• Nie Znaleziono Wyników

Gryf Kaszubski : pismo dla ludu pomorskiego, 1932.04 nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gryf Kaszubski : pismo dla ludu pomorskiego, 1932.04 nr 7"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

G -PYT kASZUBSIZI

N r. 7. K a rtu z y , w k w ie tn iu 1932. R ok I.

Z żyeiem naprzód do Gdyni!

Po n ie z lic z o n y c h b o ja ch od czasów p ie rw s z y c h k s ią ­ żąt p o m o rs k ic h , po w ie lu klę s k a c h , po w ie lu z w y c ię s tw a c h i z n o w u k lę s k a c h , w reszcie po d łu g ie j n ie w o li p ru s k ie j z a w ita ła do z ie m i K a s z u b s k ie j, acz n ie s te ty n ie c a łe j, r a ­ dość p o łą cze n ia z M a cie rzą P o lską , a z tą ra d o ś c ią t r iu m f odzyskanego M o rz a !

C h c ie jm y dobrze zro zu m ie ć, co znaczy o dzyskane m orze. To n ie to m orze daw ne, p o c h ła n ia ją c e s e tk i o fia r za tro c h ę ry b i k a w a łe k suchego chleba, w c ię ż k im , ś m ie r­

te ln y m tru d z ie , w n ie be zp iecze ń stw ie ży c ia z d o b y ty — to m orze now e, nasze, p o ls k ie , opanow ane, posłuszne, ż y ­ cio d ajn e , będące ź ró d łe m b o g a c tw n a ro d o w y c h .

A że te b og a c tw a id ą , m a ło jeszcze, ale id ą , to s p ra ­ w i ł p o r t w ła s n y , p o r t R ze czyp osp o litej — G d yn ia .

C h c ie jm y dobrze z ro z u m ie ć : n a czoło m ia s t p o m o r­

s k ic h , m ia s t k a s z u b s k ic h w y s u n ę ła się m a le ń k a do n ie ­ d a w n a jeszcze — ' dziś w ie lk a i coraz w ię k s z a G d yn ia .

G d y n ia — n o w a s to lic a Kaszub.

P rz e s u n ę ły się dzieje p o m o rs k ie — czci godne i w s p o ­ m n ie ń godne — dzieje k s ią ż ą t p o m o rs k ic h , dzieje G d a ń ­ ska, O liw y , B e lg a rd u , Ś w ie cia , S a rto w ic , N a k ła , R aciąża

— now e id ą dzieje, słoneczne dzieje K aszub n o w y c h , o d ­ ro d zo n ych . A o ś ro d k ie m ty c h d z ie jó w — n o w a s to lic a Kaszub, n o w y g ród, n o w y p o rt, n o w a s iła — G d yn ia .

1

(2)

U s ły s z m y je j głos, n a w o łu ją c y do p ra c y n a te ra z i n a p rzyszło ść, o b ie c u ją c y szczęście i pow odzenie. Id ź ­ m y ta m now e tw o rz y ć życie, n o w ą tw o rz y ć moc.

P rz e lu d n ia się w ieś, n ie może z ie m ia w y ż y w ić w s z y s tk ic h sy n ó w i w s z y s tk ie córy, id ź m y ta m n a d m orze.

T a k dzieje się w szędzie dziś n a św ie cie : n a d m ia r lu d n o ś c i o d p ły w a ze w s i do m ia s t, do o ś ro d k ó w h a n d lu , p rz e m y s łu .

N ie z a s z y w a jm y się w lasach, id ź m y do G d y n i, w sza k to nasza G d y n ia , w s p ó ln a i ka szub ska , i p rz e d e w s z y s tk ie m n ie c h się s ta n ie kaszub ską .

R o b o tn ik , rz e m ie ś ln ik , ku p ie c , in te lig e n t z p ro ­ w in c ji, w szyscy, k to żyw , k to może, n ie c h spieszy do G d y n i, n ie c h ją zdob yw a , tę naszą s k a rb n ic ę i k u ź n ię n a ­ ro d ow ą .

N ie ch m a c h a r a k te r k a s z u b s k i, n ie cb n ie będzie z b io ro w is k ie m p o ła m a n y c h egzyste ncyj, n ie c h będzie s k u ­ p ie n ie m lu d z i z d ro w y c h , m o c n y c h , n ie u g ię ty c h , tu z ro ­ dzon ych , p ra c u ją c y c h , rz e te ln ie i p ra w o m y ś lą c y c h .

Id ź m y , K a szu b i, do G d y n i, n a d a jm y m ia s tu m oc i kość p a c ie rz o w ą !

N ie c h z g in ie S m ę te k — oto h asło d n ia dzisiejszego:

Id ź m y z ży c ie m n a p rzó d do G d y n i!

I „ G r y f “ nasz ta m zdąża, bo:

N ie m a K aszub bez P o lo n ji, A bez K aszub P o ls k i!

Wielkanoc.

Stare zwyczaje ludow e na Kaszubach.

(D okończenie).

W d ru g ie ś w ię to ra n o zaczyna się ta k z w a n y dyng u s, po k a s z u b s k u „d e g o w a n je “ . C h ło pcy, u z b ro iw s z y się w ró z g i brzozow e i w odę, chodzą od d o m u do d om u, b iją i o b le w a ją dziew częta. P o m im o , iż sły s z y się p is k i i n a ­ rz e k a n ia , je d n a k d zie w częta to lu b ią , g d y ż „d e g o w a n je “ p rz y n o s i rz e k o m o zd ro w ie , p ię k n o ś ć i szczęście w m iło ś c i.

