SPolŁTMaFY
POŚWIECONY WYŁĄCZNIE WYCHOWANIU FIZYCZNEMU MŁODZIEŻY I SPRAWOM ROZWOJU SPORTU W WOJEWÓDZTWIE LUBELSKIEM.
Redaktor i Wydawca:
Augustyn Paszkowski Cena 50 groszy. Redakcja i Administracja:
Lublin, O r li 3. Telefon 100.
Ni> 13.
Lublin, Niedziela 14 grudnia 1924 r. Rok I.•wy’
l-szy KONKURS STRZELANIA DO GOŁĘBI i T A L E R Z Y K ^ ^ *
w L U B L I N I E .
U c z e s t n i c y i g o ś c i e .
NASTĘPNY (14) Ns „LUBELSKIEGO TYGODNIKA
SPORTOWEGO" POŚWIĘCIMY S O K O LS TW U .
Str. 2 LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY Ne 13,
ŁOWIECTWO POLSKIE.
Ubogiej naszej literatarze łowieckiej przy była obecnie cenna praca inż. Wiesława Kraw
czyńskiego.*) Ma ona tę szczególną wartość, że jest poniekąd jedynem dziełem polskiem, do- stosowanem do powojennego stanu naszego łowiectwa i że z tego właśnie stanowiska roz
patruje poszczególne zagadnienia. Zamiłowany myśliwy znajdzie tu dokładną charakterystykę całej naszej fauny łowieckiej, nie wyłączając nawet okazów zupełnie rzadkich lub nawet ta
kich. które wyginęły doszczętnie.
Stosownie do przyjętego podziału p. Kraw
czyński rozróżnia zwierzynę grubą i drobną, a w następstwie tego łowy na grubego zwierza i polowanie na drobną zwięrzynę. Do pierwszej kategorji należy zaliczyć z ssakó w jako zwie
rzynę płową: żubra, łosia, jelenia, daniela, sar
nę, kozicę, niedźwiedzia, wilka, dzika, rysia, świ
staka i bobra. Z ptaków gruba zwierzyna to:
głuszec, dcop, żóraw, łabędź, i orzeł przedni.
Drobną zwierzynę tworzą następujące ssaki i ptaki: zając, królik, żbik, lis, borsuk, wydra, ku
na, tchórz, łasica, oraz bażant, ciętrzew, jastrzą- bek, kuropatwa, przepiórka, dzika gęś, dzika kaczka, słonka, bekas kszyk i bekas dubelt.
Oprócz tego istnieje jeszcze inne ptactwo, na które nie urządza się umyślnego polowania, lecz strzela się je przygodnie, a mianowicie: gołąb grzywacz gołąb siniak, turkawka, kwiczoł, drozd- paszkot, kulon, bojownik-bataljon, czajka, łyska, kurka wodna i perkoz.
Każdemu z wyliczonych zwierząt autor po
święca szczegółową monografię, określając do
kładnie znamiona charakteryskyczne, o b y c z a- j e, sposoby hodowli i rodzaje polowania. Wy
licza najgroźniejszych nieprzyjaciół i najniebez
pieczniejsze choroby. Przy każdej sposobności wyjawia tajemnice kunsztu łowieckiego, uczy znajomości kniei i pola, obserwowania przyrody, zwraca uwagę na konieczność zdawania sobie sprawy z kierunku wiatru, dokładnie opisuje wa
runki, w jakich zwierzyna najlepiej się rozmna
ża i wciąż kładzie nacisk na to, że myśliwy nie może, zwłaszcza w czasach dzisiejszych, tępić w sposób bezmyślny zwierzynę, ale ochraniać ją i polować na nią w sposób racjonalny. Stawia bardzo wysoko etykę i honor myśliwski. Przy tej sposobności pada niejedna uwaga zapra
wiona cierpką ironją pod adresem pospolitych fuszerów, którym chodzi raczej o wypuszczeniejak największej ilości nabojów, a nie o prawdziwą rozkosz łowiecką.
„Wielu młodych myśliwych — pisze on np.
bagatelizuje regułę strzelania do dzików kulą i sypie im kilkadziesiąt ziarnek ołowiu, niebacząc na skutki. Na kilkakrotne interpelacje w tym kierunku spotkałem się z odpowiedzią, że „śru-
*) Inż Wiesław Krawczyński. Ł o w i e c t w o Przewodnik dla leśników zawodowych i amatorów m y
śliwych.
tern łatwiej trafić", albo że „nie posiadam ku li". Zwolennikom pierwszej teorji odpowiem, że najłatwiej trafić śrutem w szerokie wrota sto
doły, a nemrodom drugiego kałibru doradzę, aby polowaii na sójki albo na króliki. Nie
pewny strzał śrutem - to ubliżenie własnej myśliwskiej godności, kaleczenie zwierza, od
dawanie go na pastwę drapieżników, wypłasza
nie z kniei, a w rezultacie cuś gorszego, niż ha
niebne pudło".
Takie stanowisko zapewnia pracy inżyn.
Krawczyńskiego odpowiedni poziom i w cza
sach, kiedy łowiectwo stało się sportem mocno zdemokratyzowanym, spopalaryzowanie tego pięknego dzieła będzie równoznaczne z przeni
kaniem zasad pożytecznych i rozwijaniem praw
dziwych dążności łowieckich. Posiadamy bo
wiem dzisiaj, zwłaszcza na kresach wschodnich, olbrzymie obszary gdzie poluje k a ż d y , kto ma ku temu o c h o t ę i zdrowe nogi. Poluje się zaś bardzo rozmaicie, niezawsze nawet prze
strzegając kalendarza myśliwskiego, który i tak nie jest ostatnim wyrazem kultury, łowieckiej.
To też zwierzyna, która posiada tam nieraz ide
alne tereny topnieje z dniem każdym. Im wię
cej zaś posiadać będziemy myśliwych prawdzi
wie zamiłowanych i hodowców, tern lepiej przedstawiać się będzie stan naszego zwierzo- stanu.
Dobrą stroną „Łowiectwa" jest także i to, że autor posługuje się bardzo poprawnym ję zykiem myśliwskim, a czyni to świadomie, pra
gnąc „rozpowszechnić nomenklaturę myśliwską
— rzadko dotąd albo niewłaściwie stosowaną, względnie dać impuls do urabiania nowych, odpowiednich wyrażeń, takich, których nam brak dotychczas, abyśmy co rychlej ustalić mo
gli czystą polską poprawnę gwarę łowiecko- myśliwską” .
We wstępie w swojej pracy p. Krawczyń
ski dał niezmiernie interesujący skrót historji łowiectwa w Polsce, która była zawsze krainą, słynną nie tylko z obfitości zwierza, ale i z wy
sokiej umiejętności myśliwskiej. Pod tym względem przewyższała nieraz całą Europę.
