M 22. Warszawa, d. 29 Maja 1887 r. T o m V I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „W SZEC HŚW IATA/*
W W arszawie:
Z przesyłką pocztową:
rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2 rocznie „ 10 półrocznie „ 5 Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata
i we w szystkich k sięgarniach w k ra ju i zagranicą.
^ d r e s Red-siłscyi: ^ra.Ifcows^ie-Frized.rn.ieście, 3>Tr 68.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. Dr. T. C hałubiński, J . A leksandrow icz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. K wietniew ski, J. N atanson,
D r J. Siem iradzki i mag. A. Ślosarski.
„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, na następujących w arunkach: Z a 1 wiersz zwykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera sig za pierwszy raz kop. 7 '/s,
za sześć następnych razy kop. G, za dalsze kop. 5.
Bojow nik, M achetes Pugnax L., (do str. 341).
338
PHILOSOPHIAE NATUBALIS
P R I N C I P I A
m a t h e m a t i c a.
Dwuchsetletni jubileusz książki.
W m iesiącu bieżącym upływ a la t dw ie
ście od chwili, gdy ukończony został d ru k sław nój książki, której ty tu ł wypisaliśm y na czele, książki, k tóra w ytknęła kierunek dalszem u rozw ojow i fizyki i astronom ii;
a w m iarę j a k przybyw ały i doskonaliły się nowe gałęzie wiedzy, łączyły się zawsze mniej lub więcej ścisłym węzłem z wyłożo- nem i w książce tój zasadam i i w edle je j w zoru kształtow ać się pragnęły. Ja k k o l
w iek bogatem i w spaniałem je st piśm ienni
ctwo przyrodnicze ostatnich dw u stuleci, żadne z dzieł późniejszych na całym tym obszarze doniosłością swą i potęgą n au k o w ą „P rincip iom ” nie dorów nało.
Jestto szczególną cechą dziejów astrono
mii, że głów ne fazy je j rozw oju w yrażają się w k ilku książkach, z których każda stw arza, zm ienia lub rosszerza pogląd na budowę świata, je s t zarazem kodeksem n au ki i jej podręcznikiem niejako, dającym pełny obraz każdoch wilowego stanu tćj g a łęzi wiedzy.
D ziełem takiem je s t n ajp ierw „ A lm agest”, t. j. W ielk a budowa P tolem eusza, re zu ltat pracy długich pokoleń i wielu um ysłów p o tężnych, by gienijalnem i w ysiłkam i błędną hipotezę nagiąć do faktów przez obserw a- cyją dostarczonych. Je d y n y ten podręcz
nik astronom ii n a ciąg pó łto ra tysiąca la t u stąp ił dopiero wobec dzieła K o p ern ik a
„De revolutionibus orbium coelestium ”,— za
w iły system starożytny ru n ą ł wobec p rosto
ty i jasności, w prow adzonej przez u ru c h o m ienie ziemi. Ulepszone przez T ychona dc B rahe m etody obserw acyi dozw oliły K e plerow i uzup ełnić u k ład K o p e rn ik a i na podstaw ie najw spanialszej może w liistoryi nauki indukcyi w yczytać p ra w a ruchu pla
net, wyłożone w dziełach: „A stronom ia no
r a ” i „H arm onices m u n d i”. — W sto lat
Ń r 2 2 . blisko po ukazaniu się dzieła K o pern ika
„D ialogo” Galileusza, t. j. „Rozmowa ó dwu najznakom itszych układach św iata — P to - lem euszowym i K opernikow ym ” rospowsze- chnia nowe poglądy i zwycięstwo im zape
wnia, ale dopiero właśnie „P rin cip ia” New
tona, w ykryw ając przyczynę i ogólną zasa
dę ruchów ciał niebieskich, wieńczą tę bu dowę. N a podstawie praw ogólnego ciąże
nia, astronom ija przechodzi na dedukcyjną drogę badań, k tó re główny swój w yraz zna
lazły w „M ócaniąue ceieste” L aplacea.—N a
suw ają się tu i inne ty tuły, nie idzie nam ws-zakże o lite ratu rę astronom ii, a chcemy tylko zaznaczyć głów ne jej rozw oju m om en
ty, dlatego też spis powyższy sław nych dzieł zakończyć nam w ypada rospraw ą K irch - hoffa i B unsena „O widmie słonecznem ”, k tó ra otw iera nowy kierunek astronom ii, w skazując drogę do badań nad budową fi
zyczną ciał niebieskich, a której źródło zre
sztą płynie również z innych prac Newtona.
Obecnie wszakże m ają nas zająć jedynie jeg o „Zasady m atem atyczne filozofii p rz y ro d y ”. W spom nieliśm y powyżej, wiadomo zresztą każdem u, choćby najpobieżniej z dziejam i n auki oswojonemu, że w książce tej wyłożone są p raw a ciążenia powszech
nego; p race jeg o poprzedników doprow a
dziły już naukę do tej wysokości, na której najw yższa zagadka uk ład u św iata natar- czyAvie dom agała się rozw iązania. S taro
żytni opracow ali jed n ę tylko część mecha
niki, m ianowicie naukę o rów now adze sił czyli statykę, podstaw y dynam iki położył G alileusz badaniam i ntid spadkiem ciał, a roz
w inął j e H uygliens teoryją w ahadła i roz
biorem zadania o uderzeniu ciał; praw a K e p lera daw ały m ateryja!, któ ry rozjaśnić n a
leżało: wszystek ten zasób wiedzy stanow ił podstaw ę dla prac Newtona.
N a wszechnicach ówczesnych panow ała fizyka K artezyjusza, sprow adzająca wielkie objaw y przyrod y do działania wirów; ruchy ciał niebieskich m iały być utrzym yw ane przez w iry substancyi w wszechświecie ca
łym rozlanćj, k tóre krążyły jed n e około drugich, ja k ru ch y wirowe na w zburzo
nej pow ierzchni wody. Niejeden wszakże owych czasów myśliciel czuł niedostatecz
ność i niejasność takiego poglądu, okazyw a
ła się potrzeba ujęcia ruchów plan etarny ch
W SZECHŚW IAT.
N r 22. W SZECHŚW IAT. 339 podobną, silą, ja k a utrzym uje ciała na ziemi j
i biegiem ich rządzi, to je s t siłą ciężkości.
O d połowy też wieku X V I I mnożą się na tem polu spekulacyje: B ullialdus rospraw ia o przyciąganiu słońca, podobnież stara się B orelli tłum aczyć ru chy p lanet przyciąga
niem słonecznem i szybkością ich początko- : wą, H alley i H ooke tęż samą myśl rozw aża
ją . Zasługa N ew tona nie polega też zgoła na tem, ażeby pierw szy m iał rzucić myśl o przyciąganiu ciał niebieskich, podał on tylko dow ody m atem atyczne, że siła taka istotnie rucham i p lan et rządzi i w ykazał tożsamość tćj siły z ciężkością ziemską: wy
starcza to do u gruntow ania jego chw ały nie- śm iertelnój.
L egenda, przytoczona przez Pem bertona a rozgłoszona przez W oltera, opowiada o ja b łk u spadającem , które w r. 1666 New
tonowi nasunąć miało pierw szy pomysł o działaniu siły ciężkości; rzeczywiście, w li
ście pisanym do H a lley a 14 Lipca 1686 r., przytacza N ew ton, że przed dw udziestu mniój więcej laty pow ziął pojęcie o działa
niu siły ciężkości w stosunku odw rotnym do kw adratów z odległości. Tw ierdzenie to, że siła ciężkości słabnie w stosunku od
w rotnym kw adratów z odległości, nasunąć się mogło łatw o, choćby przez analogiją do natężenia światła, przez rozw ażania zatem czysto gieom etryczne, że działanie siły cięż
kości, roskładając się na pow ierzchnię kuli 2, 3, 4 razy dalej zatoczoną, zatem 4, 9, 16 razy większą, jest też w każdym jój pu n k cie 4, 9, 16 razy słabsze. Nie n a ujęciu przeto tej zasady polega cała trudność i gie- nijalność pom ysłu N ew tona, ale na ścisłem w ykazaniu, że to taż sam a przyczyna, która wywołuje spadek ja b łk a , utrzym uje też księżyc w obrocie jego dokoła ziemi, że to jed n a i taż sama siła rządzi biegiem ciał na ziemię spadających i ruchem , b ry ł plane
tarnych.
To stanowi przeto zasadniczą myśl nauki o ciążeniu powszechnem; przeprow adza ją Newton w rozdziale I, księgi III, § 4: „Księ
życ ciąży k u ziemi, ciężkość odchyla go od ru chu prostolinijnego i w jego drodze u trzy m uje”.
Należy nam rozumowanie to przytoczyć;
nader wszakże treściw y sposób w yrażania się Newtona i liczne odsyłacze do ustępów
poprzedzających nie pozw alają nam rzeczy tej dosłownie z książki Newtona pow tórzyć;
wywody te podamy przeto w form ie nieco dostępniejszej.
