• Nie Znaleziono Wyników

Wakacje w majątku Dąbie – Marek Żylicz – fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wakacje w majątku Dąbie – Marek Żylicz – fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK ŻYLICZ

ur. 1923; Góra Pomorska

Miejsce i czas wydarzeń Dąbie, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe rodzina ; dzieciństwo ; dwudziestolecie międzywojenne ; projekt Ziemiaństwo na Lubelszczyźnie. Wirtualna podróż w czasie ; majątek ziemski Dąbie; rodzina Żylicz

Wakacje w majątku Dąbie

Znałem Dąbie jeszcze przed wojną. Zanim uciekliśmy z Pomorza na Lubelszczyznę, bywałem tam z ojcem podczas wakacji. Moje wrażenia z tych pierwszych kontaktów z majątkiem lubelskim i okolicami Dąbia, bo odwiedzaliśmy również i sąsiednie miejscowości, były trochę takie jakbym znalazł się jeżeli nie w okresie feudalizmu, to przynajmniej w XIX wieku. Stosunki społeczne i sposób gospodarowania nawiązywały do dawnych tradycji w większym stopniu niż na Pomorzu, gdzie ze względu na kontakty z Niemcami było zupełnie inaczej. W Dąbiu niektóre rzeczy mnie dziwiły, jeżeli nie raziły – zwłaszcza bardzo starożytne obyczaje, jak na przykład to, że właściciela majątku całowało się w rękę. Nawet kobiety wiejskie całowały dłonie panów. Rzecz nie do przyjęcia na Pomorzu. Tak samo to, że się do dorosłego człowieka, pracownika, mówiło na „ty”, a nie „wy”, jak na Pomorzu – to też mnie trochę dziwiło. Niemniej jednak, mimo że robiło to wrażenie takie trochę dziwne na chłopcu nastoletnim, mi się podobało. Wydawało mi się to bardziej swojskie, polskie, nawiązujące do historii, literatury – tak człowiek wyobrażał sobie dawną polską wieś.

Data i miejsce nagrania 2015-03-06, Warszawa

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po kilku latach, właśnie kiedy już niby się normowały te czasy, ale to trudno powiedzieć, że to już było normalne, ale w każdym razie jakoś tak, w tych Łabuniach

Mój ojciec starał się odbudować to gospodarstwo zniszczone jeszcze podczas I wojny światowej, a później niezbyt dobrze utrzymywane przez mojego dziadka.. Jeszcze podczas

Jednak w większości były to wizyty zespołów, które się tylko podawały za partyzantów, ale byli to na ogół tacy ochotnicy do rabowania. Miejscowa ludność nazywała

Jednak ponieważ wstyd mi było, że mój młodszy brat jest w oddziale, ja sam też do tej szkoły wstąpiłem i ukończyłem ją, co prawda, z niezbyt wysokim

Gdy mój ojciec zorientował się, że mam zbyt duże skłonności do konspiracji, bał się straszliwie tego, że nasza rodzina, która uciekła do Dąbia, zostanie zidentyfikowana jako

Wobec tego mój ojciec, który był znakomitym rolnikiem wykształconym w Danii, uczył w tym liceum rolniczym i po jakimś czasie otrzymał propozycję objęcia administracji majątków

W domu, w którym udzielałem korepetycji podczas studiów na KUL, zorganizowany był tak zwany kocioł, czyli miejsce, które było zajęte przez UB.. Kto przychodził do tego

Parę lat temu Rada Gminy Wejherowo, biorąc pod uwagę zasługi mojego ojca dla rozwoju Polski poprzez promowanie nowoczesnych metod gospodarowania, uznała, że zasługuje na to, aby