K a ż d y m ło d z ie n ie c k ą p ie i b ije sw o ją w y b ra n ą ; sko ro tego n ie u c z y n i, ona go opuszcza, ś p ie w a ją c n a m e lo d ję

„sz e w c a “ (T a n ie c k a s z u b s k i):

Z

(3)

„Ż a ło w a łe ś k a p k i w o d y , P recz ode m n ie , od u ro d y , N ie p o h a sa m n a d o ż y n k u Z tob ą n ie m ra w o — J a s in k u “ .

Z a d o w o lo n y w ie ś n ia k p rz y g lą d a się ty m k ą p ie lo m , g dyż im w ię c e j w y le w a się w o d y p rz y „d e g o w a n ju “ , tem w ię ce j m le k a dadzą k r o w y n a p rz y s z ły ro k .

W e w to re k po ś w ię ta c h to sam o d zie w częta ro b ią chłopcom .

Tegoż d n ia po p o łu d n iu p a ro b c y n a jró ż n ie js z e m i im ­ p re z a m i o d b ija ją sobie „ d y n g u s “ . T a k o w ija ją tęgiego m ło ­ d zieńca g ro c h o w in ą , n a g ło w ę n a k ła d a ją m a skę n ie d ź w ie ­ d zia , p rz y w ią z u ją go do ła ń c u c h a i o p ro w a d z a ją od p o ­ d w ó rz a do p o d w ó rza . D w ó ch in n y c h p a ro b k ó w , p rz e b ra ­ n y c h za c y g a n k i z w ie łk ie m i ko sza m i, im to w a rzyszą , na- c y g a n k i z w ie łk ie m i k o s z a m i na dań, im to w a rzyszą , n a ­ w e t k a p e la w ie js k a p rz y g ry w a . N ie d ź w ie d ź c h w y ta i g o n i dziew częta, k tó re z p is k ie m i w rz a s k ie m u c ie k a ją . C ygan, p ro w a d z ą c y n ie d ź w ie d z ia , w o ła : „ k t ó r a je st n ie p ra w ia ta , ta n ie c h u c ie k a “ .

G ospodarz d o m u z ro d z in ą u k a z u je się n a p o d w ó rz u . P a ro b c y się u s ta w ia ją i p rz y a k o m p a n ia m e n c ie k a p e li ś p ie w a ją :

„ P rz y ś liś m y tu po d yn g u sie , Z a ś p ie w a m y o Jezusie,

O P anience, ś w ię ty m P ię trzę , O Juda szu i o ło trz e .

A gosposia sk rz ę tn a , szczera, D a n a m w ó d k i, Chleba, sera, M a ją c w d o m u z Bożej ła s k i, P la c k i, ja ja i k ie łb a s k i“ .

G osposia p rz y n o s i ja jk a , k ie łb a s y i sło n in ę , c h ło p c y d a le j ś p ie w a ją :

„B ó g w a m za płać za te d a ry , Coście n a m tu d a ro w a li, Żebyście r o k u d ocze ka li, Po t a la r k u n a m d a w a li“ .

(4)

P a ro b c y p o te m opuszczają podw órze, lecz dziew częta c z a tu ją n a n ic h za p ło te m lu b za b ra m ą i n ie je d n e m u w te n ­ czas spada w ia d ro w o d y n a głow ę. T y lk o ta m , gdzie ra n o d zie w czą t n ie k ą p a li n ie d o s ta ją niczego i gospo­

d a rz ju ż z d a ła śp ie w a :

„T u ś c ie d zie w czą t n ie k ą p a li, Id ź c ie sobie z B o g ie m d a le j“ .

P od k o n ie c tego obch o du p ro w a d z i się n ie d ź w ie d z ia do je z io ra i w rz u c a się go do w o d y . M ło d y w ie ś n ia k u w a l­

n ia się od opasanej s ło m y i m a s k i n ie d ź w ie d z ia n a g ło w ie , w y s k a k u je z w o d y i te ra z w szyscy id ą do jednego d om u, śp ie w ając, g ra ją c , tańcząc i sp o żyw a ją c p o d a ro w a n e p rz y - sm a czki.

I u nas p rz e c h o w a ł się jeszcze z w ycza j d y n g u s o w a - n ia , d zie ci z ró z g a m i chodzą od d o m u do d o m u i b iją in n e d zie ci i d o ro s ły c h . Ś p ie w a ją p rz y tern ta k ą p ie śń :

„P rz y ś liś m y po d yn g u sie , P o w ie m y W a m o C h ry s tu s ie , C h ry s tu s z m a rtw y c h w s ta ń jest, N a m na p rz y k ła d d a n jest.

Ś lic z n a l i l j a w o grod zie r o z k w ita I z P a n e m Jezusem się w ita , W ie lk i C z w a rte k , W ie lk i P ią te k , M ia ł P a n Jezus w ie lk i s m u te k .

Ż y d o w ic , k a to w ie ś w ię tą k r e w ro z la li, A n io ło w ie ś w ię tą k re w o b ra li.

S z li do ra ju , r a j im się o tw o rz y ł, W s z y s tk ie d u s z y c z k i się ra d o w a ły , T y lk o n ie ta je d n a , co ojca,' m a tk ę b iła . A ja m a ły słu żka ,

S z u k a łe m Jezuska, Z n a la z łe m Go w grobie, O d p o czyw a ł sobie.

D a ł t r z e w ik i n a la to , K ożuszek n a zim ę, P ió r k a na p ie rzyn ę .

N ie proszę Jegom ości o kozę, 4

(5)

Bo ją w to rb ę n ie w łożę,

Proszę o k a w a ł ś w iń s k ie g o cia ła ,

Coby się W asza dusza do n ie b a d o s ta ła “ .

P ię k n e stare zw yczaje coraz b a rd z ie j id ą w zapo­

m n ie n ie . Jan P a to ck.

Wo dvueh mądreeh a jednim głupim,

(P o v jó s tk a ).

