• Nie Znaleziono Wyników

*M. Warszawa, d. 19 Czerwca 1887 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "*M. Warszawa, d. 19 Czerwca 1887 r."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

*M. 2 5 . Warszawa, d. 19 Czerwca 1887 r. T o m V I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUM ERATA „ W S Z E C H Ś W IA T A ."

W W a rs za w ie :

rocznie rs. 8 kw artalnie „ 2

Z p rz e s y łk ą p ocztow ą:

rocznie „ 10 półrocznie „ 5

K om itet R edakcyjny

stanowią: P. P. D r. T. C hałubiński, J . Aleksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. K wietniewski, l . N atanson,

D r J . Siem iradzki i mag. A. Ślósarski.

„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, których tre ść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, n a następujących w arunkach: Za 1 w iersz zwykłego druku w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy ra z kop. 7 ,/a,

za sześć następnych razy kop. 0, za dalsze kop. 5.

Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich księgarniach w k ra ju i zagranicą.

i L d r e s

: E 2 e d . a , l £ C 3 7 - i :

Z K I r a . ł s o - w e l s l e - I F r z e d . a a a . i e ś c i e , 3 > T r 6 8 .

JA N CHRZCICIEL BOUSSINGAULT.

(2)

386 WSZECHŚWIAT. N r 25.

Jan Chrzciciel Boussingault.

Jedynastego M aja r. b. skończył długi a pracam i ważnemi dla ludzkości w ypełnio­

ny żywot J a n C hrzciciel B oussingault, mąż, którego im ię F ra n c y ja z dumą, zapisze w panteonie sw oich wielkości obok L avoi- siera, G ay-L ussaca i D um asa. P rac o w ał on blisko trzy ćw ierci w ieku, a um ysł m iał bystry i górujący, a serce w nim biło dla n au k i i dla bliźnich, niedziw przeto, że są­

dow i potom ności w spaniała jeg o postać p rzedstaw i się zgięta pod brzem ieniem swych czynów.

B o u s s in g a u lt urodził się w P a ry ż u 2 L u ­ tego 1802 roku. Ja k o dziew iętnastoletni uczeń szkoły g ó r n ic z e j w S a in t-E tie n n e ogłosił drukiem pierw sze swe badania n ad zw iązkam i krzem u z platyną. W dw udzie­

stym ro k u życia popłynął do A m eryki po­

łu d n io w ej, aby objąć profesurę w Szkole górniczej w B o g O ta . N iedługo je d n a k w spo­

koju oddaw ał się nauczaniu: zaw rzała w al- j k a o niepodległość i m łody francuz stanął j w szeregach B olivara. O d tąd zaczyna się j szereg zdarzeń, jak g d y b y ze staraj baśni o bohaterach. Z dm uchaw ką i barom etrem w olstrach uczony rycerz przebiega k ra je dziewicze; na koniu, niezatrzym ując się w pochodzie, w ykonyw a p róby i wstępne dośw iadczenia; przez czas ja k iś pracow nię ma na w ierzchołku C him boraza. Niema w ątpienia, że bogaty plon odkryć i spostrze­

żeń czekał tu na każdym k ro k u chętnej d ło ­ ni, któraby go zerw ała, ale też dodać należy, że i dłoń ta w iedziała, po co i ja k sięgać w ypada. B oussingault w tej szczególnej podróży naukow ej poznaw ał i rozbierał set­

ki ciekaw ych m inerałów , czynił niezliczone spostrzeżenia nad roślinam i, oznaczał w y­

sokość gór, a m nóstw o przetw orów i w yro­

bów m iejscowych E u ro p a dotychczas zna tylko z jeg o opisu. L ite ra tu ra specyjalna wzbogaciła się o ja k ie piędziesiąt rospraw źródłow ych, napisanych przez B oussingaul- ta w czasie pobytu w A m eryce.

Cała ta odyseja była je d n a k tylko prze- gryw ką. W 1833 r. B oussingault w rócił ]

do F ran c y i i tu w krótce otrzym ał profesurę w lijońskim fakultucie uniw ersyteckim . P o ­ j ą ł za żonę pannę L e Bel, siostrę znakom i­

tego agronom a i to bezw ątpienia wpłynęło na dalszy k ieru nek prac jego, dając moż­

ność podejm ow ania doświadczeń na wielką skalę. A lzacka wioska B echelbronn, a po­

tem stare opactwo L iebfrauenberg w W o- gezach zyskały sobie rozgłośną sławę, jak o pierw sze na świecie stacyje rolnicze do­

świadczalne. Jeszcze w 1839 r. w ybrany na członka A kadem ii po H uzardzie, Bous­

sin gau lt często p rzeb yw ał w P a ry ż u i tu wszedł w najściślejsze stosunki z Dumasem.

S kład pow ietrza, podówczas znany praw ie tylko z jakościow ej strony i to bardzo n ie ­ dokładnie, zajął dw u chemików i dał im m atery jał do znakom itych poszukiwań, przechodzących swą ścisłością wszelkie d o ­ św iadczenia daw niejsze. Obm yślili w tym celu m etodę wagową, pod ich wspólnem im ieniem przytaczaną do dziś dnia jak o przyk ład precyzyi i dokładności. D ługi szereg rozbiorów został ukończony w 1841 roku, a w uw agach, którem i kończy się spraw ozdanie o nich w „Comptes ren- d u s”, poraź pierw szy zn ajdujem y wypowie­

dziane poglądy na stałość składu atm osfery i n a ogrom ne znaczenie podrzędnych co do ilości dodatkow ych części składow ych po ­ w ietrza atm osferycznego.

W zm ianka o poszukiw aniach nad powie­

trzem służyć pow inna za pu n k t wyjścia dla wyśw ietlenia najgłów niejszej zasługi Bous- singaulta. O d czasów L avoisiera chemicy w milczącej zgodzie przyjm ow ali zasadę nieznikom ości m ateryi. „E x nihilo nihil fit et in nihilum nihil converti po test” stosow a­

ło się je d n a k w sposób doświadczalnie stw ierdzony tylko do m artw ej natury. Z cze­

go zaś pow stają organizm y, jak im sposobem żołędź, w ziemi zasiana, z biegiem czasu sta­

je się rozłożystym dębem; a z drugiej stro- ny —r gdzie się podziew a sub strat życia, gd y z niego życie uleciało? Na te pytania odpow iadać um iano zaledw ie domysłami.

B oussingault znalazł spichlerz ogólny, z k tó ­ rego żywa przy ro d a czerpie swój m ateryjał, w pow ietrzu atm osferycznem i dowiódł, że odw rotnie — taż sama atm osfera je s t ogól­

nym cm entarzem , na którym składają swe

zw łoki w szystkie organizm y. Pam iętajm y

(3)

N r 25. WSZECHŚWIAT. 387 jed n ak , że pogląd taki nie opierał się na do­

mysłach albo zgóry powziętych teoryjach, ale był tylko niezbędnym wnioskiem z ol­

brzym iego szeregu doświadczeń. A do­

św iadczenia B oussingaulta ja k z jedn ćj stro­

ny zdumiewają, swoją, ścisłością, tak z d ru ­ giej •— wyższćj jeszcze nabyw ają ceny przez systematyczność, z ja k ą były prow adzone.

K ażde pytanie róspatryw ane było od po­

czątku i największego starania dokładano, żeby rozejrzyć się i zoryjentow ać we wszy­

stkich fazach pośrednich. W taki sposób B oussingault zbadał znaczenie pow ietrza dla życia roślin i wym ianę gazów pom iędzy a t­

mosferą a w nętrzem zielonych kom órek

W ciągu spraw y przysw ajania węgla. Ta- kiem uż samemu dochodzeniu poddał ziemię orną, zw racając szczególną uw agę na tw o­

rzenie się w niej saletry, czyli nitryfikacyją.

Toż samo wreszcie przeprow adził nad orga­

nizmami zwierzęcemi, kładąc rzeczywiste podw aliny chemii i fizyjologii odżyw iania się zw ierząt. R ezultaty w ielkich prac Bous­

singaulta w pobieżnej o nim wzmiance mo­

gą być m alowane tylko w ielkiem i pow ierz­

chniami. G dyby ktoś chciał w ejrzeć w szcze­

góły, m usiałby przepisać wszystkie jego ros- praw y, gdyż B oussingault w ozdobach wy­

mowy się nie kochał, a co poznał — w yra- | żał w najprostszych słow ach i w takiej tył- } ko ich liczbie, ja k ą za niezbędną uw ażał.

