• Nie Znaleziono Wyników

Wybuch II wojny światowej i przyjazd do Lublina - Krystyna Płatakis-Rysak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wybuch II wojny światowej i przyjazd do Lublina - Krystyna Płatakis-Rysak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

KRYSTYNA PŁATAKIS-RYSAK

ur. 1924; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Kraków, Katowice, Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, przyjazd do Lublina, wybuch II wojny światowej, bombardowanie Lublina, dzielnica Dziesiąta

Wybuch II wojny światowej i przyjazd do Lublina

W Krakowie spotkałam babcię, spotkałam siostrzyczkę, ojciec nas wsadził do pociągu jadącego do Lublina, powiedział: „Wojna wisi na włosku, jedziesz do Lublina, za dwa tygodnie będzie po wszystkim, no a jakby się coś komplikowało, to my z mamą przyjdziemy”. A mój brat był wtedy na Podlasiu, w Mokranach, w rodzinnej wsi mojego ojca, i następnego dnia też się zjawił, bo też był zaalarmowany.

To jest coś niesamowitego jak piętnastolatka przeżywa przejście z warunków luksusowych do prymitywu. W tym domku drewnianym dostaliśmy do dyspozycji od dziadków jeden pokój na piętrze i małą kuchenkę. Wygody – czyli sławojka w podwórzu, woda w pompie. W tym małym pokoiku było jedno składane łóżeczko, ja nawet nie bardzo pamiętam jak myśmy przeżyli te pierwsze dni w Lublinie. Ale rozpacz – co ja tu będę robiła? Ja chcę wracać do Katowic, ja przecież jestem harcerką, ja skończyłam kurs łączności na obozie harcerskim, a jeszcze wcześniej moja matka prowadziła szkolenie pierwszej pomocy, na terenie mojej szkoły zresztą, z ramienia LOPP – to była Liga Obrony Przeciwpowietrznej. Moja mama na moich rękach i nogach pokazywała jak się bandażuje, jak się głowę bandażuje, jak się tamuje krwotok tętniczy, żylny, jak się zakłada maskę gazową. Ja się czułam bardzo pewnie i byłam przekonana, że moja wiedza jest tak duża, że mogę być pomocna właśnie w tych pierwszych dniach wojny. I mój brat przyjechał i mówi: „Ja tu nie wytrzymam. Masz jakieś pieniądze?” Ja mówię: „Mam 20 złotych”. On też miał parę złotych, a ja mówię: „Ja też nie wytrzymam, wracam do Katowic”. No ale tych pieniędzy było za mało na dwoje, na jedno może by wystarczyło na pociąg.

Tymczasem następnego dnia spadły pierwsze bomby. No to trudno już mówić o powrocie. W nocy przyjechał mój ojciec. To był chyba drugi wrzesień. Ojciec mój przyjechał, pyta się: „Mama jest?”, „Nie, nie ma – nie przyjechała”. Po prostu oni wyjechali w ostatniej chwili z Katowic, moja matka była lekarzem, pracowała w szpitalu miejskim, na chirurgii odbywała staż podyplomowy, bo późno dosyć zrobiła ten dyplom i nie chciała szpitala opuścić, bo wszyscy lekarze mężczyźni zostali

(2)

zwerbowani do wojska. Wszyscy pacjenci, których można było wypisać – zostali wypisani. I moja matka uważała, że jej obywatelskim obowiązkiem jest pozostanie z tymi pacjentami. No, ale ojciec mamę przekonał, że rozłąka w czasie wojny z rodziną była by dramatem. A mój ojciec musiał Katowice opuścić, dlatego, że był działaczem Polskiego Związku Zachodniego, publikował swoje artykuły w czasopiśmie, które tam wychodziło i Niemcy go znali. I jest taka książka wydana przez MON po wojnie

„Śląski wrzesień”, gdzie publikowane są informacje na temat wywiadu niemieckiego prowadzonego jeszcze przed wojną, i okazało się, że Niemcy prowadzili tak zwaną

„czarną księgę” w której mój ojciec był jednym z pierwszych przewidzianym do aresztowania. Więc to, że opuścili oboje Katowice, uratowało ojcu życie. Z tym, że w drodze było bombardowanie, spotkało ich bombardowanie, taki wyjący szum, buczenie tych bombowców skłaniało wszystkich oczywiście do zatrzymania się, opuścili samochód i gdzieś tam w rowie się schowali. I bomba spadła i akurat ten samochód został zniszczony. Moja matka zabrała ze sobą trochę zapasów, jakieś tam konfitury, dżemy, i to wszystko, mokra czerwona plama po tym została. No jak tu dalej jechać? Nie ma czym. Na szczęście nadjechały samochody, gdzie było trochę miejsca, i jedno miejsce mama znalazła w jednym samochodzie, w drugim – ojciec, z tym, że ojciec przyjechał bezpośrednio do tego domku na Dziesiątej, a matka przenocowała w banku razem ze współpasażerami tego samochodu i dopiero rano się zjawiła. Stąd były, powiedzmy, godziny niepokoju.

Data i miejsce nagrania 2004-04-02, Lublin

Rozmawiał/a Monika Pytlarz, Dominika Jakubiak

Transkrypcja Marta Kubiszyn

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Powstały trzy klasy, do pierwszej klasy chodzili uczniowie, którzy przedtem mieli tylko szkołę powszechną zakończoną, do klasy drugiej, to była druga i trzecia klasa

Oddział prowadził docent Krotoski, poznałam nazwy narzędzi, pielęgnacje tych narzędzi, przygotowanie materiałów opatrunkowych, [jak] asystować przy pracy instrumentariuszki

Była drużyna czteroosobowa, czwórka dziewcząt i uczyłyśmy się obsługiwać nosze i pacjenta kłaść na nosze, kłaść pacjenta z noszy na łóżko, to wszystko trzeba

Słowa kluczowe Lublin, okres powojenny, aresztowanie, Armia Krajowa, NKWD, matka, ojciec, ulica Chopina 18.. Powrót do Lublina po przetrzymywaniu w ziemiance

Później ludzie się zbierali, uciekali z Lublina i mój tatuś też uciekł. Ale doszedł do Bugu i on nie mógł

Jeszcze wtedy byliśmy w tym Rudnie, w tych Sielcach to pod Kockiem były jeszcze te bitwy bardzo długo, bo się bronili Polacy i słychać było te walki, a potem już

Wiedziałam tylko, że tatuś pojechał i wrócił, i wiedziałam, że jak przychodzili Niemcy, to krzyczeli na mamę, ja nie wiedziałam dlaczego, a później się okazało, że

Bardzo mi się ta szkoła podobała – duża, były sale przedmiotowe, gabinety przedmiotowe i co bardzo sobie ceniłam – była sala gimnastyczna i dostęp do