Bele tr z e ji b ra có; d v a ju m je le sę za m ą d re eh , a te trzeeeho trz im e le za g łu p g h o . J e jic h w o je beł b aro boga- t im panę, m jó ł s p a n ja łi p a łac, a v k ó ł p a ła c u p rze snó żi sod. V tim sadze bełe n ó ro z m a jits z e brzade, a je d n a ja - b ó n k a m je v a złote ja b ka .

Roz z re n a przeszed w o g r o d n jik do te p a n a z vjedzą, że je d n o ja b k o z t i ja b ó n k ji zgj-inęło. P a n so barzeczko za- jis c ił e k ó zó ł p jilo v a c sadu jesz v jie e ja k do tech czós. Le k je j ne ja b k a poczęłe g jin ą c , ko żdą noc jedno, z a v o łó ł svo- jic h senóv e p rz e w o b je c ó ł te m u , co zło d zeja chvóc,i, v je lg ji d a re n k . T a k pjersze noce szed te n n ó s ta rs z i, za b re ł ze sobą poseeł e żevnotę, łe w u s n ą ł e n jic k n je w u p jiln o v o ł.

D re g je noce p o s łó ł w o je sveho d re g je h o sfena — le to samo, a ja b k so r o b jiło coroz m n je . T e ru prze szła k o le j n a trzeeeho, co to g łu p im zvele. B ra có so z n je sm jele e veszczerzele, a w o je so m e s ló ł, że k je j t i d v a ju n jic k nje v s k u re le , to w o n ju za gves n ji. A le k je j te n ta k b aro p o ­ czął prosec, w o je go p o s łó ł. Szed do sadu, velóz n a ja - bónkę e żdół. — Reno przeszed do w o jc a z v je lg ą redoscą e w o p o v jó d ó ł, że złodeję t im je ja k jis cezi g o łą b k ze zło- te m i p jó ra m i, że go c h v ó c ił, że m u so v e rv ó ł e w u le c ó ł z ja b kę , ale w o s ta v jił v garzce jeho trz e złote p jó ra . Zdze- v jile so vszetce tr z e ji; w o je so cesził, ale bracó m u zózdro- scele, a vem ogle n a w o jc u , żebe zós k o le ją szle p jilo v a c . Le k je j n jic k n je w u p jilo v e le , szed znóv nen g łu p i, a tą ra żą p o p ró vd ze c h v ó c ił e p rz e n jó s ne g o łą b ka . W o d tech czós żódno ja b k o n je z g jin ę ło .

Za ch te re n s czas w o g ło s ił h aro m o ż n i k r ó l, co m jó ł n ó v jik s z e k ró le s tv o s v ja ta , że m u z g jin ą ł g o łą b k ze zło te- m i p jó ra m i, a c h to m u go prze żecim w oddó, może so w o -

(6)

ż e n jic z je h o p ję k n ą có rką , co po n jim d o stą n je całe k ró le s tv o .

T e ru p o v s tó l s z trid m jid z é b ra ć m i w o d o , ch to m ó bec t im szczeslevcę. Choć p ra v o m jó ł te n co go g łu p im zvelé, w o je z a tr z im ó ł g o łą b k a , a senom d ó ł p jis m o , że w o d d ó g o łą b k a te j, k je j je d e n z n jic h w o ż e n ji so z tą k ró - le v ją n k ą . T a k n i d v a ju m ą d r i yzęle to p jis m o é k ré ja m k o k je j nen g łu p i spół, . zabrelé nólepszé k o n je é poczęle nekac, be go w u ré c h lé c n a vszéden sposób. V c h lé v je le w o s ta je d n a z m ja rtó m e ra , a jesz do te k u la v ó . N en g łu p i sód so n a n ję é ja c h ó ł za n jim i z te łu . J is c ił so b aro, a żól go ro z b je ró ł, bo ja k ż e w o n d o g o n ji b ra c i? M jó ł same przeszkodę, a k je j w u ja c h ó ł za c h t k a v a ł, k ó ń m u zanje- m ó g często, a beło to d a le k v lese. J is c ił so baro, le v n im veloz m u n a p ro c e m w o g ro m n i v jil k , co rz e k : — N je jiscé so! D ó jle m je te k o n ja zjesc, a jó ce za to pon jo sę d o k ą d k a chcesz, ta k , że v é m jin je s z tv o jic h b ra c i. — N en n a to z redóscą p rz e s to i, a v j i l k d o trz im ó ł słova. P rze ja ch e le do gvésné k a re z im é , dze so dovjedzelé, że jeho d v a ju braco le d é ch t d o p jé ré dale jáchele. P o ż e v jile sę ką sk, a te j n é ke lc v je d n o n a p ro s t, że v e m jin ę le néch d v u c h m ą d re c h é sta- nęle na k jile d n ji prędze v p a ła c u k ró le v s k jim . T u po- k ó z ó ł n en g łu p i ne p jó ra w o d te g o łą b k a é p o v je d íó l, że po slébje je h o w o d d ó go w o je k r ó lo v i.

N je d łu g o bełe p jité z rę k a v jin e , a n i d v a ju m ą d ri p rz é ja c h e lé p ra v je w dzeñ vjeselého. M ło d o p ó ra żęła b aro szczeslévje, a n en g łu p i w o k ó z ó ł sę b a ro m ą d rim k ró lę , a żle jesz n je w u m a r, żeje gvésno po dziś dzeń.

(P ow yższą p o w ia s tk ę sły s z a łe m w o k o lic y S tan isze w a i s ta ra łe m się ją d o s ło w n ie oddać). A. L.

Skovrónk so ju spjévó...

(S zętopórka).

S k o v ró n k so ju spjévó, D zenj so ro z v jid n jé v ó ; S to ji H a n k a v w o k o n e c z k u , G ości so spodzévó.

(7)

N ji po d łu g ji c h v jili Jedze Ja n k j i m jiłi, Jesz w o n b aro je d a le ko E ju czópkę c h ili.