Ciało spadające na ziemię przebiega w ciągu pierwszćj sekundy 5 m etrów (p ra wie). O d środka ziemi, który jest jak b y siedliskiem pociągającej je siły, je s t ono w odległości jednego prom ienia ziemskiego;
siła ciężkości działa w stosunku kw adratów
| z odległości, gdyby więc ciało to znajdow a
ło się w odległości 2, 3, 4 promieni od środ-
! ka ziemi, spadałoby w olniej, przebiegałoby w ciągu sekundy 4, 9, 16 razy m niej, an i
żeli wynosi powyższa droga 5 m etrów. Gdy- [ by się znalazło w oddaleniu, w jak iem się mieści księżyc, to jest w odległości 60 (oko
ło) prom ieni ziem skich, ulegałoby sile J 6 0 x 6 0 t. j. 3600 razy mniejszej i w ciągu
j pierw szćj sekundy zbiegłoby ku ziemi tylko
o 5/3goo czyli '/ ;20 m etra.
Księżyc nie spada w praw dzie na ziemię, niemniej je d n a k powiedzieć możemy, że spada on wciąż k u ziemi; pod wpływem bo
wiem unoszącego go ruchu usiłuje on posu
wać się po linii prostej i w każdej chwili odbiegłby w k ieru n k u stycznym do swój drogi, gdyby go właśnie przyciąganie ziem
skie nie odchylało od tćj linii stycznćj; gdy- by go nie ożywiał ruch jego własny, spadł
by rzeczywiście na ziemię, — gdyby go zie
mia nie przyciągała, pod wpływem swego ruchu usunąłby się od nas do nieskończono
ści; pod wpływem obu tych działań ani spaść na ziemię, ani odbiedz od niój nie m o
że, tocząc się bezustannie po drodze elipty
cznej dokoła ziemi. Poniew aż zaś księżyc obieg swój kończy w ciągu 27 dni 7 godz.
43 min,, wiemy też, ja k a część drogi przy
pada na jed n ę sekundę, a znana odległość' księżyca pozw ala nam wreszcie obliczyć, o ile co sekunda księżyc się ku ziemi zbliża, o ile odchyla się od kierunku stycznego.
O dchylenie to wynosi właśnie '/ J2o m etra, to je s t tyleż, ile w ydał rachunek poprze
dzający. Siła utrzym ująca księżyc w jego biegu je st przeto tąż samą siłą, k tóra powo
duje spadek ciał na ziemię, je s t siłą p rz y ciągania ziemi, siłą ciężkości. Całe to ro zum owanie da się zupełnie odnieść i do bie
gu planet dokoła słońca, bylebyśm y pod ra chunek wzięli i masy bryl niebieskich, przy-
340 W SZECHŚW IAT. N r 22.
ciąganie bowiem w zajem ne zależy i od m a
sy działających na siebie ciał, jest p ropo r- cyjonalne do ich mas, a odw rotnie pro - porcyjonalne do kw ad rató w z odległości.
L iczby użyte w powyższym rach u n k u są, pow tarzam y, przybliżone tylko. W obli
czeniach N ew tona nie w y stęp u ją oczywiście późniejsze m etry, ale stopy ówczesne; nadto za jedno stkę czasu p rz y ję tą tam je s t nie se
k unda, ale m inuta; przy tych jednostkach ra ch u n ek w ykazuje, że księżyc pow inien się k u ziemi od stycznej odchylać w ciągu m i
n u ty o 15 stóp przeszło. J a k pow iedzie
liśm y wyżej, przeprow adzić on m iał ten r a chunek, w edług przytoczonego wyżej listu do H alleya, około roku 1666; z istotnego wszakże biegu księżyca na odchylenie to w ypadło mu jed y n ie tylko 13 stóp, — nie
zgodność ta m iędzy rachunkiem a obserw a- cyją kazała mu ideę przezeń pow ziętą u w a żać za błędną i skłoniła go do jój zarzuce
nia; zaprzątnięty był zresztą wówczas do- niosłem i swemi pracam i w dziedzinie opty
ki: w r. 1672 p rzesłał tow arzystw u k rólew skiem u w L on dynie rospraw ę o rosszczepia- niu św iatła, a w załączonym przy niej liście do O ldenb urga, sek retarz a tegoż to w arzy stw a, przytacza, że pierw sze początki tego odkrycia p rzypad ają na rok 1666. O ba za
tem najw iększe odkrycia N ew tona współ
cześnie niem al w potężnym tym um yśle z a błysły,— m iał on w tedy lat dw adzieścia trzy.
Do pom ysłów swych o sile ciężkości w ró
cił N ew ton dopiero w r. 1682, gdy na posie
dzeniu tow arzystw a królew skiego dow ie
dział się o rezultatach nowego pom iaru p o łu d n ik a ziem skiego, dokonanego przez P i- carda w r. 1671. B ył to pierw szy dokła
dny pom iar ziemi i w ydał daleko pew niej
szą w artość na długość prom ienia ziem skie
go, aniżeli znana poprzednio, a tem samem i odległość księżyca od ziemi d ała się do
kład n iej w yrazić w liczbie prom ieni ziem skich. Na podstaw ie tak popraw ionych j e dnostek p o d jął N ew ton znowu daw niejszy | swój i-achunek, a tym razem okazało się, że odchylenie księżyca od stycznej w ciągu m i
n u ty wynosi rzeczywiście nieco więcej nad stóp 15, zgodnie z rachunkiem podjętym n a podstaw ie przypuszczenia o tożsamości sity ciężkości z silą działającą na księżyc. O po
w iadają, że gdy przed zupełnem jeszcze I
ukończeniem rachunków zdobył p rzek on a
nie o rzetelności wielkiego swego odkrycia, u leg ł tak silnemu wzruszeniu, że doprow a
dzenie do końca obliczeń pozostaw ić m usiał sw ym przyjaciołom .
O pow iadanie takie o losach odkrycia N ew ton a podaje mianowicie Robison, profesor fizyki w E dy m bu rg u w końcu zeszłego s tu lecia, — praw dopodobnie jed n ak , ja k tw ier
dzi R osenberger w swój historyi fizyki, są tu przynajm niej daty niezupełnie ściśle przytoczone, rezultaty bowiem pom iaró w P i- c a r d a ju ż w r. 1675 ogłoszone były w „P hi- losophical T ransaction s”, m usiały przeto być znane uczonym angielskim .
W spółcześnie z Newtonem m echaniką ru chów niebieskich zajm ow ali się i inni zn a
kom ici uczeni angielscy, H o o k e ,W re n iH a l- ley. T en ostatni napotkał w rachunkach sw ych trudności, któ ry ch pokonać nie mógł, i w r. 1683, zeszedłszy się z H ookem , zap y ta ł go o te zadania w obecności W rena.
H ooke, sekretarz tow arzystw a królew skie
go, człow iek w ielkiej nauki, ale zarozum ia
ły i zawsze pew ny siebie, ch a rak teru za
wistnego i kłótliw ego, oświadczył, żc na za
sadzie atrakcyi potrafi w yjaśnić w szelkie ruchy niebieskie i oznaczyć drogi planet, do wyłożenia je d n a k sw ych metod nie dał się nakłonić. N atom iast, gdy H a lley w S ier
p niu 1864 r. odw iedził N ew tona w C am bridge, znalazł tam, o co p y tał H ookea i więcój, aniżeli m ógł oczekiwać. H alley sta ra ł się n akłon ić N ew tona do natychm ia
stowego ogłoszenia jeg o p ra c , dopiero wszakże w K w ie tn iu 1686 ro k u przesłał on zupełnie wykończony rękopis tow arzystw u królew skiem u. H ooke przeciw tem u d z ie łu natychm iast w ystąpił zaw istnie, u trz y m ując, ja k o b y N ew ton skorzystał z jego pom ysłów i osiągnięte przezeń rezultaty po
dał za swoje. N a oskarżenie to odpow ie
dział N ew ton wyżej ju ż przytoczonym li
stem do H a lley a z 20 C zerw ca 1686, w któ
rym ze swój strony H ookea o p lagijat ob
winia. Wreszcie książka, nakładem tow a
rzystw a królew skiego i staraniem H alleya, w ydrukow aną została w M aju 1687 roku.
P rz y jrz e ć jój się tu możemy wszakże w spo
sób tylko pobieżny. S. K.
(dok. uasł.)
N r 22. WSZECHŚWIAT. 341
BOJOW NIK
MACHETES PUGNAZ (L.)
P ta k ten jest jedn ym z najosobliw szych i najoryginalniejszych p tak ó w , nietylko w naszej faunie, ale i w całym rzędzie p ta
ków brodzących. Należeć on pow inien do plem ienia Biegusów (T ringinae), nie zaś do Brodźców (Totaninae), do których je s t czę
sto niewłaściwie zaliczany przez wielu współczesnych nam ornitologów.
Bojownik, powszechnie u nas batalijonem lub kapłonkiem zwany, dość je s t pospoli
ty w naszych stronach i dobrze znany my
śliwym wschodnich, bagnistych okolic k ra ju i P olesia, lecz w wielu okolicach rzadki i praw ie nieznany lub nieodróżniany od
w ielu innych ptaków brodzących.
