• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1931.07.14, R. 11, nr 81

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski : bezpartyjne polsko-katolickie pismo ludowe 1931.07.14, R. 11, nr 81"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Pojedynczy egzem plarz 15 groszy. D zisiejszy num er zaw iera 5 4ron.

BEZPARTYJNE POLSKO-KATOLICKIE PISMO LUDOWE.

PFiłsifa ■ W eksped. m iesięcznie 1,20 zł z odnosze-

■ * fctSUpidla, niem przez pocztę 20 gr. w ięcej. W w y­

padkach nieprzew idzianych, przy w strzym aniu przedsiębiorstw a, złożenia pracy, przerw ania kom unikacji, abonent nie m a praw a żądać pozaterm inow ych dostarczeń gazety, lub zw rotu ceny abona­

m entu. Za dział ogłoszeniow y redakcja nie odpow iada. R edakcja i adm inistracja: ul. M ickiew icza 1. Telefon 80. K onto czekow e P. K . O . Poznań 204,252. — R edaktor przyjm uje od 10— 12.

Sumiennem wykonywaniem obowiązków, budujemy silną Ojczyznę!

AnłneTCinio* ogłosz. pobiera się od w iersza m m . (7 V yi U O £. C Ii E a ■ łam .) 10 gr, za reklam y na str. 4-łam . w w iadom ościach potocznych 30 gr na pierw szej str. 50 gr. R abata udziela się przy częstem ogłaszaniu. „G łos W ąbrzeski* w ychodzi trzy razy tygodn. i to: w poniedziałek, środę i piątek. Przy sądo- w em ściąganiu należności rabat upada. D la w szelkich spraw spor­

nych w łaściw y jest Sąd w W ąbrzeźnie. Za term inow y druk, przepi­

sane m iejsce ogłoszenia adm inistracja nie odpow iada.

N r. 81 i W ąbrzeźno, K ow alew o, G olub, w torek 14 lipca 1931 roku. I R ok X L

Miłość Ojczyzny—odrodzeniem narodu. Czy przyjdzie do zerwania stosunków?

W dniu Święta Narodowego Francji Znam ienny glos A rnolda M ussoliniego.

D zień 14-go lipca jest i pozostanie dniem narodow ego św ięta dla Francji, D ata to zdobycia B astylji, czyli chw ila w ybuchu W ielkiej R ew olucji, która w praw dzie zalała kraj potokam i krw i i stała się na lat kilka straszną jego tra- gedją, położyła jednak fundam ent pod now ą przyszłość, pod now y porządek rzeczy nietylko dla Francji sam ej, lecz i dla św iata.

M om entem , który w procesie tym głów ną odegrał rolę, był instynkt patrjo tyczny szerokich m as, była w ielka i św ięta m iłość O jczyzny, przenikająca w szystkich, począw szy od przyw ódców , a skończyw szy na bosym i obdartym żołnierzu rew olucji. Ta m iłość O jczy­

zny zrodziła w ielkie idee, których m ia­

no: w olność, rów ność i braterstw o.

N aród francuski porw ał się do prze­

rastającej jego siły w alki i kierow any w zniosłem ! uczuciam i — zw yciężył. — O balił stary, uśw ięcony w iekow ą trady ­ cją porządek rzeczy, zniósł w ybujałą klasow ość i rządy absolutyczne i zreali­

zow ał piastow aną długo w sercach i u- m yslach przyw ódców ideę najszlachet­

niejszej dem okracji, z której w zór w zię­

ły potem inne państw a, a w pierw szym rzędzie Polska.

R ew olucja francuska, m ając ideały tak szczytne na celu, nie w yrodziła się w anarchję, nie pogrążyła kraj w otchłań nieszczęścia, ale doprow adziła do w iel­

kiego odrodzenia dziejow ego, do chw ały i tryum fu.

R ew olucja francuska, nazw ana słusz­

nie W ielką R ew olucją, tern w łaśnie ró ­ żni się w ybitnie od rew olucyj, którem i po w ojnie św iatow ej w strząśniętą zosta ­ ła Europa. W rew olucjach dzisiejszych dom inują pierw iastki rozkładow e, jad trujący anaręhji, a nad instynktem naro ­ dow ym , który w rew olucji francuskiej był decydującym czynnikiem , górują si­

ły ciem ne i nieczyste, przynoszące je ­ dynie śm ierć i zniszczenie.

N ic w ięc dziw nego, że Francja z du­

m ą obchodzi dzień 14 lipca. D um a ta opiera się przedew szystkiem na prze­

św iadczeniu, że dzień ów nie był pier­

w szym dniem rozkładu, ale przeciw nie, z popiołów i zgliszcz rew olucji odrodził się genjusz narodu francuskiego, który olśnił niedługo sw ym blaskiem całą Eu ­ ropę,

I corocznie w dniu 14 lipca nikną w e Francji różnice poglądów , nie istnieją w tym dniu w arstw y i sfery, naród cały łączy się w hym nie radośnie śpiew anym na cześć w ielkiej, św ietnej i potężnej O j­

czyzny,

D latego też nam Polakom tak łatw o w ziąć sercem udział w tern św ięcie fran- cuskiem , tak łatw o w czuć się w nastrój narodu, który w ielbi złotą glorję sw ej hi- storji.

Jeżeli m iłość kraju jest jednym z pun ­ któw , na których porozum ienie nasze z ziem ią N apoleona zdaje się być zupeł- nem , to punktów tych istnieje w przesz­

łości naszej w ielka liczba. B raterstw o

Polski z Francją stw ierdzone zostało sto razy na zasadzie ideałów kultury um y­

słow ej, cyw ilizacji i postępu — zarów no jak i na polach w spólnych w alk i w spól ­ nych zw ycięstw .

D ość w spom nieć bohaterskie czyny legjonów polskich, które dla Francji, dla N apoleona zdobywały laury zw ycięstw i chw ałę, dość w spom nieć em igrantów naszych po roku 1831, którym Francja dała serdeczny i gościnny przytułek, dość w spom nieć w końcu czteroletnie krw aw e w alki oręża francuskiego, któ ­ re przyniosły nam w iekopom ne zm ar­

tw ychw stanie dziejow e,

Francja stała przy nas w iernie i po w ojnie św iatow ej, w tedy, gdy w alczyliś ­ m y o granice zachodnie, o G dańsk, o G . Śląsk i cieszyła się z naszych zw ycięstw, sm ucą się, gdy nas spotykały klęski.

Jeżeli jesteśm y dziś w posiadaniu G óra, Śląska, to nie zapom nieć należy, iż w znacznej części jest to zasługą dyplom a­

cji francuskiej, która pokonała w szyst ­ kie przeszkody, aby nam zapew nić nie­

w yczerpane bogactw a ziem ne, na któ ­ rych opiera się nasza egzystencja.

N ie w ątpim y, że sojusz francusko- polski, zrodzony w dobie przedw ojennej w m ózgach w ybitnych jednostek był tylko koniecznem następstw em sojuszu sercu obu narodów . N ie w ątpim y też, że przekonanie, iż sojusz francusko-pol­

ski jest jedynym fundam entem pokoju — zatacza coraz to szersze kręgi w śród na ­ rodów Europy. Francja na zachodzie, Polska na w schodzie trzym a straż, dając baczenie na złow rogie poczynania ze strony naszego w spólnego w roga.

W tej m yśli cały naród polski łączy się dzisiaj w przepotężnym okrzyku: — SIO STR ZA N EJ FR A N C JI CZEŚĆ!

C itta del V aticano, (tel. w ł. 12. 7.) R ozpow szechniane przez prasę roz­

m aitych krajów pogłoski o m ożliw oś­

ciach w ypow iedzenia konkordatu przez rząd w łoski w ydają się stanow czo przedw czesne i bezw arunkow o przesa ­

dzone.

W atykan z całą stanow czością o- św iadcza w ciąż gotow ość przystąpienia do rokow ań. To sam o odczuwa się ze strony faszystow skiej, pom im o w ielu przeczących tem u, zdaw ałoby się, enun- cjacyj.

Znam ienny szczególnie jest artykuł redaiktora „Popolo d ‘Italia“ A rnolda M ussoliniego, rodzonego brata szefa rzą du w łoskiego,

iPodaje on, że choć obie strony zain­

teresow ane upierają się przy sw ojem

stanow isku, cały szereg zapytyw anych przez niego osobistości w ypow iedział się w yraźnie za porozum ieniem , tem bar- d^iej, że jedynie w yjaśnienie paru for­

m alnych punktów w ystarczyłoby do za ­ łatw ienia tej dla obu stron niepożądanej spraw y.

A rnoldo M ussolini ubolew a tylko, że najw iększą przeszkodą w danej chw ili jest w plątanie do tej spraw y opinji pu ­ blicznej zagranicznej.

W każdym razie artykuł ten w yw o­

łał znaczne uspokojenie um ysłów , w ia­

dom o bow iem , że tylko kołom w rogo nastrojonym zarów no przeciw K ościoło­

w i jak i państw u w łoskiem u zależeć m o­

że na podtrzvm yw aniu i zaostrzaniu kon fliktu.

— :o: —

Skapitalizowanie renty a wdowy.

W zw iązku z uzyskaną przez niektó ­ rych inw alidów kapitalizacją renty in ­ w alidzkiej, stała się obecnie aktualną kw estja, czy w w ypadku śm ierci inw ali­

dy, który skapitalizow ał rentę, pozosta ­ łe po tym inw alidzie osoby (żona, dzieci) tracą praw o do zaopatrzenia pieniężne­

go, czy też nie.

O statnio zdarzył się w ypadek odm ó­

w ienia przez Izbę Skarbow ą w K rako­

w ie w ypłaty zaopatrzenia w dow iego w dow ie po zm arłym inwalidzie, ś. p. E- m ilu R ybaku, który całkow icie skapita ­ lizow ał sw oją rentę inw alidzką. O pie-

rając się na art. 32 ustaw y inw alidzkiej, ze strony zw iązku inw alidów w yjaśnia­

ją, że jednak w dowa po inw alidzie m a praw o do zaopatrzenia pieniężnego nie jako „członek rodziny1* inw alidy, lecz jako osoba „pozostała" po tym inw ali­

dzie.

W przytoczonym w yżej konkretnym w ypadku spraw a nie została jeszcze za­

łatw iona i zależy od decyzji M inister­

stw a Skarbu, Przypuszczalnie spraw a ta oprze się o N ajwyższy Trybunał A d­

m inistracyjny, poniew aż na przyszłość będzie m iała charakter precedensow y.

