*M. 2 5 . Warszawa, d. 19 Czerwca 1887 r. T o m V I .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUM ERATA „ W S Z E C H Ś W IA T A ."
W W a rs za w ie :
rocznie rs. 8 kw artalnie „ 2
Z p rz e s y łk ą p ocztow ą:rocznie „ 10 półrocznie „ 5
K om itet R edakcyjny
stanowią: P. P. D r. T. C hałubiński, J . Aleksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. K wietniewski, l . N atanson,
D r J . Siem iradzki i mag. A. Ślósarski.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, których tre ść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, n a następujących w arunkach: Za 1 w iersz zwykłego druku w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierwszy ra z kop. 7 ,/a,
za sześć następnych razy kop. 0, za dalsze kop. 5.
Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich księgarniach w k ra ju i zagranicą.
i L d r e s
: E 2 e d . a , l £ C 3 7 - i :Z K I r a . ł s o - w e l s l e - I F r z e d . a a a . i e ś c i e , 3 > T r 6 8 .
JA N CHRZCICIEL BOUSSINGAULT.
386 WSZECHŚWIAT. N r 25.
Jan Chrzciciel Boussingault.
Jedynastego M aja r. b. skończył długi a pracam i ważnemi dla ludzkości w ypełnio
ny żywot J a n C hrzciciel B oussingault, mąż, którego im ię F ra n c y ja z dumą, zapisze w panteonie sw oich wielkości obok L avoi- siera, G ay-L ussaca i D um asa. P rac o w ał on blisko trzy ćw ierci w ieku, a um ysł m iał bystry i górujący, a serce w nim biło dla n au k i i dla bliźnich, niedziw przeto, że są
dow i potom ności w spaniała jeg o postać p rzedstaw i się zgięta pod brzem ieniem swych czynów.
B o u s s in g a u lt urodził się w P a ry ż u 2 L u tego 1802 roku. Ja k o dziew iętnastoletni uczeń szkoły g ó r n ic z e j w S a in t-E tie n n e ogłosił drukiem pierw sze swe badania n ad zw iązkam i krzem u z platyną. W dw udzie
stym ro k u życia popłynął do A m eryki po
łu d n io w ej, aby objąć profesurę w Szkole górniczej w B o g O ta . N iedługo je d n a k w spo
koju oddaw ał się nauczaniu: zaw rzała w al- j k a o niepodległość i m łody francuz stanął j w szeregach B olivara. O d tąd zaczyna się j szereg zdarzeń, jak g d y b y ze staraj baśni o bohaterach. Z dm uchaw ką i barom etrem w olstrach uczony rycerz przebiega k ra je dziewicze; na koniu, niezatrzym ując się w pochodzie, w ykonyw a p róby i wstępne dośw iadczenia; przez czas ja k iś pracow nię ma na w ierzchołku C him boraza. Niema w ątpienia, że bogaty plon odkryć i spostrze
żeń czekał tu na każdym k ro k u chętnej d ło ni, któraby go zerw ała, ale też dodać należy, że i dłoń ta w iedziała, po co i ja k sięgać w ypada. B oussingault w tej szczególnej podróży naukow ej poznaw ał i rozbierał set
ki ciekaw ych m inerałów , czynił niezliczone spostrzeżenia nad roślinam i, oznaczał w y
sokość gór, a m nóstw o przetw orów i w yro
bów m iejscowych E u ro p a dotychczas zna tylko z jeg o opisu. L ite ra tu ra specyjalna wzbogaciła się o ja k ie piędziesiąt rospraw źródłow ych, napisanych przez B oussingaul- ta w czasie pobytu w A m eryce.
Cała ta odyseja była je d n a k tylko prze- gryw ką. W 1833 r. B oussingault w rócił ]
do F ran c y i i tu w krótce otrzym ał profesurę w lijońskim fakultucie uniw ersyteckim . P o j ą ł za żonę pannę L e Bel, siostrę znakom i
tego agronom a i to bezw ątpienia wpłynęło na dalszy k ieru nek prac jego, dając moż
ność podejm ow ania doświadczeń na wielką skalę. A lzacka wioska B echelbronn, a po
tem stare opactwo L iebfrauenberg w W o- gezach zyskały sobie rozgłośną sławę, jak o pierw sze na świecie stacyje rolnicze do
świadczalne. Jeszcze w 1839 r. w ybrany na członka A kadem ii po H uzardzie, Bous
sin gau lt często p rzeb yw ał w P a ry ż u i tu wszedł w najściślejsze stosunki z Dumasem.
S kład pow ietrza, podówczas znany praw ie tylko z jakościow ej strony i to bardzo n ie dokładnie, zajął dw u chemików i dał im m atery jał do znakom itych poszukiwań, przechodzących swą ścisłością wszelkie d o św iadczenia daw niejsze. Obm yślili w tym celu m etodę wagową, pod ich wspólnem im ieniem przytaczaną do dziś dnia jak o przyk ład precyzyi i dokładności. D ługi szereg rozbiorów został ukończony w 1841 roku, a w uw agach, którem i kończy się spraw ozdanie o nich w „Comptes ren- d u s”, poraź pierw szy zn ajdujem y wypowie
dziane poglądy na stałość składu atm osfery i n a ogrom ne znaczenie podrzędnych co do ilości dodatkow ych części składow ych po w ietrza atm osferycznego.
W zm ianka o poszukiw aniach nad powie
trzem służyć pow inna za pu n k t wyjścia dla wyśw ietlenia najgłów niejszej zasługi Bous- singaulta. O d czasów L avoisiera chemicy w milczącej zgodzie przyjm ow ali zasadę nieznikom ości m ateryi. „E x nihilo nihil fit et in nihilum nihil converti po test” stosow a
ło się je d n a k w sposób doświadczalnie stw ierdzony tylko do m artw ej natury. Z cze
go zaś pow stają organizm y, jak im sposobem żołędź, w ziemi zasiana, z biegiem czasu sta
je się rozłożystym dębem; a z drugiej stro- ny —r gdzie się podziew a sub strat życia, gd y z niego życie uleciało? Na te pytania odpow iadać um iano zaledw ie domysłami.
B oussingault znalazł spichlerz ogólny, z k tó rego żywa przy ro d a czerpie swój m ateryjał, w pow ietrzu atm osferycznem i dowiódł, że odw rotnie — taż sama atm osfera je s t ogól
nym cm entarzem , na którym składają swe
zw łoki w szystkie organizm y. Pam iętajm y
N r 25. WSZECHŚWIAT. 387 jed n ak , że pogląd taki nie opierał się na do
mysłach albo zgóry powziętych teoryjach, ale był tylko niezbędnym wnioskiem z ol
brzym iego szeregu doświadczeń. A do
św iadczenia B oussingaulta ja k z jedn ćj stro
ny zdumiewają, swoją, ścisłością, tak z d ru giej •— wyższćj jeszcze nabyw ają ceny przez systematyczność, z ja k ą były prow adzone.