P rz e ja c h ó ł w o n bleże, S k łó n jił so j i n jiże ,

Z jim n ą z ło ti p je rzce ń z pólca, P o d a ro v o ł te n ji.

E w o n a m u d a ła Jedvóbną chusteczkę Veszec, ve p ra c w o b je c a ła l i m u gębę dała.

P o d a ł Jan P ato ck.

Jan Patock.

Maik.

S tary zw yczaj ludow y.

W o kre sie od W ie lk ie g o P o s tu do Z ie lo n y c h Ś w ią ­ te k je s t je d en dzień, k tó r y lu d u z n a ł ja k o pożegnanie z im y i p rz y w ita n ie w io s n y . W S t y r ji d n ie m ta k im b y ł P opielec — w ty m b o w ie m d n iu lu d c h o w a ł do g ro b u r a ­ zem z k a rn a w a łe m i zim ę, n a K aszu b ach n a to m ia s t, gdzie je st ostrzejszy, n iż g d z ie in d z ie j k lim a t, z im a d łu ż e j p a ­ n u je i d o p ie ro w o s ta tn ią n ie d z ie lę k w ie tn ia K a szu b y u ro czyście w ita ją w io sn ę — la to . Z tą u ro c z y s to ś c ią w i ­ ta n ia w io s n y z w ią z a n y je s t s ta ry z w ycza j lu d o w y , k tó r y do ro k u 1870 w szędzie się u tr z y m y w a ł, n a zw a n o go w y ­ ra ź n ie „m a je m “ , po k a s z u b s k u zaś „ m ó ji k “ , a po p o ls k u

„ la t k o — now e la to “ , po n ie m ie c k u „S o m m e rs in g e n “ . D a w n ie j c h ło p c y lu b d zie w częta u s tr o ili c h o in k ę ko- lo ro w e m i w s tą ż e c z k a m i, s k r a w k a m i p s tro k a te g o p a p ie ru i św i.ętem i o b ra z k a m i. N a szczycie c h o in k i u m ie ś c ili k o lo ­ ro w y w ie n ie c p a p ie ro w y lu b la lk ę . C h ło piec lu b d z ie w ­ c z y n k a n o s ili tę ch o in k ę , k ilk o r o d zie c i z k o lo ro w y m i pa- p ie ro w e m i cza pe czka m i n a g ło w ie to w a rz y s z y ło im . W p rz e d s io n k u d o m u w ueśniaka je d n o z d zie c i dzw onecz­

(8)

k ie m d a w a ło znak, poczem w szyscy z a n u c ili piosenkę, w k tó r e j żegnano zim ę i w ita n o la to , p o k a z y w a n ie m zaś u s tro jo n e j c h o in k i p r o s ili o d a te k , k o le n d u ją c ta k od c h a ty do c h a ty przez ca łą w ieś. G dy te n obchód się s k o ń ­ czył, d zie c i u d a w a ły się do jednego d om u, gdzie w s p ó ln ie s p o ż y w a ły p o d a ro w a n e rzeczy.

Po 1870 r. z w ycza j te n u s ta ł. U bogie d zie c i c h o d z iły z c h o in k ą i p r o s iły o s k ro m n e dary? aż w reszcie zw ycza j te n z u p e łn ie poszedł w za po m n ie nie.

Podczas ta k ie g o o bch o du śp ie w a n o n astę pu ją ce p io s e n k i:

I. Nasz m a ik zie lo n y, P ię k n ie u s tro jo n y , Co go u s tr o iły , Co go u m a iły

N adobne d z ie w c z y n k i W je d w a b n e w stą żeczki.

N adobne, nadobne, Do ró ż y podobne, W szędzie sobie chodzi, Bo m u się ta k godzi.

Z n im do d o m u w s tę p u je m y , Szczęścia, z d ro w ia w in s z u je m y , N a te n n o w y ro k ,

Co n a m d a ł P an Bóg.

N a p o d w ó rz u k a m ie n ic a , N a p o lu p ię k n a pszenica, Z ie lo n a , zielona,

Co n a zim ę siana.

A n i je j u rż n ie c ie , A n i je j zw iążecie, A n i też n ie w ie cie , Co za n ią zbierzecie!

Ze s re b ra ta la r y N a s tó ł się k u la ły . D a jc ie n a m też d ajcie, A n ie o d m a w ia jc ie , N a m a ik z ie lo n y , P ię k n ie u s tro jo n y , Oo

(9)

Co go u s tr o iły , Co go u m a iły

N adobne d z ie w e c z k i W je d w a b n e w stą żeczki.

N adobne, nadobne, Do ró ż y podobne.

P a n i g o s p o d y n i Będzie w ro g u stała, I m a s u k ie n k ę W same złote ko ła .

Same złote ko ła , Same zło te k ra je ,

A n a m — ci to n a m — ci P o d a r u n k i daje.

Żeby je d a w a ła R oczka doczekała.

A g o sp o d yn i, co to K lu c z y k a m i b rz ą k a , D la n a s-ci to, d la nas P o d a r u n k i szuka.

Żeby je s z u k a ła I n a m d a ro w a ła . A d a jc ie n a m , dajcie, M a cie n a m co dać, N ie d a jcie, n ie d a jcie N a m t u d łu g o czekać.

Bo n a m dzień k ró tn ie je , W ia t r n a m M a j ro zw ie je . M y id z ie m y od was, A P a n Jezus do was. —

I I . P a n i g os p o d y n i, now e la to w sie n i, Chcecie oględow ać, m u s ic ie m u co dać.

P a n i g o sp o d y n i, n ie bądź ta k a skn era, B ie g a j do k o m o ry , p rz y n ie ś k u p ę sera.

Po o tr z y m a n iu c z e g o k o lw ie k d zie c i d z ię k u ją te m i s ło w a m i:

„ M y w a m za to d z ię k u je m y , Z d ro w ia , szęzęścia w in s z u je m y “ .