C hem ija rolnicza była naczelnym przed- j miotem zajęcia B oussingaulta, ale bynaj­

mniej nie jedynym . Różne gałęzi chemii stosowanój, a szczególniej m etalurg ija che­

miczna, a nadto fizyka kuli ziemskiój i gieo- logija znajdow ały w nim zamiłowanego i pilnego badacza. G orliw ym też i poży­

tecznym był profesorem w K onserw atory- ju m Sztuk i Rzemiosł, a niemnićj czynnym i niestrudzonym członkiem A kadem ii, To­

w arzystw a rolniczego francuskiego i m nó­

stw a innych korporacyj naukow ych. D zi­

wić się przeto wypada, że przy ty lu i _ tak różnorodnych zajęciach B oussingault znaj­

dow ał jeszcze dość czasu i siły do ważnych j prac nad higieną. K w estyja zaop atry w a­

nia P ary ż a w zdrow ą wodę do picia, kw e­

styja zużytkow ania odpadków m iejskich i tysiączne kw estyje szczegółowe z higieny pryw atnej i zaw odow śj, przez B oussingaul­

ta zostały rozjaśnione a zw ykle i fosstrzy-

gnięte w sposób stanowczy. W tym k ie­

ru n k u prac swoich miał za kolegów P ay e- na, P eligota, P asteura i wielu innych p ier­

wszorzędnych przyrodników , z którym i do współki przeprow adzał rozległe i według swego zw yczaju gruntow ne badania, któfe, po parte urzędow ą powagą R ady higieny publicznćj i zdrowotności dep. Sekwany, służyły za decydujące wskazówki dla władz miejskich i rządowych.

B oussingault m iał to szczęście, rzadko spotykające uczonych, że jeg o poglądy teo­

retyczne weszły w krew i kość nauki, a zdo­

bycze w kieru n k u praktycznym odrazu wchodziły w w ykonanie, niosąc nieobliczo- ne korzyści współrodakom i całćj ludzkości.

„Był to, ja k pow iada Janssen, wielki uczo­

ny, następca de Saussurea, w spółzaw odnik H um boldta, tow arzysz pracy Dum asa, a na- koniec m istrz, którego prace i odkrycia zmieniły oblicze nauki o rolnictw ie i dały jój podstaw y jaknajpew niejsze ija k n a jb a r-

dzići ścisłe”.

Zn.

MINERALOGIJA

JAKO NAUKA BIJOLOGICZNA.

(M owa prof. Ju d d a , wygłoszona na rocznem zebraniu Towarzystw a gieologieznego w Londynie).

(Dokończenie).

Przejdźm y obecnie od statyki m inera- j łów, ich m orfologii, do dynam iki — fizy­

jologii. M inerały nie są to bynajm niój sta- j łe i niezm ienne istoty, ja k to niektórzy

j

chcą przypuszczać. Przeciw nie, przed-

j

stawiają one różne stopnie niestałości i pod-

| legają ściśle określonym szeregom przeobra-

1 żeń. W idzieliśm y ju ż, że każdćj zmianie

w zew nętrznych w aru nk ach, otaczających

kryształ, tow arzyszy drobna ale w yraźna

modyfikacyja jego budowy cząsteczkowej,

ja k to można wykazać zapomocą analizy

optycznćj. N iektóre m inerały są tak czułe

na działanie sił zew nętrznych, że naw et

przejście fal świetlnych przez ich substan-

i °yj^ pow oduje nowy układ cząsteczek, zdra-

(4)

388 WSZECHŚWIAT. N r 25.

dzający się na zew nątrz przez zm ianę w b a r­

wie, przezroczystości i innych własnościach.

W innych znow u m in erałach atom y są tak J ułożone, że działanie sił zew nętrzny ch wy­

wołuj u szybkie rospadanie się ich na now e kom binacyje. W ten sposób dokonyw ają się takie przeobrażenia param orficzne j a k p rzem iana aragonitu w kalcyt, albo augitu w hornblendę. I w tym w ypadku nadzw y­

czaj słabe działanie siły niekiedy w ystarcza ju ż dla sprow adzenia podobnych zm ian.

N ajbardziej je d n a k znam iennym ze wszyst­

kich je st ten fakt, że każdy k ry sz ta ł p o sia­

da pew ne właściwości budowy cząsteczko­

wej i w skutek swoistej w ew nętrznej „orga- nizacyi” reagu je w pewien określony spo­

sób na działanie różnych sił zew nętrznych, przyczem podlega on ściśle oznaczonym sze­

regom zm ian fizycznych i chem icznych, nie- tracąc swój tożsamości. W szelako w o sta­

tecznym rezultacie podobnych kolejn y ch zm ian, siły,skupiające oddzielne części w je - dnę całość, stopniowo słabną i w n astęp ­ stwie tego osobnikowe istnienie m inerału znajd u je swój k re s; m atery jały jed n ak , z których on się składał, łącząc się w now e zw iązki, mogą utw orzyć substancyją innych

„organicznych” istot. M am że jeszcze bli­

żej wyłuszczyć, że pod w szystkiem i tem i w zględam i m inerały zachow ują się zupełnie podobnie ja k rośliny i zw ierzęta? A le w w y­

p ad k u g dy mamy do czynienia z tem i osta- tniem i, podobne zmiany, będące bespośre- dnim w ynikiem działania sił zew nętrznych n a specyjalną organizacyja, nazyw am y fizy- jologicznem i; otóż nie widzę żadnej racyjo- nalnój przyczyny, dla której nie m ielibyś­

my się posługiw ać tym sam ym term inem w razie, gdy chodzi o m inerały. P ra w d a , i że całkow ity cykl tych przem ian w m in era - i łach często wym aga olbrzym ich okresów czasu i w przeciągu niedających się ob li­

czyć p rz erw mogą się one w ydaw ać zaw ie- szonemi; ale pod tym względem „życie” m i­

n erału zupełnie w taki sam sposób różni się od życia rośliny, j a k życie tej ostatniej od zw ierzęcego.

llospatrzm y nieco bliżej szczegóły tych procesów. D zięki badaniom nowszych cza­

sów wiemy, że każdy k ry sz ta ł posiada pe­

w ną liczbę płaszczyzn— wszystkie one z n a j­

d u ją się w ścisłej zależności od sw oistej sy-

m etryi kry ształu •— w zdłuż których d ziała­

nie różnych sił fizycznych przejaw ia się w rozm aity sposób i w yw ołuje określone zm iany we własnościach fizycznych i che­

m icznych m inerału. Są to t. zw. płaszczy­

zny budowy.

Z nich najłatw iej uw idocznić się dają płaszczyzny łupliw ości. G dy poddajem y kry ształy działaniu siły m echanicznej, w te ­ dy rozłupują się one z nierów ną łatw ością w zdłuż jednój, dw u albo trzech określonych płaszczyzn. W razie, gdy nie daje się to uskutecznić zapomocą uderzenia albo ci­

śnienia, możemy tego dokonać przez nieró­

wne rosszerzanie się i kurczenie kryształu, ja k ie możemy w yw ołać to ogrzew ając go to oziębiając naprzem ian. N ie możemy do­

sięgnąć kresu tój łupliw ości, jeżeli naprzy- kład sproszkujem y k ry ształ k alcy tu i zba­

dam y pow stały delikatn y proszek pod m i­

kroskopem , bo w tedy każde drobne jeg o zia­

renko okaże nam k ształty odłupanego rom - boedru tego m inerału. W ybitna budow a cząsteczkowa kryształów , od którój zależy przedziw na ta własność łupliw ości w zdłuż pew nych kierunków , stw ierdza się nie- tylko przez doskonałość płaszczyzn, w ystę­

pujących przy rozłup yw aniu i po siadają­

cych blask, którego żadna sztuczna p o litu ra nie może naśladow ać, ale także przez ten fakt, że każda grupa takich płaszczyzn przedstaw ia swoiste cechy, zupełnie analo­

giczne do tych, ja k ie m ają płaszczyzny nie­

naruszonego jeszcze kry ształu . K ażda przedstaw ia pew ne właściwości w sposobie odbijania św iatła, w mniejszej lub większej łatw ości, z ja k ą rosstępuje się w danym k ie ­ ru n k u k ry ształ przed ostrozakończonym p rzedziuraw iający m go przedm iotem , k aż­

da, będąc trak to w a n a odnośnemi rospusz- czalnikam i, zostaje w charakterystyczny dla niej sposób nagryzioną, dając początek gieo- m etrycznyin figurom , znanym jak o „posta­

ci n agry zio ne”.

