie po
s t u l a t u dla ja k i e jś formy ogólnej, kiedy, in n em i słowy, tw ierd z enie to m a t ł u m a c z y ć w ielką ilość zjaw isk — wtedy, rzecz n a tu r a ln a , m usim y j e uczynić nie- zależnem od tego wszystkiego, co s ta n o wi część składo w ą małej tylko ilości ty ch doświadczeń. W y ra ż e n ie naszego p o s tu la tu w ty m sto p n iu uogólnienia—pow ie
dzmy n ierz ec z y w is to ś c i—nie daje się ju ż p rze tłu m a c z y ć n a bezpośredni j ę z y k do
św iadczenia, szczególnie dośw iadczenia ścisłego. Praw o Coulomba zasadza się na
| tw ierd z en iu , że p u n k t y mas e le k try c z n ych lub m a g n e ty c z n y c h działają w zaje
mnie proporcyonalnie do iloczynu mas i o d w ro tn ie proporcyonalnie do drugiej potęgi z odległości. Otóż nie m ożemy i operow ać z p u n k t a m i m a s m a g n e ty
c z n y ch ani e lektryczny ch; nie możemy też wydzielić je d n e g o promienia.
W ty c h w a ru n k a c h fizycy zakładają owo praw o jak o p o stu la t i, uczyniw szy to przypuszczenie, ro zw ija ją zeń, przez d e d u k c y ę logiczną, to co n a z w iem y k o m p le tn ą form ą zjaw iska. W biegu r o z u m o w a n ia natrafić n ietru d n o n a tw ie r d z e n i a n a d a ją c e się do bezpośredniego s t w i e r dzenia dośw iadczalnego. Im tego rodzaju tw ierd z en ie j e s t dalsze od p u n k t u w y j ścia, te m więcej zaufania mieć można do w a rto ś c i postulatu .
D la p rzy k ła d u p o ró w n a jm y dw a ro zpa
t r y w a n e przez n a s p raw a załam yw ania:
l = nr —
praw o przybliżone sin
i — nsin r „ ścisłe, i zobaczmy, o ile s k u tk i tych p raw są w zgodzie z do
świadczeniem .
Z w róćm y się do zjaw iska znanego pod n a z w ą odbicia zupełnego; zjaw isko pole
g a na tem , że promień, idący np. w wo-
| dzie w obec pewnej wielkości k ą ta
rnie
JMś 16 W SZECHSW 1A T 251
wyjdzie z wody, a b y przejść do powie
trza; dla kątów
rw iększy ch zjawisko to się powtórzy, dla m niejszych promień wyjdzie.
Zjawisko to można w y tłu m aczyć we
d łu g p raw a przybliżonego; is t o t r i e
iwa
hać się może m iędzy 0° a 90°, s tą d w i
dać, że r m usi być z a w a rte między 0° a
9 0 \° 90
n ) . Otóż k ą to m r w iększym od ^ stopni nie od pow iadają żadne k ą ty
i,tj.
dla prom ienia w ychodzącego z wody pod k ą te m w iększym niż nie znajdziemy odpowiedniego pro m ie n ia w pow ietrzu.
W tem rozum ow aniu p rzy jm u je m y z a s a dę odw racalności promienia, t . j . p rzyp u szczamy, że nic nie ulega zmianie w d r o dze promieni, o ile odwrócim y kierunek.
A więc zjaw isko odbicia zupełnego mo
żna w y tłu m a c zy ć na zasadzie obudwu praw; widać stąd , że w y b ra n e przez nas doświadczenie nie j e s t decydujące, do
świadczenie zupełnego odbicia nie j e s t dośw iadczen iem krzyżowrem.
Zwróćmy się więc do innego zjawiska.
W iadomo, że przechodząc przez p ry z m a t promień zostaje odchylony; w pewnych w a ru n k a c h p a d a n ia odch ylen ie owo prze
chodzi przez m axim um .
P raw o Ptolem eu sza daje n am - co ła
two w yprow adzić — w p rzyp ad ku k ą ta p r y z m a tu A odchylenie 0 — (n— i)A . W i dzimy, że O nie zależy wcale od w a r u n ków p a d an ia pro m ien ia na pry zm at, nie może nam przeto zdać s p ra w y ze zjaw i
s k a m ax im u m odchylenia, k tó re daje się, w sposób dość p ry m ity w n y , stw ierdzić doświadczalnie. Stąd wniosek, że praw o P to lem eusza j e s t n iew y sta rcz a ją c e i m u si być odrzucone— doświadczenie, w y b r a ne przez n a s ty m razem, j e s t krzyżowem dla tego praw a.