(10)

G dy zostaną, odpędzone bez o b d a ro w a n ia ta k śp ie ­ w a ją :

„ W ty m tu d o m u stępa, D z ie w k i, g d y b y k le m p a . W ty m tu d o m u s to łk i, D zieci, g d y b y w o łk i.

G ospodarzu tego dom u

W y c h o w a łe ś córkę, n ie w iesz ko m u . Czy k ra w c z y k o m ,

Czy szew czykom , Czy też tym ...

Ż o łn ie r z y k o m “ .

Spodzymk.

Z y m k u ,

prze po sa ny p a r m in ia m i słu ń ca, chychotając, c h y lis z sę te

do te s k n ią c z c i —

A ja k m o ty l u m u jk a n y w m d ju p ry ś n ie s z bez re s k jin ę

n a d ą b ro w ę d ychające, n a ogrode obudzone.

,Fakcie g ołą b g ru ch ó sz od redosce', od rozpache — z c h w a te m ch w ytó sz

rozpuszczone c h jile — Dzen ce d n ie je — m r o k ce n ie nn*oczeje.

R o zju szo n y od jasnosće zw o d z y jó s z u ro z k o c h a n y , w ro z b r y k a n iu n ie usta n ie sz, jaż te zlegniesz w lece.

W oś B udzysz.

10

(11)

A 1. L a b u d a .

Dzieje przodków naszych.

L u ty c y w obronie w ia ry i wolności.

Po ś m ie rc i H e n ry k a 1 w s tą p ił n a tro n n ie m ie c k i sy n jego, O tto n I. Z a ra z po o b ję c iu tr o n u w y p r a w ił się

7. potę żne m w o js k ie m n a ostoję lu d ó w lu ty c k ic h , m ia n o ­ w ic ie b o h a te rs k ic h R e d aró w . P o w ró c iw s z y z te j w y p r a ­ w y , p o w z ią ł z a m ia r zupe łn e go u ja rz m ie n ia ich . W ty m celu p o d z ie lił ca łą p rz e s trz e ń p o m ię d z y E lb ą i O d rą na d w ie m a rc h je , p ó łn o c n ą i p o łu d n io w ą , k tó re ro z g ra n i­

czała rz e k a E lba. G ra n ice n a w sch ó d z o s ta w ił u m y ś ln ie o tw a rte , prze zna cza jąc obu m a rc h jo m w s z y s tk ie zie m ie aż do O d ry. N a czele m a r c h ji p ó łn o c n e j p o s ta w ił H e r­

m ana, n a czele p o łu d n io w e j, G erona. B y li to lu d z ie , z w ła ­ szcza G eron, p o z b a w ie n i w s z e lk ic h s k r u p u łó w m o ra ln y c h , c h w y ta ją c y się p o d stęp u , z d ra d y i w ia ro ło m s tw a , gdzie m ieczem n ie d o s ię g li. K rw a w e swe d zie ło ro zp oczę li zra z u poza E lb ą, H e rm a n z L u n e b u rg a , G eron z M a g de ­ b u rg a . S tąd p o w o li z d o b y w a li zie m ie s ło w ia ń s k ie , p iędź po p ię d z i, o gn ie m , m ie cze m i z d ra d ą p rą c k u Odrze.

L u ty c y , w id z ą c co im g ro z i, g o to w a li się ra ze m z po- b ra ty m c z e m i szczepam i do w a lk i. P o w s ta n ie ro zp o czę li w a le c z n i O b o try c i w r o k u 939. W o js k a n ie m ie c k ie , p rz e ­ c iw n im w y s ła n e , z n ie ś li doszczętnie. G eron, aby s tr a ­ chem zapobiec w y b u c h o w i w sw ej m o n a r c h ji, n ie w a h a ł się u ż y ć h a n ie b ne g o pod stęp u . Z a p ro s ił on do siebie n a u cztę 30 z n a k o m ity c h n a c z e ln ik ó w szczepow ych sw ej m a rc h ji, k tó r y c h k a z a ł po uczcie z d ra d z ie c k o w y m o rd o ­ wać.

T a k i postępek do żyw ego p o ru s z y ł w s z y s tk ie lu d y p o m ię d z y E lb ą i O drą. Z a w rz a ła s tra s z liw a w a lk a . P e­

w ie n k r o n ik a r z n ie m ie c k i pisze, że m im o p o z b a w ie n ia S ło w ia n w o d zów , m im o k lę s k , ja k ie n a n ic h sp a d a ły , o n i

„ p r z e k ła d a li w o jn ę n a d p o k ó j, w s z e lk ą n ie w y g o d ą i t r u ­ dem g ardzą c w o b ro n ie n a jd ro ż s z e j w o ln o ś c i“ . G eron u c ie k ł za Elbę. P o w ró c ił je d n a k do B ra n ib o ru , d z ię k i z d ra d z ie w y ro d n e g o S ło w ia n in a , k s ię c ia T u n g u m ira , w s k u te k czego L u ty c y z n o w u zgiąć m u s ie li k a r k pod ja ­

(12)

rzm o, ale u c z y n ili to z g rz y ta ją c zębam i, czekając c h w ili o d w e tu . Z g liszcza p o p a lo n y c h siół, ję k i i łz y ro zp ęd zo ­ n y c h ro d z in n ie p o z w a la ły im za po m n ie ć o zemście.