Mieliśmy przecież specjalistów do sprawowania tego rodzaju obowiązków, z łowczym, jako u- rzędnikiem koronnym na czele. Niemal każdy z panów polskich utrzymywał własnym sum
ptem łowczych, podłowczych, n a d ło w n ik ó w , polowników strzelców, dojeżdżaczów ptaszników, sokolniczych, bażantarników, zwierników, stano- wniczych, objezdników, osaczników, szczwa- czów, siatniczych, kotłowych, psiarczyków, i t. d. Kiedy Henryk Walezy przybył z Francji do Krakowa, przywiózł ze sobą, wytresowane jastrzębie, okazało się jednak, że w kraju zna
lazł nietylko wielką ilość doskonale „ułożonych” , ale w sokolnikach królewskich bez porównanie lepiej ułożone sokoły.
Ns 13, LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY Str. 3.
O obfitości zwierza w Polsce niech świad
czy następujący wyjątek z pracy W. Spausty :
„Na pamiętnym a świetnym wjeździe w Łucku 1429 roku, gdzie Witold miał ofiarować cesarzowi niemieckiemu róg owego zwierza, którego ongi Giedymin ubił na Górze Swento- roga, musiała zaimponować obcym przybyszom moc zwierzyny, jakiej dostarczano codziennie na przyjęcie dostojników i niezliczonej świty dworaków. Po 100 żubrów, 100 łozi, i 100 dzi
ków dostarczano dziennie, powiada Stryjkowski z czego okazuje się, jak znaczną ilość zwie
rza chowały ówczes
ne knieje, a w szcze
gólności, jaka moc żubrów musiała za
mieszkiwać podów
czas jeszcze puszcze” . W roku 1752 za króla Augusta III na jednem polowaniu w Puszczy Białowieskiej ubito 42 żubry, a w tern jedenaście oka
załych byków. Sama królowa położyła tru
pem 20 napędzonych sztuk. Na pamiątkę tych łowów polecił król postawić w No
wej Białowieży obe
lisk kamienny, na którym wyryto naz
wiska obecnych goś
ci, starszej służby, liczbę ogólną i wagę poszczególnych oka
zów
I nic dziwnego, Polska była terenem idealnym dla zwierza.
Bogata różnorodność tarenu tworzyła ideal
ne ostoje dla każdego rodzaju z w ie r z y- n y. Dopiero z cza
sem wzrost rolnictwa, wyręb lasów, osusza
nie bagien, ulepszona
broń myśliwska sprawiały, że dzicz malała. Naj
większe jednak spustoszenie poczyniła wielka wojna europejska. Zniknął wtedy na zawsze żubr, a niedźwiedź i łoś należą dzisiaj do nie
słychanie rzadkich zjawisk. Rozmiar spustosze
nia jest potworny, jeśli uprzytomnimy sobie, że w dniu wybuchu wojny zwierzostan Puszczy Białowiejskiej wynosił 16.000 z w ie r z a , a w tern 500 sztuk s a m y c h żubrów. W lecie 1915 go padła pierwsza hekatomba, kiedy co
fający się żołnierze rosyjscy poczęli zabijać kró
lewskie sztuki. Później zaś przyszli Niemcy, którzy w kraju podbitym nie liczyli się z niczem i często polowali nie z potrzeby, lecz z b e z m y ś ln e g o o k r u c ie ń s t w a . Wprawdzie
Konkurs strzelania do gołębi w Lublinie.
talerzyków
P. Henryk Chełmicki, mistrz m. Lublina na 1924
wydano potem specjalną ustawę łowiecką, ale ilość żubrów stopniała już do jednej trzeciej.
„Ostatni akt tragedji żubrzej — pisze- p.
Krawczyński — rozpoczął się po opuszczeniu Białowierzy przez zoiganizowane władze woj
skowe niemieckie Maruderzy i samopas cho
dzące bandy żołnierskie r o z p o c z ę ły teraz do spółki z chłopami okolicznymi, z kłórych każdy miał, rzecz naturalna, karabin, systema
tyczną rzeź zwierzyny Opowiadano mi, że w drugiej połowie lutego i w marcu 1919 roku opanowała puszczę tak dzika, bezustanna i ha
łaśliwa strzelanina, l l
ze w tern znaczeniu łym przewodnikiem
że niebezpiecznie było wyjść drogą do lasu, gdyż łatwo było do
stać jakąś zbłąkają- cych się wszędzie kul.
Królewski zwierz, na wpół oswojony, nie potrafił ucieczką w dalsze okolice rato
wać swego życia, więc marł od kuli zbójcy, kręcąc się wkoło po znanych sobie ostę
pach do których się przyzwyczaił".
Ale mimo pot
wornych strat, które przyniosła wojna ma
rny dziś w Polsce jeszcze dość zwierzy
ny.
Są okolice na Pińszczyźnie i Biało
rusi, gdzie chmury porywających się ka
czek zaciemniająsłoń- ce na błotach pory
wają się lotne be
kasy i ociężałe dub
lety, w litewskich rojstach można po
lować z wyźłem na niezliczone stada cie
trzewi, w Karpatach i w Puszczy Biało
wieskiej grają na wios
nę olbrzymie cietrzewie, rozmnożyli się niesły
chanie wilki, nie brak dzików, posiadamy wspaniałe rykowiska jeleni, a Poznańskie, Ma
łopolska, Mazowsze i Pomorze roją się od.
zajęcy i kuropatw.
Należy tylko rozpocząć akcję w kierunku podtrzymania tego zwierzostanu i zapewnienia mu należytej opieki. Jeszcze raz powtarzamy,
„Łowiectwo” jest doskona- i doradcą.
St. Dz.
Str. 4. LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY Nb 13.
I działalnofri Polskiego Tow. łowietkiego
w Warszawie.
Polskie T o w arzy stw o Ł ow ieckie, chcąc um ożliw ić tak m łodzieży, jak i starszym nau- u k ę strzelania, otw o rzy ło strzelnicę. S trz e la nie odbyw a się z k arabinów jed n o strzało w y ch , b a rd z o precyzyjnie ostrzelanych oraz au to m a
tów w hali krytej; oddalenie stanow iska od celow nika w ynosi 33 m etrów .
Wyniki stopniowe od dnia oddania strzel
nicy do użytku t. j od 20 sierpnia 1924 r-
D yr. Ś w iderski . . Z aleski Kazim ierz
23 27
34 30
36 49
49 35
50 54
51 54
53 54
54 54 58 M aciejew ski A leks. . 28 36 38 46 49 50 51 52 54 K rzyżanow ski Józef 21 28 36 47 49 50 52 54 57 Iew icki K arol . . 23 26 38 43 45 47 49 50 52 Janicki S tan isław 28 34 38 41 42 43 48 52 52 Lenartow icz [ózef 716 23 36 40 41 41 42 48 O stro w sk i A lek san d er 29 30 32 34 37i38 40 41 44 C zuprykow ski S tefan 26 34 38 45 4648 50 61 52 C yw iński Stefan . . 16 21 22 26 30 32 32 34 36 Cichowski E ugenjusz 7 14 17 18 21 23 24 24 26 Buyno Ludw ik . . 19 31 32 34 35 38 39 42 44 Jansiełkow ski S tanisł. 9 12 14 17 28 32 38 40 45 D om anierski Janusz 27 35 46 47 48 50 52 53 54 R ichalski Je rz y . . 17 21 24 35 41 43 47 — —
F akt, że strzelnica znajduje się w centrum m iasta, przyczynił się w ybitnie do w zrostu frekw encji m łodzieży ćw iczącej, k tó ra p rz e d staw ia się im ponująco w stosunku do p ierw szego dziesiątka dni po otw orzeniu strzelnicy.
