• Nie Znaleziono Wyników

Zdjęcie z zamkiem w tle - Jerzy Kurczab - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zdjęcie z zamkiem w tle - Jerzy Kurczab - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY KURCZAB

ur. 1937 ; Równe

Miejsce i czas wydarzeń Lubllin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, więzienie na Zamku w Lublinie

Zdjęcie z zamkiem w tle

Jechaliśmy na sankach z bratem, mama ciągnęła. Słoneczny dzień, u podnóża zamku od strony południowej, mama zrobiła nam zdjęcie. Wybiła jedno czy dwa zdjęcia jak siedzieliśmy na sankach, schowała aparat i poszliśmy dalej w kierunku Bramy Grodzkiej. Podchodzi dwóch polskich żołnierzy z karabinami na ramionach i mówią: „Pani pozwoli z nami!”. To był rok 1945, mieszkaliśmy jeszcze na Kalinowszczyźnie i przypuszczam, że już wtedy działało więzienie na zamku lubelskim. Oni mówią: „Pani pozwoli z nami!” „A co się stało?” „Robiła pani zdjęcie w niedozwolonym miejscu”. Moja mama powiedziała: „Proszę panów, to było zdjęcie nie zamku tylko skarpy, bo zamek stoi wysoko na skarpie. Ja w bliskiej odległości robiłam moim synom zdjęcie na sankach na tle skarpy białej, ośnieżonej. Tam w ogóle zamku nie ma, także się nie obawiajcie…”. Oni: „Pani pójdzie z nami!”. Mama w strachu i my w strachu, dzieci przecież nie wiedzą, co się dzieje. Panowie z karabinami zabierają matkę.

Matka ciągnęła nas na sankach, a my ważyliśmy pewnie po parę kilo. Sama się fatygowała pod górę. Panowie z karabinami nie pomogli. Zostawiono nas wprawdzie na słońcu, ale na mrozie i śniegu przed zamkiem i budynkiem piętrowym obok wrót.

Do komendantury zabrano mamę, której nie było z godzinę. Nie wiem czy płakaliśmy wtedy, bo pewnie byliśmy za duzi. Może wstydziliśmy się tego płaczu. Byliśmy pełni obaw, strachu i najgroźniejszych myśli, bo już wtedy jako mali chłopcy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że bywali ludzie, którzy znikali po wojnie. Nie wiadomo było co się z nimi działo. Wiedziałem to od ojca. Nie wiedzieliśmy czy mama będzie wypuszczona.

Później mama nam opowiadała: „Nazwisko, imię, imię ojca, imię matki. Jakie wyznanie? Czym pani się trudni? Dlaczego pani robiła zdjęcia?”. Mama im tłumaczyła, że robiła zdjęcia, ponieważ był ładny słoneczny dzień i robiła zdjęcia na tle skarpy swoim synom. „Proszę nam pokazać aparat!”. Dała im aparat. Panowie oglądają na wszystkie strony. „Pani nam otworzy!”. A mama mówi: „Proszę panów nie

(2)

otworzę, ponieważ prześwietli się i nie znajdziecie nic…. Nie będzie widać. jakie zdjęcia zostało zrobione”. „To nic. Niech nam pani otworzy!”. Otworzyła aparat, dała go inwigilującemu. Ten wyciągnął kliszę, popatrzyli pod światło, co na kliszy zostało.

Ponieważ stwierdzili, że nic, na tym się skończyła cała historia. Ostrzeżono mamę, żeby jak przechodzi koło zamku nie zatrzymywała się i nie robiła zdjęć. Szczęśliwie puszczono mamę do domu.

Data i miejsce nagrania 2013-07-26, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Łukasz Kijek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy mieszkaliśmy na ulicy Skłodowskiej ojciec jako lekarz weterynarii, w jakiś sposób uzyskał zgodę na prowadzenie punktu leczenia zwierząt należących

Być może ten właśnie lekarz, sąsiad z trzeciego piętra, on nas odwiedzał na Kalinowszczyźnie, dowiedział się, że zwalnia się mieszkanie po sąsiedzku i dał znać

Pamiętam, że obserwowaliśmy spokojnie siedząc na trawce jak samoloty strzelały do siebie, działka przeciwlotnicze strzelały w kierunku tych samolotów i pokazywały się chmurki.

Była tam wprawdzie duża łąka, ale wyobraźmy sobie, że wszyscy kąpiący się wychodzili na zewnątrz, na trawkę, na piach i glebę, a potem z powrotem ładowali się do basenu.

Na ulicy Uniwersyteckiej, tu gdzie jest hotel Merkury, przez długie powojenne lata był murowany budynek parterowy, w którym mieściła się łaźnia wojskowa.. Pod

Po jednej stronie ulicy Okopowej był plac do piłki nożnej, po drugiej stronie parterowe budyneczki wiodące, aż do ulicy Narutowicza. Tu gdzie teraz jest nowoczesne skrzyżowanie i

Męczyliśmy się wtedy, bo trzeba było uczyć się do egzaminów, zdawać je w pierwszym terminie, w miarę możliwości oczywiście, później lecieć na próbę i

Gromadzili nas przy gimnazjum Staszica i kolumnami wszystkie szkoły były spędzane na Plac Litewski, na którym przeważnie stała trybuna.. I tam działacze ZMP dawali uczniom