Należy wspomnieć, że płaszczyzny łu p li­

wości w zw ykłych w arunkach pozostają w kry ształach w stanie utajonym . To sa­

mo stosuje się do innego rodzaju płaszczyzn, do których z kolei się zw racam y. D awno ju ż tem u B rew ster, Reusch i P faff wykazali, że gdy poddajem y m inerały ciśnieniu w pe­

w nych kieru nk ach, w tedy cząsteczki ich

(5)

N r 25. WSZECHŚAVIAT. 389 zdają, się przesuw ać je d n e ponad drugiem i

w zdłuż pew nych płaszczyzn w ew nątrz k ry ­ ształu; przy analizie optycznej k ryształ w ten sposób traktow any, w ykazuje seryje blaszek bliźniaczych, ułożonych rów nolegle do t. zw. „płaszczyznprzesuw ania się”. Zda­

j e się więc jak o b y podczas ruchów , zacho­

dzących w ew nątrz kryształu w skutek dzia­

łan ia siły zew nętrznej, pewne cząsteczki, ułożone w w arstw y rów noległe do takiej płaszczyzny, czyniły obrót o 180°. J a k w poprzednim , ta k i w tym w ypadku płasz­

czyzn takich może być jed n a, dwie lub trzy w tym samym krysztale; je d n a z nich w szak­

że zazwyczaj je st głów ną; rów nolegle do niej prześlizgiw anie się cząsteczek w raz z tow arzyszącem mu pow staw aniem blaszek I bliźniaczych dokonyw a się najłatw iej, gdy inne mają w tym w zględzie znaczenie p o d ­

rzędne. P rzez pew ien czas sądzono, że n ie ­ wiele tylko m inerałów , ja k k alcyt albo sól kuchenna, posiada podobne płaszczyzny, ale badania F ran k e n h eim a,B au m h a u era,F o erst- j nera, a głów nie Miiggego w ykazały ich ist­

nienie w kry ształach , należących do ja k ie j­

kolwiek g rup y państw a m inerałów , niewy- łączając i tych, k tóre stanow ią zw ykłe sk ła­

dniki skał, ja k feldspat lub piroksen. N a j­

bardziej jed n ak na uwagę naszą zasługują t. z w. płaszczyzny nagryzania. P rze d laty D aniel w ykazał, że kryształy, wystawione na działanie i-ospuszczalników, zostają na- gryzione we właściwy sposób tak, że dają początek szczególnym figurom gieom etrycz- nym . P rzedm io tem tym zajm ow ali się B aum hauer, L eydołt, Becke i inni, najw ię­

cej jed n ak przyczyniły się do w yśw ietlenia

j

odnośnych zjaw isk prace von E b n era nad kalcytem i aragonitem , z których wynika, że wszystkie te skom plikow ane zjaw iska

„postaci nagryzionych” zależą od tego, że w kryształach istnieją pew ne płaszczyzny, wzdłuż k tó ry ch n ajłatw iej się one rospusz- czają albo podlegają działaniu chem iczne­

mu. W łasne moje doświadczenia nad tym przedm iotem wykazały, że działanie chemi­

czne w zdłuż tych płaszczyzn k ryształu po­

woduje pow staw anie wklęsłości, mających często k ształty odjem nych kryształów , które całkowicie albo w części mogą być wypeł­

nione produktem działania chemicznego.

W szystkie opisane rodzaje płaszczyzn, ja k ­

kolwiek różne, pozostają je d n a k z sobą. w p e­

wnym stosunku. Zbytecznem byłoby d ow o­

dzić, że istnienie ich możebnem je s t tylko w skutek skom plikow anej budowy cząstecz­

kowej m inerałów .

Jed yn ie przez badanie minerałów, tw o ­ rzących skały naszego globu, znaczenie bu­

dowy cząsteczkowej i zadziwiających p rz e­

obrażeń, którym kryształy mogą podlegać dzięki ich wewnętrznej „organizacyi” w y­

stępuje przed nami w całej swej wadze.

W tedy i tylko wtedy, zaczynamy pojmować całą doniosłość rozległych następstw proce­

sów fizyjologicznych, do których są zdolne m inerały. M usimy sobie uprzytom nić, żc kryształy, tworzące skały naszej ziemi, pod­

legały w ciągu olbrzym ich okresów czasu, wpływowi wszelkiego rodzaju sił m echani­

cznych, kolejnem u ogrzewaniu i ochładza­

niu, że wystawione były na działanie róż­

nych rospuszczalników , uskuteczniające się przy olbrzym iem i często zmiennem ciśnie­

niu i wtedy dopiero zrozum iem y obecny ich stan. Zaiste, wszystkie m inerały mają, swo- ję historyją życia, określającą się po części pierw otnym ich składem , po części zaś, d łu- giemi szeregami powolnie zm ieniających się w arunków zew nętrznych. Lecz k ró tk o trw a- lość własnego naszego istnienia na ziemi wiel­

ce u tru d n ia należyte ujęcie tej kolei w ypad­

ków we wszystkich ich skom plikow anych i następstwach, czyni nader mozolnem odna- } lezienie pierw otnej delikatnej organizacyi

| m inerałów oraz w ykrycie różnych w aru n ­ ków, k tóre ją zmodyfikowały i wyznaczenie każdem u z nich stosownej funkcyi, ja k ą s p e ł- niał on w przedziwnej historyi naszego glo­

bu w ciągu bezmiernych czasów przeszłości.

Rozmieszczenie m inerałów w skorupie ziemi stanowi przedm iot chorologii, która I posiada dla m ineralogii niem niej ważne zna-

| czenie, ja k dla zoologii i botaniki. Ju ż da- j wniej m ineralogow ie zajm owali się nieco tym przedm iotem , wszakże dopiero w osta- j tnich czasach kw estyja różnego rozmiesz-

| czenia m inerałów tak w przestrzeni ja k i w czasie oraz sposobu, w ja k i stow arzy-

! szyły się one dla w ytw orzenia mas skali-

| stych stanow i ważną gałęź naszój nauki,

| której nadano miano petrologii.

P o d nazwą „petrografii” usiłow ano usta-

I lić gałęź wiedzy przyrodniczej, któraby się

(6)

znajdow ała w takim sam ym stosunku do m ineralogii, ja k ta ostatnia do chemii. P o ­ dobnie j a k m inerały, tak argum entow ano, pow stały przez połączenie pew nych zw iąz­

ków chem icznych, ta k sk ały znow u mogą być ro spatry w ane ja k o utw orzone z ró ż­

nych m inerałów . M usim y wszakże zw ró­

cić uw agę na to, że podczas gdy m inerały posiadają odrębną indyw idualność —będącą w ynikiem ich swoistego składu chemicznego oraz charakterystycznych form k ry sta lo g ra ­ ficznych, nic analogicznego natom iast nie­

podobna odkryć w skałach. Czemże się określa „g atunek”, do którego należy dana skała? Nie w ystarcza w tym celu zbadanie ostatecznego j ćj składu chemicznego, skały bowiem jaknajrozm aitszego ch a rak teru i p o ­ chodzenia mogą się nie różnić pod tym względem. Nie możemy rów nież składu m i­

neralogicznego brać za podstaw ę naszej kla- syfikacyi dlatego, że często w jed n y ch i tych samych masach skalistych g atunki m inerałów , wchodzących w ich skład, jak o też w zglę­

d na ilość każdego z nich, mogą zm ieniać się od p u n k tu do punktu. N akoniec i budow a krystaliczna, jak k o lw iek w niektórych w y­

padkach p rzedstaw ia znakom ite k ry tery ju m dla odróżniania pewnych typów skał, nie je s t je d n a k nieom ylnym środkiem , któryby pro w adził do w yczerpującej dyjagnozy we wszystkich mogących się zdarzyć w ypad­

kach. D la tych też powodów uw ażam wszelkie obecne usiłow ania ustalenia no­

m en k latu ry i klasyfikacyi skał jed y n ie za tymczasowe. Niem niej wszakże s ta ra n ­ ne badanie różnych typów skał rzuca nowe światło n a wiele faktów, których p rzezna­

czeniem je st sprow adzić rów nież w ielki p rzew rót w naszych poglądach i spekula- cyjach m ineralogicznych ja k i gieologicz- nych. P etro lo g ija tw orzy ogniwo łączące m ineralogiją z gieologiją, ta k ja k paleonto- logija wiąże bijologiją z gieologiją. M ine­

ralo g iją słusznie nazwano alfabetem p etro- logii; ale jeżeli ortografija i etym ologija ję ­ zyka' sk ał należy do m ineraloga, to jeg o składnia i prozodyja stanow ią przedm iot badań gieologa. Jestem przekonany, że w tym języ k u , w którym g atu n k i m inera­

łów oznaczają lite ry a typy skał — słowa, leży przed nami w ypisana cała historyja ewolucyi naszej ziemi.