O d 20 sierpnia do 23 sierpnia b. r . strzelali praw ie w yłącznie starsi; od 25 sie rp nia m łodzież, pow oli zapełnia szranki, a od p o łow y w rześnia do dnia dzisiejszego na o d danych np. 1200 strz a łó w dziennie, lwia częś.ć bo 900— 1000 p rzy p a d a na m łodzież.
Poziom strzelania, m im o, że je s t to tylko narazie strzelanie do tarcz stałych, w zrósł nadzw yczajnie, o czem najlepiej zaśw iadczy um ieszczona tabelka.
A czkolw iek strzelanie do tarczy nie daje żadnej innej realnej korzyści, ja k tarczę p o dziuraw ioną mniej lub więcej, niech każdy, kto przestąpi próg strzelnicy, stara się w zbu
dzić w sobie jak n ajw ięk sze zainteresow anie dla tei w łaśnie tarczy, do której w odpow ied
niej chwili danem mu je s t oddać serję strz a łów ; niechaj natęży zm ysł w zroku, a przez to
odbierając silniejsze w rażenie będzie miał w znacznej części zapew niony trafny strzał.
Podczas oddaw ania serji (10) strzałów , trzeba popracow ać w tym kierunku i oddać się poza przyjem nością strzału także intensyw nej pracy, n ag ro d ą której będzie dziesięć dziur w czar
nym polu tarczy.
Kto do tego dojdzie, będzie m ógł „wal- FEUCJAN STERBA.
f \ jednak „coś“ je s t
— Z kochanym Kazikiem mym starym i wiernym przyjacielem, wybraliśmy się na wie
czorny „przelot” kaczek.
„Ciąg" miał być bardzo dobry—jak przy
najmniej zapewiano nas u państwa „ O ', gdzieśmy w gościnie przez dni kilka bawili.
Zaopatrzeni w potężną ilość naboi śmier
cionośnych czasami, z rozmaitemi uwagami i przestrogami jak na teren poleski, wybrali
śmy się za jasny dzień jeszcze. Gdy doszliśmy do sławnej przelotami grobelki nad Horyniem, zaczęło się gwałtownie ściemniać. Po chwili, blada, olbrzymia tarcza zaczęła wyłaniać się na nieboskłonie — ogromnością tarczy byłem zdu
miony — to — pełny księżyc zaczął wychylać majestatycznie swą pucułowata buzię i jął się ciekawie przypatrywać naszym nocnym godom myśliwskim.
— Staliśmy zdała od siebie w odległości jakich stu kroków; wprawdzie stosunkowo jesień była jeszcze wczesną lecz było coraz ciemniej i chłodniej.
Zauważyłem z boku jakiś wielki cień po
suwający się dosyć wolno, była to jakaś od
miana purhacza — płynął majestatycznie, zato
czył krąg w powietrzu posunął się w stronę mego przyjaciela i zawisł nad nim tuż nad
głową. — Kazik nie strzelał, gdyż słyszał już
„jak kaczki ciągną” :
Siedzę i zaczynam marznąć—nagle z dala usłyszałem tak dobrze znany i przyjemny po
świst skrzydeł si,-zi, si,-zi, si,-zi, w rzeczy
wistości ciągnęła jakaś potężna gromadka lecz ciągnęła bardzo wysoko; po chwili , puml pum!” Ach ten Kazik, ma zawsze szczęście ale mimo to pomyślałem że miałem możność także wystrzelić i wielka „krzyżówka” leżała tuż obok moich stóp. Stałem już przez dłuższę chwilę i nic — Kazik w międzyczasie jeszcze parę razy wystrzelił—a ja nic — chciałem więc wracać do domu zmarzłem już naprawdę, lecz Kazik zastrzegł się, że on da sygnał, kiedy do domu będziemy mieli wracać!
Znużony bezcelowym czekaniem, gdyż moim zdaniem już ani jedna kaczka nie po
leci, zacząłem z nudów uważniej przypatrywać się widnokręgowi, który wprawdzie co do wielkości był bardzo ograniczony lecz nie mało był piękny.
Srebrne wody Horynia, łączącego się z licznymi odnogami tworzyły piękne jasne ta- felki. otaczając zaś pobrzeżne krzaki wikliny i lasy, tworzyły czarny prawie łan: znudzony czekaniem nasyciłem się do syta pięknym widokiem i już bezmyślnie patrzyłem w je den punkt, zwrok mój zatrzymał się na jednej małej tafelce lśniącej wody i po chwili miałem złudzenie, że jestem w „zim ie" „na sadzawce*
Xs 13. LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY” Str. 5.
czyć" o żeton lub nygrodę na konkursach, jakie Komitet strzelnic wprowadzi w nieda
lekiej przyszłości, po ukończeniu robót wew
nętrznych, których celem zabezpieczenie hali przed zimnem i ustawienie pieców, tak ażeby strzelanie odbywać się mogło w zimnie w jak- najlepszych warunkach.
Frekwencje zwiększają się stale o czem świadczy ilość wystrzelonych kul: .
Od 2O.VII — l.IX — 300 sztuk; od 1,1X
— 1O.IX—7.400 sztuk; od 1O.IX—8.400 sztuk;
od 20.IX—29.IX 12.200 sztuk.
Jak się dowiadujemy w Lublinie T-wo Łowieckie nosi się z zamiarem urządzenia po
dobnej strzelnicy.
W dniu 30 b. m. odbywały się drugie z rzędu zawody z broni małokalibrowej na dystans 36 m. Tarcze, które uprzednio miały tylko 7 pól — obecnie są więcej zbliżone do olimpijskich bo posiadają 10 pól — jednak są odpowiednio zmniejszone,
Trzydziestu zawodników na standzie—to ilość na Warszawę trochę zamala. Zawodnicy strzelają po 60 tarcz w dowolnym czasie mię
dzy poszczególnemi tarczami.
Obliczenie i suma 3 najlepszych tarcz.
Najlepszemi strzelcami II konkursu okazali się 1) Maciejewski Aleks. 264 na możliwych 300.
2) Łaszkiewicz Ant. 264, (gorszy o 2 punkty w szeregu 4-ch tarcz), 3) Krzyżanowski Z. 253.
Zwycięzcy otrzymali z rąk prezesa p. Słon- czyńskiego pamiątkowe żetony.
Zwycięzca p. Maciejewski ma za sobą już kilka nieprzeciętnych wyników między in- nemi w r. 1920 pierwsze miejsce w Dywizjo
nie. Obecnie wobec bardzo nieregularnego treningu miewa wyniki słabsze jednak jak na nasze stosunki bardzo dobre.
Z A M O Ś Ć .
Stktia myiliwska przy „W . K. S. Za m o S f.