K ażde pytanie róspatryw ane było od po
czątku i największego starania dokładano, żeby rozejrzyć się i zoryjentow ać we wszy
stkich fazach pośrednich. W taki sposób B oussingault zbadał znaczenie pow ietrza dla życia roślin i wym ianę gazów pom iędzy a t
mosferą a w nętrzem zielonych kom órek
W ciągu spraw y przysw ajania węgla. Ta- kiem uż samemu dochodzeniu poddał ziemię orną, zw racając szczególną uw agę na tw o
rzenie się w niej saletry, czyli nitryfikacyją.
Toż samo wreszcie przeprow adził nad orga
nizmami zwierzęcemi, kładąc rzeczywiste podw aliny chemii i fizyjologii odżyw iania się zw ierząt. R ezultaty w ielkich prac Bous
singaulta w pobieżnej o nim wzmiance mo
gą być m alowane tylko w ielkiem i pow ierz
chniami. G dyby ktoś chciał w ejrzeć w szcze
góły, m usiałby przepisać wszystkie jego ros- praw y, gdyż B oussingault w ozdobach wy
mowy się nie kochał, a co poznał — w yra- | żał w najprostszych słow ach i w takiej tył- } ko ich liczbie, ja k ą za niezbędną uw ażał.
C hem ija rolnicza była naczelnym przed- j miotem zajęcia B oussingaulta, ale bynaj
mniej nie jedynym . Różne gałęzi chemii stosowanój, a szczególniej m etalurg ija che
miczna, a nadto fizyka kuli ziemskiój i gieo- logija znajdow ały w nim zamiłowanego i pilnego badacza. G orliw ym też i poży
tecznym był profesorem w K onserw atory- ju m Sztuk i Rzemiosł, a niemnićj czynnym i niestrudzonym członkiem A kadem ii, To
w arzystw a rolniczego francuskiego i m nó
stw a innych korporacyj naukow ych. D zi
wić się przeto wypada, że przy ty lu i _ tak różnorodnych zajęciach B oussingault znaj
dow ał jeszcze dość czasu i siły do ważnych j prac nad higieną. K w estyja zaop atry w a
nia P ary ż a w zdrow ą wodę do picia, kw e
styja zużytkow ania odpadków m iejskich i tysiączne kw estyje szczegółowe z higieny pryw atnej i zaw odow śj, przez B oussingaul
ta zostały rozjaśnione a zw ykle i fosstrzy-
gnięte w sposób stanowczy. W tym k ie
ru n k u prac swoich miał za kolegów P ay e- na, P eligota, P asteura i wielu innych p ier
wszorzędnych przyrodników , z którym i do współki przeprow adzał rozległe i według swego zw yczaju gruntow ne badania, któfe, po parte urzędow ą powagą R ady higieny publicznćj i zdrowotności dep. Sekwany, służyły za decydujące wskazówki dla władz miejskich i rządowych.
B oussingault m iał to szczęście, rzadko spotykające uczonych, że jeg o poglądy teo
retyczne weszły w krew i kość nauki, a zdo
bycze w kieru n k u praktycznym odrazu wchodziły w w ykonanie, niosąc nieobliczo- ne korzyści współrodakom i całćj ludzkości.
„Był to, ja k pow iada Janssen, wielki uczo
ny, następca de Saussurea, w spółzaw odnik H um boldta, tow arzysz pracy Dum asa, a na- koniec m istrz, którego prace i odkrycia zmieniły oblicze nauki o rolnictw ie i dały jój podstaw y jaknajpew niejsze ija k n a jb a r-
dzići ścisłe”.
Zn.
MINERALOGIJA
JAKO NAUKA BIJOLOGICZNA.
(M owa prof. Ju d d a , wygłoszona na rocznem zebraniu Towarzystw a gieologieznego w Londynie).
(Dokończenie).
Przejdźm y obecnie od statyki m inera- j łów, ich m orfologii, do dynam iki — fizy
jologii. M inerały nie są to bynajm niój sta- j łe i niezm ienne istoty, ja k to niektórzy
j
chcą przypuszczać. Przeciw nie, przed-
j
stawiają one różne stopnie niestałości i pod-
| legają ściśle określonym szeregom przeobra-
1 żeń. W idzieliśm y ju ż, że każdćj zmianie
w zew nętrznych w aru nk ach, otaczających
kryształ, tow arzyszy drobna ale w yraźna
modyfikacyja jego budowy cząsteczkowej,
ja k to można wykazać zapomocą analizy
optycznćj. N iektóre m inerały są tak czułe
na działanie sił zew nętrznych, że naw et
przejście fal świetlnych przez ich substan-
i °yj^ pow oduje nowy układ cząsteczek, zdra-
388 WSZECHŚWIAT. N r 25.
dzający się na zew nątrz przez zm ianę w b a r
wie, przezroczystości i innych własnościach.
W innych znow u m in erałach atom y są tak J ułożone, że działanie sił zew nętrzny ch wy
wołuj u szybkie rospadanie się ich na now e kom binacyje. W ten sposób dokonyw ają się takie przeobrażenia param orficzne j a k p rzem iana aragonitu w kalcyt, albo augitu w hornblendę. I w tym w ypadku nadzw y
czaj słabe działanie siły niekiedy w ystarcza ju ż dla sprow adzenia podobnych zm ian.
N ajbardziej je d n a k znam iennym ze wszyst
kich je st ten fakt, że każdy k ry sz ta ł p o sia
da pew ne właściwości budowy cząsteczko
wej i w skutek swoistej w ew nętrznej „orga- nizacyi” reagu je w pewien określony spo
sób na działanie różnych sił zew nętrznych, przyczem podlega on ściśle oznaczonym sze
regom zm ian fizycznych i chem icznych, nie- tracąc swój tożsamości. W szelako w o sta
tecznym rezultacie podobnych kolejn y ch zm ian, siły,skupiające oddzielne części w je - dnę całość, stopniowo słabną i w n astęp stwie tego osobnikowe istnienie m inerału znajd u je swój k re s; m atery jały jed n ak , z których on się składał, łącząc się w now e zw iązki, mogą utw orzyć substancyją innych
„organicznych” istot. M am że jeszcze bli
żej wyłuszczyć, że pod w szystkiem i tem i w zględam i m inerały zachow ują się zupełnie podobnie ja k rośliny i zw ierzęta? A le w w y
p ad k u g dy mamy do czynienia z tem i osta- tniem i, podobne zmiany, będące bespośre- dnim w ynikiem działania sił zew nętrznych n a specyjalną organizacyja, nazyw am y fizy- jologicznem i; otóż nie widzę żadnej racyjo- nalnój przyczyny, dla której nie m ielibyś
my się posługiw ać tym sam ym term inem w razie, gdy chodzi o m inerały. P ra w d a , i że całkow ity cykl tych przem ian w m in era - i łach często wym aga olbrzym ich okresów czasu i w przeciągu niedających się ob li
czyć p rz erw mogą się one w ydaw ać zaw ie- szonemi; ale pod tym względem „życie” m i
n erału zupełnie w taki sam sposób różni się od życia rośliny, j a k życie tej ostatniej od zw ierzęcego.