390

W ażniejszem jeszcze od oznaczenia g a­

tu n k u albo rodzaju, do którego zaliczyć w ypada daną skałę, jest w ykrycie stosun­

ków pokrew ieństw a pom iędzy różnemi m i­

nerałam i, z któ ry ch ona się u tw o rzyła oraz rozróżnienie m iędzy je j składnikam i m ine- ralnem i pochodzenia pierw otnego a takiem i, k tó re dopiero później weszły w jój skład.

D la niem ałćj liczby skał możemy dowieść, że każdy z obecnych ich składników m ine­

raln y ch je s t różnym od tych, z których p ier­

w otnie one się utw orzyły; w niektórych ra ­ zach, zaiste, łatw o wykazać, że bezustannie odbyw ał się proces przeobra2ania się ele­

m entów skały w coraz to nowe agregaty m ineralne.

Poczyniono też wiele ciekaw ych spostrze­

żeń, tyczących się gieograficznego rozm iesz­

czenia różnych gatunków m ineralnych. J e ­ dne z nich, ja k feldspat, piroksen i oliwin, zdaje się że w ystępują wszędzie w skorupie naszćj ziemi, znajdujem y je naw et w c ia ­ łach pochodzenia zaziem skiego — w m eteo­

rytach. In n e zaś, podobnie ja k le u c y t, nefelin, sodalit albo m enilit obficie w}'stępują w pew­

nych okolicach na pow ierzchni ziemi, gdy w innych zupełnie ich brak. Nic może podlegać żadnej wątpliwości, że dalsze u p ra ­ wianie tego wielce obiecującego pola b a ­ dań, gieograficznego rozmieszczenia mine­

rałów i skał, da nam rezu ltaty niepośledniej w artości naukow ej.

W szystkie te ważne w yniki m orfologii, fizyjologii i chorologii państw a m inerałów służą za fundam ent dla gm achu jeg o etyjo- logii — nau k i o przyczynach, dzięki któ­

ry m w ytw orzyły się obecnie istniejące k ształty i funkcyje (capabilities) i nastąpi­

ło takie a nic inne rozmieszczenie m inera­

łów.

Podczas gdy skam ieniałości, ja k ie znaj­

dujem y w skałach, dozw alają oznaczyć d a­

tę ich pochodzenia, staranne badanie za­

w artych w nich m inerałów daje nam moż­

ność w yśw ietlenia skom plikow anych szere­

gów przeobrażeń, których one doznały od pierwszój chw ili swego pow stania. K a ż ­ da skała od pierw szej chw ili swego istnie­

nia podlegała i wciąż jeszcze podlega bez­

ustannym zm ianom w ew nętrznym , stano­

wiącym skutek działania różnych czynni­

ków ja k o to ciepła, ciśnienia, działania ros- N r 25.

WSZECHŚWIAT.

(7)

N r 25. WSZECHŚWIAT. 391 puszczalników, gry pow inow actw chemicz­

nych, a także krystalograficznych i innych sił cząsteczkowych, przyczyn, być może sa­

mych przez się nieznacznych, ale mogących pod wpływem długiego czasu spowodować najbardziej zadziw iające zm iany. Jestto zadaniem wieologa — rosśw ietlić te zawiłe rezultaty, oznaczyć, które z tych zjawisk są wynikiem sił działających podczas pierw o­

tnego utw orzenia się skały, k tóre zaś należy przypisać późniejszym zmianom, wyszcze­

gólnić kolejne fazy tych ostatnich i w ykryć różne ich przyczyny, jedncm słowem n ak re­

ślić historyją danćj skały od czasu jój po­

w stania aż do chw ili obecnej.

W adsw orth dobrze scharakteryzow ał zmiany, zachodzące w skałach, przypisując ( je dążności przechodzenia niestałych kom- binacyj m ineralnych w stałe. M usimy so- j bie wszakże uprzytom nić, że stałość jestto term in względny: u k ład cząsteczek stały ; w pew nych w arunkach, staje się niestałym w innych. A poniew aż w arunki zew nętrz­

ne ciągłym ulegają zmianom, przeto też skały bezustannie się przeistaczają. Co się

j

tyczy w arunków panujących podczas p ier­

wotnego pow stania skał, to należy omijać liczne źród ła błędów, k ryjących się w sk a­

łach, k tóre podległy ju ż wielu przeobraże­

niom; stosuje się to głównie, chociaż nie wy­

łącznie, do starszych formacyj gieologicz- nych. N ajprędzej też możemy się spodzie­

wać znaleść klucz do wielu zagadnień pe- trologicznycli przez badanie skał młodszych i nowszego pochodzenia. Jeżeli, naprzy- kład, skupim y naszą uw agę na nowszych i mniej zm ienionych skałach w ulkanicznych, wtedy staje się jasnem ,że napotykany w nich stopień krystałizacyi zależał ód większej lub mniejszej powolności ich tw ardnienia;

ta zaś w arunkow ała się głębokością, na j a ­ kiej pow stały one pod pow ierzchnią ziemi.

N ajnow sze poszukiw ania trojakiego ro ­ dzaju dozw oliły nam głębiej w ejrzyć w p ro ­ ces kształtow ania się łupkow ych i gnejso­

wych skał. Przedew szystkiem wymienić tu w ypada doświadczenia Ti^eski i D aubree- go, które w ykazały, że stała m ateryja, pod­

dana działaniu wielkiego ciśnienia, zacho­

wuje się tak ja k płynna masa, ja k to sądzić można z całej w ew nętrznej budow y m ate­

ryi w ten sposób traktow anej. P ow tóre ba­

dania Springa ustaliły ten fakt, że zarówno przem iany paramorficzne j a k i zw ykłe re-

j

akcyje chemiczne mogą wynikać z prostego

| ciśnienia. T ak n ap rzyk ład jednoskośnoosio-

! wa odm iana siarki niestała ju ż przy zwy-

| czajnej tem peraturze, przechodzi, pod w p ły ­ wem ciśnienia 5000 atmosfer, natychm iast w stałą rombową odmianę; przeobrażeniu

j

tem u tow arzyszy zmiana w gęstości oraz w innych własnościach fizycznych. Jesz­

cze jaskraw szym je st przykład niestałego żółtego jo d n ik u rtęci, któ ry przez samo ju ż potarcie o jak ąś tw ardą substancyją p rz e­

chodzi w stalą, czerw oną odmianę. W ażną je s t rzeczą zaznaczyć, że w obu wspom nia­

nych wypadkach takież przem iany odbyw a­

ją się „sam oistnie” po dostatecznie wielkim przeciągu czasu; albo, innemi słowy: drobne zm iany w tem peraturze, ciśnieniu i innych otaczających w arunkach, jeżeli działają przez długi okres czasu, sprow adzają ten sam sku ­ tek, ja k i bardzo wielkie ciśnienie w yw ołuje natychm iastowo. W idocznem je st także, ja k sądzę, że podobna param orficzna p rze­

m iana piroksenu w hornblendę, tak często dokony wająca się w skorupie ziemi, niekie­

dy następuje w skutek olbrzym iego ciśnie­

nia, niekiedy zaś w skutek ciągłych acz d ro ­ bnych zmian w w arunkach zew nętrznych w ciągu długich okresów czasu. A le jesz­

cze bardziej ciekawemi dla gieologa są te doświadczenia S pringa, które dowodzą, że i reakcyje chemiczne mogą być wywołane przez znaczne ciśnienie. P o ddając mię- szaninę sproszkow anych ciał silnem u ciśnie­

niu, badacz ten zdołał otrzym ać różne sto­

py m etaliczne jako też związki chemiczne, nadto mógł w ten sposób spowodować p o ­ dwójną wymianę składow ych części pomię­

dzy różnem i solami. M amy w tem dowód, że podobne reakcyje, odbywające się m ię­

dzy skom plikow anem i krzem ianam i, two- rzącemi m inerały skał, zapew ne także zale­

żą od tejże samej przyczyny. W reszcie trze­

ci rodzaj poszukiwań, mogący przyczynić się do usunięcia trudności, stojących na przeszkodzie wyświetleniu genezy łu pko­

wych i gnejsowych skał, stanowią w spo­

m niane już wyżej badania m ikroskopowe.