Oficerska sekcja myśliwska przy „W. K. S.
Zamość" rozpoczęta swój „myśliwski żywot"
w roku 1923, Już pierwszy rok istnienia sekcji, wykazał znaczne zainteresowanie się tym tak miłym i pełnym wrażeń, a nieuprawianym przez większą część naszych oficerów sportem.
Świądczy o tern napływ członków, których li
czba doszła do 27-u. Pułkownik Fabrycy, d-ca 3 dyw. piechoty Leg., jako prezes sekcji dzięki umiejętnemu kierownictwu zorganizował wię
kszość polowań, których w bieżącym roku było około dwunastu, a o których „stugębna głosi fama” , że dała bardzo poważne wyniki w ilości i jakości upolowanej zwierzyny. Do
kładnych statystycznych danych przytoczyć nie mogę, ponieważ młodociany krewki (tak przy
— na jednej z dobrze znanych mi polanek;
tafle wodne tworzyły w mej wyobraźni — płaty śniegu — szczyty zaś drzew i krzaków oświe
tlane matową strugą światła księżyca — zdały mi się być śnieżone, uczucie zimna i wy
iskrzone niebo umacniały w tern złudzeniu.
— Wrażenie to halucynacyjne, że je tak nazwę — trwało przez kilka minut, dopiero po chwili gdy już zacząłem się niepokoić — gdy przetarłem kilkakrotnie oczy, ustąpiło—-widzia
łem znowu tylko wodę i drzewa.
— O jak bardzo pragnąłem by w tej chwili i Kazik mógł choć na krótką chwilę uledz temu złudzeniu.
— Po chwili spojrzałem na zegarek było w rzeczywistości już późno — „chyba na ranny przelot nie będziemy czekali" zawołałem i po
wlokłem się ociężały w kierunku Kazika — zastałem go w pozycji siedzącej z wybałuszo
nymi ślepiami, i patrzył on w srebrne tafle wody Horynia „Idziemy do domu?" — „Nie przeszkadzaj” — odrzekł Kazik, „miałem przed chwilą bajeczne złudzenie, zdawało mi się, że jestem w pełnej zimie - woda była dla mnie śniegiem” ... „Kazik! Na prawdę, a ja przed chwilą miałem podobne złodzenie i tak pragną
łem byś to odczuł co i ja odczułem". —
„Wiesz a jednak coś jest" i wdaliśmy się w dłu
gą dysputę, w czasie której opowiedział mi Kazik naprawdę interesujące zdarzenie — które jeszcze dobitniej przekonało mię, że jest dużo
takich różnych „coś", które dla nas niezupełnie jeszcze są wytłumaczalne.
— „Wiesz" zaczął Kazik— „Zeszłego roku, otrzymałem zaproszenie na polowanie do naj
starszego brata w „G ” na Polesiu — ładny ob
szar coś około 8.000 dziesięcin lasu; wprost z uniwerku kopnąłem się do niego — przyje- jechałem na dwa dni przed polowaniem — by się trochę nacieszyć życiem na łonie ro
dzinnym.
Wszyscy w domu byli mi ogromnie radzi, lecz osobiście tak się do strzelby paliłem, że nie mogłem spokojnie w domu usiedzieć więc poprosiłem brata by się nie gniewał i pozwolił mi po śniadaniu, pobaraszkować sobie troszkę po najbliższej dworowi okolicy.
Nadzwyczajnym myśliwym nie jestem lecz strzelam dosyć dobrze, wziąłem więc dubel
tówkę, kilkanaście ładunków, gwizdnąłem na sławnego Ajaksa I poszedłem w pole wyobraź sobie, strzeliłem coś 8 czy 9 razy — i same
„p udła” .
Strzelbę miałem własną i pierwszorzędne ładunki; ujemnym wynikiem cało popołudnio
wej eskapady, byłem wysoce niezadowolony;
na dodatek wracając do domu przez sad, zer
wał mi się lis z pod nóg nazak i do tego
„koła" również dwukrotnie spudłowałem a do
dać trzeba, że niemym świadkiem tej rzeczy była moja bratowa, która z okna widziła mój niefortunny popis. Teraz byłem już wściekły.
Str. 6. LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY” Xs 13.
puszczam) sekretarz, miast piórem uwiecznić ttium fy myśliwskiej sekcji —sam albo polował, albo o polowaniu myślał lub wreście śnił o niem. Tyle z tradycji ustnej ubiegłego sezonu.
Rok bieżący zaczyna się pod znakiem po
prawy dotychczasowych usterek. Dnia 28.IX b. r.
walne zebranie członków załatwia sprawę orga
nizacji polowań, ustanawia opracowanie statutu, wybiera zarząd; komisję rewizyjną, ustala koszta dzierżaw i sprawy dzierżawienia nowych tere
nów.—Statut załatwiono. Wskład zarządu wcho
dzą: prezes pan pułkownik Fabrycy, wiceprezes major Lipiński, sekretarz i skarbnik por. Na- deński. Gospodarz kpt. Kamiński; jako zastępcy kpt. Bezeka i por. Gawdzik Członkami sekcji (ogółem 29) są przeważnie oficerowie garnizo
nu zamojskiego, dalej tomaszowskiego, oficero
wie rezerwy i cywilni panowie. Sekcja może , pochlubić siędoboiem strzelców, gdyż przeciętnie 80 proc, strzałów na polowaniu, to strzały śmier- telnne dla rozmaitych lisów, zajęcy i t. p. — f l zdarzają się polowania, gdzie co strzał to trup,
— gdzie nadaremno pytać o pudło. Nie można tego przypisywać ślamazarności zwie
rzyny, ani ospałości tylko i jedynie sprawność strzelców. Każdy pamięta jaka chmura zasępiła czoło prezesa, gdy usłyszał, że jeden z panów cywilnych strzelał do siedzącego (i to dość da
leko zająca). Pamiętamy również jego słowa, że myśliwy i gentelman musi dać zającowi równe szanse, które właśnie daje przez trudność
strzału szybko biegnącego celu. Co do terenu, to sekcja posiada obecnie około 30 tysięcy mórg. Opłata za teren karty łowieckie i broń jest dość znaczna, co w przyszłym roku na sku
tek miesięcznych składek prowadzonych przez cały rok odpadnie zupełnie. — Na posiedzeniu Zarządu 18.X b. r. postanowiono zorganizować hodowlę kuropatw w Zamościu. Inicjatywa pię
kna, aby tylko jaknajprędzej wprowadzona była w czyn. Polowania odbywają się obecnie na podstawie z góry ułożonego planu, którego ściśle sekcja przestrzega.
Dzięki obecnemu sekretarzowi, który, (jak sądzę) jest przeciwieństwem poprzednika, gdyż jest poważny (może zdarzyło mu się jakie nie
szczęście z dubeltówką) i mało poluje, a dużo pisze — mogę podać wyniki dotychczasowych polowań obecnego sezonu:
1 polow . w Kornelówce, 8 strzelców zabi
to 7 zajęcy i 3 kuropatwy. Szczęśliwymi strzelcami byli: pułków. Fabrycy 1 zając, 2 ku
ropatwy, major Lipiński 1 zając, 1 kuropatwa, por. Gawdzik 3 zające, pan Sumowski 2 zające.