N ajcharakterystyczniejszą właściwością bojow nika są ozdoby piórne i skórne, któ- remi się przyodziew a, a mianowicie samiec w porze godowej. W innych porach roku wszystkie te ptaki obu płci są mniej więcej do siebie poĄobne i m ają bardzo skrom ną odzież, zbliżoną do ubarw ienia biegusów.
W początku wiosny samce przybyw ają już do nas z ozdobnemi pióram i, w znacznej części rozwiniętem i, które na miejscu dora
stają i w yrów nyw ają się. G łów ną część tych ozdób stanow i tarcza obszerna, czyli tak zw any kołnierz, okryw ająca całą przo
dową stronę szyi aż do piersi, złożona z dłu gich i sztyw nych piór w w ierzchołku poza- ginanych i rosstrzępionych i rodzaj k a p tu ra na potylicy, utw orzonego z piór także dość długich i sztywnych, ułożonych w dwie szerokie k lapy w w ierzchołku zaokrąglone i przedzielone między sobą dość głęboką szczerbą. P ró cz tych głów nych piór godo
wych w yrastają im p ió ra dodatkow e na ple
cach i barko wkach, na piersiach i na bokach brzucha. Na innych częściach ciała zosta
j ą daw ne pióra. Ozdoby skórne w ystępują w kształcie brodaw ek różnokolorowych na całym przodzie tw arzy, dość gęsto w ystają
cych ponad piórkam i tę część ciała p o k ry waj ącemi.
P ió ra te godowe nadają ptakow i postać 0 wiele okazalszą, aniżeli m iał przedtem , 1 zm ieniają zupełnie jego fizyjognomiją. C a
ła szyja i głow a przybiera kształty odmien
ne i w tym to stanie samiec tak się różni od samicy, że na nieznających go spraw ia w ra
żenie innego zupełnie ptaka, tembardziej, że różnica wielkości osobników obu płci je st w tym gatu n k u daleko większa, aniżeli różnica m iędzypłciowa w innych ptakach.
Tarcza szyjna je st do pewnego stopnia ruchom a, ptak dowolnie ją nastaw ia, zasła
niając nią cały przód ciała, k a p tu r zaś po
dnosi się ku górze na podobieństwo obszer
nych uszów, k u tyłowi skierow anych; tak tarcza ja k i k ap tu r przyłożone do ciała zna
cznie zm niejszają pow ierzchnię, mimo to j e dnak grubość szyi i w takicm położeniu jest niezw ykłą i zaw ielką do ogólnej wielkości ptaka. U pierzenie to szyi i potylicy przed
staw ia pewne podobieństwo do zw ykłego upierzenia tych części u bąka, u którego pióra na przodzie szyi są długie, sztywne i do pewnego stopnia ruchome, a na potyli
cy tw orzą k a p tu r bez środkowego wycięcia, tylna zaś strona szyi pokryta je st tylko pu- chowemi obrzedniem i piórkam i.
Ozdoby te, same z siebie osobliwe, są jesz
cze osobliwszemi dla najrozm aitszych kolo
rów i różnorodnych kom binacyj, tak dalece, że tru d n o znaleść dw a okazy, któreby do siebie były zupełnie podobne. B arw a ogól
na kołnierza i k ap tu ra bywa czarna z po
łyskiem granatow ym lub fijoletowym, cyna- m onow o-ruda, blado-rudaw a, biała, m asło- w ata lub szara; jed n o lita lub upstrzona prę
gami albo też rozm aitego k ształtu plam ka
mi innego koloru. Rozliczne te barw y przedstaw iają rozm aite kom binacyje na róż
nych częściach ozdób, tak np. u jedn ych tarcza i k a p tu r są jednakow ego koloru, gdy u innych przy białej tarczy k ap tu r jest czarny lub rudy, przy czarnej tarczy rudy lub biały, p rzy rud ej tarczy czarny lub bia
ły; przy plam istej tarczy najczęściej k ap tu r i jednobarw n y, rzadziej plam isty; czarna tar-
| cza lub rudaw a bywa także mięszana z bia- i łemi pióram i bez ład u rozrzuconem i. D o datkowe pióra na karku, plecach i spodzie ciała najczęściej są czarne, mniej lub więcej zgęszczone, rzadko rude i to tylko przy ru dych tarczach, przy tarczach białych byw a-
342 w s z e c h ś w i a t . K r 22.
j ą także niekiedy białe z małą. przym ięszką czarnych i t. d. D odatkow e p ió ra na p le cach są także rozm aicie upstrzone.
B rodaw ki tw arzow e najczęściej są żółte różnych odcieni, od bladego do mocno po
m arańczow ego, rzadsze są czerwone, cieli
ste, niebieskaw e lub sine; u każdego osobni
k a zawsze jednobarw ne. Nogi p rzyb ierają także rozm aitą barw ę, najczęściej są żółta- wo-cieliste, rzadziej pom arańczow e, żółte, sine lub szarawe.
Ozdoby samicy są daleko skrom niejsze, ograniczają się bowiem n a niew ielkiej ilo
ści czarnych piórek dodatkow ych na spo
dzie ciała, zacząwszy od szyi i pew nej licz
by piórek nieco odm iennych na płaszczu;
kołnierza, k ap tu ra ani kolorow ych broda
w ek wcale nic m ają. T rafiają się je d n a k , lubo bardzo rzadko,sam ice w porze godowej przedstaw iające lekkie ślady kołnierza, ograniczające się na niew ielkiej liczbie pió
re k odmiennych od otaczających,nieco d łu ż
szych i porosstrzępianych, ustaw ionych w kilk a kępek po bokach szyi, odstających nieco od pow ierzchni otaczającego up ierze
nia. T akie okazy są w yjątkow e i nadzw y
czaj rzadkie; raz tylko udało mi się zabić taką samicę w Sosnowicy pod P arczew em i nigdzie nie znalazłem w lite ra tu rz e w zm ianki o podobnym egzem plarzu.
W łaściwości bijologiczne bojow nika są niem niej charakterystyczne i oryginalne.
W e wszystkich ruchach i zachow aniu się p tak ten okazuje usposobienie flegm atycz
ne i spokojne, wielkie pod tym względem przedstaw iając pow inow actw o do biegusów.
C hód ptaka je st powolny, przechadza się głów nie w m iejscach wilgotnych, niegęste- mi traw am i pokrytych, krokiem pow olnym , nie u kryw ając się w nich starannie, lubi na
w et wychodzić często na miejsca odkryte.
C złow ieka niezbyt się obaw ia i często daje się bardzo blisko podchodzić. L o t jego je s t dosyć szybki, rów ny i cichy. W ogóle je s t m ilczący, głos w ydaje stłum iony, podobny do krótkiego, głuchego chlapnięcia, w rz a d kich odstępach pow tarzanego.
O ryginalne je s t tokow anie batalijonów , } niepodobne zupełnie do tokow ania innych j ptaków brodzących, ja k np. dubeltów lub j słom ek, a tem bardziej odm ienne od toko- j w ania ptaków grzebiących, tak samo j a k I
one wielożennych. W krótce po przybyciu na błota lęgowe samce obierają miejsca uprzyw ilejow ane na toki, zw ykle od wielu la t używane, jeżeli ich okoliczności m iej
scowe nie zmieniły. Takiem i placam i toko- wemi jest jak iś szczupły kaw ałek wybrzeża spław iastego na brzegu jezio rk a położonego w śród błota, podobna w ysepka spław iasta p rzy brzegu jezio rka, brzeg jakiegoś row u p rzy rozlanym zalewie, lub też pobrzeże k a łu ży wśród bagna. Na każdem błocie lęgo- wem je s t takich toków conajm niej dwa, a na błotach rozleglej szych byw a ich po kilka, oddalonych od siebie o pół w iorsty lub więcój.
O koło 10 M aja rospoczyna się w naszych stron ach tokow anie batalijonów, trw ające każdego dnia od ra n a do w ieczora. Samce, m ające ju ż w tym czasie w szystkie ozdoby godowe całkowicie rozw inięte zlatu ją się na place tokowe m ałem i grom adkam i lub po- jedyńczo; zasiadłszy, nastaw iają kołnierze, stają jed en naprzeciw drugiego ja k dw a ko
g uty bojowe, w postawie poziomo nachylo
nej i zaczynają najkom iczniejsze walki.
Skaczą do siebie ja k koguty, ud erzają się wzajem nie nogam i i dziobem, często jed en drugiego powali na ziemi, nasiądzie i przez czas dość długi tratu je. W szystko to odby
wa się bardzo cicho, bez w ydaw ania żadne
go głosu. W alki te są je d n a k niew inne, gdyż ptak ten niem a żadnych oręży, które- m iby m ógł szkodę przeciw nikow i zadawać, conaj więcój jeżeli mu k ilk a piórek w ysku
bie. Podczas tych walk niektóre stoją obok spokojnie i zachow ują się zupełnie obojętnie, a są chw ile, gdy wszystkie naraz ustają. Do tego zgrom adzenia przybyw ają cocliwila in- I ne, a inne znow uż odlatują na inne tok i,
| tak , że ciągle je s t ruch widoczny między te- mi placam i. G dy w odległości postrzegą przelatujące samce lub samice mają zwyczaj podskakiw ać dla wskazania im zbiorow iska, tam te zobaczywszy te ruchy skręcają ku nim i obok zasiadają. Samice przy latu ją także pojedyńczo, lub m ałem i grom adkam i, a niekiedy razem z samcami, niedługo j e d n ak zabaw iają, każda osobno z samcem o dlatuje na stronę i dosyć daleko ciągnie.