llospatrzm y nieco bliżej szczegóły tych procesów. D zięki badaniom nowszych cza
sów wiemy, że każdy k ry sz ta ł posiada pe
w ną liczbę płaszczyzn— wszystkie one z n a j
d u ją się w ścisłej zależności od sw oistej sy-
m etryi kry ształu •— w zdłuż których d ziała
nie różnych sił fizycznych przejaw ia się w rozm aity sposób i w yw ołuje określone zm iany we własnościach fizycznych i che
m icznych m inerału. Są to t. zw. płaszczy
zny budowy.
Z nich najłatw iej uw idocznić się dają płaszczyzny łupliw ości. G dy poddajem y kry ształy działaniu siły m echanicznej, w te dy rozłupują się one z nierów ną łatw ością w zdłuż jednój, dw u albo trzech określonych płaszczyzn. W razie, gdy nie daje się to uskutecznić zapomocą uderzenia albo ci
śnienia, możemy tego dokonać przez nieró
wne rosszerzanie się i kurczenie kryształu, ja k ie możemy w yw ołać to ogrzew ając go to oziębiając naprzem ian. N ie możemy do
sięgnąć kresu tój łupliw ości, jeżeli naprzy- kład sproszkujem y k ry ształ k alcy tu i zba
dam y pow stały delikatn y proszek pod m i
kroskopem , bo w tedy każde drobne jeg o zia
renko okaże nam k ształty odłupanego rom - boedru tego m inerału. W ybitna budow a cząsteczkowa kryształów , od którój zależy przedziw na ta własność łupliw ości w zdłuż pew nych kierunków , stw ierdza się nie- tylko przez doskonałość płaszczyzn, w ystę
pujących przy rozłup yw aniu i po siadają
cych blask, którego żadna sztuczna p o litu ra nie może naśladow ać, ale także przez ten fakt, że każda grupa takich płaszczyzn przedstaw ia swoiste cechy, zupełnie analo
giczne do tych, ja k ie m ają płaszczyzny nie
naruszonego jeszcze kry ształu . K ażda przedstaw ia pew ne właściwości w sposobie odbijania św iatła, w mniejszej lub większej łatw ości, z ja k ą rosstępuje się w danym k ie ru n k u k ry ształ przed ostrozakończonym p rzedziuraw iający m go przedm iotem , k aż
da, będąc trak to w a n a odnośnemi rospusz- czalnikam i, zostaje w charakterystyczny dla niej sposób nagryzioną, dając początek gieo- m etrycznyin figurom , znanym jak o „posta
ci n agry zio ne”.
Należy wspomnieć, że płaszczyzny łu p li
wości w zw ykłych w arunkach pozostają w kry ształach w stanie utajonym . To sa
mo stosuje się do innego rodzaju płaszczyzn, do których z kolei się zw racam y. D awno ju ż tem u B rew ster, Reusch i P faff wykazali, że gdy poddajem y m inerały ciśnieniu w pe
w nych kieru nk ach, w tedy cząsteczki ich
N r 25. WSZECHŚAVIAT. 389 zdają, się przesuw ać je d n e ponad drugiem i
w zdłuż pew nych płaszczyzn w ew nątrz k ry ształu; przy analizie optycznej k ryształ w ten sposób traktow any, w ykazuje seryje blaszek bliźniaczych, ułożonych rów nolegle do t. zw. „płaszczyznprzesuw ania się”. Zda
j e się więc jak o b y podczas ruchów , zacho
dzących w ew nątrz kryształu w skutek dzia
łan ia siły zew nętrznej, pewne cząsteczki, ułożone w w arstw y rów noległe do takiej płaszczyzny, czyniły obrót o 180°. J a k w poprzednim , ta k i w tym w ypadku płasz
czyzn takich może być jed n a, dwie lub trzy w tym samym krysztale; je d n a z nich w szak
że zazwyczaj je st głów ną; rów nolegle do niej prześlizgiw anie się cząsteczek w raz z tow arzyszącem mu pow staw aniem blaszek I bliźniaczych dokonyw a się najłatw iej, gdy inne mają w tym w zględzie znaczenie p o d
rzędne. P rzez pew ien czas sądzono, że n ie wiele tylko m inerałów , ja k k alcyt albo sól kuchenna, posiada podobne płaszczyzny, ale badania F ran k e n h eim a,B au m h a u era,F o erst- j nera, a głów nie Miiggego w ykazały ich ist
nienie w kry ształach , należących do ja k ie j
kolwiek g rup y państw a m inerałów , niewy- łączając i tych, k tóre stanow ią zw ykłe sk ła
dniki skał, ja k feldspat lub piroksen. N a j
bardziej jed n ak na uwagę naszą zasługują t. z w. płaszczyzny nagryzania. P rze d laty D aniel w ykazał, że kryształy, wystawione na działanie i-ospuszczalników, zostają na- gryzione we właściwy sposób tak, że dają początek szczególnym figurom gieom etrycz- nym . P rzedm io tem tym zajm ow ali się B aum hauer, L eydołt, Becke i inni, najw ię
cej jed n ak przyczyniły się do w yśw ietlenia
jodnośnych zjaw isk prace von E b n era nad kalcytem i aragonitem , z których wynika, że wszystkie te skom plikow ane zjaw iska
„postaci nagryzionych” zależą od tego, że w kryształach istnieją pew ne płaszczyzny, wzdłuż k tó ry ch n ajłatw iej się one rospusz- czają albo podlegają działaniu chem iczne
mu. W łasne moje doświadczenia nad tym przedm iotem wykazały, że działanie chemi
czne w zdłuż tych płaszczyzn k ryształu po
woduje pow staw anie wklęsłości, mających często k ształty odjem nych kryształów , które całkowicie albo w części mogą być wypeł
nione produktem działania chemicznego.