Jak w średniowieczu...

W gm inie A luskiej zdarzył się nastę pujący w ypadek.

Żona jednego z w ieśniaków pow iła syna zdrow ego i silnego, tak, iż po dw óch tygodniach sw obodnie poruszał głów ką i usiłow ał się podnieść z podusz­

K O NG RES U KR AIŃ CÓ W .

ki.

W Łucku w sali ukraińskiego stow arzyszenia zw anego „Ridna C hata" odbył się kongres W o­

łyńskiego U kraińskiego Zjednoczenia. N a ilustracji w idzim y duchow nych w yznania praw osław ­ nego oraz osoby św ieckie, biorące czynny udział w kongresie.

W ów czas w śród m ieszkańców w ioski rozpow szechniła się pogłoska, iż dziecko jest opętane przez djabła. — M iejscow i znachorzy, w ezw ani do dziecka, potw ier dzili to przypuszczenie, dodając, iż pra­

w dopodobnie jest to A ntychryst.

G dy w szelkie ich gusła i zabiegi speł ­ zły na niczem , a dziecko w dalszym cią­

gu szybko się rozw ijało, znachorzy do­

szli dó w niosku, iż dziecko należy po­

zbaw ić życia.

Przerażeni rodzice zgodzili się na u- śm iercenie m aleństw a i m iejscow e zna- chorki zabiły ofiarę zabobonu, zaciska­

jąc szyję dziecka różańcem .

W ciągu dłuższego czasu koszm arny ten w ypadek zam ordow ania dziecka pod w pływ em zabobonu trzym ano w tajem ­ nicy, O negdaj jednak w iadom ość o tern rozeszła się i kilka osób w m ieszanych w tę spraw ę przyaresztow ano,

— o—

(2)

Str. 2

WG L O S W Ą B R Z E SK I**

N r 81 — — —

Z aczęli pożyczać od A m eryki, O d czasu rozpoczęcia przeprow adzenia pla­

nów reparacyjnych — N iem cy zaciągnąć j zdołali w A m eryce pożyczki przeszło 21,500.000,090, Przew ażnie jest to am e­

rykański kapitał pryw atny, A le pienię­

dzy tych N iem cy nie grom adzili w ban­

kach, W ydaw ali je celow o na w szelkie­

go rodzaju inw estycje państw ow e i sa­

m orządow e, budow ali dom y, drogi, m o­

sty, koleje itp, A po tern w szystkiem u- znali, że płacić nie m ogą.

Z naczyłoby to, że A m erykanie stra­

ciliby sw ój ogrom ny kapitał,

W ten sposób N iem cy praw ie unie­

szkodliw ili oba pierw sze plany am ery­

kańskie, Jak postąpią z trzecim planem , z planem H oovera, — pokaże czas.

Trzy plany a Kiemey.

,,E uropejczykom — pow iedział nie­

daw no R abindranath T agore — braku-1 je trzech rzeczy: rozum u, rozum u i je­

szcze raz rozum u". T ak sam o m yśleć będzie każdy, kto za sto lat czytać bę­

dzie historję tej starej części ziem skiego globu, N ie brakło, zdaje się nigdy, w y­

traw nych dyplom atów w E uropie, A m i­

m o to praw ie od trzynastu lat losem E u­

ropy zajm ują się dyplom aci i politycy nie europejscy lecz — am erykańscy, — W ygląda to tak, jak gdyby dopraw dy E uropa nie m iała dość w łasnego rozum u do uporządkow ania sw ych problem ów życiow ych.

N a czem polega ta pom oc ze strony dyplom acji am erykańskiej? G łów nie na trzech planach, m ających na celu ustale­

nie stosunków w E uropie, t, j, na planie:

D aw esa, planie Y ounga i — ostatnio — planie H oovera,

A żeby dokładnie ocenić znaczenie tych w szystkich planów am erykańskich, konieczną jest rzeczą zrozum ieć przed­

tem przyczyny ,,bezplanow ości“ euro­

pejskiej.

R ozpoczęła się ona w raz z w ojną św iatow ą. K oszt tej w ojny — w zięty łącznie — w yniósł olbrzym ią sum ę ró­

w ną 1,700 m iljardów złotych. Sam a xAn- glja w ydała na w ojnę 8 m iljardów i 400 m iljonów funtów szterlingów , Francję w ojna kosztow ała sum ę rów ną 200 m il- jardom złotych. Po ukończonej w ojnie sam a w ięc spraw iedliw ość m iędzynaro­

dow a w ym agała aby N iem cy, które w oj­

nę rozpoczęły, w ynagrodziły państw om te olbrzym ie koszty i zapłaciły odszko­

dow anie, N ie sposób było jednak do­

prow adzić N iem cy do tego, by poniosły one koszty całej w ojny. Po długich tar­

gach ustalono w ięc t, zw , plan D aw esa, który zredukow ał długi w ojenne N ie­

m iec do sum y rów nej 272,800,000,000 złotych, A le naw et i tę sum ę później znow u zm niejszono w roku 1929, D oko­

nał tego t, zw , plan Y ounga, który zre­

dukow ał długi w ojenne do nikłej sum y 96,000,000,000 złotych, W ten sposób — N iem cy m ieli spłacić m niej niż jedną dw udziestą część tej ogrom nej szkody, jaką w yrządzili św iatu,

Z początku zdaw ało się, że oba te plany postaw ione przez am erykańskich dyplom atów , w yjdą na korzyść E uropie, M iały one przyczynić się do ekonom icz­

nej odbudow y starej części św iata, N iem cy potrafili w ykorzystać otrzy­

m ane ulgi — w sposób zupełnie nieprze­

w idziany, O d pierw szej chw ili w prow a­

dzenia obu tych planów w życie — R ze­

sza odniosła się do nich w rogo. Z am iast w dzięczności za zm niejszenie jej długów w ojennych, okazyw ała np, stale jaknaj- w iększą nienaw iść do osoby sam ego Y ounga podczas jego pobytu w N iem ­ czech, zm uszając go naw et do opuszcze­

nia B erlina, M im o to N iem cy w ięcej w y­

targow ać nie potrafili. Plan Y ounga m iał być bezw zględnie w ykonany. U chw yci­

li się w ięc N iem cy innego sposobu w y­

m uszenia na reszcie państw zm niejsze­

nia sw ych płatności,

B łogosław B oże!...

w pracach żniw nych i w obfitości zbio­

rów 7.

Z tęsknotą, z drżeniem serca oczeki­

w ane żniw a rozpoczęły się na dobre u- biegłej soboty w różnych m iejscow o­

ściach pow iatu naszego.

„P onad długą, szeroką połacią ziem i naszej w znoszą się duchy naszych dzia­

dów i pradziadów , tych w ielkich w ę­

drow ców i czcicieli żyw ego słow a, du­

chy tych w szystkich, którzy tw ardem i i zam aszystem i rękom a chw ytali za cięż­

kie topory i w bijali się k ro k za k ro ­ kiem w ściany nieprzebytych, dziew i­

czych borów i czynili w trudzie i znoju polany — pola — poliska — aż w resz­

cie stw orzyli P olskę, kraj rolniczy, kraj bogaty, z d o statk u chleba i m iodu sły­

nący.

S IE W N E Z IA R N O R Z U C A L I W Z IE M IĘ N A PR Z Y SZ Ł Y PL O N , N A P L O N ...

P Ó Ź N IE J - Ś W IĘ T O Z IE M I O D ­ P R A W IA L I, W IE L K IE Ż N IW A S P R A ­ W O W A L I....

I dziś, rozpoczynają rolnicy żniw a z W IE LK Ą R A D O Ś C IĄ , O T U C H A — B O B O G A T E Ż N IW A S Ą B O G A C T W E M G O S P O D A R ZY , A B O G A C T W O T Y C H Ż E S T A JE S IĘ B O G A C T W E M W S I A W R E S Z C IE C A Ł E G O K R A JU .

D ziś, rozpoczynając żniw a, rolnik za­

kreśla w pow ietrzu krzyż kosą prosząc W szechm ocnego o obfite plony.

I m y życzym y R olnikom w szystkim

— A B Y IC H P L O N Y B Y Ł Y T A K O B F I­

T E A B Y W C H A C IE P A N O W A Ł O Z A ­ D O W O LE N IE I D O S T A T E K .

N IE C H B Ó G B Ł O G O S Ł A W I W A ­ S Z E J P R A C Y , R O L N IC Y I B Y O N A P O Z A P O Ż Ą D A N Y M W Y N IK IE M P L O ­ N Ó W P R Z Y N IO S Ł A R A D O ŚĆ I W E S E­

L E W D U S Z E I S E R C A W A S Z E ! SZ C Z Ę ŚĆ W A M I B Ł O G O SŁ A W B O Ż E! (o)

-X-

R O Z W Ó J C IEC H O C IN K A .

C iechocinek, jedno z najbardziej uczęszczanych zdrojow isk, rozw ija się z zadziw iającą szybko­

ścią. N ow e gm achy, now e urządzenia spraw iają, że coraz liczniejsze rzesze kuracjuszów z kra­

ju i zagranicy tłum nie ściągają w czasie sezonu do C iechocinka. N iedaw no obok tężni rozpo­

częto budow ę w ielkiego basenu solankow ego (40 X 100 m tr.) dla udostępnienia szerszym w arstw om korzystania z uzdraw iających kąpieli. Pom iędzy tym basenem a tężniam i urządzony będzie w ielki park zdrow otny. Z djęcie nasze przedstaw ia robotników , m ontujących konstru­

kcję żel.-betonow ą dna basenu. O bok w ytrysk ciepłego źródła solankow ego najw . w E uropie.

ŚP. L E O N D R . M IE CZ K O W SK I.