T ym cza se m w r o k u 954 p o d n ió s ł się sam je d e n p rz e ­ c iw cie m ię zco m p o tę ż n y szczep p o m o rs k ic h U k ra n ó w , ale z o sta ł przez G erona p o b ity . B y ło to je d n a k h asło do o g ó l­

nego p o w s ta n ia . L u ty c y , z łą czyw szy się z O b o try ta m i, u d e r z y li na S aksonję, p ła cą c N ie m c o w i so w ic ie za w y rz ą ­ dzone k rz y w d y . P rz e c iw n im w y b r a ł się sam cesarz O tto n n a czele potężnego w o js k a . G eron tym czasem , k tó r y b y ł duszą ca łe j te j w y p ra w y , p o t r a f ił o dciąg n ąć od z w ią z k u s ło w ia ń s k ie g o R u ja n .

N a czele w o js k p o łą c z o n y c h lu ty c k o - o b o try c k ic h s ta n ą ł książę o b o try c k i S to jg n ie w . W o js k a się s p o tk a ły n a d rz e k ą R e k n ic ą w ś ró d puszcz i m o cza ró w , a ta k ty k a m ą d ra S to jg n ie w a p o tr a fiła z w a b ić w ro g a w lesiste m o ­ cza ry n a d rze ką , o k a la ją c go zewsząd. P ołożenie stało się ta k niebezpieczne d la N ie m có w , że cesarz w y s ła ł Ge­

ro n a n a u k ła d y , a w rz e c z y w is to ś c i n a p rze szp ie g i do S to jg n ie w a . G eron o de zw a ł się do S to jg n ie w a : D a jcie n a m p rze jść rzekę, albo s a m i p rze jd źcie , ażeby w aleczność o k a z a ła się w czystem p o lu . — S to jg n ie w w id z ą c N ie m ­ ców w p u ła p ce , o de zw a ł się szyderczo, ale w y p u ś c ił po ry c e rs k u posła-szpiega, k tó r y w y p a tr z y ł tym cza se m p rz e j­

ścia przez rze kę i zapom ocą r u ja ń s k ic h p o s iłk ó w c ic h a ­ czem z b u d o w a ł n a uboczu tr z y m o sty, k tó rę d y p rz e p ra ­ w iw s z y część w o js k a , u d e rz y ł n a S to jg n ie w a z b o ku . T a k i n a te n ra z S ło w ia n ie u ła t w ili N ie m c o m z w y c ię s tw o n ad b ra ć m i — n a szkodę w ła s n ą .

W o js k a S to jg n ie w a , n a p a d n ię te z n ie n a cka , p o n io s ły s tra s z n ą k lę s k ę w d n iu 16 p a ź d z ie rn ik a 955 r. Sam S to j­

g n ie w p a d ł, a g ło w ę jego odcięto, n a tk n ię to n a dzidę i w y ­ s ta w io n o n a p o s tra c h S ło w ia n o m . K o ło n ie j z a m o rd o ­ w a n o 700 je ń có w , w z ię ty c h do n ie w o li. D o ra d c y zaś S to j­

g n ie w a , k a p ła n o w i s ło w ia ń s k ie m u , u ję te m u żyw cem , k a ­ zał G eron oczy w y łu p ić , w y c ią ć ję z y k i ta k okaleczonego' w rz u c ić w k u p ę tru p ó w .

T a k z a k o ń c z y ła się b itw a n a d R e k n ic ą s tra szn ą k lę s k ą i p rz y p ie c z ę to w a ła n ie w o lę lu d ó w b liż e j E lb y sie­

dzących n a d łu g ie czasy. Je d yn ie P o m o rz a n ie , L u ty c y 12

(13)

pod w o d zą R e d aró w , p o z o s ta li n ie z ła m a n i, b ro n ią c jeszcze d łu g o w ia ry , s w y c h o jc ó w i u k o c h a n e j w o ln o ś c i.

(C iąg d alszy n a s tą p i).

Tesknjąezka.

P udzem e dodom , p udzem e dose, Dze m jid z e rz m a m i v e s trz ó d k a drzev D o m o c i d a k s k le n ji so w o d rosę,

S kąd p ro ce m nas p o k rz e s n i szed vje v.

T a m n a ju checz je, w ojczezna nasza V k a s z e b s k ji z e m ji, v e strzó d jezór.

Nad k re ję B o łtu w oje, m a tk a nasza Za n a m a te s k n ją ! w o j, te s k n ji b ór!

P udzem e dodom , pudzem e dose, Dze vesok v b ło n a c h spjevo s k o v ró n k ; A v ja te r v p o lu w u g jib ó kłose,

Dze jesm e czele k o s c ó lk a zvó nk.

T a m n a ju checz je, w ojczezna nasza... e t. d.

P udzem e dodom , pudzem e dose, Dze m ło d o pażec rosce w o b z im k , A z la ta v b o ra c h c z e rv je n ją vrzose, Jesenją b rzo d n ą m dovo w u z im k .

T a m n a ju checz je, w ojczezna nasza... e t. d.

J. T re p c z ik . J a n P a t o c k .

Szpital św. Jerzego w Pueku.

T rą d — je s t to ow a o k ro p n a choroba, o k tó r e j s ły ­ sze liś m y w o p o w ia d a n ia c h w h is t o r ji b ib lijn e j. O b ja w ia się ona ja k o w o ln o p ostę pu ją ce z w y ro d n ie n ie aż do z u ­ pełnego zn iszcze nia całego sys te m u n a czyń k r w io n o ­ ś n y c h i g ru c z o łó w . P o w o d e m je j je s t szczególny d ro b n o ­ u s tr ó j: b a k c y l trą d u . Jego s k u tk i o k a z u ją się n a jp ie rw n a skórze, choć ona n ie je s t w ła ś c iw e m s ie d lis k ie m cho- 7'oby. Za w a r u n k i, s p rz y ja ją c e je j ro z w o jo w i, u w a ż a się

(14)

c ie p ły a w ilg o tn y k lim a t m o rs k i, p rz e w a ż n ie o d ż y w ia n ie się ry b a m i, zepsu ty, tłu s ty i tra n o w a ty p o k a rm , n ie c z y ­ stą, m o k rą odzież, n ie s c h lu d n y sposób życia. O jczyzną tr ą d u je s t E g ip t i b liż s z a A zja .