Dośw iadczenie to zwiększa jedn o cześ
nie praw d o po d obieństw o drugiego postu
latu, ju ż choćby z tego względu, że oba- dwa te p o stu la ty tłum aczą zjaw isko z u pełnego odbicia oraz sp ro w ad zają się do j e d n e g o dla m ałych kątów . Lecz dla o s tateczn eg o z w ycięstw a p ra w a w s ta w n a leżało u z y s k a ć n a je g o pod staw ie w y tłu maczenie zjaw isk bardziej złożonych.
Uczynił to D escartes w swej teoryi zja w isk a tęczy. Chodziło tu o z ja w is k a za
ła m y w a n ia się na pow ierzchni krzyw ej i udanie się tej teoryi, stosun ko w o już bardzo złożonej, potwierdziło słuszność p o stulatu daleko lepiej i w sposób bar*
dziej prze k o n y w ają cy niż ścisłe pomiary, niemożebne z re sz tą do w y k o n a n ia za cza
sów D escartesa.
Uogólnianie form y.
Rozumowanie D e s 1 c a rte s a j e d n a k nosiło w sobie sam em d o wód swej niedostateczności. Nie w y s t a r czało bowiem w y tłu m a c zy ć istn ienie dwu łuków św ietlnych n a ch m u ra ch deszczo
w ych, oświetlonych w sposób specyalny przez słońce,—należało także wytłum aczyć ta k c h a ra k te r y s ty c z n e zabarw ienie tych łuków.
W postulacie więc sin
i — nsin
rb ra kło czegoś; i dopełnienie go j e s t je d n y m z na jpię knie jsz y c h ty tu łó w N ew ton a do sław y. W iemy, iż uczy on, że wszelkie światło sk ła d a się z wielkiej liczby ś w ia teł jed n o ro d n y c h , c h a ra k te r y z u ją c y c h się przez w łaściwą k ażdem u z nich łam li
wość; p ry z m a t rozdziela te św ia tła i roz
prasza je; św iatło białe w y n ik a ze spe- cyalnego zm ieszania św ia te ł poszczegól
nych, z których każde poszczególnie j e s t je d n o lite i zasadnicze i nie może uledz rozproszeniu ani przez załam anie, ani przez odbicie.
W ję z y k u m ate m a ty c z n y m odkrycie N ew tona sp row adza się do uogólnienia p ostulatu wstaw; znaczy ono, że s ta ła « wzoru sin
i = nsin r odnosi się jed y n ie do jed n e g o św ia tła i jed n e g o danego s y s te m u z dwu ciał dotykający ch się w z a je m n ie i w k tó ry c h zjaw isko z a ła m y w a n ia się odbyw a; s ta ła « musi być zmie
n iona za każdym razem, kiedy zm ienia
my światło.
Rozwój form y.
Newton więc dał optyce g e o m e try c z n e j jej zasadniczy postulat w j e g o najogólniejszej formie; pozosta
wało więc tylko rozw ijać go przez rozu
mowanie sylog istyczn e i to w łaśnie s t a
nowiło i stanow i tre ś ć p rac y licznych
uczonych. I od d w u s tu ju ż łat przeszło
rozwój tej gałęzi fizyki bieży równolegle
z rozwojem m ate m a ty k i. P o w sta je w m a
t e m a t y c e —dzięki pracom G ergonnea, D u
25-2 W S Z E C H S W IA T - M 16
p in a i S t u r m a —t e o r y a linij p ro sto p a d ły c h do powierzchni i z n a jd u je n a t y c h m i a s t o we zastoso w an ie w o ptyce g e o m e try c z nej. Rola d o św ia d cz e n ia o g ran ic za się do s p ra w d za n ia te o r y i we w sz y s tk ic h z a g a d n ie n iac h r o z p a t r y w a n y c h w optyce g e o m e try c z n e j oraz we w s z y s tk ic h je j z a stosow aniach; w s p o m n ijm y teo ry ę abera- cyi, w ła snośc i p o w ierzchni fal św ie tln y c h , i n s t r u m e n t y o ptyczne nak o niec. W ż a d n y m p r z y p a d k u d o św iad czen ie nie w y przedza teoryi. Z d a rza się, c opraw da, że dośw iadczenie z w ra c a w y s iłk i uczonego w p e w n y m s p e cy a ln y m k i e r u n k u i s p r a wia, że d e d u k c y a n a danej drodze dalej zachodzi niż n a innej. Rozwój ten j e d n a k zostaje w s trz y m a n y n ieb a w em , g d yż z ja w ia się p o trz e b a u l e p s z e n i a teoryi, w yjścia w ro zum ow aniu z założenia do
skonalszego; s ta j e m y wobec konieczności i r o z w ij a n ia ł e j specyalnej m a t e m a t y k i , k t ó r ą z w iem y f o r m ą. F iz y k a s ta je się ro d za jem m a te m a ty k i. W e w z ię ty m przez n a s przykładzie ta te n d e n c y a j e s t w idocz
niejsza może niż w innych . N ig d y bo wiem rola dośw iadczenia nie byw a ta k z re d u k o w a n a do m in im u m j a k w p r z y p ad k u f o r m y , o partej n a po stu lacie tyle p ew n y m i ogólnym, j a k p o s tu la t s ta n o w iący podstaw ę r o z p a try w a n e j przez n a s gałęzi fizyki.