D onosiliśm y już o zgonie śp. dr. L eona M iecz­

kow skiego, brata dziedzica N iedźw iedzia pana M ieczkow skiego W acław a,

O becnie streszczam y poniżej życiorys Z m ar­

łego, Śp, dr, m ed, L eon M ieczkow ski, docent uniw ersytetu poznańskiego, był rodem z Pom o­

rza i filom atą pom orskim . U rodził się 7 kw iet­

nia 1872 r, w C iborzu, w pow , brodnickim , m a­

jątku, ibędącym w rękach M ieczkow skich od 1716 roku, z ojca Józefa i m atki Zofji z K uchar­

skich, Z m arły uczęszczał do gim nazjum w B rod­

nicy, gdzie był członkiem tajnego K oła F ilare­

tów od 1886— 1889 r,, a jego prezesem od 1887

—1888 r, Śp, Leon, był celującym uczniem , E- gzam in dojrzałości złożył w 1889 r, Słucha m e­

dycyny na uniw ersytetach w B erlinie, R ostoce, Fryburgu i w Strasburgu, dokąd się udaje, ce­

lem w ydoskonalenia się w języku francuskim . Po ukończeniu studjów uniw ersyteckich był przez dłuższy czas pierw szym asystentem słyn­

nego chirurga, prof, dr, M ikulicza w e W rocła­

w iu. O siedlił się w Poznaniu i niebaw em zasły­

nął jako znakom ity chirurg, został ordynatorem w szpitalu sióstr E lżbietanek w Poznaniu, przy ul. Ł ąkow ej. Z a jego staraniem zakład został celow o rozbudow any i pod jego kierow nictw em nabierał sław y. N ieboszczyk w ykonał operację, dotąd jedyną w sw oim rodzaju, rozłączył cię­

ciem chirurgicznem parę braci ze sobą zrośnię­

tych, z których jeden jeszcze źyje, jest zdrów i pracuje, Sław a jego jako chirurga i uczonego, rozeszła się po Polsce i zagranicą.

W ojna św iatow a nadw yrężyła jego już tak w ątłe zdrow ie.

Z pow staniem w szechnicy poznańskiej, objął w niej katedrę chirurgji i został ordynatorem w dziale chirurgicznym szpitala uniw ersyteckiego, U legając ciężkim w ew nętrznym cierpieniom , za­

kończył sw ój żyw ot w dniu 29 czerw ca br, w Z a­

kopanem na w yw czasach, osierocając żonę i dzieci. B ratu Z m arłego p. M ieczkow skiem u skła­

dam y serdeczne w spółczucie.

SKRÓTY

* B ank G enew ski zaw iesił w ypłaty.

* P rezydent R zeczypospolitej w yje­

chał do sw ej letniej rezydencji w W iśle.

* W K olonji zdem olow ano konsulat am erykański.

* W edług pogłosek S tany Z jednoczo­

ne w ezm ą udział w konferencji rozbroje­

niow ej.

* P rezydent m . K rakow a senator R ol­

le zrezygnow ał z urzędu.

* W idzew ska M anufaktura rozpoczę­

ła pracę.

* Z W ilna w yjechało na roboty do Ł o tw y 1.250 robotników .

* W pow odzi, k tó ra objęła prow incję K w antung n a sk u tek w ylew u rzek pół­

nocnej i w schodniej, utonęło przeszło 3,000 osób.

* N a k red y ty budow lane rząd p rze­

znaczył kw otę 95.760,000 zł.

* T rąb a pow ietrzna jaka przeszła nad D anją, zniszczyła kilkanaście w si. Jest blisko 300 ofiar w ludziach.

* W dyr. krakow skiej zredukow ano aż do odw ołania 50 pociągów osobo­

w ych,

* W skutek obniżki pensyj urzędnicy m iejscy w B iałym stoku zastrajkow ali,

* N a P om orzu jest obecnie 13.305 bezrobotnych.

K ącik radjow y.

ŚR O D A , D N IA 15. V IL 1931 R . 12.10: M uzyka z płyt gram ofonow ych,

15.25: ,,O studjach na W ydziale O gólnym Poli­

techniki L w ow skiej",

16,00 : Program dla dzieci najm łodszych.

16.30: M uzyka z płyt gram ofonow ych, 16.50: „R adjo w m ałem m iasteczku", 17.15: M uzyka z płyt gram ofonow ych, 17.35: O dczyt,

18,00 : O rkiestra Policji Państw ow ej, 19,20: M uzyka z płyt gram ofon w ych.

19,40: Skrzynka pocztow a rolnicza.

20,0 0; Prasow y dziennik radjow y, 20,15 : K oncert kam eralny ze L w ow a, 21,0 0: K w adrant literacki,

21,20 : D alszy ciąg koncertu,

22,00 : F eljeton p, t, „W ybitne kobiety", 22.15: D odatek do prasow ego dziennika radjo-

w ego,

22.30: M uzyka lekka i taneczna.

Z nad polskiego morza.

G dynia — P uck — Jastarnia.

Z G dyni w yruszam pociągiem do Pucka, C i­

cha to, patyną przeszłości okryta m ieścina.

U lice brukow ane, czyste. C hodniki — jak w w ielkiem m ieście, W dość obszernym rynku znajduje się okazały gm ach m agistratu. Przed dw orcem — autodorożki.

N ad m orzem w stronę R ozgardu rozpościera się śliczny, cienisty park. Ł aw eczki jego puste.

N iem a letników , niem a kuracjuszy i różnych kuracjuszek, jak w G dyni. W kąpielni nadm or­

skiej w idzę tylko kilka osób. Pusto w pobliskiem uzdrow isku,

W ogóle Puck czyni w rażenie m iasta w ym ar­

łego,

N ie pow iem , żeby to była zła strona tej schludnej m ieściny. B ynajm niej! Spokój, jaki tu panuje, dodaje puckiem u osiedlu przedziw nego uroku.

K ieruję kroki w kierunku portu rybackiego.

Po drodze w stępuję do starożytnego, gotyckie­

go kościoła.

W nętrze jego — przepiękne. Z nać na każ- dem m iejscu dbałość o C hw ałę B ożą, O łtarze cudne, zachow ane w godnym podziw u porządku.

Pełno tu pam iątek przeszłości; S tara chrzciel nica (coś jakby kapliczka) rzeźbiona w drzew ie, srebrna, artystyczna „w ieczna lam pa", nagrob- bki, krypty i konterfekty m ożnych panów ,,, W naw ie głów nej, przy w ielkim ołtarzu, w idnieją na ścianach od posadzki aż do sufitu dw a ogro­

m ne m alow idła z objaśnieniam i łacińskiem i.

M alow idła te przedstaw iają sąd ostateczny — w ym iar spraw iedliw ości B ożej. W rażenie w yw ie­

rają potężne.

Z kościoła udaję się do portu, M ijam niskie dom ki. N a podw órkach starzy dziadkow ie, ba­

buleńki i dzieci, plotą siecie,

W porcie rybackim dużo kutrów . Są też dw ie żaglów ki. N a brzegu suszą się niew ody.

Idę dalej, Z daleka już spostrzegam jakieś han­

gary, m agazyny i w arsztaty. W idoczna też sta­

cja m eteorologiczna,

N a falach m orskich kołysze się lekko kilka hydroplanów . O to port M orskiego D yonu Sa­

m olotów ,

W razie w ojny lotnictw o m orsk’e w Pucku będz’e m ogło odegrać pow ażną rolę.

Przechodzę koło w ielkich koszar M arynarki W ojennej. M arynarze przy pracy w służbie w e­

w nętrznej,

W łóczę się jeszcze po ulicach Pucka, Jest tu kilka fabryk i tartaków . Składów i restauracyj aż za w iele.

Z achodzę też na cm entarz katolicki (ew ange­

licy m ają w łasny kościół i kirchof!) G roby utrzy­

m ane starannie. N a płytach i tablicach nazw i­

ska kaszubskie i niem ieckie. Spoczyw ają tu także dw aj lotnicy polscy, którzy zginęli śm ier­

cią tragiczną.

Z cm entarza na dw orzec niedaleko. W sia­

dam do pociągu, jadącego na H el,

M igają m i przed oczym a krajobrazy m orza, lasów , pagórków , dolin.

Za W ielką W sią nad toreąi kolejow ym roz­

łożyła się obozem V , bydgoska drużyna harcer­

ska (Państw , G im n, K las,),

Podróż po półw yspie helskim jest bardzo przyjem na i urozm aicona. Po lew ej stronie toru ciągną się lasy i w ydm y, po praw ej łąki i gdzie­

niegdzie pola upraw ne. Pociąg sunie niekiedy tuż nad brzegiem m orskim .

W spaniale m ieni się w blasku słonecznym falujące m orze, N ad niem szybują białe, szyb­

kie m ew y.

N a łąkach pasą się stada krów i ow iec. C o chw ilę w idać w śród pustkow ia w ysoki, drew ­ niany krzyż.

Z ajeżdżam do Jastarni. Jest to duża w ieś z pensjonatam i, hotelam i i najróżniejszem i sklepa­

m i,

W przystani Żeglugi Polskiej stoją na kotw i­

cy now e, luksusow e statki pasażerskie: „W an­

da" i „Jadw iga", N a pom oście przechadzają się kuracjusze. W przystani rybackiej kutry i ło­

dzie.

B uduje się tu dużo dom ów i w ill, K ościół w Jastarni bardzo skrom ny i ubożuchny,

Jastarnia jest ładnem , dość konfortow em letniskiem nadm orskiem .

B y tutaj żyć, trzeba m ieć dużo pieniędzy, M . D ereżyński,

-(H )—

(3)

= Nr. 81 --- ■--- SSSJSSTT- „GŁOS WĄBRZESKI" ~H"~=“E “=E==^“==E= Str. 3 =

Mowa Pana Wojewody Lamota

wygłoszona na zjeździe Legionistów w Toruniu. MLKJIHGFEDCBA

Tym czasem w ojewoda, proszę Panów, jedzie poprostu, ażeby w ytargow ać i w yprosić w tych ciężkich czasach jakieś now e kredyty dla Po­

m orza i najczęściej żadnych konferencji nie przeprow adza, ani też taką czy inną konstela­

cją rządow ą w W arszaw ie głow y sobie nie za­

prząta. ,

D laczego K om endant tych czy innych ludzi do steru rządów pow ołuje, jakie oni m ają spe­

cjalne m isje i działania do spełnienia, to jest ich a nie m oja głow a, ale co trzeba czynić na terenie dla osiągnięcia ostatecznych celów na­

szego w spólnego obozu ideowego, to znów ja m uszę w iedzieć bez pytania i pow inienem na­

w et lepiej w iedzieć, niż oni w W arszaw ie, A takie ustalenie drogi i postępow ania daje, proszę Panów, nie tu lub ów dzie podsłuchana plotka polityczna lub od niechcenia rzucone zdanie tego czy innego, chw ilow o będącego przy w ładzy, człow ieka, ale w łaśnie i jedynie głębokie i sum ienne w czucie się w cele i zada­

nie w spólnej ideologji.