W szystkie opisane rodzaje płaszczyzn, ja k
kolwiek różne, pozostają je d n a k z sobą. w p e
wnym stosunku. Zbytecznem byłoby d ow o
dzić, że istnienie ich możebnem je s t tylko w skutek skom plikow anej budowy cząstecz
kowej m inerałów .
Jed yn ie przez badanie minerałów, tw o rzących skały naszego globu, znaczenie bu
dowy cząsteczkowej i zadziwiających p rz e
obrażeń, którym kryształy mogą podlegać dzięki ich wewnętrznej „organizacyi” w y
stępuje przed nami w całej swej wadze.
W tedy i tylko wtedy, zaczynamy pojmować całą doniosłość rozległych następstw proce
sów fizyjologicznych, do których są zdolne m inerały. M usimy sobie uprzytom nić, żc kryształy, tworzące skały naszej ziemi, pod
legały w ciągu olbrzym ich okresów czasu, wpływowi wszelkiego rodzaju sił m echani
cznych, kolejnem u ogrzewaniu i ochładza
niu, że wystawione były na działanie róż
nych rospuszczalników , uskuteczniające się przy olbrzym iem i często zmiennem ciśnie
niu i wtedy dopiero zrozum iem y obecny ich stan. Zaiste, wszystkie m inerały mają, swo- ję historyją życia, określającą się po części pierw otnym ich składem , po części zaś, d łu- giemi szeregami powolnie zm ieniających się w arunków zew nętrznych. Lecz k ró tk o trw a- lość własnego naszego istnienia na ziemi wiel
ce u tru d n ia należyte ujęcie tej kolei w ypad
ków we wszystkich ich skom plikow anych i następstwach, czyni nader mozolnem odna- } lezienie pierw otnej delikatnej organizacyi
| m inerałów oraz w ykrycie różnych w aru n ków, k tóre ją zmodyfikowały i wyznaczenie każdem u z nich stosownej funkcyi, ja k ą s p e ł- niał on w przedziwnej historyi naszego glo
bu w ciągu bezmiernych czasów przeszłości.
Rozmieszczenie m inerałów w skorupie ziemi stanowi przedm iot chorologii, która I posiada dla m ineralogii niem niej ważne zna-
| czenie, ja k dla zoologii i botaniki. Ju ż da- j wniej m ineralogow ie zajm owali się nieco tym przedm iotem , wszakże dopiero w osta- j tnich czasach kw estyja różnego rozmiesz-
| czenia m inerałów tak w przestrzeni ja k i w czasie oraz sposobu, w ja k i stow arzy-
! szyły się one dla w ytw orzenia mas skali-
| stych stanow i ważną gałęź naszój nauki,
| której nadano miano petrologii.
P o d nazwą „petrografii” usiłow ano usta-
I lić gałęź wiedzy przyrodniczej, któraby się
znajdow ała w takim sam ym stosunku do m ineralogii, ja k ta ostatnia do chemii. P o dobnie j a k m inerały, tak argum entow ano, pow stały przez połączenie pew nych zw iąz
ków chem icznych, ta k sk ały znow u mogą być ro spatry w ane ja k o utw orzone z ró ż
nych m inerałów . M usim y wszakże zw ró
cić uw agę na to, że podczas gdy m inerały posiadają odrębną indyw idualność —będącą w ynikiem ich swoistego składu chemicznego oraz charakterystycznych form k ry sta lo g ra ficznych, nic analogicznego natom iast nie
podobna odkryć w skałach. Czemże się określa „g atunek”, do którego należy dana skała? Nie w ystarcza w tym celu zbadanie ostatecznego j ćj składu chemicznego, skały bowiem jaknajrozm aitszego ch a rak teru i p o chodzenia mogą się nie różnić pod tym względem. Nie możemy rów nież składu m i
neralogicznego brać za podstaw ę naszej kla- syfikacyi dlatego, że często w jed n y ch i tych samych masach skalistych g atunki m inerałów , wchodzących w ich skład, jak o też w zglę
d na ilość każdego z nich, mogą zm ieniać się od p u n k tu do punktu. N akoniec i budow a krystaliczna, jak k o lw iek w niektórych w y
padkach p rzedstaw ia znakom ite k ry tery ju m dla odróżniania pewnych typów skał, nie je s t je d n a k nieom ylnym środkiem , któryby pro w adził do w yczerpującej dyjagnozy we wszystkich mogących się zdarzyć w ypad
kach. D la tych też powodów uw ażam wszelkie obecne usiłow ania ustalenia no
m en k latu ry i klasyfikacyi skał jed y n ie za tymczasowe. Niem niej wszakże s ta ra n ne badanie różnych typów skał rzuca nowe światło n a wiele faktów, których p rzezna
czeniem je st sprow adzić rów nież w ielki p rzew rót w naszych poglądach i spekula- cyjach m ineralogicznych ja k i gieologicz- nych. P etro lo g ija tw orzy ogniwo łączące m ineralogiją z gieologiją, ta k ja k paleonto- logija wiąże bijologiją z gieologiją. M ine
ralo g iją słusznie nazwano alfabetem p etro- logii; ale jeżeli ortografija i etym ologija ję zyka' sk ał należy do m ineraloga, to jeg o składnia i prozodyja stanow ią przedm iot badań gieologa. Jestem przekonany, że w tym języ k u , w którym g atu n k i m inera
łów oznaczają lite ry a typy skał — słowa, leży przed nami w ypisana cała historyja ewolucyi naszej ziemi.
390
W ażniejszem jeszcze od oznaczenia g a
tu n k u albo rodzaju, do którego zaliczyć w ypada daną skałę, jest w ykrycie stosun
ków pokrew ieństw a pom iędzy różnemi m i
nerałam i, z któ ry ch ona się u tw o rzyła oraz rozróżnienie m iędzy je j składnikam i m ine- ralnem i pochodzenia pierw otnego a takiem i, k tó re dopiero później weszły w jój skład.
D la niem ałćj liczby skał możemy dowieść, że każdy z obecnych ich składników m ine
raln y ch je s t różnym od tych, z których p ier
w otnie one się utw orzyły; w niektórych ra zach, zaiste, łatw o wykazać, że bezustannie odbyw ał się proces przeobra2ania się ele
m entów skały w coraz to nowe agregaty m ineralne.
Poczyniono też wiele ciekaw ych spostrze
żeń, tyczących się gieograficznego rozm iesz
czenia różnych gatunków m ineralnych. J e dne z nich, ja k feldspat, piroksen i oliwin, zdaje się że w ystępują wszędzie w skorupie naszćj ziemi, znajdujem y je naw et w c ia łach pochodzenia zaziem skiego — w m eteo
rytach. In n e zaś, podobnie ja k le u c y t, nefelin, sodalit albo m enilit obficie w}'stępują w pew
nych okolicach na pow ierzchni ziemi, gdy w innych zupełnie ich brak. Nic może podlegać żadnej wątpliwości, że dalsze u p ra wianie tego wielce obiecującego pola b a dań, gieograficznego rozmieszczenia mine
rałów i skał, da nam rezu ltaty niepośledniej w artości naukow ej.