Naogół biorąc, t a k nie j e s t ; ile r a z y b o wiem form ę rozw ijam y, w y c h o d z ą c z p o s t u l a t u niepew nego, ty le razy d o św iad czenie j e s t p otrzebne, by w y k a z a ć błąd popełniony, u ła tw ić w y b ó r now ego p o s t u la tu i zm usić p rze to do o d b u d o w y w a n ia form y u znanej za w ad liw ą. P o s t ę p o w a nie tak ie d op row ad za do s tw o rz e n ia w ie l
kiej ilości form, zanim się u d a znaleść w śród nich tak ą , k tó ra z n a n e f a k ty ta k lub inaczej objąć, uklasyfik o w ać i p o m ie ścić zdoła chociażby tymczasow o.
Teorye i tłumaczenia.
W t r a k t a c i e F e r m a ta o m axim ach i m in im a c h c z y ta m y u s tę p n a s tę p u ją c y : „Uczony D e s c a rte s z a prop o n o w a ł dla zjaw isk z a ła m y w a n ia się (św iatła) prawo, j a k mówi, zgodne z do
świadczeniem . Otóż d la dow ied zen ia p r a wa tego m usiał p o s łu g iw a ć się p o stu la tem , w e d łu g k tó re g o r u c h ś w ia tła o d b y t a się z większą ła tw o ś c ią w ś ro d o w is
k a c h rozrzedzonych. P o s tu la t te n — ta k n ie z b ę d n y w ro zum ow aniu D e s c a rte s a - zdaje się sprzeciw iać się zdrow em u r o z sądkow i.
„Udało się na m dojść do p ra w a D e s c a r te s a w yc ho dz ą c z z a sa d y wręcz p r z e c iw nej. D ow odzenie nasze opiera się m ia
nowicie n a twierdzeniu, że zjaw isk a w p rzyrodzie o d b y w a ją się p o d r o g a c h n a j ł a t w i e j s z y c h , nie zawsze zaś po drogach n a jk ró tsz y c h " .
Co znaczy w ytłu m aczy ć? Odpowiemy, że w y tłu m a c z y ć — to um ieścić zjaw isko w f o r m i e . Zjaw isko j e s t w ytłum aczone, o ile zgodnem się zdaje z k o n se k w e n c y ą czy prze w id y w an ie m je d n e g o z ty c h n i e skończon ych s y lo g isty c z n y c h rozum owań, k tóre zw iem y form am i czy też teoryam i.
Tłum aczenie będzie tem lepsze, im w ię cej d a n a form a zdo lna j e s t z a w ierać fa któw; tłum aczenie nie może l o g i c z n i e sprzeciw iać się ż a d n e m u ze z n a n y c h fa któw. W zasadzie form y leży po stu lat.
N ajw a ż n ie jsz e m z a g ad n ie n ie m j e s t rozpo
znanie, czy nasz p o s tu la t nie d a je się s prow adzić do innego ogólniejszego po
s tu la tu . O ile to j e s t możliwem, form a czy też teo ry a ulepsza się niezmiernie.
D e s c a rte s zarówno j a k F e r m a t z g a dzali się, że trzeba p rzy ją ć ja k o p o stulat ty m c z aso w y prawo:
sin
i — nsin
r.T w ierdzili j e d n a k obaj, że istn ieje po s t u l a t ogólniejszy: p raw o powyższe było dla t y c h uczonych p o s tu la te m ty m c z a s o wym .
J a s n e m j e s t, że możność sp ro w ad zenia p r a w a w s ta w do p o s tu la tu ogólniejszego nie m a żadnego znaczenia dla o ptyki ści
śle geom e try c z n e j, ta k zupełnie, j a k roz
wój np. g e o m e try i Euklidesowej nie za
leży od możności lub niemożności s p r o w a d z e n ia p ostulatu E u k lid e s a do t w i e r dzenia jeszcze oczywistszego, czy też ogólniejszego. Z am iana p ra w a D e s c a rte sa n a p ostulat ogólniejszy nie zmieni w optyce g e o m etry czn ej niczego tego, co w y p ły w a z tego praw a, t. j. tego co w f o r m i e zeń ro zw iniętej n a s tę p u je po te m prawie.
