• Nie Znaleziono Wyników

Wyżywienie żołnierza na froncie - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wyżywienie żołnierza na froncie - Lucjan Ważny - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

LUCJAN WAŻNY

ur. 1921; Żółkiewka

Miejsce i czas wydarzeń II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, walki na froncie, wyżywienie na froncie

Wyżywienie żołnierza na froncie

Ginęło dużo tych żołnierzy, którzy dostarczali żywność. Bo na wojnie rano dostawałem tak: 90 deko chleba, 5 deko cukru i 5 deko konserwy mięsnej, która nazywała się swinaja tuszonka, ale pod spodem był napis „Made in USA”. Czyli były amerykańskie konserwy, tylko z napisem rosyjskim. 5 deko takiej tłustej konserwy, które już później nam obrzydły, bo to bardzo tłuste było. 5 deko. I to było tyle. I kawę.

Czarną kawę. I to było na cały dzień plus jeden posiłek gorący w ciągu dnia. To musiał być. Co to było? Jakaś zupa, zwykle to był jakiś krupnik. Okropne to było.

Szczególnie jak kiedyś przyprowadzili do batalionu stado baranów. I oni gotowali te barany, nie były pieczone, tylko w kotle gotowane. To okropna taka zupa była. Ale jak człowiek głodny to zje wszystko. I raz w ciągu dnia musieliśmy dostać posiłek gorący.

I przynosili go żołnierze w termosach. Tych żołnierzy, którzy donosili żywność, dużo ginęło. Ale tak być musiało, żołnierz musiał mieć jakoś jeść. Ale to był głód. Razowy chleb, bo to było 90 deko tego chleba, niezbyt dobrego. I na froncie 100 gram wódki.

Ale to w pierwszej linii jak się było. Jak się schodziło z frontu to się nie dostawało.

100 gram. To oczywiście było po to, żeby opanować strach. Bo pierwsza linia jest wtedy, kiedy jest się blisko nieprzyjaciela. Pierwsza linia. Czyli, że jest się na otwartym terenie, czy w okopie, czy w ziemiance, ale jeżeli nieprzyjaciel jest najwyżej kilkaset metrów ode mnie. A jeszcze było i tak, że był i kilkadziesiąt metrów. Czyli tuż, tuż. Tak. To jest pierwsza linia bojowa. A ci chłopcy, którzy przynosili żywność, rzeczywiście ginęli. To oni się czołgali, to nie to, że tam szedł. Trzeba było się przeczołgać, a to był duży ciężar na plecach. Ale tak było.

(2)

Data i miejsce nagrania 2012-05-10, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętam, na 3-go Maja i na mojej ulicy w budynku Kolei Państwowych był sklep w suterenie, gdzie sprzedawali ten chleb na kartki. No to ja zwykle byłam delegowana

Tylko adres to był jednostka taka i taka, ale nie można było nazwy powiedzieć, na wojnie to była tajemnica, nazwa jednostki.. Ale poczta funkcjonowała

Stawiało się w dzień zasłony dymne, żeby można było się podczołgać pod bunkier.. Niemcy się bili jak

Gimnazjum przenieśli, bo tamta szkoła po prostu okazała się za mała, ale to był świetny budynek, bardzo dobry.. I

To się stary rozpłakał, objął mnie i powiedział: „Ja was bardzo wszystkich kochałem”. Nowicki

I jeszcze pamiętam, że nocą na granicy paliła się swastyka z żarówek, ale to po stronie niemieckiej, bo to była tuż tuż granica.. I my woziliśmy tam ziemię na

Ja już wróciłem wtedy do Lublina, bo ojciec nam kazał wracać tutaj, bo tu przecież było to gospodarstwo, trzeba było jakoś żyć, był ogromny ogród, z tego cała rodzina żyła

O tej porze mama wołała mnie na obiad, bo obiad jadało się o dwunastej.. Czekam, ale nikt mnie