W szystkie te ważne w yniki m orfologii, fizyjologii i chorologii państw a m inerałów służą za fundam ent dla gm achu jeg o etyjo- logii — nau k i o przyczynach, dzięki któ
ry m w ytw orzyły się obecnie istniejące k ształty i funkcyje (capabilities) i nastąpi
ło takie a nic inne rozmieszczenie m inera
łów.
Podczas gdy skam ieniałości, ja k ie znaj
dujem y w skałach, dozw alają oznaczyć d a
tę ich pochodzenia, staranne badanie za
w artych w nich m inerałów daje nam moż
ność w yśw ietlenia skom plikow anych szere
gów przeobrażeń, których one doznały od pierwszój chw ili swego pow stania. K a ż da skała od pierw szej chw ili swego istnie
nia podlegała i wciąż jeszcze podlega bez
ustannym zm ianom w ew nętrznym , stano
wiącym skutek działania różnych czynni
ków ja k o to ciepła, ciśnienia, działania ros- N r 25.
WSZECHŚWIAT.
N r 25. WSZECHŚWIAT. 391 puszczalników, gry pow inow actw chemicz
nych, a także krystalograficznych i innych sił cząsteczkowych, przyczyn, być może sa
mych przez się nieznacznych, ale mogących pod wpływem długiego czasu spowodować najbardziej zadziw iające zm iany. Jestto zadaniem wieologa — rosśw ietlić te zawiłe rezultaty, oznaczyć, które z tych zjawisk są wynikiem sił działających podczas pierw o
tnego utw orzenia się skały, k tóre zaś należy przypisać późniejszym zmianom, wyszcze
gólnić kolejne fazy tych ostatnich i w ykryć różne ich przyczyny, jedncm słowem n ak re
ślić historyją danćj skały od czasu jój po
w stania aż do chw ili obecnej.
W adsw orth dobrze scharakteryzow ał zmiany, zachodzące w skałach, przypisując ( je dążności przechodzenia niestałych kom- binacyj m ineralnych w stałe. M usimy so- j bie wszakże uprzytom nić, że stałość jestto term in względny: u k ład cząsteczek stały ; w pew nych w arunkach, staje się niestałym w innych. A poniew aż w arunki zew nętrz
ne ciągłym ulegają zmianom, przeto też skały bezustannie się przeistaczają. Co się
jtyczy w arunków panujących podczas p ier
wotnego pow stania skał, to należy omijać liczne źród ła błędów, k ryjących się w sk a
łach, k tóre podległy ju ż wielu przeobraże
niom; stosuje się to głównie, chociaż nie wy
łącznie, do starszych formacyj gieologicz- nych. N ajprędzej też możemy się spodzie
wać znaleść klucz do wielu zagadnień pe- trologicznycli przez badanie skał młodszych i nowszego pochodzenia. Jeżeli, naprzy- kład, skupim y naszą uw agę na nowszych i mniej zm ienionych skałach w ulkanicznych, wtedy staje się jasnem ,że napotykany w nich stopień krystałizacyi zależał ód większej lub mniejszej powolności ich tw ardnienia;
ta zaś w arunkow ała się głębokością, na j a kiej pow stały one pod pow ierzchnią ziemi.
N ajnow sze poszukiw ania trojakiego ro dzaju dozw oliły nam głębiej w ejrzyć w p ro ces kształtow ania się łupkow ych i gnejso
wych skał. Przedew szystkiem wymienić tu w ypada doświadczenia Ti^eski i D aubree- go, które w ykazały, że stała m ateryja, pod
dana działaniu wielkiego ciśnienia, zacho
wuje się tak ja k płynna masa, ja k to sądzić można z całej w ew nętrznej budow y m ate
ryi w ten sposób traktow anej. P ow tóre ba
dania Springa ustaliły ten fakt, że zarówno przem iany paramorficzne j a k i zw ykłe re-
j
akcyje chemiczne mogą wynikać z prostego
| ciśnienia. T ak n ap rzyk ład jednoskośnoosio-
! wa odm iana siarki niestała ju ż przy zwy-
| czajnej tem peraturze, przechodzi, pod w p ły wem ciśnienia 5000 atmosfer, natychm iast w stałą rombową odmianę; przeobrażeniu
j
tem u tow arzyszy zmiana w gęstości oraz w innych własnościach fizycznych. Jesz
cze jaskraw szym je st przykład niestałego żółtego jo d n ik u rtęci, któ ry przez samo ju ż potarcie o jak ąś tw ardą substancyją p rz e
chodzi w stalą, czerw oną odmianę. W ażną je s t rzeczą zaznaczyć, że w obu wspom nia
nych wypadkach takież przem iany odbyw a
ją się „sam oistnie” po dostatecznie wielkim przeciągu czasu; albo, innemi słowy: drobne zm iany w tem peraturze, ciśnieniu i innych otaczających w arunkach, jeżeli działają przez długi okres czasu, sprow adzają ten sam sku tek, ja k i bardzo wielkie ciśnienie w yw ołuje natychm iastowo. W idocznem je st także, ja k sądzę, że podobna param orficzna p rze
m iana piroksenu w hornblendę, tak często dokony wająca się w skorupie ziemi, niekie
dy następuje w skutek olbrzym iego ciśnie
nia, niekiedy zaś w skutek ciągłych acz d ro bnych zmian w w arunkach zew nętrznych w ciągu długich okresów czasu. A le jesz
cze bardziej ciekawemi dla gieologa są te doświadczenia S pringa, które dowodzą, że i reakcyje chemiczne mogą być wywołane przez znaczne ciśnienie. P o ddając mię- szaninę sproszkow anych ciał silnem u ciśnie
niu, badacz ten zdołał otrzym ać różne sto
py m etaliczne jako też związki chemiczne, nadto mógł w ten sposób spowodować p o dwójną wymianę składow ych części pomię
dzy różnem i solami. M amy w tem dowód, że podobne reakcyje, odbywające się m ię
dzy skom plikow anem i krzem ianam i, two- rzącemi m inerały skał, zapew ne także zale
żą od tejże samej przyczyny. W reszcie trze
ci rodzaj poszukiwań, mogący przyczynić się do usunięcia trudności, stojących na przeszkodzie wyświetleniu genezy łu pko
wych i gnejsowych skał, stanowią w spo
m niane już wyżej badania m ikroskopowe.