W praw dzie dotąd szczegóły podobnych

zm ian zostały wyświetlone tylko w k ilk u

najprostszych w ypadkach, jestem jed n ak

(8)

392 WSZECHŚWIAT. N r 25.

przekonany, że dalsze zastosow yw anie tój m etody dozwoli przezw yciężyć najw iększe naw et mogące się przedstaw ić trudności.

Istnieje jeszcze inny, całkow icie różny od poprzednich, szereg zm ian, zachodzących w skałach, które, w skutek obnażonćj swój pow ierzch n i, są w ystaw ione na działanie wody, tlenu, d w u tlen k u w ęgla i innych czynników atm osferycznych. W szystkie od­

noszące się tu zjaw iska są niezm iernej w agi dla gieologa. o n

N a zakończenie niniejszych uw ag chciał­

bym wskazać jeszcze inny p u n k t analogii, istniejącej pom iędzy trzem a gałęziam i lii- story i n aturalnej. M am tu na myśli tę oko­

liczność, że doświadczalne spraw dzenie n a­

szych wniosków często jest trudnem , jeżeli nie zupełnie niemożliwem. J a k musimy się zadaw alniać w ykazaną zmiennością istnie­

jący ch form roślin i zw ierząt, ja k o pośre­

dnim dowodem możliwości pow staw ania no­

wych gatunków w czasie, ta k samo wobec ograniczonych naszych zasobów ciepła, ci­

śnienia, a głów nie czasu, zaledw ie możemy spodziew ać się, że uda nam się sztucznie od­

tw orzyć przeróżne m inerały i skały naszój ziemi. Niemniej wszakże z praw dziw em zadowoleniem mogę zaznaczyć, że pomimo tych trudności, wiele ciekaw ych rzeczy zro­

biono ju ż na tem polu. Sław a odnośnych odkryć przew ażnie należy się francuskim chemikom, m ineralogom i gieologom. P r a ­ com Senarm onta, D aubreego i wielu innych zaw dzięczam y możność sztucznego otrzym y­

w ania w ielkiej liczby m inerałów , Fouquó zaś i M ichał Lóvy zdołali sztucznie odtw o­

rzyć niektóre skały, nieróżniące się pod ża­

dnym względem od tych, k tó re u tw orzy ­ ły się pod w pływ em czynników n a tu ra l­

nych.

B ad an ia tego rodzaju z każdym dniem coraz dobitniej w ykazyw ały znaczenie i w ar­

tość ścisłej um iejętności m ineralogicznej dla gieologii. D łu g ten z drugiej strony całko­

wicie się spłaca dobroczynnym wpływem, jak ie w yw iera ta ostatnia na pierw szą. O be­

cnie uczeni z w szystkich okolic św iata, ze S kandynaw ii ja k i F ran c y i, z Niemiec ja k i Stanów Zjednoczonych stara ją się wlać ducha w „m artw e” masy m ineralne. O d­

dzielne fakty, spostrzeżenia, uogólnienia, hipotezy — wszystko się składa na w ytw o­

rzenie zdrowego ciała wiedzy m ineralogicz­

nej, a gdy ożywi je duch myśli gieologicz- nej, m ineralogija stanie się nauką bijologi- czną.

H enryk SUbersłein.

DZIAŁ ANIE O L E J U

H A F A L E M O R S K I E .

L a t tem u kilk a powszechne zaciekaw ienie w yw ołała wiadom ość rozniesiona przez p i­

sma o zagadkow em działaniu oleju na fale m orskie. P od wpływem m ianowicie rozla­

nego n a pow ierzchnię wody oleju w zburzo­

ne m orze szybko się uspakaja; a lubo rz e­

telności faktu tego nie dow ierzano, został on stw ierdzony niew ątpliw em i św iadectw a­

mi. Zw rócono naw et uw agę, że rzecz ta daw no ju ż była znana i tylko uległa zapo­

m nieniu. A rystoteles, P linijusz i P lu ta rc h w iedzieli ju ż podobno, że px-zez rozlanie ole­

j u w ygładza się najsilniej zaniespokojone m orze, a Griinther przytacza, jakk olw iek sam nie m iał sposobności potw ierdzić u źró­

dła, że u pisarza byzantyńskiego Teofilakta S iinokatty znajd uje się następne zdanie:

„słyszałem opow iadanie, że żeglarze, aby sprow adzić ciszę w ichrów i m orza, olój do m orza wlewra ją ”.

W now szych czasach zajm ow ał się tą kw estyją F ra n k lin , który prow adził w tym celu dośw iadczenia, a w rospraw ie ogłoszo­

nej w r. 1774 działanie oleju tłum aczy tem, że ro sprzestrzeniając się w n ader cienkiej w arstw ie po znacznej części pow ierzchni m orza, usuw a on tarcie m iędzy wodą a wzbu- rzonem pow ietrzem . Y irlet d ’A oust opo­

wiada, że w r. 1830 podczas żeglugi z T ha-

sos do Sam otraki widział doświadczenie to

z powodzeniem wykonane; p rzytacza nadto,

że i sam a p rz y ro d a używa tego sposobu,

obok bowiem m iędzym orza Tehuantepec

i w pobliżu A zow u uchodzące do m orza ź ró ­

dła oleju skalnego nie dopuszczają ro z w ija ­

nia się tam w irów falowych.

(9)

N r 25. w s z e c h ś w i a t . 393 Dopiero wszakże żywsze zainteresow anie

się temi objaw am i w ostatnich latach wy­

wołało liczniejsze badania i dośw iadczenia ściślej kontrolow ane. U wejścia do portu P eterh e ad w czasie burzy wypom powano na pow ierzchnię m orza znaczną ilość oleju, a fale natychm iast widocznie się uspokoiły.

Zwłaszcza też u rz ąd hydrograficzny wy­

działu m ary n ark i w Stanach Zjednoczonych zeb rał liczne świadectwa, które fakt sam dostatecznie stw ierdziły i posłużyły do wy­

prow adzenia wniosków pew niejszych o isto­

cie tego zjaw iska; okazuje się, że tak napo- zór tajem nicze to działanie oleju daje się sprow adzić do ogólnych i dobrze znanych własności cieczy. N iedaw no właśnie prof.

T h urston ogłosił w przedm iocie tym pracę w jcdnem z pism am erykańskich, a ja k k o l­

wiek pracę tę znamy jed y n ie ze streszcze­

nia, zamieszczonego w pismach niemieckich, możemy tu podać zasady, w edług których zjaw isko to w części przynajm niej wyjaśnić się daje.

Jakkolw iek groźną je s t potęga fal na roz- hukanem m orzu, u legają one tym że samym praw om , co każdy inny ruch falowy, tw o­

rzą się i roschodzą w tenże sam sposób, co drobne zm arszczki na spokojnej pow ierz­

chni jeziora, gdy ją kam yk uderzy. P rz e ­ suwanie się wody na w zburzonej pow ierz­

chni m orza je s t złudzeniem tylko; ruch j e ­ dynie roschodzi się coraz dalej, ale każda

j

cząstka wody pozostaje w swem miejscu, [ odbyw ając tylko d rg an ia około pewnego ! środka i w racając ustaw icznie do położenia,

j

ja k ie poprzednio zajm ow ała. D ostrzedz to możemy w yraźnie, gdy po roskołysanej fa­

lam i pow ierzchni wód je z io ra rossypiemy

j

kaw ałki drzew a lub inne dostatecznie lek­

kie przedm ioty, — każde tak ie ciało wraz z falą podnosi się i opada, ale zawsze na miejscu swem pozostaje i dalej nie przep ły ­ wa. J a k w szeregu ku l z kości słoniowej lub choćby m onet ułożonych na stole, ruch 1 nadany pierw szej przenosi się natychm iast w skutek sprężystości na dalsze kule lub monety, tak też i ru c h falowy w po­

dobny sposób roschodzi się coraz dalej;

drganie każdej cząstki udziela się następ­

nej i ruch rozbiega się na coraz większe obszary.