B ib lja ro z ró ż n ia d w a g a tu n k i tr ą d u : b ia ły i g u z io ł- k o w a ty . U obu zniszczenie o rg a n iz m u p o s tę p u je ta k d a ­ le ko , że p rz y w ie lk ic h b ó la c h n a jp ie r w ko ń co w e c z ło n k i, a p o te m całe ręce i n o g i w7 s ta w a c h g n iją i o d p a d a ją , i w re szcie c h o ry z w y c ie ń c z e n ia u m ie ra .

Tę o k ro p n ą chorobę p r z e w le k li z je j ojczystego W s c h o d u do nas n a Z a chó d u c z e s tn ic y w y p r a w k rz y ż o ­ w y c h w w ie k a c h ś re d n ic h . Jej ro zs z e rz e n iu się s p rz y ja ły w ę d r ó w k i lu d n o ś c i z m ie js c a n a m iejsce, co p o w o d o w a ło n ie d b a łą u p ra w ę r o li, n ie u ro d z a j, d ro żyzn ę i n ie w y s ta r ­ czające o d ż y w ia n ie się. N ie d o s ta te c z n a odzież k rz y ż o w n i- kó w , n ie s c h lu d n o ś ć i w o jn y w y tw o r z y ły p o d a tn e podłoże d la te j zarazy. W ie lk ie p rz e ra ż e n ie o g a rn ę ło lu d z i, z fu r - ją ś re d n io w ie czn e g o zabobonu p rz e ś la d o w a n o n ie s z c z ę ś li­

w y c h trę d o w a ty c h . L u d p a lił c h o ry c h , ic h d o m y i d o b y ­ te k. P o lo w a n o n a n ic h ja k n a ja k ie d z ik ie z w ie rz ę ta ^ a k a ż d y , n a k tó r y m p o ja w iła się ja k a ch o ro b a s k ó ry , z n a j­

d o w a ł się w c ią g łe j o ba w ie życia.

W reszcie w y s tą p ił p rz e c iw te m u K o ś c ió ł k a to lic k i - bo p a ń s tw a naów czas n ie z n a ły ża dn e j p o lic ji s a n ita rn e j

— lecz i K o ś c ió ł w ów czesnych w a ru n k a c h m ó g ł ty lk o o d ­ n o w ić p rz e p is y M ojżeszow e ( L e v itik u s 13/14). Z a rz ą d z ił w ię c ścisłe w y łą c z e n ie trę d o w a ty c h z p o s p ó ls tw a lu d z k ie ­ go. T a kże c h rz e ś c ija ń s k a m iło ś ć b liź n ie g o z a ję ła się n ie - szczę śliw e m i. S to w a rz y s z e n ia k s ię ż y u fu n d o w a ły s z p i­

ta le d la trę d o w a ty c h , a lu d z ie św ie ccy p rz e ję li w n ic h opiekę.. K ró lo w ie , ksią żę ta , h ra b io w ie i p a n ie szla ch etń e- go ro d u osobiście p ie lę g n o w a li c h o ry c h i o b d a rz a li szczo­

drze te sz p ita le , k tó r y c h w X I I w ie k u lic z o n o 22 000.

W P ru s a c h i n a P o m o rz u tr ą d w y s tą p ił d a le k o p ó ­ ź n ie j. K rz y ż a c y i ic h p a c h o łk o w ie , a zw łaszcza u c z e s tn i­

cy w y p r a w k rz y ż o w y c h , m im o w o li i w ie d z y p r z y w le k li z sobą tę chorobę. A le K rz y ż a c y p o s ia d a li ju ż d o św ia d cze ­ n ie w z w a lc z a n iu trą d u . P oza m u r a m i n o w o z a ło ż o n y c h m ia s t p o w s ta w a ły s z p ita le św. Jerzego, w k tó r y c h odoso­

b n io n o trę d o w a ty c h . T akże do „P u c k ie g o K a tu “ d o ta rł U

(15)

trą d . Po z a g a rn ię c iu K aszub (1308 r.) K rz y ż a c y ro zp o czę li p la n o w e o s ie d la n ie k ra ju .

(C iąg d alszy w nast. nr.).

Z Kaszub^i o Kaszubach.

— W rocznicę testamentu ITlestwina II odbyły się dalsze obchody: w War­

lubiu dnia 28 lutego, w Tucholi 2 marca, w Chojnicach 3 marca, w Sępólnie 4 marca, w Nowem 5 marca, w Świeciu 6 marca b. r.

Węsfawa w gimnazjum Polskiem w Sdańsku. Gimnazjum Polskie w Gdańsku, do którego uczęszcza znaczna liczba młodzieży kaszubskiej, urzą­

dziło z okazji dziesięciolecia swego istnienie bardzo ciekawą i nowoczesną wystawę rysunków, o1 razków i obrazów oraz robót ręcznych, wykonanych przez tamtejszą młodzież. Na otwarciu wystawy w dniu 20.marca b. r. wygłosił organi’ ator wystawy i nauczyciel rysunków, p. prof. Fr. Nadrowski, zajmujący odczyt pod tytułem : Sztuka współczesnego dziecka. Wystawą zainteresowali się żywo rodzice, nauczycielstwo, przyjaciele młodzieży i przedstawiciele prasy, tym razem także niemieckiej

V jitójtaż! Chceme le so zażec! Va so vjerę ze mje dzfiyjita, żem so tak przejinacził? Jo! Beł jem wu fotografa £ dół jem so wodjąc, bo sę chcę terusku wożenjic. To róvnak tak dale trje jidze, bo kjejbSm tak na przekłód perdę v£pjął, tejbs ju belo po Guczach na Kaszebach. Muszę so ygszekac konjeczno bjałkę £ ten krziż chcąc nje chcąc so do karku prz£vjęzac, bo c6ż robjic? Pjervi to beło jinacze, tej to belo jesz możno bez b ja łkji, bo jakno biblejó poyjódó, zrodził Abraham Izaaka, Izaak Jakuba, a Jakub jaż dvanósce

— ale teru to bez bjałkji anji rusz. Ko na woku jóbe jich mjół kjile:

Ta jedna mjeszkó v Perdegónach, a mó bodój sedme tSsąci (ale może le torfu). Tak na pozdrzatku tobe z nją szło, le pravje to, że mó kąsk za grebe nogji, a v kolanach je jaż kąsk za bardzo ksobje...