W praw dzie dotąd szczegóły podobnych
zm ian zostały wyświetlone tylko w k ilk u
najprostszych w ypadkach, jestem jed n ak
392 WSZECHŚWIAT. N r 25.
przekonany, że dalsze zastosow yw anie tój m etody dozwoli przezw yciężyć najw iększe naw et mogące się przedstaw ić trudności.
Istnieje jeszcze inny, całkow icie różny od poprzednich, szereg zm ian, zachodzących w skałach, które, w skutek obnażonćj swój pow ierzch n i, są w ystaw ione na działanie wody, tlenu, d w u tlen k u w ęgla i innych czynników atm osferycznych. W szystkie od
noszące się tu zjaw iska są niezm iernej w agi dla gieologa. o n
N a zakończenie niniejszych uw ag chciał
bym wskazać jeszcze inny p u n k t analogii, istniejącej pom iędzy trzem a gałęziam i lii- story i n aturalnej. M am tu na myśli tę oko
liczność, że doświadczalne spraw dzenie n a
szych wniosków często jest trudnem , jeżeli nie zupełnie niemożliwem. J a k musimy się zadaw alniać w ykazaną zmiennością istnie
jący ch form roślin i zw ierząt, ja k o pośre
dnim dowodem możliwości pow staw ania no
wych gatunków w czasie, ta k samo wobec ograniczonych naszych zasobów ciepła, ci
śnienia, a głów nie czasu, zaledw ie możemy spodziew ać się, że uda nam się sztucznie od
tw orzyć przeróżne m inerały i skały naszój ziemi. Niemniej wszakże z praw dziw em zadowoleniem mogę zaznaczyć, że pomimo tych trudności, wiele ciekaw ych rzeczy zro
biono ju ż na tem polu. Sław a odnośnych odkryć przew ażnie należy się francuskim chemikom, m ineralogom i gieologom. P r a com Senarm onta, D aubreego i wielu innych zaw dzięczam y możność sztucznego otrzym y
w ania w ielkiej liczby m inerałów , Fouquó zaś i M ichał Lóvy zdołali sztucznie odtw o
rzyć niektóre skały, nieróżniące się pod ża
dnym względem od tych, k tó re u tw orzy ły się pod w pływ em czynników n a tu ra l
nych.
B ad an ia tego rodzaju z każdym dniem coraz dobitniej w ykazyw ały znaczenie i w ar
tość ścisłej um iejętności m ineralogicznej dla gieologii. D łu g ten z drugiej strony całko
wicie się spłaca dobroczynnym wpływem, jak ie w yw iera ta ostatnia na pierw szą. O be
cnie uczeni z w szystkich okolic św iata, ze S kandynaw ii ja k i F ran c y i, z Niemiec ja k i Stanów Zjednoczonych stara ją się wlać ducha w „m artw e” masy m ineralne. O d
dzielne fakty, spostrzeżenia, uogólnienia, hipotezy — wszystko się składa na w ytw o
rzenie zdrowego ciała wiedzy m ineralogicz
nej, a gdy ożywi je duch myśli gieologicz- nej, m ineralogija stanie się nauką bijologi- czną.
H enryk SUbersłein.
DZIAŁ ANIE O L E J U
H A F A L E M O R S K I E .
L a t tem u kilk a powszechne zaciekaw ienie w yw ołała wiadom ość rozniesiona przez p i
sma o zagadkow em działaniu oleju na fale m orskie. P od wpływem m ianowicie rozla
nego n a pow ierzchnię wody oleju w zburzo
ne m orze szybko się uspakaja; a lubo rz e
telności faktu tego nie dow ierzano, został on stw ierdzony niew ątpliw em i św iadectw a
mi. Zw rócono naw et uw agę, że rzecz ta daw no ju ż była znana i tylko uległa zapo
m nieniu. A rystoteles, P linijusz i P lu ta rc h w iedzieli ju ż podobno, że px-zez rozlanie ole
j u w ygładza się najsilniej zaniespokojone m orze, a Griinther przytacza, jakk olw iek sam nie m iał sposobności potw ierdzić u źró
dła, że u pisarza byzantyńskiego Teofilakta S iinokatty znajd uje się następne zdanie:
„słyszałem opow iadanie, że żeglarze, aby sprow adzić ciszę w ichrów i m orza, olój do m orza wlewra ją ”.
W now szych czasach zajm ow ał się tą kw estyją F ra n k lin , który prow adził w tym celu dośw iadczenia, a w rospraw ie ogłoszo
nej w r. 1774 działanie oleju tłum aczy tem, że ro sprzestrzeniając się w n ader cienkiej w arstw ie po znacznej części pow ierzchni m orza, usuw a on tarcie m iędzy wodą a wzbu- rzonem pow ietrzem . Y irlet d ’A oust opo
wiada, że w r. 1830 podczas żeglugi z T ha-
sos do Sam otraki widział doświadczenie to
z powodzeniem wykonane; p rzytacza nadto,
że i sam a p rz y ro d a używa tego sposobu,
obok bowiem m iędzym orza Tehuantepec
i w pobliżu A zow u uchodzące do m orza ź ró
dła oleju skalnego nie dopuszczają ro z w ija
nia się tam w irów falowych.
N r 25. w s z e c h ś w i a t . 393 Dopiero wszakże żywsze zainteresow anie
się temi objaw am i w ostatnich latach wy
wołało liczniejsze badania i dośw iadczenia ściślej kontrolow ane. U wejścia do portu P eterh e ad w czasie burzy wypom powano na pow ierzchnię m orza znaczną ilość oleju, a fale natychm iast widocznie się uspokoiły.
Zwłaszcza też u rz ąd hydrograficzny wy
działu m ary n ark i w Stanach Zjednoczonych zeb rał liczne świadectwa, które fakt sam dostatecznie stw ierdziły i posłużyły do wy
prow adzenia wniosków pew niejszych o isto
cie tego zjaw iska; okazuje się, że tak napo- zór tajem nicze to działanie oleju daje się sprow adzić do ogólnych i dobrze znanych własności cieczy. N iedaw no właśnie prof.
T h urston ogłosił w przedm iocie tym pracę w jcdnem z pism am erykańskich, a ja k k o l
wiek pracę tę znamy jed y n ie ze streszcze
nia, zamieszczonego w pismach niemieckich, możemy tu podać zasady, w edług których zjaw isko to w części przynajm niej wyjaśnić się daje.