To, co wypowiedzieliśm y, nie znaczy
JM*. 16 W S Z E C H Ś W IA T 253
je d n a k , że dojście do p o s tu la tu ogólniej
szego n ie m a znaczenia zasadniczego.
F e r m a t dowiódł ju ż był w przy p ad k u s p e c y a ln y m —obecnie wiemy, że tak się rzecz m a wogóle — że prawo D e scartesa logicznie id en tyfik uje się z zasadą n a j m niejszego działania. NieWątpliwem więc j e s t , że w o ptyce g eom etrycznej zasada
ta może zastąpić praw o Descartesa.
W p ew n y c h j e d n a k r a z a c h - j a k to nb żej w y k a ż e m y — p o s tu la ty te nie są zu
pełnie id en ty c zn e co do tłum aczenia w s z y s tk ic h z n a n y ch zjaw isk . Oprócz tego w sposobie w y ra ż an ia się F e r m a t a j e s t coś m etafizycznego, co razi nasz współ
czesny sceptycyzm . Gdy F e r m a t tw ie r dzi np., że „przyjąć należy, że p rzy rod a prow ad ząc sw e czynności j a k można n a j prędzej, s a m a s k ie ru je b ieg zjaw iska w ty m lub in nym kierunku** mimowoli sk ło n ni j e s t e ś m y zapytać: „Któż ci to powie
dział?"
W y z b y liś m y się bowiem obecnie chęci s z u k an ia w n aszem tłum aczen iu zjaw isk tego. j a k zja w isk a te o d b y w a ją się w i s t o c i e . W ie m y , że n a u k a j e s t je d y n ie t r a n s p o z y c y ą faktów; m am y w niej ju ż nie obraz zjaw isk, lecz ich anamor- fozę. O ile wrięc dw a rozm aite po stulaty , rozw inięte w formy, zejdą się we wspól- n em tłu m ac z e n iu jak ie g o zjaw iska, o tyle uw ażać j e w in n iś m y za identyczne, z tem wszakże zastrzeżeniem , że ffikty poprze dzające zjaw isko gran iczn e są dla nas niedostępne i nie m ogą przeto d o s ta r czyć m a te ry a łu do logicznego rozróżnie
n ia postu lató w ro zp a try w a n y c h .
Chcem y tu specyalnie zaznaczyć, że s c e p t y c y z m c o d o t e o r y j n a u k o w y c h nie ma dla nas nić wspólnego z w ą tp ie n iem w realność zjawisk; to o s ta tnie z agad nienie w y k ra c z a poza granice na szych ro ztrzą sa m Scep ty cyzm te n po lega n a zrozum ieniu n a tu r y naszych t ł u maczeń i nie j e s t n a w e t — do pewnego sto pnia — zw ątpieniem w realność ty ch tłum aczeń.
Niech p rzy kła d w y ja śn i myśl naszę.
O dk ryliśm y—d a jm y na to—że pew ne cia ło—z re s z tą niew idzialne— posiada środek sy m e try i, 3 płaszczyzny s y m e try i wza
je m n ie prostopadłe oraz 3 b inarne osi sym etry i.
W a ru n k o m ty m odpowiada wiele ze z n a n y c h brył. I oto, w y ob raźm y sobie, uczony A twierdzi, że j e s t to elipsoida;
uczony B —specyalnie lubiący wielobocz- ne f ig u ry —dowodzi, że j e s t to p ry z m a t p ro stopadły o p ro sto k ą tn e j podstawie;
uczony C, zam iłow any w form ach s p i
czastych, w ykłada, że ciało nasze ma k s z ta łt piram idy.
Zostaw m y wyżej w ym ienionych uczo
n ych ich sporom; nie m ieszajm y się do ich śm iesznej dyskusyi; uczony B t r y u m fować będzie, g d y dowiedzie istnien ia bokó*v płaskich, o ile, n a tu ra ln ie , uczony C lub A nie dowiodą istn ien ia np. bo
ków k rzy w y c h i nie p rzechy lą zw y c ięst
wa, każdy n a swoję stro nę. Pro b le m a t ten j e s t nie do rozwiązania. Należy mieć dość zdrowego rozsądku, aby módz o g ra niczyć się do stw ierdzenia, że ciało, o któ- rem mowa, posiada wyżej wym ienione e le m e n ty s y m e try i. Lub raczej dodajm y do ty c h elem entów s y m e try i w sz y stk o co n a m się spodoba— aby tylko nie rze
czy sobie sprzeczne—i pozwólmy s ą sia dowi zrobić to samo na w ła sną rękę.
Tłum. «. w. w.
(Bok. nast.)
K R O N I K A N A U K O W A .
Rewizya praw fundamentalnych materyi i energii.