• Nie Znaleziono Wyników

Kocioł Urzędu Bezpieczeństwa – Marek Żylicz – fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kocioł Urzędu Bezpieczeństwa – Marek Żylicz – fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK ŻYLICZ

ur. 1923; Góra Pomorska

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe rodzina ; PRL ; KUL ; Katolicki Uniwersytet Lubelski ; praca korepetytora ; Lublin ; kocioł UB ; Armia Krajowa ; kenkarta

; Urząd Bezpieczeństwa ; represje komunistyczne ; ulica Spokojna ; Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Spokojnej; rodzina Żylicz

Kocioł Urzędu Bezpieczeństwa

W domu, w którym udzielałem korepetycji podczas studiów na KUL, zorganizowany był tak zwany kocioł, czyli miejsce, które było zajęte przez UB. Kto przychodził do tego mieszkania, był wciągany – tak powstał duży kocioł, w którym ja się znalazłem.

Niestety, miałem przy sobie kenkartę, czyli podrobiony dowód osobisty z okresu okupacyjnego. Chodziło o to, żeby zmniejszyć mój wiek – w ten sposób mogłem uniknąć wyjazdu na roboty do Niemiec. Dzięki znajomościom w lubelskiej centrali AK dostałem taką kenkartę. Niemcy nie byli w stanie rozpoznać, że jest sfałszowana, natomiast ubek, który w tym kociołku był, bezbłędnie ustalił, z czym ma do czynienia.

Widocznie takich sfałszowanych kenkart z okresu okupacji w lubelskim poznali już więcej. Po zlikwidowaniu kotła zabrał mnie do UB na ulicy Spokojnej. W piwnicach tego urzędu spędziłem około sześć tygodni. Stroniłem od wyjaśnień. Gdy pytali mnie o samą kenkartę, to mówiłem, że kupiłem ją w Warszawie, a tak naprawdę podczas okupacji tam nie byłem. Jak mnie pytali, gdzie mieszkałem w tej Warszawie, to powiedziałem, że na Kruczej 47. Wiedziałem, że jest ulica Krucza, nie wiedziałem jednak, czy jest budynek 47 – tak palnąłem. Później się bałem, że jak zajmą Warszawę, to stwierdzą, że takiego budynku nie ma. Nie byli w stanie ze mnie wydusić, skąd mam tę kenkartę. Dopytywali, czy nie mam jakichś kontaktów z konspiracją, czego się absolutnie wypierałem. Uznano, że jednak muszę pozostać pod kontrolą i do końca studiów, czyli do 1947 roku musiałem meldować się w Urzędzie Bezpieczeństwa i zdawać raport, że niczego złego nie robię. Opiekował się mną idiota, który mnie usilnie indagował. Pytał na przykład, co mówią studenci w Lublinie. Odpowiadałem, że ja na wykłady rzadko chodzę, bo muszę zarabiać korepetycjami. Naciskał, że przecież jakoś z kolegami rozmawiam. Dopytywał, co mówią o wojnie w Chinach, czy w ogóle wiedzą. Ja na to, że nie chcieliby pójść do wojska. Zapisał więc: „Nie chcieliby pójść do wojska”. Na tym polegały moje kontakty

(2)

z bezpieką lubelską. Jak tylko zostałem magistrem, to prysnąłem na Wybrzeże, gdzie mój średni brat, Andrzej, studiował na Politechnice Gdańskiej.

Data i miejsce nagrania 2015-03-06, Warszawa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dopiero o jego służbie w AK dowiedziałem się pewnego wrześniowego wieczoru, [gdy] zjawił się u nas w mundurze sierżanta czy plutonowego.. Powiedział nam, że

A ta babcia przyszła, a ja zaczęłam płakać… nie, jeszcze mówię… Ja mówię: „Proszę pana, pan mnie puści, ja muszę już iść, bo mama moja będzie się bardzo niepokoiła, że mnie nie

To był taki kulawy woźny, wchodzi blady jak trup, podchodzi do profesora i coś mu szepcze, a profesor mówi: „Czy na sali jest kolega Machnicki?” Ja wstaje, myślę sobie co

A on [oficer UB] mnie za kołnierz, mówi: „Do kuchni!”A później z kuchni do pokoju chciał prowadzić, a w kuchni już mi przylał.. Bo tam był kocioł na niego ustawiony, ale

Słowa kluczowe projekt Etnografia Lubelszczyzny, kultura ludowa, Abramów, dom, pokój do modlitwy, modlitwa, pacierz, figurka Matki Bożej.. W domu był pokój

Mój ojciec starał się odbudować to gospodarstwo zniszczone jeszcze podczas I wojny światowej, a później niezbyt dobrze utrzymywane przez mojego dziadka.. Jeszcze podczas

Jednak w większości były to wizyty zespołów, które się tylko podawały za partyzantów, ale byli to na ogół tacy ochotnicy do rabowania. Miejscowa ludność nazywała

Jednak ponieważ wstyd mi było, że mój młodszy brat jest w oddziale, ja sam też do tej szkoły wstąpiłem i ukończyłem ją, co prawda, z niezbyt wysokim