Jakkolw iek groźną je s t potęga fal na roz- hukanem m orzu, u legają one tym że samym praw om , co każdy inny ruch falowy, tw o
rzą się i roschodzą w tenże sam sposób, co drobne zm arszczki na spokojnej pow ierz
chni jeziora, gdy ją kam yk uderzy. P rz e suwanie się wody na w zburzonej pow ierz
chni m orza je s t złudzeniem tylko; ruch j e dynie roschodzi się coraz dalej, ale każda
jcząstka wody pozostaje w swem miejscu, [ odbyw ając tylko d rg an ia około pewnego ! środka i w racając ustaw icznie do położenia,
jja k ie poprzednio zajm ow ała. D ostrzedz to możemy w yraźnie, gdy po roskołysanej fa
lam i pow ierzchni wód je z io ra rossypiemy
jkaw ałki drzew a lub inne dostatecznie lek
kie przedm ioty, — każde tak ie ciało wraz z falą podnosi się i opada, ale zawsze na miejscu swem pozostaje i dalej nie przep ły wa. J a k w szeregu ku l z kości słoniowej lub choćby m onet ułożonych na stole, ruch 1 nadany pierw szej przenosi się natychm iast w skutek sprężystości na dalsze kule lub monety, tak też i ru c h falowy w po
dobny sposób roschodzi się coraz dalej;
drganie każdej cząstki udziela się następ
nej i ruch rozbiega się na coraz większe obszary.
D zieje się tu zresztą w ogólności toż sa- I
mo, co w brzmiącej strunie, lubo w tej osta
tniej każda oddzielna cząstka drg an ia swe dokonyw a po linii prostej, na pow ierzchni zaś wody w kółko wciąż się obraca; w obu razach są też różne i przyczyny, które ruch ten w yw ołują i utrzym ują; w strunie b o wiem działa sprężystość, gdy falowanie cie
czy pow odow ane jest przez silę ciężkości,
J
która cząstkę wody przez uderzenie w iatru
| z poziomu w ytrąconą do równow agi spro- j wadzić usiłuje. K ażda cząstka, ja k powie-
| dzieliśmy, opisuje w ogólności drogę k rzy wą zamkniętą, k tó ra w razie największej prawidłow ości je s t okręgiem koła. P ow ierz
chnia zatem fali ma postać cykloidy, to je st linii krzyw ej, ja k ą kreśli pun kt jak ik o l
wiek, obrany na jednym z prom ieni kola toczącego się po gładkiej drodze.
Długością fali je st odległość od jed nćj gó
ry do następnej, lub od jednego dołu do na
stępnego. W ysokość fal, czyli innemi sło
wy obszerność drgań, nie je st jednaką w różnych morzach; je s t ona tem znaczniej
szą, im woda je st głębsza, im swobodniej powierzchnię je j przebiegać mogą w iatry i im wreszcie je s t mniej słona, p rzy m niej
szym bowiem ciężarze łatw iej ją chw ytać mogą prąd y atmosferyczne. P rz y zw ykłych falach wysokość ich w yrów nyw a dw udzie
stej części ich długości, co znaczy, że odle
głość od jednej góry do następnej, podsta
wa zatem fali, przechodzi średnio dw adzie
ścia razy je j wysokość.
N ajdłuższą z dotąd zaobserwow anych fal dostrzeżono w części północnćj oceanu A t
lantyckiego: długość je j wynosiła pół mili morskiej ang. (900 m etrów ), a na przejście przez okręt potrzebow ała 23 sekund. Prze- cięciowo je d n a k długość fal przy silnych i długotrw ałych w iatrach wynosi 200 me- I trów . Co do ich wysokości, to według n aj
dokładniejszych obserwacyj fale najwyższe dochodzą 16 m etrów; Scoresby w idział fale o wysokości 13 m, a fale o 10 m nie należą do niezw ykłych. D la fali o 300 m długości
! czas drgnięcia wynosi 16 sekund; w tymże
| samym też czasie przesuw a się ona obok ob- ' serw atora, fala zatem roschodzi się z szyb-
| kością około 20 m na sekundę. F a la o 60 m
długości przebiega ocean z takąż samą mniej
więcej szybkością, ja k najlepsze obecnie p a
rowce, mianowicie z szybkością 19 do 20
394 WSZECHŚWIAT. N r 25.
m il angielskich na godzinę, co na sekundę czyni 10 m etrów.
Źródło siły, k tó ra tak potężnie miota p o w ierzchnią m orza, stanow i energija prądów pow ietrznych, k tó re j ą znów czerpią z cie
pła słonecznego, przeobrażonego w pracę m echaniczną. E n e rg iją tę zbiera pow ierz
chnia m orza, przenosi ją i oddaje znów w formie pierw otnej ja k o ciepło, w yw iązu
jące się p rz y uderzeniu fal o brzegi, albo tarc iu jed n y ch cząstek wody o drugie. Z a
sób ten energii ujaw nia się niemniej i w po
tężnych działaniach mechanicznych; ła m a nie się fal o brzegi w yw iera ciśnienie, d o chodzące niem al dw udziestu i trzydziestu ton (po 1000 kg) na m etr kw adratow y, czyli 3 kg na centym etr kw. P rz y takiej sile przerzucanie głazów , k tó re się nam olbrzy- miemi w ydają, je s t igraszką tylko dla fal rozhukanych. W portach zw łaszcza, gdzie przeprow adzono w ielkie roboty d la po
w strzym ania nacisku wód, d ają się łatw o dostrzegać ślady tryum fów m orza nad w y
siłkam i człow ieka. W idziano bryły po k il
ka ton ważące, rzucane ja k b y drobiazgi przez tamy; w C herbourgu najcięższe dzia
ła na wałach zostały przesunięte; w B a rra - H ead na Ileb ry d ach Tom asz S tephenson stw ierdził, że głaz ważący 43 ton odepchnię
ty został przez fale o piętnaście przeszło de
cym etrów. W D unkierce p rzek o n ał się Y ił- larceau, że gdy morze ze wściekłością się sroży, ziem ia drży w odległości 1500 jesz- | cze m etrów od brzegu. Z resztą przeob ra
żenia brzegów , działaniem fal m orskich p o w odow ane, najw yraźniej o ich potędze świadczą.
Jak k o lw iek znaczną je s t energija w r u chu fal m orskich się kryjąca, nie są one zgoła straszne dla żeglarza na otw artem m orzu, a tylko w tedy grożą niebespieczeństw em , g dy ruch pow ietrza je s t dosyć silny, by m ógł spowodować załam anie się fal. W yso
kie fale podnoszą tylko i obniżają okręt, nie w yw ierają wszakże niszczących działań na jeg o ściany i nie padają na pomost. Z ała
m anie się natom iast fali, za czetn idzie rz u cenie się na statek wysoko wzniesionej i zn a
cznej masy wody, spow odow ać może za
gładę i zatonięcie. O tóż w łaśnie ro zla
nie oleju dokoła statk u pow strzym ać mo
że załam anie eię fal, a tym sposobem
do skutecznój jego ochrony posłużyć może.