D rugiem zagadnieniem , które przed rozpo­

częciem pracy na terenie należy sobie rozw ią­

zać, jest spraw a realnej i sum iennej oceny w ła­

ściwości społeczeństw a, w śród którego w ypada pracować.

C hcąc ocenić w alory społeczeństw a pom or­

skiego i chcąc rozum ieć i uspraw iedliw oć jego w ady, trzeba przypom nieć sobie historję tego kraju.

T rzeba pam iętać, że ludność tej ziem i naw et w ówczas, gdy cała reszta R zeczypospolitej ze sw obód życia narodowego korzystała, m usiała od w ieków nieprzerwanie toczyć w alkę w o- bronie sw ej w iary, sw ej ziem i i sw ej narodo­

w ości.

Podlegała ona naporow i gospodarczem u i cywilizacyjnem u, w ynaradaw iał ją i w yzuw ał z ojcowizny m iecz, podstęp, pieniądz i obłuda.

N acierał na nią w róg, który m iał za sobą w iekow e tradycje w opanow ywaniu cudzych ziem i niszczeniu ludów .

G dy Polska „nierządem stała", lub gdy dło­

nie jej skuły kajdany niew oli, pozostaw ała ta ludność rzucona sam ej sobie.

N ie m iała kiedy, nie m iała m ożności w one czasy m ędrkow ać, kształcić się w arkanach po­

litycznego m yślenia a poprostu oburącz z upo­

rem trzym ała się, jako ostoi jedynych; narodo­

w ości i języka sw ego, w iary sw ojej, a dbała pilnie o podstaw y m aterjalne bytu, bow iem spo­

strzegła, iż ktokolw iek je z pod nóg stracił, u- byw ał z szeregu obrońców i zastąpiony zosta­

w ał przez w roga.

Ta ludność źle, częstokro.ć błędnie i naiw nie w spraw ach politycznych rozum uje, kurczow o tylko trzym a się ow ych trzech sw oich podstaw bytu: w iary, narodowości i m aterjalnej strony życia, ale pytam , kto jest w Polsce, kto m iałby praw o jej z tego zarzut czynić?

K to śm iałby rościć sobie praw o w ypom ina­

nia im ow ej ciasnoty um ysłu czy ducha, skoro O N I W ŁA ŚN IE N A T EJ ZIEM I W Y TR W ALI, tę ziiem ię dla Polski zachow ali i im przede­

w szystkiem , a nikom u z nas, z zewnątrz przy­

chodzących jasno i uczciwie pow iedzieć — o- brona i utrzym anie tej ziem i w pierwszym rzę­

dzie m ogą być pow ierzone.

W szak w idzieliście, K oledzy, jak często by­

w ało, iż przychodził tutaj człowiek z innej dziel­

nicy, w arunków tutejszego życia niezw yczajny, aby po kilku latach zbankrutow ać, placów kę pracy polskiej zm arnow ać i pozostaw iw szy po sobie sporo dym u i sw ędu odchodził,

A przecież na tej ziem i z zajętej placów ki odchodzić bez krzywdy dla sprawy polskiej nie w olno.

To też choć i m nie, jak W as, Panow ie draż­

nią i do desperacji niekiedy doprow adzają nie­

które ludzi tutejszych w łaściwości i przywary, głęboko cenię lud pom orski i nie zam ierzam bynajm niej na sw oją m odłę go przerabiać, ale ow szem chciałbym , ażeby niezaprzeczalne w a­

lory jego ducha w eszły do skarbnicy zbiorow e­

go życia polskiego, nasze zaś zadanie w idzę w tem , aby te proste i m ocne dusze poszerzyć i w zbogacić w artościam i, które w łaśnie nasz o- bóz do życia polskiego w nosi,

T rzeba tutaj, m a się obow iązek być bezgra­

nicznie cierpliwym , bo skoro przyjdzie m om ent, że ludność ta z pod sugestji krętaczy politycz­

nych w yzw oli się, będzie ona trw alszą i m oc­

niejszą podstaw ą polskiej racji stanu niż m oże naw et ludność innych dzielnic.

Proszę K olegów !

Przedm iotem dzisiejszej pogaw ędki nie bę­

dzie spraw ozdanie w ojew ody pom orskiego, bo­

w iem bez zezw olenia sw ych w ładz przełożo­

nych przed prywatnym zespołem ludzi naw et tak bardzo czcigodnym , jakim jest Zw iązek Le­

gionistów, n:e m ógłbym , jako w ojewoda, spra­

w ozdania składać, ponadto zaś zakres działa­

nia w ojew ody jest tak w ielostronny i tylu dzie­

dzin życia dotyka, że gdy m ój sąsiad, p, w o­

jew oda w arszaw ski zchciał spraw ozdanie ze sw ej działalności opublikow ać, objęło to spra­

w ozdanie pokaźny tom druku.

C hcę natom iast m ów ić tutaj jako członek pew nego obozu ideowego, chcę w skazać i pod­

kreślić, co człow iek z tego zespołu m iał uw a­

żać w sw ojej pracy na tym terenie za najistot­

niejsze i najw ażniejsze.

N ie bez intencji m ów ię tutaj jako kapral Le- gjonów, jako jeden z w ielu z tej szarej m asy le­

gionowej, która rów ną cenę krw i płaciła, w i- m ię w spólnych celów i w e w spólnym żołnier­

skim trudzie,

M uszę przyznać, że choć m am siebie naogół za dobrego katolika, w sprawach legjonow ych m am raczej protestanckie um ysłu nastawienie i nie żyw ię żadnego specjalnego nabożeństw a do św iętych pańskich w obaw ie, aby m i św ięci ow i sam ego P, B oga nie zasłonili.

ŹR ÓD ŁA SIŁY O B OZU L EG JO N O W E G O . K to przystępuje do tak ciężkiej i odpowie­

dzialnej pracy jaką jest rząd, nietylko interesów ale i um ysłów i serc ludzkich, m usi* sam z so­

bą rozw iązać kilka pytań i zagadnień,

Pierw szem będzie poznanie istoty w artości i naturalnych źródeł siły tego obozu ideow ego, z ram ienia którego pragnę działać i celom któ­

rego chce służyć.

K to tego nie dopełni osiągnąć m oże naw et chw ilow e znaczne rezultaty, ale jeśli nie będą ope oparte na naturalnych źródłach siły danej grupy ideowej, prędzej czy później pójdą na m arne, dadzą tem dotkliw szą przegraną i stratę, M oże nauczyciel zaim ponow ać i naw et osią­

gnąć pew ien efekt siłą sw ej pięści, m oże żoł­

nierz odnieść sukces sw ą w ym ow ą, m oże ka­

płan zaim ponow ać sw ą sprawnością fizyczną, m oże adwokat w ygrać niejedną spraw ę dzięki żołnierskiej szybkiej decyzji i determ inacji — ale żaden z tych zawodów nie m oże gruntow ać sw ej pracy na ow ych — danym grupom m ało w łaściwych — w alorach.

T rzeba m ieć odw agę i hart ducha, aby w y­

trw ać na w łasnej, w łasnem u obozow i w łaściwej drodze, choćby naw et łatw e sukcesy kusiły u- m ysł i serce, bow iem w każdej w alce nie o łatw y i tam sukces chodzi, ale o ostateczne Spraw y zw ycięstw o.

Cóż stanow i istotę O bozu Legjonow ego i ja­

kie są w łaściw e dla tego obozu drogi dzia­

łania?

Czy siłę jego stanow iła liczba?

W iem y w szyscy dobrze, że tak nie było.

B yły przecież form acje polskie liczniejsze, m a- terjalnie lepiej zaopatrzone, a nie brakło tam również praw ych patrjotów , szczerze Polsce pragnących służyć. A przecież poi zły one w rozsypkę, przestały w ażyć na losach i dziejach Polski, zaś

O B ÓZ L E G JO N O W Y PO D A W N EM U IST N IE JE I W SŁUŻB IE TR W A . B ow iem nie liczba siłę naszą stanow iła, ale w łaśnie m ocne ducha napięcie i św iadom ość celów i dążeń,

Stąd w niosek, iż ktoby zw ycięstwa idei tego obozu szukał w pow iększaniu bez w yboru licz­

by zw olenników , choćby odniósł chw ilow e suk­

cesy, błądzić będzie!

G dyż nie jest to naszem u obozow i w łaściw a droga, a łatw y i tani sukces w ten sposób osią­

gnięty, przegraną z czasem płacić w ypadnie.

Co w ięcej było w łaściw e tem u obozowi Le­

gionow em u?

O to każdy z nas po przebyciu pierw szej re­

kruckiej fryców ki równie był ceniony pod w zględem ideowym , nikom u u nas nie przycho­

dziło do głow y doszukiw ać się u tow arzysza w iększej lub m niejszej praw om yślności, a w ar­

tość żołnierza i człow ieka oceniana była tyl­

ko w edle stopnia w ysiłku i osiągniętych re­

zultatów.

Stąd w niosek drugi: ktokolw iek ow e szpe­

ranie w kierunku zw ażenia i zm ierzenia sto­

pnia cudzej praw om yślności do życia w naszym O bozie w prow adza, przeczy tradycjom legiono­

w ym , jest im duchem i sercem obcy, w prow a­

dza do naszego zespołu elem enty złe i czynn’ki rozkładu.

W reszcie trzecia była w łaściw ość naszego ów czesnego życia i trudu.

M oże dlatego, że m undur legjonowy żadnych pożytków osobistych, żadnych honorów ani do­

stojeństw nie daw ał.

K ażdy, kto do nas przychodził, kto staw ał czy dopiero po Jastkow ie, czy naw et aż nad w szeregu czy to było po w alkach nad N idą, Styrem , — każdy ze szczerem sercem , z w ycią­

gniętą dłonią był równie chętnie w itany, bo przecież przychodził służyć Polsce i bić się za Polskę,

I do tej chwili każdy z nas, którzy w ow e czasy do służby staw ali, chętnie w idzi w sw ych szeregach w czorajszego jeszcze przeciw nika i cieszy się, że now y przybył Spraw ie pracownik, Jakże dalekim ideologji legjonow ej, jakże obcym i odrażającym dla nas typem jest czło- w iek, który zaledw ie w czoraj ochrzczon chrztem św , sanacyjnym , już dzisiaj niepokoi się o czyjąś tam praw om yślność, przestrzega przed przyjęciem do szeregów jakiegoś tam do niedaw na „przebrzydłego endeka“, radby sam tylko zostać w pobliżu w ielkiego ołtarza.