2 polow . w Tomaszowie, 8 strzelów zabi
to 16 zajęcy, pułk. Fabrycy 1 zając, kpt. Berek 4 zające, pan Karpiński 3 zające, pan Szok 2 zające, pan Sukiennicki 1 zając, kpt. Kamiński 1 zając, pułk. Długodorski 2 zające, por. Fry- dlewicz 2 zające.
3 polow. w Rozdołach, 13 strzelców zabito 3 lisy 7 zajęcy, pan Zelażnicki 1 lis, T zając, Brat zobaczywszy moją rzadką minę —
domyślał się powodu mej wściekłości, poklepał mnie tylko po ramieniu z zapewnieniem, że pojutrze „się odbije". Bratowa moja, wesoła niewiasta wprawdzie przy kolacji nie zapyty
wała o moje trofea — lecz z jej przezornie we
sołych ocząt wyczytałem, że wie dobrze i o in nych pudłach mojej dzisiejszej ekskapady.
Po chwili otwierają się drzwi i wchodzi nasz stary gajowy „D anyło'. Brat miał mu dać dyspozycje przygotowawcze do polowania.
Danyło nie widział mnie ,uż parę lat — oczki jego prześwidrowały mnie na wylot: po chwili wyrzekł powoli „ot polowanie budę do
bre, bo nasz panycz prijichał” . Ucieszyłem się bardzo, że mnie starowina poznał — był on bo
wiem mym pierwszym mentorem myśliwskim i wtajemniczał mnie w arkana zakonu Sw.
Huberta.
— Po chwili mina Danyło nieco zrzedła i ze strachem i nieśmiałością zapytał, czy to przypadkiem ja dziś po śniadaniu nie strzela
łem na „łu g u ” . Po potwierdzeniu, że to ja, Danyło padł mi do kolan i „Oj, panoczku, przepraszaju ja Was — ale ja Waszu fuzju za
m ówił” dalej prosił by się na niego nie gnie
wać bo on był pewny, że to może jakiś kłu
sownik, bo on sam wiedział dobrze, że „nasz pan" t. j. mój brat urządza polowanie dopiero za dwa dni, a że .nasz pan" sam nigdy nie poluje i że on o moim przyjeździe nic nie wiedział.
Faktem tym byłem zaskoczony a jeszcze więcej tern co stary Danyło zrobił — bo wy
szedł z pokoju i po chwili wrócił z jakimś skórzanym woreczkiem, pełnym jakiegoś ziel ska, myślałem że stary wyszedł po swój kop- ciuch z tytoniem t.j. samorodnym lecz okazało się zupełnie coś innego. Daneyło porwał moją dubeltówkę zaparzył w szklance to zielsko, któ
re przyniósł i coś pod nosem mamrocząc od
warem tym przepłukał mi lufy mojej dubel
tówki.
Oddając mi strzelbę jeszcze coś szeptał i zapewnił mnie, że strzelba moja jest już odmówiona i że teraz już „dobrze będzie strzelać"!
— Co się starego nie naprosiłem by mi zdradził swoją tajemnicę, ale na próżno, odpo
wiadał mi tylko ciągle, że „panoczku” , to już tak u nas w rodzie było i tylko w rodzie zo
stanie". Cóż ty na to, i znowu jakieś niewy- tłomaczalne „coś".
Na polowaniu w rzeczywistości odbiłem się za swoje „pudła" strzelałem na prawdę fenomenalnie — zostałem „kró le m ’1 polowania i zabiłem pierwszego w mojem życiu łosia.
Tuczyn, 1924 r.
„LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY”
Ks 13.
pułk. Fabrycy 2 zające, major Lipiński 1 zając, por. Habina 1 zając, por. Frydlewicz 2 zające, kpt. Bezek 1 zając, pan Gródecki 1 zając.
4 polow. w Tomaszowie 13 strzelców za
bito 1 lisa i 4 zające, major Lipiński 1 lis, por.
Habina 1 zając, pan sędzia Rozmus 1 zając i 2 panów cywilnych gości po 1-ym zającu,
Niewielka ilość upolowanej zwierzyny świadczy o braku zwierzyny na skutek nad
miernie rozwiniętego kłusownictwa, które wo
bec nielicznej służby leśnej jest plagą zwierzy
ny okolicznej. Na ostatniem posiedzeniu m i
mo licznej naganki widziano ogółem 1 lisa i 7 zajęcy, z czego 1 lis i 4 zajace padły, a 2 za jące widziano w polu na więlką odległość.
Wobec tak słabej ochrony zwierzyny nad chodzą prawdziwych myśliwych smutne reflek
sje, że trzeba będzie wkrótce powiesić strzel
by na kołku, lub strzelać dla wprawy do wron, pozostawiając niedobitki chronione ustawą, lecz nieodpowiednią, bo nieliczną strażą leśną, do wytępienia kłusowników.
Habina Albin.
KONKURS S TR ZE LA N IA
(do gołębi i talerzyków).
Jak pisaliśmy w N° 12 „Lub. Tyg.
Sport." Lubelskie Towarzystwo Łowieckie w porozumieniu z Lubelskim Wojewódzkim Kołem Sportowo-Hodowlanym urządziło w dniu 3 b. m. na placu wyścigowym konkursowe, strzelanie do gołębi i talerzy
ków.
Sędziami byli P.P.: Eugenjusz Frie- man. prezes Lub. T-wa Łow., Adam hr.
Komorowski-Suffczyński i Feliks Moska- lewski.
W strzelaniu wzięło udział oprócz członków T-wa Łow. wielu zamiejscowych myśliwych. Strzelano od godz 10 m. 30 rano do g. 5 m. 30 popoł. Do konkursu stanęło 15 strzelających. Ogółem rozegra
no 5 pulek do gołębi i 1-ną do talerzy
ków. W championacie wzięło udział 14 strzelających, o tytuł mistrza m. Lublina walczyli pp. Henryk Chełmicki (z Płockie
go) i Kazimierz Drecki. mając po 10 go
łębi. Przy ostatecznej rozgrywce tytuł mistrza zdobył p. Henryk Chełmicki, bijąc przeciwnika dubletami. Dystans— 25 m et
rów, barage— 1 metr.
P u la druga. Nagrody T-wa Łowiec
kiego, dystans— 28 mtr. barage— 1 mtr., udział brało 15 strzelających.
Str. 7.
I nagrodę (nesseser podróżny) zdobył p. Wojciech Kołaczkowski, mając 7 gołębi.
II— (torba myśliwska) — p. Jan Koź- mian, mając 6 gołębi.
P ula trzecia. Nagrody pieniężne, dy
stans— 28 metrów, barage 1 metr, uczest
ników— 9-ciu.
I nagrodę (160 zł.) zdobył p. Adam Rakowski, mając 7 gołębi.
Il-gą (60 zł.)— p. Jan Gerlicz, mając 6 gołębi.