G d y w prow adzam y na wodę kroplę ole
ju , rosprzestrzenia się on natychm iast na w szystkie strony, tw orząc w ten sposob nadzw yczaj cienką w arstw ę na pow ierzchni wody. P rz y dalszem rospościcraniu się j e go granice pow łoki olejnej przyjm ują p o stać kątów atą i tw orzą zygzaki, których fo r
ma zależy od n atu ry użytego oleju, a wresz
cie cała pow łoka rospada się na mnóstwo n ad e r drobnych części. P rz y ciągłym j e dn ak dopływ ie oleju tw orzy się pow łoka nieprzerw ana, k tó ra wodę zupełnie p o k ry wa na przestrzeni zależnej od ilości ro zla
nego oleju.
Jak k o lw iek ciecze nie posiadają własnej postaci, a części ich łatw o się jedne wzglę
dem d ru g ich przesuw ają, to wszakże nie są one pozbaw ione zupełnie spójności, o czem ju ż świadczy pow staw anie kropel. Gdyby między oddzielnem i cząsteczkam i wody lub rtęci nie zachodził pewien zw iązek, rospa- dałyb y się w py ł i nie tw orzyłyby kropel.
W szczególności zaś spójność cieczy wystę-
j
puje w yraźnie przy tw orzeniu się cienkich
| błon, ja k to ma miejsce w słynnych do- j św iadczeniach P lateau . Różnem i metodami zdołano naw et wykazać, że spójność ta cie
czy dosyć je s t znaczna i że zm ienia się z n a
tu rą cieczy.
W szczególności działanie to ujaw nia się na pow ierzchni cieczy, gdy w ierzchnia jej w arstw a, pod w pływ em przyciągania czą
steczek bespośrednio pod nią się zn a jd u ją
cych, pozostaje w pew nym stanie napięcia.
W o d a posiada dosyć spójności, by na p o w ierzchni swej utrzy m ać m ogła ostrożnie położoną igłę, jak k o lw iek ona posiada g ę stość osiem razy w iększą i pod wpływem siły ciężkości pow innaby opaść na dno, co też zachodzi natychm iast, skoro pow ierzch
nia wody przełam aną zostanie. Im tedy większą je s t spójność cieczy, tem trudniej fale je j u leg ają przełam aniu.
P rzełam aniu takiem u sprzyja w praw dzie silne napięcie pow ierzchni, która pozostaje w nienorm alnych niejako w arunkach. N a
pięcie to wszakże w zrasta ze skrzyw ieniem
tej powiex-zchni, skoro więc po wzburzonej
wodzie rozlew a się płaska w arstw a oleju,
N r 25.
w s z e c h ś w i a t. 395 napięcie to słabnie i przełam anie fali zosta
je utrudnionem . Nadto olćj posiada i zna
czną, spójność, a wreszcie, zm niejszając ta r cie między w iatrem a wodą, osłabia też p ier
w otną przyczynę tw orzenia się fal. W m iej
sce groźnych fal zapadających, powstaje spokojny ruch falowy, a okręt, lubo zwolna, może bieg swój dalój prow adzić, olćj bo
wiem rospościera się po wodzie z n ader zna
czną szybkością. Chociaż to wszystko nie
zupełnie jeszcze tłum aczy w pływ oleju na uspokojenie m orza, pozw ala przynajm nićj w ogólnych rysach zjaw isko to ująć i odej
muje mu cechę tajemniczości.
W departam encie m arynarki Stanów Z je
dnoczonych przekonano się nadto, że olćj osłabia też gw ałtow ne uderzanie fal o brze
gi, a tem samem um ożebnia w ylądow yw a- nie podczas burzy.
Z prób prow adzonych w A m eryce okaza
ło się także, że oleje roślinne i zwierzęce w yw ierają wpływ skuteczniejszy aniżeli m i
neralne, a zw łaszcza lekki olćj skalny oka
zuje się najm nićj przydatnym . Olćj rybi ma być najkorzystniejszym . S tatystyka co do tćj rzeczy prow adzi się obecnie sta ra n nie, a autor arty k u łu , z którego wiadomości powyższe czerpiem y, w yraża nadzieję, że metoda ta rzeczywiście zm niejszy niebespie- czćństwa żeglugi i nada jć j większą pew
ność i zaufanie.
N admienimy tu wreszcie, że pokryw anie wody olejem p rzedstaw ia dla żeglarza i in
ną jeszcze, dosyć ważną korzyść; w yw ołu
ją c mianowicie uspokojenie m orza, olćj wzmaga też i je g o przezroczystość. T ak np. znany je st przypadek, że gdy o k ręt pe
wien na m orzu Sródziem nem w pobliżu T a rentu u trac ił kotwicę, przez rozlanie butel
ki oleju woda stała się tak przezroczystą, że kotwicę z łańcuchem można było dojrzeć w głębokości 20 metrów.
T. R .
NO W SZE B ADANIA
N A D
(Dokończenie).
Co się tyczy gospodarza pośredniego ta siemca, to w ostatnich czasach prof. B raun przedsięw ziął rozległe poszukiw ania w tym kieru n k u i drogą eksperym entalną doszedł do wniosku, że gospodarzem tym jest szczu
pak. P rof. B raun dla ostatecznego stw ier
dzenia swoich przypuszczeń, opartych zresz
tą na licznych innych doświadczeniach, za
prag nął na jakim bądź człowieku spraw dzić, czy rzeczywiście w ęgry, znajdow ane w szczupaku, spożyte, rozw ijają się w je li
tach ludzkich w tasiemce. T rzej uczniowie prof. B rauna, studenci u n iw ersy te tu dor- packiego, oświadczyli gotowość spożycia węgrów z mięsa szczupaka. Pomim o, że żaden z tych studentów nie cierpiał dotąd nigdy na tasiemca ani też na solitera, i po
mimo, że przed zażyciem węgrów panowie
| ci przez pew ien czas używ ali na wszelki wypadek środków antlielm intycznych (t. j.
| przeciw ko robakom), w trzy tygodnie po spożyciu węgrów zachorow ali na tasiemca,
! a w ekskrem entach ich znajdow ało się wie
le bardzo dojrzałych proglotydów . Po kil
ku dniach robaki zostały spędzone. T ak więc przypuszczenia B rauna sprawdzone zostały di’ogą eksperym entalną, trudno te
dy rzeczywiście wobec faktów powyższych w ątpić jeszcze o tem , że szczupak je s t prze-
J