M O N TO W A N IE ID EO W EG O O B O ZU PR O R ZĄ DO W EGO .

N a tle tego, co pow iedziałem , nie zdziwi zapew ne teraz K olegów przypom nienie, iż gdy trzy lata tem u przyszedłem na ten teren, roz­

począłem pracę nie od w alki z przeciwnikam i, ale przedew szystkiem od oczyszczenia i zm on­

tow ania w łasnego obozu ideow ego.

B yw ały m onenty, iż poprostu zakazyw ałem podległej m i adm inistracji bliższego w spółdzia­

łania z tem i lub ow em i grupam i politycznem i, które uzurpując sobie praw o reprezentow ania ideologji prorządow ej, życiem sw em, taktyką sw oją i poglądam i sw emi częstokroć jaskraw o przeczyły istotnym rządu zam ierzeniom , dezor- jentując do reszty i tak bezprzykładnie bała­

m uconą tutaj opinję publiczną.

N iejeden tak zw any, now ego stem pla, pro- rządowiec, który zaczynał sw ą karjerę polity­

czną od denuncjacji i donosów szybko i z bar­

dzo kw aśną m iną opuszczał m ój gabinet, aby nigdy tam nie w rócić.

W iem , że nieraz tego rodzaju taktyka w y­

w ołała i zdziw ienie i rozgoryczenie naw et u osób szczerze i ideowo z R ządem w spółpra­

cujących, ale obecnie, po upływ ie trzech lat, ze spokojem oddaję te spraw y pod sąd K olegów , K ierow nictwo polityczne obozu prorządow e- go na Pom orzu czy to w e w ładzach w ojew ódz­

kich, czy w pow iatach, objęli ludzie, których się w stydzić n:e potrzebujem y. N a w spółpra­

cy z R ządem nie robą oni ani karjery, ani nie znajdują osobistych pożytków , — to też po­

m im o nie sprzyjających w arunków gospodar­

czych, pom imo ułatw ionej agitacji stronnictw o- pozycyjnych,

O B ÓZ PR O R ZĄ D O W Y N A PO M O R ZU N IE­

TY LK O N IE C O FA SIĘ, N IE K U R CZY SW E­

G O ST A N U PO SIA D A N IA , A LE N A W E T W T E J Z Ł E J I C IĘŻ K IEJ C H W ILI ID ZIE N A ­

PR ZÓD I R O ZR A STA SIĘ.

B ow iem sięgnął do źródeł sw ej prawdziwej siły i oparł się na szczerze i uczciwie pojętych tradycjach legjonowych.

Proszę K olegów! N iejednem u z Panów to, co tutaj m ówię, w yda się być m oże bardzo teoretycznem rzeczy ujęciem , a przecież pragnę Panów zapewnić, że z tych w łaśnie ogólnych ideow ych założeń w ychodząc, ze zrozum ienia celów i istoty ideologji obozu legjonow ego, — brałem i biorę w skazania do praktycznego na terenie działania.

G dy zm ienia się R ząd w W arszawie, gdy w ładzę ująć m a p. prof. B artel, „pułkow nicy",

„generałow ie" czy też inna jakaś w edle nom en­

klatury opozycyjnej t, zw, „Sanacji" odm iana, reporter „Słow a Pom orskiego" w idząc, iż jadę do W arszaw y, przekonany jest św ięcie iż w oje­

w oda Lam ot w yjeżdża oto na tajną konferencję dla obm yślenia taktyki chytrych i podstępnych działań politycznych. A korespondent „Piel­

grzym a" to naw et pew nie m yśli, że zwołana jest konferencja w yższej sanacyjnej loży m a­

sońskiej!

N ie w olno jednak staw iać tym ludziom zbyt raptownych, zbyt daleko idących zadań i w y­

m agań.

M oże oni niekiedy w sensie politycznego m yślenia tylko na czw orakach chodzą, ale zato tw ardo i pew nie na tej ziem i stoją i m ocno ją w garści trzym ają.

N ie kaźcie im skakać! K to w ie, czy to ich proste i prym ityw ne rzeczy ujęcie nie jest tu­

taj, na tej ziem i, najlepszą form ą służby O jczy­

źnie?

A że ich ten czy ów łobuz polityczny, szczw a- ny, sprytny, bez skrupułów ale zato ze znajo­

m ością szacherki politycznej okpić, zbałam ucić, czasam i do nonsensów doprow adzić potrafi, gra­

jąc sprytnie na ich najlepszych uczuciach i przy- w iązaniach, to pytam się, czyż m ożna ich za to w inić, czy należy i w olno ich, w obrachunku zdrow ych sił polskich przekreślić?!

Czas, gorzkie dośw iadczenie życia, niejeden ćw iek z najbardziej zakutej głowy w yciągną, rle m ożecie, Panowie, być pew ni, że w ów czas nie daruje Pom orzanin i nie zapom ni sw ej krzy­

w dy tym , co go tak długo i bezkarnie oszuki­

w ali i bałam ucili,

K U C ZEM U ID ZIEM Y SPO Ł EM ? W reszcie, chcąc dobrze i z pożytkiem sw ą pracę w ykonać, m usi człow iek w iedzieć, m usi bardzo jasno zdać sobie spraw ę z tego, ku ja­

kim celom w łaściwie dąży.

O gólne cele obozu naszego są W am , K ole­

dzy, znane:

C hcem y Polski m ocnej, —- chcem y Pol­

ski lepszej i m ądrzejszej, niż kiedyś byw ała, chcem y stw orzyć dla Państw a takie w arun­

ki pracy i rozw oju, aby byt Jego po w ieczne czasy nie m ógł być zagrożony.

Jest to ogólna nasza teza, ogólne zadanie, pełne zrozum ienie którego każdy szeregow y Le- gjonów w piersiach nosi.

A le tutaj na tym terenie odw iecznej z w ro­

giem zewnętrznym nigdy nie ustającej w alki — tutaj, przed naszym obozem stoją jeszcze spe­

cjalne zadania:

M am y obow iązek, polski stan posiadania na tej ziem i utrw alić i um ocnić, bow iem gruntujem y dla Polski Z m artw ychw stałej no­

w e drogi m ocarstw ow ego rozw oju i na sze­

rokie szlaki m orskie chcem y R zeczpospolitą w yprow adzić.

O we cele ogólne, istotne dla bytu i przyszło­

ści Państwa, oraz ow e cele lokalne, tak nie­

zm iernie w ażne dla jego rozwoju, nie m ogą się z sobą kłócić, nie m ogą się w zajem nie w yklu­

czać, m uszą się w zajem nie z sobą uzupełniać, C hcę dać praktyczny przykład, jak ow ą zgod­

ność, celów i zadań ogólnych obozu naszego, tudzież celów i zadań lokalnych w codziennej praktyce życia pojm uję.

M am do dyspozycji kredyty dla kupiectw a czy rzem iosła pom orskiego.

Sam je w ydobyłem i w yżebrałem , m am ła­

two zrozum iałą i ludzką pokusę przyznania tych kredytów tylko ludziom w łasnego' obozu poli­

tycznego, bow iem w edług m ego m niem ania i w e­

dług m ego sum ienia, oni w łaśnie dobrze i sku­

tecznie przyszłej Polsce służą.

C zyniąc tak będę w zgodzie z ogólnem i za­

daniam i i założeniam i w łasnego obozu ideowego.

A le oto chw ieje się tutaj na Pom orzu i w y­

m aga pom ocy w arsztat pracy człow ieka, który m a m ocno w bite w głow ę ćw ieki partyjne, który nie w aha się głosić, iż nie m a ani w iary ani za­

ufania do dróg, jakie obóz m ój w skazuje.

Czy m am tego człowieka zostaw ić bez po­

m ocy, czy m am patrzyć obojętnie, iż na opróż­

nione przezeń m iejsce w ejdzie... ten trzeci?

Czy nie m uszą tutaj przew ażyć w łaśnie ow e lokalne naszego obozu cele i zadania?

To też nie zdziw iło Panów zapewne, iż w jednym ze sw oich w ywiadów bardzo m ocno pod­

kreśliłem , iż obojętnem jest dla m nie, jakie kto m a przekonania polityczne, a zważam tylko na to, jaki kto z m ych przekonań czyni użytek.

Zdaw ałoby się, iż idąc do pracy z takiem i w łaśnie zasadam i, w inniśm y się byli tutaj w ła­

śnie na Pom orzu spotkać z natychm iastow em ludności m iejscow ej w spółdziałaniem , bow iem w istocie rzeczy w spólne cele nas łączą i w spólne m am y zadania,

(4)

S t r .

4 „GŁOS

W Ą B R Z E S K I” N r . 8 1 — —

WALKA Z POLITYCZNĄ OBŁUDĄ I POLI- TYCZNEM FARYZEUSZOSTWEM.

A le j a k w s p o m n i a łe m p o p r z e d n i o , p r z e d n a ­ m i p r z y s z ł a n a t ą z i e m i ę z g r a j a s z a l b ie r z y p o l i­

t y c z n y c h , k t ó r a d o s k o n a l e w y c z u ł a l u d u t u t e j­

s z e g o s ł a b o s t k i i w ła ś c i w o ś c i.

Z g r a n e p o l i ty c z n i e , w y ś w ie c h t a n e m o r a l n ie i z d y s k r e d y t o w a n e g d z i e i n d z ie j t y p y z p o d c ie m ­ n e j g w i a z d y p r z y b r a ł y s i ę t u t a j w o r n a t y c n ó t i z a s a d ( k a to l ic k i c h , w p r o p o r c e i p i ó r o p u s z e i- d e a ł ó w n a r o d o w y c h , a d o w s p ó ł p r a c y z n im i, s t a n ę ły z a k u te , w z a ja d ł o ś c i p a r ty j n e j s k o s t n i a ­ ł e i z n i e p r a w i o n e , g ł o w y p a r t y k u la r n y c h w ie l­

k o ś c i p o l i ty c z n y c h .

I o t o r o z g r a ł a s i ę r a z j e s z c z e o d w i e c z n a w a l­

k a p r a w d y z o b ł u d ą , p o w t ó r z y ła s i ę h i s to r j a o f a r y z e u s z a c h .