P ula czw arta. Nagrody pieniężne, dystans— 28 metrów, barage — 1 metr, uczestników 12-tu.
I nagrodę (180 zł.) p. Henryk Cheł
micki, mając 6 gołębi.
Il-gą— (60 zł.)— p. Kazimierz Drecki, mając 5 gołębi.
P ula p ią ta . Nagrody T-wa Łowiec- kiegc, dystans— 28 mtr., barage— 1 mtr., uczestników— 13-tu.
I — (srebrna papierośnica i 90 zł.) zdobył p. Jan Gerlicz, mając 12 gołębi.
II- gą — (laska i 40 zł.— p. Wojciech Kołaczkowski, mając 11 gołębi.
W strze laniu do talerzyków wzięło udział 13 uczestników, dystans — 15 metrów, nagrody pieniężne:
I — nagrodę (95 zł.) zdobył p. Ka
zimierz Drecki, mając trafnych 73 proc.
II gą — (36 zł.)— p. Stanisław baron Rosenwerth, mając trafnych 66 proc.
III- cią — bardzo wybitny procent (60 proc.) zdobyli pp. Adam Rakowski i Jan Gerlicz.
Ogółem zabito przeszło 350 gołębi i strzelano do 200 talerzyków.
ji P IŁ K A N O Ż N A .
i w w Y w w w w Y W Y y w w w w y w w w i r W A R S Z A W A .
29.XI.24.
W. T. C. O rka n 6 1 (3:0).
Zawody o przejście do kl. A. W. I'- C.
w najlepszym składzie z Wąsowiczem II spro
wadzonym specjalnie ze Lwowa, zaś Orkan bez zdyskwalifikowanych swych najlepszych graczy Koca, Zbyszewskiego i chorego Kem
py. Cała gra nudnie i ospale prowadzona przez obie drużyny za wyjątkiem pierwszych 15 minut.
S tr.8 . „LU B ELSKI TYGODNIK SPORTOWY” Ks 13.
Orkan po strzeleniu trzech bramek dał za wygraną i od tego czasu W. T. C. stale przeważa podwyższając rezultat do pól tuzina.
Honorową bramkę uzyskuje Orkan z rzu
tu karnego przez Korngolda ll. Gospodarze wygrali zasłużenie przewyższając ciężkich i mało ruchliwych graczy Orkanu szybkością i ofiarnością. Bramki dla W. '1'. C. zdobyli:
Wąsowicz II 3, Nowacki 2 i Koch 1. W yróż
niali się z W. T. C. Badawski, Porlmutfeu i Sochacki z Orkanu obrońca Szymanowicz, Słomiński i Korngold II. Publiczności 1000 osób. Sędzia kpt. Loth.
W. T. C. — Orkan 1:0 (10).
3O.X1.24.
Boisko Skry. Rewanż gry sobotniej wy
grywa powtórnie W. T. G. przechodząc defini
tywnie do kl. A na miejsce opróżnione przez A. Z. S. Gra prowadzona w żywym tempie przyniosła widzom wiele emocji, gdyż tak jak i W.T.C. miały moc „murowanych pozycji do wykorzystania, jedynie niezdecydowanie na
pastników obu drużyn przyniosło w rezultacie tak mały wynik. Orkan grał ofiarnie jednak ostro, czem sobie na wynik zasłużył. Jedyną bramką w sposób efektowny strzelił W ąso
wicz II. Skład nowego członka A klasy nastę
pujący: Olewski, Wilbik, Badowski, Domagal
ski, Porlmutter, Fakt, Hermanowicz, Nowacki, Koch, Wąsowicz II i Sochacki.
P< goń — Simmering 1:0.
W Wiedniu 7 b. m. odbył się mecz Sim
mering—Pogoń. Wynik 1:0 (0:0) na niekorzyść Pogoni. Gra była bardzo ładna, Simmering uzyskał bramkę w 15 minucie w drugiej poło
wie gry z rzutu karnego. Publiczność stawiła się nie licznie z powodu ulewy. Grano dwie połowy po 35 minut. Sędziował p. Pregew bardzo dobrze. W Pogoni wyróżniała się do
brą grą prawa pomoc, obrona i bramkarz.
Pogoń — Haknach 2 :2 .
Mecz 8X11 Pogoni z Hakoahem zakończy się wynikiem 2:2 2 :2 ). Bramkę dla Pogoni uzyskał w 14 ej minucie Szabkiewicz, w 28 ej minucie Bacz. Gra była bardzo ostra, jakgdyby chodziło o mistrzostwo. Cała drużyna polska grała bez zarzutu, szczególnie w drugiej poło
wie at-k Pogoni nie dał przejść Hakoahowi do ofenzywy. Publiczności zebrało się prz szło 6.000.
>
■ *X X X X X X X X X X Z 'K O L A R S T W O .
VO,yxXX< , x * z \ X X Z X X X X X J
Na m o to c y k lu w św iat. W dniu 27 ub.
miesiąca ze Lwowa wyruszyli pp. Dubieński i Grzeczyński, Członkowie „Pogoni” i LT.K. i M.
na motocyklu „Indiana" z wózkiem w podróż po świecie. Śmiałkowie mają objechać Wiedeń, Rzym, przez Genuę do Lizbony, następnie o- krętem do Algeru; brzegami Afryki do Kairo;
nad Nilem do Sundanu, a następnie do Adenu;
okrętem do Bombaju przez Indje, Chiny, Ja- ponję, okrętem do S Francisco, do New-Jorku i okrętem do Anglji.
Na wykonanie tej marszrutry potrzeba około 6 miesięcy. Poważne trudności sprawia
ją materjały ssące, czy wszędzie będą mogli dostać. W każdym bądź radzie podróż ta jest ryzykowna, a czy wypełnią obietnicę około czerwca dowiemy się od nich samych.
I Konkurs strzelania do gołębi i talerzyków w Lublinie.
Fot. Radiłkowski, Zawadzki i S-ka.
P Jan Gerlicz i P. Wojciech Kołaczkowski.
„ N owa ZIEMIA LUBELSKA"
LUBLIN, UL. KOŚCIUSZKI 8. TELEFON 3
NAJSTARSZY I NAJPOCZYTNIEJSZY DZIENNIK W WOJEW. LUBELSKIEM.
Nb 13. LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY” Str. 9.
t
K R O N I K A1
«r*****r*vvv*vvv»vvv*vv***v*w**vv
1
IX O lim pjada. Następne Igrzyska O lim pijskie wyznaczone zostały w Amsterdamie (1928). Tymczasem jest wiele prawdopodobień
stwa, że Igrzyska nie odbędą się w Holadji lecz w Ameryce. Holenderski Komitet Olim-
I Konkurs strzelania do gołębi i talerzyków w Lublinie.
Fot. Radzikowski, Zawadzki i S-ka
P. Jan Koźmian.
pijski natrafił na kilka przeszkód wielkiej wagi.