D zieje się tu zresztą w ogólności toż sa- I

mo, co w brzmiącej strunie, lubo w tej osta­

tniej każda oddzielna cząstka drg an ia swe dokonyw a po linii prostej, na pow ierzchni zaś wody w kółko wciąż się obraca; w obu razach są też różne i przyczyny, które ruch ten w yw ołują i utrzym ują; w strunie b o ­ wiem działa sprężystość, gdy falowanie cie­

czy pow odow ane jest przez silę ciężkości,

J

która cząstkę wody przez uderzenie w iatru

| z poziomu w ytrąconą do równow agi spro- j wadzić usiłuje. K ażda cząstka, ja k powie-

| dzieliśmy, opisuje w ogólności drogę k rzy ­ wą zamkniętą, k tó ra w razie największej prawidłow ości je s t okręgiem koła. P ow ierz­

chnia zatem fali ma postać cykloidy, to je st linii krzyw ej, ja k ą kreśli pun kt jak ik o l­

wiek, obrany na jednym z prom ieni kola toczącego się po gładkiej drodze.

Długością fali je st odległość od jed nćj gó­

ry do następnej, lub od jednego dołu do na­

stępnego. W ysokość fal, czyli innemi sło­

wy obszerność drgań, nie je st jednaką w różnych morzach; je s t ona tem znaczniej­

szą, im woda je st głębsza, im swobodniej powierzchnię je j przebiegać mogą w iatry i im wreszcie je s t mniej słona, p rzy m niej­

szym bowiem ciężarze łatw iej ją chw ytać mogą prąd y atmosferyczne. P rz y zw ykłych falach wysokość ich w yrów nyw a dw udzie­

stej części ich długości, co znaczy, że odle­

głość od jednej góry do następnej, podsta­

wa zatem fali, przechodzi średnio dw adzie­

ścia razy je j wysokość.

N ajdłuższą z dotąd zaobserwow anych fal dostrzeżono w części północnćj oceanu A t­

lantyckiego: długość je j wynosiła pół mili morskiej ang. (900 m etrów ), a na przejście przez okręt potrzebow ała 23 sekund. Prze- cięciowo je d n a k długość fal przy silnych i długotrw ałych w iatrach wynosi 200 me- I trów . Co do ich wysokości, to według n aj­

dokładniejszych obserwacyj fale najwyższe dochodzą 16 m etrów; Scoresby w idział fale o wysokości 13 m, a fale o 10 m nie należą do niezw ykłych. D la fali o 300 m długości

! czas drgnięcia wynosi 16 sekund; w tymże

| samym też czasie przesuw a się ona obok ob- ' serw atora, fala zatem roschodzi się z szyb-

| kością około 20 m na sekundę. F a la o 60 m

długości przebiega ocean z takąż samą mniej

więcej szybkością, ja k najlepsze obecnie p a ­

rowce, mianowicie z szybkością 19 do 20

(10)

394 WSZECHŚWIAT. N r 25.

m il angielskich na godzinę, co na sekundę czyni 10 m etrów.

Źródło siły, k tó ra tak potężnie miota p o ­ w ierzchnią m orza, stanow i energija prądów pow ietrznych, k tó re j ą znów czerpią z cie­

pła słonecznego, przeobrażonego w pracę m echaniczną. E n e rg iją tę zbiera pow ierz­

chnia m orza, przenosi ją i oddaje znów w formie pierw otnej ja k o ciepło, w yw iązu­

jące się p rz y uderzeniu fal o brzegi, albo tarc iu jed n y ch cząstek wody o drugie. Z a­

sób ten energii ujaw nia się niemniej i w po­

tężnych działaniach mechanicznych; ła m a ­ nie się fal o brzegi w yw iera ciśnienie, d o ­ chodzące niem al dw udziestu i trzydziestu ton (po 1000 kg) na m etr kw adratow y, czyli 3 kg na centym etr kw. P rz y takiej sile przerzucanie głazów , k tó re się nam olbrzy- miemi w ydają, je s t igraszką tylko dla fal rozhukanych. W portach zw łaszcza, gdzie przeprow adzono w ielkie roboty d la po­

w strzym ania nacisku wód, d ają się łatw o dostrzegać ślady tryum fów m orza nad w y­

siłkam i człow ieka. W idziano bryły po k il­

ka ton ważące, rzucane ja k b y drobiazgi przez tamy; w C herbourgu najcięższe dzia­

ła na wałach zostały przesunięte; w B a rra - H ead na Ileb ry d ach Tom asz S tephenson stw ierdził, że głaz ważący 43 ton odepchnię­

ty został przez fale o piętnaście przeszło de­

cym etrów. W D unkierce p rzek o n ał się Y ił- larceau, że gdy morze ze wściekłością się sroży, ziem ia drży w odległości 1500 jesz- | cze m etrów od brzegu. Z resztą przeob ra­

żenia brzegów , działaniem fal m orskich p o ­ w odow ane, najw yraźniej o ich potędze świadczą.

Jak k o lw iek znaczną je s t energija w r u ­ chu fal m orskich się kryjąca, nie są one zgoła straszne dla żeglarza na otw artem m orzu, a tylko w tedy grożą niebespieczeństw em , g dy ruch pow ietrza je s t dosyć silny, by m ógł spowodować załam anie się fal. W yso­

kie fale podnoszą tylko i obniżają okręt, nie w yw ierają wszakże niszczących działań na jeg o ściany i nie padają na pomost. Z ała­

m anie się natom iast fali, za czetn idzie rz u ­ cenie się na statek wysoko wzniesionej i zn a­

cznej masy wody, spow odow ać może za­

gładę i zatonięcie. O tóż w łaśnie ro zla­

nie oleju dokoła statk u pow strzym ać mo­

że załam anie eię fal, a tym sposobem

do skutecznój jego ochrony posłużyć może.

G d y w prow adzam y na wodę kroplę ole­

ju , rosprzestrzenia się on natychm iast na w szystkie strony, tw orząc w ten sposob nadzw yczaj cienką w arstw ę na pow ierzchni wody. P rz y dalszem rospościcraniu się j e ­ go granice pow łoki olejnej przyjm ują p o ­ stać kątów atą i tw orzą zygzaki, których fo r­

ma zależy od n atu ry użytego oleju, a wresz­

cie cała pow łoka rospada się na mnóstwo n ad e r drobnych części. P rz y ciągłym j e ­ dn ak dopływ ie oleju tw orzy się pow łoka nieprzerw ana, k tó ra wodę zupełnie p o k ry ­ wa na przestrzeni zależnej od ilości ro zla­

nego oleju.

Jak k o lw iek ciecze nie posiadają własnej postaci, a części ich łatw o się jedne wzglę­

dem d ru g ich przesuw ają, to wszakże nie są one pozbaw ione zupełnie spójności, o czem ju ż świadczy pow staw anie kropel. Gdyby między oddzielnem i cząsteczkam i wody lub rtęci nie zachodził pewien zw iązek, rospa- dałyb y się w py ł i nie tw orzyłyby kropel.

W szczególności zaś spójność cieczy wystę-

j

puje w yraźnie przy tw orzeniu się cienkich

| błon, ja k to ma miejsce w słynnych do- j św iadczeniach P lateau . Różnem i metodami zdołano naw et wykazać, że spójność ta cie­

czy dosyć je s t znaczna i że zm ienia się z n a­

tu rą cieczy.

W szczególności działanie to ujaw nia się na pow ierzchni cieczy, gdy w ierzchnia jej w arstw a, pod w pływ em przyciągania czą­

steczek bespośrednio pod nią się zn a jd u ją­

cych, pozostaje w pew nym stanie napięcia.

W o d a posiada dosyć spójności, by na p o ­ w ierzchni swej utrzy m ać m ogła ostrożnie położoną igłę, jak k o lw iek ona posiada g ę ­ stość osiem razy w iększą i pod wpływem siły ciężkości pow innaby opaść na dno, co też zachodzi natychm iast, skoro pow ierzch­

nia wody przełam aną zostanie. Im tedy większą je s t spójność cieczy, tem trudniej fale je j u leg ają przełam aniu.

P rzełam aniu takiem u sprzyja w praw dzie silne napięcie pow ierzchni, która pozostaje w nienorm alnych niejako w arunkach. N a­

pięcie to wszakże w zrasta ze skrzyw ieniem

tej powiex-zchni, skoro więc po wzburzonej

wodzie rozlew a się płaska w arstw a oleju,

(11)

N r 25.

w s z e c h ś w i a t

. 395 napięcie to słabnie i przełam anie fali zosta­

je utrudnionem . Nadto olćj posiada i zna­

czną, spójność, a wreszcie, zm niejszając ta r ­ cie między w iatrem a wodą, osłabia też p ier­

w otną przyczynę tw orzenia się fal. W m iej­

sce groźnych fal zapadających, powstaje spokojny ruch falowy, a okręt, lubo zwolna, może bieg swój dalój prow adzić, olćj bo­

wiem rospościera się po wodzie z n ader zna­

czną szybkością. Chociaż to wszystko nie­

zupełnie jeszcze tłum aczy w pływ oleju na uspokojenie m orza, pozw ala przynajm nićj w ogólnych rysach zjaw isko to ująć i odej­

muje mu cechę tajemniczości.