P rze z cały czas trw ania tych toków aż do pierw szych dni Czerw ca traw a w tych m iejscach je s t zupełnie w ydeptana, po czem
N r 22. w s z e c h ś w i a t . 343 można je rospoznać, piórka zaś z walczą- |
cych wyskubywane inne ptaki na gniazda uprzątają,.
Samice rospraszają się na różne strony dla zakładania gniazda, w m iejsca po więk
szej części lekko traw iaste i niezbyt wilgo
tne, gdzie po kępkach bespiecznych od za
lewu ja ja wysiadują, częścią w bliskości to
kowiska, a po większćj części w znacznem od niego oddaleniu. N iektóre naw et wy
noszą się na okoliczne oddzielne mniejsze błotka, gdzie wcale niem a tokowisk.
Samica siedząca na jajach rzadko się da
je blisko zejść na gnieździe człowiekowi, chyba, że ja ja są ju ż mocno zasiedziane;
zw ykle opuszcza je niepostrzeżenie, ucieka na stronę, zryw a się w pewnej odległości i, przelatując w różne strony dość nisko po
nad traw ą, w ydaje od czasu do czasu głos krótki, chrapliw y w rzadkich odstępach pow tarzany, często przysiada na ziemi i przechadza się między traw ą, nieukryw a- j ą c się w niój wcale. Nigdy nie naciera tak gw ałtow nie ja k brodźce, naw et przy m a
łych pisklętach. G dy dzieci dorastają i za
czynają podlatyw ać, m atka prow adzi je na brzeg błota dotykający do pól upraw nych, dość wilgotny, gdzie się zw ykle zbierają ra zem rodziny dorastające brodźców i rycy- ków i razem w tem tow arzystw ie przeby
w ają do czasu zupełnego w ykształcenia się do podróży. N astępnie w krótce opuszcza
ją całkow icie błota lęgowe.
Samce po skończonem tokow aniu znikają z błot lęgowych i wynoszą się z całej okoli
cy na porę zrzucania wszystkich piór ozdo
bnych. W naszych stronach wcale ich w tej porze nie widać.
W czasie jesiennych przelotów batalijony rzadko się trafiają po błotach krajow ych, częściej można widywać ich stadka ponad zalewami; s ą je d n a k lata, w których ciągi ich jesienne są daleko obfitsze i długo trw a
jące, wszędzie po łąkach wilgotnych i bło
tach spotyka się j e rosproszone i blisko człowiekowi dotrzym ujące, tak dalece, że i kto chce, mógłby ich dosyć nastrzelać. Nie są jed n ak ponętne dla naszych myśliwych, albowiem mięso ich, tak ja k wszystkich pta- j ków zw anych powszechnie kulikam i, je s t | mało cenione. Na takich jesiennych c ią gach spotyka się tylko młode ptaki i rzad- j
ko stare samice, samca zaś starego nigdy mi się spotkać w tej porze nie zdarzyło. Na przelocie wiosennym rzadko batalijony za
padają na błotach nielęgowych, trafiają się jed n ak wyjątki, j a k mi to świeżo opow ia
dał jed en z litewskich myśliwych, że wi
dział jednego razu na wiosnę całe błotko, dosyć obszerne, pokryte literalnie wędro- wnemi batalijonam i, których tam były ty siące.
U ladysław Taczanowski.
KWIATY
1 KWIATOSTANY KCGNU.
Jakkolw iek klon ju ż oddaw na stanowi przedm iot badań wielu botaników, kwesty- ja budow y jego kw iatów nie została jeszcze w zupełności rosstrzygniętą. W edług L in - neusza, klon pospolity przedstaw ia roślinę mięszanopłciową, t. j. posiada kw iatki je - dno- i dwupłciowe. Te ostatnie, m ianowi
cie kw iatki dwupłciowe, nazyw a W ahlen- berg neutralnem i, posiadają bowiem według jego badań zm arniałe, nigdy nasienia nie produkujące zawiązki, pylniki zaś otw ierają
j się tylko w yjątkow o. N eilreich znowu
j utrzym uje, że kw iatki klonu pospolitego mogą być albo w yłącznie męskie albo też
| w yłącznie obupłciowe i oba te rodzaje kw ia-
j tów znajdują się najczęściej na różnych
| okazach; kw iatów wyłącznie słupkow ych I klon pospolity, w edług N eilreicha, nie po
siada. Nakoniec H . M uller i B uchenau uw ażają klon pospolity za roślinę oddziel- nopłciową, a zatem mającą kw iatki męskie i żeńskie na jednym okazie umieszczone.
Pow yższa różnica zdań w kwestyi podzia
łu płci u klonu pospolitego zniew oliła prof.
W ittro ck a do przedsięwzięcia nowych po
szukiw ań, których rezultaty zostały przed
staw ione tow arzystw u botaników w S tok- holmie. Poszukiw ania swoje rospoczął W it- trock wiosną roku 1883 nad klonem pospo
litym w okolicach Stokholmu. Zgodnie z po
glądam i H. M ullera i Buchenaua, znalazł autor tylko kw iatki męskie i żeńskie. Z m or-
344 W SZECHŚW IAT.
fologicznego p unktu w idzenia rospatry w a- ne, przedstawiają, się k w iaty żeńskie ja k o obupłciow e, posiadają bow iem oprócz słup
ka jeszcze osiem pozornie dobrze ro zw in ię
tych pręcików , pylniki ich je d n a k się nie otw ierają, jak k o lw iek posiadają pew ną, nie- I w ielką w praw dzie, ilość p y łk u kw iatow ego, j
O d pręcików kw iatków męskich różnią się w spom niane p ręciki tem, że są znacznie I krótsze. P o zapłodnieniu, k tóre się n a tu ralnie uskutecznia zapomocą obcego pyłku, okw iat się zam yka, ochraniając w ten spo- j sób rozw ijający się owoc.
Co się tyczy kw iatków m ęskich, to oprócz j 8 pręcików posiadają jeszcze szczątki słup
ka niefunkcyjonującego. C iekaw ą je s t rz e
czą, żc i tu po otw ieraniu się pylników o kw iat się zam yka naokół pustych pręci
ków, co je s t bezw ątpienia pozostałością j odziedziczoną, niem ającą obecnie dla rośli- | ny żadnego znaczenia, a ważną w swoim czasie, kiedy kw iatek posiadał dobrze ro z
w inięty i czynny słupek. O becnie bowiem istnieje w nauce przekonanie, że kw iatki je - dnopłciow e rozw inęły się drogą n atu ra ln e
go doboru z kw iatków obupłciow ych przez stopniow e zanikanie jednego z organów rozrodczych. K w iatk i zatem obupłciow e uw ażane są za prostsze, mniej doskonałe aniżeli kw iaty jednopłciow e. U klonu w ła
śnie zanikanie jednego z organów ro zrod czych postępuje wciąż, do zupełnej wszakże atrofii jeszcze nie doszło.
Co się tyczy względnego położenia obu tych rodzajów kw iatów w kw iatostan ie k lo nu, spostrzeżenia W ittro ck a w ykazały sto
sunki daleko bardziej skom plikow ane, aniże
li można było przypuszczać. W e d łu g o kre
ślenia E ichlera kw iato stan klonu pospolite
go p rzed staw ia baldaszkogron z kw iatkiem w ierzchołkow ym , siedzącym na osi głów nej. K w ia te k ten przedstaw ia pierw szą gie- neracyją, następne gieneracyje siedzą na osiach pobocznych, pomiędzy którem i od
różniam y znow u oś poboczną pierw szego rzędu z kw iatkiem drugiej gieneracyi, oś poboczną drugiego rzęd u z kw iatkiem trze
ciej gieneracyi i t. d. W większej części kw iatostanów n ajpierw rozw ijają się kw iat
ki żeńskie, kw iatki zaś następnych gienera- cyj są praw ie bez w yjątku m ęskie. W kw ia
tostanach drugiego typu znajdujem y stosu
nek w prost od w ro tn y, t. j. najpierw ro zw i
ja ją się kw iatki męskie, później zaś żeńskie.
K w iatostany trzeciego ty p u sk ładają się w y
łącznie z kw iatów m ęskich. Do ty pu czw ar
tego zalicza W ittro ck takie kw iatostany, w k tó ry ch się najpierw rozw ija k w iat m ę
ski, kw iaty zaś następnych gieneracyj są w części męskie, w części zaś żeńskie. N aj
rzadziej w ystępuje typ piąty, gdzie k w iato
stany sk ładają się wyłącznie z kw iatów żeńskich.
