• Nie Znaleziono Wyników

Najbliższa rodzina - Pola Katz - fragment relacj świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Najbliższa rodzina - Pola Katz - fragment relacj świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

POLA KATZ

ur. 1928; Chełm

Miejsce i czas wydarzeń Chełm, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, Chełm,

dwudziestolecie międzywojenne, rodzina i dom rodzinny, dzieciństwo, ulica Lubelska 7, ojciec, babcia, Rojza Waksman

Najbliższa rodzina

Niestety, [miałam] tragiczne dzieciństwo. Dużo, dużo bicia dostałam. Zawsze wstawałam bardzo wcześnie i się uczyłam. Nie wiem, czy byłam taką dobrą uczennicą, ale byłam posłuszną uczennicą. Zaczęłam chodzić do szkoły [w wieku]

siedmiu lat, miałam dziesięć i pół roku, jak uciekliśmy z Chełma.

Miałam ojca i macocha była. Ona mnie strasznie biła, ona mnie bardzo dużo biła. Mój ojciec był mało w domu. Jako dziecko ja nie rozumiałam, może jemu było tak źle. On był prezesem cieśli, stolarzy i kołodziejów. Wydawał niby takie zaświadczenia na te dyplomy cieśli, stolarzy, kołodziejów. Potem złamał nogę – stał w piwnicy, gdzie spuszczali lód i lód spadł mu na nogę i [ją] złamał. I dostał inwalidztwo. To było już krótko przed wojną. Myśmy żyli bardzo ubogo, bardzo biednie. Mieszkaliśmy przy ulicy Lubelskiej 7, a z drugiej strony jest ulica Uściługska. I ja teraz dojechałam do tej ulicy i znalazłam numer 5 i numer 9, a 7 nie znalazłam.

Ja miałam babcię, to była cudowna osoba. To mnie posłali do tej babci. Rano, kiedy śnieg był – byłam taka malutka, przecież nie jestem teraz wysoka – i w śnieg tak chodziłam w zimie do tej babci. Babcia bardzo dbała o mnie. Jak ja zapomniałam jedzenia, to ona mi przyniosła do szkoły. Ja bardzo ciężkie dzieciństwo miałam i tragiczne lata młodości. Tak że nie mam czym się pochwalić.

W każdym razie to było moje dzieciństwo. Tam ja się urodziłam i ja pamiętam o tej babci. Gdyby nie ta babcia, to by mnie tutaj nie było. Babcia wszystko na świecie dla mnie robiła, wszystko, co tylko było możliwe. To była taka biedna kobieta, bardzo uboga, ona roznosiła obwarzanki, pieczywo do domów. Tylko Polakom roznosiła. Ja jadłam te placki, te cebulaki. Czasami mi do szkoły przynosiła, jadłam takie jakieś pieczywo z kaszą. Wszystko, co babcia mi przygotowała. Ale to już tyle lat minęło.

[Babcia] nazywała się Rojza Waksman. Ona miała syna w Chile. Ja pamiętam, że opowiadała, że jej syn jest w Chile. Jak ja przyjechałam z [ZSRR], to ja jeszcze

(2)

pamiętałam ten adres, a potem nie. Ale ja nie miałam z nim żadnego kontaktu. On już chyba dawno [nie żyje].

Moja babcia miała braci. Pochodziła z Rejowca, jej brat był sołtysem w Rejowcu w gminie. [Babcia] znała hebrajski nawet, [umiała] mówić po hebrajsku. Rozmawiała po niemiecku, ślicznie rozmawiała po polsku i po rosyjsku, dlatego ona nie chciała uciekać. Powiedziała: – Kto mi coś zrobi? Nikt mi nic nie zrobi. I tak biedna poszła…

Data i miejsce nagrania 2006-12-14, Petach Tikwa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Magdalena Ładziak

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rodzice, Stanisław i Marianna z Manachiewiczów, mieszkali w Krasnymstawie, ojciec był starszym strażnikiem w więziennictwie w Krasnymstawie, pracował do wojny. Mieliśmy oprócz tego

Mój ojciec urodził się w 1885 roku, a więc już miałby teraz 120 lat. Mama była o dwa lata

Mój tatuś był żonaty już tam, we Włodzimierzu pierwszy raz, miał za żonę córkę popa, tam obecnego, i miał z nią dwoje dzieci i kiedy się zaczęły tam jakieś prześladowania

Był w wojsku w Carskim Siole, ale tam było zimno na północy, przeziębił się i tak zachorował, pamiętam, jak tata opowiadał, że jak lekarz przyszedł do tego szpitala

Mój ojciec pracował najpierw w Instytucie, był głównym buchalterem, to się tak dawniej nazywało, głównym księgowym. Później przed samą wojną kilka lat pracował w

Natomiast rodzice przenieśli się znowu, ale już każde z nich z osobna, ojciec otrzymał posadę dyrektora gimnazjum w Zambrowie. Klimat Zambrowa był fatalny dla mojej matki,

[Mieli dzieci], syn Lolek, Eliezer, urodzony w roku 1929 roku, uczył się w szkole Tarbut i [córka] Zosia,[która] urodziła się w roku 1932 [i także] uczyła się w szkole Tarbut.

Był czas i do bawienia, i do wszystkiego, i do wygłupiania nieraz, ale jak żeśmy nabałaganili, [to] wszystko musiało być posprzątane. Data i miejsce nagrania 2013-05-08,