W departam encie m arynarki Stanów Z je­

dnoczonych przekonano się nadto, że olćj osłabia też gw ałtow ne uderzanie fal o brze­

gi, a tem samem um ożebnia w ylądow yw a- nie podczas burzy.

Z prób prow adzonych w A m eryce okaza­

ło się także, że oleje roślinne i zwierzęce w yw ierają wpływ skuteczniejszy aniżeli m i­

neralne, a zw łaszcza lekki olćj skalny oka­

zuje się najm nićj przydatnym . Olćj rybi ma być najkorzystniejszym . S tatystyka co do tćj rzeczy prow adzi się obecnie sta ra n ­ nie, a autor arty k u łu , z którego wiadomości powyższe czerpiem y, w yraża nadzieję, że metoda ta rzeczywiście zm niejszy niebespie- czćństwa żeglugi i nada jć j większą pew­

ność i zaufanie.

N admienimy tu wreszcie, że pokryw anie wody olejem p rzedstaw ia dla żeglarza i in­

ną jeszcze, dosyć ważną korzyść; w yw ołu­

ją c mianowicie uspokojenie m orza, olćj wzmaga też i je g o przezroczystość. T ak np. znany je st przypadek, że gdy o k ręt pe­

wien na m orzu Sródziem nem w pobliżu T a ­ rentu u trac ił kotwicę, przez rozlanie butel­

ki oleju woda stała się tak przezroczystą, że kotwicę z łańcuchem można było dojrzeć w głębokości 20 metrów.

T. R .

NO W SZE B ADANIA

N A D

(Dokończenie).

Co się tyczy gospodarza pośredniego ta ­ siemca, to w ostatnich czasach prof. B raun przedsięw ziął rozległe poszukiw ania w tym kieru n k u i drogą eksperym entalną doszedł do wniosku, że gospodarzem tym jest szczu­

pak. P rof. B raun dla ostatecznego stw ier­

dzenia swoich przypuszczeń, opartych zresz­

tą na licznych innych doświadczeniach, za­

prag nął na jakim bądź człowieku spraw ­ dzić, czy rzeczywiście w ęgry, znajdow ane w szczupaku, spożyte, rozw ijają się w je li­

tach ludzkich w tasiemce. T rzej uczniowie prof. B rauna, studenci u n iw ersy te tu dor- packiego, oświadczyli gotowość spożycia węgrów z mięsa szczupaka. Pomim o, że żaden z tych studentów nie cierpiał dotąd nigdy na tasiemca ani też na solitera, i po­

mimo, że przed zażyciem węgrów panowie

| ci przez pew ien czas używ ali na wszelki wypadek środków antlielm intycznych (t. j.

| przeciw ko robakom), w trzy tygodnie po spożyciu węgrów zachorow ali na tasiemca,

! a w ekskrem entach ich znajdow ało się wie­

le bardzo dojrzałych proglotydów . Po kil­

ku dniach robaki zostały spędzone. T ak więc przypuszczenia B rauna sprawdzone zostały di’ogą eksperym entalną, trudno te­

dy rzeczywiście wobec faktów powyższych w ątpić jeszcze o tem , że szczupak je s t prze-

J

nosicielem tasiemców. A le w nauce każdy fakt, zanim zdobyw a sobie praw o obywa­

telstw a, musi uledz naprzód wielokrotnój krytyce. T ak też stało się i z odkryciam i Brauna. W roku zeszłym znakom ity ba- 1 dacz taśmowców, prof. Kiichenm eister w y­

stąpił przeciw ko B raunow i i oświadczył, że zdaniem jego, szczupak nigdy nie byw a

| przenosicielem węgrów tasiem ca szerokie­

go, lecz że pośrednim gospodarzem tego pa- sorzyta je s t łosoś.

\V Japonii szczupak je s t nadzwyczaj

(12)

396 W SZECHŚW IAT. N r 25.

rzadki, gdy tymczasem, ja k się w ostatnich czasach okazało, tasiem iec je s t tam jed n y m z najpospolitszych pasorzytów ludzkich.

Ijim a tw ierdzi też, że rzeczyw iście w J a p o ­ nii gospodarzam i pośredniem i tasiem ca nie są szczupaki lecz dw a rzeczne g atu n k i łoso- siów. Spostrzeżenia te zdaw ały się p rze­

m aw iać na korzyść poglądu K ilchenm ei- stera.

T a k więc kw estyja w ędrów ek tasiem ca szerokiego na now e natrafiła trudności.

O baj zasłużeni zoologowie, B rau n i K ilchen- m eister w ypow iadają w tak ważnej rzeczy zdania w prost przeciw ne. B raun uw aża szczupaka za najw ażniejszego przenosiciela w ęgrów tasiemca, K tlchenm eister zaś za­

przecza tem u z ja k n ajw ię k szą stanow czo­

ścią, p rzyp isu jąc ro lę tę łososiowi.

K om u zatem wierzyć? S pór zaostrzył się, B ra u n w ystąp ił znów przeciw ko K ii- chenm eistrow i, starając się w ykazać bez­

zasadność jego zarzutów , a spór ten był tem ciekawszy, że prow adzili go dw aj badacze, którzy sam odzielnie pracow ali nad jed n ą i tą sam ą kw estyją.

W obec takiego stanu rzeczy prof. R udo lf L e u c k a rt, najw iększa pow aga w dziedzinie helm intologii, za b rał niedaw no głos w j e - dnem z czasopism specyjalnie poświęconych nauce o pasorzytach (C e n tra lb la tt fu r Ba- cteriologie und P a ra siten k u n d e 1887, N r 1 i 2) i besstronnie rozebrał oba te sprzeczne poglądy; z pracy L eu c k arta w y nika ja k n a j- oczywiściój,że praw d a leży po stronie B ra u ­ na, szczupak nie je s t je d n a k w yłącznym lecz tylko najczęstszym gospodarzem wę­

grów tasiemca; oprócz niego i inne także ryby, a pom iędzy niemi i łosoś, b yw ają ró ­ wnież niekiedy przenosicielam i tego paso- rzyta.

I ta k , K tlchenm eister pow iada, że jeże li naw et B ra u n przez spożywanie węgrów ze szczupaka w yw oływ ał sztucznie u ludzi ta­

siemca, to fakt, aby ryba ta norm alnie z a ra ­ żała człow ieka, w ydaje mu się „absolutnie niew iarogodnym ” dlatego, że szczupak ni­

gdy nie byw a konsum ow any na surowo i że przenosicielem w ęgrów tasiem ca musi być j ryba żyjąca w wodach słodko-słonych, a nie wyłącznie w słodkich, poniew aż m ieszkań­

cy krajów nadbrzeżnych E u ro p y często się tasiemcem zarażają.

W arunkom tym odpow iada najzup ełn iej, zdaniem K iichenm eistra, łosoś, k tó ry bywa niekiedy ja d a n y (szczególniej w Szwecyi) w stanie surow ym , tylko lekko solony. D la­

tego też K ilchenm eister uw aża łososia po­

spolitego (Salmo salar) lub inne ryby łoso­

siow ate za gospodarzy pośrednich tasiemca, dotąd je d n a k nie znaleziono jeszcze u łoso­

sia pospolitego węgrów ani w mięsie, ani we w nętrznościach, a że łosoś byw a gdzienie­

gdzie spożyw any w stanie surowym , nie sta­

now i jeszcze dostatecznego dowodu, tem- bardziej, że łososie i tasiemiec nie w j e ­ dnych i tych sam ych przebyw ają okolicach.

Sam K tlchenm eister zw rócił także na to uw agę, pow iada bowiem, że na brzegach O d ry , W ezery i E lb y —a m ógłby też dodać i na brzegach R en u aż do B azylei — z u p e ł­

nie brak tasiem ca lub też zdarza się on b ar­

dzo rzadko.