B o w ie m c h o ć s ł u ż b ę i d e a ło m n a r o d o w y m l u ­ d z i e c i g ł o s z ą , g o t o w i s ą k a ż d ą p r a c ę , d l a d o ­ b r a P a ń s tw a i n a r o d u p o d j ę t ą , r o z b i ć , j e ś l i n i e m a o n a i c h p a r ty j n y m i n t e r e s o m s ł u ż y ć .

B o c h o ć g ł o s ic i e l a m i i s z e r m i e r z a m i z a s a d C h r y s t u s o w y c h s i ę m ie n ią ,

ZAPOMNIELI, IŻ MIŁOŚĆ JEST TEJ WIARY PODSTAWĄ, A NIENAWIŚĆ SIEJĄ I SZCZE­

PIĄ.

D la s w o ic h c i a s n y c h i m a r n y c h c e l ó w , d l a i n te r e s ó w k l ik i , g o t o w i s ą z w r o g i e m t u ta j w ła ­ ś n ie , n a t e j z a g r o ż o n e j z ie m i w s p ó ł d z i a ła ć , a r e ­ n e g a t ó w n a w y b it n e s t a n o w i s k o w s w y m o b o z i e p o w o ł u j ą .

C ó ż m ie li ś m y c z y n i ć ? J a k ż e p o r o z u m i e ć s i ę z t ą l u d n o ś c ią i p r z e k o n a ć ją , ż e b e z e c n ie i b e z - c e r e m o n j a ln i e j e s t o s z u k i w a n a , j a k u d o w o d n ić , iż o w i n a z e b r a n ia c h n a r o d o w y c h i k a to l ic k ic h r e f e r a t y i p o u c z e n i a w y g ł a s z a j ą c y ,,i n s p e k t o ­ r z y " t o s ą t y p y a ż n a z b y t z n a n e g d z i e i n d z ie j i w ie lo k r o t n ie t a m ... b i t e p o t w a r z y ,

T o t e ż w p i e r w s z y m o k r e s ie s w e j p r a c y j e ź ­ d z i k a p r a l I , B r y g a d y p o P o m o r z u , j a k b y f r a n ­ c i s z k a n i n c z y i n n y m is j o n a r z z p e w n e g o r o d z a ­ ju j a k b y m is j a m i p o l it y c z n e m i, m ó w i ą c l u d n o ś c i , c z e m j e s t R z ą d M a r s z a łk a i c z e g o c h c e w P o l­

s c e d o k o n a ć .

D o p i e r o p o r o k u u d a j e s ię s t w o r z y ć w s p ó l ­ n y m w y s ił k i e m p r z e k o n a n e g o ju ż i u ś w ia d o m io ­ n e g o g r o n a o s ó b p i e r w s z y p o w a ż n y , u c z c i w i e i n i e z a l e ż n i e p r a g n ą c y s p e ł n i a ć s w ą r o l ę p u b li ­ c y s t y c z n ą , o r g a n p r a s o w y .

R o z r a s t a j ą s i ę z d n i a n a d z ie li n a s z e w y d a w ­ n i c tw a — p o w s t a j ą n o w e o d b i t k i, z w ię k s z a j ą s i ę s z e r e g i l u d z i s z u k a j ą c y c h p r a w d y i c h c ą c y c h p r a w d z ie s ł u ż y ć .

A le z b y t m o c n y j e s z c z e , z b y t z a s i e d z i a ł y j e s t o b ó z f a r y z e u s z y !

N ie w y s ta r c z a j ą a r g u m e n t y , n i e w y s t a r c z a j ą z p o d s e r c a w z i ę t e , n a j u c z c iw ie j z w a ż o n e i o b ­ m y ś l o n e s ł o w a .

T r z e b a t ę l u d n o ś ć n i e c o z b y t w o ln o m y ś l ą c ą , p r z e k o n a ć f a k t a m i .

ZACZYNAMY STOSOWAĆ METODĘ KON­

FRONTACJI,

m e t o d ę p r z y ł a p y w a n i a f a łs z u i o b ł u d y n a g o ­ r ą c y m u c z y n k u , w ie r z ą c , iż t o w ł a ś n i e p r z e k o ­ n a b y ć m o ż e i z r z u c i b i e l m o z o c z u o k ł a m a n y m i o b a ł a m u c o n y m .

P r z y p o m i n a m K o le g o m , iż o k o ł o p ó ł to r a r o ­ k u t e m u c z c ig o d n y , s i w o w ło s y i z a s łu ż o n y K s . S e n a t o r B o lt p u b l i c z n i e o g ł o s ił , w y p r ó b o w a n y m s w e g o o b o z u z w y c z a j e m , s z e r e g , p r z e c i w k o w o ­ j e w o d z ie p o m o r s k i e m u , n i e p r a w d z iw y c h i n i e ­ u c z c i w y c h z a r z u t ó w .

S p o d z i e w a n o s i ę , iż j a k d o t ą d b y w a ł o , w o ­ j e w o d a w y to c z y s p r a w ę s ą d o w ą , o b r o n ę o b e j­

m ie i d o b r z e n a n i e j z a r o b i d r u g i s e n a t o r p . m e ­ c e n a s O s s o w s k i , z a p a d n ą t a k i e c z y i n n e w y r o k i , a le w c i ą g u t r z e c h l a t , p o p r z e z w s z y s t k i e i n s ta n ­ c je , m o ż n a b ę d z i e , n i e k r ę p u j ą c s i ę a n i p r a w d ą , a n i u c z c iw o ś c ią , w y p is y w a ć s ą ż n is t e s m a k o w i te i w e d l e u p o d o b a n i a s k o n s t r u o w a n e s p r a w o z d a ­ n i a p r a s o w e .

T y m c z a s e m k u z d u m i e n i u z a r ó w n o z w o l e n ­ n i k ó w j a k i p r z e c i w n i k ó w , w o je w o d a o d p o w i e ­ d z i a ł c z c ig o d n e m u , z a s ł u ż o n e m u i s i w o w ł o s e m u k s . s e n a t o r o w i B o lt o w i , p e ł n y m n a l e ż n e j k u r tu ­ a z j i l i s t e m o t w a r t y m , s t w i e r d z a j ą c p u n k t p o p u n k c i e z k a p r a ls k ą p r o s t o tą n i e p r a w d z i w o ś ć p o d n i e s i o n y c h z a r z u t ó w i d o m a g a ją c s i ę b a r d z o u p r z e j m ie w i m i ę d o b r y c h o b y c z a j ó w w ż y c iu p u b l i c z n e m , p o p a r c i a i c h f a k ta m i i n a z w i s k a m i , a lb o t e ż o d w o ł a n ia .

Z a s k o c z o n y t ą n i e p r a k ty k o w a n ą , a p r z e c ie ż b a r d z o p r o s t ą i l o g ic z n ą m e to d ą p o s t ę p o w a n i a , k s , s e n a to r B o l t w y k r ę c i ł s i ę o d d a n i a d o w o ­ d ó w p r a w d y t e g o , c o w ła s n e m i m i e n i e m i n a ­ z w is k i e m o g ł o s i ł i p o d p is a ł.

I m y ś l ę p r o s z ę P a n ó w , iż w n i e je d n e j , n a j­

b a r d z ie j z a k u t e j g ł o w ie r o z w i d n ił o s i ę p o d ó w ­ c z a s , a n i e s z c z ę s n y , o b a ł a m u c o n y t a k i c z ł o w i e k z r o z u m i a ł w r e s z c ie i p r z e k o n a ł s i ę , ż e c z c ig o ­ d n y , z a s łu ż o n y i s i w o w ł o s y k s .s e n a to r B o l t c a ł­

k i e m p o p r o s t u s k ł a m a ł .

Z a c y t u ję d r u g i p r z y k ł a d . S t a l iś m y n i e d a w n o w o b l i c z u w y b o r ó w , a n i e z m ie r n ie w a ż n ą , d l a k a ż d e g o u c z c i w i e m y ś lą c e g o P o l a k a z r o z u m i a ł ą s p r a w ą , b y ł a k o n i e c z n o ś ć u t r z y m a n i a w s z y s t k ic h m a n d a tó w , t u t a j w ł a ś n i e n a P o m o r z u , w p o l - s k i e m r ę k u ,

R z u c i l iś m y p r z e to h a s ło w s p ó ln e g o f r o n t u p o l s k ie g o , n i e s t a w ia j ą c ż a d n y c h z n a s z e j s t r o ­ n y , j e ś li c h o d z i o p r z y d z i a ł m a n d a tó w , w y m a ­ g a ń .

C h c ie li ś m y t y lk o , a b y d o z w o lo n o l u d n o ś c i w m y ś l je j p r z e k o n a ń , w m y ś l je j t r a d y c j i, p ó j ś ć r a z e m d o u r n y w y b o r c z e j i w y b r a ć j a k o s w y c h p r z e d s t a w i c i e li n i e im p o r to w a n y c h , z a w o d o w y c h m a c h e r ó w p o l i t y c z n y c h , a le w ła ś n ie z p o ś r ó d s i e b i e , s w o ic h w ł a s n y c h , s o b i e d o b r z e z n a j o ­ m y c h l u d z i p r a c y , l u d z i i s to t n i e z P o m o r z e m z w i ą z a n y c h .

P r z y c iś n i ę ty d o m o r u o b ó z O b łu d y N a r o d o ­ w e j w ił s i ę w o w y c h p e r t r a k ta c j a c h j a k p a d a l e c i w r e s z c ie w y c o f a ł s i ę z u k ł a d ó w , z r y w a j ą c d l a m a r n y c h i n te r e s ó w k l i k i n a t y m w ł a ś n i e t e r e ­ n i e , k t ó r y c a ł a E u r o p a t a k b a c z n ie o b s e r w u j e , p o r o z u m i e n i e w s z y s tk i c h g r u p p o l i ty c z n y c h p o l­

s k i c h .

ROZBILI JEDNOŚĆ NARODOWĄ WŁAŚNIE OWI GŁOSICIELE OBRONY INTERESÓW NA­

RODOWYCH

I z n ó w j a k s ą d z ę , r o z ś w i e t li ło s i ę w n i e je d ­ n e j, ć w i e k a m i p a r ty j n e m i m o c n o z a b i te j g ł o w ie .