Przedewszystkiem zbyt wielkie koszta, a zbyt mało gotówki. Rząd Holenderski odmówił po
parcia, tak że HKO mogłoby z tej strony liczyć tylko na nieznaczne sybsydjum. Druga trud
ność, nie mniej poważna, to brak terenu dla
budowy stadjonu. Istnieje projekt, żeby Sta- djon wybudować między Hagą a Groningen (o 50 kim. od Hagi, a o 5 kim. od Morza), a nie w Amsterdamie. Tam też stanęłaby „Vil- lage Olim pique” tylko znacznie większa i wy
godniejsza, niż w Colombes.
Ponieważ jednak należałoby się spodzie
wać na IX Olimpjadę minimum 50 tysięcy osób, więc koszta takiej wioski olimpijskiej byłyby potworne.
Z.wyżej więc podanych powodów H K O . wysłał list do Międzynarodowego K. O. aby wstrzymano się z decyzją do marca 1924 r.
O ile wtedy nie będzie nic załatwionem, MKO.
wyznaczy Igrzyska w Ameryce w Los Angelos (Kalifornia), Olimpjada w Ameryce pociągnę
łaby za sobą znaczne koszta państw europej
skich, ale pod względem organizacji stałaby z pewnością wyżej, niż poprzednie Igrzyska Olimpijskie.
Narciarskie zawody międzynaronowe.
odbędą się w dniach od 18 do 22 lutego 1925 r., prawdopodobnie w Zakopanem.
R< zmuś, znany narciarz, został zrehabili
towany przez Zarząd Główny Pol. Zw. Narc.
Tonny Fuente pokonał kuack-autem Freda Foultona w Colorado przy przepełnionej widowni i tym samym stał się groźnym kon
kurentem Jack’a Dempseya.
Wyścig na 100 k im . o nagrodę „Kryster- jum Asów" wygrał bezkonkurencyjnie Van Hevel 26 punktów, zdobywając tym samym tytuł „Króla Asów", 2) Dawele 9 p. 3) Des- mondt 3 p.
Reszta o okrążenie z tyłu.
Zawody te odbyły się w paryskim Palais des Sports.
W n-rze 12 naszego pisma mylnie wy
drukowano nazwisko hr. Adama Komorowskiego- Suffczyńskiego, co niniejszym prostujemy,
Bohaterstwo sportowca. W czasie po- druży koleją angielskiej reprezentacji rugby do Poł. Afryki zapalił się środkowy wagon zauwa
żył to doskonały napastnik angielski, który nie tracąc przytomności mimo bardzo szybkiej jazdy po dachach wagonów dostał się do loko
motywy i dał maszyniście znać o wypadku.
Wspólnymi siłami udało im się pociąg zatrzymać i pożar w zarodku stłumić, zaś wielu pasażerom uratował w ten sposób życie.
Nazwisko tego odważnego człowiek brzmi:
Voyce.
Polowanie reprezentacyjne. Z inicja
tywy i staraniem Tow. Łowieckiego w Lublinie odbyło się 2-dniowe polowanie w obrębie wo
jewództwa lubelskiego.
J U B I L E R j u b i l e r
K. KROKOWSKI M. K M L IC K I
LUBLIN, KRAKOWSKIE-PRZEDMIEŚCIE LUBLIN. KRAKOWSKIEPRZEDMIEŚCIE
(obok kościoła O. 0 . KA P U C Y N Ó W ) (obok kcścioła ŚJ. DUCHA)
Str. 10. LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY Kg 13.
6 grudnia w lasach Parczewskich na gru
be zwierzynę (dziki, lisy, kozły).
7 grudnia w lasach świdnickich (S.S. Sza rytek) na zajgce, lisy, kozły.
W polowaniach tych brało udział 18 strzelb, a między innemi poseł Gościcki b. m i
nister, gen. Remer, wice — woj. Bryła, prezes Centr. T-wa Low. St. Lilpop z Brzezinowa, szef kanc. polit. prezyd. Ministrów p. Rutkowski, dyr. lasów Państw, w Siedleckiem p. Rogiński p. Jerzy Koszarski z Sienicy Różanej, p. Gu
staw Mazurkiewicz z Niedrzwicy, hr. Komorow- ski-Suffczyński, krndt, Gallera, inż. Kryński, dr.
Wąsowski, prezes F. Moskalewski, mec. Ku- czewski, mec. Rettinger, St. Jaeger, B. Karpi- łowicz i St. Kucharski.
Zabito 3 dziki. 2 lisy, i 96 zajęcy, z gru
bej zwierzyny zabili, pp. poseł Gocicki 1 dzika, St. Kucharski 1 dzika. J. Koszarski 1 dzika, p.
Rutkowski 2 lisy, inż. Kryński 1 kozła, naj
większą ilość zajęcy (18 szt.) zabił p. Mazur
kiewicz.
Po polowaniu Parczewskim wszyscy ucze
stnicy przyjmowani byli przez Zarząd w lokalu T-wa w liczbie około 40 osób.
W przemówieniach gości, a w szczegół ności posła Gościckiego poruszona została sprawność i sprężystość organizacji łowieckiej na terenie Lublina, T-wo to bowiem niemało przyczyniło się podniesienia zwierzostanu na
tym terenie. C. N.
Sędzia Mutter (Holondja). Publiczności 40.000 z czego duży odsetek przyjezdnych z całych niemiec.
W Berlinie w stadjonie Moabit rozegrał paryski Ciul) Franęois rewanż w tenis Boru- sną. Wynik 5:1 dla Niemców.
W Kalstein bije miejscowy klub Viktorię Żizkov 3:0!
Slawia — D. F. C. 4:2 (2;2). D.F.C.
w osłabionym składzie mogło wyrównać, prze- strzeliwując dwa karne. Najlepsi na boisku Staplik, Płenicha i Jeifert w Sławi, Les i Pa
tek w D.F.C. Widzów 10.000. Sędzia Cenarj.
W Wiedniu niespodzianki.
Rapid — Amatorzy 3:0. Wszystkie 3 bramki strzela rezerwowy Wesselik (za Uri- dzila). 30.000 widzów.
Hakoah — Wienna 3:1. Wac — Sport Klub 3:2.
W Budapeszcie U. T. C. poprawiła swą formę bijać Vasas 3:0. M. T. K. Viro 1:0.
Tórekres III Obw. 1:1. Kac B. i'.C. 1:1.
F.T.C. Nemzeti 2.2. F.T.C. wyruwnuje z kar
nych. Zuglo Bac 2:0.
W Anglji Nereaste pobił prowadzący w mistrz, Birmingham 4:0.
Afryka Poł. 4 3 Angla Irlandja 2:1.
Corinthaus Afryka Pol. 4:1.
^ A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A AaI^
I P R Z E O U D I A G R (1 ł l I [ Z ł l Y .
W .A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A *.«
’■
a a ai
WWłochy — Niemcy 1:0.
Drużyna włoska grała te zawody w skła
dzie indentycznym ze Szwecją, jedynie za olimpijczyka Baloncieri’ego grał Gianni, który też strzelił głową jedyną bramkę. Drużyna niemiecka składająca się przeważnie z graczy Połódnia miała moc sytuacji do wykorzystania jedynie stale strzelający i przemęczony atak (z N. F. R. Manneim) nie wykorzystał tako
wych. Gra ostra, czego dowodem złamana ręka śr. napastnika H orborgora i ciężka kon
tuzja obrońcy.
