• Nie Znaleziono Wyników

Atmosfera pracy w Lubelskich Zakładach Graficznych - Andrzej Zdanowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Atmosfera pracy w Lubelskich Zakładach Graficznych - Andrzej Zdanowicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ ZDANOWICZ

ur. 1939; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt "Rzemiosło. Etos i odpowiedzialność", Lubelskie Zakłady Graficzne, ul. Unicka, pracownicy Lubelskich Zakładów Graficznych, atmosfera pracy w Lubelskich Zakładach Graficznych, żarty w pracy

Atmosfera pracy w Lubelskich Zakładach Graficznych

W zasadzie to na Unickiej, muszę powiedzieć, że była taka atmosfera, która raczej nie pasowała do zakładu pracy produkcyjnego, przymusowego, tylko rodzinna taka.

Myśmy się kolegowali, umawiali na Sylwestra, na zabawy. Imieniny, załóżmy, jak były, to każdy przynosił jakiś tam drobny upominek. Oczywiście solenizant musiał się rewanżować. Dziewczyny z introligatorni też w tym brały udział. Takich prawdziwych przyjaźni to może nie było. Były znajomości, może większe, może mniejsze, poszło się gdzieś, załóżmy, do restauracji, się pobawić, coś tego, ale to nie była przyjaźń tylko takie spotkanie, luźne.

No robili [też żarty]. Na przykład, był taki jeden artysta, który [to] potrafił. Stanął gdzieś tak przy maszynie, że był niewidoczny dla tego obsługującego, dla tego maszynisty. I potrafił tak przekonywująco gwizdać, że ten przy maszynie myślał, że mu się maszyna zaciera. Stawał, oliwił, oliwił, patrzał. Naoliwił, naoliwił, zaczynał jechać, a tamten znowu „Fiuuuu”… O takie rzeczy. Na przykład temu Dębickiemu, to takie rzeczy [robili]. On pracował na maszynie Windsbraut, to była maszyna o formacie A0, tych form [miała] od cholery, chyba ze trzydzieści dwie. Teraz nie ma takich maszyn, w ogóle to była jedna jedyna - byłem w innych zakładach graficznych i nie widziałem czegoś takiego. Na przykład ten, co robił psikusa, jak jest ta forma drukująca, wziął, umaczał palec w oliwie i tak mu posmarował ten brzeżek. Sam rożek. Władek Dębicki drukuje, patrzy, że mu nie wychodzi. Bo wiadomo, że farba i oliwa wzajemnie się odpychają. Jak się posmaruje formę olejem, to w tym miejscu nie będzie druku. Władek zobaczył, że coś tego, krzyczy głośno, do tego Zbyszka, czy tam do kogoś, żeby zatrzymał maszynę. Tam w maszynach typo[graficznych] było tak, że trzeba było wyklejać, robić tak zwany przyrząd. Jak jest forma drukująca, duża forma, to te czcionki, czy te wiersze to nie są idealnie równe. Jak się nie pomoże temu, że by to było równo, no to jedna będzie wychodzić, druga nie będzie

(2)

wychodzić, więc robiło się tak zwany przyrząd. Trzeba było to wyklejać. Były takie specjalne papiery, klej. No i Władek oczywiście podnosił ten obciąg i w tym miejscu kleił, żeby mu wyszło. Znowu to drukują, ale ten znowu mu po posmarował w tym samym miejscu. Ten kazał zatrzymać maszynę, znowu podkleił. Jak podkleił, to robiła się dziura w papierze. Zaczął kląć, zrywa to, wszystko z powrotem. To to były takie drobne [żarty]. Bo na przykład był taki facet, taki dosyć dokuczliwy. Jeszcze przed modernizacją tego zakładu - potem Maliniak zrobił przepiękną świetlicę, tam był bufet i tam się jadło, ale jeszcze przedtem, to się śniadanie jadło po prostu w ten sposób, że maszyny się wszystkie zatrzymywało, każdy sobie usiadł przy maszynie, wyciągnął tę kanapkę. Na ścianie, na jednej ze ścian wisiała taka szafka, do której pani nalewała - tam kubki stały, każdy miał swój kubek - nalewała gorące mleko.

Każdy sobie brał, dostawaliśmy mleko, witaminę C itd. A ten właśnie Jasio, ten Gołębiowski, już nie żyje, nie pił tego mleka, tylko zawsze przynosił sobie ćwiartkę, do kubka aluminiowego wlewał. Nalewał sobie do tego kubka aluminiowego, kanapkę sobie rozłożył, gazetkę sobie wziął, wtedy to Kurier był drukowany - i tak jadł, i tak, jak herbatę łyczek wypił, odstawił. Ale był też dosyć dokuczliwy i kiedyś mu zrobili taki kawał. On zawsze miał takie buty jakieś, prywatne swoje, w których pracował. A te, w których chodził, to stawiał obok. Jak poszedł do domu, to w te takie, w których pracował, w czuby mu nakładli towotu. Przyszedł do pracy, włożył nogę, a tu… no to takie, śmieszne niektóre [sytuacje]. No tak, a, przecież ten Gołębiowski to wiekowo był zaawansowany, to był przedwojenny drukarz. A to robił mu uczeń, gówniarz…

mówiąc [potocznie]. I on poszedł do Maliniaka na skargę, to pamiętam, że poszedł do Maliniaka na skargę. Ten powiedział: „No, panie, panie Janie, toż to młodzież, no, co ja poradzę na to”. No i trudno

Data i miejsce nagrania 2011-06-30, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Transkrypcja Agnieszka Piasecka

Redakcja Agnieszka Piasecka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Potem Krzysiek Mazurek, nie pamiętam, czy Jacek Winiarski pracował, był jeszcze taki jeden Wójtowicz Jacek, Jurek Witkowski, Jacek Kopaliński. To wszystko ludzie, którzy

Maszynista wszystko to ustawiał, wszystko regulował, bo druk musiał być odpowiedniej, jakości, a te panie pilnowały, żeby tak było.. I [jeśli wystąpiła] jakakolwiek tam

Wtedy zadzwoniłem do kadr, bo urlop mi się kończył i powiedzieli, „Proszę przedłużyć sobie do odwołania”. Wiem, że cos takiego

Ale właściwie to mu to nie pomogło, bo i tak zbankrutował i na gruzach jego zakładu, bo on już nie płacił pensji swoim pracownikom stałym i tak dalej, na gruzach

I później z Buczka – jak wybudowali [obecny budynek] w latach pięćdziesiątych, to [był chyba rok pięćdziesiąty szósty czy siódmy – [zakład przeniesiono na Unicką].. Tu

Ponieważ tutaj z Łodzi było to organizowane między innymi przez zakłady MPK, które wysyłały autokary po młodzież gdzieś tam nad morze, no i był problem, bo zaczęły się

Porównywałem większość ludzi, którzy tam mieszkali, z garstką ludzi, którzy mieli się lepiej, którzy żyli lepiej.. Już wprowadzali mechanizację rolnictwa, praca stawała

Świdnik, tam było lotnisko, ale myśmy daleko nie chodzili, tylko do lasu jeździliśmy z brzegu, na świeże powietrze, tak zwane, bo to pod okupacją.. Jadąc tą platformą,