(16)

Zós ta drSgó, to je gdova, m6 pjękne gburztwo, ale że je starszo wodę roje, mó ju blisko kopę lat na krzepce, a do te mędel dzeci — to jo na nję

n ji mąm decht tak belneho grizu. . . . .

Choć na szlachcąnka z chojnjickjćho na inje vjedno tak zdrzi jak koza na jarmuż. Vjedno so do raje cmuli, a manCje haszczisz, żebe ji jakjeho szlachcgca zrajic. P ro sta mje na roczfiznę takji tóst wod serca, żem go muszi trze dnji czetać róz po róz, abe dobaderoyac,, co wona dech tim mesh Ko decht za psę do ęSskanjó wona nje je, choc ten mólek nje j e vjele vort Mo 300 morgóv pjóskóv, ale kjej przindze dobn vjater, to mo ju czasę 50 . Mąm jesz vjele jinszech, ale ceż z teho, że wone yszetko mają - ale dStkóy nju

Jedna to ta mje sę decht belno vjidzi. Je młodo, pjękno i bogato, ale mó też jednę felę, je kąsk za mądro - - a przez to, choc jó ję mąm, to wona I „ J a procem temu jó so nje yjern żódne rade. Może va be tak ledze mogła jesta mje jaką zrajic, abo v tim co doradzCc? Spodzievąm so wod vaju teho, a z dzękji poyjem wama hówo takji szpós:

Jadę so ze Gduńska do Kartuz baną. Sedzałe rażę ze mną dvje bjatkji;

jedna młodo, dosc pjękni mulk, a dregó, kąsk starszo, maszkara decht tako jak yjerzeja. Ta veję budlę likieru, a że na kolkę narzeka, poergnę so decht belno. Przeszed pravje kuńdektera, vezdrzól na nję, le ze ban dojeżdżol pra- v je do StÓrePjiie, vóskoęził żaru e począł na staceji krzeczec: - Storo Pjiła.

Stóró P jiła ! — , D .

Ie skorno na baba to wuczeła, wotemkła wokno, a tej poczęła. f o z- dżele te szalbjerzu, te naguszu! Jó ce dąm, te losbuksa! Jó ce dąm vęzevac stóró p jiła ! Jó jesz njijak tak stóró nje jem jak te, a żem pjiła, to za swoje, a do te njicht njick nji mó!...

Nen sę wobezdrzół zdzevjoni, a vsz6tce, co na to zdrzele v smjech.

— Chcenie le so zażec!

Nakładem Spółdz. Wydawniczej z o. p. „G ry f“ Kartuzy, Wzgórze Wolności 5a, Komitet redakcyjny: Dr. Aleksander M a j k o w s k i w Kartuzach dr. Władysław P n i e w s k i w Gdańsku, ul. Am weissen Turm 1, Stanisław B r z ę c z k o w s k

w Gdańsku, ul. 01ivaer Tor «3-4.

Za redakcję odpowiedz.: Stanisław Brzęczkowski w Gdańsku, ul. Oliyaer Tor 3-4.

Przedpłata wynosi rocznie 3.50 zł. półrocznie 2 zł. - kwartalnie 1 zł. - pojedyńczy numer 35 groszy.

Cena ogłoszeń: cała strona 120 zł. */« str- 60 z ł-> ' U str- 30 z ł’> ' a str' 15 z t '

Konto P. K. O. 200431. __ ____ _____________

Ogłaszajcie się w „G ryfie Kaszubskim", znanym w każdej chacie pomorskiej Czcionkami drukarni „Gazety Kartuskiej“ w Kartuzach.

10

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wobje vse prócovale przez trze dni wod porénku do cemného vjeczora, zós czvórtého dnja kole pótnja, że sę na grzemot zbjerało, szlachta dobivó vszetkjich

Gorzej jeszcze się dzieje, że ci sami fałszywi obrońcy przy różnych sposobnościach rozmyślnie pomijają prawdziwych przedstawicieli Kaszubów, świadomych swego

Chcąc dzieło oprzeć na motywrch ludow yrh, artysta bawił po trium falnym przyjeździe swoim z Londynu w

Jidę kjile krokóv przodg, jaż vjidzę za krzami tak kole jedno 10 jachcarzóv lińskjich.. Przezdrzę sę, a popróvdze m jół Ksaver kole boku przgvjeszoni svjeżo

Hafty zostały wykonane przez kur- sistki 6-tygodniowego kursu haftów kaszubskich, urządzonego przez Koło Polek.. Z inicjatyw y zaś

Pismo zaleca zebrać się w sobie i gwałt gwałtem odpierać, żeby nie dopuścić do nowej rzezi, jakiej ongi dopuścili się Krzyżacy na ludności kaszubskiej w

Dowiadujemy się z kompetentuych źródeł, że komisarze spisowi na Kaszubach otrzymują instrukcje nieuwzględnienia języka kaszubskiego jako ojczystego.. M y Kaszubi

Dziełko to jest napisane z wielką erudycyą, argumentacyą dla łajka wprost nieprzystępną. Jedynie argumenta ściśle lingwistyczno- filologiczne wchodzą tutaj w