R o sp atru jąc bliżej kw iatki typu p ie rw szego, drugiego i czw artego, W . zauważył, że zup ełny rozwój kw iatów jednego k w ia
tostanu następuje niejednocześnie, co un ie
m ożliwia zapłodnienie w obrębie jednego i tego samego kw iatostanu, gdy bowiem k w iatk i męskie dochodzą zupełnego rozw o
ju , natenczas kw iatk i żeńskie są albo zam knięte, a zatem ju ż zapłodnione, albo też są jeszcze nierozw inięte, a zatem pyłek kw iatow y sąsiedniego kw iatka męskiego po
zostaje bez w pływ u. T aki stosunek sprzy
j a krzyżow aniu się kw iatów różnych kw ia-
j tostanów lub naw et oddzielnych osobników.
P rzy stoso w an ie to okazuje się wielce poży- tecznem dla rozw ijającego się zarodka, na
daje mu bowiem, j a k to w ykazał D arw in, cechy zapew niające mu zwycięstwo w wal
ce o byt.
Z powyższych badań, spraw dzanych jesz
cze w iatach 1884 i 1885, w ynika ogólne p ra w idło, że wszystkie kw iatostany jednego drzew a należą do jednego z przytoczonych typów . W yjątko w o tylko zdarza się, że j e dno drzew o posiada dw a lub trzy różne ty py kw iatostanów . N adto jeszcze każde drzew o co rok stale jednakow e w ytw arza k w iatostany.
Na zasadzie powyższych d anych wypada, że kw iaty klonu pospolitego pow inny być ro sp atry w an e z dw ojakiego p un ktu widze
nia: fizyjologicznego i morfologicznego. Ze
| stanow iska fizyjologicznego k w iaty klonu pospolitego są jed nopłciow e, albowiem ża
den kw iat nie je s t zdolnym do w ytw arzania
| obu pierw iastków płciow ych naraz, t. j. pył-
| ku kw iatow ego i ja jk a , lecz p ro du ku je stale albo jed n o albo drugie. R ów nież nie jest klon pospolity ani wyłącznie rozdzielno-
| płciowym , ani też wyłącznie oddzielnopłcio- wym, nap o ty k ają się bowiem zarów no pier-
N r 22. WSZECHŚWIAT. 345 wsze jakoteż drugie. Jeżeli zaś będziem y
rospatryw ać klon zw yczajny ze stanow iska czysto morfologicznego, to k w iaty jego na
leży zaliczać, w edług term inologii L inneu - sza do obupłciowych. D la oznaczenia obu- płciowości morfologicznej niepołączonej z obupłciowością fizyjologiczną, ja k to ma miejsce u klonu pospolitego, właściwym byłby, w edług naszego zdania, term in — obupłciowość pozorna.
tostanów istnieją również w Budapeszcie i że inne typy nie w ystępują tu wcale. D a
leko rzadsze są tu wszakże osobniki o kw ia
tach wyłącznie męskich, co się <k wyjaśnić tem, że w Sztokholmie drzew a takie rosną, głów nie na gruncie suchym, jałow ym , w ia
domo zaś, że niedostateczne odżywianie wpływ a właśnie na większą produkcyją płci męskićj ').
S praw dzając powyższe dane na gatunku
K a rta nieba na m iesiąc Czerwiec.
K orzystając z pobytu swego w B udapesz
cie wiosną 1885 r., m iał W ittro ck sposobność p rzekonania się, że mimo znacznej odległo
ści i różnicy w klim acie zachodzą tu te sa- j me stosunki budow y i rozmieszczenia kw ia- i tów klonu pospolitego, jak ie obserw ow ał j w Skandynaw ii. Ja k o rezultaty swoich spo
strzeżeń, podaje W ittrock, że wszystkie na
potykane przezeń w Stokholm ie typy kw ia- ’
A cer cam pestre, bardzo rospowszechnio- nym w górach, leżących ku zachodowi od B udapesztu, znalazł autor takież same sto-
') Zob. S. Grosglika: O przyczynach pow staw ania p ici u człowieka, zw ierząt i roślin. (W arszaw a, 188ł).
346 W SZECHŚW IAT. N r 22.
sunki, z czego wnosi, że przytoczone liczby wyrażają, zapew ne ogólne praw o dla podzia
łu płci u klonu zw yczajnego i pokrew nych mu gatunków .
M iędzy gatu n k am i klo n u znajd u ją się rów nież niek tó re rozdzielnopłciow e, t. j- gdzie kw iaty męskie i żeńskie w ystępują na dw u osobnych okazach tegoż samego g atu n ku. Z tych au to r obserw ow ał A cer Ne- gundo, pow szechnie w Budapeszcie hodo
w any i znalazł, że stosunek osobników m ę
skich do żeńskich wynosi 109,8:100.
Ze względu na rospow szechniające się w k ra ju naszym obserw acyje fitofenologi- czne byłoby pożądanein, ażeby zajm ujący się podobnem i spostrzeżeniam i zw racali uw agę na zjaw iska, opisane w niniejszym artykule.
S. Orosglik.
AKADEMIJA UMIEJĘTNOŚCI
W K R A K O W IE . '
Posiedzenie publiczne akadem ii dnia 21 M aja 1 8 8 7 roku.
C orocznie w M aju, w edług statutu, odby
wa się posiedzenie publiczne pełnej akade- | inii, t. j . połączonych w szystkich trzech jój wydziałów . D ostojnicy tój instytucyi mówią o działalności akadem ii w roku ubiegłym wogóle, lub szczegółową z ru ch u naukow e- j go i adm inistracyjnego zd ają spraw ę —i to je st, oficyjalnie rzecz biorąc, głów ną częścią w program ie owego posiedzenia. Grlównym je d n a k od r. 1873, dla licznie n a nie zbiera
jącej się zw ykle publiczności inteligentnej, m om entem je s t odczyt naukow y, k tó ry na takicin posiedzeniu ma je d e n z członków akadem ii. D o tąd przew ażnie odczyty owe , były treści historycznej lub z zakresu n a ukow ych badań literackich. Raz tylko w r.
1880 prezes M ajer m ówił „O stuletniein J życiu w k ra ja c h p olskich.” D ru g i więc do
piero odczyt p rzyrodniczy na publicznych je j posiedzeniach m iał teraz profesor R osta
fiński.
W szystko, co byw a w ygłaszane na publi- cznem posiedzeniu akadem ii, w raz z dołą
czeniem szczegółowych rachunków , prze
dru k ó w ważniejszych dokum entów , spisu członków wydziałów i stałych komisyj ak a
dem ickich i t. d., stanow i treść w ydaw ni
ctw a akadem ii, noszącego ty tu ł ,.R ocznik zarządu akadem ii um iejętności.”— Ze wzglę
du na przedm iot, podam y tu szczegółowiej, niż się czynić zwykło, treść odczytu prof.
Rostafińskiego, a zarazem pokrótce opow ie
my przebieg całego tego posiedzenia publi
cznego.
Z agaił je zastępca protekto ra akadem ii, A lfred lir. P otocki, b. prezes m inisteryjum austryjackiego (protektorem jest arcyksiążę K a ro l-L u d w ik ), z żalem w spom inając zm ar
ły ch członków", K alin kę i K raszew skiego, a zaznaczając, iż tak a właśnie, ja k akade- m ija, instytucyja zapobiega nieszczęściu, j a kiem byłaby „przerw a w ysokich naukow ych trad y c y j, zm arnow anie ziarna, rzuconego dłonią tych, co sami niestety plonu dopilno
wać nie m ogli.” Z obszernej odpowiedzi prezesa Józefa M ajera, podniesiem y prócz zaznaczenia, iż akadcm ija wstępuje w 15-ty ro k swego istnienia, następującą myśl:
„...w m iarę trudności, większa staje się za
sługa; każdy k ro k postępu, każda zdobyta praw da, każdy szczegół, dorzucony do sk arb
nicy wiedzy, większego wtenczas nabiera uroku i sprow adza tę błogość zadowolenia, k tó ra niepom ału w ynagradza poniesione tru d y . K toby na cenę tego zadow olenia z a p atry w ał się inaczej, niech nie rości sobie praw a do kapłaństw a w naukow ym zawo
dzie. Słuszna zapewne, ażeby obok owej idealnie pojętej nagrody, nie b rakło też i więcej realnej, jak iej w ym agają potrzeby życia i stosunki społeczne; gdzie przecież ta ostatnia nie może być w ym ierzona w nale
żytym stosunku, a gdzie prócz tego nie wy-
! starczałab y pierw sza, tam niechże obu do
pełni myśl, że je s t to ofiara pracy, którą sk ład a się społeczeństwu. Gdzież zaś więcej, niż u nas, ofiara tak a staje się konieczną?”
Z kolei sekretarz gieneralny, obecnie re k to r uniw . Jag iell., S tanisław h r. T arnow ski, odczytał spraw ozdanie z ruchu adm inistra
cyjnego i naukow ego akadem ii w r. l88°/r.