F a k t ten K ilchenm eister objaśnia przez okoliczność, że m ieszkańcy okolic, przez k tó re p ły n ą rzeki powyższe, nic zjadają ło ­ sosia w stanie surowym . A le L eu c k art słu­

sznie zaznacza, że łososia b ra k też w dop ły­

wach R odanu, a w okolicach tych tasiemce są bardzo pospolite; brak go w m orzu Ś ród- ziem nem i pobliskich krajach nadbrzeżnych, szczególniej zaś we W łoszech, oraz w Ro- syi południow ej (przynajm niej je s t on tu bardzo rzadki). W tych więc krajach ło­

soś nie może być jedy ny m przenosicielem w ęgrów tasiem ca. W obec takich faktów K ilchenm eister zupełnie dow olnie p rzy p isu ­ je w niektórych krajach rolę przenoszenia tasiem ca innym rybom , np. w Rosyi p ołu­

dniow ej jesiotrom .

A le jak że to pogodzić, p y ta L euckart, z tem , że zdaniem K iichenm eistra, łososie są wyłącznym i gospodarzam i pośrednim i tasiem ca.

K ażd y zgodzi się wraz z L euckartem , że w yw ody K iichenm eistra są bardzo naciąga-

! ne i nie dosyć objektyw ne. Co do spoży­

wania ryb w stanie surow ym , to L eu ck art

! tw ierd z i n a zasadzie długoletnich sw ych ob-

serw acyj, że nie trzeba wcale zjadać su ro ­

wego mięsa obfitującego w w ęgry, by taś-

m ówcami się zarazić, dosyć je s t spożyć r y ­

bę niedostatecznie ugotow aną lub zamało

usmażoną, przyczem , jeśli ryby niestarannie

I byw ają przyrządzane, pozostaw ia się w nich

(13)

N r 25. WSZECHŚWIAT. 397 część wnętrzności, a szczególniej przełyku, |

którego ścianki zaw ierają dosyć często wę­

gry. Oba więc najw ażniejsze zarzu ty Kii- chenm eistra nie w ytrzym ują, ja k widzimy, ścisłej krytyk i.

Co do szczupaka, to B raun w odpowiedzi na zarzuty swego przeciw nika zaznacza jeszcze, że w D orpacie i okolicach jego, gdzie tasiem iec je st bardzo pospolity, szczu­

pak spożywany bywa w stanie lekko solo­

nym i praw ie surowym , oprócz tego podczas ta rła w yrabia się w D orpacie z ik ry tej ry ­ by rodzaj kaw ioru przez lekkie solenie;

B rau n znalazł tak w ziarnach kaw io ru tego jak o też w Mrędzonem mięsie szczupaków

żywe w ęgry tasiem ca. P rzeciw ko poglą- | dom K tichenm eistra przem aw ia także w wy­

sokim stopniu fakt, że w bardzo wielu k ra ­ ja c h , np. u nas w K rólestw ie lub na L itw ie, łososie są bez porów nania droższe od szczu- , paków i przez niektóre w arstw y ludności

i

nigdy nie byw ają spożywane, gdy tym cza- | sem szczupak stanow i rybę bardzo tanią, przez ludność uboższą w w ielkiej ilości zja­

daną; gd yby więc w yłącznym przenosicie- lem tasiem ca m iał być łosoś, w ja k iż sposób m ożnaby sobie w ytłum aczyć częste stosun­

kowo zjaw ianie się tasiem ca pośród ludno­

ści uboższej.

I tak biorąc pod uw agę w szystkie pow yż­

sze fakty, a także tę ważną okoliczność, że B raun eksperym entalnie dow iódł swego tw ierdzenia, K iichenm eister zaś starał się przekonać przeciw nika swego teoretycznie i gołosłownie, m usim y w raz z L euckartem oddać pierwszeństwo B raunow i. S postrze­

żenia B rauna stw ierdził także w roku ze­

szłym na sobie samym F e rra ra ; p ołkn ął on mianowicie trzy w ęgry w yjęte z ciała szczu­

paka, z jego mięśni, w ątroby i okolicy żo­

łądka, a po kilku tygodniach w kale jego zaczęły się rzeczywiście zjaw iać proglotydy tasiem ca szerokiego.

W tymże czasie dr Zschokke, m łody p rz y ­ rodnik genewski, ogłosił spostrzeżenia nad wędrówkam i i rozw ojem tasiem ca szerokie­

go w Genewie i jej okolicach, w m iejscow o­

ściach, w których taśmowiec ten je st dom i­

nujący; prace te w ykonane były w labora- toryjum prof. K aro la V ogta i pod światłym jeg o kierunkiem .

D r Zschokke zaznacza przedew szystkiem , że w ostatnich dziesięciu latach liczba lu ­ dzi chorych na tasiemca w Genewie n a d ­ zwyczaj się zm niejszyła. Zdaniem jeg o obecnie w przybliżeniu 1% tylko m ieszkań­

ców Genewy cierpi na tego pasorzyta.

P rzystąpiw szy do badań, Zschokke chciał się przedew szystkiem przekonać, czy znaj­

dzie larw y tasiemca czyli węgry w szczupa­

ku. Pom im o licznych i bardzo ścisłych poszukiw ań nie znalazł on je d n a k ani j e ­ dnego w ęgra w tej rybie; ale zarów no też nie znalazł larw tasiemca w ciele ryby łoso­

siowatej Corćgonus fera. Zupełnie co in ­ nego wszakże dostrzegł u m iętuza (L ota yulgaris). P ierw szy ju ż egzem plarz, zba­

dany przez Zschokkego, okazał się o bfitu ją­

cym w węgry. Z innych egzem plarzy wię­

cej niż połowa była zarażona temi larwam i.

Liczba węgrów zam ieszkujących ciało każ­

dego m iętuza waha się od pięciu do trzy ­ dziestu.

Dalsze poszukiw ania w ykazały, że nie­

znaczna ilość w ęgrów zamieszkuje też ciało łososiowatej ryby Salmo um bla, oraz oku- nia (P erca fluviatilis). P odobnie ja k w i n ­ nych ta k i w tym wypadku znalazło się k il­

ku (siedmiu) lud zi, przeważnie studentów uniw ersy tetu , chętnych do poddania się przyk ry m nieco doświadczeniom. D r Zschok­

ke dał im do spożycia w ęgry z miętuza, z Salmo um bla i okunia. Z węgrów, po­

chodzących z dWu pierw szych gatunków , rozw inęły się tasiemce; z węgrów zaś, po­

chodzących z okunia, nie udało się wyhodo­

wać dojrzałych robaków , co je s t tem dzi­

wniejsze, że P aro n a otrzym ał we W łoszech z węgrów okunia tasiemca szerokiego.

T ak więc na zasadzie swych poszukiwań i doświadczeń d r Zschokke dochodzi do wniosku, że w Genewie najważniejszym przenosicielem tasiemca szerokiego je st mię- tuz, następne m iejsce zajm uje praw dopodo­

bnie okuń. B ardziej już przypadkow o wę­

gry tasiem ca w ystępują w łososiowatych ry ­ bach, a w rzadkich wypadkach mogą też za­

pew ne znajdow ać się w szczupaku.

T ak oto stoi obecnie kw estyja pośrednie­

go gospodarza tasiemca. Na zasadzie wszy­

stkich tych danych możemy więc wnosić,

że w niektórych okolicach (w północnych

i północno - zachodnich częściach E uropy)

Cytaty

Powiązane dokumenty

żone, nie należy faktów oderwanych badać pojedynczo, lecz trzeba przeprowadzić pewną między niemi łączność. Chociaż bowiem lu ­ dzie dzicy są najczęściej

W ykazali oni, że przez dodanie kropli kwasu octowego do alkoholowego roztw oru chlorofilu barw a roztworu zm ienia się nadzwyczaj mało i że widmo jego różni

W ed ług H ertw iga atoli, plazma, przenosząca cechy dziedziczne, mieści się j w ją d rz e kom órki płciowej, Naegeli zaś przedstaw ia pod tym względem

— Pochłanianie św ia tła w rozmaitych rospuszczal-

Roślin uważanych przez Łagowskiego za nowe gatunki jest pięć, ponazywał je nasz botanik, ale dokładnego opisu niema, tylko przy każdej jest króciutka notatka

szać się co do swój objętości. Co się tyczy skorupy, spodnie jej w arstw y pod ciśnieniem tych, które na nich leżą, a jeszcze bardziój pod działaniem

 Utylizacja, recykling – wykorzystanie odpadów i śmieci jako surowców wtórnych do przetworzenia na odpady.. Pod wpływem mikroorganizmów rozkład substancji (np. ścieków )

Jeżeli co najmniej dwóch z czterech sąsiadów nie zarażonego pola jest zarażonych, to ono również staje się zarażone.. Znaleźć najmniejsze k takie, że zarażona może