W drużynie włoskiej doskonałe troi obronne i skrzydłowi, u Niemców bramkarz Stuhlfaut grający po staremu jako trzeci obrońca, Kugler i Frantz.
Z powodów niezależnych od Redakcji, artykułów poświęco
nych Lub. Tow. Łowieckiemu, zamieścić nie mogliśmy.
K. W. MODZELEWSKI" , Z K ? "11
(W łaściciel R. MODZELEWSKI) .
WYKONYWA ROBOTY: kościelne, pozłotnicze, rzeźbiarskie, meble stylowe i luksusowe, oprawy obrazów, sztychów. POLECA: Ramy, obrazy różnej treści artystycznej.
LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY Str. 11.
N° 13
L U B L I N
PLAC LITEW SM 1 (HOTEL EUROP.) T e l e f o n 4 0 0.
WSZELKIE ARTYKUŁY SPORTOWE i GUMOWE.
S K Ł M D
MATERJALÓW APTECZNYCH i FARB
St. Banasiewicz
Lublin, Krak.-Przed, (hotel Victoria) P o le c a : perfumerję, kosme
tykę, specyfiki krajowe i zagraniczne oraz materjały
— — chemiczne. — — C E N Y K O N K U R E N C Y J N E ,
MAGAZYN WYROBÓW FABRYKI
„ŻYRARDÓW**
I INNYCH FABRYK
wlśtitiele: Henryk Bertom I Karol Freyberg
w Lublinie, Krak.-Przedm. Ns 6.
Płótna bieliźniane, bielizna męska, damska i stołowa, trykotaże, skar
petki, pończochy i t. p.
z
W przygotowaniu sg nastepuiare nowości na sezon gwiazdkowy:
D la m ł o d s z y c h d z i e c i :
Ebrern. Przygody Wandzi i Józia w krainie cukierków.
German J. O małym królu i leśnej panience.
Oppman A. (Or-Ot). Legendy warszawskie.
Rosinkiewicz K. (Rojan). Szara brać.
Weryho, fF, Radziwillowiczowa. Wśród swoich.
D la d o r a s t a j ą c e j m ł o d z i e ż y .
Cooper J. F. Szpieg.
Jnstlciewiczowa M Duch wierzby. Legendy japońskie Szottowa A. Kryształowe źródło. Legendy irlandzkie.
Str. 12. .LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY” Ks 13.
Wyszedł z druku 1-szy Ns miesięcznika harcerskiego p. t.
D r u k a r n ia
S p ó ł k i W y d a w n ic z e j
„ P la c ó w k a L u b e ls k a ”
Lublin, Orla 3. Telefon 100.
Dla uprzyjemnienia Świąt naszym Prenumeratorom i Czytelnikom w N-rze 14 zamieścimy aktualny Dział Humoru i Satyry.
Ne 13 LUBELSKI TYGODNIK SPORTOWY Str. 13.
O d R e d a k c j i
Najbliższy numer „Lubelskiego Tygodnika Sportowego’ po
święcimy SOKOLSTWU.
Numer SOKOLSKI ukaże się w dniu 23 b. m. w zwiększo
nej objętości, urozmaicony humorem i satyrę.
Następne zaś N-ry „Lubelskiego Tygodnika Sportowego”
poświęcamy:
1) K. S. „ L U B L IN IA N K A "
2) H A R C E R S T W U .
^ Ia a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a a aIŁ
i DZIHŁ GRZĘDOWY. t
Komunikat Ne 7 Polskiego Związku Narciarskiego z dnia 1 grudnia 1924 r.
1. Posiedzenie Z. Gł. PZN. W posie
dzeniu w dniu 1 b. m. brali udział pp.: ppłk Borkowski, dyr. Chełmiński, W. Mrycowa, ft.
Mryc, Rudnicki, inż. Strzałkowski, W. Spilrej- nówna, d r Wyżykowski.
2. Komis/e Sportowe PZN. Z. Gł. posta
nowił spowodować przyśpieszenie ukonstytuo
wania K. S. PZN. oraz przedłożenia przez K. S.
ostatecznie zredagowanego Regulaminu zawo
dów i Regulaminu Komisji Sportowej. Na poczet kosztów admin. przekazaną została K.
S. kwota 160 zł.
W rozszerzeniu p. 3 kom. 6 PZN. posta
nowił Z. Gł. prosić K. S. o zamieszczenie oficjalnych komunikatów K. S. przedewszyst- kiem przy komunikatach PZN w „Stadjonie” .
3. Skocznia narc. w Zakopanem. Sprawa używalności skoczni przez wojskowość i PZN nie została dotąd z tow. „Park Sportowy” za
łatwioną.
4. Zawody Międzynarodowe. Związki narciarskie zostały powiadomione o terminie Zawodów Międzynarodowych w Polsce: Osta
teczna decyzja co do miejsca odbycia zawo
dów zapadnie po uzyskaniu zupełnej gwarancji ze strony czynników miejscowych w Zakopa
nem co do pomocy dla PZN w organizacji zawodów. W tym względzie ma być najśpiesz- niej zamieniona ostateczna korespondencja.
5. Rocznik n a rcia rski. a) Komitet Wydawn. przesłał dla artykułu historycznego do członków PZN. kwestjonarjusze do wypeł
nienia Z. Gł. zwraca się z gorącym apelem do członków PZN o najszersze poparcie zamiesz- czep PZN co do wydawnictwa „Rocznika"-— w szczególności o najśpieszniejsze przesłanie Komitetowi Wydawn. dat i historji rozwoju towarzystw.
b) Z. Gł. zaakceptował propozycję K ira, Wyd. co do ogłoszenia konkursu fotograficznego na sezon zimowy 1924/25r. Z. Gł. zamierza sprawę konkursu przedstawić Warsz. Tow. M i
łośników fotografji, celem ujęcia jej jak naj
szerzej. Po porozumieniu, zostaną szczegóły konkursu podane do wiadomości również w ko
munikacie P.Z.N.
c) Komitet Wyd. zaprosił do współpracy w redakcji „Rocznika" prof. d-ra Z. Klemen
siewicza i d-ra R Kordysa.
6 Trener. Na pismo szweda p. W. Stolpa, w sprawie objęcia przez niego obowiązków tre
nera, ustalił Z. Gł warunki, na których na
stąpi ewent. zaangażowanie p. W. Stolpe’go P. W. Stolpe posiada język angielski i niemiecki, w części francuski.
7. B a l n arcia rski, odbędzie się w tym sezonie d. 17 stycznia staraniem PZN. WKW.
i WKN. Zrzeszenia te organizują ponadto w dniu 7 lutego „bal jachtowy” .
8. S e kretaria t PZN. Ustnych wyjaśnień w sprawach Związku udziela sekr PZN tele
fon 45-99.
9 Sprawy zagraniczne. W p ły n ę ły p ism a
od związku narc. węgierskiego i od Karpathen- veraine w sprawie zawodów międzynarodowych w Polsce.