Scharakteryzow aw szy działalność naukow y i publiczną zm arłych członków , A ltha, K a
linki, Żebraw skiego, K raszew skiego, oraz członków nadzw yczajnych K irk o ra i Zybli-
N r 22. w s z e c h ś w i a t . 347 kiewicza,. mówił następnie o załatw ieniu
kilku spraw , przez sejm lub władze rządo
we powierzonych, zastanow ił się szczegóło
wo nad działalnością wydziałów i wszyst
kich kom isyj akadem ickich, dokonanem i w ydaw nictw am i i t. d. Z dobitnego zakoń
czenia tego spraw ozdania możemy tu p rz y toczyć następujący ustęp, charakteryzujący poglądy wszystkich, co bliżej zastanawiają, się nad dotychczasowemi zapisam i pryw a- tnem i dla akademii: „...składane coraz czę
ściej w naszych rękach i kasach fundusze dowodzą, że ludzie m ają do akadem ii zaufa
nie i dla nićj szacunek, ale mniej czują, po
trzebę popierania bezpośrednich je j celów.
O bierają ją za rozdaw niczkę i szafarkę po
mocy, jaką. chcą. świadczyć ludziom odda
nym nauce, czem rzeczywiście i tej pośre
dnio pom agają, ale akadem ii, jak o takiej, nie daje to możności szerszego, energiczniej
szego działania.”
N astępnie członek, czynny, prof. Józef Rostafiński, odczytał rozpraw ę p. t. „ P o l s k a z c z a s ó w p r z e d h i s t o r y c z n y c h p o d w z g l ę d e m f i z y j o g r a f i c z n y m i g o s p o d a r s k i m , ” którą postaram y się streścić.
P releg e n t zaczął od zaznaczenia, że rozpo
wszechnione je s t mniemanie, jak o b y w da- j wnych czasach cała Polska była zalesiona ! i jak o b y zdobyw ano role przez karczow anie lasów. O ba te pojęcia obala szczegółową J argum entacyją. B adanie pow ierzchni w y
kazuje, iż w nizinie, rozciągającej się na północ od linii: Siedlce, Rawa, Łódź, B ole
sław na Śląsku, D rezno, znajd u ją się trzy kotliny: powszechnie znane błota pińskie, mazowiecka i w ielkopolska, a ta ostatnia je st na zachód otw arta aż do N iderlandów . K otliny m azow iecka i w ielkopolska, średnio biorąc, są głębsze od błót pińskich, a w przed
historycznych czasach były z pewnością bez
leśne, co także w ynika nietylko z dzieł P li
niusza, ale i z kroniki H elm olda. Istnieje zaś cały szereg dowodów, że W ielkopolska dopiero w historycznych czasach została { zalesiona; najwięcej m iała ona lasów w koń- | cu X V I I I stulecia. — Rzeki były szerokie, średnio 10 razy szersze niż obecnie, ja k to w ykazują badania osadów przedhistory
cznych po obu brzegach. W ody w nich zwykle płynęły spokojnie, a podczas w yle
wów obejmowały bardzo szerokie obszary, poryw ały naw et wyspy z ich miejsc. W y le
wy te użyźniały kotliny.—W racając do la
sów, prelegent prostuje wyobrażenia histo ryków, jakoby nadgraniczne puszcze inaczej w yglądały niż lasy wewnątrz k raju . W o- wych puszczach tylko ludzi nie było w tych daw nych czasach. T akich puszcz dziś p r a wie niema. Ówczesne lasy i puszcze były to gaje mięszane, t. j. były w nich tak drzew a iglaste, ja k i liściaste. Tylko gospodarstwo ludzkie, przez wycinanie najużyteczniej
szych właśnie drzew , spraw iało, że one przy
bierały jednostajność dzisiejszych lasów.—
P relegent odróżnia n a nizinach gaje błotne i gaje żóławne (t. j . na miejscach, ulegają
cych zalewom). W tam tych przew ażały ol
szyna i topola, w tych zaś była większa ro zmaitość, bujniejsze podszycie krzewam i, j zwłaszcza leszczyny. — G aje na nizinach szły wąskieini stosunkowo pasam i na m iej
scach wyższych między dolinam i kotliny;
błotne naturalnie nad rzekam i. W szędzie one przechodziły w torfow iska i błota.—
O pisując torfow iska, prelegent zaznacza, że na nich sadowi się tylko brzoza i sosna. G dy torfow isko zam arło, brzozy i sosny, zają.w- szy teren, wyrastają, w bu jny gaj. T o rf ma nazwę: borow ina, torfowisko: bór; stąd to na gaje przechodzi nazw a bór.— Błota, ja k dziś na Pińszczyźnie, były to bujne, ale kwaśfte łąki, na mniej przepaścistych m iej
scach porosłe kępam i wierzbiny. Tam zaś, gdzie woda w ypływ ała na ich powierzchnią, pow staw ał jedn ostajny zarost trzciny, sito
wia i wiszu.— Przechodząc do M ałopolski, stw ierdza prelegent, że w niej gaje rzeczy
wiście przew ażały. Różniły się one od tam tych gajów, nizinnych, obecnością cisu, mo
drzewia i buku, które to drzew a także ku północy, szlakiem między kotlinam i mazo
wiecką i wielkopolską, szły na dzisiejsze tak zw ane pruskie pojezierze.—T en ustęp o za
lesieniu kończy prelegent wzmianką, że w całej Polsce w pieśniach ludowych w y stępuje ja w o r (dziś drzewo tylko górskie) i kalina, ja k o uosobienie chłopca i dziew
czyny, co także przem awia za tem, że lasy były mięszane i wilgotne.
C ała ówczesna flora je s t przew ażnie florą miejsc m oczarowatych i bagnistych. Z ro
ślin, dziś będących przy siedzibach ludz-
348 w s z e c h ś w i a t . N r 2 2 .
kich, na upraw ionej glebie, b ra k w tedy w ie lu. M iędzy innem i niem a zapew ne b ła w atka (przybył później z S ycylii) i pospoli
tych teraz m aków . — W ustępie o faunie preleg en t mówi o zaginionych lub ginących zw ierzętach. W ogóle mówiąc, w M ałopol- sce było ich więcój, ale łosie, w ydry i bo- bry były na nizinie północnej pospolitsze.—
K lim at nie był ani ta k m roźny, ani tak skw arny, ja k byw a obecnie; zim a i jesień trw a ły dłużój.
P re le g e n t podaje ch arak tery sty k ę S ło
wian wogóle, ale nie porusza kw estyi spor
nej, czy należy ich uw ażać za autochto
nów. — O w ę nizinę zam ieszkują L echici, a M ałopolska stanowi W ielką C horw acy- ją . •— Z nazw różnych plem ion zaznacza, że miano P olan pochodzi od błot, k tóre za
mieszkiwali, a-które w tedy nazyw ano pola
mi. Nazwa Polaków podobnież od pól się w ywodzi, na co prelegent przytacza dowo
dy fizyjograficzne, lingw istyczne, h isto ry czne.
Mówi dalej o organizacyi społecznej i do
wodzi, że ziem ia była wtedy spólną w łasno
ścią rodową. O pisuje wieś (obszar ziemi) i sioło (miejsce, gdzie chaty stały). C haty stały w siole tak, że tw orzyły koło lub wo
góle figurę zam kniętą, z je d n ą w jazdow ą i zarazem wyjazdow ą drogą. T aki układ, ja k prelegent dowodzi, od dzikiego zw ierza zabespieczał bydło domowe, k tó re w ew nątrz sioła, na oboranem m iejscu (skąd: obora) zimowało. — Następnie opisuje chatę, nie
dbale zbudow aną, z otw orem w środku, przez k tó ry dym się przedostaw ał. T łu m a
czy, że bardzo ważną jó j częścią było pod- sienie, na słupach oparte, gdyż tu na wie
trze i słońcu wędzono ryby (n a w ędach, skąd wędzić), grzyby, w arzyw a i owoce na zimo
wy zapas.
Z kolei zastanaw ia się nad n atu ra ln em i p roduk tam i roślinnem i; były niemi: m anna, kotew, owoce, sok z brzozy (oskoła) i barszcz.
Z roślin u p raw nych znano: proso, ber, rze- pę, jak o głów ne, a nadto: owies, żyto, jęcz
mień, groch, bób, konopie, dynie, ogórki i może mak. — O rybactw ie i o pszczelni- ctwie ówczesnem p relegent w iele szczegó
łów podaje. Nie karczow ano i nie ścinano lasów na niwę. G dzie lasu nie żałow ano, tam obdzierano pnie z kory, a gdy uschły,
palono; wtedy powstawało gospodarstw o na łazach. Gdzie zaś las nie był pospolity, tam , gdy był jasny , wprost go obsiewano, a gdy był gęsty, uprzednio obcinano niższe gałęzie i palono je w następnym roku. T rz y mano, jak o domowe, konie, bydło płowe (co na udom ow ienie tu ra wskazuje), owce, ko
zy i świnie; z p tactw a tylko k u ry .
P otem preleg ent opisuje zajęcia całorocz
ne. Cepów nie znano. Zboże młócono by
dłem zaraz po sprzątnięciu na temże m iej
scu i tam że chowano w ziemi, w parskach, t. j. w jam ach glinianych w ypalanych, albo w w ykładanych w piasku k o rą brzozową.