P r o s z ę K o l e g ó w , o w ą m e t o d ę k o n f r o n t a c ji , ó w s y s t e m p r z y ła p y w a n i a n a t l e w y d a r z e ń d n i a c o d z i e n n e g o , f a łs z u i o b ł u d y n a g o r ą c y m u c z y n ­ k u , m u s i m y k o n t y n u o w a ć d a l e j .

M u s im y m i e ć n i e o g r a n i c z o n ą d o b r ą w o lę i c ie r p l iw o ś ć w s t o s u n k u d o t e j l u d n o ś c i, k t ó r a j e s z c z e n i e p r z e j r z a ła , b o l a d a d z i e ń s p a d n i e je j ł u s k a z o c z u .

A le w j e d n y m w y p a d k u w y r o z u m i a ł o ś ć n a ­ s z a b ę d z ie m ia ła s w ó j k r e s i g r a n i c e .

U z n a je m y j a k o z ł o k o n i e c z n e , iż m y s t a r s z e , w n i e w o li w y c h o w a n e i r ó ź n e m i d r o g a m i i d ą c e k u P o l s c e p o k o l e n i e , s k ł ó c e n i j e s t e ś m y i r o z b i­

c i.

T a k c z y i n a c z e j r o z s tr z y g n ie m y m i ę d z y s o b ą t e s p o r y i z o s t a w i m y P o l s k ę d o b r z e u r z ą d z o n ą d z i e c io m n a s z y m .

Ale nie chcemy i nie pozwolimy, aby w słońcu wolności wzrastające młode, nowe i lepsze, daj Boże, od nas pokolenie, zatruwa­

ne było jadem i chorobą rozterki, która jest naszym udziałem.

N i e w o ln o n a m j e s t t e g o u c z y n ić , n i e w o ln o n a m n a t o p o z w o l ić , b o j a k i ż r a c h u n e k z d a l ib y ś ­ m y t y m k o l e g o m n a s z y m k t ó r y m n a d S t y r e m i S t o c h o d e m p i a s e k p r z y s y p a ł o e z y ? !

N ie d z iw im y s i ę i n i c z e g o i n n e g o n i e s p o d z i e ­ w a m y s i ę o d w s z y s t k ic h t , z w . i n s p e k t o r ó w i k o n t r o le r ó w O b o z u W a r c h o ls t w a P o l s k i e g o , b o p ł a c ą c k i lk a s e t z ł o t y c h d r o ż e j , m o g l ib y ś m y t y c h p a n ó w m ie ć n a u s ł u g a c h s w o j e j p r a c y .

A le g d y r o z z u c h w a l o n y i r o z b a ł a m u c o n y j a ­ k i ś t a m p r o w in c j o n a ln y a p te k a r z , m i s t r z k r a w i e c ­ k i c z y m e c e n a s , t a k a c z y i n n a , w y k s z ta ł c o n a n a p a r ty j n e j g a z e t c e , p o li ty k u j ą c a p a n i u s i a , u l e g a ­ j ą p o k u s i e p a t r o n o w a n i a o w y m p r ó b o m w p r o ­ w a d z a n i a z a m ę t u d o d u s z i s e r c m ł o d y c h — p r z e s t r z e g a m , n i e c h w i e d z ą , iż r o z p o c z y n a ją z ł ą i n i e b e z p i e c z n ą z a b a w ę , k t ó r a s i ę m o ż e ź l e d l a n i c h s k o ń c z y ć .

Z n a jd z ie m y w y r o z u m ia ł o ś ć , z n a jd z ie m y s e r c e d l a t e j o b a ła m u c o n e j i p o d h e c o w a n e j p r z e z n i c h m ło d z i e ż y , a le n i e b ę d z ie m y p o b ł a ż l iw i d l a t y c h , k t ó r z y t ę m ł o d z ie ż , c h o ć b y n a w e t b e z z ł e j w o li, a l e p r z e z g ł u p o t ę , z n ie p r a w i a j ą !

M ł o d z i e ż y z m a r n o w a ć i w y k o s z l a w i ć n i e p o ­ z w o li m y i t u ta j s i ę n a w e t n a s z a p o b ł a ż l i w o ś ć

k o ń c z y . ( d . c . n .)

Krwawe£rozruchy bezrobotnych w Chełmnie.

W p i ą t e k o k o ł o g o d z . 1 5 - t e j p o p o ł u ­ d n i u t ł u m , l i c z ą c y k i l k a s e t o s ó b , n a t u ­ r a l n i e w o t o c z e n i u g a p i ó w , z j a w i ł s i ę n a R y n k u m i e j s k i m w C h e ł m n ie , d o m a g a ją c s i ę o d b u r m i s t r z a m i a s t a w y p ł a c e n i a z a ­ s i ł k ó w w g o t ó w c e , p r z y j ę c i a d o p r a c y i t . d .

P o l i c j a b y ł a z m u s z o n a u ż y ć p r z e c i w d e m o n s t r a n t o m g a z ó w ł z a w i ą c y c h . G d y i t o n i e p o s k u t k o w a ł o , a t ł u m p o d n i e c o ­ n y u s ił o w a ł r o z b r o i ć p o l i c j ę , o b r z u c a j ą c j ą w d a l s z y m c i ą g u k a m i e n i a m i ,

p o l i c j a b y ł a z m u s z o n a u ż y ć b r o n i p a l n e j.

Z c h w i l ą , g d y p o d k o m i s a r z p o l ic j i G r a c z y k z o s t a ł c i ę ż k o r a n i o n y w r ę k ę , a j e d e n z p o l ic j a n t ó w z o s ta ł z r a n i o n y k a ­ m i e n i e m w g ł o w ę a i n n y w n o g ę , o d d z i a ł p o l i c j i , z ł o ż o n y z a l e d w i e z 6 p o s t e r u n ­ k o w y c h , p o b e z s k u t e c z n e m o s t r z e ż e n i u t ł u m u w i d z i a ł s i ę z m u s z o n y m < u ż y ć w o - b r o n i e w ł a s n e j b r o n i n a l n e j , w s k u t e k c z e g o

z a b it y z o s t a ł j e d e n z d e m o n s tr a n t ó w , B o l e s ł a w R a d z ie j e w s k i , a k i l k u m a n i f e ­ s t a n t ó w o d n i o s ł o l e k k i e r a n y .

P o t y c h s t r z a ł a c h m a n i f e s ta n c i w p i e r w s z e j c h w i l i s i ę r o z b i e g l i , l e c z w k r ó t c e z n o w u z a j ę l i g r o ź n ą p o s t a w ę w o b e c p o l ic j i, c o z m u s ił o w ł a d z e d o w e z w a n i a z s ą s i e d n i c h p o s t e r u n k ó w o d d z i a ł ó w p o ­ l i c j i , k t ó r e p r z y b y ły o k o ł o g o d z , 2 0 - t e j n a m i e j s c e z a j ś ć .

B e z u ż y c ia b r o n i t ł u m z o s t a ł r o z p r o ­ s z o n y i w i e c z o r e m o k o ł o g o d z . 2 2 - g i e j n a m i e ś c i e z a p a n o w a ł z u p e łn y s p o k ó j .

Znowu pożar

Zgliszcza w Mokrymlesie.

M o k r y ia s p o d G o l u b i e m . ( W i a d , w ł.) W u b i e g ły m t y g o d n i u w y b u c h ł p o ż a r u g o s p o d a r z a J a n a R e s z c z y ń s k ie g o .

P a s t w ą p o ż a r u , k t ó r y w y b u c h ł o d i - s k r y w c z a s i e k r y c i a d a c h ó d p a p ą , p a - d ł y : s t o d o ł a , c h l e w , m ł o c k a r k a , p o w ó z - k i , s a n i e o r a z i n n e s p r z ę t y g o s p o d a r c z e . Z ż y w e g o i n w e n t a r z a s p a li ły s i ę 3 ś w i­

n i e o r a z k i l k a n a ś c i e k u r .

S t r a t y p o w s t a ł e p r z e z p o ż a r w y n o s z ą p r z e s z ł o 2 7 .0 0 0 z ł . , k t ó r e p o k r y j e u b e z ­ p i e c z e n ie .

— o —

A D A M K R E C H O W I E C K I.

SZARY WILK

5 8 V ( C i ą g d a l s z y ) .’

I z n o w u t r a c i ła z m y s ły . Z r y w a ł a s ię c z a s e m , k r z y c z ą c :

— P a n i d z i e ! ... l u b l e ż a ł a z i m n a , b l a d a , j a k m a r tw a . Z a c h o r z a ł a c i ę ż k o , a g d y p o d ł u g i e j w a l c e z c h o r o ­ b ą , m ł o d o ś ć o d n i o s ł a z w y c i ę s t w o i M a r t a p r z y to m n e p o d ­ n i o s ł a o c z y , z a w a r ł a je w n e t z n o w u , b o je j s ię z d a ł o , ż e t o , c o u j r z a ł a , s n e m b y ł o t y l k o .

L e ż a ł a n a m i ę k k ie m ł o ż u , o k r y t a j e d w a b n e m i o s ł o ­ n a m i , w k o m n a c i e w s p a n i a ł e j , j a k i e j n i g d y , n a w e t w n a j ­ p i ę k n i e j s z y c h s n a c h , n i e w i d z i a ł a .

P o c h w i l i z n o w u o t w o r z y ł a o c z y i u j r z a ł a p r z y s o ­ b i e k l ę c z ą c ą A g a t ę z e w z r c k e m u t k w io n y m w j e j z b l a d ł e o b l i c z e . B i e d n a p i a s t u n k a p o s t a r z a ł a s ię o l a t k i l k a , a w y c h u d ł a t a k , j a k b y s a m a c i ę ż k ą n i e m o c p r z e b y ł a .

— M a t k o ! m a t k o ! — z a w o ł a ł a M a r t a , o b i e r ę c e z a ­ r z u c a j ą c je j n a s z y j ę , — j e s t e ś p r z y m n i e , t o d o b r z e ! ...

I u k r y ł a t w a r z w je j o b j ę c iu , j a k b y z r e s z t ą n i c w i ­ d z i e ć , a n i w i e d z i e ć n i e c h c i a ł a .

