• Nie Znaleziono Wyników

Oficerowie radzieccy w wyzwolonym Lublinie - Jerzy Kurczab - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Oficerowie radzieccy w wyzwolonym Lublinie - Jerzy Kurczab - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY KURCZAB

ur. 1937; Równe

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Lublin. Opowieść o mieście, Lublin, PRL

Oficerowie radzieccy w wyzwolonym Lublinie

Czasy po wyzwoleniu dla mnie były bardzo atrakcyjne, bo opuściliśmy ciasne mieszkanie przy kościele na Kalinowszczyźnie, jeden pokoik z kuchenką, bez bieżącej wody i bez światła elektrycznego. Ojciec wynalazł mieszkanie na trzecim piętrze kamienicy przy ulicy Skłodowskiej prawie naprzeciwko przychodni wojskowej.

Znalazł je dzięki znajomościom. Sąsiadem naszym był inny lekarz weterynarii, znajomy ojca jeszcze z przed wojny. Być może ten właśnie lekarz, sąsiad z trzeciego piętra, on nas odwiedzał na Kalinowszczyźnie, dowiedział się, że zwalnia się mieszkanie po sąsiedzku i dał znać mojemu ojcu. Przeprowadziliśmy się właśnie do tej kamienicy, do dwupokojowego mieszkania na trzecim piętrze. Dla nas to była duża atrakcja, bo my chłopcy dostaliśmy swój pokój, rodzice mieli drugi.

Do naszego nowego mieszkania bardzo szybko dokwaterowano pułkownika radzieckiego z małżonką. Oni po Polsku ni w ząb. Małżonka…, a małżonka puszysta, dwa razy obszerniejsza od swojego szczupłego męża. Oni zajęli jeden pokój, a cała nasza czwórka musiała się zmieścić w nieco większym, drugim pokoju. Żeby nawiązać w miarę przyjazne stosunki towarzyskie z panem pułkownikiem, mama postanowiła, w pierwszy wieczór po wkwaterowaniu się, zaprosić ich na kolacje.

Zrobiła ruskie pierogi, bo nie było innych możliwości, nie było mięsa. Nagotowała ich dużo, do końca swojego życia robiła bardzo dobre pierożki. Z Czechowa jeździłem odwiedzać mamę i zabierałem ze sobą porcję pierogów. W czasie tej pierwszej kolacji powitalnej rozłożono talerze, moja mama zawsze starała się, żeby stół wyglądał przyzwoicie , pochodziła z ziemiańskiej rodziny, więc wdrażała nas w rygory towarzyskie i kulinarne. Wniosła półmisek z górą pierogów. Pan pułkownik zobaczył te pierogi stojące przed nim, odstawił swój talerz, wziął półmisek i postawił na miejsce swojego talerza. Zabrał się do konsumpcji. Pewnie uważał, że wjeżdża pierwsza porcja dla gościa i mama przyniesie następne półmiski. To, że był pułkownikiem nie oznacza, że umiał zachować się przy stole.

Do naszego sąsiada lekarza weterynarii, zaprzyjaźnionego z moim tatą, też

(2)

dokwaterowano oficera z małżonką. Dokwaterowany oficer jak i ten nasz pułkownik urzędowali w Domu Żołnierza, w którym urządzano bale. Wszystkie panie radzieckie stroiły się, bo to dla nich było olbrzymie przeżycie. Stroiły się w… nocne koszule. One były dla nich sukniami wieczorowymi: na ramiączkach, błyszczące, z koronkami.

Żona oficera radzieckiego była jeszcze bardziej puszysta od naszej pułkownikowej.

Ona lubiła opalać się na balkonie. Dowiedziała się, że nasz sąsiad ma leżak.

Poprosiła, żeby rozstawił go na balkonie. Ta pani puszysta siada na tym leżaczku i ten leżaczek się zapada. Ja to widziałem i oczywiście w śmiech, bo przecież była to olbrzymia atrakcja. Ryczałem ze śmiechu.

Data i miejsce nagrania 2013-07-26, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Łukasz Kijek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Była tam wprawdzie duża łąka, ale wyobraźmy sobie, że wszyscy kąpiący się wychodzili na zewnątrz, na trawkę, na piach i glebę, a potem z powrotem ładowali się do basenu.

Gromadzili nas przy gimnazjum Staszica i kolumnami wszystkie szkoły były spędzane na Plac Litewski, na którym przeważnie stała trybuna.. I tam działacze ZMP dawali uczniom

Byłem już na emeryturze, kiedy przez pielęgniarkę dano mi znać, że chcieliby mnie zatrudnić w Daewoo Motor Polska, czyli w dawnej mojej przychodni w FSC.. Ponieważ

Chyba był jakiś taki skwerek dziki, jakiś taki mały lasek, za tym małym laskiem po prawej stronie, bardziej na południe były takie różne domki, kamienice piętrowe i domki

Kilka nocy byliśmy w tej ziemiance w czasie ataku na Lublin, ale jedną czy dwie noce spędziliśmy w piwnicach tej apteki.. Tam, strach przed tym, co się dzieje na zewnątrz,

Słoneczny dzień, u podnóża zamku od strony południowej, mama zrobiła nam zdjęcie.. Wybiła jedno czy dwa zdjęcia jak siedzieliśmy na sankach, schowała aparat i poszliśmy dalej

Pamiętam fakt, że kiedy z cioteczną siostrą schodziłyśmy na łyżwy na lodowisko zrobione na obecnym stadionie Startu, to trzeba było u tego strażnika jakoś się

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Kalinowszczyzna, ulica Sienna 7, ulica Lwowska, mieszkania z przydziału, kirkut, kaszarnia i piekarnia u Deneka, warunki mieszkaniowe, winiarnia