R zepę na pow ale kładziono, a dym zabes
pieczał ją od gnicia. Przem ysł był rozw i
nięty po wsiach. R odziny m iały specyjal- ność, stosownie do tego, co się w okolicy w ytw arzać daw ało. P re le g e n t rozbiera n a j
ważniejsze potrzeby ówczesne, a szczegóło
wiej mówi o dobyw aniu soli i żelaza i o zduństw ie. W y k azu je dalej, że najniższą mo
netą zam ienną b y ła sól, przyczem w zm ian
kuje, że K ruszw ica i W iślica, głów ne stoli
ce odpow iednio lechickicli i chorw ackich dzierżaw , leżą właśnie śród słononośnych źródeł, a nazw a pierw szej od krusz solnych pochodzi. H an d el ówczesny polegał prze
ważnie na obnoszeniu po siołach w ytw orów drobnego przem ysłu; większy handel w y
bierał ziem skie grody. K upcam i, prócz sie- dlaków , byli także Czesi, Pom orzanie i N o r
manowie. — Z P ra g i dostarczano płaty lnia
ne, bardzo cenione, gdyż m iejscowy p art konopny nigdy nie m ógł być tak w ybielo
ny. W te cenne białe płaty kobiety chę
tnie u b iera ły głow y, dlatego białogłow a je st nazw ą nie pogardzaną. T e białe płaty przedstaw iały w ówczesnych stosunkach w artość pow szechnie uznaw aną, dlatego nie
mi, ja k dziś m ówim y, płacono; boteż stąd się w ziął w yraz: płacić. — Norm anom za tow ary uiszczano należność solą, miodem i zbożem.
P re le g e n t kończy rysem dziejów ro ln i
ctw a w Polsce. W sku tek przyjęcia chrze
ścijaństw a podniosła się upraw a. O d k ry cie A m ery k i w płynęło na rozwinięcie ro l
nictw a na w ielkich przestrzeniach (ze w zglę
du na potrzeby przem ysłow ej A nglii),] ale spółcześnie poziom rolnictw a się nie p od no si, czego także skutkiem je st wytworzenie
N r 22. w s z e c h ś w i a t . 349 się zależności kmieciów. P o okresie walk,
kraj niszczących, po W ładysław ie IV , kmieć, niemogąc się niczego dorobić, zatraca da
wne swoje dobre tradycyje gospodarstwa, Szlachta zaś nie dba o postęp rolnictw a.
Dochodzi też ono do ostatecznego upadku w drugiój połowie wieku X V I II. Dopiero ogólne podniesienie się społeczeństwa pod
czas sejm u czteroletniego, a także w prow a
dzenie ziem niaków i buraków , dają począ
tek nowemu okresowi w dziejach rolnictw a.
P rzoduje w nim Poznańskie i K rólestw o.
Najniżej stoi G alicyja, bo tu najmniój po
czucia, że gospodarstw o je s t stosowaniem um iejętności przyrodniczych i ekonom icz
nych, że w tym kieru n k u ro ln ik wiele uczyć się musi, jeżeli w obecnych ciężkich w arun
kach chce z korzyścią w ytrzym ać spółza- wodnictwo, które spotyka.
N a zakończenie posiedzenia jeszcze raz zabrał głos sekretarz gieneralny, prof. T a r
nowski. N aprzód w ym ienił proponow a
nych przez oddzielne w ydziały kandydatów na członków akadem ii; w ydział I I I , t. j . ma
tem atyczno-przyrodniczy, w ybrał na człon
ka czynnego, dotychczasowego korespon
denta, d ra Izydora K opernickiego, prof.
uniw . Jagieł!., na członków zaś korespon
dentów, d ra Napoleona C ybulskiego, prof.
uniw . Jagiell., d ra F eliksa K reutza, prof.
uniw . lwowskiego i Ju lija n a Niedźwiedz- kiego, prof. szkoły politechnicznej we Lw o
wie. N astępnie zaś ogłosił ponowienia da
w nych niektórych, jakoteż nowe konkursy.
Do ostatnich należy konkurs z zapisu ks.
A dam a Jakubow skiego (z W arszaw y) na tem at z n au k przyrodniczych stosow anych1):
napisać, na podstaw ie w łasnego doświad
czenia i ze znajomością odpow iedniej lite
ra tu ry , rzecz o suszeniu i przechow yw aniu owoców i w arzyw (term in 31 G ru d n ia 1888 ro k u , nagroda rs. 600).
B.
') T ekst odpow iedniego ogłoszenia akadem ii nie
zadługo w całości pom ieścim y w W szechświecie.
Towarzystwo Ogrodnicze.
P o s i e d z e n i e d z i e w i ą t e K o m i s y i te o - r y i o g r o d n i c t w a i n a u k p r z y r o d n i c z y c h p o m o c n i c z y c h odbyło się dnia 21 Maja 1887 roku, w lokalu Towarzystw a, o godzinie 8 wie
czorem.
1. P rotokuł posiedzenia poprzedniego został od
czytany i przyjęty.
2. Pp. J A leksandrowicz prezes T. 0 . i A. W ałe
cki przedstaw ili piękne okazy Kotewki (T rapa na- tans L.) wychodowane w akw aryjach z owoców, które p. A. W ałecki otrzym ał, w liczbie kilkudzie
sięciu z nad Sanu, ze wsi Kutna.
W celu rospow szechnienia tej osobliwej rośliny, znajdującej się w niew ielu miejscowościach naszego kraju p. A. W. porozdaw ał różnym osobom owoce kotewki, sam zaś zasadził ich siedm , któ re bardzo pom yślnie w ykiełkow ały i wyrosły i zostały um ie
szczone, w łasną ręk ą p. A. W. w różnych większych staw ach w okolicach W arszawy.
Prezes J. Aleksadrowiez zasadził cztery owoce T rap a natans; z k tó ry ch tylko jeden w ykiełkow ał a m łoda roślinka, um ieszczona w akw aryjum w lo
kalu Tow. Ogr. doszła już do pokaźnych dość roz
miarów , dostała charak tery sty czn y ch liści, z ros- szerzonem i ogonkami, ułożonemi w różyczkę. Po wskazaniu miejscowości kraju naszego, w których T rapa natans rośnie, prof. Aleksadrowiez opisał dośó szczegółowo, naprzód budowę owocu k ctr.vki, następnie zaś jej kiełkow ania, k tó re obserwował na okazie przez siebie wychodowanym.
W końcu prof A. w spom niał o gatunkach T rapa, rosnących w Chinach i Indyjach W schodnich (T ra pa bicom is i bispinosa), do których p. W ałecki do
łączył wiadomość o owocach T ra p a przyw iezionych z A m uru przez prof. Dybowskiego.
N a tem posiedzenie ukończone zostało.
KROMKA NAUKOWA.
METEOROLOGIJA.
— Piorun wyjątkowego natężenia uderzył 7 Kwie
tn ia r. b. w wielką topolę w wiosce Schoren, w Szwaj
carskim kantonie B ern, siłę tego uderzenia poró
wnać m ożna do wybuchu prochowni. Uderzona topola b y ła drzewem zdrowem o średnicy 9 dm i 20 m przeszło wysokości, — zostało ono przełupa- ne n a dwie części, z których je d n a pozostała w gruncie. Grube gałęzie zostały rozrzucone z ta ką siłą, że w odległości 30 m etrów poprzebijały
350 W SZECHŚW IAT. N r 22. ~ d ach y ceglane i gontowe, rozbiły okna i ściany
z grub y ch desek. Jed en odłam pnia, w ażący 50 kg, rzucony został na odległości 400 m inne n a 150 1 300 m. — O tym nadzw yczajnym p iorunie doniósł akadem ii nauk w P ary żu p. Colladon. (Com ptes rendus).
T. R.
FIZYKA.
— Zachow anie się wody pod bardzo znacznem c i
śnieniem. Znan% je st dobrze szczególna n iepraw i
dłowość rosszerzania się wody pod w pływ em tem pe
ra tu ry , że m ianow icie przy 4DC posiada najm niejszą objętość czyli najw iększą gęstość. Otóż z dośw iad
czeń p. A m agat, k tó ry obecnie prow adzi rozległe b ad an ia nad ściśliwością cieczy, w ynika, że wła- śność ta wody m aleje pod ciśnieniam i bardzo zna- cznem i, a pod ciśnieniem 3000 atm osfer n ik n ą już Wszelkie zakłócenia, pochodzące od niejednostajnej rosszerzalnośei w ody i zachowuje się ona już ja k inne ciecze. (Comptes lendus).
S . K .
BAKTERYJOLOGIJA.
— Pierwsze spostrzeżenie w zakresie oddziaływ a
nia chem icznego bak tery j podał niedaw no D r B uj
wid, tutejszy lekarz a nasz w spółpracow nik. Z a u w ażył on, że b ak tery je cholery, w yhodow ane w buli- jonie, dają pod wpływ em 5 — 10% kwasu solnego, w zwykłem stężeniu użytego, w yraźne zabarw ienie różowe z odcieniem fijoletowym. Reakcyi tej nie d ają żadne inne bakteryje, czy to po stacią swą n a j
bardziej do cholerycznych zbliżone, czy też zupeł
nie odm ienne co do form y i cech biologicznych.
Ciekawe to spostrzeżenie obudziło w N iemczech niem ałe zainteresow anie.
J . X
TECI1NOLOGIJA.