P r z y s z e d ł j e d n a k m o m e n t, w k t ó r y m m u s ia ł a d o w i e ­ d z i e ć s ię o w s z y s tk i e m . O p o w ie d z i a ł a j e j t e d y A g a t a , w ś r ó d ł e z r z e w n y c h , j a k o w ó w c z a s , g d y d o w o j e w o d y w e z w a n ą z o s t a ła , r z e k ł o n j e j :

— C a ł ą c z ę ś ć z a m c z y s k a , n o w o u r z ą d z o n ą , o d d a j ę M a r c i e ... K a z a ł e m p i ę k n i e p r z y o z d o b ić k o m n a ty , w k t ó ­ r y c h o n a z t o b ą m i e s z k a ć b ę d z i e ... B y l e b y ś c i e z a o b r ę b t e j c z ę ś c i z a m k u n i e w y c h o d z i ł y n i g d y . M u r e m j e s t o d ­ d z i e l o n a , a k t o b y t e n m u r p r z e k r o c z y ł — z g i n i e !

M a r t a , s łu c h a ją c , w o d z ił a z a c h w y c o n e m i o c z y m a d o k o ł a i p o j ą ć n i e m o g ł a , c o s i ę z n i ą s t a ło . W s z ę d z i e , g d z i e r z u c i ł a s p o j r z e n ie m , l ś n i ą c e z ł o t o i j e d w a b i e ,

a k s a m i t y i k o b i e r c e . A ż j ą o c z y b o l a ł y o d w i d o k u t y c h w s p a n ia ł o ś c i , k t ó r y m n a z w y d a ć n i e u m i a ł a .

— T o d l a m n i e ? — p o w t a r z a ł a , — w s z y s t k o t o d l a m n i e ?

I p r z y p o m n ia ł y s ię j e j z n o w u b a ś n i e o w e , d a w n o s ł y s z a n e , o z a c z a r o w a n y c h k s i ę ż n i c z k a c h i p a ł a c a c h w s p a n i a ł y c h . C i e s z y ł y j ą t e p i ę k n o ś c i , j a k i e w o k ó ł s i e ­ b i e w i d z ia ł a , a k t ó r e p i e ś c i ł y w z r o k j e j i d u s z ę ; b y ­ ł a b y s i ę n i e m i r a d o w a ł a j a k d z i e c k o , l e c z z a r a z e m d z i w n y o g a r n i a ł j ą s m u te k .

— M a t k o ! — w o ł a ł a z n ó w , j a k d a w n i e j , d o A - g a t y , — t o m j a t e r a z p e w n i e t a k z a c z a r o w a n a , j a k o w a p i ę k n a !

'A g a t a p o r u s z y ł a s i ę ż y w o .

— N i e z w i j m i ę j u ż m a t k ą ! — r z e k ł a , i g ł o s j e j z ł a m a ł s i ę w p i e r s i.

— D l a c z e g o n i e m a m c i ę t a k z w a ć ? — z z a d z i ­ w i e n ie m s p y ta ł a M a r t a .

. — B o ś t y j u ż t e r a z n i e m o j a ! ... — d o k o ń c z y ł a A g a t a , o d w r a c a j ą c t w a r z z a la n ą ł z a m i , — t e r a z r o ­ d z i c e m t w o i m j e s t p a n z a m k u — w o j e w o d a B o r k o w ic ! J e g o m a s z t a k z w a ć , g d y p r z y j d z i e . . . t a k k a z a ł !

M a r t a o t w o r z y ł a s z e r o k o p r z e r a ż e n i a p e ł n e o c z y .

— O n r o d z ic e m m o i m ? ... o n ... p a n !

U w i e r z y ć t e m u n i e m o g ł a . W i a d o m o ś ć t a s p a d ł a n a n i ą , j a k p o n o w n e n i e s z c z ę ś c i e . N i e c h c i a ł a j u ż n a n i c p a t r z e ć i n i c z e m s ię c i e s z y ć i o m a l z n o w u n i e z a c h o r z a ł a z r o z p a c z y .

— T o b y ć n i e m o ż e ... — s z e p t a ł a z b l a d ł e m i u s t y ,

— o n p a n ... n i e r o d z i c ! 1

A ż j ą A g a t a s a m a u s p o k a j a ć z a c z ę ł a , o p o w i a d a j ą c , j a k o t e n p a n , k t ó r y j ą t a k i m s t r a c h e m n a p e łn i a ł , b y ł d o b r y i c z u ły d l a n i e j

— P o c a ł y c h n o c a c h — m ó w ił a , — c z u w a ł t u r a ­ z e m z e m n ą p r z y t o b ie , g d y ś z a c h o r z a ł a . . . S i e d z i a ł n i e ­ r u c h o m y i j e n o w p a t r y w a ł s i ę w c i e b ie , o d d e c h u s ł u ­ c h a j ą c . R o d z i c o n t w ó j , b o c i ę m i ł u j e ... W i d z ą c t w o j ą d l a m n i e s k ł o n n o ś ć , p r z y r z e k ł, j a k o m n i e n i g d y n i e

o d d a l i o d c i e b i e ... S ł u g ą c i t e r a z b ę d ę , n i e m a t k g i .. a l e b ę d ę z t o b ą ! ...

I p ł a k a ł y o b i e , n i e w y m o w n y c z u ją c s m u t e k , ż e w o l i w o j e w o d y p o d d a ć s i ę m u s z ą .

G d y p o r a z p i e r w s z y p o t e m u j r z a ł a M a r t a w c h o ­ d z ą c e g o d o j e j k o m n a t y t e g o , k t ó r e g o o d t ą d r o d z i c e m z w a ć m i a ła , o p a n o w a ł j ą l ę k d a w n y , a m o ż e j e s z c z e s t o k r o ć w i ę k s z y . W s t r o j n i e p r z y o d z i a n a s z a t y , k t ó r e j e j A g a t a p r z y n io s ł a , o s u n ę ł a s i ę p r z e d w o j e w o d ą n a k o l a n a , n i e m o g ą c z n i e ś ć w z r o k u , k t ó r y j e j t w a r z p a ­ l i ł , p r z e n i k a ł d u s z ę , j a k o s t r z e ż e l a z a . O n j ą p o d n i ó s ł , w r a m i o n a w z i ą ł i p r z e m a w i a ł c i c h o , ł a g o d n i e , M a r t a s ł y s z a ł a b r z m i e n i e , n i e r o z u m i a ł a s ł ó w , j e n o c i ą g ł e w z r o k j e g o c z u ł a n a s o b ie , j a k b r z e m ię .

O d t ą d p r z y c h o d z i ł c z ę s t o , c o d z i e n n i e n i e m a l . S i a ­ d a ł n a p r z e c i w n i e j i p a t r z a ł m i l c z ą c , c h m u r n o . Z a ­ p a l a ł y s ię w ó w c z a s b ł y s k i w j e g o o c z a c h k r w a w e , — z d a w a ł o s ię c z a s e m , i ż r z u c i s i ę n a n i ą i z d u s i t o Z a -<

l ę k n io n c d z i e w c z ę , k t ó r e d r ż a ł o p o d s i łą t e g o w z r o k u i w o b e c t e j g w a ł t o w n o ś c i d z i k i e j. C z a s e m z n ó w p r z e ­ m a w ia ł d o n i e j s t ł u m i o n y m g ł o s e m , k t ó r y m i a ł c h w i ­ l a m i t a k c z u ły d ź w i ę k , j a k b y z n i e p o r u s z o n e j d o t ą d g ł ę b i d u s z y p o c h o d z i ł , a w ó w c z a s M a r t a z w o l n a p o d ­ n o s i ł a g ł o w ę i o s t r o ż n e r z u c a ł a n a w o j e w o d ę s p o j r z e ­ n i e , l u b u c z y ł a s i ę o d p o w ia d a ć m u c i c h e m i , u r y w a n e - m i s ł o w y . L ę k u w s z a k ż e d ł u g o p r z e m ó c n i e m o g ł a ; ' g d y w o j e w o d a w c h o d z i ł , s e r c e u d e r z a ło j e j w p i e r s i , j a k m ł o t e m i n a g l e b i ć p r z e s t a w a ł o ; o d d e c h z a m i e r a ł , j a k b y w p r z e c z u c i u , i ż s r o g i e n i e b e z p i e c z e ń s t w o z n i m r a z e m w c h o d z ił o ; — g d y j ą o p u s z c z a ł , o d z y s k iw a ł a d o p i e r o w ó w c z a s p r z y to m n o ś ć i s w o b o d ę .

N i e r a z c z u ł a i n s t y n k te m , m i m o w o l i , j a k w d u s z y j e g o z r y w a ł a s i ę g w a ł to w n a b u r z a . G ł o s w o j e w o d y s t a w a ł s ię n a ó w c z a s u r y w a n y , t w a r d y , s ł o w a w y ­ b i e g a ł y n a u s t a n i e d o m ó w i o n e , j a k b y w s tr z y m y w a n e p r z e m o c ą , r a m i o n a w y p r ę ż a ł y s i ę k u n i e j,J b y j ą p o r w a ć

i u n i e ś ć ... !

( C i ą g d a l s z y n a s tą p i /J

Cytaty

Powiązane dokumenty

podczas kąpania się w rzece Działdówce utopił się 26 letni ro­.

To też nie będziemy uciekać się do gorących słów, oddając pod osąd publiczny zachowanie się tych czyn­.. ników politycznych, których pieniac- two zaprowadziło d oporwania

Powtórzmy zatem: — w Anglji każdy 15-y, w Niemczech i Stanach Zjednoczonych każdy 16-y obywmtel jest bez pracy i środków do życia. Natomiast w Polsce -- wypada jeden

szy. Z m niejszenie w ydatków * państw o- w7ych nietylko przyczynia się do u- trzym ania rów now agi budżetow ej, która jest kardynalną zasadą gospo­. darki państw ow ej,

padkach nieprzew idzianych, przy w strzym aniu przedsiębiorstw a, złożenia pracy, przerw ania kom unikacji, abonent nie m a praw a tądać pozaterininowych dostarczeń gazety, iub

na dostarczenie m ieszkań dla bezdom nych w inien być czerpany fundusz z podatku od lokali, gdyż tak ie jest przezna­. czenie tego

Nadmienia się, że po rozpoczęciu nowego roku szkolnego nowi uczniowie- rzemieślnicy muszą być jak dotychczas do szkoły meldowani coprawda, do na­. uki szkolnej dopuszczeni

padkach nieprzew idzianych, przy w strzym aniu przedsiębiorstw a, złożenia pracy, przerw ania kom unikacji, abonent nie m a praw a iądaó pozaterm lnow ych dostarczeń