— Nowy kauczuk. B uletyn tow arzystw a chem icz
nego w P ary żu zaznacza obecność kauczuku w b a r dzo pospolitej roślinie, zwanej mleczem lub m lecza- jem (6'onchus oleraceus). W ydobyw anie kauczuku dokonywa się działaniem chlorku węgla; osad o trz y m any po w yparow aniu gotuje się z alkoholem , a część nierospuszczalna czyli kauczuk surow y ogrzewa się następnie z rostw orem alkoholow ym potażu i prze- płókuje k ilk ak ro tn ie ciepłym alkoholem roseieńczo- nym. Działanie to usuw a tłuszcze i substancyje w o
skowe, zarówno ja k i chlorofil. Osad je s t sprężysty i dosyć żywo zabarw iony; okazuje w szystkie cechy kauczuku, rospuszcza się dokładnie w chloroform ie
i siarku węgla, a częściowo w eterze. Ze 100 czę
ści substancyj roślinnej otrzym uje się 0,41 kauczu
ku surowego a 0,16 czystego.—In n a m etoda polega n a w yciąganiu rośliny najp ierw alkoholem , a n a stępnie benzyną; osad pow stający z odparow ania tego ostatniego rostw oru zaw iera 0,92 na 100 wagi rośiiny, a traktow any alkoholem pozostawia osad, utw orzony z kauczuku praw ie czystego, lekko za b a r
wionego na zielono (0,272 na 100). W edług tego praw dopodobnem jest, że n iek tó re inne rośliny ja k ostrom lecze, wydaćby mogły kauczuk w wię
kszej obfitości. P rzy w zrastającem ciągle zapotrze
bowaniu kauczuku do przyrządów elektrycznych i w obec przew idyw anego jego w yczerpania, źródło to z czasem n ab rać może ważności.
r. r.
K a le n d a r z y k a s t r o n o m ic z n y
n a Czerwiec.
Znaczniejsza długość d n ia i długi po nim zm ierzch opóźniają godzinę dostrzeżeń astronom icznych; dla oka nieuzbrojonego obserw acyje stają się możliwe dopiero około godziny 10-ej. — Z gwiazd zw ierzyń
cowych w godzinach w ieczornych K astor i Polluks B liźn iąt są już tuż n ad poziomem, zbliżająo się do zachodu, gdy od stro n y w schodniej w tym że czasie w ynurzają się Strzelec i Koziorożec. W ielka Nie
dźw iedzica oddaliła się więcej od zenitu ku północo- zachodowi, L ira natom iast z W egą przypada ja ż w ieczorem blisko zenitu, po stronie zaś południowo- zachodniej zenitu znajduje się W olarz z A rkturem . InDe gw iazdy pierw szej w ielkości id ąc od południo- w schodu ku północo-zachodu—A ta ir w Orle, A nta- res w N iedźw iadku, Kłos w Pannie, Regulus we Lwie, K astor w B liźniętach i Koza w W oźnicy—
błyszczą na niebie m niej lub więcej blisko po
ziomu.
W cześniej aniżeli gw iazdy stałe ukazują się na niebie dwie najw spanialsze planety: W enus, z po
czątku w gw iazdozbiorze Raka, a następnie we Lwie dosyć jeszcze długo jaśnieje w północo-zachodniej stronie nieba, Jow isz w pobliżu kłosa P anny zacho
dzi po północy. S a tu rn natom iast zachodzi wcze
śnie i w drugiej połow ie m iesiąca nie je st ju ż wi
dzialny, podobnie ja k i w sąsiedztw ie jego znajdu
ją c y się M erkury. Mars ukazuje się dopiero przed wschodem słońca.
Słońce dąży do najwyższego swego w zniesienia na półkuli północnej i 21 Czerwca przechodzi przez
j p u n k t przesilenia, — k ró tk ie noce rozjaśniają ros- proszone w górnych w arstw ach atm osfery prom ie
nie słońca długo po jego zachodzie i p rzed jego w schodem. N a kole biegunowem pólnocuem w dniu I przesilenia słońce wcale nie zachodzi, a m iejsco
N r 22. WSZECHŚWIAT. 351 wości położone na zw rotniku R aka m ają w połu
dnie słońce w zenicie, — przedm ioty w tej chwili cienia nie rzucają.
Czerwiec.
1887. P L A N E T Y . W konste-
lacyi.
M e rk u ry . t)nia Wsdhód Zachód Przejście prtez
południk g. m. g. m . g. m.
10 5 .3 0 r. 9 .46 w. 1 . 8 w. \ . 20 5 .1 9 „ 10. 3 „ 1 .41 „ i J 30 5 .5 9 „ 9 .4 7 „ 1. 53 „ 1
W e n u s .
10 6 . 2 3 r. 11 . 65 w. 3 . 4 w. 1 20 7 . 2 0 „ 11. 0 „ 3 . 1 0 „ 1 30 7 . 4 5 „ 1 0 .3 9 „ 3 . 1 2 , , >
M iirs.
10 3 . 0 r. 7 . 2 2 w. 11 . 11 r. ) 20 2 . 4 2 „ 7 . 2 0 „ 11. 1 „ :>o 2 . 2 8 „ 7 . 16 „ 1 0 .5 2 „ )
J o w is z . 10 3 . OS w. 1 . 42 r. 8 . 25 w. ) 20 2 . 2 8 „ 1 . 2 „ 7 . 45 „ 30 1 . 4 9 „ 0 . 2 3 „ 7 . 6 „ )
S a tu r n . 10 6 .0 8 r. 1 0 .3 0 w. 2 .1 9 w.
20 5 33 „ 9 . 5'i „ 1 . 43 „ \ 30 5 . 2 „ 9 . 18 „ 1 .1 0 „ f
U ra n .
10 1 . 2 8 w. 1. 8 r. 7 . 1 8 w.) 20 0 . 4 8 „ 0 . 2 8 „ 6 . 38 „ 30 0 .1 0 „ 11 .4 8 „ 5 . 5 9 „ )
Bliźnię Rak
Lew
Byk
Panna
Neptun.
10 20 30
2 . 4 6 r.
2. 8 „ 1 . 29 „
6 . 1 8 w.
5 . 4 0 „ 5 . 3 , .
. 32 r. ) 54 l 1 0 .3 2
9 9 . 1 6
Rak
Panna
Byk
WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.
D nia 21' Maja została o tw arta W ystaw a h ig ien i
czna, dzieło m ałej garstk i ludzi, którzy potrafili przejąć się m yślą o znaczeniu higieny d la naszego społeczeństwa i w śród potężnych przeszkód, bez żadnego praw ie poparcia sfer lub osób wpływowych, dojść do w ykonania pow ziętych zam iarów . W y sta
wa higieniczna jest u nas pierwszym w ty m rodza
ju w ystępem publicznym , w którym naczelne m iej
sce przypadło nauce, a obfitość i w artość przedsta
w ianych okazów je st dla nas zdumiewająca. Poję
cia o w pływ ie wystaw mogą być rozm aite i swoich w tej mierze poglądów narzucać nie będziem y; to jedno podnieść nam w ypada z radością, że zw iedza
ją c y chętnie i licznie zatrzym ują się przy okazach, przedstaw iających wyniki badań naukow ych i zuwa- żnem zajęciem w ysłuchują objaśnień oraz zadają liczne a nieraz bardzo głębokie pytania eksponen- tom. W szechśw iat ze swego charakteru nie może być przew odnikiem po W ystawie ani jej katologiem , w m iarę jednak, ja k ekspozycyja zostanie rospa- trzona przez odpow iednie swoje kom itety, pismo nasze postara się zapoznać swych czytelników z ważniejszemi jej szczegółami.
ROZMAI TOŚCI ,
— Wpływ opium na zwierzęta. W krajach , gdzie użycie opium je s t rospowszechnione, widzieć czę
sto m ożna zwierzęta, które, z piw odu ciągłego prze
byw ania śród par opium, ulegają morfinom anii.
1*. L. Jam m es b y ł św iadkiem kilku podobnych fa
któw w K ochinchinie i Kambodży; przytacza on koty, psy i m ałpy, które starają się um ieścić na łóżku, gdy ich pan p il i opium. Są to zwykle zwie
rzęta sm utne i m elancholiczne, fizyonomiia ich zdradza pew ną nieform alność i sypiają znacznie dłużej, aniżeli inne zw ierzęta ich gatunku. K ra
jow cy utrzym ują, że opium w ywiera wpływ naw et na zw ierzęta n ajb ard ziej do oswojenia trudne;
au to r słyszał, że m andaryn pewien w Kambodży zdołał przy pomocy tego środka m łodą panterę oswoić i doprow adzić do nadzw yczajnej łagodności.
(Comptes rendus).
r. u.
Posiedzenie 10-te K om isyi stałój Teoryi ogrodnictw a i N auk przyrodniczych po
mocniczych odbędzie się we czw artek d. 2 Czerw ca r. b., o godz. 8 wieczorem, w lo
kalu T ow arzystw a Ogrodniczego (Chm iel
na, 14). P o rzą d ek posiedzenia:
1. O dczytanie protoku łu posiedzenia po
przedniego.
2. P . B r. Znatowicz i dr O. B ujw id: S p ra wozdanie z badania wody wiślanej (z rzeki i wodociągów).